piątek, 15 stycznia 2016

78 Rozdział

- Trudno będzie? - Pytam.
- Nie wiem, znowu zależy od osoby. - Odpowiada Motoi.
- Mamy iść z wami? - Pyta Sasuke.
- Tak, będziecie go pilnować. Tymczasem chodźcie na etap drugi...

Zmierzamy chyba w to samo miejsce co wcześniej. W sumie nie jestem do końca pewien, gdzie idę, bo wszystko wygląda prawie identycznie. Czuję dotyk na mojej dłoni, spuszczam w dół wzrok i widzę nasze zaciśnięte dłonie. Uśmiecham się nie kontrolując tego. Powoli unoszę wzrok w górę i dostrzegam tą cudowną twarz. Nie wiem co mnie czeka, ale z nią jestem w stanie zrobić wszystko, dosłownie wszystko.
- Kocham cię. - Mówię prawie bezgłośnie.
- Nie bardziej ode mnie. - Wzdycha.
- Idziemy w to samo miejsce co wczoraj? - Pytam.
- Hmm, niezupełnie Naruto. - Odpowiada Motoi.
- Co masz na myśli?
- Powiedzmy, że tamto miejsce niosło ze sobą proste rozwiązania, ale te nie będzie już takie łatwe. Jak już wcześniej wspomniałem, wszystko zależy od osoby, od jego preferencji. - Wzdycha mężczyzna.
- Rozumiem, czyli będzie ciężej. - Stwierdzam.
- Tak. Naruto, to ostatni proces, przez który przejdziesz. Nie ukrywam, że będzie gorzej niż trudno. Dzięki niemu dowiesz się, czy uzyskasz drobne porozumienie z Kyuubim, czy to on zawładnie tobą całkowicie.
- Czyli jest taka opcja? - Pyta moja dziewczyna. Widzę ten strach w jej oczach. Nie podoba mi się to.
- Niestety.
- W jaki sposób dowiemy się, że stało się jednak to drugie? - Pyta zdenerwowana Saki. - Stop, może to głupie pytanie. - Haruto czule na nią spogląda.
- Wcale nie. Jeśli dojdzie do najgorszego na pewno się o tym dowiecie. Jeśli Kyuubi pozbędzie się całego dobra z Naruto...z pewnością drastycznie zmieni się jego charakter, a charakterystyczną cechą zewnętrzną, będzie coś, co demon uwielbia w sobie najbardziej. - Tłumaczy Motoi.
- To znaczy? - Pyta oszołomiona Ino.
- U każdego jest to co innego. Dajmy przykład B. Kiedy to on przegrywał z bestią na jego głowie pojawił się jeden z rogów. U ciebie Naruto, może to być cokolwiek:
ogony, uszy, może nawet jakiś znak szczególny, który posiada tylko lis. Jeśli jednak wygrasz z demonem przyniesie ci to dużo korzyści. Nie mówię tu tylko o dużym zasobie chakry.
- Możesz to rozwinąć? - Dopytuje zafascynowany Uchiha.
- Chodzi mi tu o coś charakterystycznego. U B, było to wyzwolenie, jest to ściśle tajne, dlatego nie powiem o co chodzi. Jak wspominałem, to może być cokolwiek.
- Rozumiem. Prościej mówiąc, nie mogę tego spieprzyć. - Wzdycham i czuję mocniejszy uścisk na dłoni.
- Przejdziemy przez to razem. - Uśmiecha się.
- Wiem skarbie.
- To się nie martw. - Upomina mnie.
- Wiem, że martwisz się dużo bardziej ode mnie.
- To prawda, ale za cholerę nie zostawię cię samego.
- Domyślam się. - Muskam wargami jej rozgrzany policzek.
- Jesteśmy na miejscu. - Zatrzymujemy się, a ja spoglądam w górę. Nie spodziewałem się takiego widoku, nie to sobie wyobrażałem.
- To naprawdę tutaj? - Dopytuje mój kuzyn.
- Tak, czego się spodziewaliście? - Pyta Motoi.
- No nie wiem. Czegoś milszego? - Wzdycha Ino.
- Niestety się przeliczyliście. - Spoglądam jeszcze raz na to wszystko. Przede mną dostrzegam straszną jaskinię, na której szczycie znajduje się dziwna statuetka, nawet nie potrafię jej opisać. Ścianki jaskini porastają zielonymi lianami i roślinami, które tworzą tak jakby sieć pajęczą. Dostrzegam również odcień ciemnego bordowego koloru, który jak się domyślam dawniej był krwią.
- Gotowi? - Pyta nasz przewodnik. Niezauważalnie kiwam głową na znak zgody. Wcale nie chcę tam iść i pierwszy raz w życiu boję się co tam zastanę. Powolutku stawiamy pierwsze kroki w stronę tego okropnego miejsca. Kiedy jesteśmy przed wejściem Motoi bierze w dłoń pochodnię, którą później zapala. Robi pierwszy krok, a my zaraz za nim. Gdy tylko wchodzę do zaciemnionej jaskini, czuję, że coś napiera na mnie z prawej strony. Przekręcam głowę i dostrzegam burzę różowych włosów. Uśmiecham się widząc jej drobne dłonie prześlizgujące się między moją ręką, która siedzi w kieszeni.
- Nie bój się skarbie. - Mówię prawie bezgłośnie.
- Tu działy się okropne rzeczy, czuję to Naruto. - Wzdycha przestraszona.
- Nic mi nie będzie. Zobaczysz. - Uśmiecham się. Pragnę uwierzyć w moje słowa, ale czy mam pewność do tego wszystkiego? Nie. Zdecydowanie nie.
- Kocham cię skarbie, pamiętaj o tym zawsze okey? - Sakura rozczula mnie tymi słowami. Bardziej się we mnie wtula.
- Jesteś niezastąpiona. - Wzdycham i dostrzegam uśmiech na jej ustach.
- Jesteśmy na miejscu. - Stawiam ostatni krok i nagle moje oczy zostają oślepione przez blask nie do wytrzymania.
- Co do cholery? - Mówię zasłaniając częściowo oczy swoją dłonią. Słyszę niezadowolone pomrukiwania ze strony moich przyjaciół.
- Zapomniałem wspomnieć, że jaskinia jest częściowa. To tak jakby zabezpieczenie przed tym co może się tu zdarzyć. - Wzdycha.
- To znaczy? - Pyta kruczowłosy.
- Jeśli demon zawładnie daną osobą...ona już stąd nie wyjdzie. - Moje serce zaczyna bić szybciej. Oszalałem? Po co godziłem się na ten idiotyczny pomysł? Jeśli Kyuubi wygra...
- Nawet o tym nie myśl. - Słyszę głos mojej ukochanej. - Masz do mnie wrócić za wszelką cenę. Przyszłam tu z tobą i tak samo chcę wrócić. Rozumiemy się? - Kiwam głową. Nie jestem w stanie się odezwać, nie w tej chwili.
- Ten ktoś umiera czy jak? - Pyta zdezorientowany Haruto.
- Nie, po prostu jest na tyle niebezpieczny, że bariera nie wypuści go stąd aż do śmierci. - Tłumaczy Motoi. Dopiero, gdy mój wzrok się przyzwyczaja dostrzegam piękno tego miejsca. Nie zwracam teraz uwagi na ich zażarte dyskusje. Wchodzę głębiej. Znajduję się na zielonej polance, naprzeciw mnie znajduje się mały strumyczek. Na około to miejsce porastają piękne drzewa, a w tle słyszę ćwierkanie ptaszków. Czuję jakieś dziwne przyciąganie, więc idę w tą stronę. Dostrzegam przed sobą dziwny rodzaj kamienia, jest jakiś czerwony. Przed nim znajduje się mięciutka trawa, na której położony został zielony koc. Siadam na niego, bo tak nakazuje moja głowa. Na kamieniu widnieje jakiś napis, którego nie potrafię odczytać, ale nie to jest najważniejsze. Na jego wierzchu znajduje się wyżłobienie w kształcie dłoni. To tak bardzo przyciąga. Co mam o tym myśleć? Tak naprawdę mój mózg wyłączył się teraz totalnie. Powoli unoszę dłoń i kieruję w stronę wyżłobienia. Zanim jednak to robię słyszę jeszcze przerywany krzyk.
- Naruto! Nie rób tego jeszcze! - To Motoi, poznaję go. Nim przytomnieję, moja dłoń znajduje się w tym wgłębieniu. Huh, idealnie pasuje. Przed moimi oczami robi się ciemno. Zamykam je myśląc, że to coś pomoże, ale przenoszę się do tak dobrze znanego miejsca.
- Kyuubi. - Wzdycham widząc jego czerwone ślepia wlepione we mnie.
- Narutoo. - Szczerzy się okrutnie.
- No i co teraz? - Pytam szczerze zaskoczony.
- Poddaj się temu uczuciu. - Śmieje się.
- Nie wiem o czym mówisz. - Wzdycham.
- Oh, doskonale wiesz co mam na myśli. Czujesz to w każdej pojedynczej kości, w każdej komórce w twoim marnym ciele, a najważniejsze, czujesz to w sercu. - Podnosi swój okrutny głos. Ma rację drań. Tylko...jak się tego pozbyć?
- Nie przekonasz mnie Kyuubi. Nie pozwolę ci na to. - Stwierdzam. Staram się zachować choć odrobinę rozumu.
- Pamiętasz jakie to było boskie uczucie? Pamiętasz jak słuchałeś ich skamlenia? Uhhh to było takie...podniecające. - Mówi dalej, a ja czuję, że upadam. Nie panuję nad tym.
- Kyuubi zamknij się! - Wrzeszczę. Zapominam o wszystkim i o wszystkich. Zaczynają mnie nie obchodzić. To niedobrze, cholernie niedobrze. Słyszę jego zimny śmiech.
- Wiem, że tego chcesz. Wystarczy, że...oddasz mi kontrolę. Otwórz tą pieczęć Naruto. - Nie zdając sobie z tego sprawy podchodzę coraz bliżej niej...

Oczami Sakury;
- Czemu on to do cholery zrobił! - Krzyczy blondynka.
- Zagapiliśmy się, a on nie mógł nic na to poradzić. - Tłumaczy Motoi, kiedy stoimy w kręgu, w którym na środku siedzi Naruto.
- Możesz jaśniej? - Pyta skołowany Haruto.
- Kiedy jinchuriki znajdzie się w tym miejscu nie ma kontroli. Czuje przyciąganie, które ustaje wraz z połączeniem się z kamieniem. Na dobrą sprawę nie mogliśmy nic zrobić. - Wzdycha zmęczony.
- Jasna cholera! Co się z nim dzieje?! - Krzyczy Kiba. Wszyscy w tym samym czasie spoglądamy na blondyna.
- Nie wierzę, myślałem, że będzie silniejszy. - Oznajmia z rozczarowaniem Motoi.
- Czy to znaczy, że... - Mówi z przestrachem Hinata, ale nie dokańcza zdania.
- Jeśli przegra...stracicie go. Kyuubi jest na dobrej drodze. - Moje serce zamiera za każdym razem, kiedy na niego patrzę. Widząc krwiste oczy demona myślę o najgorszym.
- Naruto, nie poddawaj się kochanie. - Szepczę mu do ucha, po czym składam całusa na jego rozgrzanym policzku. Martwię się. Martwię się cholernie...

Oczami Naruto;
Słyszę głos w mojej podświadomości, ale nie wiem do kogo należy. Jedną dłonią powoli odginam pieczęć, która więzi demona. Podoba mi się to uczucie. Ta chęć mordu.
- Tak czy tak musisz mnie uwolnić, ale wiem, że wybierzesz właściwie. - Syczy lis. Czym jest właściwa decyzja? Zamaszystym ruchem zrywam kartkę. Przykładam dłoń do brzucha i powoli uwalniam pieczęć. Kiedy to robię słyszę zdwojony ryk lisa. Zamachuje się łapą i zmiata mnie na mokrą podłogę.
- Skarbie, zrób to dla nas! - Słyszę głos. Na początku...nie wiem do kogo należy. Moim ciałem wstrząsa dreszcz i rozpoznaję Sakurę. Moją Sakurę. Powoli podnoszę się z ziemi i patrzę na złowrogo patrzącego demona.
- Gdzie on jest? Co z nim zrobiłeś?! - Pyta ostro wkurzony.
- O kim mówisz Kyuu? - Uśmiecham się.
- O tobie! O tym złym! - Miota się, pierwszy raz takiego go widzę.
- Huh? Zabrałem ci coś Kyuu? Muszę zrobić to z resztą ciebie. - Wzdycham.
- Nie mów do mnie Kyuu, nie pozwalaj sobie szczeniaku! - Wrzeszczy, ale ja nic sobie z tego nie robię. Spoglądam na niego i widzę jak na mnie rusza. Nie mam zamiaru z nim walczyć. Przemoc nic tu nie wskóra. Kiedy jest blisko, robię unik. Przez ten czyn lis upada z hukiem na ziemię.
- Ty gnoju! Walcz! - Warczy Kyuubi.
- Nie zamierzam zrobić ci krzywdy Kyuu. - Uśmiecham się przyjaźnie. - Nie będę z tobą walczył. Co to, to nie. - Widzę napierającego na mnie lisa. Uparty jest. Kiedy znajduje się obok mnie znów udaje mi się uniknąć jego wymierzonego we mnie ciosu, ale nieszczęśliwie obrywam w ramię, które cholernie boli. Spoglądam w dół i widzę jak po mojej dłoni spływa krew. Woda pode mną robi się czerwona. Patrzę wyżej i dostrzegam trzy okropnie głębokie rany w moim przedramieniu. Odwracam się w jego stronę, lis tym razem oparł się o ścianę. Widzę jego okropny uśmiech. Teraz, albo nigdy. Resztkami sił tworzę ogromną liczbę klonów, które mkną w stronę mojego futrzastego oponenta. Prawie nie mogę ruszać lewą ręką.
- Oh, widzę, że zmieniłeś zdanie? - Kpi rozwścieczony i poturbowany Kyuu. Uśmiecham się, bo wiem co zaraz nastąpi. Wcale nie chcę z nim walczyć. Moje klony podchodzą bliżej i rzucają się na lisa z każdej strony zamykając go w niedźwiedzim uścisku. Tylko gdzieniegdzie widać odcień jego futerka.
- Ty gówniarzu! Co odpierdzielasz? Zabiję cię, słyszysz?! Zabiję! - Nie, kiedy będę szybszy. Momentalnie zjawiam się przy lisie i obejmuję jeden z jego ogonów. Kiedy zamykam oczy znajduję się w dziwnym pomieszczeniu. Przypomina ono czarną otchłań bez głębi. Gdzieniegdzie spadają białe promienie, które są rażące. Nagle naprzeciw mnie widzę pomarańczową postać. Jest ich dwie. Jedna duża, a druga...mała. Dopiero teraz dostrzegam, że to mały i duży Kyuu. Ten większy zdecydowanie przyciąga mnie do siebie. Znów czuję tą chęć mordu, która jest bardzo silna i cholernie pociągająca.
- Nie dam się tak łatwo! - Warczy.
- Nieee, błagam! Oszczędź mnie!
- Proszę, nie rób tego!
- Zostaw ich! - Słyszę skomlenia tych wszystkich skrzywdzonych ludzi. Powoli oddaję się tej rozkoszy. Nagle, totalnie niespodziewanie, widzę przed sobą twarz Sakury. Jej miłość dodaje mi odwagi i zagrzewa do walki. Muszę ponownie ją zobaczyć.
- Kyuubiiii!! - Krzyczę i powoli zaczynam niszczyć tą całą nienawiść.
- Szczeniaku!!!- Warczy zdezorientowany lis. Widzę jego złowrogie spojrzenie, ale zwracam wzrok w kierunku tego małego lisa. Patrzy na mnie z uśmiechem i uznaniem. Podchodzę do niego bliżej i bliżej, ale dzieli nas taka sama odległość co wcześniej.
- To bez sensu młody. - Słyszę jego potężny głos. - Jestem Kurama. - Dodaje po chwili.
- Ty też mnie nie cierpisz? - Pytam głupio. - Masz żal do ludzi? - Demon patrzy na mnie głęboko.
- Nie. Tęsknie za ojcem. - Odpowiada z uśmiechem.
- Nie słuchaj go!! - Wrzeszczy duży Kyuubi. Nie zwracam na niego jednak uwagi.
- Nie daj sobą manipulować Naruto. Ważne, że ty wiesz kim jesteś. Przypominasz ojca. - Uśmiecha się.
- Jak mam oswoić dużego ciebie? Pomóż mi, bo nie wiem co robić. - Wzdycham.
- Bądź sobą...- Ostatnie co widzę, to jego uśmiechnięty pysk. Wracam do więzienia mojego towarzysza od dziecka. Dziwię się, bo nie wyrywa się tak jak wcześniej. Powoli odsuwam się od niego, a lis patrzy tępo przed siebie.
- Zniszczyłeś to... - Mówi spokojnie.
- Co takiego Kurama? - Mówię mu po imieniu i od razu widzę jego wytrzeszczone ślepia. Chyba nikt nie używał jego imienia od bardzo dawna.
- Nienawiść. Cząstkę mojego istnienia. - Mówi nadal tępo wpatrując się przed siebie.
- Kiedy w końcu zrozumiesz, że nie chcę cię skrzywdzić? Nie chcę nawet twojej pieprzonej mocy. Chcę, żebyś był moim przyjacielem i chcę, żebyś nie oceniał wszystkich jednakowo. - Tłumaczę i podchodzę coraz bliżej niego.
- Nie chcę, żebyś krzywdził moich bliskich, dlatego między innymi posunąłem się aż do tego stopnia. Nie chcę, aby patrzono na ciebie jak na demona, chcę, żeby patrzono na ciebie jak na bohatera, Kurama. - Wzdycham.
- Tego chciał ojciec. - Wzdycha. - Ale już go tu nie ma.
- Słuchaj, niedługo może wybuchnąć jakaś wojna. Chciałbym, żebyś był częścią mnie i żebyś mi pomagał. Kyuu, bądź moim przyjacielem. Proszę. - Wyciągam ku niemu zwiniętą dłoń z uśmiechem. Widzę jego zdziwienie i zmieszanie.
- Nie wiem jak mogłem upaść tak nisko. - Wzdycha kręcąc głową. Powoli wyciąga w moim kierunku łapę i przybija mi żółwika. Uśmiecham się szeroko, a on pokazuje śnieżnobiałe kły. Po chwili czuję przypływającą moc. Cholernie dużą moc. Widzę jeszcze szerszy uśmiech na jego pysku i spoglądam na swoją dłoń. Spowija mnie jego chakra, tylko, że...nie jest czerwona jak kiedyś. Z jego chakry na moim ciele tworzy się złotawy płaszcz, który ozdobiony jest czarnymi elementami. Moje włosy lekko się wydłużyły i mam krwistoczerwone oczy. Skąd wiem to wszystko? Mój wizerunek odbija się w wodzie.
- Nie wiedziałem, że będę czuł się tak...
- Silny? Wyzwolony? - Podsuwa Kurama z uśmiechem.
- Właśnie! Wyzwolony! Nie czuję...
- Przynależności do Akinoriego? - Kończy za mnie.
- Dokładnie! - Ekscytuję się. Jestem wolny?
- Teraz ja należę do ciebie, a ty do mnie młody. Jednak nie oznacza to, że jesteś w pełni wolny od tego typka. Nie martw się, pomogę ci z nim. - Uśmiecha się.
- Dziwne co nie Kyuu? - Wzdycham. - Nie kłócimy się i nie skaczemy sobie do gardeł. Wydaje mi się, że coś za łatwo poszło. - Śmieję się.
- Wcale nie poszło łatwo młody. Ja...wciąż muszę walczyć. Dzięki tobie przypomniałem sobie o ojcu i o jego ideałach. Teraz spierdzielaj, bo chcę się zdrzemnąć. To był długi dzień. - Ostanie co widzę to leżącego lisa i jego zamykane czerwone ślepia. Z uśmiechem na ustach wracam do przyjaciół. Nareszcie...

***
- I co teraz? - Pyta Hinata.
- Co to do cholery jest? - Wtrąca poddenerwowany Sasuke.
- Mam nadzieję, że to jednak nie oznacza, że on...- Urywa Saki.
- Nawet tak nie myśl. - Karci ją Ino.
- Kochanie? - Słyszę cudowny głos Sakury. Powoli, ale to bardzo powoli otwieram oczy, które nawet nie wiem, kiedy zamknąłem. Mrugam kilka razy, żeby przyzwyczaiły się do światła. Nim zdążam wstać zostaję przygnieciony przez swoją dziewczynę.
- Naruto! - Uśmiecha się do mnie i wpija w moje usta. Oddaję ten krótki pocałunek.
- Co to za wdzianko młotku? - Kpi sobie kruczowłosy. Kiedy Sakura pozwala mi wstać, spoglądam na siebie. Jestem cały spowity żółtą chakrą i.... czuję się bardzo silny. Czuję wszystko dużo intensywniej. Wiem, że mogę wyczuć kogoś obcego bardzo szybko.
- Nie wiem dokładnie. To chyba sprawka chakry Kuramy. - Wzdycham. - B, nie musisz się już chować. - Wzdycham.
- Co? Przecież go tu nie ma. - Mówi kruczowłosy.
- Dobrze ci poszło młody. Przybij żółwia. - Odzywa się zjawiając się przede mną. Robię to o co prosi i widzę zdziwienie moich przyjaciół.
- Nie wiem dokładnie, jak silny jestem, ale zdaje mi się, że nawet bardzo. - Stwierdzam.
- Nie zdaje ci się. Jesteś cholernie silny. - Wtrąca dotychczas milczący Motoi.
- Nie spodziewałem się tego, że Kyuubi pogodzi się z tobą całkowicie. - Słyszę donośny i twardy głos. Nie wiem do kogo należy.
- Kto to powiedział? - Pytam zdezorientowany.
- Gyūki. - Odzywa się B.
- Teraz wszystko jasne. - Uśmiecham się.
- Chyba możemy się już rozłączyć, co Kyuu? - Uśmiecham się.
- Narutooo! Daj mi spać! - Warczy lis.
- Dobra już dobra. - Uśmiecham się i zrywam połączenie.
- To co, idziemy coś zjeść? - Pytam nagle, a wszyscy wybuchają śmiechem.
- A ten tylko o jedzeniu. - Wzdycha Haruto.
- My o mało co zawału nie dostaliśmy głąbie. - Dostaje mi się w bark od Saki.
- Auć! Ciekawe dlaczego! - Krzyczę.
- Bo widzieliśmy jak przegrywasz i się wystraszyliśmy. - Mówi cicha do tej pory Ino.
- Już jest okey. - Uśmiecham się i przyciągam do siebie Sakurę. Obejmuję ją w pasie. - Doszliśmy do porozumienia.
- Całkowitego? - Dziwi się Sasuke.
- Tak, czy ty słuchasz czasem? - Śmieję się. - Chodźmy, jestem naprawdę głodny.
- A my zmęczeni. - Odzywa się Kiba.
- Tak...
- Właśnie... - Odzywają się jeden po drugim.
- To chodźcie robić cokolwiek, ale błagam, możemy już stąd wyjść? - Krzywię się. Jakoś dalej mnie ciągnie do tej cholernej skały.
- Idziemy. - Nawołuje Motoi. Każdy po kolei znów wchodzi do tej nieprzyjemnej jaskini.
- B? - Mówię, kiedy idziemy w jej wnętrzu.
- Hmm?
- Co tu się wydarzyło? - Pytam. Widzę, że inni są zaciekawieni. Sakura mocniej ściska moją dłoń, a ja się uśmiecham.
- Co masz na myśli? - Odpowiada pytaniem na pytanie.
- Czuję tu strach i...dużo krwi. Możesz powiedzieć mi dlaczego? - Rozglądam się po ciemnej jaskini. Czuje wilgoć i chłód.
- Nie jest to tajemnicą. - Wzdycha. - Przedostatni jinchuriki, który odwiedził to miejsce nie wyszedł stąd żywy, a ci co go pilnowali skończyli jeszcze gorzej. - Wzdrygam się.
- Rozwiniesz? - Dopytuje Sasuke.
- Kiedy walczył, bestia wyrwała się spod kontroli i zaatakowała jego strażników. Nieszczęśnik nie pożył długo. Jego demon został zapieczętowany i odesłany do wioski, która go tutaj wysłała. - Wtrąca Motoi.
- Myślałem, że wy.... - Zaczyna Haruto, ale nie dane jest mu skończyć.
- Że zatrzymamy demona? Nie, nie jesteśmy aż tak głupi. Jeden w zupełności nam wystarcza. - Uśmiecha się B. Wychodzimy z jaskini i zastaje nas mrok. Niemożliwe, tyle czasu tam spędziłem?
- Chodźmy stąd, bo sam widok tego miejsca przyprawia mnie o dreszcze. - Odzywa się Hinata. Uśmiecham się. Wszyscy zmierzamy do hotelu. Tak naprawdę to chyba jestem zmęczony. Zbyt zmęczony, żeby wcisnąć w siebie jakiekolwiek jedzenie. Patrzę na idącą przy mnie Sakurę i na moje usta niepostrzeżenie wkrada się nikły uśmiech.
- Kiedy możemy wrócić do wioski? - Pyta Kiba.
- Jeśli chcecie, jutro możemy wypłynąć drogą wodną do waszego portu. - Mówi Motoi.
- Ale najpierw muszę podziękować Raikage, za to, że zgodził się na tą całą pomoc. - Wzdycham.
- Już nie musisz. - Spoglądam na wprost i przy hotelu, do którego właśnie dochodzimy widzę brata B.
- Witaj Raikage. - Witam się należycie.
- Domyślam się, że dobrze poszło. - Wzdycha.
- Jak najbardziej. Jeszcze raz dziękuję w imieniu swoim i wioski. - Mówię.
- Nie ma sprawy. Tymczasem B - patrzy na brata - zabieram cię do wioski, a Motoi wyruszy jutro wraz z naszymi gośćmi do Konochy.
- Znów chcesz mnie więzić? - Pyta stanowczo jichuriki.
- Nie. Masz sprawę do załatwienia. - Wzdycha z irytacji. - Chodź, bo będę zmuszony użyć siły. - Wrzeszczy. Ten gość nie jest zbyt miły.
- Do zobaczenia, kiedyś tam młody. - Killer B przybija mi żółwika, a ja się uśmiecham. Widzę jak odchodzą tylko w sobie znanym kierunku. Powoli jeden za drugim wchodzimy do tego dziwnego hotelu. Każdy bez zbędnych słów kieruje się do swojego pokoju, co robię także ja z Sakurą. Kiedy jesteśmy na miejscu otwieram drzwi i pierwszą puszczam dziewczynę. Zamykam na klucz drzwi i zmierzam do sypialni na łóżko, gdzie się na nie rzucam. Muszę odpocząć. Po chwili w pokoju zjawia się różowo włosa dziewczyna. Uśmiecha się.
- Aż tak cię wymęczył?
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. - Wzdycham. Widzę jak Sakura podchodzi w moim kierunku. Kiedy jest blisko powolutku z szatańskim uśmieszkiem siada na mnie okrakiem. Odruchowo układam swoje dłonie na biodra dziewczyny.
- Wiesz? Nie mam ochoty na jedzenie. - Uśmiecham się.
- Tak? - Wzdycha i przejeżdża swoim paznokciem po mojej klatce piersiowej w dół. - A...na co masz ochotę kochanie? - Patrzy mi głęboko w oczy. Robię pierwszy ruch, zbliżam się i zaczynam obdarowywać jej słodkie usta pocałunkami.
- Dzisiaj, gdyby nie ty...prawdopodobnie poddałbym się. - Mówię prawie bezgłośnie, kiedy zaczerpuję odrobiny powietrza. Nie przerywając pocałunku ona również się odzywa.
- Fajnie...że...mam...na ciebie...jakikolwiek...wpływ skarbie. - Uśmiecham się, a ona w tym czasie przygryza moją dolną wargę. Z seksownym uśmieszkiem puszcza ją i schodzi z pocałunkami na moją szczękę, szyję, a później rozpinając guziki od koszuli zostawia mokre ślady na nowo odkrytych miejscach. Jest dziwna. Zawsze to ja zaczynałem...
- Gdzie się podziała moja Sakura? - Pytam prawie bezgłośnie obezwładniony jej urokiem.
- Zrozumiała, że mogła cię dziś stracić. - Wzdycha patrząc mi w oczy. Uśmiecha się i wraca do poprzedniej czynności. Znudzony, mocniej chwytam za jej biodra i odwracam ją na plecy. Teraz to ja nad nią góruję. Bez zbędnych dyskusji zatapiam się w jej pełnych ustach. Gdy z nimi kończę przenoszę się na szyję dziewczyny, a z niej na odsłonięte ramię. Zaczynam podwijać bluzkę Sakury w górę z małym wahaniem. Czuję jej dłoń na mojej, która sunie w górę, nie trzeba powtarzać mi dwa razy. To znak, że mogę ruszyć dalej. Chwytam za skrawki materiału i powoli sunę nim w górę, muskając dłońmi odkryte ciało Sakury. Dziewczyna wyciąga ręce w moją stronę i bez pośpiechu odpina dalsze guziki mojej koszuli. Ja w tym czasie pozbywając się jej bluzki wracam do obdarowywania pocałunkami pięknego ciała Sakury, choć wiem, że utrudniam ruchy różowo włosej. Zostawiam mokre ślady na jej policzku, ramieniu, zagłębieniu biustu aż po odsłonięty brzuch. Kiedy zatrzymuję się na tej ostatniej części jej ciała, ona wplata dłonie w moje włosy niespokojnie się ruszając. Kiedy wracam w górę wyrobioną ścieżką, po drodze chwytam dłonie dziewczyny, które umieszczam nad jej głową. Puszczam jedną dłoń, którą gładzę policzek Sakury. Uśmiecham się i wracam do zagłębienia jej biustu. Dziewczyna kręci się niespokojnie i powoli zaczyna wyrywać swoje dłonie z uścisku. Zabieram rękę i daję jej pełny dostęp. Sakura chwyta za moją rozpiętą koszulę i zsuwa ją w dół, po czym zrzuca na podłogę. Kiedy jej ciepłe dłonie spoczywają na moich barkach, moim ciałem wstrząsa przyjemny dreszczyk. Nachylam się jeszcze bliżej niej, a ona zaczyna bawić się moimi włosami. Zagłębiam się w jej szyję zostawiając coś na pamiątkę. Czuję jak przygryza mój płatek ucha. Uśmiecham się. Schodzę dłonią niżej, aż od jej ramienia. Muskam palcami jej odsłonięte ciało. Zatrzymuję dłoń dopiero na jej biodrze. Drugą, zaczynam odpinać rozporek jej spodni, co po chwili się udaje. Powoli zsuwam materiał. Wracam z pocałunkami na brzuch dziewczyny i totalnie pozbywam się spodenek. Wciskam się między jej nogi. Schodzę jeszcze niżej i zostawiam mokre ślady na wewnętrznej stronie ud Sakury. Czuję jak wierci się niespokojnie. Gładzę miejsce, które przed chwilą obsypywałem pocałunkami i wracam do pełnych ust dziewczyny. Czuję jak różowo włosa powoli zsuwa moje spodnie w dół. Z uśmiechem pomagam jej. Słyszę tylko szelest zrzucanego materiału na podłogę.
- Tęskniłem...za tobą. - Mówię zdyszany między gorącymi pocałunkami.
- Ja...za tobą...też. - Odpowiada z uśmiechem.
Wodzę dłonią po całym ciele Sakury i odginam skrawek gumeczki od bielizny. Widząc jej uśmiech zaczynam od górnej jej części. Sprytnie odpinam stanik i zrzucam go na ziemię. Zaczynam pieścić jej biust pocałunkami. Nie przerywając tej czynności powoli zsuwam dolną bieliznę różowo włosej. Kiedy i jej się pozbywam z drobną pomocą robię to samo ze swoją i powolutku zagłębiam się w dziewczynie. Z delikatnością i precyzją zaczynam się poruszać. Kiedy widzę, że jest dobrze przyspieszam tempo. Gdy czuję, że zaraz będzie po wszystkim wykonuję ostatni ruch. Widząc zadowolenie wymalowane na twarzy Sakury. Opadam lekko na nią, by za chwilę ułożyć się obok. Kiedy już to robię dziewczyna wtula się we mnie, a ja obejmuję ją ramieniem. Ostatni raz całuję ją w czoło i zasypiam...

***

Z błogiego snu wybudza mnie łaskotanie w nos. Przeklęta mucha, czy co? Dłonią próbuję odpędzić natrętne coś, ale nie pomaga. Podirytowany powoli otwieram oczy i doznaję miłej niespodzianki. Obok mnie leży Sakura, która w dłoni trzyma piórko.
- Witaj śpiochu. - Uśmiecha się niesamowicie i składa pocałunek na moich ustach.
- Hej królewno. - Mruczę.
- Nie budziłeś się to przygotowałam śniadanie. - Mówi energicznie.
- No proszę. - Podnoszę się i siadam opierając o oparcie. - Lepszej dziewczyny nie mogłem sobie wymarzyć.
- A ja lepszego chłopaka. - Puszcza mi oczko i podchodzi do komody, z której bierze tackę do rąk.
- Która to godzina? - Pytam ziewając.
- Siódma rano skarbie. Wczoraj dosyć wcześnie położyliśmy się spać. - Uśmiecha się i siada obok mnie. Na moje nogi stawia tacę z jedzeniem.
- Około dziewiątej? - Pytam dla upewnienia.
- Jakoś tak, a teraz jedz. - Rozkazuje groźnie.
Nie musi zachęcać mnie nie wiadomo jak, bo od razu biorę się za śniadanie, które spożywa ze mną dziewczyna.
- Wiesz może o której wypływamy? - Pytam połykając kawałek tosta.
- Około ósmej. Tak przynajmniej powiedzieli mi w stołówce. - Uśmiecha się.
- To dobrze. Chciałbym być już w domu.
- Ja też. Jestem ciekawa co słychać w wiosce. - Wzdycha zmartwiona.
- Spokojnie. Póki są tam nasi przyjaciele i Tsunade-baachan nic jej nie grozi. - Uśmiecham się.
- Masz rację. - Dziewczyna odkłada talerz i wstaje z łóżka. - Już się najadłam, idę się spakować.
- Okey, tylko wracaj do mnie szybko i dziękuję za przepyszne śniadanko. - Sakura zbliża się układając dłonie przy mnie na łóżku. Nachyla się i składa namiętny pocałunek na moich ustach. Moje wargi wygięte są w uśmiechu, kiedy się odsuwa.
- Nie ma za co skarbie. - Mówi czarującym głosem i znika mi z oczu. Jejku! Jak ja szaleję za tą kobietą! Normalnie nie mogę przestać o niej myśleć. Z uśmiechem na ustach wznawiam swoją przerwaną czynność i wracam do pałaszowania...

Oczami Sakury;
Wchodzę do salonu i zaczynam zbierać swoje porozrzucane rzeczy. Jako pierwszy chwytam plecak, do którego wnętrza chowam swoje ubranka. Dużo ich tu nie ma. Bluzka na krześle, bielizna i jakieś ubrania na grzejniku oraz portfel zostawiony na ławie. O cholercia, teraz muszę zebrać ubrania, których...wczoraj...pozbawił mnie...Naruto. Mimo tego, że jesteśmy razem sporo czasu to i tak się wstydzę. Nie mogę uwierzyć w to, że go sprowokowałam, co mi odpierdzieliło? Tak czy tak było warto, ale...czuję się dziwnie. Tak jak za pierwszym razem, kiedy zdecydowaliśmy się na ten krok. Tak naprawdę chciałam to zrobić z facetem, którego poślubię i w pełni będę jego. Jednak nie wszystko układa się po naszej myśli, lecz mimo wszystko nie zmieniłabym swojej przeszłości. No, może z jednym wyjątkiem. Uśmiecham się i ruszam do sypialni. Wchodzę i jestem zdezorientowana. Naruto nie ma w pokoju. Po chwili docierają do mnie dźwięki z toalety i wiem, że mój mężczyzna bierze prysznic. Uśmiecham się, bo to nie będzie takie krępujące jak przypuszczałam. Szybko zbieram swoje porozrzucane rzeczy i wychodzę z sypialni. Mam już chyba wszystko, bo w sumie toaletę ogarnęłam rano. Zmierzam do salonu, gdzie obok kanapy odkładam swój plecak, po czym wygodnie siadam. To dobry czas na przemyślenia. Wczoraj, utwierdziłam się w przekonaniu, że kocham Go całym sercem. Nie wiem co zrobiłabym, gdyby odszedł zostawiając mnie samą. Przeraziłam się, kiedy zobaczyłam Naruto w takim stanie, myślałam, że już po wszystkim, jednak wrócił do mnie. Wczoraj, powiedział mi coś bardzo ważnego. Teraz mam pewność, że On kocha mnie równie mocno jak ja jego.
- Możemy już iść. - Widzę jego boski uśmiech, który zawsze daje mi szczęście.
- Już pora? - Pytam pożerając go wzrokiem.
- Za pięć ósma skarbie. - Podchodzi do mnie i podaje dłoń, którą bez wahania chwytam. Pomaga mi wstać.
- To idziemy. Nareszcie wrócimy do siebie. - Uśmiecham się. Widzę jak chłopak bierze mój plecak.
- Przecież nie mam udaru rąk czy coś. Sama mogę to wziąć. - Wzdycham, kiedy idziemy korytarzem.
- Wiem, ale ja tak chcę i kropka. - Odpowiada.
- Wiesz ile zajmie nam powrót do wioski? - Pytam zmieniając temat, bo wiem, że z nim i tak nie wygram. Chłopak zwleka z odpowiedzią, bo wypuszcza mnie pierwszą, po czym zamyka pokój. Spogląda na mnie z powagą.
- Hmm, jeśli dobrze pójdzie to zajmie nam jakieś cztery, maks pięć godzinek. - Uśmiecha się.
- Ojejku, czyli już dziś będę spała w swoim łóżku. - Mówię entuzjastycznie, kiedy idziemy korytarzem.
- Oh, myślałem, że prześpisz się u mnie. - Uśmiecha się bezczelnie.
- Skarbie, z wielką chęcią, ale muszę sprawdzić co u rodziców.
- Rozumiem.
- Jesteś zły?
- No co ty? Wiem, że dawno się z nimi nie widziałaś, a poza tym mnie miałaś przez cały czas przy sobie. - Uśmiecha się ciepło.
- Dobrze, że rozumiesz. - Wzdycham. Schodzimy na dół i spostrzegam, że znajdują się tam już wszyscy zainteresowani włącznie z Motoim.
- Chyba na nas czekają. - Szepcze Naruto.
- Ups. - Chichoczę. Po chwili znajdujemy się na parterze.
- No proszę! Ile na was można czekać gołąbeczki? - Pyta uśmiechnięta Saki.
- Kochana, jest ósma dwa. - Odpowiadam.
- Tak? Zdawało się, że jest grubo po. - Przyznaje jej Kiba.
- Zbieramy się, czy będziemy daremnie dyskutować? - Wtrąca mój blondynek.
- Chodźcie, szybciej będziecie w wiosce. - Wzdycha Motoi i rusza w drogę. Dołączamy do niego w miarę szybko.
- Toooo, ile potrwa podróż? - Pyta Kiba.
- Z cztery godziny. Wydaje mi się, że to maksimum. - Tłumaczy nasz przewodnik.
- Jejku, jak ja tęsknie za Konohą. - Wzdycha Ino.
- Tak, ja też. - Uśmiecha się Sasuke.
- Ciekawe czy Tsunade-sama da nam odpocząć, czy od razu wyśle nas na misje. - Rozważa Naruto.
- Aż tak ci na nie śpieszno? - Wtrąca Kiba.
- No właśnie w sumie to nie wiem. - Odpowiada. - Poszedłbym na jakąś i nie. Sam nie wiem. - Widzę jego śnieżnobiałe ząbki.
- Ja tam mógłbym odpocząć i pouczyć się nowych technik z Akamaru. - Śmieje się brązowo włosy.
- Taaa, ja też w sumie chciałbym ogarnąć coś nowego. - Wtrąca blondyn.
- Ja tak samo. - Przyznaje niechętnie Sasuke.
- Jak wy to i ja. - Dodaje Haruto.
- A ja dla odmiany bym odpoczął. - Zaśmiał się Konosuke.
- Ah ci chłopcy. - Wzdycha Saki, a dziewczyny łącznie ze mną wybuchają śmiechem.
- No i co w tym śmiesznego? Chcemy być przygotowani na wszystko. - Mówi Naruto.
- Skarbie, co masz na myśli? - Pytam zaciekawiona.
- Mało jest napadów na wioski? Nasi zatwardziali wrogowie nie śpią kochanie. Czekają na najdogodniejszy moment, potknięcie nogi, żeby zaatakować, dlatego musimy się ulepszać i dążyć do większej siły, którą zdołamy ocalić bliskich i nasz dom. - Odpowiada zgodnie z przekonaniami, a mnie zatyka. Nie wiem co mu na to odpowiedzieć.
- Zgadzam się z tym głupkiem. Przykładem może być nawet ta popierdzielona grupa zwąca siebie Akatsuki. Jedno powinięcie nogi i byłoby po nas. - Uśmiecha się kruczowłosy patrząc na mojego blondynka.
- Teraz jeszcze dochodzi popieprzony Akinori, który Bóg jeden wie co planuje. - Wzdycha mój chłopak. Mimowolnie spoglądam na Saki, kiedy blondyn o nim mówi. Widzę jej skonsternowanie i uciekający wzrok. Ona nie jest pewna co tak do końca czuje do tego typka.
- Tak, masz rację. To może być ogromne niebezpieczeństwo, ale dla ciebie Naruto. - Wzdycha Haruto.
- Spokojnie, nie dam się bez walki, ale nie zamierzam jej zaczynać ani go zabijać. - Mówi pewnie, po czym dodaje. - Mam nadzieję, że trafi na długie lata za kraty odizolowany od społeczeństwa. To naprawdę popieprzony drań. - Wzdycha.
- Okey, po kolei wsiadajcie na statek. - Nagle odzywa się przez nas zapomniany Motoi.
- Konoho, nadchodzimy! - Zaciera dłonie Kiba.
- Jesteś nienormalny. - Wzdycha milcząca do tej pory Ino.
- Nie powiedziałbym tak o sobie. - Chłopak powoli razem z Hinatą zmierza na wielką łódź. - Stęskniłem się i tyle.
- Ja tęsknie za treningiem. Muszę znaleźć się w spokojnym miejscu, w którym będę mógł ćwiczyć z Kyuu. - Uśmiecha się blondyn.
- Już macie ksywki? - Pyta zdezorientowany kruczowłosy. Mój chłopak jedynie się zaśmiał.
- Tak jakby. - Powiedział po chwili, kiedy wszyscy weszli już na pokład. - Mam nadzieję, że ludzie z wioski nie będą już tak przerażeni na widok mojego... - Przerywa na chwilę, po czym z półuśmieszkiem dodaje. - przyjaciela.
- Teraz na pewno wszystko się ułoży. - Wzdycha Ino. - Przez ostatnie lata cię zaakceptowali, więc wydaje mi się, że nie masz powodów do obaw przystojniaczku. - Uśmiecha się krzywo.
- Hej mała, co ty taka dziwna? - Pyta zatroskany Naruto podchodząc do niebieskookiej.
- Trochę dziwnie się czuję i tyle. - Na jej usta wkrada się fałszywy uśmiech.
- Tooo, może wezmę Ino i usiądziemy sobie. - Posyłam wszystkim uśmiech i biorę pod pachę przyjaciółkę.
- Zaopiekuj się nią. - Mówi przemęczony kruczowłosy.
- Na pewno. - Zaśmiałam się. Zaciskam dłoń jeszcze bardziej na jej ramieniu, a ona spogląda na mnie spod byka. Mrużę na nią oczy i ciągnę w stronę ławki.
- Co cię napadło? - Pyta po chwili. Kiedy orientuję się, że jesteśmy na tyle daleko, żeby nikt nas nie usłyszał zaczynam rozmowę.
- Co się z tobą dzieje? Nie wciśniesz mi bajeczki Ino. - Wzdycham i przewracam mimowolnie oczami. Siadamy na ławkę, a ja się w nią wpatruję.
- Chodzi o to, że...no jejku, bo...
- Wyduś w końcu to z siebie. - Wzdycham podirytowana.
- Nie wiem jak to powiedzieć.
- Po prostu.
- Pokłóciłam się z Sasuke....tak jakby w sumie.
- O co poszło? W prawdzie zauważyłam, że zachowujecie się dziwnie, ale nie sądziłam, że do tego stopnia. - Dopytuję.
- No bo ja...zobaczyłam, jak on...Ugh! Lizał się z jakąś panienką. - Wyrzuca w końcu z siebie.
- Że co?! - Krzyczę, aż wszyscy na moment zwracają na mnie swój wzrok. - Jak to? - Zniżam głos.
- Wczoraj wieczorem wyszedł po coś do picia. Długo go nie było, więc postanowiłam za nim pójść. Kiedy weszłam do tej cholernej kuchni nie dowierzałam własnym oczom Sakura. - Widzę jak w jej oczach wzbierają się łzy. - Sasuke był przygwożdżony do lodówki i czule dotykał ciało jakiejś suki...Nie wytrzymałam i bez zbędnych ogródek i bezsensownej kłótni powiedziałam, że nie chcę takiego związku i z nim zrywam. - Mówi na jednym wydechu, żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Naprawdę z nim zerwałaś? Nie posłuchałaś co ma ci do powiedzenia? - Pytam troskliwie gładząc jej ramię.
- Tak. Nie chcę takiego związku, a poza tym...to nie było jakieś nieporozumienie. Po prostu od pewnego czasu dochodziło u nas do jakichś bezsensownych sprzeczek i nie dziwię się, że chciał jakoś odreagować...wydaje mi się, że to już koniec. - Mówi co czuje.
- Oh kochana, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? - Głaszczę jej policzek i wycieram spływającą z niego łzę.
- Po co miałam ci o tym mówić? Masz sama dużo problemów z Naruto, nie chciałam cię martwić i obarczać moimi.
- Skarbie, ty możesz truć mi dupę nawet najdrobniejszym problemem. Jestem obok, żeby ci pomóc, a nie bezczynnie siedzieć. - Wzdycham i przytulam ją do siebie...

Oczami Naruto;
- Ty debilu! - Krzyczę na niego.
- Nie dobijaj mnie jeszcze bardziej co?
- Co do kurwy nędzy narobiłeś? - Nie obchodzi mnie, że może słyszeć mnie teraz cały cholerny statek. - Co ci do tego durnego łba przyszło co?
- To było pod wpływem chwili, rozumiesz? Słabości, nie panowałem nad sobą. - Wzdycha ciężko i opada na ławkę.
- Co mam ci jeszcze powiedzieć co? Że jestem skończonym kretynem? Tak, jestem. Po prostu, kiedy wczoraj ją zobaczyłem i poczułem jak fajnie jest, kiedy ktoś o ciebie zabiega to po prostu...to był impuls. Nie mów mi, że tobie coś takiego się nie zdarzyło, bo nie uwierzę Naruto. - Chowa twarz w dłonie, a ja ze zdenerwowania kopię stojącą obok mnie butelkę.
- Zdarzyło. - Odpowiadam skołowany.
- Co? Tak po prostu się przyznajesz? - Pyta zdezorientowany.
- A po co mam kłamać? Zdarzyło się, ale na szczęście wszystko sobie z Sakurą wyjaśniliśmy. Wtedy oboje byliśmy na siebie...cięci.
- Tylko, że ona nie chce mnie słuchać. - Mówi rozczarowany.
- Kurwa Sasuke! Nie jestem wcale zaskoczony. Kłótnie to nie powód na to, żeby odprężać się z jakąś pierwszą lepszą....masz od tego dziewczynę chłopie! - Wzdycham.
- Zrozum w końcu, że zrobiłeś źle i radziłbym się do tego przyznać. - Dodaję po chwili ciszy.
- Myślisz, że o tym nie wiem? Nic na to nie poradzę, stało się do cholery! Czasu nie cofnę.
- Kochasz ją? - Zadaję proste pytanie.
- Tak. Dopiero dowiedziałem się jak bardzo. - Wzdycha zmarnowany.
- Lepiej później niż wcale.
- Po prostu...żeby tylko poświęcała mi więcej czasu i nie uciekała...
- Co masz na myśli? - Pytam zaintrygowany.
- Bo ona...my...miałem na nią wczoraj cholerną ochotę, ale mi odmówiła. - Mówi zażenowany.
- Chłopie! Trzymaj swoje genitalia na uwięzi. Nie możesz od tak sobie jej chcieć i wziąć. Ona też ma uczucia, zrozum to w końcu. - Uderzam w swoje czoło z otwartej dłoni. Ile można mu to tłumaczyć?
- Gdyby mnie nie prowokowała to nie miałbym ochoty na pieprzony seks. - Usprawiedliwia się.
- Wiesz ile wysiłku musiałem poświęcić, żeby zrobić to z Sakurą pierwszy raz? Nie ukrywam, że nie żałuję, bo się opłacało. - Uśmiecham się do siebie jak palant.
- Muszę z nią pogadać. - Wzdycha.
- Tak, najlepiej teraz, póki nie jest za późno. - Radzę.
- Kuj żelazo póki gorące. - Dodaję po chwili, w trakcie, kiedy kruczowłosy podnosi się na nogi.
- Łatwo powiedzieć. - Burczy pod nosem.
- Słuchaj doświadczonego, mam już to za sobą. - Uśmiecham się.
- Cholera! To trudniejsze niż myślałem. - Wzdycha zirytowany.
- Wystarczy jak do niej podejdziesz. Później będzie już z górki. Uwierz. - Skonsternowany odchodzi ode mnie i zmierza do dziewczyn naprzeciwko nas.

Oczami Sakury;
- Możemy porozmawiać? - Pyta chłopak, kiedy stoi przed nami. Widać, że jest skruszony, ale mam chęć kopnąć go tam, gdzie zaboli najbardziej. Moja przyjaciółka podnosi na niego wzrok.
- Nie sądzisz, że nie mamy już o czym? - Pyta z lekkim oburzeniem.
- Cholera Ino! Wydaje mi się, że mamy. - Odpowiada zirytowany.
- Nie krzycz okey? Z takim nastawieniem możemy wcale nie gadać. - Mówi z wyrzutem przekrzykując go.
- Spoko. Będę już spokojny, tylko porozmawiaj ze mną. Proszę o pięć minut. Możesz to dla mnie zrobić? - Pyta czuło.
- Dla ciebie nie, ale dam ci te pięć minut i ani sekundy dłużej. - Wzdycha.
- Tooo, ja was zostawię. - Mówię skrępowana i czym prędzej uciekam z tego miejsca. Widzę uśmiech Naruto, który jest tak pociągający...Powoli przystaję przy nim i wtulam się w jego ciepłe ciałko bez zbędnych słów.
- Czyli co? Zostaliśmy rozjemcami? - Słyszę jego słodki chichot.
- Wydaje mi się, że tak. - Uśmiecham się w jego tors.
- Chyba mamy więcej doświadczenia niż by mogło się nam wydawać. - Słyszę jego pomruk niezadowolenia.
- Tak, masz rację. Niektóre doświadczenia były bolesne. - Wzdycham, kiedy przypominam sobie nieprzyjemne chwile.
- Yhym...szczególnie dla ciebie kotku. - Przyznaje niechętnie.
- Było minęło. Ważne, że znów jesteśmy razem. - Muskam wargami odkryty skrawek jego rozgrzanej skóry blisko barku. W odpowiedzi dostaję pomruk zadowolenia.
- Kochanie? - Słyszę głęboki, nieco ściszony głos.
- Hm?
- Kiedy wrócimy do Konohy...musimy porozmawiać. - Czując jak moje ciało się spina szybko dodaje. - Nic z tych rzeczy, które mnożą się teraz w twojej główce. - Słyszę jego prychnięcio-śmiech.
- Wystraszyłeś mnie. - Wzdycham.
- Wiem. Mogłem to poczuć. - Zaśmiał się bezczelnie.
- Co ci powiedział? - Palnęłam.
- Kto? Sasuke?
- Yhym.
- Impuls. - Rzuca krótko.
- Impuls? - Odsuwam się i patrzę w jego oczy z niedowierzaniem.
- Tak, impuls. Przechodziliśmy to, pamiętasz? - Natychmiastowo grzebię w swojej pamięci. Tak...ma rację. Było coś takiego.
- Spowodowany czym? - Łaknę tej wiedzy. Chcę ją wsiąknąć jak gąbka wodę. Wtedy będę mogła pomóc im obojgu.
- Pokłócili się i jakby to powiedzieć...Sasuke był naładowany napięciem seksualnym. - Uśmiecha się, a ja prycham.
- Serio? Tak ci powiedział? - Dopytuję rozbawiona. Tok myślenia facetów...pfff.
- No tak się chłopak nakręcił, że kiedy Ino powiedziała nie to normalnie wybuchł. - Wzdycha. - Nie pochwalam jego zachowania i to żadna wymówka, ale nic nie poradzi na to co się stało.
Spoglądam na parkę naszych kłótników. Dostrzegam jak Ino wyrzuca ręce w górę i próbuje coś mu przetłumaczyć z kpiną i chęcią mordu w oczach.
- Ino przechodzi trudne czasy. Powinien ją zrozumieć. - Mówię cicho.
- To samo mu powiedziałem...Czekaj, czekaj...jak to trudne czasy? Czy ty wiesz coś, czego ja nie wiem? - Wzdycham bezbronna.
- Jej bliska ciotka...to znaczy siostra jej taty leży w stanie krytycznym w szpitalu. Dowiedziała się o tym bodajże przedwczoraj jak dobrze pamiętam.
- O cholera, nie wiedziałem. - Jego wyraz twarzy zmienia się na zaniepokojony. Marszczy brwi i nerwowo spogląda na Ino.
- A czy ona mu to powiedziała? - Zadaje po chwili pytanie.
- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie Uzumaki?
- Odpowiedz proszę. - Mówi na jednym wydechu. Jest zmęczony, nie wypoczął dobrze.
- Nie zdążyła. Chciała powiedzieć mu wczoraj, ale wyszło jak wyszło.
- Jakby wiedział to na pewno by jej pomógł. Czemu nie powiedziała mu od razu?
- Bo mieliśmy dużo na głowie? Sama o tym zapomniała. Gdyby więcej z nią rozmawiał, sam zobaczyłby, że coś jest nie tak skarbie.
- Chyba masz rację... - Uśmiecha się i obdarza mnie krótkim pocałunkiem. Kocham go na zabój....


******

Witajcie Kochani! Jejciu, kiedy ostatnio był tu dodany rozdział z głównego opowiadania? Chyba dawno temu co? Nareszcie coś udało nam się stworzyć, ale nie mamy pewności, czy się spodobało xd Jeśli moglibyście to pomóżcie rozwiać jakiekolwiek wątpliwości :D Jak obiecałyśmy tak zrobiłyśmy i w Piątek już jest kolejna część. Jak wiecie (Może się powtarzamy, nie pamiętamy bynajmniej :D ) zbliżamy się do końca i niewiele już zostało...Ale! Nie martwcie się, już rozpoczęłyśmy pisanie nowej lektury...Mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i że oczywiście z nami zostaniecie, śledząc dalsze losy naszej ukochanej parki :* Pamiętajcie NaruSaku Forever choćby nie wiem co! Miłego weekendu życzymy i pozdrawiamy. Do następnego robaczki! :* Patty i Paula.

15 komentarzy:

  1. główne opowiadanie to chyba w listopadzie było, Naruto pogodził się z kuramą, ale ciekawi mnie co się wydarzy z akinorim.. czekam na next dziewczyny moje ! ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam niecierpliwie na Next! Dziewczyny, kiedy mogę się go spodziewać? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak nie poruchasz! one są moje :D

      Usuń
    2. Ty weźmiesz jedna z tych księżniczek a ja druga :3

      Usuń
    3. to ja biorę księżniczke Patrycje :D

      Usuń
    4. To ja wezmę Królową Paule :3

      Usuń
  3. niedługo koniec tego opowiadania, mam nadzieję ze następne będzie też wciągające jak to, pozdrawiam i weny życzę. ;))


    amasterasu//

    OdpowiedzUsuń
  4. Bozzie jak jego dawno nie było ^^, fajnie fajnie :3 Megaaa. Niestety tęsknię za one shotami :c. Czekanko na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko! W koncu nowy rozdzial glownego opowiadania. Szkoda, ze juz za niedlugo koniec ale mam nadzieje, ze nowe opowuadanie bedzie rowie dobre. Pozdro i weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło ze wróciło główne opowiadanie, rodzial fajny.
    P.S. Czekam na next i weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. super bardzo fajne

    OdpowiedzUsuń
  8. dziewczyny kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  9. dziewczyny, wiecie kiedy będzie next ? ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kochani, tak naprawdę nie mamy bladego pojęcia, kiedy ukaże się nowy rozdział �� Nie wstawiamy go nie z powodu braku weny, a z braku czasu �� Zdecydowanie za dużo rzeczy zwaliło nam się na głowę... Rozdział może ukaże się w przyszłym tygodniu ��

      Usuń