20
lat później...
-
Witam wszystkich bardzo serdecznie w programie ''Osobistości''.
Dzisiaj, a raczej w końcu po tych osiemnastu latach mamy zaszczyt
gościć u siebie bardzo znaną i szanowaną rodzinę. Jak każdemu
doskonale wiadomo Hokage-sama nie lubi za bardzo tłoku i tych
wszystkich kamer. - Śmieje się prezenterka. - Wszystkim wiadomo, że
Hokage-sama prowadzi szczęśliwe życie wraz ze swoją rodziną, ale
nigdy nie chciał udzielić nam krótkiego wywiadu. Szanowni Państwo!
Powitajmy gorącymi brawami naszego Hokage - Uzumakiego Naruto wraz z
jego rodziną! - Powoli, lekko poddenerwowani wchodzimy do studia.
Mnie pognali oczywiście jako pierwszego, ale w sumie co mi tam? Na
widowni siedzi kilka osób, co spostrzegam kątem oka. Podchodzę do
prezenterki i miło się witam. W moje ślady idą żona wraz z
dziećmi.
-
Proszę sobie usiąść. - Mówi wesoło. Zajmuję miejsce na
kanapie, a obok mnie Sakura razem z trójką dzieci.
-
Bardzo cieszymy się, że w końcu, po tylu latach udało nam się
nakłonić ciebie-Hokage-sama na ten krótki wywiad.
-
Na początku chcę was bardzo serdecznie powitać. - Na sali wybucha
salwa oklasków, które udaje mi się przekrzyczeć. - No, nie mówię,
że było łatwo. - Uśmiecham się.
-
Tak, musieliśmy się natrudzić. - Śmieje się prezenterka.
Podnoszę dłoń w górę i lekko drapię się po karku.
-
Muszę przyznać, że za bardzo cenimy sobie spokój, nie żeby coś.
- Odzywa się moja żona.
-
Powiedz mi Sakura-sama, łatwo jest być żoną tak ważnej osoby?
-
Nie uważam tego za jakiś wyczyn. Jesteśmy zwykłą rodziną, która
darzy się ogromną miłością. Jak każdy mamy drobne potknięcia i
trudności, ale dajemy sobie z tym radę. - Chichocze słodko.
-
Czy początki Pańskiej kariery były proste?
-
Nie było łatwo. - Uśmiecham się. - Miałem jednak ogromne
wsparcie, które dawała mi żona, a teraz dzieci. Tak naprawdę nie
wiem co bym bez nich zrobił. - Kładę dłoń na ręce mojej kobiety
i leciutko ją głaszczę.
-
A powiedz mi Hokage-sama, od zawsze mnie to ciekawiło. - Uśmiecha
się prezenterka. - Czy odkąd pamiętasz chciałeś uzyskać ten
tytuł?
-
Może ja się wypowiem? - Wcina Sakura z uśmiechem. - On wręcz miał
na tym punkcie fioła. Jak moja pamięć najdalej sięga to zawsze
mówił o zostaniu Hokage, o tym, że chce bronić przyjaciół, jak
i mieszkańców wioski. Nigdy nie myślał tylko o sobie.
-
To piękne słowa kochanie, ale nie wychwalaj mnie tak. Nie byłem
ideałem. - Na sali słychać śmiechy i oklaski.
-
Może nie powinnam, ale...czy zakochaliście się w sobie od
przysłowiowego pierwszego wejrzenia?
-
Oh, zdecydowanie nie. - Wspomina moja żona.
-
Skarbie mów za siebie. - Chichocze, a mina prezenterki wyraża
ogromną ciekawość.
-
Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat Hokage-sama?
-
W moim przypadku to było zakochanie od pierwszego wejrzenia. Robiłem
wszystko, żeby ta piękność mnie zauważyła, ale nie przyniosło
to oczekiwanych rezultatów.
-
Może coś więcej? - Uśmiecha się miło.
-
Na początku byliśmy przyjaciółmi, choć bardzo ją kochałem, ona
o tym nie wiedziała. Później jakoś poszło i odwzajemniła moją
miłość. - Uśmiecham się szeroko.
-
A teraz macie cudowne dzieci i uwaga, jak dobrze słyszałam, kolejne
w drodze! Czy to prawda?
-
No tak, to już piąty miesiąc. - Mówi rozpromieniona Sakura.
-
Czy poznaliście może płeć dzidziusia? Przepraszam za moje tak
osobiste pytania, ale chcemy lepiej poznać naszego bohatera. -
Kobieta śmieje się nerwowo.
-
Nic nie szkodzi, to będzie dziewczynka. - Uśmiecham się.
-
Czy wasze obecne dzieci mogłyby się przedstawić?
-
Oczywiście. - Wzdycha moja żona i ponagla ich wzrokiem.
-
Dzień dobry wszystkim, mam na imię Minato i jak widać jestem
najstarszy. - Osiemnastolatek uśmiecha się niczym jego dziadek. To
po nim otrzymał imię, w sumie nie miałem nic do gadania, a z
Sakurą lepiej nie zadzierać. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Jego
włosy są koloru blondu, a oczy bardziej błękitne niż moje.
Szczęka mocno zarysowana tak jak i jego rysy twarzy. Prawdziwy
mężczyzna prościej mówiąc. Ma niezłe umiejętności, jak na
dzieciaka w tym wieku.
-
Witajcie, jestem Isao. - Odzywa się chłopak siedzący obok niego.
Jest o dwa lata młodszy od brata, co czasem go denerwuje. Ma
wybuchowy charakterek, jak jego mamusia. Oczy koloru zielonego
kontrastują z jego lekko ciemniejszymi włosami od brata. Jego rysy
twarzy również są bardzo wyraziste, jak na swój wiek, wygląda
bardzo męsko. Nie bez powodu ma powodzenie u dziewcząt.
Umiejętności przejął oczywiście po mnie. Mimo tego, że jest
młodszy, dorównuje bratu, jak mało kto. Jest bardzo inteligentny i
uzdolniony.
-
Miło mi, jestem Sumire. - Odzywa się jako ostatnia perfekcyjna
piękność, moje oczko w głowie. Jej włosy są różowe tak jak
jej mamy, oczka też po niej odziedziczyła. Ma piętnaście lat,
więc jest młodsza od Isao o rok. Jednakże w niczym jej to nie
przeszkadza. Przerasta ich wszystkich niezwykłą inteligencją i
umiejętnościami medycznymi. Z pewnością niedługo przerośnie
swoją mamę. Niestety muszę odganiać od niej wszystkich okropnych
chłopaków.
-
Widzę, zresztą nie tylko ja, że wasze dzieci są naprawdę bardzo
ułożone. - Śmieje się prezenterka.
-
Można tak powiedzieć. - Nerwowo uśmiecha się Sakura.
-
No cóż, krótki był ten wywiad, ale bardzo dziękujemy, że
poświęciłeś dla nas swój tak cenny czas Hokage-sama.
-
Przyjemność po mojej stronie. - Uśmiecham się szeroko.
-
Może jeszcze kiedyś zgodzisz się udzielić nam wywiadu. - Uśmiecha
się prezenterka.
-
Nikt nie wie co może się jeszcze zdarzyć. - Odpowiadam z
uśmiechem.
-
W takim razie do zobaczenia w następnym odcinku mili państwo.
Pożegnajmy naszego bohatera i jego rodzinę głośnymi oklaskami! -
Na sali rozbrzmiewają oklaski i pogwizdania. W tle słychać
odliczanie jednego z kamerzysty i po wszystkim. Oddycham z ulgą,
kiedy wszyscy się rozchodzą, a kamery zostają wyłączone.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję. - Podchodzę do
prezenterki i serdecznie się z nią żegnam.
- Nie ma za co. Naprawdę. - Uśmiecham się i odchodzę
umożliwiając przejście swojej rodzince, która również żegna
się z panią. Po wszystkim kobieta odchodzi zostawiając nas samych.
- Co to miało być? Jak widać jestem najstarszy. -
Prycha Isao naśladując głos brata.
- No co? Prawdę powiedziałem. - Odpowiada klepiąc
brata w bark. Mimo różnicy wieku, ten młodszy jest deczko wyższy
od starszego.
- Ogarnijcie się przygłupy, czy potraficie zachować
się w takim miejscu? Jak chcecie to sprzeczajcie się w domu, a nie
na oczach ludzi. - Odzywa się Sumire oglądając swoje
wypielęgnowane paznokcie. Jak zwykle opanowana i pełna rozsądku.
Modlę się tylko, żeby nie wybuchła tu wojna.
- Ojej! Odezwała się! - Prycha Minato.
- Podobno ty tu jesteś najstarszy, ale widać kto ma
więcej oleju w głowie. - Postanawiam się wciąć.
- Że niby ona?! - Odzywają się równocześnie
wskazując palcami na niczego nieświadomą dziewczynę. Podnosi
głowę w górę i uśmiecha się zadziornie.
- Oh, czy chłopcy są zazdrośni? - Pyta słodkim
głosikiem. Wiem co z tego zaraz wyjdzie. Chwytam wszystkich za
dłonie i szybko przenoszę nas techniką Hiraishin no jutsu do domu.
- Nie denerwuj mnie mała gówniaro! - Krzyczy z
irytacją Minato.
- Córusia tatusia, zawsze znajdzie obronę! - Wzdycha
Isao.
- Przynajmniej potrafię się zachować idioci! -
Wyrzuca zdenerwowana.
- Właśnie widać! - Stwierdza Isao.
- Zaczęłam drzeć się w domu! Nie zauważyliście?
Nic dziwnego, idioci z was! - Prycha z uśmieszkiem.
- Przeginasz! Ty mała!.. - Krzyczy Minato i wyciąga w
jej stronę dłoń. Kładzie ją na jej głowie i zaczyna czochrać
włosy Sumire.
- Ty debilu! - Krzyczy i uderza go po głowie.
- O nie! Tylko nie to! - Wtrąca się Isao i odciąga
siostrę.
- Wtrącamy się? - Pyta żona ze stoickim spokojem,
kiedy siedzimy na kanapie.
- Niee, sądzę, że zaraz sami sobie poradzą. - Ciężko
wzdycham i obok siebie kładę swój płaszcz. Zarzucam dłoń za
szyję kobiety tym samym przytulając ją do siebie. W tle słychać
kłótnie dzieciaków.
- Czy to się nigdy nie skończy? - Pyta zażenowana.
- Skarbie, powinnaś przywyknąć po tych osiemnastu
latach. - Śmieję się cicho.
- Dalej mnie to dobija. - Stwierdza.
- A myślisz, że mnie to nie?
- Idioto! Zostaw moje włosy! - Krzyczy Sumire.
- Odszczekaj coś powiedziała! - Dorównuje jej Minato.
- W życiu paskudniku! Takiego brata mieć to koszmar! -
Mówi mocno zirytowana.
- Minato zostaw ją, chyba nie chcesz powtórki z
wczoraj?! - Isao próbuje być rozsądny.
- Nie dam nabrać się na to samo dwa razy! - Krzyczy.
- Jeszcze będziesz błagał, żeby przywróciła ci
czucie w ręce! - Przestrzega młodszy z braci.
- Właśnie, wczoraj błagałeś braciszku! - Mówi z
satysfakcją dziewczyna.
- Po co ją tego uczyłaś? - Wzdycham, a kobieta
chichocze.
- Oh skarbie to bardzo przydatna technika. Skąd mogłam
wiedzieć, że wykorzysta ją na braci? Przecież wiesz, że techniki
i wiedzę to nasza dziewczynka chłonie jak gąbka.
- Tak, tego zaprzeczyć nie można. - Potwierdzam. -
Może jednak zaingeruję co?
- Mógłbyś. Głowa mi pęka. - Uśmiecham się i
wstaję z kanapy. Moje dzieci nawet nie zauważają, że do nich
podchodzę. Nim się orientują, każde z nich leży, a raczej siedzi
na podłodze w innych kątach.
- Może delikatniej co? - Upomina mnie Isao.
- Jeśli jesteście dla siebie niemili to ja także będę
identyczny dla was. - Tłumaczę głosem zdenerwowanego ojca.
- Tato, to zabolało. - Oznajmia podnosząca się
dziewczyna.
- A wy myślicie, że nas nie bolą wasze wieczne
kłótnie? Cholera! Jesteście rodzeństwem, a nie bandą idiotów! -
Krzyczę sfrustrowany. - Dobrze, że nie odpieprzyliście takiego
czegoś przed kamerami. Zachowujecie się jak zwierzęta! - Nastaje
chwila ciszy, a oni gapią się we mnie, jak w obrazek. Pierwszy raz
wybuchłem aż tak.
- Idę do biura, nie będę patrzył spokojnie na to,
jak skaczecie sobie do gardeł. - Oznajmiam i wychodzę z salonu.
Przemierzam korytarz i dochodzę do upragnionego pomieszczenia. Mam
kilka spraw do załatwienia, inaczej mówiąc papierkowa robota.
Wchodzę do środka i od razu zapalam światło. Podchodzę do biurka
i rozsiadam się wygodnie na fotelu. Podsuwam się i opieram łokcie
o blat, a później swoją głowę o dłonie. Przecieram nimi
zmęczoną twarz, wzdycham i biorę się za robotę.
Oczami
Sakury;
- Od zawsze myślałam, że to ty jesteś ta wybuchowa.
- Oznajmia dziewczyna i siada obok mnie. Obaj chłopcy również
usadawiają się na kanapę. Są w totalnym szoku, zresztą ja
również. To Naruto zawsze musiał mnie uspokajać.
- Waszemu ojcu nie jest ostatnio łatwo, a wy mu jeszcze
utrudniacie. To nie fajnie słyszeć, jak twoje dzieci kłócą się
prawie codziennie. - Tłumaczę krótko.
- Myślałem, że już wszystko w porzo. - Odzywa się
spłoszony Isao.
- Wasz ojciec...on poświęca wam każdą wolną chwilę,
przekazuje wam swoje doświadczenie i techniki, a wy jedyne co
robicie to odpłacacie się mu kłótniami. Wrzućcie na luz, tak jak
wy to mówicie. - Uśmiecham się.
- Nie wiedziałam, że tak to wygląda. - Wzdycha
Sumire.
- Wydaje mi się, że mam mądre dzieci co?
- Ta. - Pierwszy odzywa się Minato.
- Tak myślę. - Wtóruje mu Isao.
- Gdybyście byli mądrzy to nie wszczęlibyście tej
sprzeczki. - Podkreśla łagodnie dziewczyna.
- Przyznajemy, tym razem to nasza wina. - Ciężko
przyznaje się Minato, a jego młodszy brat kiwa tylko głową.
- Co z tym wszystkim zrobicie? - Pytam.
- Najpierw należy się was przeprosić za to, że tego
słuchacie. - Wzdycha Isao.
- Wiesz, że was kochamy co? - Tym pytaniem moja córka
zbija mnie z tropu. Bardzo rzadko słyszę od nich takie słowa.
Lekko się uśmiecham.
- To bardzo miłe, aczkolwiek rzadkie słowa. - Mówię.
- Wiemy, powinniśmy mówić to częściej niż się
kłócić o byle gówno. - Wtrąca Minato.
- Język! - Krzyczę.
- Przepraszam. - Mamrocze cicho syn.
- Idźcie lepiej udobruchać ojca. Nigdy wcześniej tak
na was nie nawrzeszczał, sama jestem w szoku. - Zwierzam się.
Dzieciaki mozolnie podnoszą się z kanapy. Podchodzą do mnie i
robią coś niespodziewanego. Całują mnie w policzek! Nie do wiary!
Nie zdążam nic z siebie wykrztusić i znikają mi z pola widzenia.
Oczami
Naruto;
Naprawdę nie wiem, jak uporam się z tymi drużynami.
Cholera jasna! To zawsze jest trudne, weź i dobierz odpowiedniego
kapitana i połącz dobrze uczniów.
- Tato, możemy? - Nawet nie zauważyłem, kiedy tu
weszli. Podnoszę na nich wzrok, ochłonąłem.
- Stało się coś? - Pytam i znów przenoszę wzrok na
kartki papieru.
- Chcieliśmy... - Zaczyna Isao.
- Chcieliśmy cię przeprosić. - Dokańcza Sumire.
- Huh? To coś nowego. - Prycham.
- Chcemy cię przeprosić, a ty z nas kpisz? - Pyta
Minato. Podnoszę na nich wzrok.
- Nie moje kochane dzieci. - Kładę dłonie na blat. -
Wcale nie kpię, jestem po prostu zdziwiony.
- No to nie bądź. Przecież wiesz, jak bardzo cię
kochamy i jak nie lubimy, kiedy się gniewasz, co nie? - Oznajmia
Isao. Jestem pod wielkim wrażeniem. Zatkało mnie.
- Tatusiu...-Wzdycha Sumire, podchodzi bliżej i siada
na moje biurko przodem do mnie. Uśmiecham się, zawsze tak robi,
odkąd pamiętam. - Kochamy cię nad życie i bardzo przepraszamy za
nasze zachowanie. - Bierze mnie pod włos.
- Nie jestem na was zły i też was kocham, dlatego boli
mnie, kiedy się kłócicie. Nienawidzę tego...szczerze tego
nienawidzę. - Wyznaję i przecieram dłońmi moją zmęczoną twarz.
- Nie powinieneś odpocząć tatku? - Pyta troskliwie
Isao.
- Może i powinienem, ale drużyny same się nie ułożą.
- Dlaczego nie pomoże ci Sasuke-sensei? - Wtrąca
Minato.
- Chyba chciałeś powiedzieć wujek Sasuke. - Dogryza
mu siostra, a ja wzdycham. - Oh. - Przygryza dolną wargę. -
Przepraszam tatku, nie mogłam się powstrzymać.
- Nie pomoże mi, bo nie może. Ma spotkanie z
przedstawicielem kage Kumokagure. - Tłumaczę krótko, ignorując
wypowiedź mojej córki.
- Z tego co wiem to ciocia Ino i mama umówiły się, że
kiedy wróci to idziemy na piknik. - Mówi uśmiechnięty Isao.
- No tak, która to godzina? - Pytam zdezorientowany.
- Za pięć druga. - Odpowiada córka.
- Oh, w takim razie od pół godziny powinien być w
domu. - Wzdycham.
- Zrób sobie już dziś wolne, za dużo pracujesz
ostatnio. - Martwi się Sumire. Uśmiecham się.
- Papiery same się nie zrobią, ale chyba masz rację.
Wezmę wolne, przynajmniej na południe.
- Gotowi? - Pyta Sakura stojąca w progu drzwi. W dłoni
dzierży koszyk.
- Na co? - Jestem zdezorientowany. W jakiej
rzeczywistości ja w ogóle żyję?
- Piknik? Mówiłam ci o tym skarbie. - Wzdycha kobieta.
- Ah, piknik! No to idziemy. - Krzyczę uradowany i
podnoszę się z krzesełka. Zdejmuję z siebie płaszcz i odwieszam
na wieszak. Podchodzę do swojej kobiety i muskam wargami jej
rozgrzany policzek. Kątem oka dostrzegam, że wszyscy podążają za
mną. Otwieram im drzwi i wypuszczam po kolei, kiedy tylko przechodzi
moja żona, zwinnym ruchem odbieram jej koszyk.
- Ej! - Krzyczy na zewnątrz.
- Skarbie, jestem mężczyzną, więc to do mnie należy.
- Odpowiadam zamykając drzwi. Powoli podchodzę do swojej rodzinki i
zaczynamy iść.
- Oh, spotkasz się w końcu z Miho co? - Sumire dręczy
Minato.
- I co ci do tego mała? - Odpowiada kąśliwie.
- Nic, nie widzieliście się długo. - Ogląda swoje
paznokcie. Córciu, są idealnie zrobione. Prycham w myślach.
- Skąd niby o tym wiesz? - Pyta podirytowany.
- Ja? No proszę cię! - Prycha. - Ja wiem wszystko, a
także to, że się pokłóciliście.
- To nic ważnego. - Odpowiada kąśliwie.
- Musi być poważne, skoro nie odzywa się cztery dni.
Coś jej zrobił? - Kątem oka dostrzegam ten złośliwy uśmieszek
mojej córci. Oh, ona uwielbia go dręczyć.
- Odwołałem dwa razy randkę. - Przyznaje cicho.
- Dlaczego to zrobiłeś idioto? Dziewczyn się nie
wystawia. - Prycha uśmiechnięty Isao.
- Nawet młodszy wie lepiej od ciebie idioto. -
Dziewczyna popiera przedmówcę.
- To był nagły wypadek idioci! - Krzyczy sfrustrowany.
- Jak kocha to zrozumie. - Wtrącam się w ich dyskusję.
- Ojciec ma rację. - Przyznaje Sakura.
- Widzicie? - Minato się uśmiecha.
- Zaraz będziemy na miejscu. - Przerywa uradowana
Sumire.
- Czego się tak cieszysz? - Pyta podłapując nasz
pierworodny syn.
- Nic ci do tego przygłupie. - Odpowiada wrednie
siostra.
- Dobra, dobra. Ja wiem swoje. - Odburkuje.
- I co ty tam niby wiesz ty...
- Przestańcie, znów to robicie. - Wtrąca Isao.
- Masz rację. Nie będę się z nim użerała. - Prycha
dziewczyna. Z oddali widać już naszych przyjaciół i dwójkę ich
dzieci. Powoli, tym razem w ciszy podchodzimy coraz to bliżej nich.
- Myślałem, że już nie przyjdziecie. - Krzyczy
Sasuke.
- No coś ty! My? - Prycham ściskając jego dłoń.
- Jak się masz mała? - Muskam wargami policzek mojej
blond włosej przyjaciółki.
- Dobrze, ale mały dokucza. - Uśmiecha się wskazując
na swój widoczny już brzuszek.
- Ah, czyli na pewno chłopiec? - Pyta Sakura.
- Tak, wczoraj to potwierdziliśmy. - Wtrąca Sasuke.
- Usiądziemy wreszcie? - Pyta Isao.
- Synku! - Krzyczy Sakura.
- Co znowu zrobiłem?
- Trochę kultury! - Poucza moja żona.
- Daj mu żyć, nic złego nie zrobił. - Sasuke czochra
jego włosy, a chłopak się szczerzy.
- Słuchaj wujka. - Odzywa się pewny siebie.
- Już ty się nie wymądrzaj. - Warczę delikatnie.
- Przejdziemy się? - Słyszę szept Minato. Dziewczyna
o czarnych oczach i blond włosach kiwa znacząco głową. Jednym
słowem jest piękna i z pewnością podobna do Ino, jak i Sasuke. Ma
delikatne rysy twarzy, nie tak jasną karnację i jest trochę niższa
od mojego syna. Powoli idą w swoim kierunku.
- Chodź ze mną Sumire. - Wypala chłopak o mocno
kruczych włosach i czarnych oczach. Jest wysoki i dobrze zbudowany,
jak na swój wiek. To kolega mojej córki z drużyny, syn Sasuke i
Ino – Satoshi.
- Coś się stało? - Pyta uśmiechnięta.
- Nie, po prostu...Ehh, chcesz z nimi siedzieć? - Pyta
uśmiechnięty.
- Ej, zważaj sobie gówniarzu! - Wybucha Ino.
- Daj mu spokój kobieto, są młodzi! - Wtrąca
uśmiechnięta Sakura.
- Może nie odpowiada im spędzanie czasu w towarzystwie
starszych? - Odzywa się Sasuke.
- Nie wsiadajcie nam aż tak na psychę. - Prycha
Sumire.
- Ta, to nie w porzo. - Popiera ją chłopak. Wszyscy
patrzymy na siebie w lekkim szoku. Młodzież i ich język.
- Idźcie już sobie i nie denerwujcie nas waszym głupim
slangiem. - Prycham bezsilny, ale uśmiechnięty.
- W porzo Hokage-sama. - Odpowiada chłopak.
- Tak jest wasza wysokość! - Dogryza córka.
- A kopnął was ktoś kiedyś tak, że się nie
pozbieraliście? - Pytam podirytowany.
- Niee, a chcesz to zrobić tatku? - Pyta Sumire.
- A chcesz się przekonać, jak to jest? - Czuję, że
mój przyjaciel na postrach użyczył mi chakry.
- Tatku! Nie rób widowiska przy ludziach! Wystarczy, że
Kurama zmienił już twoje oczy! - Krzyczy na mnie córka, a ja się
śmieję.
- Wujaszek chyba chce zaszpanować. - Uśmiecha się
Satoshi.
- Już, już. Na pewno. - Prycham.
- Wujaszek to chyba wystarczająco daje wam w kość na
treningach, nie sądzicie? - Pyta uradowana Ino. Sumire i Satoshi
szybciutko rzedną miny.
- To my już się ulotnimy. - Mówi dziewczyna.
- I tyle ich widziano. - Prycha Sasuke, kiedy odchodzą.
- Ty też chcesz nas zostawić młody? - Pyta Ino
spoglądając na obżerającego się Isao.
- Ja? Niee, lubię z wami siedzieć. - Uśmiecha się, a
kobieta czochra jego włosy.
- Szykuj się młody, bo jak tylko wrócę do formyyyy.
- Ostrzega blondynka.
- Nie obiecuj ciociu, tym razem w kość nam nie dasz.
- Huh? A coś ty taki pewny? - Dziwi się kobieta.
- Pod twoją nieobecność przejął nas nie kto inny,
jak Hatake Kakashi. Nie pokonasz nas. - Uśmiecha się.
- O proszę, jaki wyszczekany! - Prycha z uśmiechem. -
Oh, zobaczycie, jak to jest zadrzeć z kapitanem drużyny. Już ja
wam dam nauczkę!
- Co u Kakashiego-sensei? - Pytam uśmiechnięty. Dawno
nie miałem okazji z nim porozmawiać.
- Z tego co mi wiadomo to dobrze, ale czasem jest
irytujący. - Odpowiada z pełną buzią Isao.
- Huh? A to dlaczego? - Pytam zdziwiony.
- Bo mówi, że muszę cię przewyższyć, tak jak ty
zrobiłeś to z dziadkiem. - Na moje usta wkrada się ogromny
uśmiech.
- Ah tak? - Prycham.
- Ta, tylko, że mi będzie dużo bardziej ciężej. -
Wzdycha bezradny.
- Po pierwsze, wyrażaj się składniej, a po drugie
dlaczego?
- Bo podniosłeś ogromnie poprzeczkę tato. - Wzdycha.
- Za co bardzo i dozgonnie ci dziękuję. - Prycha i kręci głową.
Nie wiedzieć czemu wszyscy wybuchamy gromkim śmiechem.
- Fajna polana na piknik. - Stwierdza Sakura.
- Idealna. Pamiętacie? Tu mieliśmy zajęcia
zapoznawcze. - Rozmarza się blondynka.
- Tak, to tutaj zostałyśmy przyjaciółkami. -
Dopowiada Sakura.
- A później wrogami. - Wspomina patrząc na Sasuke.
- A później znów przyjaciółkami, ale tym razem na
zawsze.
- Na zawsze. - Przytakuje mojej żonie blondynka.
- My tam nie mieliśmy takich problemów, nie Naruto? -
Kruczowłosy szeroko się uśmiecha.
- Tak, od razu wiedzieliśmy kim się dla siebie
staliśmy. - Wzdycham.
- To znaczy? - Pyta Isao. - Co masz na myśli tatku?
- Staliśmy się odwiecznymi rywalami...
- I bardziej braćmi, jak przyjaciółmi. - Dokańczam
za kruczowłosego z uśmiechem.
- Idę do kolegów. - Odpowiada mój syn.
- Leć. - Uśmiecha się Sakura.
- Później będę z powrotem, obiecuję! - Krzyczy w
locie.
- Jezu, jacy oni wszyscy narwani. - Wzdycha Ino.
- Masz rację. - Przytakuję i odpowiadam cichym
śmiechem. - Nasze dzieci mają się ku sobie.
- Mówisz o najstarszych? - Pyta Sasuke. - Przecież od
dawna są razem młotku. - Prycha.
- Chodzi mi o młodszych idioto! - Bronię się.
- Było tak od razu.
- Od dawna to widać przygłupy. - Odpowiadają
równocześnie dziewczyny.
- Kakashi-sensei! - Krzyczę, kiedy tylko widzę naszego
mistrza. Zamyślony odrywa wzrok z nieba i spogląda w naszą stronę.
Na jego masce widnieje drobna zmarszczka, czyli się uśmiecha. Tak z
innej beczki to nadal nie wiemy co pod nią skrywa.
- Czcigodny Hokage, Sakura, Sasuke, Ino. - Kiwa w naszą
stronę głową na znak powitania.
- Kakashi-sensei, nie mów tak do mnie. Wiesz, że tego
nie lubię. - Prycham. Mężczyzna podchodzi bliżej nas.
- Kakashi-sensei, spędź z nami popołudnie. - Zachęca
Ino.
- Nie chcę wam przeszkadzać. - Odpowiada.
- Nie będziesz. - Zaprzecza Sasuke. - Będzie nam miło.
- Uśmiecha się.
- Tak, dołącz do nas. - Przytakuję.
- No dobrze, ale zostanę chwilę, bo się umówiłem. -
Wyznaje.
- Czyżby randka? - Pytam ciekawy.
- Nie bądź taki ciekawski Naruto! - Dostaję w głowę,
za którą natychmiastowo się łapię.
- Auć! Nie podnoś dłoni na Hokage! - Krzyczę, pewne
rzeczy nigdy się nie zmienią. Nawyki, które kształtowały nas
przez całe życie nie mogą odejść w niepamięć. To część
naszej osobowości, co ja mówię! Nawyki to MY , gdyby
się zmieniły, bylibyśmy tymi samymi ludźmi?
- Jesteś przede wszystkim moim mężem! - Mówi
podirytowana.
- Aha, czyli na męża rękę można podnieść? Toż to
znęcanie fizyczne! - Odpowiadam.
- Nie przesadzaj skarbie. - Odpowiada.
- Przestańcie, zachowujecie się jak dzieci. - Prycha
Sasuke.
- Oh, Pan Uchicha się odezwał co? - Odgryzam się.
- Nie pyskuj młotku. Pies, który dużo szczeka nie
gryzie. - Uśmiecha się.
- Chyba zapomniałeś, że to się u mnie nie sprawdza.
- Odpowiadam z dumą. Kątem oka dostrzegam uśmiech na masce naszego
mentora.
- Chyba trzeba was rozdzielić po raz milionowy co? -
Pyta Sakura.
- Jak za dawnych czasów. - Wypala Kakashi-sensei. Na
naszych twarzach widnieje szczery uśmiech i lekki smutek, bo to co
było już nigdy nie wróci.
- Szkoda, że czas leci tak nieubłaganie szybko co? -
Wtrąca Ino.
- Tak, kiedyś to moje pokolenie rządziło wami, a
teraz wy rządzicie nami i innymi. - Mówi z dumą szarowłosy.
- To dzięki wam zaszliśmy tak daleko Kakashi-sensei. -
Stwierdzam. - Gdyby nie wy, co byśmy osiągnęli hm? - Uśmiecham
się.
- Nie wiem. - Śmieje się. - Macie cudowne rodziny. Ty
i Sakura, Sasuke i Ino, Ten Ten i Neji, mają aż dwie córki i
najstarszego syna, Hinata i Kiba, dwójka synów i córka, nigdy nie
pomyślałbym, że tak szybko założycie rodzinę. A co u Shikamaru
i Temari? Ile dzieci mają? - Pyta ciekawy.
- Dwójkę, syn i córka. - Odpowiada uradowana Ino.
- Dawno ich nie widziałem, więc nie jestem
zorientowany. - Uśmiecha się.
- Skoro został przedstawicielem Hokage w Sunie to nie
mamy z nim aż tak dużego kontaktu. - Wzdycha Ino.
- Tak, racja. - Zapada chwila ciszy. - Dostałem
wiadomość, że ma wpaść na dwa tygodnie.
- To fajnie. - Cieszy się blondynka.
- A Lee i Choji dalej żyją wolni, jak ptak? - Pyta
sensei.
- Pewnie! Nie w głowie im związki. - Prycha Ino.
- Co u twojej żony Kakashi-sensei? - Odzywam się
nieproszony.
- Odpoczywa w domu. - Widzę, że się uśmiecha. - W
jej stanie nie wolno dużo się ruszać. - Wzdycha.
- Dalej są komplikacje? - Sakura jest przejęta.
- Już mniejsze, ale ciąża nadal jest zagrożona. To
nie takie proste. - Mówi załamany.
- To już ostanie miesiące, jestem przekonana, że
wszystko będzie dobrze. - Zapewnia wesoło Ino.
- Tak, tak. Lekarz prowadzący również tak twierdzi. -
Przyznaje. - Słuchajcie, nie przeszkadzam wam już, muszę iść. -
Mówi uradowany.
- W takim razie nie zatrzymujemy. - Odpowiadam i podaję
dłoń swojemu mistrzowi. - Życzymy mile spędzonego dnia z żoną.
- Na pewno taki będzie. - Uśmiecha się. - Dobrze się
bawcie. - Mówi i powoli odchodzi, odprowadzamy go wzrokiem dopóki
nie znika nam z oczu.
- Zamknij buzię młotku.
- Nie czepiaj się Uchicha. - Odpyskowuję.
- Możecie się ogarnąć? - Pyta Ino.
- Kochana, przecież oni nie potrafią. Dzieciaki i
tyle. - Uśmiecha się.
- Masz rację, większych bachorów to ja na oczy nie
widziałam. - Przytakuje.
- Zejdźcie z nas. - Wzdycha ciężko Sasuke.
- Ależ kochanie, przecież my na was nie siedzimy. -
Prycha uśmiechnięta blondynka.
- Ha, ha. Zabawne jesteście. - Mówię podirytowany.
- Zdajecie sobie sprawę z tego, że niedługo będziemy
naprawdę starzy? - Wtrąca Sakura.
- Nie przesadzajmy. - Uprzedza ją nadchodząca Saki.
- Ooo, kochana! - Obie krzyczą i rzucają się jej na
szyję.
- Sory chłopaki, nie mogłem jej wyciągnąć. -
Wzdycha Haruto, który siada na kocyku. Krzywimy się, bo wiemy, jak
to jest czekać na kobiety ehh.
- Teraz to nasze dzieci będą rządzić Konochą. -
Saki mówiąc to przewraca oczami.
- Każdy kiedyś się starzeje. Niedługo to o nich
będzie tworzyło się historię. - Mówię zajadając się
kanapeczką przyrządzoną przez moją kochaną żonę.
- Chcesz powiedzieć, że to już nasz koniec? - Sasuke
tępo na mnie patrzy.
- Nie do końca Sasuke. - Uśmiecham się i patrzę w
niebo. - Nie do końca. - Powtarzam już ciszej.
Siedząc tak ze swoją rodziną i przyjaciółmi... nie,
TYLKO z rodziną rozmyślam o tym co było, jest i może będzie.
Wiem, że mimo wszystko na zawsze zostaniemy razem choćby nie wiem
co by się stało. Wiem, pomyślicie, że to banały ale nie jestem
do końca pewny, czy tak rzeczywiście jest. Każdy w swoim życiu ma
kogoś...hmmm...obcego, którego traktuje, jak rodzinę. Wiem,
przynudzam, ale lubię to poczucie świadomości. Tym razem już
naprawdę przymykam oczy i mogę odpocząć. Tak kończy się ten
czas, nasz rozdział, nasza historia. Mam nadzieję, że jednak nie
zapomnicie o nas i o tym ile czasu spędziliście, żeby dobrze nas
poznać. Mieliśmy wzloty i upadki, gorsze i lepsze dni, ale to
dzięki wam walczyliśmy, ja walczyłem. Mam wspaniałą rodzinę i
przyjaciół. Czego mi więcej trzeba? Teraz, uśmiecham się do was
i pamiętajcie, to jeszcze nie do końca nasze pożegnanie ;)...
Koniec.
******
Ohayo! Witajcie Kochani! No misiaczki, to już koniec :/ Zdajemy sobie sprawę z tego, że rozdział do długich nie należał, ale chciałyśmy jakoś to dobrze zakończyć, choć chyba nam to najlepiej nie poszło :( Rozdziału długo nie było, nie dlatego, że nie został napisany. Chodziło raczej o to, że kiedy go dodamy to już odwrotu nie będzie, to będzie już naprawdę koniec i do czego to doszło? Bardzo nam przykro z tego powodu, bo cholernie sporo czasu spędziłyśmy na pisaniu tej historii, ale może wcale nie trzeba się smucić :D Jak mówiłyśmy mamy dla Was kilka informacji;
1. Nie kończymy z pisaniem.
2. Pełną parą powstaje już nowy blog, którego adres podamy Wam później. Znajdziecie go na tym właśnie zakończonym blogu, więc jeśli chcecie to sprawdzajcie go regularnie.
3. Nowa historia będzie zupełnie nowa :D Co to znaczy? Hmm, będzie bardzo różniła się od tej zakończonej.
4. Idą wakacje, więc chyba zrobimy sobie na ten czas wolne (każdemu się przyda) :*
5. Ahhh iiii....nie, nie kończymy z One-shotami. Będą się one pojawiały ;)
A więc, tak na zakończenie, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dziękujemy Wam za to, że cierpliwie wytrwaliście z nami do końca. Za to, że dodawaliście nam otuchy i za to, że dzięki Wam miałyśmy ochotę dalej pisać. Prosimy o komentarze również pod tym rozdziałem. Dziękujemy Kochani! :* Do następnego misiaczki! Patty i Paula.
Cieszę się, że nie kończycie z pisaniem. Będę tęsknić za wami.
OdpowiedzUsuńCo do zakończenia jest po prosty WSPANIAŁE!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdro <3
Juz nie moge sie doczekac niwego bloga, rozdzial byl na poziomie. Mam nadzieje, ze to nowe opo bedzie rownie dobre co te. Zycze Wam milych wakacji i weny oczywiscie :)
OdpowiedzUsuńWitajcie
OdpowiedzUsuńZakończenie waszego opowiadania bardzo mi się spodobało.
Ciekawie wygląda życie codzienne u rodziny Naruto :)
Szkoda że jest to już koniec tej opowieści, ale nie mogę się doczekać końca wakacji i tego jak wystartujecie z nowymi pomysłami
Z niecierpliwością czekam
Pozdrawiam Kuraj
Bardzo dawna mnie tu nie było, świetny rozdział zresztą jak zawsze, bardzo fajne zakończenie tego opowiadania. Szkoda że nie będzie już rozdziałow z tego opowiadania. Ale fajnie że będzie ogulnie nowe opowiadanie ja napewno będę je czytać bo super piszecie. Dobrze ze zrobiliście sobie wolne każdemu się przydaje, dopiero co wróciłam do domu bo byłam na obozie i biwaku. Pozdrawiam i życzę weny. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuń