piątek, 25 marca 2016

83 Rozdział

Teraz zmierzam po Ino i Saki, są mi do tego wszystkiego cholernie potrzebne. Mam nadzieję, że zgodzą się mi pomóc...

Oczami Sakury;
Kiedy Naruto wczoraj ode mnie wyszedł od razu padłam jak długa. Właśnie siedzę na dole i spożywam śniadanie ze swoją rodzicielką, bo ojciec, jak zwykle już gdzieś się ulotnił. Jest godzina dziewiąta rano, a ja dłubię łyżką w płatkach z mlekiem. Moją głowę podpiera lewa dłoń. Nie mam na nic ochoty.
- Sakurcia kochanie, jak będziesz tak jadła, to będę musiała wyrzucić to jedzenie.
- Hm? - Mruczę, bo nie słyszałam, o czym mówi do mnie rodzicielka. Widzę jej cudowny uśmiech, na ten widok na moje usta również wkrada się uśmieszek.
- Przepraszam, nie słyszałam cię mamo. - Wzdycham i odkładam łyżkę prostując się na krześle.
- Co ci jest dziecinko?
- Nie wiem.
- Coś jednak musi być, mam rację? - Zastanawiam się głębiej.
- Ostatnio Naruto zachowuje się dziwnie. - Wyznaję.
- Co masz na myśli? - Widzę, że ją zainteresowałam.
- On jest...- Szukam odpowiedniego słowa. - tajemniczy. Tak, ostatnio jest bardzo tajemniczy.
- Boisz się, że znów się rozstaniecie. - Bardziej stwierdza niż pyta. Spoglądam na nią.
- Nie wiem, mam różne myśli mamo. - Wzdycham przeciągle. - Niby nie jest jakiś dziwny w stosunku do mnie, tylko...no czuję, że ma jakiś sekret.
- Skarbie, jestem stara...
- Nie jesteś. - Przerywam jej. Piorunuje mnie kpiącym spojrzeniem.
- Jestem stara - powtarza z naciskiem. - ale waszą miłość czuć w powietrzu. - Mruga do mnie.
- Tak sądzisz?
- On poza tobą świata nie widzi. Zakręciłaś chłopakiem, oj zakręciłaś. - Moja mama się śmieje.
- Nie przesadzajmy. - Uśmiecham się.
- Traktujesz go poważnie?
- Nawet bardzo. - Mówię bez wahania.
- Nie chciałabyś spróbować z innymi chłopakami? - Zaskakuje mnie tym pytaniem.
- Nie mamo. Z jednym spróbowałam i nie wyszło. Z Naruto... łączy mnie coś innego, niesamowitego. Nie potrafię bez niego żyć. - Stwierdzam. Widzę uśmiech wpełzający na jej twarz.
- To dobrze, że jesteś zdecydowana, wiesz, że... - Moja mama milknie, bo w domu rozbrzmiewa dźwięk dzwonka, który ojciec niedawno założył.
- Dalej nie mogę się przyzwyczaić – Uśmiecha się. - otworzysz drzwi słoneczko?
- Jasne. - Odpowiadam i zsuwam się z krzesełka. Mijam stół i dochodzę do korytarza. Zmierzam nim prosto i przystaję przy moim celu. Kładę dłoń na klamkę i otwieram drzwi.
- Cześć piękna. - Pierwsze na co zwracam uwagę to jego cudowny głos. Kolejną rzeczą są jego magnetyzujące, błękitne oczy, a jeszcze kolejną jego rozweselona twarzyczka. Uśmiecham się szeroko.
- Hej skarbie, co tu robisz? - Pytam i wychodzę do niego, aby rzucić się mu na szyję. Chłopak przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi. To takie miłe uczucie mieć go przy sobie.
- Przechodziłem obok i nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby się nie przywitać. - Mówi słodko.
- Co takiego robiłeś hm?
- Dowiesz się w swoim czasie. - Czuję, jak się uśmiecha.
- Ostatnio jesteś bardzo tajemniczy. - Wypalam nie myśląc nad słowami. Gromię się w myślach. Po chwili czuję, jak mój blondynek uśmiecha się jeszcze bardziej.
- Wiem kochanie. Obiecuję ci, że wszystko się wyjaśni. - Wzdycha. - Nawet dzisiaj.
- Czy ty...?
- Nie, nie zdradziłem cię, nie zdradzam i nie mam zamiaru zdradzić, jeśli o to ci chodzi. - Odsuwa się ode mnie i wpatruje w moje oczy. Zbliża się i już po chwili czuję jego cudowne usta na swoich. Przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Teraz, między nami nie prześlizgnęłaby się nawet kartka papieru.
- Nie miałam tego na myśli. Jak mniemam, zaraz musisz iść? - Krzywi się.
- Yhym. Zobaczymy się przecież dzisiaj. Przyjdę po ciebie o siódmej, bądź gotowa księżniczko. - Mruga do mnie i powoli wycofuje się w tył. Moja dłoń swobodnie sunie się w dół po jego barku, aż po same palce. Na jego twarzy gości zadziorny uśmieszek.
- Kocham cię. - Te słowa wylatują ze mnie samoistnie.
- Ja ciebie jeszcze bardziej. - Mówi zadziornie i powoli odwraca się w stronę, w którą ma iść.
- Pamiętaj skarbie. Punkt siódma jestem u ciebie. - Puszcza do mnie oczko. - Aha i załóż coś zwyczajnego. - Dodaje po chwili.
- Okey, do zobaczenia kotku. - Mówię i patrzę, jak się oddala. Opieram głowę o framugę drzwi. Co ten chłopak ze mną wyrabia? Życie bym za niego oddała.
- Kochanie, przeziębisz się. - Moja mama chichocze, gdy widzi mnie, jak prawie ląduje na dupie.
- Mamo, mogłabyś uważać, kiedy otwierasz drzwi. - Mówię głośno, gdy udaje mi się odzyskać równowagę.
- Wybacz, nie spodziewałam się, że na nich wisisz. - Mruga do mnie. Uśmiecham się i idę w głąb domu. Słyszę, że sunie się za mną. Podchodzę do kanapy i usadawiam się na niej.
- Możesz powiedzieć mi, dlaczego ostatnio byłaś jakaś dziwna? - Przypomina mi się pewna sytuacja, dlatego postanawiam spytać. Moja rodzicielka patrzy na mnie nieobecnym wzrokiem i siada na fotel.
- O czym ty mówisz?
- Ostatnio, kiedy wychodziłam z Naruto, byłaś...dziwna.
- Ach, o to ci chodzi. - Wzdycha. Widząc moją minę dodaje. - Nie jest to warte wspomnienia.
- No chyba jednak jest, skoro tak nienaturalnie patrzyłaś na Naruto. - Prycham.
- Chodziły pewne pogłoski. - Jestem zaniepokojona i moje serce znacznie przyspiesza. O nie! Jeśli mama dowiedziała się, że my...że ja i Naruto...
- Jakie pogłoski? - Pytam ze zdenerwowaniem. Ledwo słowa przechodzą przez moje gardło.
- Takie, które mogły odmienić życie twojego chłopaka.
- Cholera, mamo powiedz w końcu.
- Podobno ktoś widział jego rodziców. - Moje serce na chwilę zamiera.
- Ż-że co? Przecież to niemożliwe, co nie mamo? - Odpowiada mi głucha cisza i nieobecna mina.
- Mamo?
- Możliwe. - Słyszę to jedno słowo odbijające się echem.
- Czy to prawda?
- Sakura...
- Czy to prawda? - Ponawiam swoje pytanie.
- Możliwe, ale...
- Ale co?
- To nie byliby już oni. - Wzdycha i kręci głową.
- Co masz na myśli? - To byłaby najwspanialsza wiadomość dla mojego blondynka.
- Podobno ktoś wskrzesił ich Edo Tensei. - Wzdycha.
- To nieetyczne! - Krzyczę.
- Zgadza się, ale ktoś, kto chce mocy...nie przejmuje się tym. Spójrzmy prawdzie w oczy, to byli silni ludzie, bardzo silni.
- Jezu Kochany! Co jeśli to naprawdę, najprawdziwsza prawda?
- Wtedy nie chciałabym znaleźć się na miejscu Naruto. To byłby ogromny cios, poznać rodziców w takich okolicznościach. - Wzdycha głośno. - Cholera! Oni nie zasłużyli na taki los. To byli wspaniali ludzie. - Stwierdza.
- Znałaś ich?
- Jasne! Kto ich nie znał?
- Ale bliżej. O to mi chodziło. - Przewracam oczami.
- Tak skarbie. Kushina, była kochaną osobą, a Minato? Idealny mąż i głowa wioski. - Uśmiecha się.
- Byliście na Ty? - Pytam wytrzeszczając oczy.
- Tak. Czym się tak dziwisz? Razem z Kushiną i resztą mam dzieci, z twojej grupy wiekowej, znałyśmy się jak łyse konie! - Uśmiecha się. - Ach, to były piękne czasy.
- Znałaś mamę Sasuke? - To bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Tak. Kochanie, w tej wiosce prawie każdy się zna, więc nie bądź zdziwiona. Szkoda, że tak wspaniałe kobiety musiały umrzeć. Mikoto trzymała Fugaku w ryzach. To dzięki jej sugestiom ojciec Sasuke trochę się ogarnął. - Wzdycha ciężko.
- Wszyscy wiemy, że prędzej, czy później przejęliby władzę w wiosce. - Stwierdzam. - To przez ich nienawiść i zazdrość.
- Mylisz się kochanie. Gdyby tylko Itachi miał inny wybór, inne wyjście...Uratowałby sytuację.
- No i co z tego jego innego wyboru? Wymordował klan, a Sasuke nie chce go znać.
- Nikt nie zna prawdy. Najlepiej zorientowany w sytuacji jest sam zainteresowany. Tylko czekać czasu, kiedy wróci do wioski.
- Przecież byłby to dla niego koniec. - Dziwię się. - Wybił jeden z najsilniejszych klanów wioski. Na pewno jeśli wróci, nie będzie to dla niego dobre.
- Są rzeczy...
- O których nie możesz mówić? - Kończę za nią i widzę jak skina głową.
- Mamo, ile ja mam lat co? To mój przyjaciel do cholery.
- Mówisz o Sasuke?
- Nie, o Duchu Świętym. - Prycham.
- Skarbie, to wszystko...nie jest takie proste na jakie wygląda.
- To mi opowiedz. Chcę znać historię naszej wioski. - Podkulam nogi pod swoją klatkę piersiową i opieram na kolanach brodę.
- Itachi nie miał tak naprawdę żadnego wyjścia. Gdyby działał sam, może i uniknąłby tej masakry.
- Co sugerujesz? Kto maczał w tym swoje paluchy?
- Danzou. Zagroził, że jeżeli nie zrobi tego co ma zrobić, jego brat trafi na drugi świat.
- Przecież Uchiha to potęga mamo. - Prycham nic nie rozumiejąc.
- Zgadza się słonko, ale jak widzisz, czasem i potęga nie wystarcza.
- Gdyby on się tu teraz pojawił...co stałoby się z bratem Sasuke?
- Prawdopodobnie zostałby uniewinniony. - Mama wzdycha. - Działał dla dobra wioski, jakby nie patrzeć.
- Mamo żartujesz sobie? Wybił tylu niewinnych ludzi. - Sprzeciwiam się jej słowom.
- Osobiście nie jestem dumna z niektórych fragmentów przeszłości Konochy. Nie wiem, czy ktokolwiek jest. Ten chłopiec Itachi, dźwiga na swoich barkach ogromną odpowiedzialność i smutek. Nie potrafię sobie wyobrazić co on musi w kółko przeżywać. - Wyjaśnia.
Powoli układam sobie wszystkie myśli i dochodzę do wniosku, że mama ma rację. Tylko, czy Sasuke wybaczyłby kompletnie swojemu bratu? Jestem tego cholernie ciekawa, ale odpowiedź zna tylko i wyłącznie on. Nie mogę powiedzieć, że nie, ale strasznie fascynuje mnie historia naszej wioski. Dwa potężne klany na czele, które nieustannie ze sobą rywalizowały. Dwóch mężczyzn chcących tego samego, jednak każdy w inny sposób. Senju- wybierający miłość, zaufanie, rozwiązywanie konfliktów bez przemocy, no i najważniejsze- wola ognia. Uchiha- zazwyczaj zimni ludzie, dążący do władzy po trupach, siła to było dla nich jedyne rozwiązanie. Tak różniący się od siebie, a jednocześnie tacy sami. Absurdalne stwierdzenie co nie? Mimo tego uważam swoje poglądy za słuszne. Kurczę, to wszystko przez te pieprzone wojny i chęć władzy. Świat, mimo swoich zalet potrafi być zimny i okrutny.
- Mamo... - Zagaduję.
- Hm?
- Co sądzisz o...Naruto? - Pytam i mama o mało co nie krztusi się herbatą.
- Dlaczego pytasz słonko?
- Nie wiem. Może jestem ciekawa twojej opinii na jego temat. Sama wiesz, że ludzie różnie go oceniali.
- Po pierwsze, nie powinni byli tak go oceniać. Po drugie i najważniejsze, to bardzo dobry chłopak. Nie dość, że jest w stanie oddać życie za wioskę to czuwa nad każdym i próbuje go ochronić za wszelką cenę. Takiego shinobi to tylko ze świecą szukać. - Mruga do mnie.
- A...jako chłopak? - Nawet nie wiem, kiedy to pytanie wylatuje z moich ust.
- Pytasz mnie, czy to dobra partia? - Kiwam głową porozumiewawczo. - Skarbie, byłabyś idiotką, gdybyś sądziła inaczej. Dlaczego w ogóle zadajesz takie pytania?
- Nie wiem. Coś mnie natchnęło. - Uśmiecham się.
- Rozumiem. Czasem dobrze pogadać z matką hm?
- Szczególnie kiedy ma się z nią dobry kontakt.
- Wiesz, że nie wszyscy tak sądzą?
- To znaczy?
- Nie wszyscy są w stanie uwierzyć, że mamy ze sobą świetny kontakt. - Wyjaśnia.
- Wcale się nie dziwię mamo. - Śmieję się. - Rozmawiamy swobodnie w domu, nie okazujemy tego publicznie.
- Fakt. Wybacz skarbie, ale muszę wyjść z domu. - Uśmiecha się.
Wstaje z krzesełka i podchodzi do zlewu. Obserwuję jej każdy drobny ruch. Szybko zmywa po sobie ubrudzone naczynie i wyciera dłonie. Odwraca się w moją stronę i zmierza do wyjścia. Nim mnie mija klepie moje ramię. Odwracam się za nią i widzę jak zakłada kurteczkę i opuszcza dom. Wzdycham przeciągle i idę w ślady mojej mamy, tyle że kieruję się na górę. Jeszcze mam chwilę czasu do spotkania ze swoim blondynkiem.

Nieznajomy;
- Jesteście pewni, że to tam?! - Pytam chłodno, kiedy zmierzamy do naszego celu.
- Tak panie! - Słyszę głos jednego z podwładnych. Mimo tego, jak bardzo nie chcę tego robić, nie mogę tak po prostu się wycofać.
- Dobrze! Nie będziemy tracić czasu! - Słyszę głos obok siebie. Spoglądam na kobietę. To nie nasza wina, zostaliśmy do tego najęci. Wykonujemy tylko rozkazy.
- Gdzie szef?! - Zadaję kolejne pytanie.
- Będzie tam lada dzień, mamy na niego zaczekać. Chce osobiście zająć się szczeniakiem. - Tłumaczy krótko drugi idiota, który daje się wykorzystywać.
- Po co my tam tak właściwie idziemy panie? - Słyszę kolejny głos.
- Żeby odebrać mu moc. - Wzdycham.
- Całą?
- Całą! - Odpowiadam zdenerwowany. Nie cierpię ich pytań, ogólnie rzecz biorąc są irytujący.
- To nie będzie łatwe. - Szczerzy się koleś obok mnie.
- Dlatego jesteśmy wam potrzebni nie? - Pytam zirytowany. To cholernie nienormalne!
- Dobrze powiedziane panie! - Słyszę głos za sobą.
- Na pewno on tam jest? Podobno był gdzieś indziej. - Ponownie odzywa się kobieta.
- To były tylko puste plotki. - Wyjaśnia pokrótce inny idiota.
- Spokojnie, coś wymyślimy. - Mówię cicho, tak, żeby tylko ona to słyszała.
- Mam nadzieję. To niewinni ludzie. Nie lubię tak działać. - Wzdycha.
- Wiem, ja też, a szczególnie, że to oni...

Oczami Naruto;
- Jesteś pewna, że jej się spodoba? - Pytam podekscytowany i jednocześnie zdenerwowany.
- Tak idioto! - Dostaję kuksańca w bark.
- Auć! Mała, cholera! Nie musisz mnie od razu bić. - Wzdycham ciężko i dostaję buziaka w policzek. Siedzimy właśnie w parku na ławce.
- Jesteś tego pewien?
- Czego? - Udaję głupka, a ona posyła mi wymowne spojrzenie.
- Tak mała, jestem pewien. - Uśmiecham się i zostaję ściśnięty w niedźwiedzim uścisku.
- Jejku, tak się cieszę! - Słyszę jej pisk.
- Bębenki mi popękają. Będziesz płacić za leczenie. - Uświadamiam ją.
- Oj przestań durniu! - Mówi i odwraca głowę w drugą stronę. Myślę chwilę.
- Hej...- Mówię i chwytam jej policzek dłonią. Odwracam głowę dziewczyny w swoją stronę. - Co jest?
- Nic. - Uśmiecha się krzywo.
- Ino?
- Też bym tak chciała. - Wyznaje po chwili.
- To znaczy?
- Mieć takiego chłopaka jak ty. - Spuszcza wzrok i bawi się swoimi dłońmi.
- Masz takiego chłopaka. - Kręci głową. - Masz Ino.
- Nie Naruto. To nie jest to samo, choć idiotycznie go kocham. - Wzdycha.
- Każdy może zbłądzić. - Uśmiecham się. Obrzuca mnie kpiącym uśmieszkiem. - No co?
- Głupi jesteś i za to cię kocham. - Mruga do mnie. - Może odbiję cię Sakurci hm?
- E e, nie da rady mała. - Uśmiecham się. - Jesteś śliczna i w ogóle, ale serce nie wybiera wiesz? Moje jest już zajęte.
- Och, idę się zadźgać i rzucić z tego mostu. - Dziewczyna wskazuje na mostek przy strumyczku. Śmiejemy się.
- Ej, a tak serio, co jest z wami? - Pytam.
- Nic. Niby mu wybaczyłam, ale...
- Czy Ino Yamanaka ma kompleksy?! - Wybucham nie dowierzając, a ona zakrywa mi dłonią usta.
- Cicho idioto, bo cię uduszę! - Warczy. - I tak, jestem zakompleksiona.
- Co ty gadasz kobieto?
- Tak. Jeśli wszystko byłoby ze mną ok, to Sasuke nawet nie spojrzałby na inną. - Wzdycha.
- Głupia.
- Co?
- Głupia.
- Coś ty powiedział?
- Jesteś głupia. - Powtarzam trzeci raz zirytowany.
- Ty jesteś głupi.
- Może i tak, ale ty sto razy głupsza. Nawet tak o sobie nie myśl dziewczyno. Jesteś perfekcyjna.
- Kłamiesz.
- Nie skarbie. Czy gdyby tak było, spojrzałbym na ciebie kiedyś inaczej? - Uśmiecham się.
- Nie wiem. - Śmieje się i troszeczkę rumieni.
- Jesteś cholernie seksowna, a na dodatek mądra. Nigdy więcej nie myśl sobie, że czegoś ci brakuje, bo tak nie jest.
- Dobra skończ. Nie przynudzaj.
- I weź tu praw komplementy kobiecie. - Wzdycham kręcąc głową. Słyszę jej chichot.
- Spadamy?
- Nie chce mi się ruszyć.
- Leń. - Stwierdza i wystawia w moją stronę język.
- Mam ci go wyrwać? - Pytam zaczepnie.
- Nie zrobiłbyś tego.
- Chcesz się przekonać.
- Jesteś okropny.
- Wiem.
- Idziemy?
- Mówiłem, że nie chce mi się ruszyć. Daj mi jakąś motywację.
- Musimy jeszcze trochę popracować. - Dziewczyna wstaje i podchodzi naprzeciw mnie.
- Jejku, już się zmęczyłem. - Krzywię się.
- To był twój pomysł. Nie mój.
- Wiem.
- Więc teraz się postaraj. Nie sztuka wymyślić, sztuką jest dokończyć.
- Jezu, mało czasu zostało co? - Uśmiecham się nerwowo.
- Nom, już niedługo. - Czuję dziwne uczucie w brzuchu.
- Nie możliwe! Ty się boisz! - Wskazuje na mnie palcem i stuka mnie w czoło.
- I co w tym dziwnego?
- Nic. To zrozumiałe.
- Pomóż mi wstać. - Mówię. Dziewczyna wyciąga dłoń w moją stronę. Chwytam ją i powoli podnoszę się z ławki.
- Chodź leniu. - Powoli idziemy w stronę naszego celu. Ino idzie przede mną, więc korzystam z okazji, przyspieszam kroku i obejmuję ją od tyłu. Dalej idziemy dziarskim krokiem w przód z uśmiechami na twarzach.
- Kocham cię leniu.
- Ja ciebie też robaczku. - Uśmiecham się i puszczam wolno przyjaciółkę.

Oczami Haruto;
- Boli co? - Pyta siedząca za mną Saki.
- Troszeczkę. - Krzywię się, kiedy przekłada bandaż po raz kolejny.
- Przepraszam. - Mówi szybko słysząc moje syczenie.
- To nic skarbie. Rób co musisz, ja wytrzymam. - Uśmiecham się pod nosem. Siedzimy na łóżku w moim pokoju. Saki zmienia mi opatrunek, bo tamten przesiąknął krwią.
- Jak coś to mów. Zrobimy małą przerwę.
- Co robiłaś z Naruto? - Pytam po chwili ciszy.
- Zazdrosny? - Jej głos jest...wesoły.
- O kuzyna? Zwariowałaś kochanie? - Prycham śmiejąc się.
- Żartowałam tylko. Pomagałam mu calutki dzień. - Wzdycha.
- W czym?
- A ty nie wiesz? - Jest zdziwiona.
- O czym miałbym wiedzieć?
- Przygotowuje niespodziankę dla Sakury.
- Tak? To już?
- Chyba się mocno zdecydował. Nie dziwię mu się w sumie. - Słyszę przerywany bandaż, wiem, że zaczyna już go wiązać.
- Czyli chce się oświadczyć dzisiaj? - Pytam uśmiechnięty.
- Na to wygląda. - Wzdycha i czuję jak podnosi się z materacu. Gwałtownie odwracam się w jej stronę i pociągam za jej dłoń. W wyniku tego, zdezorientowana Saki leci na mnie. Kiedy tylko mam okazję przygniatam ją do materaca.
- Czyś ty zgłupiał? - Krzyczy na mnie. Na moich ustach widnieje uśmieszek.
- Na twoim punkcie.
- Och błagam. Nie wal mi takimi tekstami. - Mruga do mnie.
- Dlaczego? - Pytam zdziwiony.
- Nie lubię takiego banału.
- Och. - Teraz ja wzdycham. - Czyli banałem dla ciebie jest wyznanie miłości na różne sposoby?
- Tak, trochę. - Uśmiecha się bezczelnie.
- Jesteś okropna. - Kwituję. - Czy jest w tobie chociaż odrobinę romantyzmu?
- To zależy skarbie. - Unoszę dłoń i powoli przeczesuję jej włosy podążając wzrokiem za moimi ruchami.
- Od czego?
- Od sytuacji. - Odpowiada prawie natychmiastowo.
- Saki...
- Hm?
- Co byś zrobiła, gdybym zapytał cię teraz, czy za mnie wyjdziesz? - Widzę jak jej oczy stają się ogromne. To mnie bawi. Przecież się jej nie oświadczam, prawda?
- Haruto, czy ty składasz mi właśnie propozycję? - Pyta lekko wystraszona.
- Może. - Bawię się z nią.
- Nie sądzisz, że to zbyt szybko? - W moim sercu rodzi się dziwne uczucie, teraz to ja jestem zaniepokojony. Czy ona chce powiedzieć, że mnie nie kocha?
- Dlaczego? Ja kocham ciebie, a ty mnie. - Urywam na chwilę, po czym dodaję. - Prawda? - Widzę wahanie w jej oczach. No chyba sobie kurwa żarty robisz.
- Nie wiem. - Odwraca głowę w bok.
- Saki...Żartujesz sobie ze mnie?
- Ale z ciebie debil! - Krzyczy zanosząc się ze śmiechu. Zakrywa dłonią usta, a ja naprawdę nie wiem o co jej chodzi.
- Saki, możesz powiedzieć mi z czego się śmiejesz? To nie jest wcale zabawne.
- Przecież ja szaleję na twoim punkcie idioto! - Nadal się ze mnie śmieje. - Gdybyś...gdybyś widział swój wyraz twarzy... i te oczy! - Wzdycham z ulgą.
- Czyli, że co? - Pytam dla upewnienia.
- Słuchaj. - Uspokaja się. - Powiem to ostatni raz i więcej ode mnie tego nie usłyszysz. Kocham cię ponad wszystko, mój debilu. - Uśmiecham się.
- Ja też cię kocham. - Nachylam się i składam całusa na jej ustach. - To jak?
- Ale co?
- Wyszłabyś za mnie? - Poruszam brwiami i czekam na jej odpowiedź.
- Może. Nie czas na takie pytania przygłupie!
- A jeśli bym ci się tak oświadczył?
- To byłoby mało romantyczne z twojej strony podług twojego kuzyna. - Mruga mi.
- Ach tak? To co takiego on przygotował? - Unoszę brew w górę.
- Romantyczną kolację, nie powiem gdzie. - Wypina mi język.
- Skarbie.
- O jejku, nie powiem! Później dowiesz się od niego. W sumie sama nie wiem, ja tylko pomagałam z żarciem i pierścionkiem. Ino wie więcej. - Wzdycha.
- To wy wybierałyście pierścionek?
- Niezupełnie.
- To znaczy.
- On wybrał, a my zatwierdziłyśmy. Mówię ci, jest cudny.
- Ma gust chłopak?
- Tak. - Stwierdza zdecydowanie. - Gust to on ma, jak nikt inny. - Uśmiecha się.
- Co będziemy dziś robić? - Gładzę jej policzek.
- Najpierw musisz ze mnie zejść, żebyśmy mogli coś robić. - Wzdycha.
- A może wcale nie chcę schodzić? - Uśmiecham się złowieszczo i kieruje dłoń w dół. Muskam palcami jej ramie i umieszczam dłoń na klatce piersiowej, gdzie przypadkiem odpinam guzik od jej koszuli w kratkę. Patrzy na mnie wymownie i widzę, jak jej klatka piersiowa porusza się coraz szybciej. Drugi z guzików odpinam umyślnie.
- Przestań Haruto. - Wzdycha cicho patrząc mi w oczy.
- Masz ciekawszy pomysł? - Pytam unosząc brew i oblizując spierzchnięte usta.
- Tak, pójdziemy do parku. - Stwierdza twardo.
- Żartujesz? W takiej chwili myślisz o parku skarbie?
- Co w tym dziwnego? - Czuję jej dłonie wspinające się po moich plecach w górę.
- Wszystko. Może tak byśmy...
- Nie Haruto. Nie mam dziś ochoty na te sprawy. - Wzdycha zirytowana.
- Okey, nie będę naciskał. - Mrugam do niej.
- Jesteś zły. - Bardziej stwierdza niż pyta.
- Nie. - Odpowiadam szczerze.
- Nie kłamiesz?
- Dlaczego miałbym kłamać?
- Nie wiem. Mężczyźni tak mają. - Prycha z uśmiechem.
- Ale nie ja. Jeśli dziewczyna mówi nie, to znaczy, że nie. - Nachylam się i składam na jej ustach namiętny pocałunek, który oddaje z taką samą pasją co ja.
- Idziemy? - Pytam, kiedy się odsuwam. Widzę, jak skina mi głową, dlatego powoli się podnoszę.

Oczami Naruto;
No to pora na show! Idę właśnie do mojej dziewczyny, bo wybiła godzina szczytu. Jestem już tuż tuż i coraz bardziej się stresuje. Czy moja niespodzianka nie będzie zbyt...przesłodzona? Mam nadzieję, że nie. Ubrałem się zwyczajnie, w sumie tak jak zawsze. Czarne spodnie z paskiem i czerwoną, dopasowaną koszulę, która ma białe elementy. Staję nareszcie przed drzwiami. Unoszę dłoń w górę i pukam trzy razy. Prawie natychmiastowo ktoś otwiera drzwi. U ich progu staje nie kto inny, jak Sakura. Ubrała się w kwiaciastą koszulę i przetarte jeansy.
- Czyli dostosowałaś się do mojej prośby. - Uśmiecham się.
- Chyba tak. - Podchodzi do mnie i zarzuca ręce na moją szyję. Z zadziornym uśmieszkiem wpija się w moje usta.
- To gdzie mnie zabierasz przystojniaku? - Pyta patrząc mi w oczy, kiedy się odsuwa.
- Niespodzianka. - Uśmiecham się i chwytam ją za dłoń. Patrzy na nasze ręce splecione razem i na jej usta wkrada się jeszcze większy uśmiech.
- No idźmy już kochanie, bo nie mogę się doczekać. - Z zapatrzenia wyrywa mnie jej głos. Dziewczyna zamyka drzwi i powoli idziemy w kierunku jeziora. Nie wiem, czy to wszystko było dobrym pomysłem. Posuwamy się w przód w zupełnym milczeniu. Widocznie nikt z nas nie ma żadnego tematu do rozpoczęcia. Ona się nie stresuje, ale za to ja, cholernie. Mój żołądek kipi z przesytu różnych emocji, a moje serce łopocze, jakby miało się zaraz wyrwać z mojej piersi.
- Kochanie, czemu jesteś zdenerwowany? - Widzę, jak jej zielone tęczówki obcinają mnie z góry w dół. Przygryzam nerwowo wargę, dowiaduję się o tym dopiero wtedy, kiedy czuję metaliczny posmak w ustach.
- Wydaje ci się. - Odpowiadam z chwilowym wahaniem, po czym odwracam od niej wzrok.
- Daleko jeszcze?
- Nie, to już zaraz. - Uśmiecham się i wychodzimy na plażę. Obserwuję reakcję dziewczyny, kiedy przed jej oczami pojawia się kocyk, na którym rozłożone są rzeczy potrzebne do jedzenia, a na środku znajdują się czerwone róże. Uśmiecham się, kiedy dziewczyna zakrywa twarz dłonią. Wiem, banał, ale coś trzeba było zrobić nie? Lepszego pomysłu nie miałem.
- I jak?
- Sam to zrobiłeś?
- Z małą pomocą. - Uśmiecham się.
- Dziewczyny. - Stwierdza.
- Tak, ale koncepcja moja.
- To ci się udało. - Podchodzi do mnie z uśmiechem i całuje w usta.
- A to za co?
- Co rusz mnie zaskakujesz, Panie Uzumaki.
- Chodź zjemy, bo zaplanowałem coś jeszcze. - Uśmiecham się i ciągnę ją ze sobą do kocyka. Kiedy nad nim stoimy rozsiadamy się wygodnie naprzeciw siebie.
-To co przygotowałeś?
- Jestem prawie pewny, że posmakuje.
- Ale skromny.
- No wiesz, przynajmniej dziewczyny mi tak powiedziały. - Śmieję się.
- No dobra. Spróbujmy tego twojego dania. - Z uśmiechem na ustach zaczynam nakładać jedzenie na talerze. Kiedy Sakura wkłada pierwszy kęs do ust i widzę jej zadowolenie słowa nie są potrzebne. Uśmiecham się i wyciągam z koszyka czerwone wino, po czym nalewam je do lampek.
- Kucharzem to ty jednak jesteś niezłym.
- Miałem swoje pomocnice. - Wyciągam w jej stronę nalane wino, a ona bez wahania je chwyta.
- Nie bądź taki skromny Uzumaki.
- Mówię po prostu prawdę. - Mrugam do niej.
- Jak tam przeprowadzka?
- Dziś już spałem w swoim nowym domku. - Uśmiecham się.
- No proszę i nie zaprosiłeś swojej dziewczyny? - Patrzy na mnie wymownie.
- Chciałem, ale byłem zbyt wykończony i nawet nie zauważyłem, jak zasnąłem na kanapie w salonie. - Masuję swój kark, a ona wodzi wzrokiem za moimi ruchami.
- No cóż, mogę ci wybaczyć, ale ten jeden raz. - Puszcza mi oczko.
- Och, czy ty próbujesz ze mną flirtować? - Unoszę brew w górę.
- No coś ty. Ja już nie muszę z tobą flirtować i tak jesteś cały mój. - Uśmiecha się zwycięsko.
- Jesteś tego pewna?
- Nie tylko ja to zauważyłam skarbie. - Wskazuje na mnie widelcem.
- Ach tak?
- Jasne. Zajmij się konsumpcją Uzumaki. Ja zaraz skończę, a ty będziesz jeszcze jadł.
- No przecież! Muszę się pospieszyć, skoro chcę cię zabrać jeszcze na spacer. - Uśmiecham się i wsadzam nos w talerz. No nie dosłownie oczywiście.
- Spacer w świetle księżyca, czy zachodzącego słońca?
- To i to jeśli wolisz. - Uśmiecham się.
- Aleś ty romantyczny skarbie.
- Staram się.
- Toooo, tym się dzisiaj zajmowałeś? Przez cały dzień?
- Tak, mniej więcej.
- A co to za okazja? - Moje podbrzusze wypełnia dziwne uczucie.
- Nie mogę zabrać dziewczyny na romantyczną kolację we dwoje? - Moja brew jest uniesiona tak samo jak kąciki ust.
- Nie no możesz, ale to trochę dziwne. - Wzdycha i odstawia na bok talerz.
- Szybka jesteś. - Zmieniam temat.
- Nie. To ty się tak ślimaczysz. Gdybyś mniej gadał zjadłbyś szybciej. - Uśmiecha się i upija kolejny łyk wina.
- Dobra, kończę i możemy iść na spacer, ale dopijmy wino. - Muszę się jakoś wzmocnić przecież, nie? Bez ceregieli kończę swoje danie i duszkiem dopijam chłodzący moje gardło płyn. Dziewczyna przygląda mi się z uśmiechem.
- Aż tak cię suszy? - Pyta dotykając mojego ramienia.
- Nawet nie wiesz jak bardzo kobieto. - Uśmiecham się i wstaję z kocyka. Wyciągam do niej dłoń, którą chwyta i pomagam wstać zielonookiej.
- Idziemy? - Pytam i coraz bardziej wszystko we mnie buzuje.
- Jasne. - Uśmiecha się. Mocniej splatam ze sobą nasze dłonie i ciągnę ją bliżej jeziora. Oboje zdejmujemy buty i idziemy brzegiem trzymając się za ręce.
- O co tu chodzi Naruto?
- O nic, już mówiłem. - Moje serce łopocze jak oszalałe.
- Romantyczna kolacja, romantyczny spacer. Musi o coś chodzić. - Wzdycha. - Zrobiłeś coś?
- Że niby co?
- No nie wiem, ty mi powiedz. - Patrzy na mnie.
- Nic jeszcze nie zrobiłem. - Odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Jeszcze? - Pyta lekko poddenerwowana.
- Tak, jeszcze. - Wzdycham.
- Wal prosto z mostu skarbie. - Zachęca mnie.
- Mówisz?
- Tak. Jeśli masz mi coś do powiedzenia to zrób to, a nie dusisz to w sobie. Będzie ci lżej na sercu.
- Ekhm. - Odchrząkuję. - Tak myślisz. - Bardziej stwierdzam niż pytam.
- Tak, Boże Naruto, wykrztuś to w końcu. - Wzdycha lekko podirytowana. To nie tak miało wyglądać. Zatrzymuję ją w miejscu i pociągam, żeby była bliżej mnie.
- Czemu się zatrzymaliśmy? - Pyta zdezorientowana.
- Bo po to, co chcę zrobić musisz stać spokojnie. - Głęboko wdycham powietrze.
- Straszysz mnie. - Oznajmia.
- Uwierz, nie jesteś bardziej wystraszona ode mnie. - Nie wierzę, że powiedziałem to na głos.
- Naruto. - Ponagla mnie.
- No dobrze. Pominę te część, w której wyznaję ci dozgonną miłość i wyjaśniam, jak bardzo ważna dla mnie jesteś...
- Właśnie to zrobiłeś. - Uśmiecha się przerywając mi.
- No tak, racja. Ale...nie przerywaj mi. - Wzdycham i wypuszczam głośno powietrze. - Chcę spytać, czy...Pieprzyć to. - Mówię zdenerwowany, a ona patrzy na mnie jak na wariata. Chowam dłoń w kieszeń i powoli wyciągam czarne pudełeczko.
- Wyjdziesz za mnie Sakura? - Otwieram przed nią pudełko, a ona jest w niemałym szoku. Jej oczy są ogromne, a jej dłoń znów zakrywa te słodkie usta. Jestem kurewsko zdenerwowany, a to uczucie coraz bardziej się nasila. Z każdą minutą, sekundą, milisekundą.
- Naruto. - Wykrztusza po chwili.
- Wyjdziesz za mnie? - Pytam ponownie.
- Zaskoczyłeś mnie. - Odpowiada cicho. - Ja...nie...
- Sakura błagam cię. Odpowiedz, zbłaźniłem się tak? - Mówię zmarnowany.
- Nie idioto! Tak, wyjdę za ciebie. - Uśmiecha się i rzuca mi się na szyję. Jestem w siódmym niebie i mogę spokojnie odetchnąć z ulgą. Muskam wargami jej szyję.
- Już myślałem, że mi odmówisz. - Wzdycham.
- Chory jesteś? - Czuję coś mokrego na swojej szyi. Odsuwam się kawałek i widzę, że dziewczyna płacze.
- Sakura, dlaczego płaczesz?
- Ze szczęścia kochanie. - Uśmiecha się i wyciera swoje słodkie oczka. Wyjmuję pierścionek i chwytam jej dłoń, po czym nakładam na jej palec pierścionek. Unosi dłoń w górę i ogląda go z każdej strony.
- Jest piękny. - Wzdycha.
- I tak nie oddaje twojego uroku. - Uśmiecham się szeroko. Znów rzuca mi się na szyję, a ja odwzajemniam uścisk.
- Wiedziały prawda?
- Jasne, że tak. Musiały zatwierdzić, czy ładny pierścionek wybiorę. - Śmieję się.
- To nie one wybierały?
- Nie, zrobiłem to sam. - Odsuwa się ode mnie uprzednio całując mnie w policzek. Po chwili za nami słyszymy odgłos klaskania. Odwracamy się w tym samym czasie. Mój wzrok krzyżuje się ze spojrzeniem jakiegoś dużego faceta.
- Piękne przedstawienie, ale niestety muszę je przerwać. - Wzdycha.
- O co chodzi? - Pytam uprzejmie.
- Uzumaki Naruto?
- Tak.
- Przyszedłem po ciebie. - Mówi złowrogo.
- To znaczy?
- Wybaczcie, ale ślubu nie będzie. - Wzdycha teatralnie.
- Co? Jakiego ślubu? - Słyszę doskonale znajomy głos. Wiem kto to zanim zdąża zmaterializować się naprzeciw mnie.
- Ty? - Pytam lekko drżącym głosem. Widzę jego uśmiech i moje serce staje się łopoczącym ptakiem, który pragnie wyzwolić się z klatki.
- Tak, ja. - Odpowiada. - A teraz moje pytanie. Jaki ślub?
- Tato, poznaj moją narzeczoną. - Spoglądam cierpiącym wzrokiem na oniemiałą dziewczynę. Ona również jest w szoku. - Oto Sakura. - Wzdycham głośno.
- Wiedziałem, że wybierzesz piękną, a do tego mądrą dziewczynę. - Czy ja siedzę w jakimś kurewskim dramacie do cholery?!...


*******

Ohayo! Wiatjcie Kochani! Nadchodzą Święta, więc chcemy Wam życzyć Wesołych Świąt spędzonych w gronie rodziny, Wesołego jajka i mokrego lanego Poniedziałku! Jeśli pogoda na to pozwoli, a jeśli jednak nie, to tak symbolicznie trzeba się ochlapać co nie? :D Hmmm, przyszedł czas na rozdział. Jesteśmy bardzo ciekawe Waszej opinii na ten temat. Ciekawe, spodziewaliście się takiego obrotu sytuacji? No nic, czekamy na Wasze komentarze. Mamy cień nadziei, że będzie ich troszkę więcej niż zazwyczaj. No cóż, do następnego robaczki! Pozdrawiamy Patty i Paula!    



17 komentarzy:

  1. W koncu Naruto sie oswiadczyl. Zrobilyscie nie maly zamet tym, ze rodzice Naruto wrocili. No ja nie bede sie rozpisywac rozdzial swietny czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i zapomnialam Wesolego Jajka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisał bym jakiś super komentarz-ale ostatnio nie umiem ;(

    Co do notki, oświadczyny były, Rodzice ozywieni, czekam na next'a i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nonono coraz ciekawiej, Naruto się w końcu oświadczył tylko teraz najgorsze przez nim walka z rodzicami. Czekam na next i wesołych świąt dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział niesamowity, wkońcu Naruto się oświadczył, do tego powrót jego rodzicow ciekawie się zapowiada, czekam z niecierpliwoscia na next. No i oczywiście wesołego jajka i mokrego poniedzialku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witajcie moje drogie długo tu nie zaglądałem i widzę że trochę mnie ominęło, ale szybko nadrobiłem zaległości. Rozdziały po prostu super choć wydaje mi się, że zrobiły się trochę krótsze. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam Kuraj. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale super, że Naruto się oświadczył.Opowiadanie niesamowite.Czekam na dalsze rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Z ciekawości zadam pytanie jako nowy czytelnik. Jeżeli chodzi o wasze opowiadanie..t oczy macie wszystko już dawno ustalone, rozpisane czy piszecie na spontana? A moze pół na pół?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc to na początku było rozplanowane od początku do końca, później jednak koncepcja wyszła w ogóle inna ;) Śmiało możemy napisać, że jest pisane tak pół na pół :)

      Usuń
  10. Kiedy pojawi sie nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhh, przepraszamy za taki zastój, ale mamy swoje usprawiedliwienie xd Pod następnym rozdziałem wszystko Wam wytłumaczymy. Zostało nam jeszcze jakieś sześć stron do ukończenia, więc może rozdział pojawi się w Środę, lub we Wtorek? Pozdrawiamy i przepraszamy...

      Usuń
  11. świetne super się czytało nie mogę się do czekać next pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. nohej :) mam pytanko czy One Shot bedzie dokanczany ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o poprzedni one shot to jest on skończony :D

      Usuń