- Co to do
cholery jest? - Pyta zdezorientowana.
- Nie wiem, ale
zaraz pewnie się dowiemy. - Odpowiadam spokojnie i przyglądam się
wysypanej zawartości koperty zaintrygowany. Tego się nie
spodziewałem...
Na początku, kiedy tylko dostałem kopertę, myślałem,
że znajdę w niej tylko jakiś list, ale nie wiedziałem, że mogę
otrzymać takie rzeczy.
- Do czego to może być? - Dziewczyna sięga dłonią
po złotawy klucz.
- Nie wiem, może do jakiegoś sejfu? - Zaśmiałem się.
- No co ty? Raczej wątpię. - Mówi kręcąc głową.
- A to co? - Podnoszę w dłoni małe zawiniątko.
- Odpakuj to się dowiesz. - Widzę jak Sakura się
uśmiecha.
Rozwiązuję mały sznureczek, który owinięty jest
wokół jakiegoś skrawka materiału. Kiedy odchylam wycieruch moim
oczom ukazuje się sygnet, a obok niego jakiś medalion. Jest on w
kształcie szponu.
- Kochanie, to jest ze złota. - Wzdycha dziewczyna.
- Co? Naprawdę? - Pytam dla upewnienia.
- Tak. Nie przypomina ci czegoś przypadkiem? - Uśmiecha
się promiennie.
- Kyuu. - Wzdycham.
- Chyba należał do twojej mamy. - Stwierdza z
pewnością.
- Zdaje mi się, że masz rację. W sumie po co ojciec
miałby nosić taki wisiorek? - Zadaję retoryczne pytanie.
- Może wcale nie należał do twojej mamy? Jest jeszcze
jedna opcja, możliwe, że dała mu go, żeby jemu ją przypominał.
- Mówi pewna siebie.
- Na to nie wpadłem. W sumie.. -Przyglądam się
bliżej. - Jakby nie patrzeć, to nie jest chyba typowy wisiorek
kobiety. - Wzdycham.
- Ja uważam inaczej. Pasuje do kobiety i mężczyzny. -
Widzę jak moja ukochana się uśmiecha.
- Jest coś jeszcze? - Pytam patrząc na nią.
- Ten sygnet. - Wskazuje palcem.
- Oh, prawie go nie zauważyłem. - Uśmiecham się.
- Bo ślepy jesteś. - Dziewczyna wystawia do mnie
język, ale zaraz po tym na jej usta wkrada się uśmieszek.
- No, ale to już na pewno nosił mój ojciec. -
Zaśmiałem się wkładając na palec pierścień. Zostało coś na
nim wyryte, ale nie mogę tego przeczytać.
- Jest piękny. - Stwierdza Sakura. Oprócz wyrytego
napisu, sygnet ma wygrawerowany obraz Yin i Yang, które siebie
przenikają.
- Masz rację skarbie. - Przyznaję.
- To co? Pora wziąć się za list hm? - Mówię chcąc
dodać sobie odwagi.
- Im szybciej tym lepiej. Pamiętaj, jestem przy tobie.
Zbliżam się do siedzącej naprzeciw mnie dziewczyny i
muskam wargami jej ciepłe usta. Uśmiecham się i biorę do ręki
zawinięty list. Przerywam pieczęć i rozwijam papier, zaczynam
czytać na głos.
Kochany synku!
Jeśli
to czytasz, prawdopodobnie nie ma już nas wśród żywych, jednak
nie oznacza to, że jesteś nam obojętny. Pamiętaj, że bardzo Cię
kochamy. Najprawdopodobniej nasze plany i starania poszły na marne i
coś musiało się stać podczas porodu. Bardzo, a to bardzo
przepraszamy Cię, że zawiedliśmy. Wprawdzie Kyuubi musiał
przyczynić się do twojej straty, ale jeśli przeczucie nas nie
myli, problemem również stał się zamaskowany mężczyzna. Już
dawno słyszeliśmy o nim wraz z Minato. Chodziły pogłoski, że ma
nas zaatakować, ale nie wiedzieliśmy dokładnie, kiedy to nastąpi.
Mamy głęboką nadzieję, że nas nie nienawidzisz. Zdajemy sobie
sprawę z tego, że dorastanie bez matki i ojca jest trudną częścią
w życiu młodego człowieka. Powtórzymy się, ale ogromnie Cię
kochamy Naruto, nie podlega to żadnej dyskusji. Mimo tego, że
zostawiliśmy Cię samego, to mamy dla Ciebie pewne upominki. Otóż
w kopercie otrzymałeś klucz do naszego mieszkania, w którym
mieszkaliśmy wraz z Minato. Znajdują się tam naprawdę przeróżne
rzeczy i zgodnie z naszą wolą (bynajmniej mamy taką nadzieję)
nikt tego nie naruszył. Oprócz tego masz po nas jakąś pamiątkę.
Sygnet, który znalazłeś należał do Twojego ojca, a wisiorek po
części do mnie. Po tym, kiedy dowiedziałam się, że jestem w
ciąży oddałam go mężu, aby ciągle o mnie myślał niezależnie
od tego, gdzie był. W domu, który otrzymałeś po nas znajdziesz
jeszcze wiele niespodzianek. Tak naprawdę, nie mamy pojęcia co tam
znajdziesz synku, bo nie mogę przewidzieć faktów. Reszty na pewno
dowiesz się później. Na pewno będziesz wiedział jak zginęliśmy.
Przepraszamy, że nie mogliśmy być przy Tobie, nasz kochany synku.
To co od nas dostaniesz potraktuj jako początek do nowego startu. Na
pewno sprawisz, że będziemy dumni Naruto. Wierzymy w Ciebie.
Kochamy Cię...
Twoi
rodzice...
W pokoju panuje zupełna cisza. Naprawdę nie mam
pojęcia co powinienem teraz powiedzieć. Tak naprawdę, kiedy
czytałem ten list powstrzymywałem się od płaczu. Rozdrapałem
stare rany, zobaczyłem charakter pisma mojej mamy i śmiem
stwierdzić, że jest bardzo ładny. To jedyna rzecz, którą po nich
mam, a raczej jedyne rzeczy. Jestem skłonny uwierzyć, że
odziedziczyłem ich wiele, ale te na pewno będę nosił przy sobie.
Czuję ciepłą dłoń na moim ramieniu. Nawet nie wiem, kiedy
odwróciłem się plecami do mojej dziewczyny. Jej dłoń zatacza
kółka na moim ramieniu.
- Skarbie? - Słyszę jej czuły głos. Doskonale wie,
że to nie było łatwe. Kciukiem wycieram niesforną łzę, która
przedostała się przez moje oko.
- Jest dobrze. - Mówię nieco smutnym głosem.
- Na pewno? - Czuje jak ugina się pode mną materac i
wiem, że jest bardzo blisko mnie. Zaciska dłoń na moim barku i
powolutku odwraca mnie w swoją stronę. Ostrożnie zaglądam w jej
twarz i widzę czułe spojrzenie, zatroskaną twarz.
- Jest okey. - Powtarzam cicho. Sakura na nic nie
czekając przyciąga mnie w swoją stronę i przytula. Mocno trzyma
mnie w uścisku.
- Nie może być dobrze kochanie. Wiem, że to nie było
łatwe. Musiałeś otworzyć stare rany, które tak naprawdę nie
zagoiły się do końca i nie jestem pewna, czy zrobią to
kiedykolwiek. - Czuję jej uśmiech.
- Skarbie, to tylko głupi list. - Prycham i odsuwam się
od niej.
- Głupi list, który napisała twoja matka, której
nigdy nie widziałeś na oczy. To boli. Wiem to.
- Masz rację. Boli. Boli to, że nie mogłem poznać
tych wspaniałych ludzi. Nie pozwolono mi poznać ich bliżej. -
Wzdycham.
- Dlatego my musimy postarać się przetrwać na tym
okrutnym świecie. Żeby nasze dzieci miały tą okazję. - Widzę
jej cudowny uśmiech i humor od razu mi się polepsza.
- Chcesz mieć ze mną dzieci? - Unoszę w górę jedną
brew i czekam na jej odpowiedź.
- Tak skarbie. Powiedziałam ci już, że jesteś
jedynym mężczyzną na tym świecie, z którym mogę być. -
Chichoczę, nie mogę tego powstrzymać.
- Bardzo się cieszę. - Odpowiadam. - To co? Idziemy
poznać moje nowe lokum? - Pytam tajemniczo.
- Nie za szybko? - Rzuca, aby się upewnić.
- Nie. Chcę zobaczyć jak żyli. - Muskam wargami jej
rozgrzany policzek i zaczynam podnosić się z łóżka.
- Idziesz? - Pytam zakładając na siebie moją
pomarańczową bluzę.
- Jasne, miałabym przegapić taką okazję? -
Dziewczyna idzie w ślad za mną i zakłada swoją białą bluzę.
Wyciągam w jej stronę dłoń, którą chwyta od razu.
Razem zmierzamy do schodów, po których schodzimy. W progu drzwi
zastajemy mamę Sakury.
- Wybierasz się gdzieś? - Pyta różowo włosa.
- Tak, idę na pogaduszki do mamy Ino, a wy? - Odpowiada
podejrzliwie.
- Idziemy się przejść. - Moja dziewczyna szeroko się
uśmiecha. - Przecież nie można siedzieć wiecznie w domu.
- No tak...macie rację. - Przyznaje kobieta.
- Żegnam się z Panią, bo może się już dziś nie
zobaczymy. - Posyłam kobiecie delikatny uśmiech.
- Tak, tak. Do zobaczenia Naruto. - Sakura przepuszcza
mnie w drzwiach i wychodzi zaraz za mną.
- Nie sądzisz, że była jakaś dziwna? - Pyta, kiedy
jesteśmy daleko od jej domu.
- Może troszeczkę? - Krzywię się nieznacznie.
- Co to mogło znaczyć? - Pyta retorycznie.
- Bo ja wiem? Ciężkie dni? - Kpię z uśmieszkiem. Mój
bark przyjmuje zderzenie z pięścią.
- Auć! Żartowałem skarbie. - Śmieję się cicho.
- Wiem, ale i tak ci się dostało. Zasłużyłeś. -
Wzdycha udając urażoną.
- Jesteśmy. - Przystaję i zaczynam się rozglądać.
To niemożliwe...przecież te domy są takie...
- Piękne. - Moja dziewczyna kończy za mnie moje myśli,
co jest trochę przerażające.
- Te domy. Nie pomyliliśmy adresów? - Pytam
zaciekawiony.
- Nie skarbie. To tutaj. - Wzdycha.
- One są...takie spore i zadbane. - Mówię głośno.
- Ciekawe jak jest w środku. - Widzę uśmiech na jej
twarzy.
- Nie przekonamy się póki nie zajrzymy. - Odpowiadam.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to kilka kroków ode
mnie? - Jest szczęśliwa. Tak mnie kocha?
- Tak skarbie. - Obdarzam ją czułym uśmieszkiem. - To
ten, spójrz. - Wskazuję palcem na biały dom ogrodzony potężną
bramą.
- Rzeczywiście. Numer 57. - Mówi. Dziewczyna zaczyna
iść do niego. Pociąga za klamkę bramki, ale ona ani drgnie.
- Zamknięte. - Stwierdza. - Spróbuj otworzyć tym
małym kluczem obok tego złotawego.
- Tak, wiem. Już do ciebie podchodzę. - Znajduje się
tuż za dziewczyną. Wkładam klucz do zamka, przekręcam i...bramka
otwiera się ukazując nam piękny, duży ogród.
- Jej. - Wzdycha i wchodzi głębiej. Zresztą ja tuż
za nią. Wchodząc zamykam bramkę.
- Nie wiedziałem, że uwielbiała kwiaty. W sumie co ja
o nich wiem? Tylko tyle, że ojciec był Youndaime, a mama Uzumaki. -
Wzdycham z dezaprobatą.
- Tu jest pięknie skarbie. Te kwiaty. - Wzdycha i
pokazuje palcem na dróżkę, która prowadzi w głąb ogrodu. - Są
cudowne. - Dokańcza.
Podwórze jest przestrzenne. W prawym rogu znajduje się
spore oczko wodne. Nad wodą umieszczony jest ładny drewniany
mostek. Zwyczajne i proste ale ładne. Po lewej zaś stronie można
ujrzeć sporych rozmiarów basen, który nie jest zapełniony wodą.
Drużka z kwiatów prowadzi również na tył posiadłości. Do domu
prowadzą schodki, które znajdują się tuż przy werandzie. Powoli
jak zahipnotyzowany zmierzam w tym kierunku. Słyszę, że Sakura
idzie tuż za mną. Wkładam klucz do zamka i wahając się lekko,
przekręcam go w końcu. Nim otwieram drzwi spoglądam na swoją
dziewczynę. Daje mi znak głową, więc popycham lekko drzwi. Moim
oczom ukazuje się ładne wnętrze i spory, jasny korytarz. Jeśli
mam określić jego kolor, powiedziałbym, że jest perłowo biały,
a płytki są w podobnym, ale nieco ciemniejszym odcieniu. Sunę
dalej i trafiam na przestronny, bardzo przestronny salon połączony
z kuchnią i jadalnią. Takie trzy w jednym. Kuchnia urządzona jest
całkiem nowocześnie. Wyspa, dwudrzwiowa lodówka z dystrybutorem do
lodu, wbudowany piekarnik i obok kilka szafek. Urządzone jest to
wszystko w fioletowo czarnym kolorze. W salonie wbudowany jest
niewielki, ale ładny kominek, przy którym stoją dwa fotele.
Kanapa, jak i reszta zestawu są koloru białego. Przy niej
oczywiście stoi typowy, szklany stoliczek do kawy. W rogu można
dostrzec biblioteczkę. Obok tego wszystkiego, dużo dalej znajduje
się duży drewniany stół z ośmioma krzesłami. Rozumiem, że to
było na specjalne okazje. Mama miała dryg w dłoni. Śmieję się w
duszy. Korytarz jak to korytarz służy do przetrzymywania schodów
oraz wieszaków na ubrania. Zachodzę do kolejnego pomieszczenia,
którym jest toaleta. Również jest przestronna. Spore lustro oraz
umywalka umieszczone są nad fioletową szafką. Obok tego znajduje
się muszla klozetowa, prysznic oraz wanna. To wszystko jest
rozstawione bardzo praktycznie. Piękne płytki, które tworzą różne
wzory i dobrze zrobiona podłoga...podgrzewana. Wnętrze jest jasne,
nawet bardzo. Szary połączony z białym, to mi się podoba.
- Tu jest bosko skarbie. - Widzę, że uśmiech nie
schodzi z twarzy mojej dziewczyny.
- Spory ten dom co? - Wzdycham prawie płacząc.
- Zasłużyłeś na to kochanie. - Muska wargami mój
policzek i chwyta moją dłoń. Nim zdążam zorientować się co
właściwie się dzieje, zostaje ciągnięty po schodach na górę.
Naszym oczom ukazuje się kilka pokoi.
- Skarbie, siedem pokoi? - Pyta głośno.
- Chyba tak. - Mówię oszołomiony.
Zaglądamy do pierwszego pomieszczenia, jest puste.
Drugie...to samo. Trzecie identycznie. Czwarte...toaleta taka sama
jak na dole. Piąte...pokoik...dziecięcy. Wzdycham ciężko i powoli
wchodzę do pomieszczenia. Rozglądam się. To wszystko...te
meble...to mój pokój. Tu miałem mieszkać. Na biurku, naprzeciw
nas, pod oknem ustawione są zdjęcia. Podchodzę bliżej i
dostrzegam moich rodziców. Mama w widocznej ciąży, a tata?
Uśmiechnięty i pełny miłości. Zbliżam się do szafy
umieszczonej po lewej stronie w rogu. Otwieram ją z wahaniem. Od
razu w oczy rzucają mi się dziecięce ciuszki, pampersy,
buteleczki, smoczki...cała dziecięca wyprawka.
- Oh. - Z moich płuc wydobywa się westchnięcie.
- Bardzo cię kochali. - Czuję jej ciepłe usta na
mojej szyi. - Chyba nie mogli się doczekać. - Stwierdza łagodnie.
- Chyba masz rację. - Mój głos się załamuje. -
Chodźmy dalej. - Wzdycham.
Opuszczamy mój pokój i zmierzamy do następnego.
Szósty okazuje się być chyba sypialnią moich rodziców. Wchodzę
głębiej i widzę duże łoże umieszczone po lewej stronie, na
którym leży fioletowa, wygnieciona pościel. Jest komoda, szafa i
kolejne drzwi. Na szafkach nocnych znajduje się zegarek oraz lampka.
Trzy ściany są koloru szarego, a jedna, gdzie znajduje się łóżko
to odcień ciemnego fioletu. Podchodzę bliżej i na poduszce
dostrzegam kolejną kartkę. Powoli wysuwam dłoń w jej kierunku i
lekko ją chwytam. Ociężały siadam na łóżko i tuż za mną
pojawia się Sakura.
- Krew? - Pyta ledwo słyszalnie. Tak. Na skrawku
papieru znajduje się kropla krwi. Otwieram kartkę i rozpoznaję
pismo.
- To ona. - Wzdycham ciężko.
- Przeczytać? - Pyta troskliwie. Kiwam głową i podaję
delikatnie kartkę Sakurze.
Drogi Naruto!
Tak
kochanie, masz na imię Naruto. Piszę to w dniu naszej rozłąki.
Jak sądziliśmy razem z Minato ten dzień nadszedł szybciej niż
się tego spodziewaliśmy. Tak nam przykro. Tak bardzo nam przykro
skarbie. Leżysz teraz właśnie w moich ramionach. Przyniósł nas
tutaj twój tatuś. Tak bardzo cię kochamy skarbeczku. Jesteś dla
nas całym światem. Najważniejszą istotą na całym tym świecie,
nie zapominaj o tym. Pisząc to płaczę, tak bardzo płaczę. Nie
będę mogła widzieć jak dorastasz, jak po raz pierwszy idziesz do
Akademi, jak po raz pierwszy się buntujesz, przyprowadzasz
dziewczynę do domu. Nie możemy zobaczyć twoich wzlotów i upadków.
Tego jak stajesz się prawdziwym mężczyzną. Nie ujrzymy swoich
wnuków. Jesteś taki słodziutki, kiedy tak tutaj leżysz. Taki
mały, niewinny i bezbronny. Jesteś zupełnie podobny do ojca, mam
nadzieję, że przynajmniej charakter odziedziczysz po mnie. Tyle
rzeczy chcę ci powiedzieć, tyle sekretów powierzyć. Wiedz, że
twój tatuś też bardzo cię kocha. Właśnie wyszedł, żeby
ratować wioskę. Tak bardzo się boję...nie chcę stracić was obu,
ale chyba niestety muszę. Oh...właśnie nas wzywa skarbie. Musimy
już iść. Jestem taka zmęczona, a ten cholerny Kyuubi nadal
szaleje. Kochamy Cię nasz mały Naruto...
Teraz już nie wytrzymuję. Płakałem i płaczę dalej.
Gdy Sakura kończy czytać list nadal pusto patrze w martwy punkt
naprzeciw mnie. Słyszę, że ona też płacze, bo ciąga nosem. Jest
taka zabawna. Po chwili czuje jak zbliża się w moją stronę i
rzuca w moje ramiona.
- Jeszcze jakieś smutne niespodzianki? - Pyta
retorycznie. Uśmiecha się.
- Mam nadzieję, że nie. - Odpowiadam zapłakanym
głosem.
- Kochali cię, bardzo cię kochali. Wiem, że się
powtarzam. - Wzdycha.
- Na to wygląda. - Uśmiecham się przez łzy.
- Co robimy? - Pyta wciąż wtulona we mnie.
- Zwiedzamy dalej. - Mówię i podnoszę się. Podchodzę
do szafy i otwieram ją. Znajduje się w niej dużo ubrań mamy i
taty. Szczególnie jedno rzuca mi się w oczy. Biały, długi płaszcz
z czerwonym napisem. Powoli wyciągam go z szafy i pokazuję
dziewczynie.
- To twojego ojca. - Stwierdza.
- Zgadza się. - Wzdycham i odwieszam go na miejsce.
Podchodzę do kolejnych drzwi, które otwieram.
- Toaleta. - Widzę uśmiech na twarzy dziewczyny.
- Kolejna. - Dodaję do jej wypowiedzi. - Taka sama jak
pozostałe.
- Idziemy dalej? Jeszcze jeden pokój. - Sakura
podchodzi do mnie i chwyta mnie za dłoń.
- Dziękuję, że ze mną tu przyszłaś.
- Żartujesz? Nie puściłabym cię samego. - Uśmiecha
się i daje całusa w usta.
- No, to chodźmy dalej. - Wzdycham i zmierzamy do
ostatniego pokoju. Otwieram go i naszym oczom ukazuje się składzik
z różnymi rzeczami. Pokój jest mniejszy niż pozostałe, dużo
mniejszy. Urządzony w ciemnych kolorach. Po lewej jak i po prawej
stronie stoją regały, a na nich różne pamiątki. Kartony, jakaś
gitara, nawet rower. W rogu na samym końcu dostrzegam sejf, do
którego podchodzę. Razem z Sakurą zatrzymujemy się naprzeciw
niego.
- Masz kolejny klucz? - Pytam zapatrzony.
- Ty nie masz? - Odpowiada grzebiąc w swojej kieszeni.
- Nie. - Rzucam szybko.
- Mam. - Zawiadamia i wyciąga w moim kierunku dłoń.
Biorę klucz i wsadzam go do zamka. Bez wahania przekręcam i
słyszymy charakterystyczny dźwięk. Pociągam za drzwiczki i moim
oczom ukazują się kolejne pamiątki. Trochę biżuterii i co
najważniejsze...sporo pieniędzy. Spoglądam na Sakurę, a ona na
mnie.
- Jak myślisz? Ile tu może być? - Pytam oszołomiony.
- Nie wiem...ale jestem pewna, że na sporo ci tych
zapasów wystarczy. Chyba nawet na bardzo długo. - Odpowiada nadal
wstrząśnięta.
- Nie mogę uwierzyć. - Wzdycham. Przekręcam się i
opieram o ścianę za mną. Sunę się po niej w dół, aż siadam.
- Już pora, żebyś uwierzył. - Dziewczyna robi to
samo co ja i po chwili siedzimy w tej samej pozycji, bardzo blisko
siebie.
- Jeszcze wczoraj nie miałem nic oprócz tej małej
klitki, w której żyję od urodzenia. - Mówię prawie bezgłośnie.
- Czasem życie płata nam figle. - Uśmiecha się
uroczo.
- Mam ochotę walnąć się do łóżka. Jestem
zmęczony. - Odpowiadam zmieniając temat.
- Tak, już po dwudziestej drugiej. Ja też mam dość.
- Mówi, kiedy spogląda na zegarek.
- Przenocujesz u mnie? - Pytam z nadzieją, ale staram
się tego po sobie nie zdradzać.
- Hmm... Może i bym przenocowała. - Chichocze
dziewczyna.
- To...do łóżka. - Uśmiecham się.
- To znaczy? - Pyta nie rozumiejąc, albo po prostu dla
upewnienia.
- Tutaj, chciałbym przenocować tutaj. - Uśmiecham się
krzywo.
- Chciałam się tylko upewnić, czy dobrze zrozumiałam.
- Ona również się uśmiecha.
- W twoim towarzystwie czas upływa zdecydowanie za
szybko. - Odzywam się po chwili ciszy. Oczywiście spoglądam w jej
piękne oczy.
- Jestem tego samego zdania o tobie skarbie. - Zbliża
się i muska wargami mój policzek.
- To co, idziemy? - Pytam.
- Jasne. - Odpowiada. Powoli podciągam się na nogi i
pomagam wstać swojej kobiecie. Bez słowa ciągnę ją do sypialni
moich rodziców. Nie. To jest teraz moja sypialnia. Muszę się do
tego przyzwyczaić. Otwieram drzwi i puszczam pierwszą dziewczynę.
Całe szczęście, że zamknąłem dom przed oglądaniem.
- Trochę dziwnie będzie tu spać co? - Wypalam nagle i
zamykam za nami sypialnię.
- Może odrobinkę. - Pokazuje palcami marszcząc przy
tym nos.
- Jeszcze dziwniejsze jest to, że ostatnio leżałem tu
jako niemowlak. - Śmieję się ironicznie.
- Nie myśl o tym. - Uśmiecha się i powoli podchodzi w
moją stronę.
- Może lepiej pójdziemy do mojego mieszkania? - Waham
się. To zaczyna mnie przerastać. Dziwnie będzie spać tutaj, w tym
domu. W domu moich rodziców, gdzie byłem ostatnio jako mały
brzdąc.
- Kochanie, tu jest twój dom. - Podkreśla
zbliżając się jeszcze bardziej.
- Ale to będzie dziwne. Spać w łóżku moich zmarłych
rodziców. Nie przeraża cię to ani trochę? - Unoszę brew w górę
czekając na odpowiedź.
- Nie myśl o tym. - Powtarza.
- Ale...
- Po prostu nie myśl Naruto. - Uśmiecha się i na nic
nie czekając składa całusa na moich ustach. Kiedy się odsuwa
chwytam ją za dłoń i nie pozwalam się wycofać. Teraz i ja
zaczynam się uśmiechać. Ona doskonale wie, jak sprawić, żebym
nie myślał o niczym. Z zadziornym uśmieszkiem zbliżam się do
niej powolutku. Kiedy nasze twarze dzieli centymetr w końcu mogę
dokładniej poczuć jej usta na swoich. Całuję ją bardzo
delikatnie, przynajmniej mam taką nadzieję. Układam dłonie na jej
biodrach i powoli zaczynam iść w przód. Nim się orientuję
trafiamy na ścianę. Czuję jak Sakura się uśmiecha. Przyciskam ją
bardziej do ściany i jedną dłoń opieram ponad jej głową. Drugą
zaś zaczynam sunąć w górę po jej talii aż docieram do jej
pięknych włosów, którymi zaczynam się bawić. Nie jest to
szalony pocałunek, wręcz przeciwnie. Jest wolny i dokładny,
nadzwyczaj dokładny. Czuję jak jej dłonie wędrują na moją
klatkę piersiową, gdzie jedna z nich znajduje swoją oazę. Drugą
zaś sunie dalej w górę i zatrzymuje ją dopiero na moim barku.
- Kocham cię. - Odzywa się nagle.
- Ja ciebie bardziej. - Szepczę między pocałunkami.
Powoli przerywam tą cudowną pieszczotę. Opieram swoje czoło o jej
i szeroko się uśmiecham.
- Czy po tym wyznaniu miłości, możemy położyć się
spać? - Pytam cicho.
- A przestałeś już myśleć? - Patrzy na mnie
wyczekująco.
- Tak. Dzięki tobie skarbie.
- W takim razie zdaje mi się, że tak. - Stwierdza
rzeczowo.
- Nie będziesz miała kłopotów? - Pytam z troską.
- Niby, dlaczego głuptasku?
- No wiesz, powiedziałaś rodzicom, że wrócisz na
noc. - Bawię się jej włosami.
- Od kiedy oni interesują się mną, kiedy wychodzę z
tobą z domu? - Dziewczyna unosi brew w górę w geście oczekiwania
na moją odpowiedź.
- No tak. Zapomniałem, że mogę porywać cię,
gdziekolwiek zechcę i mam na to ich pełne przyzwolenie. -
Stwierdzam.
- No właśnie. - Przytakuje.
- Ale nie sądzisz, że twoja mama była dzisiaj
jakaś...dziwna i nieobecna? - Zadaję dręczące mnie pytanie.
- Masz rację, a najgorsze jest to, że nie wiem o co
może chodzić. - Wzdycha przeciągle.
- No nie wiem, macie jakieś kłopoty, czy coś?
- Żadne, bynajmniej tyle mi wiadomo. - Odpowiada.
- Hm, to kompletnie nie mam pojęcia.
- Może coś się wydarzyło, kiedy byliśmy na misji? -
To bardziej pytanie retoryczne.
- Sądzę, że masz rację. - Postanawiam jednak
odpowiedzieć.
- Muszę ich jutro wypytać. - Mówi poważnie.
- Koniecznie. - Przytakuje. - A teraz do łóżka panno
Haruno. - Moje kąciki ust unoszą się w górę.
- Ty także, panie Uzumaki. - Ciągnę ją w stronę
łóżka, w którym po chwili leżymy. Ona wtulona we mnie, a ja
napawający się jej obecnością.
- Pewnie będziesz znów pracować w szpitalu co?
- Zapewne Tsunade-sama nie da mi spokoju. - Odpowiada
ziewając.
- Tak myślałem. - Wzdycham ciężko.
- Dlaczego pytasz?
- Nie mam jakiegoś konkretnego powodu. Tak po prostu.
- Aha, okey. - Następuje chwila ciszy, ale zaraz znów
słyszę jej głos. - Kochanie?
- Hm?
- Czy...widziałeś go? - Pada pytanie za sto punktów.
- Kogo? - Pytam dla upewnienia. Mam swoje podejrzenia.
- Akinoriego.
- Nie. Od powrotu jeszcze go nie widziałem.
- A co z twoim znakiem i tą cholerną pieczęcią? -
Pyta z troską.
- Ostatnio...znaczy odkąd porozumiałem się z Kyuu
czuję jakby osłabła, ale nie do końca. - Przyznaję.
- Nie wyzwoliłeś się do końca. Dobrze rozumiem? -
Wodzi palcem po moim torsie.
- Yhym. Jestem ciekaw, co stanie się, kiedy staniemy
twarzą w twarz. - Mówię nagle.
- Co masz na myśli? - Pyta. Czuję jak jej ciało spina
się odrobinkę.
- No, bo wiesz...on ma nade mną jakąś kontrolę tak?
- Wyczekuję jej przytaknięcia.
- No.
- No więc właśnie, zastanawia mnie, czy kiedy użyje
na mnie tych swoich sztuczek to...czy ulegnę. Rozumiesz? - Zaczynam
patrzeć w jakiś kąt.
- Nie ulegniesz. Kurama ci pomoże. - Czuję jej uśmiech
na mojej klatce piersiowej.
- Od, kiedy używasz jego imienia? - Pytam ciekawy.
- Od, kiedy powiedziałeś mi jak ma na imię. - Prycha
z odrobiną kpiny.
- Masz rację. Przywykłem, że wszyscy wołają go
demonem. - Teraz to ja prycham.
- Gdyby wiedzieli o nim to co ty wiesz, pewnie
zmieniliby nastawienie. - Odpowiada spokojnie.
- Myślisz?
- Yhym. - Zapada cisza. Chyba skończyły się nam
tematy na dzisiejszy dzień.
- Kochanie? - Odzywam się dopiero po jakichś
dziesięciu minutach.
- Hmm?
- Nie boisz się czasem? - Pytam nagle.
- To znaczy? - Jest zdziwiona.
- Tego, że znów coś może pójść nie tak. -
Wzdycham cicho.
- Ale z czym skarbie? - Chyba ogarnia ją mały
przestrach.
- Między nami. Że znów coś może się namieszać. -
Wypalam prosto z mostu.
- Nie. - Po chwili słyszę jej pewny siebie głos i sam
zaczynam w to wierzyć.
- Nie? - Pytam, dla upewnienia.
- Nie. A wiesz, dlaczego?
- Słabo. - Przyznaję.
- Bo cię kocham. Tym razem nie zrezygnuję z ciebie tak
łatwo. Byłam głupia i tyle. - Wzdycha ciężko.
- Kocham cię mocniej. - Wysilam się i składam całusa
na jej głowie. - O której sytuacji konkretnie mówisz? - Jestem
ciekaw.
- O naszym pierwszym zerwaniu. - Wypala po chwili
wahania. - Przyznaj, że to było żałosne.
- Masz rację, ale ja zachowywałem się jak skończony
dupek. - Przyznaję przy czym krytykuję sam siebie.
- Nie zachowałbyś się tak, gdybym nie zerwała. -
Wspomina.
- Nie usprawiedliwiaj mnie skarbie. To wszystko było
żenujące. - Stwierdzam. - Teraz, kiedy tak o tym myślę to jestem
zażenowany swoją postawą. - Wyznaję szczerze.
- Nie usprawiedliwiam. Takie są fakty. Gdybym tylko nie
zachowała się jak mała dziewczynka i wysłuchała cię do końca,
żadne te przykre sytuacje nie miałyby miejsca. - Mówi zmęczona.
- Przykre sytuacje. - Dodaję po chwili.
- Tak skarbie, przykre. - Po raz kolejny przyznaje mi
rację.
- Szczególnie, dla ciebie Sakura. - Stwierdzam.
- Nie rozmawiajmy już o tym. Chcę zapomnieć. -
Wzdycha cicho.
- Masz rację. Nie rozdrapujmy starych ran. -
Przytakuję.
- Idziemy spać? - Słyszę, że jest bardzo zmęczona.
- Śpij skarbie. - Uśmiecham się pod nosem i ostatni
raz całuję ją w czubek jej mądrej główki.
- Dobrej nocy kochanie. Śnij o mnie. - Mówi ziewając.
- Będę na pewno. Dobranoc skarbie. - Odpowiadam i
zamykam oczy. Mam nadzieję, że szybko zasnę...
***
Czuję lekki ucisk na klatce piersiowej. Powoli otwieram
oczy, aby przyzwyczaić źrenice do światła. Ziewam przeciągle i
rozglądam się dookoła. Na moim torsie leży dłoń Sakury.
Spoglądam na nią. Jej twarz jest taka spokojna. Jak dobrze, że
znów mogę poczuć, jak to jest być kochanym i związanym z
najważniejszą osobą w moim życiu. Kiedy jestem teraz z nią,
coraz częściej dopada mnie przeszłość. Boję się, że znów
stracę ją przez jakiś idiotyzm. Z zamyśleń wyrywa mnie
przeciąganie dziewczyny. Spoglądam na nią, jej piękne oczy są
otwarte.
- Hej śliczna. - Mówię z uśmiechem.
- Hej Naruto. - Odpowiada.
- Jak tam, wyspałaś się?
- Muszę przyznać, że masz cholernie wygodne łóżko.
- Uśmiecha się i całuje mnie w policzek.
- Też mi się podoba. - Śmieję się.
- Twoi rodzice wiedzieli co dobre. - Mówi, ale potem
milknie. Czy ona myśli, że strzeliła gapę? Moi rodzice to nie
jest, dla mnie temat tabu. Uśmiecham się jeszcze szerzej.
- Masz rację. Mieli genialną koncepcję, począwszy od
stawiania tego domu po łóżko. - Śmieję się i czuję, jak
dziewczyna się rozluźnia. To pomogło trochę ją podnieść na
duchu.
- Przeprowadzasz się tu?
- Tak. Zrobię to jak najszybciej. Chcę tu zamieszkać.
- Odpowiadam poważnie.
- To fajnie. Pomogę ci w przeprowadzce. - Chichocze
dziewczyna.
- Nie mam dużo rzeczy. - Zastanawiam się. - Wprawdzie
jakieś ubrania i kilka rzeczy.
- A meble? - Pyta zaskoczona.
- Nie są mi potrzebne. Co zrobię ze starą kanapą i
rozlatującymi się meblami? - Prychnąłem.
- No tak, masz rację. - Wzdycha i powoli podnosi się
na łóżku.
- Idziesz dziś do szpitala? - Pytam siadając naprzeciw
niej.
- Tak, muszę spytać, czy jestem potrzebna. - Wzdycha i
przeczesuje dłonią swoje długie włosy.
- Co ja będę dziś robił? - Wypowiadam na głos swoje
myśli. Widzę jak na ustach dziewczyny rozwija się mały uśmiech.
- Jeśli masz ochotę to możemy się spotkać
wieczorkiem.
- Dobry pomysł. - Uśmiecham się zadziornie.
- Czyli jesteśmy umówieni. - Mówi i powoli schodzi z
łóżka. Niestety nie daję jej tego zrobić. Chwytam ją za
nadgarstki i pociągam w swoją stronę. Dziewczyna ląduje na mnie,
a ja na łóżko.
- Nie puścisz mnie tak łatwo co? - Wzdycha i zgarnia
za ucho swój kosmyk włosów.
- Nie kochanie. Puściłabym, gdybyś prawidłowo się
ze mną przywitała. - Odpowiadam z chytrym uśmieszkiem. Układam
dłoń na jej plecach i zataczam na nich kręgi.
- Przypominam, że to ty się pierwszy obudziłeś. -
Chichocze. Ma taki cudowny śmiech.
- I co? Mamy problem. - Informuje spokojnie.
- Wcale nie. Problemy są po to, żeby je rozwiązać. -
Przysuwa się do mnie coraz bliżej i po chwili łączy nasze usta w
jedno. Oddaję wszystkie jej pocałunki z dokładnością i bez
pośpiechu. Nasz pocałunek jest naprawdę, wyjątkowo spokojny.
Sakura kładzie swoją dłoń na moim barku, a mnie przechodzi
cudowny dreszczyk. Przesuwam swoją rękę w bok jej pleców i sunę
nią w dół opierając ją dopiero na pupie zielonookiej.
- Nie idź dziś nigdzie. - Wypowiadam te słowa podczas
przerw od naszych pocałunków.
- Muszę skarbie. - Mówi spokojnie i odgarnia włosy ze
swojej twarzy. Ostatni raz ją całuję i powoli przerywam nasz
słodki pocałunek.
- I tak spotkamy się wieczorkiem tak?
- Pewnie. Nie zrezygnowałabym ze spotkania z takim
ciasteczkiem. - Uśmiecha się słodko.
- Nie przesadzajmy. Takim ciasteczkiem to ja nie jestem.
- Mrugam jej i muskam wargami policzek dziewczyny.
- Zdziwiłbyś się co mówią o tobie kobietki. - Teraz
to ona całuje mnie w policzek.
- Zdziwiłabyś się co mówią o tobie mężczyźni. -
Kwituję.
- Tylko wiesz, kobietki się do ciebie nie zbliżają,
bo wiedzą, że jesteś cały mój. - Pomija moją poprzednią
wypowiedź.
- Ah tak? - Unoszę brew w geście zapytania.
- Jasne, że tak. - Uśmiecha się szeroko. - Po tym
wszystkim co przeszliśmy jesteśmy niezniszczalni, kochanie.
- Masz rację. - Przytakuję. - To tylko dowodzi tego
jak bardzo się kochamy.
- A kto powiedział, że cię kocham? - Pyta prychając.
- Skarbie, nikt nie musi tego mówić. Wystarczy tylko
na ciebie spojrzeć. - Mówię pewny siebie.
- Oh, doprawdy?
- Tak panienko. - Uśmiecham się i cmokam ją w usta.
Powoli zaczynam się podnosić.
- To co, spadamy? - Pyta.
- Chyba tak, odprowadzę cię do szpitala. - Mówię.
Stajemy przy łóżku.
- Pójdę się trochę ogarnąć. Masz coś przeciwko? -
Pyta uśmiechając się cudownie.
- Jasne, że nie skarbie. - Odpowiadam. - Czego się
jeszcze pytasz? Idziesz i się ogarniasz.
- Dobra już dobra. Czekaj na mnie. - Mówi i znika mi z
oczu za drzwiami od toalety.
Może i ja bym się ogarnął? Idę przez całą
sypialnię i zmierzam do drzwi, przez które wychodzę. Idę
korytarzem i po chwili wchodzę do drugiej toalety. Wszystkie
wyglądają identycznie. Widocznie nie lubili wyróżniać. Śmieję
się w duchu. Podchodzę do lustra i patrzę w swoje odbicie.
Rozczochranie włosy, wygnieciona koszula, wory pod oczami. Jednym
słowem wyglądam jak ciuma. Z ciekawości otwieram szafkę pod
zlewem i doznaję szoku. Zawarte w niej są perfumy i rzeczy
potrzebne mężczyźnie. No przecież. Nikt tu od dawna nie zaglądał.
Ostatni raz, kiedy ten dom tętnił życiem było to jakieś
dziewiętnaście lat temu. Wzdycham i sięgam po przydane, dla mnie w
tej chwil rzeczy.
Oczami Ino;
- To jak, mogę cię odprowadzić? - Pyta raz jeszcze, a
mnie ściska w dołku.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Odpowiadam po
głębszym zastanowieniu.
- Dlaczego jesteś taka uparta? - Irytuje się. Łatwo
go zirytować, zawsze było łatwo.
- Bo tylko to mi zostało. - Odpowiadam bez
zastanowienia.
- Ino, proszę cię. - Wzdycha.
- Sasuke, przestań. - Mówię jeszcze opanowana.
- Ino, zlituj się. - Błaga. - Wiesz, że ostatnio nie
jestem do życia? - Widzę w jego oczach te iskierki.
- Wiesz, że ja też? Popatrz, cóż za zbieg
okoliczności. - Odpowiadam oschle. Stoimy właśnie w drzwiach,
nawet nie zaprosiłam go do środka.
- Gdybyś nie była taka uparta. - Wzdycha odwracając
głowę w bok.
- Gdybyś nie był taki szybki. - Wyrzucam bez
jakiegokolwiek przemyślenia. Odwrócił na mnie swój wzrok.
Widziałam w tych jego pięknych oczach smutek i ból. Wiem, że
przed chwilą to mu zaserwowałam.
- Proszę cię Ino. Nie przypominaj mi okey? - Mówi
zdenerwowany. - Ile razy mam ci powtarzać jak bardzo żałuję? Do
znudzenia? To się robi chore. Ja robię się chory. - Wzdycha
poddenerwowany. Między nami nastaje chwila ciszy.
- Nie mogę spać, jeść, trzeźwo myśleć, bo wciąż
myślę o tobie wiesz? Wiem, ciężko ci w to uwierzyć, ale taka
prawda. - Mówi zrezygnowany, a ja znów czuję ten ścisk w dołku.
- Sasuke ja...
- Tak wiem, nie możesz mi wybaczyć, ale ja tak
cholernie cię kocham Ino. Nie poniżałem się tak jeszcze nigdy w
życiu przed nikim, jak przed tobą. Uwierz, to ciężkie, bardzo. -
Wyznaje przerywając mi mój monolog.
- Tylko, że...
- Wiesz co? Chrzanić to. - Rzuca szybko ponownie mi
przerywając. Nim się orientuję chłopak jest bardzo blisko mnie.
Przyciąga mnie w swoją stronę zdecydowanym ruchem i spogląda mi w
oczy.
- Ja naprawdę okropnie cię kocham. - Wyznaje i składa
pocałunek na moich ustach. Z początku jestem oszołomiona i tak
zdenerwowana, że nie oddaję jego pieszczot. Później jednak
przełamuję się i jak zwykle poddaję jego skromnej osobie. Oj Ino
Ino, czy ty musisz być tak słaba?
Twoją
jedyną słabością jest On...
Tak, to prawda. Kocham go odkąd pamiętam, szaleję na
jego punkcie odkąd pamiętam. Pan Uchicha Sasuke to moje jedyne
rozkojarzenie i słabość, z którą przegrywam.
- Ino, proszę cię, wróć do mnie. - Mówi z bólem,
kiedy się odsuwa. - Wiem, że ty tęsknisz za mną równie mocno,
jak ja za tobą. - Ma rację.
- Skrzywdzisz mnie? - Wypalam, to raczej stwierdzenie
niż pytanie. Czuję jak jego mięśnie się spinają. Patrzę w jego
cudowne oczy, z których ciężko coś wyczytać.
- Nie. Obiecuję ci, przysięgam, że nigdy więcej nie
będziesz przeze mnie cierpiała. - Widzę, że mówi bardzo serio.
- Jesteś tego pewien Sasuke? - Pytam, dla upewnienia.
- Tak kochanie. Moje życie nie ma sensu, kiedy nie mam
cię obok. - Mówi, a ja prycham mu w twarz. Widzę, że jest
zdezorientowany.
- Z czego się śmiejesz? - Pyta również uśmiechając
się nieśmiało.
- Książek się naczytałeś, czy co?
- Nie rozumiem. - Odpowiada.
- Mówisz, jak z jakichś książek o romansach. -
Wypalam.
- To źle? - Pyta zdezorientowany. Postanawiam zostawić
to bez komentarza i zatykam mu usta długim pocałunkiem. Nie mogę
się bronić. Już nie. Choćbym nie wiem jak uciekała, po prostu
nie dam rady uciec przed nim.
Oczami Shikamaru;
- Musimy szybko to dostarczyć. - Mówię w trakcie
biegu.
- Tak masz rację. Pośpieszmy się, bo inaczej...
- Temari proszę cię! Nic się nie stanie...nie może.
- Wzdycham bezradnie.
- Spokojnie kochanie, damy radę. - Mówi pewna siebie.
- Czy Gaara mówił ci coś jeszcze?
- Tak...Powiedział, że już po niego idą. - Nie
wierzę! W moim sercu gości cholerny niepokój.
- Temari?
- Hm?
- Czy są silni? - Muszę to wiedzieć.
- Tak skarbie. Silniejsi niż tamten koleś, którego
się już pozbyli. - Mówi z wyraźną troską.
- Cholera! To nie może być prawda. - Odsuwam od siebie
wszystkie złe myśli, czarne scenariusze. Kurwa! Dlaczego teraz?
Dlaczego jak jest już tak dobrze?
- Skarbie, to ten ich szef. - Mówi dając mi kolejne
informacje.
- To znaczy?
- Ten najważniejszy. Ten ostatni. To on wszystko
wymyślił, to jego sprawka. - Mówi pewnie.
- Cholera! Jakie to upierdliwe. - Wzdycham bezgłośnie.
- Shikamaru! Uważaj! - Krzyczy, a ja widzę tylko
lecącą na mnie notkę wybuchową. Odskakuję w bok i staję na
drzewie. Tuż za mną pojawia się moja dziewczyna.
- Nie tak szybko! - Krzyczy wysoki mężczyzna.
- Cholera! A poszliśmy tylko na głupie spotkanie z
twoim bratem. - Wzdycham bezradnie.
- To niczyja wina, że wszystko się schrzaniło. -
Szepcze tak, żebym tylko ja to usłyszał.
- Dobra skarbie. To upierdliwe, ale ja biorę tego po
prawej, a ty tego po lewej. - Mówię.
- Okey. - Zdołałem tylko to usłyszeć i ruszyliśmy
do ataku.
Oczami Saki;
- Jejku, naprawdę musisz już iść? - Pyta słodko
chłopak.
- Haruto, mam obowiązki. - Wzdycham.
- Jejku, czy my chociaż raz spędzimy ze sobą więcej
czasu?
- Kochanie, jest dziewiąta rano, więc mogę jeszcze
poleżeć z tobą ewentualnie pół godzinki. - Czuję jego usta na
swoich.
- Z chęcią bym to powtórzył. - Uśmiecha się
bezczelnie, a ja czuję ścisk w podbrzuszu.
- Nie wystarczająco już się ze mną namęczyłeś?
Jesteś ze mną od wczoraj. - Uśmiecham się i gładzę go po
policzku.
- Saki, nigdy mi się nie znudzisz. - Mówi poważnie i
nachyla się nade mną. - Liczę, że jeszcze to powtórzymy skarbie.
- Uśmiecha się zawadiacko i wpija w moje usta. Przyciągam go
bliżej siebie za kark i lekko ciągam jego długie włosy. Chłopak
przygwożdża mnie swoim ciałem i nie jestem w stanie się od niego
oderwać. Jezu Saki! Czemu musiałaś być tak głupia i trzymać go
na dystans tak długo? Dobrze idiotko wiesz, że on traktuje cię jak
jakieś bóstwo.
- Haruto.
- Co jest skarbie? - Pyta na chwilę przerywając
pocałunek.
- Przestań, bo spóźnię się do pracy. - Wzdycham
przeciągle oddając jego pocałunki.
- Trudno. - Mruczy.
- Tylko, że nie ciebie zabiją. - Mruczę mu w szyję.
- Przyjmę to na siebie. - Patrzy mi w oczy i zaczyna
składać pocałunki na moim obojczyku.
- Nie dasz rady. - Mój głos jest ledwo słyszalny.
Jezu, on wzbudza we mnie najskrytsze uczucia.
- Spróbuję. - Czuję, że się uśmiecha.
- Haruto....proszę cię. - Mówię twardo.
- No już. - Wzdycha i mozolnie się odsuwa.
- Dziękuję. - Uśmiecham się i siadam na łóżko,
okrywając się kołdrą. Chłopak przygląda mi się z
zaciekawieniem.
- Peszysz mnie. - Stwierdzam.
- Ciebie? A czy ciebie da się peszyć? - Dziwi się
unosząc jedną brew w górę.
- Tak, akurat ty to potrafisz. - Odpowiadam patrząc na
niego.
- Dobrze wiedzieć. - Uśmiecha się.
- Idę się ogarnąć. - Odwracam się do niego plecami
i zarzucam na siebie jego dłuższą koszulę. Powoli wstaję z łóżka
i spoglądam na niego.
- Do twarzy ci w moich ubraniach. - Uśmiecha się
szatańsko.
- Nie przyzwyczajaj się kochany. - Puszczam mu oczko i
idę do szafy. Grzebię w niej i wyciągam wszystkie potrzebne
rzeczy. Kiedy mam zamiar się odsunąć, czuję jego ciepły oddech
na mojej nagiej skórze. Jego dłonie sunące w dół i zatrzymujące
się niechętnie na brzuchu. Gdyby mógł posunąłby je jeszcze
niżej. Wiem to. Czuję jego ciepłe usta na mojej szyi, niechętnie
daję mu do niej jeszcze większy dostęp.
- Haruto... - Szepczę prawie bezgłośnie.
- Nie mogę się przy tobie ogarnąć. - Stwierdza
słodko i powoli przekręca mnie w swoją stronę.
- Daj mi się ubrać. - Wzdycham ciężko. Oblizuję
spierzchnięte usta i wpatruję się w jego oczy.
- Nie powinnaś była tego robić. - Warczy przyjemnie.
- To znaczy?
- Przygryzłaś wargę. - Mówi spokojnie. Wybucham
śmiechem.
- I co z tego? - Pytam niewinnie.
- Wiesz, co o tym myślę.
- O rany, zrobiłam to nieumyślnie. - Wzdycham.
- To poniesiesz teraz konsekwencje. - Mówi cicho i
wpija się w moje usta. Coraz mocniej przyciska mnie do tej
nieszczęsnej szafy. Takie konsekwencje to ja mogę ponosić, ale nie
przyznam się do tego na głos. Chłopak zostawia swoje dłonie na
moich pośladkach i niespodziewanie podrzuca mnie w górę.
Rozumiejąc o co mu chodzi oplatam go nogami w pasie.
Oczami Naruto;
Właśnie pryskam się perfumami i mogę wychodzić z
toalety. Mam na sobie tylko czarne spodnie i dwa medaliki. Jeden,
który otrzymałem od Tsunade-baachan, a drugi, należący do mojej
mamy. Zmierzwiam swoje wilgotne włosy i wychodzę na korytarz. Idę
w stronę sypialni, tam gdzie zostawiłem Sakurę. Otwieram drzwi i
widzę ją siedzącą na łóżku.
- Gotowa? - Uśmiecham się.
- Jasne. - Odpowiada. - Ale ty chyba nie. - Zagryza
wargę i patrzy na moje na wpół nagie ciało. Uśmiecham się.
- Widziałem tu jakieś ubrania, zaraz coś znajdę. -
Mówię i zmierzam do szafy, którą otwieram. Przeglądam jej
wnętrze i znajduję coś dla siebie.
- No, mój tata nie miał złego gustu. - Pokazuję
dziewczynie białą koszulkę z dekoltem w kształcie litery V.
- Będzie idealnie pasować do twoich spodni i ciałka.
- Uśmiecha się i podchodzi w moją stronę. Przelotnie całuje mnie
w usta i wychodzi z pokoju. Wkładam na siebie szybko koszulkę i
wychodzę za nią.
- To co, do szpitala? - Pytam doganiając ją.
- Niestety. - Wzdycha.
Powoli kierujemy się korytarzem na dół. Dochodzimy do
drzwi i zakładamy swoje buty.
- Skarbie, robisz coś w Sobotę? - Pytam nagle.
- Nie odbiegam myślami tak daleko w przyszłość. -
Chichocze.
- To zaledwie trzy dni. - Uśmiecham się.
- Dlatego daję ci do zrozumienia, że planów nie
posiadam. - Otwieram drzwi i wyciągam z nich klucz. Przepuszczam
pierwszą dziewczynę i wychodzę tuż za nią. Zamykam na klucz
drzwi i chowam go w kieszeni u spodni. Chwytam dłoń dziewczyny i
patrzę na nią z uśmiechem.
- Jak myślisz, co z Ino i Sasuke? - Wypalam nagle.
- Bo ja wiem? Pogodzą się. - Uśmiecha się.
- Skąd ta pewność?
- Ona nie może bez niego żyć, a on bez niej. -
Kwituje Sakura.
- Racja. - Przyznaję.
- Ej, nie oglądaliśmy jeszcze ogrodu. - Mówi ze
smutkiem.
- Będziemy mieli na to czas. - Odpowiadam. Właśnie
idziemy główną ulicą Konochy.
- No racja. Ej Naruto.
- Hm?
- Słyszałam coś ostatnio.
- Co takiego?
- Wiesz, że istnieje świątynia Uzumaki? - Pyta, a ja
jestem w szoku.
- Skąd to wiesz? Nic na ten temat nie słyszałem.
- Ostatnio jak robiłam zakupy, jakiś koleś o tym
gadał.
- Jejku, widzę że wszyscy wiedzą więcej ode mnie. -
Wzdycham ciężko.
- Spokojnie, przyjdzie czas, to się wszystkiego
dowiesz. - Mruga mi i całuje w policzek.
- Kochanie, nie obejrzeliśmy piwnicy. - Oznajmia drugą
rzecz.
- Jeny, zapomniałem w ogóle. Tam może być coś
ciekawego.
- Wczoraj za bardzo zajęci byliśmy sobą. - Mówi.
- Nie mów, że było niemiło. - Uśmiecham się do
niej.
- Było bardzo miło kochanie. Musimy częściej robić
sobie takie spotkania.
- Masz rację, bo... - Nie dokończyłem, bo Sakura na
kogoś wpadła. Poczułem tylko szarpnięcie. Odwracam się w jej
stronę i zbliżam się przytulając ją do siebie. Widzę jak moja
dziewczyna spogląda na kobietę na którą wpadła i czuję jak jej
wszystkie mięśnie diametralnie się spinają. O co kurde chodzi?
Podążam za jej wzrokiem i doznaję ogromnego szoku. Cholera jasna,
co ona tu robi? Czego chce? I najważniejsze, co myśli sobie teraz
Sakura? Pewnie wszystko powraca do niej jak bumerang, a mi robi się
naprawdę cholernie gorąco, kiedy widzę bezczelny uśmiech
kobiety...
*******
Ohayo! Witajcie Kochani! Wstawiamy Wam kolejny rozdział głównego opowiadania i stwierdzamy z przykrością, że historia skłania się ku końcowi. Jeszcze kilka wątków i zakończymy to (zapewne nudzące już) opowiadanie. Nie bójcie się, mamy już przygotowaną kolejną historię, która ruszyła już pełną parą. Bardzo jesteśmy ciekawe Waszych komentarzy, ale zapewne znów będzie ich mało. Robaczki, prosimy Was bardzo o te, dla Was nic nieznaczące komentarze. Czytając Wasze opinie naprawdę łatwiej jest nam pisać i przede wszystkim chce nam się pisać. Pod taką ilością wyświetleń mogłoby być chociaż z 20 komentarzy, gdzie na innych stronach jest z 50. No cóż, wybaczcie za te wywody no i do następnego robaczki! Pozdrawiamy Patty i Paula.
ojj dziewczyny, Dla nas rozdział jest spoko. Ciekawi nas co będzie w następnym rozdziale.. A możecie dać jakiś spoiler z tym nowym opowiadaniem ? :-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i życzymy weny.
Uchodźca z Syriii
//Amasterasu//
No dziewczyny rozdzial cacko. Juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. Zycze weny :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny szkoda że opo się kończy
OdpowiedzUsuńWeny!!!
Rozdział jest świetny...
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział, można skojarzyć ze historia zbliża sie ku końcowi.
Nasi bohaterowie sa szczęśliwi i zostały zakończyć ostatnie niedokończone sprawy.
Widać że pojawiła się postać, która zamiesza namieszać w życiu Naruto i Sakury... ale mam nadzieję że szybko sobie z nią poradzą.
Co do nowego opowiadania waszego... NIE MOGĘ SIE JEGO DOCZEKAĆ hehe
A to dlatego że świetnie piszecie opowiadania i tak wciągająco.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Opowiadanie supi, naprawdę świetny rozdział
OdpowiedzUsuńCiekawe jak się to wszystko skończy
Życzę dalszego pisania
Pozdro
OdpowiedzUsuń
No no japierdziu co za akcja. Miodzio!!!!! Pozrowiska i weny życzę :*
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny niemoge doczekac się nastepnego . Pozdrawiam i życzę dużo weny. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńPs. Kiedy nastepny rozdział
Prawdopodobnie pojawi się jutro, ale nic nie obiecujemy :/
Usuńjeśli niebedzie jutro nieszokdzi, poczekam tyle ile bedzie trzeba. Na wasze rozdziały warto czekac . Gulbiszonka
UsuńJuż 80 rozdział :) Zazdroszczę tej wytrwałości :D
OdpowiedzUsuń