- Trudno będzie?
- Pytam.
- Nie wiem, znowu
zależy od osoby. - Odpowiada Motoi.
- Mamy iść z
wami? - Pyta Sasuke.
- Tak, będziecie
go pilnować. Tymczasem chodźcie na etap drugi...
Zmierzamy chyba w to samo miejsce co wcześniej. W sumie
nie jestem do końca pewien, gdzie idę, bo wszystko wygląda prawie
identycznie. Czuję dotyk na mojej dłoni, spuszczam w dół wzrok i
widzę nasze zaciśnięte dłonie. Uśmiecham się nie kontrolując
tego. Powoli unoszę wzrok w górę i dostrzegam tą cudowną twarz.
Nie wiem co mnie czeka, ale z nią jestem w stanie zrobić wszystko,
dosłownie wszystko.
- Kocham cię. - Mówię prawie bezgłośnie.
- Nie bardziej ode mnie. - Wzdycha.
- Idziemy w to samo miejsce co wczoraj? - Pytam.
- Hmm, niezupełnie Naruto. - Odpowiada Motoi.
- Co masz na myśli?
- Powiedzmy, że tamto miejsce niosło ze sobą proste
rozwiązania, ale te nie będzie już takie łatwe. Jak już
wcześniej wspomniałem, wszystko zależy od osoby, od jego
preferencji. - Wzdycha mężczyzna.
- Rozumiem, czyli będzie ciężej. - Stwierdzam.
- Tak. Naruto, to ostatni proces, przez który
przejdziesz. Nie ukrywam, że będzie gorzej niż trudno. Dzięki
niemu dowiesz się, czy uzyskasz drobne porozumienie z Kyuubim, czy
to on zawładnie tobą całkowicie.
- Czyli jest taka opcja? - Pyta moja dziewczyna. Widzę
ten strach w jej oczach. Nie podoba mi się to.
- Niestety.
- W jaki sposób dowiemy się, że stało się jednak to
drugie? - Pyta zdenerwowana Saki. - Stop, może to głupie pytanie. -
Haruto czule na nią spogląda.
- Wcale nie. Jeśli dojdzie do najgorszego na pewno się
o tym dowiecie. Jeśli Kyuubi pozbędzie się całego dobra z
Naruto...z pewnością drastycznie zmieni się jego charakter, a
charakterystyczną cechą zewnętrzną, będzie coś, co demon
uwielbia w sobie najbardziej. - Tłumaczy Motoi.
- To znaczy? - Pyta oszołomiona Ino.
- U każdego jest to co innego. Dajmy przykład B. Kiedy
to on przegrywał z bestią na jego głowie pojawił się jeden z
rogów. U ciebie Naruto, może to być cokolwiek:
ogony, uszy, może nawet jakiś znak szczególny, który
posiada tylko lis. Jeśli jednak wygrasz z demonem przyniesie ci to
dużo korzyści. Nie mówię tu tylko o dużym zasobie chakry.
- Możesz to rozwinąć? - Dopytuje zafascynowany
Uchiha.
- Chodzi mi tu o coś charakterystycznego. U B, było to
wyzwolenie, jest to ściśle tajne, dlatego nie powiem o co chodzi.
Jak wspominałem, to może być cokolwiek.
- Rozumiem. Prościej mówiąc, nie mogę tego
spieprzyć. - Wzdycham i czuję mocniejszy uścisk na dłoni.
- Przejdziemy przez to razem. - Uśmiecha się.
- Wiem skarbie.
- To się nie martw. - Upomina mnie.
- Wiem, że martwisz się dużo bardziej ode mnie.
- To prawda, ale za cholerę nie zostawię cię samego.
- Domyślam się. - Muskam wargami jej rozgrzany
policzek.
- Jesteśmy na miejscu. - Zatrzymujemy się, a ja
spoglądam w górę. Nie spodziewałem się takiego widoku, nie to
sobie wyobrażałem.
- To naprawdę tutaj? - Dopytuje mój kuzyn.
- Tak, czego się spodziewaliście? - Pyta Motoi.
- No nie wiem. Czegoś milszego? - Wzdycha Ino.
- Niestety się przeliczyliście. - Spoglądam jeszcze
raz na to wszystko. Przede mną dostrzegam straszną jaskinię, na
której szczycie znajduje się dziwna statuetka, nawet nie potrafię
jej opisać. Ścianki jaskini porastają zielonymi lianami i
roślinami, które tworzą tak jakby sieć pajęczą. Dostrzegam
również odcień ciemnego bordowego koloru, który jak się domyślam
dawniej był krwią.
- Gotowi? - Pyta nasz przewodnik. Niezauważalnie kiwam
głową na znak zgody. Wcale nie chcę tam iść i pierwszy raz w
życiu boję się co tam zastanę. Powolutku stawiamy pierwsze kroki
w stronę tego okropnego miejsca. Kiedy jesteśmy przed wejściem
Motoi bierze w dłoń pochodnię, którą później zapala. Robi
pierwszy krok, a my zaraz za nim. Gdy tylko wchodzę do zaciemnionej
jaskini, czuję, że coś napiera na mnie z prawej strony. Przekręcam
głowę i dostrzegam burzę różowych włosów. Uśmiecham się
widząc jej drobne dłonie prześlizgujące się między moją ręką,
która siedzi w kieszeni.
- Nie bój się skarbie. - Mówię prawie bezgłośnie.
- Tu działy się okropne rzeczy, czuję to Naruto. -
Wzdycha przestraszona.
- Nic mi nie będzie. Zobaczysz. - Uśmiecham się.
Pragnę uwierzyć w moje słowa, ale czy mam pewność do tego
wszystkiego? Nie. Zdecydowanie nie.
- Kocham cię skarbie, pamiętaj o tym zawsze okey? -
Sakura rozczula mnie tymi słowami. Bardziej się we mnie wtula.
- Jesteś niezastąpiona. - Wzdycham i dostrzegam
uśmiech na jej ustach.
- Jesteśmy na miejscu. - Stawiam ostatni krok i nagle
moje oczy zostają oślepione przez blask nie do wytrzymania.
- Co do cholery? - Mówię zasłaniając częściowo
oczy swoją dłonią. Słyszę niezadowolone pomrukiwania ze strony
moich przyjaciół.
- Zapomniałem wspomnieć, że jaskinia jest częściowa.
To tak jakby zabezpieczenie przed tym co może się tu zdarzyć. -
Wzdycha.
- To znaczy? - Pyta kruczowłosy.
- Jeśli demon zawładnie daną osobą...ona już stąd
nie wyjdzie. - Moje serce zaczyna bić szybciej. Oszalałem? Po co
godziłem się na ten idiotyczny pomysł? Jeśli Kyuubi wygra...
- Nawet o tym nie myśl. - Słyszę głos mojej
ukochanej. - Masz do mnie wrócić za wszelką cenę. Przyszłam tu z
tobą i tak samo chcę wrócić. Rozumiemy się? - Kiwam głową. Nie
jestem w stanie się odezwać, nie w tej chwili.
- Ten ktoś umiera czy jak? - Pyta zdezorientowany
Haruto.
- Nie, po prostu jest na tyle niebezpieczny, że bariera
nie wypuści go stąd aż do śmierci. - Tłumaczy Motoi. Dopiero,
gdy mój wzrok się przyzwyczaja dostrzegam piękno tego miejsca. Nie
zwracam teraz uwagi na ich zażarte dyskusje. Wchodzę głębiej.
Znajduję się na zielonej polance, naprzeciw mnie znajduje się mały
strumyczek. Na około to miejsce porastają piękne drzewa, a w tle
słyszę ćwierkanie ptaszków. Czuję jakieś dziwne przyciąganie,
więc idę w tą stronę. Dostrzegam przed sobą dziwny rodzaj
kamienia, jest jakiś czerwony. Przed nim znajduje się mięciutka
trawa, na której położony został zielony koc. Siadam na niego, bo
tak nakazuje moja głowa. Na kamieniu widnieje jakiś napis, którego
nie potrafię odczytać, ale nie to jest najważniejsze. Na jego
wierzchu znajduje się wyżłobienie w kształcie dłoni. To tak
bardzo przyciąga. Co mam o tym myśleć? Tak naprawdę mój mózg
wyłączył się teraz totalnie. Powoli unoszę dłoń i kieruję w
stronę wyżłobienia. Zanim jednak to robię słyszę jeszcze
przerywany krzyk.
- Naruto! Nie rób tego jeszcze! - To Motoi, poznaję
go. Nim przytomnieję, moja dłoń znajduje się w tym wgłębieniu.
Huh, idealnie pasuje. Przed moimi oczami robi się ciemno. Zamykam je
myśląc, że to coś pomoże, ale przenoszę się do tak dobrze
znanego miejsca.
- Kyuubi. - Wzdycham widząc jego czerwone ślepia
wlepione we mnie.
- Narutoo. -
Szczerzy się okrutnie.
- No i co teraz? - Pytam szczerze zaskoczony.
- Poddaj się temu uczuciu. -
Śmieje się.
- Nie wiem o czym mówisz. - Wzdycham.
- Oh, doskonale wiesz co mam na
myśli. Czujesz to w każdej pojedynczej kości, w każdej komórce w
twoim marnym ciele, a najważniejsze, czujesz to w sercu. -
Podnosi swój okrutny głos. Ma rację drań. Tylko...jak się tego
pozbyć?
- Nie przekonasz mnie Kyuubi. Nie pozwolę ci na to. -
Stwierdzam. Staram się zachować choć odrobinę rozumu.
- Pamiętasz
jakie to było boskie uczucie? Pamiętasz jak słuchałeś ich
skamlenia? Uhhh to było takie...podniecające. - Mówi dalej,
a ja czuję, że upadam. Nie panuję nad tym.
- Kyuubi zamknij się! - Wrzeszczę. Zapominam o
wszystkim i o wszystkich. Zaczynają mnie nie obchodzić. To
niedobrze, cholernie niedobrze. Słyszę jego zimny śmiech.
- Wiem, że tego chcesz.
Wystarczy, że...oddasz mi kontrolę. Otwórz tą pieczęć Naruto.
- Nie zdając sobie z tego sprawy podchodzę coraz bliżej niej...
Oczami
Sakury;
- Czemu on to do cholery zrobił! - Krzyczy blondynka.
- Zagapiliśmy się, a on nie mógł nic na to poradzić.
- Tłumaczy Motoi, kiedy stoimy w kręgu, w którym na środku siedzi
Naruto.
- Możesz jaśniej? - Pyta skołowany Haruto.
- Kiedy jinchuriki znajdzie się w tym miejscu nie ma
kontroli. Czuje przyciąganie, które ustaje wraz z połączeniem się
z kamieniem. Na dobrą sprawę nie mogliśmy nic zrobić. - Wzdycha
zmęczony.
- Jasna cholera! Co się z nim dzieje?! - Krzyczy Kiba.
Wszyscy w tym samym czasie spoglądamy na blondyna.
- Nie wierzę, myślałem, że będzie silniejszy. -
Oznajmia z rozczarowaniem Motoi.
- Czy to znaczy, że... - Mówi z przestrachem Hinata,
ale nie dokańcza zdania.
- Jeśli przegra...stracicie go. Kyuubi jest na dobrej
drodze. - Moje serce zamiera za każdym razem, kiedy na niego patrzę.
Widząc krwiste oczy demona myślę o najgorszym.
- Naruto, nie poddawaj się kochanie. - Szepczę mu do
ucha, po czym składam całusa na jego rozgrzanym policzku. Martwię
się. Martwię się cholernie...
Oczami
Naruto;
Słyszę głos w mojej podświadomości, ale nie wiem do
kogo należy. Jedną dłonią powoli odginam pieczęć, która więzi
demona. Podoba mi się to uczucie. Ta chęć mordu.
- Tak czy tak musisz mnie uwolnić,
ale wiem, że wybierzesz właściwie. - Syczy lis. Czym jest
właściwa decyzja? Zamaszystym ruchem zrywam kartkę. Przykładam
dłoń do brzucha i powoli uwalniam pieczęć. Kiedy to robię słyszę
zdwojony ryk lisa. Zamachuje się łapą i zmiata mnie na mokrą
podłogę.
- Skarbie, zrób to dla nas! - Słyszę głos. Na
początku...nie wiem do kogo należy. Moim ciałem wstrząsa dreszcz
i rozpoznaję Sakurę. Moją Sakurę. Powoli podnoszę się z ziemi i
patrzę na złowrogo patrzącego demona.
- Gdzie on jest? Co z nim
zrobiłeś?! - Pyta ostro wkurzony.
- O kim mówisz Kyuu? - Uśmiecham się.
- O tobie! O tym złym! -
Miota się, pierwszy raz takiego go widzę.
- Huh? Zabrałem ci coś Kyuu? Muszę zrobić to z
resztą ciebie. - Wzdycham.
- Nie mów do mnie Kyuu, nie
pozwalaj sobie szczeniaku! - Wrzeszczy, ale ja nic sobie z
tego nie robię. Spoglądam na niego i widzę jak na mnie rusza. Nie
mam zamiaru z nim walczyć. Przemoc nic tu nie wskóra. Kiedy jest
blisko, robię unik. Przez ten czyn lis upada z hukiem na ziemię.
- Ty gnoju! Walcz! - Warczy
Kyuubi.
- Nie zamierzam zrobić ci krzywdy Kyuu. - Uśmiecham
się przyjaźnie. - Nie będę z tobą walczył. Co to, to nie. -
Widzę napierającego na mnie lisa. Uparty jest. Kiedy znajduje się
obok mnie znów udaje mi się uniknąć jego wymierzonego we mnie
ciosu, ale nieszczęśliwie obrywam w ramię, które cholernie boli.
Spoglądam w dół i widzę jak po mojej dłoni spływa krew. Woda
pode mną robi się czerwona. Patrzę wyżej i dostrzegam trzy
okropnie głębokie rany w moim przedramieniu. Odwracam się w jego
stronę, lis tym razem oparł się o ścianę. Widzę jego okropny
uśmiech. Teraz, albo nigdy. Resztkami sił tworzę ogromną liczbę
klonów, które mkną w stronę mojego futrzastego oponenta. Prawie
nie mogę ruszać lewą ręką.
-
Oh, widzę, że zmieniłeś zdanie?
- Kpi rozwścieczony i poturbowany Kyuu. Uśmiecham się, bo wiem co
zaraz nastąpi. Wcale nie chcę z nim walczyć. Moje klony podchodzą
bliżej i rzucają się na lisa z każdej strony zamykając go w
niedźwiedzim uścisku. Tylko gdzieniegdzie widać odcień jego
futerka.
- Ty gówniarzu! Co
odpierdzielasz? Zabiję cię, słyszysz?! Zabiję! - Nie,
kiedy będę szybszy. Momentalnie zjawiam się przy lisie i obejmuję
jeden z jego ogonów. Kiedy zamykam oczy znajduję się w dziwnym
pomieszczeniu. Przypomina ono czarną otchłań bez głębi.
Gdzieniegdzie spadają białe promienie, które są rażące. Nagle
naprzeciw mnie widzę pomarańczową postać. Jest ich dwie. Jedna
duża, a druga...mała. Dopiero teraz dostrzegam, że to mały i duży
Kyuu. Ten większy zdecydowanie przyciąga mnie do siebie. Znów
czuję tą chęć mordu, która jest bardzo silna i cholernie
pociągająca.
- Nie dam się tak łatwo!
- Warczy.
- Nieee, błagam! Oszczędź mnie!
- Proszę, nie rób tego!
- Zostaw ich! - Słyszę skomlenia tych wszystkich
skrzywdzonych ludzi. Powoli oddaję się tej rozkoszy. Nagle,
totalnie niespodziewanie, widzę przed sobą twarz Sakury. Jej miłość
dodaje mi odwagi i zagrzewa do walki. Muszę ponownie ją zobaczyć.
- Kyuubiiii!! - Krzyczę i powoli zaczynam niszczyć tą
całą nienawiść.
- Szczeniaku!!!- Warczy
zdezorientowany lis. Widzę jego złowrogie spojrzenie, ale zwracam
wzrok w kierunku tego małego lisa. Patrzy na mnie z uśmiechem i
uznaniem. Podchodzę do niego bliżej i bliżej, ale dzieli nas taka
sama odległość co wcześniej.
- To bez sensu młody. -
Słyszę jego potężny głos. - Jestem Kurama.
- Dodaje po chwili.
- Ty też mnie nie cierpisz? - Pytam głupio. - Masz żal
do ludzi? - Demon patrzy na mnie głęboko.
- Nie. Tęsknie za ojcem. -
Odpowiada z uśmiechem.
- Nie słuchaj go!! -
Wrzeszczy duży Kyuubi. Nie zwracam na niego jednak uwagi.
- Nie daj sobą manipulować
Naruto. Ważne, że ty wiesz kim jesteś. Przypominasz ojca. -
Uśmiecha się.
- Jak mam oswoić dużego ciebie? Pomóż mi, bo nie
wiem co robić. - Wzdycham.
- Bądź sobą...- Ostatnie
co widzę, to jego uśmiechnięty pysk. Wracam do więzienia mojego
towarzysza od dziecka. Dziwię się, bo nie wyrywa się tak jak
wcześniej. Powoli odsuwam się od niego, a lis patrzy tępo przed
siebie.
- Zniszczyłeś to... -
Mówi spokojnie.
- Co takiego Kurama? - Mówię mu po imieniu i od razu
widzę jego wytrzeszczone ślepia. Chyba nikt nie używał jego
imienia od bardzo dawna.
- Nienawiść. Cząstkę mojego
istnienia. - Mówi nadal tępo wpatrując się przed siebie.
- Kiedy w końcu zrozumiesz, że nie chcę cię
skrzywdzić? Nie chcę nawet twojej pieprzonej mocy. Chcę, żebyś
był moim przyjacielem i chcę, żebyś nie oceniał wszystkich
jednakowo. - Tłumaczę i podchodzę coraz bliżej niego.
- Nie chcę, żebyś krzywdził moich bliskich, dlatego
między innymi posunąłem się aż do tego stopnia. Nie chcę, aby
patrzono na ciebie jak na demona, chcę, żeby patrzono na ciebie jak
na bohatera, Kurama. - Wzdycham.
- Tego chciał ojciec. -
Wzdycha. - Ale już go tu nie ma.
- Słuchaj, niedługo może wybuchnąć jakaś wojna.
Chciałbym, żebyś był częścią mnie i żebyś mi pomagał. Kyuu,
bądź moim przyjacielem. Proszę. - Wyciągam ku niemu zwiniętą
dłoń z uśmiechem. Widzę jego zdziwienie i zmieszanie.
- Nie wiem jak mogłem upaść tak
nisko. - Wzdycha kręcąc głową. Powoli wyciąga w moim
kierunku łapę i przybija mi żółwika. Uśmiecham się szeroko, a
on pokazuje śnieżnobiałe kły. Po chwili czuję przypływającą
moc. Cholernie dużą moc. Widzę jeszcze szerszy uśmiech na jego
pysku i spoglądam na swoją dłoń. Spowija mnie jego chakra, tylko,
że...nie jest czerwona jak kiedyś. Z jego chakry na moim ciele
tworzy się złotawy płaszcz, który ozdobiony jest czarnymi
elementami. Moje włosy lekko się wydłużyły i mam krwistoczerwone
oczy. Skąd wiem to wszystko? Mój wizerunek odbija się w wodzie.
- Nie wiedziałem, że będę czuł się tak...
- Silny? Wyzwolony? -
Podsuwa Kurama z uśmiechem.
- Właśnie! Wyzwolony! Nie czuję...
- Przynależności do Akinoriego?
- Kończy za mnie.
- Dokładnie! - Ekscytuję się. Jestem wolny?
- Teraz ja należę do ciebie, a
ty do mnie młody. Jednak nie oznacza to, że jesteś w pełni wolny
od tego typka. Nie martw się, pomogę ci z nim. - Uśmiecha
się.
- Dziwne co nie Kyuu? - Wzdycham. - Nie kłócimy się i
nie skaczemy sobie do gardeł. Wydaje mi się, że coś za łatwo
poszło. - Śmieję się.
- Wcale nie poszło łatwo młody.
Ja...wciąż muszę walczyć. Dzięki tobie przypomniałem sobie o
ojcu i o jego ideałach. Teraz spierdzielaj, bo chcę się zdrzemnąć.
To był długi dzień. - Ostanie co widzę to leżącego lisa
i jego zamykane czerwone ślepia. Z uśmiechem na ustach wracam do
przyjaciół. Nareszcie...
***
- I co teraz? - Pyta Hinata.
- Co to do cholery jest? - Wtrąca poddenerwowany
Sasuke.
- Mam nadzieję, że to jednak nie oznacza, że on...-
Urywa Saki.
- Nawet tak nie myśl. - Karci ją Ino.
- Kochanie? - Słyszę cudowny głos Sakury. Powoli, ale
to bardzo powoli otwieram oczy, które nawet nie wiem, kiedy
zamknąłem. Mrugam kilka razy, żeby przyzwyczaiły się do światła.
Nim zdążam wstać zostaję przygnieciony przez swoją dziewczynę.
- Naruto! - Uśmiecha się do mnie i wpija w moje usta.
Oddaję ten krótki pocałunek.
- Co to za wdzianko młotku? - Kpi sobie kruczowłosy.
Kiedy Sakura pozwala mi wstać, spoglądam na siebie. Jestem cały
spowity żółtą chakrą i.... czuję się bardzo silny. Czuję
wszystko dużo intensywniej. Wiem, że mogę wyczuć kogoś obcego
bardzo szybko.
- Nie wiem dokładnie. To chyba sprawka chakry Kuramy. -
Wzdycham. - B, nie musisz się już chować. - Wzdycham.
- Co? Przecież go tu nie ma. - Mówi kruczowłosy.
- Dobrze ci poszło młody. Przybij żółwia. - Odzywa
się zjawiając się przede mną. Robię to o co prosi i widzę
zdziwienie moich przyjaciół.
- Nie wiem dokładnie, jak silny jestem, ale zdaje mi
się, że nawet bardzo. - Stwierdzam.
- Nie zdaje ci się. Jesteś cholernie silny. - Wtrąca
dotychczas milczący Motoi.
- Nie spodziewałem się tego, że Kyuubi pogodzi się z
tobą całkowicie. - Słyszę donośny i twardy głos. Nie wiem do
kogo należy.
- Kto to powiedział? - Pytam zdezorientowany.
-
Gyūki.
- Odzywa się B.
- Teraz wszystko jasne. - Uśmiecham się.
-
Chyba możemy się już rozłączyć, co Kyuu? - Uśmiecham się.
-
Narutooo! Daj mi spać! - Warczy lis.
-
Dobra już dobra. - Uśmiecham się i zrywam połączenie.
- To co, idziemy coś zjeść? - Pytam nagle, a wszyscy
wybuchają śmiechem.
- A ten tylko o jedzeniu. - Wzdycha Haruto.
- My o mało co zawału nie dostaliśmy głąbie. -
Dostaje mi się w bark od Saki.
- Auć! Ciekawe dlaczego! - Krzyczę.
- Bo widzieliśmy jak przegrywasz i się wystraszyliśmy.
- Mówi cicha do tej pory Ino.
- Już jest okey. - Uśmiecham się i przyciągam do
siebie Sakurę. Obejmuję ją w pasie. - Doszliśmy do porozumienia.
- Całkowitego? - Dziwi się Sasuke.
- Tak, czy ty słuchasz czasem? - Śmieję się. -
Chodźmy, jestem naprawdę głodny.
- A my zmęczeni. - Odzywa się Kiba.
- Tak...
- Właśnie... - Odzywają się jeden po drugim.
- To chodźcie robić cokolwiek, ale błagam, możemy
już stąd wyjść? - Krzywię się. Jakoś dalej mnie ciągnie do
tej cholernej skały.
- Idziemy. - Nawołuje Motoi. Każdy po kolei znów
wchodzi do tej nieprzyjemnej jaskini.
- B? - Mówię, kiedy idziemy w jej wnętrzu.
- Hmm?
- Co tu się wydarzyło? - Pytam. Widzę, że inni są
zaciekawieni. Sakura mocniej ściska moją dłoń, a ja się
uśmiecham.
- Co masz na myśli? - Odpowiada pytaniem na pytanie.
- Czuję tu strach i...dużo krwi. Możesz powiedzieć
mi dlaczego? - Rozglądam się po ciemnej jaskini. Czuje wilgoć i
chłód.
- Nie jest to tajemnicą. - Wzdycha. - Przedostatni
jinchuriki, który odwiedził to miejsce nie wyszedł stąd żywy, a
ci co go pilnowali skończyli jeszcze gorzej. - Wzdrygam się.
- Rozwiniesz? - Dopytuje Sasuke.
- Kiedy walczył, bestia wyrwała się spod kontroli i
zaatakowała jego strażników. Nieszczęśnik nie pożył długo.
Jego demon został zapieczętowany i odesłany do wioski, która go
tutaj wysłała. - Wtrąca Motoi.
- Myślałem, że wy.... - Zaczyna Haruto, ale nie dane
jest mu skończyć.
- Że zatrzymamy demona? Nie, nie jesteśmy aż tak
głupi. Jeden w zupełności nam wystarcza. - Uśmiecha się B.
Wychodzimy z jaskini i zastaje nas mrok. Niemożliwe, tyle czasu tam
spędziłem?
- Chodźmy stąd, bo sam widok tego miejsca przyprawia
mnie o dreszcze. - Odzywa się Hinata. Uśmiecham się. Wszyscy
zmierzamy do hotelu. Tak naprawdę to chyba jestem zmęczony. Zbyt
zmęczony, żeby wcisnąć w siebie jakiekolwiek jedzenie. Patrzę na
idącą przy mnie Sakurę i na moje usta niepostrzeżenie wkrada się
nikły uśmiech.
- Kiedy możemy wrócić do wioski? - Pyta Kiba.
- Jeśli chcecie, jutro możemy wypłynąć drogą wodną
do waszego portu. - Mówi Motoi.
- Ale najpierw muszę podziękować Raikage, za to, że
zgodził się na tą całą pomoc. - Wzdycham.
- Już nie musisz. - Spoglądam na wprost i przy hotelu,
do którego właśnie dochodzimy widzę brata B.
- Witaj Raikage. - Witam się należycie.
- Domyślam się, że dobrze poszło. - Wzdycha.
- Jak najbardziej. Jeszcze raz dziękuję w imieniu
swoim i wioski. - Mówię.
- Nie ma sprawy. Tymczasem B - patrzy na brata -
zabieram cię do wioski, a Motoi wyruszy jutro wraz z naszymi gośćmi
do Konochy.
- Znów chcesz mnie więzić? - Pyta stanowczo
jichuriki.
- Nie. Masz sprawę do załatwienia. - Wzdycha z
irytacji. - Chodź, bo będę zmuszony użyć siły. - Wrzeszczy. Ten
gość nie jest zbyt miły.
- Do zobaczenia, kiedyś tam młody. - Killer B przybija
mi żółwika, a ja się uśmiecham. Widzę jak odchodzą tylko w
sobie znanym kierunku. Powoli jeden za drugim wchodzimy do tego
dziwnego hotelu. Każdy bez zbędnych słów kieruje się do swojego
pokoju, co robię także ja z Sakurą. Kiedy jesteśmy na miejscu
otwieram drzwi i pierwszą puszczam dziewczynę. Zamykam na klucz
drzwi i zmierzam do sypialni na łóżko, gdzie się na nie rzucam.
Muszę odpocząć. Po chwili w pokoju zjawia się różowo włosa
dziewczyna. Uśmiecha się.
- Aż tak cię wymęczył?
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. - Wzdycham.
Widzę jak Sakura podchodzi w moim kierunku. Kiedy jest blisko
powolutku z szatańskim uśmieszkiem siada na mnie okrakiem.
Odruchowo układam swoje dłonie na biodra dziewczyny.
- Wiesz? Nie mam ochoty na jedzenie. - Uśmiecham się.
- Tak? - Wzdycha i przejeżdża swoim paznokciem po
mojej klatce piersiowej w dół. - A...na co masz ochotę kochanie? -
Patrzy mi głęboko w oczy. Robię pierwszy ruch, zbliżam się i
zaczynam obdarowywać jej słodkie usta pocałunkami.
- Dzisiaj, gdyby nie ty...prawdopodobnie poddałbym się.
- Mówię prawie bezgłośnie, kiedy zaczerpuję odrobiny powietrza.
Nie przerywając pocałunku ona również się odzywa.
- Fajnie...że...mam...na ciebie...jakikolwiek...wpływ
skarbie. - Uśmiecham się, a ona w tym czasie przygryza moją dolną
wargę. Z seksownym uśmieszkiem puszcza ją i schodzi z pocałunkami
na moją szczękę, szyję, a później rozpinając guziki od koszuli
zostawia mokre ślady na nowo odkrytych miejscach. Jest dziwna.
Zawsze to ja zaczynałem...
- Gdzie się podziała moja Sakura? - Pytam prawie
bezgłośnie obezwładniony jej urokiem.
- Zrozumiała, że mogła cię dziś stracić. - Wzdycha
patrząc mi w oczy. Uśmiecha się i wraca do poprzedniej czynności.
Znudzony, mocniej chwytam za jej biodra i odwracam ją na plecy.
Teraz to ja nad nią góruję. Bez zbędnych dyskusji zatapiam się w
jej pełnych ustach. Gdy z nimi kończę przenoszę się na szyję
dziewczyny, a z niej na odsłonięte ramię. Zaczynam podwijać
bluzkę Sakury w górę z małym wahaniem. Czuję jej dłoń na
mojej, która sunie w górę, nie trzeba powtarzać mi dwa razy. To
znak, że mogę ruszyć dalej. Chwytam za skrawki materiału i powoli
sunę nim w górę, muskając dłońmi odkryte ciało Sakury.
Dziewczyna wyciąga ręce w moją stronę i bez pośpiechu odpina
dalsze guziki mojej koszuli. Ja w tym czasie pozbywając się jej
bluzki wracam do obdarowywania pocałunkami pięknego ciała Sakury,
choć wiem, że utrudniam ruchy różowo włosej. Zostawiam mokre
ślady na jej policzku, ramieniu, zagłębieniu biustu aż po
odsłonięty brzuch. Kiedy zatrzymuję się na tej ostatniej części
jej ciała, ona wplata dłonie w moje włosy niespokojnie się
ruszając. Kiedy wracam w górę wyrobioną ścieżką, po drodze
chwytam dłonie dziewczyny, które umieszczam nad jej głową.
Puszczam jedną dłoń, którą gładzę policzek Sakury. Uśmiecham
się i wracam do zagłębienia jej biustu. Dziewczyna kręci się
niespokojnie i powoli zaczyna wyrywać swoje dłonie z uścisku.
Zabieram rękę i daję jej pełny dostęp. Sakura chwyta za moją
rozpiętą koszulę i zsuwa ją w dół, po czym zrzuca na podłogę.
Kiedy jej ciepłe dłonie spoczywają na moich barkach, moim ciałem
wstrząsa przyjemny dreszczyk. Nachylam się jeszcze bliżej niej, a
ona zaczyna bawić się moimi włosami. Zagłębiam się w jej szyję
zostawiając coś na pamiątkę. Czuję jak przygryza mój płatek
ucha. Uśmiecham się. Schodzę dłonią niżej, aż od jej ramienia.
Muskam palcami jej odsłonięte ciało. Zatrzymuję dłoń dopiero na
jej biodrze. Drugą, zaczynam odpinać rozporek jej spodni, co po
chwili się udaje. Powoli zsuwam materiał. Wracam z pocałunkami na
brzuch dziewczyny i totalnie pozbywam się spodenek. Wciskam się
między jej nogi. Schodzę jeszcze niżej i zostawiam mokre ślady na
wewnętrznej stronie ud Sakury. Czuję jak wierci się niespokojnie.
Gładzę miejsce, które przed chwilą obsypywałem pocałunkami i
wracam do pełnych ust dziewczyny. Czuję jak różowo włosa powoli
zsuwa moje spodnie w dół. Z uśmiechem pomagam jej. Słyszę tylko
szelest zrzucanego materiału na podłogę.
- Tęskniłem...za tobą. - Mówię zdyszany między
gorącymi pocałunkami.
- Ja...za tobą...też. - Odpowiada z uśmiechem.
Wodzę dłonią po całym ciele Sakury i odginam skrawek
gumeczki od bielizny. Widząc jej uśmiech zaczynam od górnej jej
części. Sprytnie odpinam stanik i zrzucam go na ziemię. Zaczynam
pieścić jej biust pocałunkami. Nie przerywając tej czynności
powoli zsuwam dolną bieliznę różowo włosej. Kiedy i jej się
pozbywam z drobną pomocą robię to samo ze swoją i powolutku
zagłębiam się w dziewczynie. Z delikatnością i precyzją
zaczynam się poruszać. Kiedy widzę, że jest dobrze przyspieszam
tempo. Gdy czuję, że zaraz będzie po wszystkim wykonuję ostatni
ruch. Widząc zadowolenie wymalowane na twarzy Sakury. Opadam lekko na
nią, by za chwilę ułożyć się obok. Kiedy już to robię
dziewczyna wtula się we mnie, a ja obejmuję ją ramieniem. Ostatni
raz całuję ją w czoło i zasypiam...
***
Z błogiego snu wybudza mnie łaskotanie w nos.
Przeklęta mucha, czy co? Dłonią próbuję odpędzić natrętne
coś, ale nie pomaga. Podirytowany powoli otwieram oczy i doznaję
miłej niespodzianki. Obok mnie leży Sakura, która w dłoni trzyma
piórko.
- Witaj śpiochu. - Uśmiecha się niesamowicie i składa
pocałunek na moich ustach.
- Hej królewno. - Mruczę.
- Nie budziłeś się to przygotowałam śniadanie. -
Mówi energicznie.
- No proszę. - Podnoszę się i siadam opierając o
oparcie. - Lepszej dziewczyny nie mogłem sobie wymarzyć.
- A ja lepszego chłopaka. - Puszcza mi oczko i
podchodzi do komody, z której bierze tackę do rąk.
- Która to godzina? - Pytam ziewając.
- Siódma rano skarbie. Wczoraj dosyć wcześnie
położyliśmy się spać. - Uśmiecha się i siada obok mnie. Na
moje nogi stawia tacę z jedzeniem.
- Około dziewiątej? - Pytam dla upewnienia.
- Jakoś tak, a teraz jedz. - Rozkazuje groźnie.
Nie musi zachęcać mnie nie wiadomo jak, bo od razu
biorę się za śniadanie, które spożywa ze mną dziewczyna.
- Wiesz może o której wypływamy? - Pytam połykając
kawałek tosta.
- Około ósmej. Tak przynajmniej powiedzieli mi w
stołówce. - Uśmiecha się.
- To dobrze. Chciałbym być już w domu.
- Ja też. Jestem ciekawa co słychać w wiosce. -
Wzdycha zmartwiona.
- Spokojnie. Póki są tam nasi przyjaciele i
Tsunade-baachan nic jej nie grozi. - Uśmiecham się.
- Masz rację. - Dziewczyna odkłada talerz i wstaje z
łóżka. - Już się najadłam, idę się spakować.
- Okey, tylko wracaj do mnie szybko i dziękuję za
przepyszne śniadanko. - Sakura zbliża się układając dłonie przy
mnie na łóżku. Nachyla się i składa namiętny pocałunek na
moich ustach. Moje wargi wygięte są w uśmiechu, kiedy się odsuwa.
- Nie ma za co skarbie. - Mówi czarującym głosem i
znika mi z oczu. Jejku! Jak ja szaleję za tą kobietą! Normalnie
nie mogę przestać o niej myśleć. Z uśmiechem na ustach wznawiam
swoją przerwaną czynność i wracam do pałaszowania...
Oczami
Sakury;
Wchodzę do salonu i zaczynam zbierać swoje
porozrzucane rzeczy. Jako pierwszy chwytam plecak, do którego
wnętrza chowam swoje ubranka. Dużo ich tu nie ma. Bluzka na
krześle, bielizna i jakieś ubrania na grzejniku oraz portfel
zostawiony na ławie. O cholercia, teraz muszę zebrać ubrania,
których...wczoraj...pozbawił mnie...Naruto. Mimo tego, że jesteśmy
razem sporo czasu to i tak się wstydzę. Nie mogę uwierzyć w to,
że go sprowokowałam, co mi odpierdzieliło? Tak czy tak było
warto, ale...czuję się dziwnie. Tak jak za pierwszym razem, kiedy
zdecydowaliśmy się na ten krok. Tak naprawdę chciałam to zrobić
z facetem, którego poślubię i w pełni będę jego. Jednak nie
wszystko układa się po naszej myśli, lecz mimo wszystko nie
zmieniłabym swojej przeszłości. No, może z jednym wyjątkiem.
Uśmiecham się i ruszam do sypialni. Wchodzę i jestem
zdezorientowana. Naruto nie ma w pokoju. Po chwili docierają do mnie
dźwięki z toalety i wiem, że mój mężczyzna bierze prysznic.
Uśmiecham się, bo to nie będzie takie krępujące jak
przypuszczałam. Szybko zbieram swoje porozrzucane rzeczy i wychodzę
z sypialni. Mam już chyba wszystko, bo w sumie toaletę ogarnęłam
rano. Zmierzam do salonu, gdzie obok kanapy odkładam swój plecak,
po czym wygodnie siadam. To dobry czas na przemyślenia. Wczoraj,
utwierdziłam się w przekonaniu, że kocham Go całym sercem.
Nie wiem co zrobiłabym, gdyby odszedł zostawiając mnie samą.
Przeraziłam się, kiedy zobaczyłam Naruto w takim stanie, myślałam,
że już po wszystkim, jednak wrócił do mnie. Wczoraj, powiedział
mi coś bardzo ważnego. Teraz mam pewność, że On kocha
mnie równie mocno jak ja jego.
- Możemy już iść. - Widzę jego boski uśmiech,
który zawsze daje mi szczęście.
- Już pora? - Pytam pożerając go wzrokiem.
- Za pięć ósma skarbie. - Podchodzi do mnie i podaje
dłoń, którą bez wahania chwytam. Pomaga mi wstać.
- To idziemy. Nareszcie wrócimy do siebie. - Uśmiecham
się. Widzę jak chłopak bierze mój plecak.
- Przecież nie mam udaru rąk czy coś. Sama mogę to
wziąć. - Wzdycham, kiedy idziemy korytarzem.
- Wiem, ale ja tak chcę i kropka. - Odpowiada.
- Wiesz ile zajmie nam powrót do wioski? - Pytam
zmieniając temat, bo wiem, że z nim i tak nie wygram. Chłopak
zwleka z odpowiedzią, bo wypuszcza mnie pierwszą, po czym zamyka
pokój. Spogląda na mnie z powagą.
- Hmm, jeśli dobrze pójdzie to zajmie nam jakieś
cztery, maks pięć godzinek. - Uśmiecha się.
- Ojejku, czyli już dziś będę spała w swoim łóżku.
- Mówię entuzjastycznie, kiedy idziemy korytarzem.
- Oh, myślałem, że prześpisz się u mnie. - Uśmiecha
się bezczelnie.
- Skarbie, z wielką chęcią, ale muszę sprawdzić co
u rodziców.
- Rozumiem.
- Jesteś zły?
- No co ty? Wiem, że dawno się z nimi nie widziałaś,
a poza tym mnie miałaś przez cały czas przy sobie. - Uśmiecha się
ciepło.
- Dobrze, że rozumiesz. - Wzdycham. Schodzimy na dół
i spostrzegam, że znajdują się tam już wszyscy zainteresowani
włącznie z Motoim.
- Chyba na nas czekają. - Szepcze Naruto.
- Ups. - Chichoczę. Po chwili znajdujemy się na
parterze.
- No proszę! Ile na was można czekać gołąbeczki? -
Pyta uśmiechnięta Saki.
- Kochana, jest ósma dwa. - Odpowiadam.
- Tak? Zdawało się, że jest grubo po. - Przyznaje jej
Kiba.
- Zbieramy się, czy będziemy daremnie dyskutować? -
Wtrąca mój blondynek.
- Chodźcie, szybciej będziecie w wiosce. - Wzdycha
Motoi i rusza w drogę. Dołączamy do niego w miarę szybko.
- Toooo, ile potrwa podróż? - Pyta Kiba.
- Z cztery godziny. Wydaje mi się, że to maksimum. -
Tłumaczy nasz przewodnik.
- Jejku, jak ja tęsknie za Konohą. - Wzdycha Ino.
- Tak, ja też. - Uśmiecha się Sasuke.
- Ciekawe czy Tsunade-sama da nam odpocząć, czy od
razu wyśle nas na misje. - Rozważa Naruto.
- Aż tak ci na nie śpieszno? - Wtrąca Kiba.
- No właśnie w sumie to nie wiem. - Odpowiada. -
Poszedłbym na jakąś i nie. Sam nie wiem. - Widzę jego
śnieżnobiałe ząbki.
- Ja tam mógłbym odpocząć i pouczyć się nowych
technik z Akamaru. - Śmieje się brązowo włosy.
- Taaa, ja też w sumie chciałbym ogarnąć coś
nowego. - Wtrąca blondyn.
- Ja tak samo. - Przyznaje niechętnie Sasuke.
- Jak wy to i ja. - Dodaje Haruto.
- A ja dla odmiany bym odpoczął. - Zaśmiał się
Konosuke.
- Ah ci chłopcy. - Wzdycha Saki, a dziewczyny łącznie
ze mną wybuchają śmiechem.
- No i co w tym śmiesznego? Chcemy być przygotowani na
wszystko. - Mówi Naruto.
- Skarbie, co masz na myśli? - Pytam zaciekawiona.
- Mało jest napadów na wioski? Nasi zatwardziali
wrogowie nie śpią kochanie. Czekają na najdogodniejszy moment,
potknięcie nogi, żeby zaatakować, dlatego musimy się ulepszać i
dążyć do większej siły, którą zdołamy ocalić bliskich i nasz
dom. - Odpowiada zgodnie z przekonaniami, a mnie zatyka. Nie wiem co
mu na to odpowiedzieć.
- Zgadzam się z tym głupkiem. Przykładem może być
nawet ta popierdzielona grupa zwąca siebie Akatsuki. Jedno
powinięcie nogi i byłoby po nas. - Uśmiecha się kruczowłosy
patrząc na mojego blondynka.
- Teraz jeszcze dochodzi popieprzony Akinori, który Bóg
jeden wie co planuje. - Wzdycha mój chłopak. Mimowolnie spoglądam
na Saki, kiedy blondyn o nim mówi. Widzę jej skonsternowanie i
uciekający wzrok. Ona nie jest pewna co tak do końca czuje do tego
typka.
- Tak, masz rację. To może być ogromne
niebezpieczeństwo, ale dla ciebie Naruto. - Wzdycha Haruto.
- Spokojnie, nie dam się bez walki, ale nie zamierzam
jej zaczynać ani go zabijać. - Mówi pewnie, po czym dodaje. - Mam
nadzieję, że trafi na długie lata za kraty odizolowany od
społeczeństwa. To naprawdę popieprzony drań. - Wzdycha.
- Okey, po kolei wsiadajcie na statek. - Nagle odzywa
się przez nas zapomniany Motoi.
- Konoho, nadchodzimy! - Zaciera dłonie Kiba.
- Jesteś nienormalny. - Wzdycha milcząca do tej pory
Ino.
- Nie powiedziałbym tak o sobie. - Chłopak powoli
razem z Hinatą zmierza na wielką łódź. - Stęskniłem się i
tyle.
- Ja tęsknie za treningiem. Muszę znaleźć się w
spokojnym miejscu, w którym będę mógł ćwiczyć z Kyuu. -
Uśmiecha się blondyn.
- Już macie ksywki? - Pyta zdezorientowany kruczowłosy.
Mój chłopak jedynie się zaśmiał.
- Tak jakby. - Powiedział po chwili, kiedy wszyscy
weszli już na pokład. - Mam nadzieję, że ludzie z wioski nie będą
już tak przerażeni na widok mojego... - Przerywa na chwilę, po
czym z półuśmieszkiem dodaje. - przyjaciela.
- Teraz na pewno wszystko się ułoży. - Wzdycha Ino. -
Przez ostatnie lata cię zaakceptowali, więc wydaje mi się, że nie
masz powodów do obaw przystojniaczku. - Uśmiecha się krzywo.
- Hej mała, co ty taka dziwna? - Pyta zatroskany Naruto
podchodząc do niebieskookiej.
- Trochę dziwnie się czuję i tyle. - Na jej usta
wkrada się fałszywy uśmiech.
- Tooo, może wezmę Ino i usiądziemy sobie. - Posyłam
wszystkim uśmiech i biorę pod pachę przyjaciółkę.
- Zaopiekuj się nią. - Mówi przemęczony kruczowłosy.
- Na pewno. - Zaśmiałam się. Zaciskam dłoń jeszcze
bardziej na jej ramieniu, a ona spogląda na mnie spod byka. Mrużę
na nią oczy i ciągnę w stronę ławki.
- Co cię napadło? - Pyta po chwili. Kiedy orientuję
się, że jesteśmy na tyle daleko, żeby nikt nas nie usłyszał
zaczynam rozmowę.
- Co się z tobą dzieje? Nie wciśniesz mi bajeczki
Ino. - Wzdycham i przewracam mimowolnie oczami. Siadamy na ławkę, a
ja się w nią wpatruję.
- Chodzi o to, że...no jejku, bo...
- Wyduś w końcu to z siebie. - Wzdycham podirytowana.
- Nie wiem jak to powiedzieć.
- Po prostu.
- Pokłóciłam się z Sasuke....tak jakby w sumie.
- O co poszło? W prawdzie zauważyłam, że
zachowujecie się dziwnie, ale nie sądziłam, że do tego stopnia. -
Dopytuję.
- No bo ja...zobaczyłam, jak on...Ugh! Lizał się z
jakąś panienką. - Wyrzuca w końcu z siebie.
- Że co?! - Krzyczę, aż wszyscy na moment zwracają
na mnie swój wzrok. - Jak to? - Zniżam głos.
- Wczoraj wieczorem wyszedł po coś do picia. Długo go
nie było, więc postanowiłam za nim pójść. Kiedy weszłam do tej
cholernej kuchni nie dowierzałam własnym oczom Sakura. - Widzę jak
w jej oczach wzbierają się łzy. - Sasuke był przygwożdżony do
lodówki i czule dotykał ciało jakiejś suki...Nie wytrzymałam i
bez zbędnych ogródek i bezsensownej kłótni powiedziałam, że nie
chcę takiego związku i z nim zrywam. - Mówi na jednym wydechu,
żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Naprawdę z nim zerwałaś? Nie posłuchałaś co ma
ci do powiedzenia? - Pytam troskliwie gładząc jej ramię.
- Tak. Nie chcę takiego związku, a poza tym...to nie
było jakieś nieporozumienie. Po prostu od pewnego czasu dochodziło
u nas do jakichś bezsensownych sprzeczek i nie dziwię się, że
chciał jakoś odreagować...wydaje mi się, że to już koniec. -
Mówi co czuje.
- Oh kochana, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym
wcześniej? - Głaszczę jej policzek i wycieram spływającą z
niego łzę.
- Po co miałam ci o tym mówić? Masz sama dużo
problemów z Naruto, nie chciałam cię martwić i obarczać moimi.
- Skarbie, ty możesz truć mi dupę nawet
najdrobniejszym problemem. Jestem obok, żeby ci pomóc, a nie
bezczynnie siedzieć. - Wzdycham i przytulam ją do siebie...
Oczami
Naruto;
- Ty debilu! - Krzyczę na niego.
- Nie dobijaj mnie jeszcze bardziej co?
- Co do kurwy nędzy narobiłeś? - Nie obchodzi mnie,
że może słyszeć mnie teraz cały cholerny statek. - Co ci do tego
durnego łba przyszło co?
- To było pod wpływem chwili, rozumiesz? Słabości,
nie panowałem nad sobą. - Wzdycha ciężko i opada na ławkę.
- Co mam ci jeszcze powiedzieć co? Że jestem
skończonym kretynem? Tak, jestem. Po prostu, kiedy wczoraj ją
zobaczyłem i poczułem jak fajnie jest, kiedy ktoś o ciebie zabiega
to po prostu...to był impuls. Nie mów mi, że tobie coś takiego
się nie zdarzyło, bo nie uwierzę Naruto. - Chowa twarz w dłonie,
a ja ze zdenerwowania kopię stojącą obok mnie butelkę.
- Zdarzyło. - Odpowiadam skołowany.
- Co? Tak po prostu się przyznajesz? - Pyta
zdezorientowany.
- A po co mam kłamać? Zdarzyło się, ale na szczęście
wszystko sobie z Sakurą wyjaśniliśmy. Wtedy oboje byliśmy na
siebie...cięci.
- Tylko, że ona nie chce mnie słuchać. - Mówi
rozczarowany.
- Kurwa Sasuke! Nie jestem wcale zaskoczony. Kłótnie
to nie powód na to, żeby odprężać się z jakąś pierwszą
lepszą....masz od tego dziewczynę chłopie! - Wzdycham.
- Zrozum w końcu, że zrobiłeś źle i radziłbym się
do tego przyznać. - Dodaję po chwili ciszy.
- Myślisz, że o tym nie wiem? Nic na to nie poradzę,
stało się do cholery! Czasu nie cofnę.
- Kochasz ją? - Zadaję proste pytanie.
- Tak. Dopiero dowiedziałem się jak bardzo. - Wzdycha
zmarnowany.
- Lepiej później niż wcale.
- Po prostu...żeby tylko poświęcała mi więcej czasu
i nie uciekała...
- Co masz na myśli? - Pytam zaintrygowany.
- Bo ona...my...miałem na nią wczoraj cholerną
ochotę, ale mi odmówiła. - Mówi zażenowany.
- Chłopie! Trzymaj swoje genitalia na uwięzi. Nie
możesz od tak sobie jej chcieć i wziąć. Ona też ma uczucia,
zrozum to w końcu. - Uderzam w swoje czoło z otwartej dłoni. Ile
można mu to tłumaczyć?
- Gdyby mnie nie prowokowała to nie miałbym ochoty na
pieprzony seks. - Usprawiedliwia się.
- Wiesz ile wysiłku musiałem poświęcić, żeby
zrobić to z Sakurą pierwszy raz? Nie ukrywam, że nie żałuję, bo
się opłacało. - Uśmiecham się do siebie jak palant.
- Muszę z nią pogadać. - Wzdycha.
- Tak, najlepiej teraz, póki nie jest za późno. -
Radzę.
- Kuj żelazo póki gorące. - Dodaję po chwili, w
trakcie, kiedy kruczowłosy podnosi się na nogi.
- Łatwo powiedzieć. - Burczy pod nosem.
- Słuchaj doświadczonego, mam już to za sobą. -
Uśmiecham się.
- Cholera! To trudniejsze niż myślałem. - Wzdycha
zirytowany.
- Wystarczy jak do niej podejdziesz. Później będzie
już z górki. Uwierz. - Skonsternowany odchodzi ode mnie i zmierza
do dziewczyn naprzeciwko nas.
Oczami
Sakury;
- Możemy porozmawiać? - Pyta chłopak, kiedy stoi
przed nami. Widać, że jest skruszony, ale mam chęć kopnąć go
tam, gdzie zaboli najbardziej. Moja przyjaciółka podnosi na niego
wzrok.
- Nie sądzisz, że nie mamy już o czym? - Pyta z
lekkim oburzeniem.
- Cholera Ino! Wydaje mi się, że mamy. - Odpowiada
zirytowany.
- Nie krzycz okey? Z takim nastawieniem możemy wcale
nie gadać. - Mówi z wyrzutem przekrzykując go.
- Spoko. Będę już spokojny, tylko porozmawiaj ze mną.
Proszę o pięć minut. Możesz to dla mnie zrobić? - Pyta czuło.
- Dla ciebie nie, ale dam ci te pięć minut i ani
sekundy dłużej. - Wzdycha.
- Tooo, ja was zostawię. - Mówię skrępowana i czym
prędzej uciekam z tego miejsca. Widzę uśmiech Naruto, który jest
tak pociągający...Powoli przystaję przy nim i wtulam się w jego
ciepłe ciałko bez zbędnych słów.
- Czyli co? Zostaliśmy rozjemcami? - Słyszę jego
słodki chichot.
- Wydaje mi się, że tak. - Uśmiecham się w jego
tors.
- Chyba mamy więcej doświadczenia niż by mogło się
nam wydawać. - Słyszę jego pomruk niezadowolenia.
- Tak, masz rację. Niektóre doświadczenia były
bolesne. - Wzdycham, kiedy przypominam sobie nieprzyjemne chwile.
- Yhym...szczególnie dla ciebie kotku. - Przyznaje
niechętnie.
- Było minęło. Ważne, że znów jesteśmy razem. -
Muskam wargami odkryty skrawek jego rozgrzanej skóry blisko barku. W
odpowiedzi dostaję pomruk zadowolenia.
- Kochanie? - Słyszę głęboki, nieco ściszony głos.
- Hm?
- Kiedy wrócimy do Konohy...musimy porozmawiać. -
Czując jak moje ciało się spina szybko dodaje. - Nic z tych
rzeczy, które mnożą się teraz w twojej główce. - Słyszę jego
prychnięcio-śmiech.
- Wystraszyłeś mnie. - Wzdycham.
- Wiem. Mogłem to poczuć. - Zaśmiał się bezczelnie.
- Co ci powiedział? - Palnęłam.
- Kto? Sasuke?
- Yhym.
- Impuls. - Rzuca krótko.
- Impuls? - Odsuwam się i patrzę w jego oczy z
niedowierzaniem.
- Tak, impuls. Przechodziliśmy to, pamiętasz? -
Natychmiastowo grzebię w swojej pamięci. Tak...ma rację. Było coś
takiego.
- Spowodowany czym? - Łaknę tej wiedzy. Chcę ją
wsiąknąć jak gąbka wodę. Wtedy będę mogła pomóc im obojgu.
- Pokłócili się i jakby to powiedzieć...Sasuke był
naładowany napięciem seksualnym. - Uśmiecha się, a ja prycham.
- Serio? Tak ci powiedział? - Dopytuję rozbawiona. Tok
myślenia facetów...pfff.
- No tak się chłopak nakręcił, że kiedy Ino
powiedziała nie to normalnie wybuchł. - Wzdycha. - Nie
pochwalam jego zachowania i to żadna wymówka, ale nic nie poradzi
na to co się stało.
Spoglądam na parkę naszych kłótników. Dostrzegam
jak Ino wyrzuca ręce w górę i próbuje coś mu przetłumaczyć z
kpiną i chęcią mordu w oczach.
- Ino przechodzi trudne czasy. Powinien ją zrozumieć.
- Mówię cicho.
- To samo mu powiedziałem...Czekaj, czekaj...jak to
trudne czasy? Czy ty wiesz coś, czego ja nie wiem? - Wzdycham
bezbronna.
- Jej bliska ciotka...to znaczy siostra jej taty leży w
stanie krytycznym w szpitalu. Dowiedziała się o tym bodajże
przedwczoraj jak dobrze pamiętam.
- O cholera, nie wiedziałem. - Jego wyraz twarzy
zmienia się na zaniepokojony. Marszczy brwi i nerwowo spogląda na
Ino.
- A czy ona mu to powiedziała? - Zadaje po chwili
pytanie.
- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie Uzumaki?
- Odpowiedz proszę. - Mówi na jednym wydechu. Jest
zmęczony, nie wypoczął dobrze.
- Nie zdążyła. Chciała powiedzieć mu wczoraj, ale
wyszło jak wyszło.
- Jakby wiedział to na pewno by jej pomógł. Czemu nie
powiedziała mu od razu?
- Bo mieliśmy dużo na głowie? Sama o tym zapomniała.
Gdyby więcej z nią rozmawiał, sam zobaczyłby, że coś jest nie
tak skarbie.
- Chyba masz rację... - Uśmiecha się i obdarza mnie
krótkim pocałunkiem. Kocham go na zabój....
******
Witajcie Kochani! Jejciu, kiedy ostatnio był tu dodany rozdział z głównego opowiadania? Chyba dawno temu co? Nareszcie coś udało nam się stworzyć, ale nie mamy pewności, czy się spodobało xd Jeśli moglibyście to pomóżcie rozwiać jakiekolwiek wątpliwości :D Jak obiecałyśmy tak zrobiłyśmy i w Piątek już jest kolejna część. Jak wiecie (Może się powtarzamy, nie pamiętamy bynajmniej :D ) zbliżamy się do końca i niewiele już zostało...Ale! Nie martwcie się, już rozpoczęłyśmy pisanie nowej lektury...Mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i że oczywiście z nami zostaniecie, śledząc dalsze losy naszej ukochanej parki :* Pamiętajcie NaruSaku Forever choćby nie wiem co! Miłego weekendu życzymy i pozdrawiamy. Do następnego robaczki! :* Patty i Paula.
główne opowiadanie to chyba w listopadzie było, Naruto pogodził się z kuramą, ale ciekawi mnie co się wydarzy z akinorim.. czekam na next dziewczyny moje ! ;d
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na Next! Dziewczyny, kiedy mogę się go spodziewać? :*
OdpowiedzUsuńI tak nie poruchasz! one są moje :D
UsuńTy weźmiesz jedna z tych księżniczek a ja druga :3
Usuńto ja biorę księżniczke Patrycje :D
UsuńTo ja wezmę Królową Paule :3
Usuńniedługo koniec tego opowiadania, mam nadzieję ze następne będzie też wciągające jak to, pozdrawiam i weny życzę. ;))
OdpowiedzUsuńamasterasu//
Bozzie jak jego dawno nie było ^^, fajnie fajnie :3 Megaaa. Niestety tęsknię za one shotami :c. Czekanko na nexta
OdpowiedzUsuńO matko! W koncu nowy rozdzial glownego opowiadania. Szkoda, ze juz za niedlugo koniec ale mam nadzieje, ze nowe opowuadanie bedzie rowie dobre. Pozdro i weny :)
OdpowiedzUsuńMiło ze wróciło główne opowiadanie, rodzial fajny.
OdpowiedzUsuńP.S. Czekam na next i weny!
super bardzo fajne
OdpowiedzUsuńdziewczyny kiedy next ?
OdpowiedzUsuńkiedy notka ?
OdpowiedzUsuńdziewczyny, wiecie kiedy będzie next ? ;d
OdpowiedzUsuńHej Kochani, tak naprawdę nie mamy bladego pojęcia, kiedy ukaże się nowy rozdział �� Nie wstawiamy go nie z powodu braku weny, a z braku czasu �� Zdecydowanie za dużo rzeczy zwaliło nam się na głowę... Rozdział może ukaże się w przyszłym tygodniu ��
Usuń