niedziela, 21 lutego 2016

80 Rozdział

- Co to do cholery jest? - Pyta zdezorientowana.
- Nie wiem, ale zaraz pewnie się dowiemy. - Odpowiadam spokojnie i przyglądam się wysypanej zawartości koperty zaintrygowany. Tego się nie spodziewałem...

Na początku, kiedy tylko dostałem kopertę, myślałem, że znajdę w niej tylko jakiś list, ale nie wiedziałem, że mogę otrzymać takie rzeczy.
- Do czego to może być? - Dziewczyna sięga dłonią po złotawy klucz.
- Nie wiem, może do jakiegoś sejfu? - Zaśmiałem się.
- No co ty? Raczej wątpię. - Mówi kręcąc głową.
- A to co? - Podnoszę w dłoni małe zawiniątko.
- Odpakuj to się dowiesz. - Widzę jak Sakura się uśmiecha.
Rozwiązuję mały sznureczek, który owinięty jest wokół jakiegoś skrawka materiału. Kiedy odchylam wycieruch moim oczom ukazuje się sygnet, a obok niego jakiś medalion. Jest on w kształcie szponu.
- Kochanie, to jest ze złota. - Wzdycha dziewczyna.
- Co? Naprawdę? - Pytam dla upewnienia.
- Tak. Nie przypomina ci czegoś przypadkiem? - Uśmiecha się promiennie.
- Kyuu. - Wzdycham.
- Chyba należał do twojej mamy. - Stwierdza z pewnością.
- Zdaje mi się, że masz rację. W sumie po co ojciec miałby nosić taki wisiorek? - Zadaję retoryczne pytanie.
- Może wcale nie należał do twojej mamy? Jest jeszcze jedna opcja, możliwe, że dała mu go, żeby jemu ją przypominał. - Mówi pewna siebie.
- Na to nie wpadłem. W sumie.. -Przyglądam się bliżej. - Jakby nie patrzeć, to nie jest chyba typowy wisiorek kobiety. - Wzdycham.
- Ja uważam inaczej. Pasuje do kobiety i mężczyzny. - Widzę jak moja ukochana się uśmiecha.
- Jest coś jeszcze? - Pytam patrząc na nią.
- Ten sygnet. - Wskazuje palcem.
- Oh, prawie go nie zauważyłem. - Uśmiecham się.
- Bo ślepy jesteś. - Dziewczyna wystawia do mnie język, ale zaraz po tym na jej usta wkrada się uśmieszek.
- No, ale to już na pewno nosił mój ojciec. - Zaśmiałem się wkładając na palec pierścień. Zostało coś na nim wyryte, ale nie mogę tego przeczytać.
- Jest piękny. - Stwierdza Sakura. Oprócz wyrytego napisu, sygnet ma wygrawerowany obraz Yin i Yang, które siebie przenikają.
- Masz rację skarbie. - Przyznaję.
- To co? Pora wziąć się za list hm? - Mówię chcąc dodać sobie odwagi.
- Im szybciej tym lepiej. Pamiętaj, jestem przy tobie.
Zbliżam się do siedzącej naprzeciw mnie dziewczyny i muskam wargami jej ciepłe usta. Uśmiecham się i biorę do ręki zawinięty list. Przerywam pieczęć i rozwijam papier, zaczynam czytać na głos.

Kochany synku!
Jeśli to czytasz, prawdopodobnie nie ma już nas wśród żywych, jednak nie oznacza to, że jesteś nam obojętny. Pamiętaj, że bardzo Cię kochamy. Najprawdopodobniej nasze plany i starania poszły na marne i coś musiało się stać podczas porodu. Bardzo, a to bardzo przepraszamy Cię, że zawiedliśmy. Wprawdzie Kyuubi musiał przyczynić się do twojej straty, ale jeśli przeczucie nas nie myli, problemem również stał się zamaskowany mężczyzna. Już dawno słyszeliśmy o nim wraz z Minato. Chodziły pogłoski, że ma nas zaatakować, ale nie wiedzieliśmy dokładnie, kiedy to nastąpi. Mamy głęboką nadzieję, że nas nie nienawidzisz. Zdajemy sobie sprawę z tego, że dorastanie bez matki i ojca jest trudną częścią w życiu młodego człowieka. Powtórzymy się, ale ogromnie Cię kochamy Naruto, nie podlega to żadnej dyskusji. Mimo tego, że zostawiliśmy Cię samego, to mamy dla Ciebie pewne upominki. Otóż w kopercie otrzymałeś klucz do naszego mieszkania, w którym mieszkaliśmy wraz z Minato. Znajdują się tam naprawdę przeróżne rzeczy i zgodnie z naszą wolą (bynajmniej mamy taką nadzieję) nikt tego nie naruszył. Oprócz tego masz po nas jakąś pamiątkę. Sygnet, który znalazłeś należał do Twojego ojca, a wisiorek po części do mnie. Po tym, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży oddałam go mężu, aby ciągle o mnie myślał niezależnie od tego, gdzie był. W domu, który otrzymałeś po nas znajdziesz jeszcze wiele niespodzianek. Tak naprawdę, nie mamy pojęcia co tam znajdziesz synku, bo nie mogę przewidzieć faktów. Reszty na pewno dowiesz się później. Na pewno będziesz wiedział jak zginęliśmy. Przepraszamy, że nie mogliśmy być przy Tobie, nasz kochany synku. To co od nas dostaniesz potraktuj jako początek do nowego startu. Na pewno sprawisz, że będziemy dumni Naruto. Wierzymy w Ciebie. Kochamy Cię...
Twoi rodzice...

W pokoju panuje zupełna cisza. Naprawdę nie mam pojęcia co powinienem teraz powiedzieć. Tak naprawdę, kiedy czytałem ten list powstrzymywałem się od płaczu. Rozdrapałem stare rany, zobaczyłem charakter pisma mojej mamy i śmiem stwierdzić, że jest bardzo ładny. To jedyna rzecz, którą po nich mam, a raczej jedyne rzeczy. Jestem skłonny uwierzyć, że odziedziczyłem ich wiele, ale te na pewno będę nosił przy sobie. Czuję ciepłą dłoń na moim ramieniu. Nawet nie wiem, kiedy odwróciłem się plecami do mojej dziewczyny. Jej dłoń zatacza kółka na moim ramieniu.
- Skarbie? - Słyszę jej czuły głos. Doskonale wie, że to nie było łatwe. Kciukiem wycieram niesforną łzę, która przedostała się przez moje oko.
- Jest dobrze. - Mówię nieco smutnym głosem.
- Na pewno? - Czuje jak ugina się pode mną materac i wiem, że jest bardzo blisko mnie. Zaciska dłoń na moim barku i powolutku odwraca mnie w swoją stronę. Ostrożnie zaglądam w jej twarz i widzę czułe spojrzenie, zatroskaną twarz.
- Jest okey. - Powtarzam cicho. Sakura na nic nie czekając przyciąga mnie w swoją stronę i przytula. Mocno trzyma mnie w uścisku.
- Nie może być dobrze kochanie. Wiem, że to nie było łatwe. Musiałeś otworzyć stare rany, które tak naprawdę nie zagoiły się do końca i nie jestem pewna, czy zrobią to kiedykolwiek. - Czuję jej uśmiech.
- Skarbie, to tylko głupi list. - Prycham i odsuwam się od niej.
- Głupi list, który napisała twoja matka, której nigdy nie widziałeś na oczy. To boli. Wiem to.
- Masz rację. Boli. Boli to, że nie mogłem poznać tych wspaniałych ludzi. Nie pozwolono mi poznać ich bliżej. - Wzdycham.
- Dlatego my musimy postarać się przetrwać na tym okrutnym świecie. Żeby nasze dzieci miały tą okazję. - Widzę jej cudowny uśmiech i humor od razu mi się polepsza.
- Chcesz mieć ze mną dzieci? - Unoszę w górę jedną brew i czekam na jej odpowiedź.
- Tak skarbie. Powiedziałam ci już, że jesteś jedynym mężczyzną na tym świecie, z którym mogę być. - Chichoczę, nie mogę tego powstrzymać.
- Bardzo się cieszę. - Odpowiadam. - To co? Idziemy poznać moje nowe lokum? - Pytam tajemniczo.
- Nie za szybko? - Rzuca, aby się upewnić.
- Nie. Chcę zobaczyć jak żyli. - Muskam wargami jej rozgrzany policzek i zaczynam podnosić się z łóżka.
- Idziesz? - Pytam zakładając na siebie moją pomarańczową bluzę.
- Jasne, miałabym przegapić taką okazję? - Dziewczyna idzie w ślad za mną i zakłada swoją białą bluzę.
Wyciągam w jej stronę dłoń, którą chwyta od razu. Razem zmierzamy do schodów, po których schodzimy. W progu drzwi zastajemy mamę Sakury.
- Wybierasz się gdzieś? - Pyta różowo włosa.
- Tak, idę na pogaduszki do mamy Ino, a wy? - Odpowiada podejrzliwie.
- Idziemy się przejść. - Moja dziewczyna szeroko się uśmiecha. - Przecież nie można siedzieć wiecznie w domu.
- No tak...macie rację. - Przyznaje kobieta.
- Żegnam się z Panią, bo może się już dziś nie zobaczymy. - Posyłam kobiecie delikatny uśmiech.
- Tak, tak. Do zobaczenia Naruto. - Sakura przepuszcza mnie w drzwiach i wychodzi zaraz za mną.
- Nie sądzisz, że była jakaś dziwna? - Pyta, kiedy jesteśmy daleko od jej domu.
- Może troszeczkę? - Krzywię się nieznacznie.
- Co to mogło znaczyć? - Pyta retorycznie.
- Bo ja wiem? Ciężkie dni? - Kpię z uśmieszkiem. Mój bark przyjmuje zderzenie z pięścią.
- Auć! Żartowałem skarbie. - Śmieję się cicho.
- Wiem, ale i tak ci się dostało. Zasłużyłeś. - Wzdycha udając urażoną.
- Jesteśmy. - Przystaję i zaczynam się rozglądać. To niemożliwe...przecież te domy są takie...
- Piękne. - Moja dziewczyna kończy za mnie moje myśli, co jest trochę przerażające.
- Te domy. Nie pomyliliśmy adresów? - Pytam zaciekawiony.
- Nie skarbie. To tutaj. - Wzdycha.
- One są...takie spore i zadbane. - Mówię głośno.
- Ciekawe jak jest w środku. - Widzę uśmiech na jej twarzy.
- Nie przekonamy się póki nie zajrzymy. - Odpowiadam.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to kilka kroków ode mnie? - Jest szczęśliwa. Tak mnie kocha?
- Tak skarbie. - Obdarzam ją czułym uśmieszkiem. - To ten, spójrz. - Wskazuję palcem na biały dom ogrodzony potężną bramą.
- Rzeczywiście. Numer 57. - Mówi. Dziewczyna zaczyna iść do niego. Pociąga za klamkę bramki, ale ona ani drgnie.
- Zamknięte. - Stwierdza. - Spróbuj otworzyć tym małym kluczem obok tego złotawego.
- Tak, wiem. Już do ciebie podchodzę. - Znajduje się tuż za dziewczyną. Wkładam klucz do zamka, przekręcam i...bramka otwiera się ukazując nam piękny, duży ogród.
- Jej. - Wzdycha i wchodzi głębiej. Zresztą ja tuż za nią. Wchodząc zamykam bramkę.
- Nie wiedziałem, że uwielbiała kwiaty. W sumie co ja o nich wiem? Tylko tyle, że ojciec był Youndaime, a mama Uzumaki. - Wzdycham z dezaprobatą.
- Tu jest pięknie skarbie. Te kwiaty. - Wzdycha i pokazuje palcem na dróżkę, która prowadzi w głąb ogrodu. - Są cudowne. - Dokańcza.
Podwórze jest przestrzenne. W prawym rogu znajduje się spore oczko wodne. Nad wodą umieszczony jest ładny drewniany mostek. Zwyczajne i proste ale ładne. Po lewej zaś stronie można ujrzeć sporych rozmiarów basen, który nie jest zapełniony wodą. Drużka z kwiatów prowadzi również na tył posiadłości. Do domu prowadzą schodki, które znajdują się tuż przy werandzie. Powoli jak zahipnotyzowany zmierzam w tym kierunku. Słyszę, że Sakura idzie tuż za mną. Wkładam klucz do zamka i wahając się lekko, przekręcam go w końcu. Nim otwieram drzwi spoglądam na swoją dziewczynę. Daje mi znak głową, więc popycham lekko drzwi. Moim oczom ukazuje się ładne wnętrze i spory, jasny korytarz. Jeśli mam określić jego kolor, powiedziałbym, że jest perłowo biały, a płytki są w podobnym, ale nieco ciemniejszym odcieniu. Sunę dalej i trafiam na przestronny, bardzo przestronny salon połączony z kuchnią i jadalnią. Takie trzy w jednym. Kuchnia urządzona jest całkiem nowocześnie. Wyspa, dwudrzwiowa lodówka z dystrybutorem do lodu, wbudowany piekarnik i obok kilka szafek. Urządzone jest to wszystko w fioletowo czarnym kolorze. W salonie wbudowany jest niewielki, ale ładny kominek, przy którym stoją dwa fotele. Kanapa, jak i reszta zestawu są koloru białego. Przy niej oczywiście stoi typowy, szklany stoliczek do kawy. W rogu można dostrzec biblioteczkę. Obok tego wszystkiego, dużo dalej znajduje się duży drewniany stół z ośmioma krzesłami. Rozumiem, że to było na specjalne okazje. Mama miała dryg w dłoni. Śmieję się w duszy. Korytarz jak to korytarz służy do przetrzymywania schodów oraz wieszaków na ubrania. Zachodzę do kolejnego pomieszczenia, którym jest toaleta. Również jest przestronna. Spore lustro oraz umywalka umieszczone są nad fioletową szafką. Obok tego znajduje się muszla klozetowa, prysznic oraz wanna. To wszystko jest rozstawione bardzo praktycznie. Piękne płytki, które tworzą różne wzory i dobrze zrobiona podłoga...podgrzewana. Wnętrze jest jasne, nawet bardzo. Szary połączony z białym, to mi się podoba.
- Tu jest bosko skarbie. - Widzę, że uśmiech nie schodzi z twarzy mojej dziewczyny.
- Spory ten dom co? - Wzdycham prawie płacząc.
- Zasłużyłeś na to kochanie. - Muska wargami mój policzek i chwyta moją dłoń. Nim zdążam zorientować się co właściwie się dzieje, zostaje ciągnięty po schodach na górę. Naszym oczom ukazuje się kilka pokoi.
- Skarbie, siedem pokoi? - Pyta głośno.
- Chyba tak. - Mówię oszołomiony.
Zaglądamy do pierwszego pomieszczenia, jest puste. Drugie...to samo. Trzecie identycznie. Czwarte...toaleta taka sama jak na dole. Piąte...pokoik...dziecięcy. Wzdycham ciężko i powoli wchodzę do pomieszczenia. Rozglądam się. To wszystko...te meble...to mój pokój. Tu miałem mieszkać. Na biurku, naprzeciw nas, pod oknem ustawione są zdjęcia. Podchodzę bliżej i dostrzegam moich rodziców. Mama w widocznej ciąży, a tata? Uśmiechnięty i pełny miłości. Zbliżam się do szafy umieszczonej po lewej stronie w rogu. Otwieram ją z wahaniem. Od razu w oczy rzucają mi się dziecięce ciuszki, pampersy, buteleczki, smoczki...cała dziecięca wyprawka.
- Oh. - Z moich płuc wydobywa się westchnięcie.
- Bardzo cię kochali. - Czuję jej ciepłe usta na mojej szyi. - Chyba nie mogli się doczekać. - Stwierdza łagodnie.
- Chyba masz rację. - Mój głos się załamuje. - Chodźmy dalej. - Wzdycham.
Opuszczamy mój pokój i zmierzamy do następnego. Szósty okazuje się być chyba sypialnią moich rodziców. Wchodzę głębiej i widzę duże łoże umieszczone po lewej stronie, na którym leży fioletowa, wygnieciona pościel. Jest komoda, szafa i kolejne drzwi. Na szafkach nocnych znajduje się zegarek oraz lampka. Trzy ściany są koloru szarego, a jedna, gdzie znajduje się łóżko to odcień ciemnego fioletu. Podchodzę bliżej i na poduszce dostrzegam kolejną kartkę. Powoli wysuwam dłoń w jej kierunku i lekko ją chwytam. Ociężały siadam na łóżko i tuż za mną pojawia się Sakura.
- Krew? - Pyta ledwo słyszalnie. Tak. Na skrawku papieru znajduje się kropla krwi. Otwieram kartkę i rozpoznaję pismo.
- To ona. - Wzdycham ciężko.
- Przeczytać? - Pyta troskliwie. Kiwam głową i podaję delikatnie kartkę Sakurze.

Drogi Naruto!
Tak kochanie, masz na imię Naruto. Piszę to w dniu naszej rozłąki. Jak sądziliśmy razem z Minato ten dzień nadszedł szybciej niż się tego spodziewaliśmy. Tak nam przykro. Tak bardzo nam przykro skarbie. Leżysz teraz właśnie w moich ramionach. Przyniósł nas tutaj twój tatuś. Tak bardzo cię kochamy skarbeczku. Jesteś dla nas całym światem. Najważniejszą istotą na całym tym świecie, nie zapominaj o tym. Pisząc to płaczę, tak bardzo płaczę. Nie będę mogła widzieć jak dorastasz, jak po raz pierwszy idziesz do Akademi, jak po raz pierwszy się buntujesz, przyprowadzasz dziewczynę do domu. Nie możemy zobaczyć twoich wzlotów i upadków. Tego jak stajesz się prawdziwym mężczyzną. Nie ujrzymy swoich wnuków. Jesteś taki słodziutki, kiedy tak tutaj leżysz. Taki mały, niewinny i bezbronny. Jesteś zupełnie podobny do ojca, mam nadzieję, że przynajmniej charakter odziedziczysz po mnie. Tyle rzeczy chcę ci powiedzieć, tyle sekretów powierzyć. Wiedz, że twój tatuś też bardzo cię kocha. Właśnie wyszedł, żeby ratować wioskę. Tak bardzo się boję...nie chcę stracić was obu, ale chyba niestety muszę. Oh...właśnie nas wzywa skarbie. Musimy już iść. Jestem taka zmęczona, a ten cholerny Kyuubi nadal szaleje. Kochamy Cię nasz mały Naruto...

Teraz już nie wytrzymuję. Płakałem i płaczę dalej. Gdy Sakura kończy czytać list nadal pusto patrze w martwy punkt naprzeciw mnie. Słyszę, że ona też płacze, bo ciąga nosem. Jest taka zabawna. Po chwili czuje jak zbliża się w moją stronę i rzuca w moje ramiona.
- Jeszcze jakieś smutne niespodzianki? - Pyta retorycznie. Uśmiecha się.
- Mam nadzieję, że nie. - Odpowiadam zapłakanym głosem.
- Kochali cię, bardzo cię kochali. Wiem, że się powtarzam. - Wzdycha.
- Na to wygląda. - Uśmiecham się przez łzy.
- Co robimy? - Pyta wciąż wtulona we mnie.
- Zwiedzamy dalej. - Mówię i podnoszę się. Podchodzę do szafy i otwieram ją. Znajduje się w niej dużo ubrań mamy i taty. Szczególnie jedno rzuca mi się w oczy. Biały, długi płaszcz z czerwonym napisem. Powoli wyciągam go z szafy i pokazuję dziewczynie.
- To twojego ojca. - Stwierdza.
- Zgadza się. - Wzdycham i odwieszam go na miejsce. Podchodzę do kolejnych drzwi, które otwieram.
- Toaleta. - Widzę uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Kolejna. - Dodaję do jej wypowiedzi. - Taka sama jak pozostałe.
- Idziemy dalej? Jeszcze jeden pokój. - Sakura podchodzi do mnie i chwyta mnie za dłoń.
- Dziękuję, że ze mną tu przyszłaś.
- Żartujesz? Nie puściłabym cię samego. - Uśmiecha się i daje całusa w usta.
- No, to chodźmy dalej. - Wzdycham i zmierzamy do ostatniego pokoju. Otwieram go i naszym oczom ukazuje się składzik z różnymi rzeczami. Pokój jest mniejszy niż pozostałe, dużo mniejszy. Urządzony w ciemnych kolorach. Po lewej jak i po prawej stronie stoją regały, a na nich różne pamiątki. Kartony, jakaś gitara, nawet rower. W rogu na samym końcu dostrzegam sejf, do którego podchodzę. Razem z Sakurą zatrzymujemy się naprzeciw niego.
- Masz kolejny klucz? - Pytam zapatrzony.
- Ty nie masz? - Odpowiada grzebiąc w swojej kieszeni.
- Nie. - Rzucam szybko.
- Mam. - Zawiadamia i wyciąga w moim kierunku dłoń. Biorę klucz i wsadzam go do zamka. Bez wahania przekręcam i słyszymy charakterystyczny dźwięk. Pociągam za drzwiczki i moim oczom ukazują się kolejne pamiątki. Trochę biżuterii i co najważniejsze...sporo pieniędzy. Spoglądam na Sakurę, a ona na mnie.
- Jak myślisz? Ile tu może być? - Pytam oszołomiony.
- Nie wiem...ale jestem pewna, że na sporo ci tych zapasów wystarczy. Chyba nawet na bardzo długo. - Odpowiada nadal wstrząśnięta.
- Nie mogę uwierzyć. - Wzdycham. Przekręcam się i opieram o ścianę za mną. Sunę się po niej w dół, aż siadam.
- Już pora, żebyś uwierzył. - Dziewczyna robi to samo co ja i po chwili siedzimy w tej samej pozycji, bardzo blisko siebie.
- Jeszcze wczoraj nie miałem nic oprócz tej małej klitki, w której żyję od urodzenia. - Mówię prawie bezgłośnie.
- Czasem życie płata nam figle. - Uśmiecha się uroczo.
- Mam ochotę walnąć się do łóżka. Jestem zmęczony. - Odpowiadam zmieniając temat.
- Tak, już po dwudziestej drugiej. Ja też mam dość. - Mówi, kiedy spogląda na zegarek.
- Przenocujesz u mnie? - Pytam z nadzieją, ale staram się tego po sobie nie zdradzać.
- Hmm... Może i bym przenocowała. - Chichocze dziewczyna.
- To...do łóżka. - Uśmiecham się.
- To znaczy? - Pyta nie rozumiejąc, albo po prostu dla upewnienia.
- Tutaj, chciałbym przenocować tutaj. - Uśmiecham się krzywo.
- Chciałam się tylko upewnić, czy dobrze zrozumiałam. - Ona również się uśmiecha.
- W twoim towarzystwie czas upływa zdecydowanie za szybko. - Odzywam się po chwili ciszy. Oczywiście spoglądam w jej piękne oczy.
- Jestem tego samego zdania o tobie skarbie. - Zbliża się i muska wargami mój policzek.
- To co, idziemy? - Pytam.
- Jasne. - Odpowiada. Powoli podciągam się na nogi i pomagam wstać swojej kobiecie. Bez słowa ciągnę ją do sypialni moich rodziców. Nie. To jest teraz moja sypialnia. Muszę się do tego przyzwyczaić. Otwieram drzwi i puszczam pierwszą dziewczynę. Całe szczęście, że zamknąłem dom przed oglądaniem.
- Trochę dziwnie będzie tu spać co? - Wypalam nagle i zamykam za nami sypialnię.
- Może odrobinkę. - Pokazuje palcami marszcząc przy tym nos.
- Jeszcze dziwniejsze jest to, że ostatnio leżałem tu jako niemowlak. - Śmieję się ironicznie.
- Nie myśl o tym. - Uśmiecha się i powoli podchodzi w moją stronę.
- Może lepiej pójdziemy do mojego mieszkania? - Waham się. To zaczyna mnie przerastać. Dziwnie będzie spać tutaj, w tym domu. W domu moich rodziców, gdzie byłem ostatnio jako mały brzdąc.
- Kochanie, tu jest twój dom. - Podkreśla zbliżając się jeszcze bardziej.
- Ale to będzie dziwne. Spać w łóżku moich zmarłych rodziców. Nie przeraża cię to ani trochę? - Unoszę brew w górę czekając na odpowiedź.
- Nie myśl o tym. - Powtarza.
- Ale...
- Po prostu nie myśl Naruto. - Uśmiecha się i na nic nie czekając składa całusa na moich ustach. Kiedy się odsuwa chwytam ją za dłoń i nie pozwalam się wycofać. Teraz i ja zaczynam się uśmiechać. Ona doskonale wie, jak sprawić, żebym nie myślał o niczym. Z zadziornym uśmieszkiem zbliżam się do niej powolutku. Kiedy nasze twarze dzieli centymetr w końcu mogę dokładniej poczuć jej usta na swoich. Całuję ją bardzo delikatnie, przynajmniej mam taką nadzieję. Układam dłonie na jej biodrach i powoli zaczynam iść w przód. Nim się orientuję trafiamy na ścianę. Czuję jak Sakura się uśmiecha. Przyciskam ją bardziej do ściany i jedną dłoń opieram ponad jej głową. Drugą zaś zaczynam sunąć w górę po jej talii aż docieram do jej pięknych włosów, którymi zaczynam się bawić. Nie jest to szalony pocałunek, wręcz przeciwnie. Jest wolny i dokładny, nadzwyczaj dokładny. Czuję jak jej dłonie wędrują na moją klatkę piersiową, gdzie jedna z nich znajduje swoją oazę. Drugą zaś sunie dalej w górę i zatrzymuje ją dopiero na moim barku.
- Kocham cię. - Odzywa się nagle.
- Ja ciebie bardziej. - Szepczę między pocałunkami. Powoli przerywam tą cudowną pieszczotę. Opieram swoje czoło o jej i szeroko się uśmiecham.
- Czy po tym wyznaniu miłości, możemy położyć się spać? - Pytam cicho.
- A przestałeś już myśleć? - Patrzy na mnie wyczekująco.
- Tak. Dzięki tobie skarbie.
- W takim razie zdaje mi się, że tak. - Stwierdza rzeczowo.
- Nie będziesz miała kłopotów? - Pytam z troską.
- Niby, dlaczego głuptasku?
- No wiesz, powiedziałaś rodzicom, że wrócisz na noc. - Bawię się jej włosami.
- Od kiedy oni interesują się mną, kiedy wychodzę z tobą z domu? - Dziewczyna unosi brew w górę w geście oczekiwania na moją odpowiedź.
- No tak. Zapomniałem, że mogę porywać cię, gdziekolwiek zechcę i mam na to ich pełne przyzwolenie. - Stwierdzam.
- No właśnie. - Przytakuje.
- Ale nie sądzisz, że twoja mama była dzisiaj jakaś...dziwna i nieobecna? - Zadaję dręczące mnie pytanie.
- Masz rację, a najgorsze jest to, że nie wiem o co może chodzić. - Wzdycha przeciągle.
- No nie wiem, macie jakieś kłopoty, czy coś?
- Żadne, bynajmniej tyle mi wiadomo. - Odpowiada.
- Hm, to kompletnie nie mam pojęcia.
- Może coś się wydarzyło, kiedy byliśmy na misji? - To bardziej pytanie retoryczne.
- Sądzę, że masz rację. - Postanawiam jednak odpowiedzieć.
- Muszę ich jutro wypytać. - Mówi poważnie.
- Koniecznie. - Przytakuje. - A teraz do łóżka panno Haruno. - Moje kąciki ust unoszą się w górę.
- Ty także, panie Uzumaki. - Ciągnę ją w stronę łóżka, w którym po chwili leżymy. Ona wtulona we mnie, a ja napawający się jej obecnością.
- Pewnie będziesz znów pracować w szpitalu co?
- Zapewne Tsunade-sama nie da mi spokoju. - Odpowiada ziewając.
- Tak myślałem. - Wzdycham ciężko.
- Dlaczego pytasz?
- Nie mam jakiegoś konkretnego powodu. Tak po prostu.
- Aha, okey. - Następuje chwila ciszy, ale zaraz znów słyszę jej głos. - Kochanie?
- Hm?
- Czy...widziałeś go? - Pada pytanie za sto punktów.
- Kogo? - Pytam dla upewnienia. Mam swoje podejrzenia.
- Akinoriego.
- Nie. Od powrotu jeszcze go nie widziałem.
- A co z twoim znakiem i tą cholerną pieczęcią? - Pyta z troską.
- Ostatnio...znaczy odkąd porozumiałem się z Kyuu czuję jakby osłabła, ale nie do końca. - Przyznaję.
- Nie wyzwoliłeś się do końca. Dobrze rozumiem? - Wodzi palcem po moim torsie.
- Yhym. Jestem ciekaw, co stanie się, kiedy staniemy twarzą w twarz. - Mówię nagle.
- Co masz na myśli? - Pyta. Czuję jak jej ciało spina się odrobinkę.
- No, bo wiesz...on ma nade mną jakąś kontrolę tak? - Wyczekuję jej przytaknięcia.
- No.
- No więc właśnie, zastanawia mnie, czy kiedy użyje na mnie tych swoich sztuczek to...czy ulegnę. Rozumiesz? - Zaczynam patrzeć w jakiś kąt.
- Nie ulegniesz. Kurama ci pomoże. - Czuję jej uśmiech na mojej klatce piersiowej.
- Od, kiedy używasz jego imienia? - Pytam ciekawy.
- Od, kiedy powiedziałeś mi jak ma na imię. - Prycha z odrobiną kpiny.
- Masz rację. Przywykłem, że wszyscy wołają go demonem. - Teraz to ja prycham.
- Gdyby wiedzieli o nim to co ty wiesz, pewnie zmieniliby nastawienie. - Odpowiada spokojnie.
- Myślisz?
- Yhym. - Zapada cisza. Chyba skończyły się nam tematy na dzisiejszy dzień.
- Kochanie? - Odzywam się dopiero po jakichś dziesięciu minutach.
- Hmm?
- Nie boisz się czasem? - Pytam nagle.
- To znaczy? - Jest zdziwiona.
- Tego, że znów coś może pójść nie tak. - Wzdycham cicho.
- Ale z czym skarbie? - Chyba ogarnia ją mały przestrach.
- Między nami. Że znów coś może się namieszać. - Wypalam prosto z mostu.
- Nie. - Po chwili słyszę jej pewny siebie głos i sam zaczynam w to wierzyć.
- Nie? - Pytam, dla upewnienia.
- Nie. A wiesz, dlaczego?
- Słabo. - Przyznaję.
- Bo cię kocham. Tym razem nie zrezygnuję z ciebie tak łatwo. Byłam głupia i tyle. - Wzdycha ciężko.
- Kocham cię mocniej. - Wysilam się i składam całusa na jej głowie. - O której sytuacji konkretnie mówisz? - Jestem ciekaw.
- O naszym pierwszym zerwaniu. - Wypala po chwili wahania. - Przyznaj, że to było żałosne.
- Masz rację, ale ja zachowywałem się jak skończony dupek. - Przyznaję przy czym krytykuję sam siebie.
- Nie zachowałbyś się tak, gdybym nie zerwała. - Wspomina.
- Nie usprawiedliwiaj mnie skarbie. To wszystko było żenujące. - Stwierdzam. - Teraz, kiedy tak o tym myślę to jestem zażenowany swoją postawą. - Wyznaję szczerze.
- Nie usprawiedliwiam. Takie są fakty. Gdybym tylko nie zachowała się jak mała dziewczynka i wysłuchała cię do końca, żadne te przykre sytuacje nie miałyby miejsca. - Mówi zmęczona.
- Przykre sytuacje. - Dodaję po chwili.
- Tak skarbie, przykre. - Po raz kolejny przyznaje mi rację.
- Szczególnie, dla ciebie Sakura. - Stwierdzam.
- Nie rozmawiajmy już o tym. Chcę zapomnieć. - Wzdycha cicho.
- Masz rację. Nie rozdrapujmy starych ran. - Przytakuję.
- Idziemy spać? - Słyszę, że jest bardzo zmęczona.
- Śpij skarbie. - Uśmiecham się pod nosem i ostatni raz całuję ją w czubek jej mądrej główki.
- Dobrej nocy kochanie. Śnij o mnie. - Mówi ziewając.
- Będę na pewno. Dobranoc skarbie. - Odpowiadam i zamykam oczy. Mam nadzieję, że szybko zasnę...

***

Czuję lekki ucisk na klatce piersiowej. Powoli otwieram oczy, aby przyzwyczaić źrenice do światła. Ziewam przeciągle i rozglądam się dookoła. Na moim torsie leży dłoń Sakury. Spoglądam na nią. Jej twarz jest taka spokojna. Jak dobrze, że znów mogę poczuć, jak to jest być kochanym i związanym z najważniejszą osobą w moim życiu. Kiedy jestem teraz z nią, coraz częściej dopada mnie przeszłość. Boję się, że znów stracę ją przez jakiś idiotyzm. Z zamyśleń wyrywa mnie przeciąganie dziewczyny. Spoglądam na nią, jej piękne oczy są otwarte.
- Hej śliczna. - Mówię z uśmiechem.
- Hej Naruto. - Odpowiada.
- Jak tam, wyspałaś się?
- Muszę przyznać, że masz cholernie wygodne łóżko. - Uśmiecha się i całuje mnie w policzek.
- Też mi się podoba. - Śmieję się.
- Twoi rodzice wiedzieli co dobre. - Mówi, ale potem milknie. Czy ona myśli, że strzeliła gapę? Moi rodzice to nie jest, dla mnie temat tabu. Uśmiecham się jeszcze szerzej.
- Masz rację. Mieli genialną koncepcję, począwszy od stawiania tego domu po łóżko. - Śmieję się i czuję, jak dziewczyna się rozluźnia. To pomogło trochę ją podnieść na duchu.
- Przeprowadzasz się tu?
- Tak. Zrobię to jak najszybciej. Chcę tu zamieszkać. - Odpowiadam poważnie.
- To fajnie. Pomogę ci w przeprowadzce. - Chichocze dziewczyna.
- Nie mam dużo rzeczy. - Zastanawiam się. - Wprawdzie jakieś ubrania i kilka rzeczy.
- A meble? - Pyta zaskoczona.
- Nie są mi potrzebne. Co zrobię ze starą kanapą i rozlatującymi się meblami? - Prychnąłem.
- No tak, masz rację. - Wzdycha i powoli podnosi się na łóżku.
- Idziesz dziś do szpitala? - Pytam siadając naprzeciw niej.
- Tak, muszę spytać, czy jestem potrzebna. - Wzdycha i przeczesuje dłonią swoje długie włosy.
- Co ja będę dziś robił? - Wypowiadam na głos swoje myśli. Widzę jak na ustach dziewczyny rozwija się mały uśmiech.
- Jeśli masz ochotę to możemy się spotkać wieczorkiem.
- Dobry pomysł. - Uśmiecham się zadziornie.
- Czyli jesteśmy umówieni. - Mówi i powoli schodzi z łóżka. Niestety nie daję jej tego zrobić. Chwytam ją za nadgarstki i pociągam w swoją stronę. Dziewczyna ląduje na mnie, a ja na łóżko.
- Nie puścisz mnie tak łatwo co? - Wzdycha i zgarnia za ucho swój kosmyk włosów.
- Nie kochanie. Puściłabym, gdybyś prawidłowo się ze mną przywitała. - Odpowiadam z chytrym uśmieszkiem. Układam dłoń na jej plecach i zataczam na nich kręgi.
- Przypominam, że to ty się pierwszy obudziłeś. - Chichocze. Ma taki cudowny śmiech.
- I co? Mamy problem. - Informuje spokojnie.
- Wcale nie. Problemy są po to, żeby je rozwiązać. - Przysuwa się do mnie coraz bliżej i po chwili łączy nasze usta w jedno. Oddaję wszystkie jej pocałunki z dokładnością i bez pośpiechu. Nasz pocałunek jest naprawdę, wyjątkowo spokojny. Sakura kładzie swoją dłoń na moim barku, a mnie przechodzi cudowny dreszczyk. Przesuwam swoją rękę w bok jej pleców i sunę nią w dół opierając ją dopiero na pupie zielonookiej.
- Nie idź dziś nigdzie. - Wypowiadam te słowa podczas przerw od naszych pocałunków.
- Muszę skarbie. - Mówi spokojnie i odgarnia włosy ze swojej twarzy. Ostatni raz ją całuję i powoli przerywam nasz słodki pocałunek.
- I tak spotkamy się wieczorkiem tak?
- Pewnie. Nie zrezygnowałabym ze spotkania z takim ciasteczkiem. - Uśmiecha się słodko.
- Nie przesadzajmy. Takim ciasteczkiem to ja nie jestem. - Mrugam jej i muskam wargami policzek dziewczyny.
- Zdziwiłbyś się co mówią o tobie kobietki. - Teraz to ona całuje mnie w policzek.
- Zdziwiłabyś się co mówią o tobie mężczyźni. - Kwituję.
- Tylko wiesz, kobietki się do ciebie nie zbliżają, bo wiedzą, że jesteś cały mój. - Pomija moją poprzednią wypowiedź.
- Ah tak? - Unoszę brew w geście zapytania.
- Jasne, że tak. - Uśmiecha się szeroko. - Po tym wszystkim co przeszliśmy jesteśmy niezniszczalni, kochanie.
- Masz rację. - Przytakuję. - To tylko dowodzi tego jak bardzo się kochamy.
- A kto powiedział, że cię kocham? - Pyta prychając.
- Skarbie, nikt nie musi tego mówić. Wystarczy tylko na ciebie spojrzeć. - Mówię pewny siebie.
- Oh, doprawdy?
- Tak panienko. - Uśmiecham się i cmokam ją w usta. Powoli zaczynam się podnosić.
- To co, spadamy? - Pyta.
- Chyba tak, odprowadzę cię do szpitala. - Mówię. Stajemy przy łóżku.
- Pójdę się trochę ogarnąć. Masz coś przeciwko? - Pyta uśmiechając się cudownie.
- Jasne, że nie skarbie. - Odpowiadam. - Czego się jeszcze pytasz? Idziesz i się ogarniasz.
- Dobra już dobra. Czekaj na mnie. - Mówi i znika mi z oczu za drzwiami od toalety.
Może i ja bym się ogarnął? Idę przez całą sypialnię i zmierzam do drzwi, przez które wychodzę. Idę korytarzem i po chwili wchodzę do drugiej toalety. Wszystkie wyglądają identycznie. Widocznie nie lubili wyróżniać. Śmieję się w duchu. Podchodzę do lustra i patrzę w swoje odbicie. Rozczochranie włosy, wygnieciona koszula, wory pod oczami. Jednym słowem wyglądam jak ciuma. Z ciekawości otwieram szafkę pod zlewem i doznaję szoku. Zawarte w niej są perfumy i rzeczy potrzebne mężczyźnie. No przecież. Nikt tu od dawna nie zaglądał. Ostatni raz, kiedy ten dom tętnił życiem było to jakieś dziewiętnaście lat temu. Wzdycham i sięgam po przydane, dla mnie w tej chwil rzeczy.

Oczami Ino;
- To jak, mogę cię odprowadzić? - Pyta raz jeszcze, a mnie ściska w dołku.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Odpowiadam po głębszym zastanowieniu.
- Dlaczego jesteś taka uparta? - Irytuje się. Łatwo go zirytować, zawsze było łatwo.
- Bo tylko to mi zostało. - Odpowiadam bez zastanowienia.
- Ino, proszę cię. - Wzdycha.
- Sasuke, przestań. - Mówię jeszcze opanowana.
- Ino, zlituj się. - Błaga. - Wiesz, że ostatnio nie jestem do życia? - Widzę w jego oczach te iskierki.
- Wiesz, że ja też? Popatrz, cóż za zbieg okoliczności. - Odpowiadam oschle. Stoimy właśnie w drzwiach, nawet nie zaprosiłam go do środka.
- Gdybyś nie była taka uparta. - Wzdycha odwracając głowę w bok.
- Gdybyś nie był taki szybki. - Wyrzucam bez jakiegokolwiek przemyślenia. Odwrócił na mnie swój wzrok. Widziałam w tych jego pięknych oczach smutek i ból. Wiem, że przed chwilą to mu zaserwowałam.
- Proszę cię Ino. Nie przypominaj mi okey? - Mówi zdenerwowany. - Ile razy mam ci powtarzać jak bardzo żałuję? Do znudzenia? To się robi chore. Ja robię się chory. - Wzdycha poddenerwowany. Między nami nastaje chwila ciszy.
- Nie mogę spać, jeść, trzeźwo myśleć, bo wciąż myślę o tobie wiesz? Wiem, ciężko ci w to uwierzyć, ale taka prawda. - Mówi zrezygnowany, a ja znów czuję ten ścisk w dołku.
- Sasuke ja...
- Tak wiem, nie możesz mi wybaczyć, ale ja tak cholernie cię kocham Ino. Nie poniżałem się tak jeszcze nigdy w życiu przed nikim, jak przed tobą. Uwierz, to ciężkie, bardzo. - Wyznaje przerywając mi mój monolog.
- Tylko, że...
- Wiesz co? Chrzanić to. - Rzuca szybko ponownie mi przerywając. Nim się orientuję chłopak jest bardzo blisko mnie. Przyciąga mnie w swoją stronę zdecydowanym ruchem i spogląda mi w oczy.
- Ja naprawdę okropnie cię kocham. - Wyznaje i składa pocałunek na moich ustach. Z początku jestem oszołomiona i tak zdenerwowana, że nie oddaję jego pieszczot. Później jednak przełamuję się i jak zwykle poddaję jego skromnej osobie. Oj Ino Ino, czy ty musisz być tak słaba?
Twoją jedyną słabością jest On...
Tak, to prawda. Kocham go odkąd pamiętam, szaleję na jego punkcie odkąd pamiętam. Pan Uchicha Sasuke to moje jedyne rozkojarzenie i słabość, z którą przegrywam.
- Ino, proszę cię, wróć do mnie. - Mówi z bólem, kiedy się odsuwa. - Wiem, że ty tęsknisz za mną równie mocno, jak ja za tobą. - Ma rację.
- Skrzywdzisz mnie? - Wypalam, to raczej stwierdzenie niż pytanie. Czuję jak jego mięśnie się spinają. Patrzę w jego cudowne oczy, z których ciężko coś wyczytać.
- Nie. Obiecuję ci, przysięgam, że nigdy więcej nie będziesz przeze mnie cierpiała. - Widzę, że mówi bardzo serio.
- Jesteś tego pewien Sasuke? - Pytam, dla upewnienia.
- Tak kochanie. Moje życie nie ma sensu, kiedy nie mam cię obok. - Mówi, a ja prycham mu w twarz. Widzę, że jest zdezorientowany.
- Z czego się śmiejesz? - Pyta również uśmiechając się nieśmiało.
- Książek się naczytałeś, czy co?
- Nie rozumiem. - Odpowiada.
- Mówisz, jak z jakichś książek o romansach. - Wypalam.
- To źle? - Pyta zdezorientowany. Postanawiam zostawić to bez komentarza i zatykam mu usta długim pocałunkiem. Nie mogę się bronić. Już nie. Choćbym nie wiem jak uciekała, po prostu nie dam rady uciec przed nim.

Oczami Shikamaru;
- Musimy szybko to dostarczyć. - Mówię w trakcie biegu.
- Tak masz rację. Pośpieszmy się, bo inaczej...
- Temari proszę cię! Nic się nie stanie...nie może. - Wzdycham bezradnie.
- Spokojnie kochanie, damy radę. - Mówi pewna siebie.
- Czy Gaara mówił ci coś jeszcze?
- Tak...Powiedział, że już po niego idą. - Nie wierzę! W moim sercu gości cholerny niepokój.
- Temari?
- Hm?
- Czy są silni? - Muszę to wiedzieć.
- Tak skarbie. Silniejsi niż tamten koleś, którego się już pozbyli. - Mówi z wyraźną troską.
- Cholera! To nie może być prawda. - Odsuwam od siebie wszystkie złe myśli, czarne scenariusze. Kurwa! Dlaczego teraz? Dlaczego jak jest już tak dobrze?
- Skarbie, to ten ich szef. - Mówi dając mi kolejne informacje.
- To znaczy?
- Ten najważniejszy. Ten ostatni. To on wszystko wymyślił, to jego sprawka. - Mówi pewnie.
- Cholera! Jakie to upierdliwe. - Wzdycham bezgłośnie.
- Shikamaru! Uważaj! - Krzyczy, a ja widzę tylko lecącą na mnie notkę wybuchową. Odskakuję w bok i staję na drzewie. Tuż za mną pojawia się moja dziewczyna.
- Nie tak szybko! - Krzyczy wysoki mężczyzna.
- Cholera! A poszliśmy tylko na głupie spotkanie z twoim bratem. - Wzdycham bezradnie.
- To niczyja wina, że wszystko się schrzaniło. - Szepcze tak, żebym tylko ja to usłyszał.
- Dobra skarbie. To upierdliwe, ale ja biorę tego po prawej, a ty tego po lewej. - Mówię.
- Okey. - Zdołałem tylko to usłyszeć i ruszyliśmy do ataku.
Oczami Saki;
- Jejku, naprawdę musisz już iść? - Pyta słodko chłopak.
- Haruto, mam obowiązki. - Wzdycham.
- Jejku, czy my chociaż raz spędzimy ze sobą więcej czasu?
- Kochanie, jest dziewiąta rano, więc mogę jeszcze poleżeć z tobą ewentualnie pół godzinki. - Czuję jego usta na swoich.
- Z chęcią bym to powtórzył. - Uśmiecha się bezczelnie, a ja czuję ścisk w podbrzuszu.
- Nie wystarczająco już się ze mną namęczyłeś? Jesteś ze mną od wczoraj. - Uśmiecham się i gładzę go po policzku.
- Saki, nigdy mi się nie znudzisz. - Mówi poważnie i nachyla się nade mną. - Liczę, że jeszcze to powtórzymy skarbie. - Uśmiecha się zawadiacko i wpija w moje usta. Przyciągam go bliżej siebie za kark i lekko ciągam jego długie włosy. Chłopak przygwożdża mnie swoim ciałem i nie jestem w stanie się od niego oderwać. Jezu Saki! Czemu musiałaś być tak głupia i trzymać go na dystans tak długo? Dobrze idiotko wiesz, że on traktuje cię jak jakieś bóstwo.
- Haruto.
- Co jest skarbie? - Pyta na chwilę przerywając pocałunek.
- Przestań, bo spóźnię się do pracy. - Wzdycham przeciągle oddając jego pocałunki.
- Trudno. - Mruczy.
- Tylko, że nie ciebie zabiją. - Mruczę mu w szyję.
- Przyjmę to na siebie. - Patrzy mi w oczy i zaczyna składać pocałunki na moim obojczyku.
- Nie dasz rady. - Mój głos jest ledwo słyszalny. Jezu, on wzbudza we mnie najskrytsze uczucia.
- Spróbuję. - Czuję, że się uśmiecha.
- Haruto....proszę cię. - Mówię twardo.
- No już. - Wzdycha i mozolnie się odsuwa.
- Dziękuję. - Uśmiecham się i siadam na łóżko, okrywając się kołdrą. Chłopak przygląda mi się z zaciekawieniem.
- Peszysz mnie. - Stwierdzam.
- Ciebie? A czy ciebie da się peszyć? - Dziwi się unosząc jedną brew w górę.
- Tak, akurat ty to potrafisz. - Odpowiadam patrząc na niego.
- Dobrze wiedzieć. - Uśmiecha się.
- Idę się ogarnąć. - Odwracam się do niego plecami i zarzucam na siebie jego dłuższą koszulę. Powoli wstaję z łóżka i spoglądam na niego.
- Do twarzy ci w moich ubraniach. - Uśmiecha się szatańsko.
- Nie przyzwyczajaj się kochany. - Puszczam mu oczko i idę do szafy. Grzebię w niej i wyciągam wszystkie potrzebne rzeczy. Kiedy mam zamiar się odsunąć, czuję jego ciepły oddech na mojej nagiej skórze. Jego dłonie sunące w dół i zatrzymujące się niechętnie na brzuchu. Gdyby mógł posunąłby je jeszcze niżej. Wiem to. Czuję jego ciepłe usta na mojej szyi, niechętnie daję mu do niej jeszcze większy dostęp.
- Haruto... - Szepczę prawie bezgłośnie.
- Nie mogę się przy tobie ogarnąć. - Stwierdza słodko i powoli przekręca mnie w swoją stronę.
- Daj mi się ubrać. - Wzdycham ciężko. Oblizuję spierzchnięte usta i wpatruję się w jego oczy.
- Nie powinnaś była tego robić. - Warczy przyjemnie.
- To znaczy?
- Przygryzłaś wargę. - Mówi spokojnie. Wybucham śmiechem.
- I co z tego? - Pytam niewinnie.
- Wiesz, co o tym myślę.
- O rany, zrobiłam to nieumyślnie. - Wzdycham.
- To poniesiesz teraz konsekwencje. - Mówi cicho i wpija się w moje usta. Coraz mocniej przyciska mnie do tej nieszczęsnej szafy. Takie konsekwencje to ja mogę ponosić, ale nie przyznam się do tego na głos. Chłopak zostawia swoje dłonie na moich pośladkach i niespodziewanie podrzuca mnie w górę. Rozumiejąc o co mu chodzi oplatam go nogami w pasie.
Oczami Naruto;
Właśnie pryskam się perfumami i mogę wychodzić z toalety. Mam na sobie tylko czarne spodnie i dwa medaliki. Jeden, który otrzymałem od Tsunade-baachan, a drugi, należący do mojej mamy. Zmierzwiam swoje wilgotne włosy i wychodzę na korytarz. Idę w stronę sypialni, tam gdzie zostawiłem Sakurę. Otwieram drzwi i widzę ją siedzącą na łóżku.
- Gotowa? - Uśmiecham się.
- Jasne. - Odpowiada. - Ale ty chyba nie. - Zagryza wargę i patrzy na moje na wpół nagie ciało. Uśmiecham się.
- Widziałem tu jakieś ubrania, zaraz coś znajdę. - Mówię i zmierzam do szafy, którą otwieram. Przeglądam jej wnętrze i znajduję coś dla siebie.
- No, mój tata nie miał złego gustu. - Pokazuję dziewczynie białą koszulkę z dekoltem w kształcie litery V.
- Będzie idealnie pasować do twoich spodni i ciałka. - Uśmiecha się i podchodzi w moją stronę. Przelotnie całuje mnie w usta i wychodzi z pokoju. Wkładam na siebie szybko koszulkę i wychodzę za nią.
- To co, do szpitala? - Pytam doganiając ją.
- Niestety. - Wzdycha.
Powoli kierujemy się korytarzem na dół. Dochodzimy do drzwi i zakładamy swoje buty.
- Skarbie, robisz coś w Sobotę? - Pytam nagle.
- Nie odbiegam myślami tak daleko w przyszłość. - Chichocze.
- To zaledwie trzy dni. - Uśmiecham się.
- Dlatego daję ci do zrozumienia, że planów nie posiadam. - Otwieram drzwi i wyciągam z nich klucz. Przepuszczam pierwszą dziewczynę i wychodzę tuż za nią. Zamykam na klucz drzwi i chowam go w kieszeni u spodni. Chwytam dłoń dziewczyny i patrzę na nią z uśmiechem.
- Jak myślisz, co z Ino i Sasuke? - Wypalam nagle.
- Bo ja wiem? Pogodzą się. - Uśmiecha się.
- Skąd ta pewność?
- Ona nie może bez niego żyć, a on bez niej. - Kwituje Sakura.
- Racja. - Przyznaję.
- Ej, nie oglądaliśmy jeszcze ogrodu. - Mówi ze smutkiem.
- Będziemy mieli na to czas. - Odpowiadam. Właśnie idziemy główną ulicą Konochy.
- No racja. Ej Naruto.
- Hm?
- Słyszałam coś ostatnio.
- Co takiego?
- Wiesz, że istnieje świątynia Uzumaki? - Pyta, a ja jestem w szoku.
- Skąd to wiesz? Nic na ten temat nie słyszałem.
- Ostatnio jak robiłam zakupy, jakiś koleś o tym gadał.
- Jejku, widzę że wszyscy wiedzą więcej ode mnie. - Wzdycham ciężko.
- Spokojnie, przyjdzie czas, to się wszystkiego dowiesz. - Mruga mi i całuje w policzek.
- Kochanie, nie obejrzeliśmy piwnicy. - Oznajmia drugą rzecz.
- Jeny, zapomniałem w ogóle. Tam może być coś ciekawego.
- Wczoraj za bardzo zajęci byliśmy sobą. - Mówi.
- Nie mów, że było niemiło. - Uśmiecham się do niej.
- Było bardzo miło kochanie. Musimy częściej robić sobie takie spotkania.

- Masz rację, bo... - Nie dokończyłem, bo Sakura na kogoś wpadła. Poczułem tylko szarpnięcie. Odwracam się w jej stronę i zbliżam się przytulając ją do siebie. Widzę jak moja dziewczyna spogląda na kobietę na którą wpadła i czuję jak jej wszystkie mięśnie diametralnie się spinają. O co kurde chodzi? Podążam za jej wzrokiem i doznaję ogromnego szoku. Cholera jasna, co ona tu robi? Czego chce? I najważniejsze, co myśli sobie teraz Sakura? Pewnie wszystko powraca do niej jak bumerang, a mi robi się naprawdę cholernie gorąco, kiedy widzę bezczelny uśmiech kobiety...

*******

Ohayo! Witajcie Kochani! Wstawiamy Wam kolejny rozdział głównego opowiadania i stwierdzamy z przykrością, że historia skłania się ku końcowi. Jeszcze kilka wątków i zakończymy to (zapewne nudzące już) opowiadanie. Nie bójcie się, mamy już przygotowaną kolejną historię, która ruszyła już pełną parą. Bardzo jesteśmy ciekawe Waszych komentarzy, ale zapewne znów będzie ich mało. Robaczki, prosimy Was bardzo o te, dla Was nic nieznaczące komentarze. Czytając Wasze opinie naprawdę łatwiej jest nam pisać i przede wszystkim chce nam się pisać. Pod taką ilością wyświetleń mogłoby być chociaż z 20 komentarzy, gdzie na innych stronach jest z 50. No cóż, wybaczcie za te wywody no i do następnego robaczki! Pozdrawiamy Patty i Paula. 

10 komentarzy:

  1. ojj dziewczyny, Dla nas rozdział jest spoko. Ciekawi nas co będzie w następnym rozdziale.. A możecie dać jakiś spoiler z tym nowym opowiadaniem ? :-))

    Pozdrawiamy i życzymy weny.

    Uchodźca z Syriii
    //Amasterasu//

    OdpowiedzUsuń
  2. No dziewczyny rozdzial cacko. Juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. Zycze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny szkoda że opo się kończy
    Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny...
    Czytając ten rozdział, można skojarzyć ze historia zbliża sie ku końcowi.
    Nasi bohaterowie sa szczęśliwi i zostały zakończyć ostatnie niedokończone sprawy.
    Widać że pojawiła się postać, która zamiesza namieszać w życiu Naruto i Sakury... ale mam nadzieję że szybko sobie z nią poradzą.

    Co do nowego opowiadania waszego... NIE MOGĘ SIE JEGO DOCZEKAĆ hehe

    A to dlatego że świetnie piszecie opowiadania i tak wciągająco.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie supi, naprawdę świetny rozdział
    Ciekawe jak się to wszystko skończy
    Życzę dalszego pisania
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń

    OdpowiedzUsuń
  6. No no japierdziu co za akcja. Miodzio!!!!! Pozrowiska i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdzial swietny niemoge doczekac się nastepnego . Pozdrawiam i życzę dużo weny. Gulbiszonka
    Ps. Kiedy nastepny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie pojawi się jutro, ale nic nie obiecujemy :/

      Usuń
    2. jeśli niebedzie jutro nieszokdzi, poczekam tyle ile bedzie trzeba. Na wasze rozdziały warto czekac . Gulbiszonka

      Usuń
  8. Już 80 rozdział :) Zazdroszczę tej wytrwałości :D

    OdpowiedzUsuń