- Wybacz
braciszku, nie powiedziałem ci, że mam żonę i dzieci. - Słyszę
jego głos i mój żołądek fika koziołki.
- Że co
przepraszam? - Pytam nieco zdezorientowany i zdenerwowany?
- To moja rodzina
Sasuke. - Mówi podchodząc w naszą stronę i siadając na kanapę.
Czy on sobie jaja robi?
- Żartujesz sobie? - Wypalam. Akurat, kiedy jego
rodzina była tutaj, on sprawił sobie drugą?
- Nie, mówię całkiem poważnie. To jest Fugaku –
wskazuje na chłopaka podobnego do mnie i jakby się przyjrzeć,
wygląda trochę, jak tata. - ma dziesięć lat. - Uśmiecha się
lekko. - Ten tutaj to Shisui, jest najmłodszy, ma osiem lat. A to –
wskazuje na dziewczynkę. - jest Mikoto, ma dziewięć.
Zatkało mnie i stoję jak słup soli. Stałbym tak
dalej, jeśli żona mojego brata nie podeszłaby do mnie.
- Cześć, miło mi cię w końcu poznać, mam na imię
Mito. - Nim się orientuję tkwię z nią w uścisku.
- Wybacz, mam drobny mętlik w głowie. - Mówię w
końcu.
- Możemy porozmawiać braciszku? - Znów słyszę jego
głos i kaszel. Co jest z nim nie tak?
- To ja się przejdę i wezmę dzieci. - Kobieta
uśmiecha się do mojego brata.
- Tato, mówiłeś, że coś mi pokażesz. - Woła
Shisui. Mój brat woła go ręką, a ja mam przed oczami wszystko.
Dosłownie. Moje wspomnienia wracają jak bumerang.
- Przykro mi Shisui, innym razem. - Uśmiecha się i
uderza go w czoło. Moje oczy na pewno stają się nienaturalnie
duże. Przy nim czuję się jak mały chłopiec, którego zostawił
totalnie samego na pastwę losu.
- Teraz muszę porozmawiać z wujkiem Sasuke. - Uśmiecha
się do chłopca, lecz ten wyraża żal i lekką złość, jak ja w
tym wieku.
- Chodźcie dzieciaczki. - Mówi kobieta i powoli
wyprowadza je z domu.
- Będę się tu kręciła skarbie. - Szepcze Ino.
Całuje mnie w policzek i opuszcza mieszkanie. Zostaliśmy sami, we
dwóch. Co ja z nim zrobię? Wybaczę, nie wybaczę, a może zabiję?
Oczami
Ino;
- Dawno jesteście małżeństwem?
- Od dziewięciu lat. - Uśmiecha się.
- Przepraszam, ale jakim sposobem macie syna, który
jest o dziewięć lat młodszy od Sasuke?
- To była głupia sytuacja. - Chichocze dziewczyna. -
Rok po tych tragicznych wydarzeniach Itachi prosto mówiąc schlał
się do upadłego, ja tak samo i tak powstał Fugaku.
- Oh. - Wyduszam.
- Później, zakochałam się w nim, ale on nie chciał
być szczęśliwy, nawet nie wiem, czy teraz jest. Bardzo cierpiał i
cierpi za to co zrobił, jest dokładnie tak, jak powiedziała jego
matka.
- Co masz na myśli?
- W czasie tego wszystkiego powiedziała mu, że ich ból
będzie trwał chwilę, ale on będzie musiał nieść to brzemię do
końca życia. On się też we mnie zakochał, ale zwodził mnie
przez rok, bo później urodziła się nasza córeczka. Naprawdę
bardzo rzadko z początku widywał Fugaku, twierdził, że nie nadaje
się na ojca, bo przecież zamordował swojego.
- Chłopak ma ciężkie życie. - Wzdycham.
- Niestety. Teraz mój mąż płaci za to wszystko.
- Z tego co wiem, to nie działał z własnej woli.
- To nic. Jego poczucie winy jest zbyt wielkie. -
Kobieta rozgląda się po dzielnicy, a jej dzieci latają, jak
szalone.
- Ciekawe, czy już skończyli. - Mówię bardziej do
siebie niż do niej.
- Wątpię. - Uśmiecha się. - Shisui! Zostaw ten
posąg! - Krzyczy na małego chuligana.
- Przecież nic takiego nie robię! - Odkrzykuje mamie.
- Już ja dobrze cię znam, za łatwo wszystko psujesz!
- Kobieta śmieje się do mnie. - Mały okrutnik wszystko psuje.
- Jak to dziecko.
- Pogadamy, kiedy będziesz miała własne. Zobaczysz,
jaka to czasem udręka. - Chichocze, a ja razem z nią.
- Tak, pewnie masz rację. - Wzdycham.
- Z Sasuke...to coś poważnego? - Pyta nie owijając w
bawełnę.
- Nie wiem. - Wypalam bez zastanowienia.
- To znaczy? - Pyta wyraźnie zdziwiona. - Wybacz, że
tak wypytuję, ta moja ciekawość. - Uśmiecha się szeroko. - Na
kilometr widać, jak bardzo cię kocha.
- Mhm, dziwne.
- Dlaczego?
- Ostatnio między nami...coś się wydarzyło. -
Stwierdzam.
- Ale nie chcesz o tym rozmawiać.
- Tak, nie bardzo.
- Rozumiem.
- Chodzi o to, że mnie skrzywdził, a ja dalej o tym
pamiętam. Chcę zapomnieć, ale nie mogę. Robię z siebie wielką
ofiarę, ale nic na to nie poradzę. - Uśmiecham się. Przecież
wiem, że zachowuję się jak mała dziewczynka, która powtarza w
kółko tą samą śpiewkę, ale jakoś nie mogę przestać.
- Czasem potrzeba czasu, zaufaj mi. - Uśmiecha się do
mnie.
Oczami
Naruto;
- Nareszcie. - Wzdycham, kiedy wchodzimy do salonu.
- Jeszcze zaraz cię opatrzę. - Sakura uśmiecha się
szeroko.
- Poczekam sobie tutaj na ciebie. - Wygodnie rozsiadam
się na kanapie.
Zamykam oczy choć na chwilę, jestem okropnie skonany.
Ten dzień, a raczej wieczór nie był najłatwiejszym i nie zaliczał
się do najbardziej pożądanych. Powoli zaczynam tracić świadomość
i czuję ten błogi stan odpływania. Kocham to uczucie, kiedy po
ciężkim dniu możesz w końcu odpocząć, tak całkowicie.
- Skarbie, nie śpij. - Rozbudza mnie głos mojej
narzeczonej. Powoli otwieram oczy. Robię to mimo wszystko cholernie
niechętnie.
- Ugh, jestem padnięty. - Mówię, a Sakura staje obok
mnie.
- Wiem, zrobię swoje i dam ci spać. - Uśmiecha się
słodko.
- Zostaniesz ze mną? - Pytam z nadzieją. Dziewczyna
siada obok mnie. Chwyta dłonią mój policzek i bardziej przekręca
moją twarz w jej stronę. Wpatruje się we mnie bardzo intensywnie,
co muszę przyznać troszkę mnie peszy. Nie wiem co właśnie teraz
myśli.
- No, tak dużo cię nie pokiereszował. - Wzdycha dalej
na mnie patrząc, a ja wybucham śmiechem.
- Serio? To ci teraz siedzi w głowie? - Uśmiecham się.
- Tak. - Spogląda na mnie jeszcze bardziej
przeszywająco i zagryza dolną wargę. - No, może myślę jeszcze o
czymś innym. - Bierze w dłoń wacik nasączony wodą utlenioną i
przykłada go do mojej rozciętej wargi. Piecze jak cholera, ale
zagryzam tylko wargi.
- Powiesz o czym myślisz? - Zadaję pytanie, które
ciężko wypowiedzieć mi na głos.
- Nie, raczej to zostawię dla siebie skarbie. -
Uśmiecha się chytrze i jednym ruchem przerywa moją nową,
poszarpaną koszulę.
- Oh, ostra. Lubię takie. - Uśmiecham się
kokieteryjnie.
- Oh, nie przeginaj Naruto. - Patrzy na mnie złośliwie.
- No co?
- Gówienko. - Wzdycha podirytowana i przykłada
zdecydowanie dużo większy wacik do mojej największej rany na
barku. Syczę z bólu zagryzając zęby. Zapomniałem, że niedawno w
tym miejscu była dziura na wylot.
- Mogłaś ostrzec. - Mówię przez zęby.
- Nie byłoby zabawy. - Jej kąciki ust lekko unoszą
się w górę.
- Czyli lubisz zadawać mi ból?
- Tylko dlatego, żebyś nie miał już na nic siły
skarbie. - Puszcza do mnie oczko.
- Ktoś tu jest niegrzeczny.
- Chyba ty słonko.
- To dlaczego pomyślałaś o tym, o czym pomyślałaś
świntuszku?
- To twoje stwierdzenie, nie moje. Myślałam o czymś
innym, a nie o tym co ty.
- Ah tak? Czyli to ja mam na ciebie chęć?
- O każdej porze dnia i nocy. - Uśmiecha się, a ja
wybucham śmiechem.
- Przepraszam. Nie za duża pewność siebie? W piórka
mi zaraz obrośniesz.
- Nie za duża. - Mówi pewna siebie. - Widzę, jak za
każdym razem na mnie patrzysz. - Stwierdza.
- Oh, masz rację. Nie okłamię cię i nie wybrnę
choćbym chciał. Jesteś niezłą obserwatorką, zawsze byłaś. -
Uśmiecham się. - Każdy facet na moim miejscu, mając obok siebie
tak seksowną kobietę myślałby identycznie. - Bronię się.
- Ktoś tu kłamie. - Mówi ironicznie.
- Skądże.
- Skończyłam. - Oznajmia po chwili. Spoglądam na
ramię. Byłem tak pochłonięty spoglądaniem na jej idealną twarz,
że nie zauważyłem, jak owija mój bark bandażem. Dziewczyna stara
się odejść, ale w ostatniej chwili chwytam ją za przedramię.
Odwraca się w moją stronę, a ja powolutku staję naprzeciw niej.
Musi spoglądać nieco w górę, bo jestem od niej wyższy.
- Zostaniesz? - Nie wiem czemu, ale zadaję pytanie
prawie szeptem. Spoglądamy w swoje oczy.
- Co powiedzą rodzice?
- Nic, przecież spędzisz czas z narzeczonym. -
Uśmiecham się.
- Czemu ci na tym tak zależy? Spędziliśmy dziś
większość czasu razem.
- Chcę cię objąć i nie puścić.
- Oh, naprawdę? Nie wciskaj mi takich banałów proszę.
- Kpi ze mnie.
- Czy to coś złego, że chcę przytulić się do
narzeczonej?
- No nie wiem. - Zaczynam bawić się jej włosami,
które bezwładnie spoczywają na jej ramieniu.
- Tylko o to proszę. - Ściszam głos i przysuwam się
do niej jeszcze bliżej. Nasze ciała nie dzielą żadne centymetry.
Chwytam jej drobną z pozoru dłoń i odkładam nasączone krwią
waciki na stolik.
- Co ty wyprawiasz? - Pyta cicho. Nie daję jej żadnej
odpowiedzi. Obejmuję jej cudowną twarz dłońmi i powoli przysuwam
w jej stronę swoją twarz. Widzę błąkający się uśmiech na jej
ustach. Powoli i delikatnie złączam ze sobą nasze wargi, które
idealnie się dopełniają.
- Chciałeś mnie tylko przytulić podobno. - Wzdycha,
kiedy daję jej większy odstęp czasu na odpoczynek.
- Bo tak ma być. - Wzdycham i wracam do przerwanej
czynności. Powoli sunę dłonią w dół do jej pleców. Układam
ręce pod jej pośladki i unoszę w górę, przez co dziewczyna
zaplata nogi na mojej talii.
- To co wyprawiasz? - Mówi, kiedy bierze oddech.
- Zobaczysz. - Uśmiecham się chytrze i powoli zmierzam
z nią prosto na górę. Byłem zmęczony, ale dzięki niej dostałem
zastrzyk energii. Sakura zaplata mocniej ręce na mojej szyi i
zaczyna bawić się moimi włosami. To takie fajne uczucie. Lubię,
kiedy je dotyka.
- Muszę...
- Nic nie musisz. - Wzdycham bezradny, kiedy dochodzimy
na górny korytarz. Kątem oka dostrzegam drzwi, które
natychmiastowo otwieram. Wchodzę z dziewczyną do wnętrza
pomieszczenie i zapalam światło. Sakura odsuwa się ode mnie i
rozgląda się zdziwiona.
- Chyba sobie żartujesz. - Kręcę głową, żeby
zrozumiała, że wcale nie.
- Nie kpij sobie ze mnie. - Ostrzega.
- Nie kpię, weźmiesz ze mną prysznic skarbie.
- Zapomnij.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Przecież widziałem cię już nago. - Uśmiecham się.
- To co innego. - Wzdycha zakłopotana. Sadzam ją na
szafkę i unoszę podbródek, aby na mnie spojrzała.
- To nie jest coś innego. - Uśmiecham się i muskam
wargami jej nosek. - Jesteś piękna, nie masz się czego wstydzić.
- Naruto, nie przesadzaj.
- Przecież niedługo będziemy małżeństwem.
- I co z tego?
- Wtedy takie rzeczy będą na porządku dziennym.
- Oh naprawdę?
- Tak.
- No właśnie, dopiero po ślubie. Dobrze to ująłeś.
- Czyli co, rezygnujesz?
- Tak.
- Nie przyjmuję odmowy. Założyłem, że się nie
zgodzisz. - Uśmiecham się przebiegle i unoszę Sakurę w górę.
Dziewczyna krzyczy i się szarpie, ale nie zwracam na to uwagi. Pod
prysznic wchodzimy ubrani. No ja prawie, bo koszulki to nie mam
żadnej.
- Oszalałeś! - Krzyczy, kiedy odkręcam kurek z ciepłą
wodą. Jej krzyk zamienia się zaraz w śmiech.
- Przez ciebie! - Odpowiadam.
- Po co robiłam ci ten opatrunek idioto?
- Nie wiem, ty mi powiedz wariatko. - Uśmiecham się i
składam całusa na jej słodkich wargach.
- Przeginasz. - Mówi natychmiastowo się ode mnie
odsuwając. Chwytam za skrawki jej górnej garderoby i jednym
zamaszystym ruchem rwę ją na strzępki.
- Wcale nie. - Odpieram jej atak.
- Tak, ale i tak cię kocham. - Mówi i teraz to ona
wpija się w moje usta. Jezu, nie wierzę, że się zgodziła. Do tej
pory nie dowierzam...
Oczami
Ino;
- Jak sądzisz, możemy wchodzić? - Pytam.
- Dałyśmy im już dużo czasu. - Wzdycha uśmiechnięta.
- No dobra, to wchodzimy. - Dodaję nam otuchy i
stawiamy kroki do domu. Pierwsze oczywiście wpadły dzieci, a my
zaraz za nimi. Zdejmujemy nasze buty i po chwili ruszamy prosto do
naszego celu. Wchodzimy do salonu i nie dowierzamy w to co widzimy,
przynajmniej ja nie dowierzam. Siedzą naprzeciwko siebie i
normalnie, spokojnie dyskutują. Czy to znaczy, że Sasuke wybaczył
bratu?
- Tata! - Krzyczy dziewczynka i rzuca się w ramiona
Itachiego. Uradowany całuje ją po małej główce. Widząc to, na
usta Sasuke wkrada się cień uśmiechu.
- Nie zapoznałem was należycie. - Mówi Itachi,
odsuwając od siebie małą.
- Nie, to ja się z wami nie przywitałem. Byłem po
prostu...w szoku. - Przyznaje młodszy brat.
- Mniejsza z tym. - Itachi szeroko się uśmiecha i woła
do siebie dłonią dzieciaczki, które swoją drogą szybko do niego
przybiegają. - To jest...
- Zapamiętałem. - Sasuke się uśmiecha! Niemożliwe!
- Fugaku, Mikoto i Shisui. Jestem Sasuke, wychodzi na to, że jestem
waszym wujkiem. - Uśmiecha się tak czule i serdecznie, że nie
wierzę własnym oczom. To tak jakbym widziała zupełnie obcą mi
osobę. Od tej strony jeszcze nigdy go nie poznałam.
- Może byście się ruszyli hę? - Pyta Itachi.
Dzieciaczki z uśmiechem i zakłopotaniem na twarzy podchodzą do
kruczowłosego i po kolei obdarzają go ciasnym uściskiem.
- Czyli...- Zaczynam, ale moje słowa zostają urwane w
pół słowa.
- Jest okey, wyjaśniliśmy sobie co nieco. - Wtrąca
mój chłopak.
- Zjemy coś...razem? - Pytam ostrożnie dobierając
słowa.
- Jasne, jestem głodny, jak wilk. - Przytakuje Sasuke.
- Chcecie jeść o tej porze? - Pyta zdziwiona Mito.
- Nigdy nie jest za późno, a w szczególności, kiedy
przeżyło się tak intensywny dzień.
- Chcecie opowiedzieć? - Zadaje kolejne pytanie.
- Mamy przyjaciela. - Wzdycha Sasuke.
- Tak, nazywa się Uzumaki. - Uśmiecham się.
- Co w związku z tym? - Pyta uśmiechnięta.
- Jego chakra....jest bardzo wyjątkowa. - Nie wierzę,
że przeszło mu to przez gardło.
- I nie wiedzieć czemu każdy idiota jej pragnie. -
Dodaję po moim chłopaku.
- Spędzili cały wieczór na walce z jego wrogami. -
Wyjaśnia prosto Itachi.
- No tak. Można było to tak streścić. - Przyznaje
mój chłopak.
- Rozumiem. Skarbie, czy to nie ten jinjuriki?
- Tak Mito. To jinjuriki Kyuubiego. Jest dużo bardziej
silniejszy niż przypuszczałem. - Uśmiecha się.
- Znasz go? - Pytam ciekawa.
- Ma na imię Naruto? - Odpowiada pytaniem na pytanie
dziewczyna.
- Tak. - Nie ukrywam swojego ogromnego zdziwienia.
- Uratował moje dziecko. - Odpowiada z uśmiechem.
- Że co? - Pytamy razem z Sasuke.
- Czy to takie dziwne? - Mito siada na skrawek kanapy.
- Trochę? Mój przyjaciel wiedział o waszym istnieniu
wcześniej niż ja. - Wzdycha Sasuke, a wszyscy wybuchają śmiechem.
O co chodzi?
Oczami
Sakury;
- Zmęczona hm? - Naruto trąca nosem mój policzek.
- Bardzo. - Wzdycham i muskam wargami jego odkryty bark.
Czuję, jak jego ciało spina się na chwilę.
- Nie rób tego. - Mówi rozbawiony.
- Czego? - Pytam udając głupią.
- Prowokujesz mnie skarbie, a to może się skończyć
zupełnie inaczej.
- Wiesz, że nie mam dziś na nic ochoty, więc nie
skończy się inaczej. Wystarczy, że wzięliśmy wspólny prysznic.
- Ziewam wykończona.
- Który był bardzo przyjemny swoją drogą. - Czy on
musi zawsze mówić takie rzeczy?
- Ale się skończył, a teraz zamknij się i śpij.
- Jejciu, co ty taka wredna? - Mówi pół śmiechem.
- Chcę spać Naruto, tylko tyle. - Czuję jego usta na
swoim czubku głowy, a zaraz później lekki chłód, kiedy je
zabiera.
- Dobranoc księżniczko. - Wzdycha.
- Dobranoc mój przyszły mężu. - Śmieję się, a on
zaraz po mnie.
- Śpij kochanie, jesteś zmęczona. - Nie odpowiadam
mu, tylko próbuję zasnąć. W mojej głowie rodzi się
kilkadziesiąt myśli, nad którymi nie potrafię zapanować.
Spoglądam na zegarek stojący po mojej lewej stronie. Wskazuje
pierwszą w nocy. Blondynek powoli odpływa, a ja? No właśnie,
ochrzaniłam go, a sama nie mogę zasnąć. To chyba spowodowane tymi
wszystkimi wydarzeniami z dzisiaj. Problemy w pracy, później
kolacja z Naruto, zaręczyny, walka...No właśnie, zaręczyny. Nawet
w najmniejszym stopniu się tego nie spodziewałam. To było takie
nieoczekiwane. Cholera, mam jeszcze drobne obawy, które nie mogą
opuścić mojej głowy. Ludzie pewnie pomyślą, że jestem z Naruto
ze względu na jego spadek, ale to nie prawda.
- Skarbie? - Szepczę, ale mi nie odpowiada.
- Kochanie? - Czuję, jak niespokojnie się rusza.
- Hm? - Pyta zaspany.
- Spałeś? - Głupie pytanie, ale dla pozorów muszę
je zadać.
- Tak. - Wzdycha. - Co się stało?
- Nie mogę zasnąć. - Wyznaję.
- Przecież byłaś śpiąca. Przypomnę, że spałaś
na stojąco. - Wzdycha.
- Ale mnie rozbudziłeś. Nie dałeś mi pospać.
- Sakura cholera, miałaś spać na stojąco pod
prysznicem? - Wybucham śmiechem.
- Nie.
- No więc o co ci chodzi?
- Nie mogę usnąć, już mówiłam.
- Jeśli chcesz to mogę szybko załatwić, że
zaśniesz. - Czy on żartuje?
- Ciekawe co chcesz zrobić. - Uśmiecham się pod
nosem. Chłopak podnosi się i z uśmiechem na ustach zbliża się w
moją stronę.
- Przecież spałeś. - Droczę się.
- Ale dzięki tobie już nie śpię. - Wzdycha i składa
całusa na moim obojczyku, szyi, ramieniu...
- Przestań. - Mówię cicho.
- Nie chcę i ty też nie chcesz, żebym przestał. -
Szepcze. Chwytam go za włosy, w które wplątuje swoje dłonie.
Oplatam go nogami w pasie i niespodziewanie przewracam na plecy
siadając na niego okrakiem. Widzę jego cudowny uśmieszek, który
zmazuję pocałunkiem. Schodzę na jego szczękę, obojczyk, klatkę
piersiową, po której sunę językiem aż do umięśnionego brzucha.
Składam ostatni pocałunek na jego ustach, ale on oczywiście tego
nie wie. Odsuwam się i układam obok z zadziornym uśmiechem.
- No nie koleżanko. - Ruga mnie.
- Tak wiem, widzę, że się napaliłeś. - Próbuję
ukryć śmiech, ale mi to nie wychodzi. Zakrywam dłonią usta.
Chłopak spogląda w dół i lekko się uśmiecha.
- To chyba dobrze co? - Uśmiecha się. Zawsze wie, jak
mnie podejść.
- Co dobrze?
- Że tak na mnie wpływasz. Raz dwa i jestem gotów. -
Uśmiecha się, a ja czuję, że moje policzki płoną.
- Spać! - Krzyczę na niego.
- To ty mnie obudziłaś. - Wypomina.
- Wiem.
- I co masz na swoją obronę?
- Nic.
- Jak to nic?
- Po prostu nic. - Wzdycham.
- Dobraaaa. - Panuje chwilowa cisza.
- Jak wyobrażasz sobie naszą przyszłość? - Wypalam
nagle.
- Nie wiem. - Uśmiecha się.
- Ja widzę ciebie, mnie i dwójkę dzieci.
- Tak standardowo co? - Prycha.
- Tak standardowo.
- A ja widzę nas i piątkę naszych dzieci. - Uśmiecha
się.
- No chyba cię coś zgięło. - Śmieję się.
- Nieee. Mamy duży dom, pomieścimy się.
- Nie wiem jak ja z trójką sobie poradzę, a szóstka
to już przesada. - Wzdycham i czekam aż coś powie.
- Czekaj co? Jak to trójka i szóstka.
- Nie wiesz o kim mowa?
- Nie?
- O tobie. Przecież jesteś moim takim małym
dzieckiem. - Uśmiecham się.
- Czuję się urażony.
- To się nie czuj.
- Idę spać, dobranoc.
- Obraziłeś się?
- Nie, jestem zmęczony, wszystko mnie boli. Muszę się
zregenerować. - Wzdycha.
- W takim razie śpij misiaczku. Dobranoc. - Uśmiecham
się i całuje go w usta.
- Dobranoc księżniczko po raz drugi. - Kocham go całym
sercem...
2
miesiące później...
- Jezu nie panikuj tak! - Krzyczy Ino.
- Właśnie! Ogarnij się! - Dodaje Saki.
- Przepraszam bardzo skarbie, ale to było do ciebie. -
Wskazuje na tą ostatnią oskarżycielsko palcem.
- Że co?
- Tak Saki. W przeciwieństwie do ciebie Sakura jest
oazą spokoju. - Wzdycha blondynka.
- Już wszyscy są. - Odwracamy się w tył słysząc
głos Hinaty. Uśmiecham się szeroko.
- Dziękuję dziewczyny. - Wzdycham.
- Za co kochana? - Pyta Ten Ten.
- Za to, że jesteście.
- Kochanie, odwdzięczysz się tym samym na naszych
ślubach. - Mówi Ino.
- Czy nasza piękna Panna Młoda jest...- Mój ojciec
przerywa, kiedy podnosi na mnie wzrok. Uśmiecha się. - ...gotowa?
- Jasne. - Wzdycham.
- Jesteś piękna Sakura. Boże, jaką cudowną córką
mnie obdarzyłeś.
- Nie przesadzaj tato. - Uśmiecham się.
- Chodź myszko. Twój przyszły mąż się
niecierpliwi.
- Idę przecież.
- Denerwujesz się?
- Ja? No co ty tato. Bardziej one niż ja. - Wskazuje
palcem na dziewczyny, które powoli wyrywają sobie włosy z głowy.
- Zostawcie je sobie na swój własny ślub, chyba nie
chcecie iść do ołtarza całkiem łyse co? - Mówię. Wszystkie
wybuchamy śmiechem.
Oczami
Naruto;
- Stary, zaraz będziesz uwiązany. - Mówi Kiba.
- Jaki uwiązany? Zacznę zupełnie nowe życie. -
Uśmiecham się.
- Denerwujesz się? - Pyta Sasuke.
- Nie, dlaczego? Na luzie i do przodu. Czemu każdy
zadaje to samo pytanie?
- Cicho, zaczynają grać. - Upomina nas Haruto.
- Chłopaki, to najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
- Wzdycham.
- Żartujesz? - Mówi Kiba.
- Nie, zobaczymy co powiesz, kiedy ty staniesz na moim
miejscu z Hinatą.
- Może masz rację.
- Cicho! - Nieco głośniej krzyczy Haruto, przez co
wszyscy na niego patrzą. Jego mina wyraża zakłopotanie. -
Przepraszam. - Wzdycha i odwraca się przodem do ołtarza. Usta
bezgłośnie wypowiadają słowa; Zabiję was. Moją uwagę
przykuwają słowa i zamieszczany wzrok obecnych w Kościele. Podążam
za ich wzrokiem i moje serce przyspiesza. Znacznie przyspiesza. Widzę
swoją ukochaną, która w moją stronę podąża pod rękę z ojcem.
Wygląda...cudownie. W tej chwili nie obchodzi mnie nic prócz niej.
Idę wzrokiem tuż za nią. Ona z uśmiechem odwzajemnia moje
spojrzenie. Jest coraz bliżej mnie. Dziesięć kroków...dziewięć,
jeszcze trochę i będzie przy
mnie...sześć...pięć...cztery...trzy...moje szczęście osiąga
szczyt...jeden...
- Wyglądasz...pięknie. - Mówię cichutko.
- Ty też niczego sobie Panie Uzumaki. - Mruga w moją
stronę.
- Dużo ludzi co?
- Tyle zaprosiliśmy, co tu się dziwić? - Uśmiecha
się.
- Kochani! Zebraliśmy się tu, aby połączyć węzłem
małżeńskim tych oto młodych ludzi. - Nasze szepty przerywa
kapłan.
- Kocham cię. - Mówię prawie bezgłośnie.
- Ja ciebie bardziej. - Odpowiada półszeptem...
Siedem
godzin później;
- No i jak tam? - Pytam, kiedy podchodzę do stolika
Sasuke i Ino.
- Dobrze. - Odpowiada chłopak. - Niedługo będzie
niespodzianka.
- Co? Jaka niespodzianka? - Moja dziewczyna...nie,
przepraszam. Moja żona jest bardzo zaskoczona.
- Razem z twoim obecnym mężem i przyjaciółmi
złożyliśmy się na wasz prezencik. - Ino uśmiecha się chytrze.
- Jaki?
- Zobaczysz za niecałą godzinkę. - Sasuke całuje ją
w policzek, a ja z udawaną zazdrością przyciągam w swoją stronę.
- Czyś ty oszalał? Toż to moja żona! - Udaję
zbulwersowanego.
- Sasuke, co ty odpieprzasz?! - Krzyczy Ino.
- Oh, zapomniałem, że moja narzeczona jest zazdrosna.
- Broni się chłopak.
- No! Żeby mi to było ostatni raz. - Ino odwraca
głowę, niby urażona. Po chwili wszyscy chichoczemy.
- Kto by pomyślał, że pierwsi się ożenicie. -
Wzdycha Sasuke.
- No nie? To było skomplikowane. - Stwierdza Ino.
- Co było skomplikowane? - Pyta różowo włosa.
- Wasze relacje. - Wtrąca stojąca za nami Saki.
Uśmiecham się do niej.
- Ty ją kochałeś przez całe życie, a ona...hm... na
początku go nie lubiłaś co nie? W sumie, jak każdy. - Chichocze
blondynka.
- Tak, to dobre stwierdzenie. Nie przepadałam za tym
głupkiem.
- Jak możesz. - Mrużę na nią oczy.
- Nie jesteś straszny, wyglądasz komicznie. -
Stwierdza moja kobieta.
- Nie miałem być straszny. - Prycham.
- A co z wami? - Pytam blondynkę i kruczowłosego.
Krzywią się.
- Ale co, co z nami? - Wtrąca Sasuke.
- Kiedy ślub? - Wcina Sakura.
- Jaki ślub kobieto? - Pyta Ino.
- Jak to jaki? - Sakura jest bardzo zaniepokojona.
- Żartuję, nie ustaliliśmy jeszcze daty. - Uspokaja
ją blondynka.
- Bierz się za nią jak najszybciej, bo ci ucieknie. -
Wtrąca Haruto, który właśnie przyszedł.
- Wiesz, po ślubie ciężej uciec. - Uświadamiam go.
- Są jeszcze rozwody. - Bronią się dziewczyny.
- Gorzej go dostać, kiedy któryś z małżonków się
na niego nie zgadza. - Puszczam im oczko.
- No to zostaje jeszcze ucieczka. - Wzdycha Saki.
- Myślisz, że gdybym kochał ją tak jak teraz
pozwoliłbym jej odejść? - Pytam i wstaję równając się z
kuzynem.
- Ja bym nie odpuścił. - Wtrąca Sasuke.
- No właśnie. Widzę, że każdy ma taki pogląd. -
Wzdycha Haruto.
- Skończcie już te farmazony. - Przerywa Ten Ten. -
Czas na prezent. - Mówi podekscytowana klaszcząc w dłonie.
- Coście tam przygotowali hm? - Sakura wstaje i chwyta
moją dłoń z uśmiechem.
- Ja nic nie wiem, tylko się dołożyłem. - Unoszę
dłonie w górę w geście obronnym.
- Wychodzimy na dwór? - Pyta nadchodząca Temari.
- Chyba nadszedł czas co? - Wtrąca Shikamaru.
- Tak, tak. - Wzdycha Saki i powoli podnosi się w górę.
- Chodźcie gołąbeczki. - Mówi Ino i ciągnie nas w
stronę drzwi. Kiedy jesteśmy tuż przy nich Haruto zatrzymuje nas
dłonią.
- Stójcie. Teraz musimy zawiązać wam oczy. - Słyszę
głos Kiby.
- Oh serio ludzie? - Wołam.
- Tak, siedź cicho. - Wzdycha ktoś za moimi plecami.
Sasuke zachodzi mnie od tyłu i powoli wiąże opaskę na moje oczy.
Kątem oka zdążam zerknąć na Sakurę, której Ino macha przed
oczami. Dumna, że przyjaciółka nic nie widzi staje za nią i
kładzie dłonie na jej barkach.
- Ja nie będę trzymał cię za ramiona. - Szepcze
Sasuke, a ja się śmieję.
- Nawet tego nie chcę. - Odpowiadam także szeptem.
- Widzisz coś? - Pyta z przodu. Kiedy on tam przeszedł?
- Nic. Ciekawe, jak mam widzieć, kiedy zasłoniłeś mi
oczy? - Odpowiadam zirytowany.
- Dobra teraz możemy iść. - Mówią chórem. Czuję
czyjeś drobne dłonie na barkach, tylko czyje one są? Idąc powoli
z ciekawości chwytam za jedną z nich.
- Łaskoczesz. - Słyszę rozbawiony głos Hinaty.
- Daleko jeszcze? Potykam się o własne nogi. - Wzdycha
moja żona.
- Co, zasłonięte oczy i już się gubisz Pani Uzumaki?
- Pyta Ino.
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale troszkę wypiłam. -
Chichocze różowo włosa.
- No tak, dziwne, że nie jesteś pijana. - Wypala Saki.
- Nie wypiłam nie wiadomo ile. - Zarzeka się
dziewczyna.
- Dobra, niech ci będzie. A teraz gołąbeczki proszę
stanąć i się nie ruszać. - Upomina Ino.
- Na mój znak, rozwiązujecie im oczy. - Słyszę Kibe?
- Dobra dziewczęta, teraz! - Na początku oślepia mnie
blask lampy i muszę natychmiast zamknąć oczy. Staram się ponownie
je otworzyć, ale wyglądam pewnie jak kret. Szybko nimi mrugam, bo
nie mogę wyostrzyć sobie obrazu. Po dwóch sekundach moje oczy
przyzwyczajają się do ciemności i powoli dociera do mnie co widzę.
Przede mną stoi piękny powóz z dwoma końmi ubranych w przepiękną
zbroję. Podchodzę do nich i nie mogę się powstrzymać, żeby nie
pogłaskać zwierząt. Odwracam się w stronę przyjaciół.
- A teraz możecie powiedzieć o co chodzi? - Pytam
uśmiechnięty.
- Wejdźcie do powozu to zobaczycie. - Tłumaczy Ino.
Moja żona jest zbyt zafascynowana końmi, żeby mówić, albo iść
do środka. Ona wręcz pożera je dotykiem.
- Pójdę sam, bo jak widzicie... - Wzdycham i wskazuje
dłonią na Sakurę, która nic sobie z tego nie robi. Nadal mizia
dłonią jednego z koni. Z uśmiechem gramolę się do środka powozu
i na siedzeniu znajduję odpowiedź.
- A to małe.... - Mówię do siebie z uśmiechem.
Powoli wychodzę z karocy i zmierzam w stronę żony.
- Skarbie, spójrz co nam zafundowali. - Uśmiecham się
pokazując rezerwację.
- Tygodniowy pobyt w najlepszym hotelu nad morzem? -
Pyta nie dowierzając.
- Tak, wyruszacie za chwilę. - Śmieją się.
- Żartujecie sobie? To musiało kosztować fortunę! -
Krzyczę.
- I tak zapłaciłeś więcej, nie pamiętasz? -
Stwierdza podirytowany Kiba.
- No właśnie. - Przytakuje Shikamaru.
- To mój ślub, więc pozwólcie złożyć mi się
więcej. - Mój głos próbuje naśladować Saki, przypominając mi
zdanie, które wypowiedziałem. Moja żona zaczyna się śmiać.
- No nieźle, czy tylko ja się nie dokładałam? - Pyta
zażenowana.
- Wprawdzie, dołożyłaś się nawet o tym nie wiedząc.
- Przebiegle uśmiecha się Ino.
- To znaczy? - Pyta zaskoczona. Podchodzi do dziewczyn.
- Pamiętasz, jak mówiłyśmy ci o kwiatach? - Zaczyna
Saki.
- No tak.
- To nie było żadnych kwiatów. - Nerwowo śmieje się
Ino. - W tamtym momencie dorzucałaś się do nocy poślubnej.
- Chyba dni, a nie nocy. - Prycham szczęśliwy.
- Na początku myśleliśmy, żeby to była jedna noc,
ale później stwierdziliśmy, że zaangażujemy w to innych i
zrobimy wam taki mały tygodniowy pakiecik. Macie wszystko opłacone,
hotel, jedzenie, basen, spa. Wszystko, czego dusza zapragnie. -
Uśmiecha się Sasuke.
- Jezu, nie wiem, jak wam dziękować. - Mówi
rozklejona już Sakura. Dziewczyny zamykają ją w grupowym uścisku.
- My chyba nie będziemy się przytulać co? - Wypala
kruczowłosy.
- Mogę wam jedynie łapę podać. - Śmieję się i po
kolei wymieniam z nimi uściski.
- Pora ruszać zakochańcy. - Odzywa się do tej pory
milcząca Tsunade-baachan.
- Dziękujemy ci za wszystko. - Mówię podchodząc w
jej stronę.
- Czego nie robi się dla swojej uczennicy i hałaśliwego
bachora, którego zna się od dziecka?
- Wiesz, że jesteś dla mnie jak rodzina? Nigdy ci o
tym nie mówiłem, ale chcę, żebyś to wiedziała Tsunade-baachan.
- Uśmiecham się szatańsko, a na jej czole widzę pulsującą
żyłkę.
- Naruto! Masz szczęście, że to twoje święto! -
Krzyczy, a ja podchodzę bliżej i zamykam ją w niedźwiedzim
uścisku. Zanim reaguje uciekam do powozu, żeby mnie nie uderzyła.
Pomagam wsiąść Sakurze, po czym machając do przyjaciół robię
to samo.
- Jeszcze raz dzięki i do zobaczenia! - Krzyczę
usadawiając się przy żonie. Spoglądam na nią z uśmiechem i
całuje ją w piękne usta. Czuję szarpnięcie, więc chyba już
jedziemy.
- Jak podobał ci się nasz ślub? - Pytam.
- Był wspaniały. - Odpowiada krótko i kładzie głowę
na moje ramię.
- Co nie? - Uśmiecham się i muskam wargami jej czółko.
- Zdajesz sobie sprawę z tego co właśnie dziś
zrobiłeś?
- Jasne. Zacząłem nowy rozdział swojego nudnego
życia. - Odpowiadam śmiało.
- Ożeniłeś się z najgorszą dziewczyną na świecie.
- Podsumowuje.
- E e. Ja tak nie uważam. - Uśmiecham się.
- Jestem taka zmęczona. - Wzdycha ziewając.
- Prześpij się, nikt ci nie broni.
- Nie będzie ci to przeszkadzało?
- Nie. Śpij, bo musisz być wypoczęta na naszą noc
poślubną. - Uśmiecham się.
- Nie bądź taki zachłanny skarbie. - Odpowiada pół
przytomna.
- Wcale nie jestem. - Bronię się. - A teraz śpij.
To czas na moje drobne przemyślenia. Nie jestem zajęty
rozmową z nią, dlatego mogę popracować nad samym sobą. Ten
dzień...hmm...mogę zaliczyć do najbardziej udanych w całym swoim
życiu. Może przynudzam, albo i nie, ale w końcu będę mógł
poczuć na własnej skórze, jak to jest mieć rodzinę, która cię
kocha. Rodziców Sakury traktuję, jak swoich, a oni zresztą mnie
chyba też. Nie mogliśmy się dziś z nimi pożegnać przed naszą
podróżą, ponieważ musieli iść wcześniej do domu. Z tego co
wiem, część prezentu również nam zasponsorowali. Cholera, jestem
tak ciekaw swojej, naszej przyszłości, że nie mogę przestać o
niej myśleć.
- Daleko jeszcze? - Pytam mężczyznę naprzeciw mnie.
Widząc, że Sakura ma gołe ramiona rozglądam się po karocy. Kątem
oka zauważam kocyk, po który sięgam. Okrywam nim swoją żonę i
odwracam wzrok z powrotem na naszego ''kierowcę''.
- Około pół godziny Panie Uzumaki.
- To ile minęło? - Pytam zdziwiony, to nie za szybko?
- Jakaś... jedna i pół, tak myślę.
- Szybko zleciało. - Mówię bardziej do siebie niż do
niego.
- Rozmawiał Pan z żoną, dlatego upłynęło szybciej.
Niech się Pan prześpi, przyda się. - Słyszę jego chichot i na
moje usta również wkrada się mały uśmieszek. Opieram głowę o
czuprynkę mojej żony i okrywam się kawałkiem koca. Zamykam oczy i
próbuję zasnąć. Nawet nie wiedziałem, że jestem tak zmęczony,
dopóki nie zamknąłem oczu. Powoli przestaję słyszeć dźwięki,
a moje powieki robią się coraz cięższe. W końcu otacza mnie
błogi sen...
***
- Proszę wstawać, już jesteśmy. - Słyszę głos
furmana.
- Co? Tak szybko? - Majaczy Sakura.
- Zaraz zabiorę walizki. - Uśmiecham się.
- Mam nadzieję, że dziewczyny nie spakowały mi tam
samej bielizny. - Wzdycha dziewczyna, a moje usta wyginają się w
szerokim uśmiechu. To nie byłby najgorszy pomysł.
- Kochanie, zechcesz wyjść? - Pytam stojąc na
zewnątrz. Dziewczyna podaje mi dłoń i z uśmiechem schodzi ze
schodka i równa się z moją skromną osobą.
- Proszę, oto Państwa walizki. - Furman szeroko się
uśmiecha.
- Dziękujemy. - Wyciągam w jego kierunku dłoń i
zabieram nasze rzeczy. - Ile się należy?
- A nie, już wszystko opłacone. Państwo się nie
martwią tylko dobrze bawią. Przyjadę po was równiutko za tydzień
o dwunastej rano. Życzę mile spędzonego czasu. - Wzdycha tęsknie
i odwraca się od nas z uśmiechem. Powoli gramoli się na karocę i
chwyta w dłonie lejce. Woła coś do koni i odjeżdża zostawiając
nas samych.
- Naruto?
- Hm?
- Spójrz. - Odwracam się w tył i mój zachwyt osiąga
szczyt. Przede mną stoi najwyższej klasy hotel, a w tle słychać
szum morza.
- Niesamowity. - Wyduszam i chwytam dłoń Sakury. -
Gotowa?
- Jasne. - Z uśmiechem na ustach powoli wchodzimy do
eleganckiego hotelu, gdzie drzwi otwiera nam bagażowy.
- Dobry wieczór, wezmę to od Pana. - Uśmiecha się i
z ogromną życzliwością bierze ode mnie walizki.
- Dobry wieczór, dziękuję bardzo. - Mówię
serdecznie. - Chcemy się zameldować.
- Proszę za mną. - Podążamy za chłopakiem do
recepcji. Rozglądam się po hotelu, wszędzie jasno, piękne
żyrandole, niektóre fragmenty zdobione złotem. Nad recepcją wisi
ogromny, piękny obraz, a na środku holu znajduje się wystawna
fontanna. Przy niej wtapiając się w tło znajduje się kanapa.
- Dobry wieczór, chcielibyśmy zameldować się w
hotelu. - Zaczynam wesoło, kiedy dochodzimy do recepcji.
- Dobry wieczór, na jakie nazwisko? - Pyta przemiła
starsza Pani.
- Uzumaki. - Mówię, a kobiecinka szuka czegoś w
notesie.
- Ah tak, pokój numer sto pięć. Apartament
nowożeńców. - Kobieta spogląda na nas. - Gratuluję i życzę
szczęścia na nowej drodze. - Uśmiecha się ciepło.
- Dziękujemy Pani bardzo. - Mówi moja żona.
- Proszę klucze i mogą Państwo iść. - Spogląda na
bagażowego. - Kenji zanieś bagaże do państwa pokoju.
- Już się robi. - Odpowiada z uśmiechem. Biorę
klucze od kobiety i podążamy zaraz za chłopakiem. Wchodzimy po
trzystopniowych schodkach i dochodzimy do windy, na którą w gruncie
rzeczy nie czekamy. Wchodzimy do środka i chłopak wciska guziczek.
Na górę wjeżdżamy w zupełnej ciszy. Nagle po kabinie rozchodzi
się dzwonek oznajmiający otwieranie drzwi. Kiedy tylko to następuje
wychodzimy na korytarz i ponownie kierujemy się za młodzieńcem.
- Proszę wchodzić. - Mówi zatrzymując się przy
jednym z pokoi. Kartą otwiera nam drzwi i staje obok, aby wpuścić
nas pierwszych. Staje za nami i przy szafce zostawia bagaże.
- Oto karta, którą otwiera się i zamyka pokój,
prosimy, aby jej pilnować, bo w przeciwnym wypadku narażają się
państwo na dodatkowe koszty. - Tłumaczy, a ja biorę od niego
kartę.
- Dziękuję. - Mówię.
- Nie ma za co. Życzę dobrej nocy. - Uśmiecha się i
wychodzi. Zamykam za nim drzwi i korytarzem zmierzam do swojej żony,
która jak się okazuje stoi przy wielkim oknie w salonie.
- Nareszcie sami. - Podchodzę coraz bliżej i zamykając
oczy wtulam się w jej szyję.
- Patrz, widok na morze. - Wzdycha uradowana.
- Pięknie tu co?
- I to jeszcze jak. - Mówi z entuzjazmem.
- Postarali się. - Przyznaję.
- Odwalili kawał dobrej roboty. - Popiera mnie żona.
Między nami coraz bardziej powietrze robi się gęściejsze.
Potęguję to, kiedy zaczynam muskać wargami jej rozgrzaną szyję i
barki. Sakura pod wpływem łaskotek opiera swoją głowę o moją,
lecz ja nie daję za wygraną. Dalej nieustępliwie pieszczę ustami
jej szyję, barki, miejsce za uchem. Czuję, jak moje serce
przyspiesza coraz bardziej, zdaje mi się, że jej też.
- Naruto...
- Hmm? - Mruczę w jej szyję i słyszę urywany
chichot.
- Kocham cię. - Mówi czule i odwraca się w moją
stronę. Przygryza wargę i patrzy w moje oczy. Czuję jej dłonie
sunące w górę po mojej klatce piersiowej. Są na moich barkach aż
w końcu oplatają szyję.
- Ja ciebie bardziej. - Przyznaję po krótkiej chwili.
Zbliżam się i składam pierwszy pocałunek na jej rozgrzanych
ustach. Oddaje go z taką samą czułością i namiętnością co ja.
Schylam się odrywając od jej cudownych ust i biorę ją w ramiona.
Dziewczyna zaplata dłonie na mojej szyi i chowa głowę przy mojej
klatce piersiowej. Powoli zmierzam do sypialni. Kiedy mijam korytarz
nogą otwieram drzwi do pokoju. Ostrożnie stawiam ją przy łóżku
i ponownie zaczynam całować. Sakura rozpina guziki od koszuli jeden
po drugim, a ja powoli staram się rozpiąć jej suknię.
- Wyglądałaś w niej cudownie, ale bez niej jeszcze
bardziej ciekawie. - Uśmiecham się szatańsko.
- Oh zamilcz w końcu. - Mówi i wpija się w moje usta.
Dłonią zgrabnie zsuwa moją koszulę z ramion i po sekundzie ląduje
ona na podłodze. Jej suknia również wolno sunie w dół. Napieram
na nią bardziej i delikatnie kładę na łóżko. Czuję, jak jej
ciało spina się pod wpływem dotknięcia z zimną pościelą.
Drobne z pozoru dłonie Sakury pną się w dół, po czym spoczywają
na pasku od spodni. Sprytnie rozpina go i zabiera się za rozporek.
Ja w tym czasie drażnię się z nią zostawiając mokre ślady na
jej szyi, obojczyku, a teraz odkrytym ramieniu. Wsuwam dłonie pod
jej plecy i jedną dłonią staram się rozpiąć stanik Sakury.
Kiedy mi się to udaje zrzucam go i rozpoczynam wędrówkę moimi
ustami wzdłuż jej pięknego ciała. Językiem sunę między
piersiami i docieram do linii, która wyznacza granicę jej bielizny.
W międzyczasie zsuwam swoje spodnie, które docierają na zimną
podłogę. Niechcący odsuwam skrawek bielizny dziewczyny. Wracam z
pocałunkami do jej pełnych ust.
Oczami
Sakury;
Przerywam nasz pełen pożądania pocałunek i
obdarowuję pocałunkami barki chłopaka. Zostawiam dwie malinki na
jego rozgrzanym ciele, po czym wracam w górę wpijając się w jego
usta. Chwilę trwa, kiedy pozbywamy się naszych dolnych części
garderoby. Naruto głęboko patrzy mi w oczy, co jest trochę
peszące, ale nie zwracam na to zbytniej uwagi. Teraz liczy się
tylko on, a nie moje głupie, drobne zakłopotanie. Blondyn ponownie
zaczyna pocałunek, po czym z delikatnością we mnie wchodzi. Robi
to powoli, żeby mnie nie skrzywdzić. Czuję te miłe uczucie i
denerwujące ciepło zalewające moje podbrzusze. Naruto zaczyna się
we mnie poruszać. Najpierw wolno, ale zaraz zwiększa tempo. Nie
przerywa naszego pocałunku. W sypialni nie słychać niczego innego,
tylko nasze urywane oddechy i odgłosy oznaczające pełne
zadowolenie. Wchodzi we mnie ostatni raz i oboje odczuwamy
spełnienie. Zmęczony kładzie się obok mnie, a ja wtulam się w
jego ciepłe ciałko, które od dzisiaj jest tylko i wyłącznie
moje.
- Kocham cię na zabój Sakuro Uzumaki. - Mówi z
bananem na twarzy.
- Ja ciebie mocniej Uzumaki. - Kładę głowę bliżej
jego szczęki.
- Kto by pomyślał, że taka cudowna dziewczyna
odwzajemni w końcu moje skrywane uczucia. - Mruczy w moją czuprynę.
- Kto by pomyślał, że taki cudowny chłopak zwróci
uwagę na taką samolubną i wredną zołzę hm?
- Dla mnie jesteś ideałem. - Wzdycha muskając wargami
moją głowę.
- Dla mnie to ty jesteś ideałem kochanie...
******
Ohayo! Witajcie Kochani! Tytułem wstępu, jest to przedostatni rozdział z tego opowiadania! Z tego cyklu ukaże się jeszcze tylko jeden kończący wszystko rozdział, chciałyśmy zakończyć go z początku tak, ale obmyśliłyśmy inny plan :D Ogółem to chcemy Was bardzo przeprosić :/ Jak widać rozdział ukazuje się bardzo późno, ale nie z naszej winy niestety... Z początku, fakt faktem, że czasu nie było, ale później głupi internet zrobił nam idiotyczny żart i po prostu go nie było :( Ekhem no tak :D Jak zawsze jesteśmy bardzo, bardzo, bardzo ciekawe co sądzicie o tej notce, podobała się Wam, a może jednak nie? Prosimy o Wasze komentarze :* Resztę informacji, odnośnie bloga przekażemy Wam pod następnym rozdziałem. Pozdrawiamy serdecznie i do następnego misiaczki! Patty i Paula.
Notka jak zawsze, brak mi słów żeby cokolwiek opisać-Podobała mi się i nie mogę doczekać się nowego opo. Ciekawi mnie bardzo ta wasz informacja ;P
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na ostatnią notkę ;)
/uchodźca //
W koncu slub byl idealny choc calego nie opisalyscie. Naruto w koncu ma swoja wymarzona rodzine. No i oczywiscie Sasek w koncu pogodzil sie z Itachim no i te zarenczyny... No coz czekam na next i zycze weny :)
OdpowiedzUsuńCześć i czołem!!!Wita was pani stalkerka!!! Miód i malina, co mogę powiedzieć, świetny jest ^^
UsuńPozdrowionka i życzę weny dużo może jakiś one shocik naskrobiecie dziewczęta <3
SUPER, po prostu SUPER
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to skomentować, jest to fantastyczne!!!!
Cześć kochane przeczytałem własnie wasz nowy rozdział i przyznaje że fanie go napisałyście :)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko że jest on trochę za spokojny. Podejrzewałem, że jak Sasuke i Itachi rzucą się sobie do gardeł a raczej to Sasuke mu się żuci, Ale cóż :|
Szkoda że już kończycie cykl opowiadania. Nie mogę się doczekać ostatniego rozdziału. Mam też nadzieję że szybko pojawi się nowe opowiadania i Jakiś nowy One schot
One wychodzą wam najlepiej :)
Pozdrawiam Kuraj
P.S. zapraszam na nowy rozdział na pieczecprzeznaczenia.blog.pl
boski te słowo wyraża wszystko szkoda ze to już przed ostatni rozdział :( czekam już na ostatni pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy next ? :/
OdpowiedzUsuńTrochę dawno tu byłem i komentowałem.. Z jednej strony to trochę szkoda mi ze to już ostatni rozdział, a z drugiej sie trochę cieszę ze będzie nowe opowiadanie.. Tak czy inaczej czekam na next'a i życzę wełny ;))
OdpowiedzUsuńMoja poprzednia nazwa "Uchodzca z Syrii"
Kiedy next???
OdpowiedzUsuń