- Słodkich snów.
- Słyszę znajomy głos. To ten mężczyzna. Po chwili czuję ból w
okolicy brzucha i powoli tracę przytomność. Obraz się zamazuje...
zbliża się ciemność... Cholera... Czy tak będzie wyglądała
moja śmierć? Ciemność... Ogarnia mnie i zasypiam...
Wszystko mnie boli. Głowa,
całe ciało. Nie czuję nic oprócz tępego bólu. Słyszę ściszone
głosy, gdzie ja jestem? Staram się ruszyć ręką, otworzyć oczy,
ale nic się nie dzieje. Słowa stają się coraz wyraźniejsze.
- Ma włoskowate pęknięcie
czaszki, Panie Minoru. Parametry życiowe są stabilne i dobre.
- Dlaczego się nie budzi?
- Naruto doznał ciężkiego
urazu głowy, ale na szczęście nie ma żadnego obrzęku i mózg
funkcjonuje normalnie. Proszę dać mu trochę czasu.
- Dzięki Bogu. - Słyszę
głos Daikiego. Martwi się o mnie... wzywa mnie ciemność... nie
chcę spać... nie mogę... nie. Zapadam w sen, dzięki niemu nie
czuję bólu.
Próbuję otworzyć oczy,
ale nie mogę. Cholerne uczucie bezsilności.
- Zabiję gnoja. - Słyszę
Konosuke, który syczy przez zęby.
- A ja ci w tym pomogę. -
Dołącza się głos Haruto.
- Będzie zdychał w
prawdziwych męczarniach. - Stwierdza Sasuke.
- Przestańcie. Nie
pójdziecie siedzieć za jakiegoś debila. - Rozpoznaję głos
Daikiego.
- Złapali go? - Pyta Ino.
- Nie, wciąż szukają. -
Mówi bezradny ojczym.
- Jeżeli znajdę go
pierwszy to zatłukę skurczysyna. - Dodaje Konosuke.
- Synu przestań, policja
się tym zajmie. - Słyszę mamę.
- Mają chociaż świadków?
- Pyta Saki.
- Mówią, że nikt tego
nie widział. - Czy to... Sakura! Chcę otworzyć oczy, powiedzieć,
że nic mi nie jest, ale nie mogę. O nie.. przybliża się
ciemność... nie mogę... nie mogę jej zwalczyć. Ponownie
odlatuję.
Czuję ciepły dotyk na
mojej dłoni. Nie mogę otworzyć oczu, jestem taki bezsilny.
- Naruto, nie odchodź.
Wtedy... byłam zła. Nie chcę, żebyś umarł. Powiedziałam to w
gniewie. - Słyszę Aikę. Po głosie można rozpoznać, że płacze.
- Proszę cię... otwórz
oczy. Wiem, że nie możemy być razem, ale wyzdrowiej. Kocham cię,
chcę, żebyś był szczęśliwy. Nawet jeżeli nie będziesz ze
mną... chcę, żebyś żył. Muszę wiedzieć, że nic ci nie jest.
- Jej słowa słychać coraz bardziej niewyraźnie. Pochłania mnie
otchłań ciemności, z którą przegrywam i odpływam.
Czuję ból w głowie, nie
mogę się ruszyć. Cholerne ciało nie słucha moich rozkazów.
Słyszę ściszone głosy.
- Kochasz go, prawda? -
Rozpoznaję mamę.
- Najbardziej na świecie.
- Sakura... moja kochana Sakura...
- Nie martw się kochanie,
niedługo się obudzi. - Pociesza ją moja rodzicielka.
- Tylko kiedy? Chcę, żeby
się obudził teraz. Żeby powiedział mi, że czuje się dobrze i
jest wszystko w porządku. - Słyszę, że płacze. Jest dobrze!
Sakura! Nie płacz, proszę! Cholera, chcę otworzyć oczy, ale nie
mogę. Nie mam na to wpływu.
- Będzie dobrze,
zobaczysz. - Obydwie płaczą. Proszę... tylko nie to.
- Była tu? - Pyta Sakura.
- Tak, dwa razy. - Mówi
mama.
- Cholera, denerwuje mnie
to, że nie mogę ciągle przy nim siedzieć. - Wzdycha.
- Spokojnie dziecinko.
Masz obowiązki. Nie możesz ich zaniedbywać. - Odpowiada moja
rodzicielka. Czuję, że ktoś trzyma moją dłoń.
- Obudź się kochanie,
zrób to dla mnie. - Szepcze Sakura. Chcę ją zobaczyć. Czuję, że
ciemność mnie przyciąga. Próbuję z nią walczyć. Walczę...
walczę... ostatecznie przegrywam tą walkę i zapadam w sen.
Otwieram oczy. Jestem
zachwycony, że tym razem się udało. Dostrzegam, że jestem w
czystej sali szpitalnej. Wszędzie panuje cisza. Przez okno wpada
trochę słońca. Boli mnie głowa i prawa ręka. Dostrzegam wkłuty
w nią wenflon. Odwracam głowę w prawą stronę. Sakura śpi.
Siedzi obok mnie i opiera się o łóżko głową i splecionymi
rękami. Podnoszę powoli dłoń i gładzę ją po włosach.
Dziewczyna się budzi i unosi głowę. Moja dłoń opada swobodnie na
łóżko. W jej oczach widać szczęście.
- Hej. - Odzywam się
słabym, schrypniętym głosem.
- Naruto. - Mówi pełna
ulgi. - Myślałam, że cię stracę. - Gładzi mnie dłonią po
włosach i składa delikatny pocałunek w kąciku moich ust.
- Nie poddałbym się tak
łatwo. Wróciłem dla ciebie. - Próbuję się uśmiechnąć.
- Tak bardzo cię kocham,
gdyby coś ci się stało poważniejszego...
- Spokojnie, jestem cały.
- Przerywam jej. - Sakura, mam prośbę. - Mówię z uśmiechem, a
ona patrzy na mnie bardzo uważnie.
- O co chodzi? - Pyta.
- Chce mi się pić. -
Stwierdzam oblizując spierzchnięte usta. Dziewczyna bierze z
szafeczki szklankę z wodą, do której wsadzona jest słomka.
Przystawia ją do mojej twarzy. Biorę słomkę w usta i piję
chłodną wodę, która gasi moje pragnienie, kiedy kończę Sakura
odkłada szklankę na stoliczek. Widzę, że mnie obserwuje.
- Gdzie reszta? - Pytam.
- Wysłałam ich do domu.
Siedzą przy tobie cały czas i nie mają czasu na odpoczynek.
Stwierdziłam, że ich wygonię. - Chichocze, tak dobrze słyszeć
ten dźwięk.
- Dobrze zrobiłaś. Ile
byłem nieprzytomny? - Pytam.
- Ponad dwadzieścia
cztery godziny. - Stwierdza.
- Co dzisiaj mamy?
- Niedzielę.
- Cholera, jutro kończy
się mój urlop. - Rozśmieszam Sakurę.
- Byłeś bliski śmierci,
a ty się martwisz, że przepadł ci urlop? Jesteś niesamowity.
- Jak myślisz, Daiki da
mi drugi? - Uśmiecham się.
- Po takim wypadku do
pracy szybko nie wrócisz. - Stwierdza.
- To dobrze, bo nawet mi
się nie chce. - Moja głowa pęka z bólu, a w dodatku jestem słaby.
Sakura gładzi palcami moje włosy i patrzy mi w oczy z uśmiechem.
Głowę ma lekko przechyloną w lewą stronę.
- Grosik za twoje myśli.
- Uśmiecham się do niej.
- Myślę o tym, kiedy
wypiszą cię ze szpitala i wtedy będę mogła opiekować się tobą
w domu. - Widzę jej zadziorny i seksowny uśmieszek, którego bardzo
mi brakowało.
- Raczej ci nie pozwolą.
Po takim wypadku prawdopodobnie będę musiał trochę tu zostać. -
Mówię trochę poirytowany tą myślą. Sakura się uśmiecha. Co
chodzi jej po głowie?
- Jestem pewna, że
wyjdziesz stąd szybko o ile będziesz miał dobrą opiekę w domu.
- Masz na myśli
pielęgniarkę? - Pytam zaskoczony.
- Nie, mam na myśli
siebie. Jestem lekarzem w tym szpitalu. - Powoli układam sobie
wszystko w głowie.
- Czyli tą tajemnicą
było to, że idziesz na spotkanie o pracę? - Pytam dość szybko
łącząc fakty.
- Dokładnie tak. -
Uśmiecha się. - Nie powinniśmy zadzwonić do twoich rodziców?
- Powinniśmy, ale
najpierw chcę, żebyś mnie pocałowała. - Sakura z uśmiechem się
do mnie przysuwa.
- Z przyjemnością. -
Składa delikatny pocałunek na moich wargach. Tak jakby się bała,
że sprawi mi ból. Brakowało mi tego uczucia, które we mnie
wzbudza jej bliskość. Chciałbym ją dotknąć, ale moje ciało
jeszcze nie reaguje tak jak trzeba. Jestem cholernie osłabiony.
Odsuwa się ode mnie z uśmiechem.
- Bardzo się martwili? -
Pytam.
- Cholernie, twoja mama
praktycznie cały czas płakała. - Odpowiada i widzę, że w jej
pięknych oczach zbierają się łzy.
- Jak się
dowiedzieliście? - Jestem tego ciekawy. Przypominam sobie, że kiedy
wychodziłem od Aiki to w okolicy jej domu nie było żywej duszy.
- Od Aiki. Pobiegła za
tobą.
- Czyli krótko mówiąc
powinienem jej podziękować. - Stwierdzam.
- Masz rację, uratowała
ci życie.
- Złapali go? - Pytam.
- Tak, dzisiaj. Aika
podała policji imię, nazwisko i rysopis. - Odpowiada.
- Mam nadzieję, że
chłopcy nie zrobili żadnej głupoty. - Uśmiecham się.
- Na szczęście nie, Pan
Daiki ich powstrzymał. Chociaż... byli przy aresztowaniu tego
mężczyzny i z tego co słyszałam to trochę go poturbowali.
- Policja nic nie zrobiła?
- Pytam zaskoczony.
- Szukali go na własną
rękę i znaleźli pierwsi niż policja. Potem jak go pobili to ją
wezwali. - Stwierdza. Wiedziałem, że nie dadzą sobie spokoju.
- Zadzwoń do nich. -
Mówię z uśmiechem. - Niech się już o mnie nie martwią. - Sakura
wyjmuje telefon i wybiera numer.
- Dzień dobry, Pani
Kushino. Naruto się obudził. Tak, jestem przy nim. Są z Panią
nasi przyjaciele? Tak? No to super. Może im Pani to przekazać? Bez
pośpiechu, niech Pani coś zje, zajmę się Naruto. Postaram się,
żeby to było jeszcze dzisiaj. Naprawdę? Chce Pani, żebym się
wprowadziła na kilka dni. Dobrze zrozumiałam? Nie, naprawdę, to
żaden kłopot. Z chęcią się nim zajmę. Do zobaczenia. - Sakura
się rozłącza.
- Co mówiła? - Pytam
ciekawy.
- Stwierdziła, że lepiej
będzie ci w domu pod moją opieką. Zaproponowała, żebym się
wprowadziła na kilka dni. - Jestem naprawdę szczęśliwy z tego
powodu. Będę miał Sakurę przy sobie codziennie.
- Skoro mama tak mówi to
nie masz innego wyboru niż się zgodzić. - Uśmiecham się szeroko.
- Masz rację. Kochanie,
pójdę spytać lekarza, czy mogę cię wypisać. Prosiłabym, żebyś
unikał gwałtownych ruchów. Może jeszcze tego nie czujesz, ale
masz potłuczone żebra. - Mówi i całuje mnie w czoło. Wstaje i
podchodzi do drzwi.
- Właśnie czułem, że
coś jest nie tak. Trochę boli. - Stwierdzam.
- Jeżeli będziesz się
gwałtownie ruszał to będzie bolało jeszcze bardziej. - Mówi i
wychodzi. Zostaję sam. Cholera, jak mogłem dać się podejść temu
dupkowi? Staram się podnieść i usiąść. Kiedy tylko próbuję
ruszyć ciałem to przeszywa mnie bardzo mocny ból w okolicy żeber.
- Cholera. - Mówię
cicho. Zaciskam zęby i powoli się podnoszę. Kiedy już siedzę
biorę kilka głębokich oddechów. Przypomina mi się, że Sakura
będzie u nas spała. Postaram się, żeby nocowała w moim pokoju,
przecież będę jej potrzebował przez cały czas, prawda? Uśmiecham
się na tą myśl. Widzę jak otwierają się drzwi. Od razu
dostrzegam charakterystyczne czerwone włosy. Mama wchodzi do środka,
kiedy mnie widzi zaczyna płakać ze szczęścia. Za nią wchodzi
Daiki, moje rodzeństwo, kuzyn i przyjaciele. Mama do mnie podchodzi
i staje obok łóżka. Nikt się nie odzywa. Słychać szloch mojej
mamy.
- Proszę cię, nie płacz.
- Mi też zbierają się w oczach łzy na ten widok. Patrzę na
dziewczyny. Super, one też płaczą. Są przytulone jedna do
drugiej. Chłopcy stoją i na mnie patrzą. Mama się schyla i
mnie obejmuje. Na ten gwałtowny ruch syczę z bólu, a mama się
odsuwa.
- Przepraszam kochanie.
Zapomniałam o żebrach. - Przeprasza. Widzę, że z jej oczu sączy
się jeszcze więcej łez. Całuje mnie ostrożnie w czoło.
- Mamo, nie płacz. Wy też
beksy jedne. - Patrzę na dziewczyny z uśmiechem.
- To ze szczęścia. -
Mówią prawie jednocześnie, a mi chce się śmiać.
- Ze szczęścia
powinnyście skakać, a nie ryczeć jak na pogrzebie. - Posyłam im
najlepszy uśmiech na jaki mnie stać.
- Nawet nie wiesz co
przeżyłyśmy. - Odzywa się Saki.
- Właśnie. Jeżeli
chcemy płakać to będziemy, a ty nam nie zabronisz. - Mówi Ino ze
spuchniętymi oczami.
- Słyszałem, że
skopaliście tego dupka. - Zwracam się do chłopaków. Wszyscy trzej
uśmiechają się zwycięsko, a ojciec kręci głową z dezaprobatą.
- Wręcz błagał o
litość. - Stwierdza Konosuke.
- Śmieć jeden próbował
się wymknąć. - Kpi Sasuke.
- Był cały zarzygany w
swojej krwi. - Dodaje Haruto z uśmiechem. Robi mi się niedobrze,
nie wiedziałem, że mogą być aż tak brutalni.
- Źle postąpiliście
chłopcy. - Zwraca się do nich Daiki.
- Nikt nie będzie
bezkarnie znęcał się nad moim bratem. - Stwierdza Konosuke.
- Gdyby trafił tylko do
więzienia to nie byłaby wystarczająca kara. - Dodaje Sasuke.
- Dokładnie. Dostał to,
co mu się należało. - Mówi Haruto.
- Jak się czujesz? -
Daiki do mnie podchodzi i całuje mnie w czoło. Jak prawdziwy
ojciec. Uśmiecha się.
- Oprócz tego, że
cholernie boli mnie głowa i żebra to jest spoko. Jestem
szczęściarzem, że żyję. - Stwierdzam z uśmiechem.
- Gdzie Sakura kochanie? -
Pyta mama, która się już prawie uspokoiła.
- Poszła zobaczyć, czy
da się mnie wypisać. - Odpowiadam.
- Ta dziewczyna jest
złota. Cały czas się tobą opiekuje, poprosiłam ją, żeby
wprowadziła się do nas do czasu aż wyzdrowiejesz. - Uśmiecha się
ciepło.
- Wiem, mówiła mi. -
Odwzajemniam uśmiech. Drzwi się otwierają i wchodzi do sali
uśmiechnięta Sakura, dopiero teraz zauważam, że jest w fartuszku.
Wygląda w nim bardzo seksownie. Podchodzi do dziewczyn i je
obejmuje.
- To jak? - Pytam. -
Wychodzę? - Uśmiecham się szeroko.
- Tak, ale najpierw muszą
zrobić ci kilka badań. - Stwierdza.
- Długo to potrwa? - Pyta
Saki.
- Pewnie gdzieś tak
półtorej godziny. - Odpowiada.
- To dobrze, Naruto będzie
na badaniach, a my cię porywamy na obiadek. - Mówi Ino.
- Dzięki, ale chyba wolę
z nim posiedzieć. - Ino i Saki patrzą na mnie błagalnym wzrokiem.
Uśmiecham się.
- Kochanie, idź z
dziewczynami. Nie ma sensu, żebyś tutaj siedziała, a poza tym
pewnie jesteś głodna. - Dziewczyny uśmiechają się do mnie
wdzięcznie.
- Naruto...
- Sakura. - Przerywam jej.
- Musisz coś zjeść. - Naciskam. Sakura widząc, że ze mną nie
wygra odpuszcza.
- No dobrze. - Uśmiecha
się i do mnie podchodzi. Schyla się i całuje mnie w usta. Widzę
kątem oka dziewczyny, które powoli idą w naszym kierunku.
Odciągają ode mnie Sakurę. Uśmiecham się przez pocałunek. Moja
dziewczyna zostaje ode mnie gwałtownie zabrana. Ino i Saki ciągną
ją do wyjścia.
- Kocham cię. - Zdąża
krzyknąć.
- Ja ciebie też. -
Odpowiadam z uśmiechem. Patrzę na moją mamę, która mnie
obserwuje.
- Jak mogłam tego nie
zauważyć? - Pyta z lekkim uśmieszkiem.
- Czego?
- Tego, że się kochacie.
Widać to. - Stwierdza.
- Kocham ją od wielu lat.
- Uśmiecham się. - Kiedy wyjechała... złamała mi serce, więc
próbowałem się odkochać umawiając się z Aiką, ale kiedy
wróciła... zorientowałem się, że moje uczucia do niej się nie
zmieniły. - Mówię.
- Przestań zamulać,
młotku. - Wtrąca Sasuke.
- Odkąd ty się taki
książkowy zrobiłeś? - Kpi Konosuke. - Jakbyś był bohaterem
książki o romansach.
- Podmienili cię, czy co?
- Pyta Haruto. Przecież muszę grać poukładanego i grzecznego
chłopca przy rodzicach.
- Spokojnie, wszystko
kontroluję. - Uśmiecham się.
- Naruto, nie chcę cię
widzieć w pracy przynajmniej przez kolejny tydzień. - Mówi Daiki.
- To dobrze, bo nawet nie
chciało mi się wracać. - Odpowiadam szczery, a ojciec się śmieje.
- Znudziło ci się? -
Pyta.
- Nie, po prostu jestem
zmęczony. - Uśmiecham się. - Jak widzisz, w obecnym stanie
niewiele bym zrobił.
- Masz rację. - Do pokoju
wchodzi lekarz i staje naprzeciw mojego łóżka. Bierze w dłoń
kartę pacjenta.
- Witam, nazywam się
Masaru Moto i jestem Pana lekarzem prowadzącym. - Rozpoznaję jego
głos, to on rozmawiał z Daikim.
- Dzień dobry. - Witam
się. - Idziemy na badania? - Pytam.
- Tak. Siostro! - Woła,
na jego wezwanie pojawia się czarnowłosa dziewczyna.
- Proszę przywieźć
wózek dla Pana Uzumakiego. - Mówi miło.
Oczami Saki;
- Słyszałam, że się
wprowadzasz. - Mówię z uśmieszkiem. Siedzimy w restauracji
naprzeciwko szpitala. Sakura nie chciała iść dalej.
- Jesteś dobrze
poinformowana. - Stwierdza z uśmiechem.
- Będziesz miała Naruto
do dyspozycji dwadzieścia cztery na dwadzieścia cztery.
- Sugerujesz coś Ino? -
Sakura pyta z szerokim uśmiechem.
- Ja? No co ty. -
Wszystkie chichoczemy.
- Rodzice nie pozwolą wam
spać w jednym pokoju. - Stwierdzam.
- Skąd będą wiedzieli,
czy Sakura śpi u niego czy u ciebie? - Pyta Ino z knującym
uśmieszkiem.
- W sumie to racja. Kiedy
oni pójdą spać to Sakura bez trudu może sobie iść do niego. -
Uśmiecham się.
- Nie chcesz mnie już u
siebie w pokoju? Znudziłam ci się? - Pyta teatralnie ze smutnym
wyrazem twarzy.
- Nie no co ty, ale
wiesz... jesteś już legalnie z Naruto. Na pewno chcecie ze sobą
spędzać cały czas. - Odpowiadam.
- Jeżeli będę z nim
przez cały czas to się mu znudzę. On ma za mną tęsknić i
zastanawiać się, kiedy się spotkamy. - Uśmiecha się szatańsko.
Ino podnosi widelec i kieruje go na Sakurę z uśmiechem. Przeżuwa
jedzenie.
- Bardzo dobre posunięcie
kochana, tak trzymaj. Nie można mężczyźnie dawać wszystkiego
czego chce, a już na pewno nie można siedzieć mu na ogonie. To
jest męczące w związku, że baba łazi ciągle za swoim facetem. -
Stwierdza nasza przyjaciółka.
- Albo chłop za babą. -
Dopowiadam z uśmiechem.
- Tak. - Sakura się
uśmiecha. - Która godzina?
- Jeszcze nie czas. -
Odpowiadam z uśmiechem. - Właśnie, miałam ci powiedzieć, że
twoja mama spakowała ci ubrania i przywiozła do naszego domu. -
Mówię z szerokim uśmieszkiem.
- Twoja mama wie? O was,
rzecz jasna. - Pyta Ino.
- Jeszcze jej nie
powiedziałam. - Stwierdza smutnie. - Boję się trochę, że udzieli
mi moralnego przemówienia, na temat tego, że rozbiłam związek Naruto.
- Wzdycha.
- Przestań, nawet tak nie
myśl. Naruto kochał cię od dawna, wiadomo oczywiście, że twoja
mama nie wiedziała o waszym jakże pikantnym związku. - Mówię, a
Sakura chichocze.
- Lepiej, żeby o nim nie
wiedziała. - Stwierdza Haruno.
- Tak, ale Saki dążyła
do tego, żebyś się nie bała, bo nie masz czego. Przecież cię
nie zabiją. - Uzupełnia Ino.
- Ale się zawiodą. -
Mówi smutna.
- Bo? - Pyta Yamanaka.
- Bo nie jestem idealną
córką, którą dla nich kiedyś byłam. - Stwierdza.
- Sakura, jesteś idealną
córką. - Odpowiadam całkowicie szczera. - I skończmy tą głupią
rozmowę. - Dodaję z uśmiechem.
- Chyba powoli możemy iść
w stronę szpitala. - Mówi Ino, która patrzy na zegarek. Wszystkie
trzy podnosimy się z krzesełek i wychodzimy z restauracji. Na
dworze jest cieplutko, patrzę na Ino.
- Zdecydowaliście się
już na datę? - Pytam z uśmieszkiem.
- Nie było czasu. -
Odpowiada.
- Ino, jak to nie było
czasu? To wasz ślub, powinniście już mieć wszystko zaplanowane. -
Stwierdza Sakura.
- Mamy, naprawdę. Jedyne
czego nam brakuje to data. - Uśmiecha się. - To nie zajączek,
spokojnie, nie ucieknie. - Dodaje pewnie. Wchodzimy do szpitala i od
razu idziemy do pokoju Naruto. Martwiłam się o tego głąba, gdyby
mnie zostawił... nie wiem, czy bym to wytrzymała. Bardzo go kocham
i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Nawet Konosuke się
zmartwił. Traktuje Naruto jak prawdziwego brata, zresztą ja też.
Wchodzimy do pokoju, widzę mojego blondynka, który siedzi na łóżku
w pełni ubrany.
- Czekaliśmy na was. -
Uśmiecha się słodko. Sakura stoi przy nas i na niego patrzy. Widzę
jej uśmieszek.
- I jak badania? - Pyta
Sakura.
- Nic mi nie będzie,
muszę trochę odpocząć w domu. - Mówi. Powoli wstaje z łóżka,
widzę jak zaciska szczękę z bólu. Zgrywa twardziela. Uśmiecham
się.
- Może byście mu
pomogli? - Zaganiam do roboty chłopaków.
- Nie trzeba, poradzę
sobie. - Naruto trzyma rękę na brzuchu i idzie w naszą stronę.
- Jedziemy? - Pyta z
uśmiechem.
- Pewnie. - Odpowiadam.
Nie widzę nigdzie mamy ani taty. - Gdzie rodzice?
- Pojechali do domu. -
Mówi Naruto. Widząc mój wzrok szybko dopowiada. - Kazałem im, nie
chciałem, żeby tutaj bezsensownie tkwili.
- To bardzo dobrze. Możemy
już iść? - Pytam. Wszyscy powoli wychodzimy.
Oczami Sakury;
Jesteśmy już w domu.
Siedzimy w salonie na kanapie.
- Naruto kochanie, wiem,
że dopiero przyjechałeś i nie chcę cię wyganiać, ale powinieneś
odpocząć. - Mówi Pani Kushina. Naruto słodko się uśmiecha.
- Dobrze mamo, położę
się.
- Sakura kochanie,
zajmiesz się nim, prawda? - Pyta z czułym uśmiechem.
- Pewnie. - Odpowiadam
odwzajemniając uśmiech. Pomagam mu wstać i prowadzę go na górę.
Wchodzimy po schodach i kiedy jesteśmy już na górze, wchodzimy do
jego pokoju. Pomagam mu usiąść na łóżku. Cały czas mnie
obserwuje.
- Co? - Pytam w końcu.
Staję obok niego przy łóżku.
- Nic. - Odpowiada z
uśmieszkiem.
- Czemu się tak na mnie
patrzysz?
- Bo jesteś piękna. -
Uśmiecha się, ja również.
- Dobra, dobra. - Mówię.
- Usiądź obok mnie. -
Robię co mi każe. Wzdycham, kiedy siedzę obok niego.
- Denerwuję cię? - Pyta.
- Nie, denerwuje mnie
fakt, że nie mogę cię dotknąć. - Stwierdzam.
- Kto ci zabrania?
- Nie kto, a co. Twój
stan mi zabrania. - Odpowiadam.
- Mój stan jest dobry.
- Proszę cię, wystarczy,
że się trochę poruszysz i sprawia ci to ból. - Mówię z kpiną w
głosie.
- Dla ciebie mogę znosić
ból. - Uśmiecha się.
- Nie kochaniutki, nic z
tego nie będzie. Nie przekonasz mnie. - Jestem twarda. Naruto
podnosi rękę i gładzi mój polik kciukiem.
- Proszę. - Zjeżdża
dłonią po mojej szyi... ramieniu... cholera. Nie wytrzymuję i
ostrożnie na niego siadam. Chłopak jest zdezorientowany. Mam na
niego chęć odkąd nam przerwano. Wpijam się w jego cudowne usta.
Wdzieram się językiem do środka i rozpoczynam zaciętą walkę.
Naruto się uśmiecha, bo osiągnął swój cel. Kładzie dłonie na
moje biodra. Czuję przyjemne uczucie w podbrzuszu. To pożądanie,
które mnie pali i sama go nie ugaszę. Do tego jest mi potrzebny
Naruto. Chwytam dłońmi za jego koszulkę i delikatnie ją zdejmuję.
Kładę ręce na jego rozgrzany tors. Czuję jak jego serce szybko
bije, dobrze wiedzieć, że na niego tak działam. Naruto wsadza dłoń
pod moją bluzkę. Czuję ciarki spowodowane jego dotykiem, to takie
silne i fajne uczucie. Masuję dłońmi jego barki. Naruto całuje
mnie po szyi. Jest taki podniecający... Chwyta za skrawki mojej
bluzki i chce ją ze mnie ściągnąć. Podnosi powoli dłonie i
syczy z bólu. Odsuwam go od siebie z uśmiechem.
- Też bym chciała, ale
nie dzisiaj. - Całuję go jeszcze raz w usta.
- Proszę... - Jego głos
jest schrypnięty.
- Nie nadajesz się na
seks Naruto. Nie ma mowy. Na pewno nie dzisiaj. - Wstaję z niego i
próbuję zejść z łóżka, ale chwyta mnie za dłoń.
- Przynajmniej ze mną
posiedź. - Mówi.
- Nie wybieram się
nigdzie, zaraz wracam. Muszę do łazienki. - Uśmiecham się.
Oczami Naruto;
Cholera, a było tak
blisko. Przejeżdżam dłońmi po twarzy i włosach. Jestem
zirytowany. Cholerny ból. Tak bardzo potrzebuję Sakury, a ona
odmawia. Słyszę jakieś głosy, które dochodzą z korytarza.
Próbuję przysłuchać się rozmowie.
- Chcę tylko na chwilę.
- Jest z nim Sakura. -
Rozpoznaję Saki.
- Niczego innego się nie
spodziewałam. - To... hmm to głos Aiki.
- Po co chcesz tam wejść?
- Pyta Ino.
- Chcę go tylko
przeprosić. Proszę was, wpuśćcie mnie. - Błaga.
- No dobra, idź. - Mówi
Saki. Widzę, jak drzwi do mojego pokoju powoli się otwierają. Do
środka wchodzi smutna Aika, kiedy mnie zauważa jej nastrój się
poprawia. Na ustach dziewczyny można dostrzec malutki uśmiech.
- Aika? Co tu robisz? -
Pytam. Dziewczyna podchodzi do mojego łóżka i kuca przy mnie.
- Chciałam sprawdzić jak
się czujesz. - Mówi szeptem.
- Dobrze, dziękuję. -
Odpowiadam.
- Naruto... ja...
przepraszam. - Wyrzuca z siebie.
- Za co? Uratowałaś mi
życie. - Uśmiecham się do niej.
- Tak, ale najpierw cię w
to wpakowałam. Ja wiem, że nie powinnam była z nim...
- Spokojnie. Stało się,
nic na to nie poradzisz. - Przerywam jej.
- Ja wcale nie życzę ci
śmierci. Powiedziałam to w nerwach. - Mówi.
- Wiem. Kiedy ktoś jest
zdenerwowany robi różne głupoty. - Stwierdzam.
- Naruto - wzdycha - ugh
ja wciąż cię kocham.
- Aika...
- Wiem, ty kochasz Sakurę.
- Odpowiada za mnie. - Chciałam po prostu zobaczyć jak się czujesz
i nic więcej. Lepiej będzie jeżeli sobie już pójdę. - Mówi i
wstaje. Idzie do drzwi.
- Przepraszam. - Zdążam
powiedzieć nim wychodzi.
- Ty nie masz za co
przepraszać. Po prostu... zakochałam się w nieodpowiednim
chłopaku, który niestety nie odwzajemnia moich uczuć. - Stwierdza
i wychodzi. Mimo wszystko czuję się przytłoczony. Aika cierpi z
mojego powodu i nie jest to przyjemne.
Dwa tygodnie
później...
- Naprawdę świetnie się
bawiłam. - Słyszę chichot Sakury. Prowadzę samochód, ona siedzi
obok mnie na przednim siedzeniu.
- Tak, ja też. -
Odpowiadam z uśmiechem.
- Też chciałabym mieć
taki udany ślub i wesele. - Mówi po chwili ciszy.
- Chciałabyś wziąć go
ze mną? - Pytam. Te pytanie jest mi potrzebne. Mam przygotowaną
niespodziankę i mam nadzieję, że się jej spodoba.
- Kiedyś odpowiedziałabym
ci, że nie, bo nie lubię zobowiązań. - Uśmiecha się.
- A teraz? - Pytam.
- Odpowiedziałabym, że
tak. - Uśmiecham się do siebie.
- Fajnie, że w końcu się
pobrali. - Zmieniam temat, żeby nie rozmawiać o nas.
- Tak, masz rację. Ino go
strasznie kocha.
- On ją też. Myślałem
kiedyś, że Sasuke to zimny drań bez żadnych uczuć, a tu proszę.
Teraz ma żonę. - Uśmiecham się.
- Ludzie się zmieniają.
- Mówi.
- Jedziemy do mnie? -
Pytam z uśmieszkiem.
- Czy ty chcesz zaciągnąć
mnie do łóżka Uzumaki?
- Ja? Nie śmiałbym.
Przyzwyczaiłem się przez te dwa tygodnie, że śpisz ze mną i
będzie mi smutno, kiedy ciebie nie będzie. - Uśmiecham się, mam
nadzieję, że się zgodzi.
- Dobra, ale
jutro muszę już wracać.
- Okey, obiecuję, że nie
będę cię zatrzymywał. - Puszczam jej oczko.
- Mam nadzieję.
- Rozmawiałaś już z
mamą? - Pytam.
- Tak, wczoraj. -
Odpowiada.
- To czemu o niczym nie
wiem?
- Zapomniałam ci
powiedzieć. - Uśmiecha się.
- I jak przyjęła tą
wiadomość?
- Bardzo dobrze. Ucieszyła
się, że z tobą jestem, bo chyba cię lubi. - Chichocze.
- Chyba? Da się mnie nie
lubić? - Pytam.
- Pytasz niewłaściwą
osobę. Ja cię kocham, więc nie jestem obiektywna w tej sprawie. -
Dłoń Sakury ląduje na moim kolanie.
- Mówiła coś jeszcze? -
Staram się nie zwracać uwagi, że jeździ palcem po mojej nodze.
Chyba robi to nieświadomie, a może nie?
- Pytała, czy to przeze
mnie rozpadł się twój poprzedni związek.
- I?
- Powiedziałam prawdę. -
Uśmiecha się.
- Jak to przyjęła?
- Zaczęła mi mówić, że
nigdy by się po mnie tego nie spodziewała. Powiedziałam jej, że
przed naszym wyjazdem byliśmy razem, chociaż to nie prawda, ale ona
tego wiedzieć nie musi. - Uśmiecha się. - Opowiedziałam jej
trochę o tym wszystkim i potem już nie była zła. Powiedziała, że
nas rozumie.
- O tym wszystkim, czyli o
czym? - Pytam z uśmieszkiem.
- O tym, że jak wróciłam
do wioski to uczucia wróciły i bla bla bla. - Zajeżdżamy pod dom,
wysiadam z samochodu i otwieram Sakurze drzwi. Podaję jej dłoń,
którą chwyta i pomagam dziewczynie wyjść.
- Jakiś ty szarmancki. -
Uśmiecha się. Zamykam samochód i idziemy do domu.
- Dla takiej kobiety
trzeba się starać. - Otwieram drzwi od domu i wpuszczam ją
pierwszą. Nikogo nigdzie nie widać, wszyscy pewnie już śpią.
- Dobrze, że twoi rodzice
nie mają nic przeciwko temu, żebyśmy razem spali. - Mówi szeptem.
- Aż sam się dziwię. -
Odpowiadam. Idziemy na górę do mojego pokoju. Wchodzimy do niego i
zamykam od razu drzwi, żeby nikogo nie obudzić. Sakura masuje swój
kark, jest zmęczona. Ja też.
- Idę się umyć,
rozepniesz? - Pyta z uśmiechem.
- Z przyjemnością. -
Podchodzę do niej i staję przodem do jej pleców. Biorę włosy
Sakury w jedną rękę i przerzucam je przez ramię dziewczyny.
Przejeżdżam dłonią po jej szyi i chwytam zamek od sukienki.
Powoli go rozpinam. Całuję jej szyję, żeby chociaż trochę ją
rozluźnić.
- To nie jest dobry
pomysł. - Mruczy po chwili.
- Czemu? - Pytam między
pocałunkami. Moimi wargami dochodzę do kącików jej ust.
- Bo jestem zmęczona i
chce mi się spać, a ty mi tego wszystkiego nie ułatwiasz. -
Uśmiecha się.
- Już mnie nic nie boli,
więc moglibyśmy...
- Wiem, ale dzisiaj jestem
zmęczona i chce mi się spać, jutro muszę wstać wcześnie do
pracy. - Mówi niezadowolona.
- Masz rację. - Chwytam
ją za dłoń i odwracam w moją stronę. Patrzy na mnie z uśmiechem.
Pociągam ją bliżej siebie i przytulam. Sakura wtula się w mój
tors.
- To jest miłe. - Mruczy.
- Wiem. Miałaś iść do
łazienki. - Uśmiecham się.
- Ale mi na to nie
pozwalasz. Całujesz...przytulasz... to mnie rozprasza.
- Jestem rozpraszający?
- Nawet nie wiesz jak.
- Ty też jesteś
rozpraszająca. - Mówię z uśmiechem.
- To akurat bardzo dobrze.
- Śmieje się. - Idę do łazienki. - Sakura całuje mnie w usta i
zamyka się w łazience. Rozpinam koszulę. Podchodzę do szafki
nocnej i wyjmuję z niej małe, czarne pudełeczko. Podchodzę z nim
do okna i patrzę w niebo. Jest dość widno, dlatego, że księżyc
jest w pełni. Wkładam pudełeczko do kieszeni w spodniach. Opieram
dłoń na ścianie, a głowę na przedramieniu. Zastanawia mnie, czy
mam posunąć się aż tak daleko. Co jeżeli odbierze to źle? Nie
chcę jej stracić, ale też nie chcę żyć bez niej. Czuję dłonie
na moim brzuchu. Odwracam się do niej przodem. Zagryza wargę i
patrzy na mnie z uśmiechem.
- Jesteś bardzo kuszący.
- Stwierdza.
- Ty też. - Uśmiecham
się.
- Specjalnie to robisz.
- To znaczy? - Pytam z
uśmiechem.
- Rozpraszasz mnie. -
Uśmiecha się.
- Ja?
- Mhm, przez ciebie się
nie wyśpię. - Stwierdza.
- A to dlaczego?
- Bo w tej chwili chcę
zaciągnąć cię do łóżka. - Uśmiecha się.
- Przykro mi, ale nie
dzisiaj. Zaciągniesz mnie do łóżka, ale spać mała. - Puszczam
do niej oczko. Sakura wzdycha.
- No dobra, zgadzam się,
bo jestem padnięta. - Sakura zmierza do łóżka, ale ja chwytam ją
z wahaniem za dłoń.
- Sakura... - Dziewczyna
patrzy na mnie z zainteresowaniem i uśmiechem.
- Czemu się denerwujesz?
- Pyta i chwyta mnie dłońmi za twarz.
- Skąd wiesz, że się
denerwuję?
- Widać to po tobie. O co
chodzi? - Mówi z uśmiechem.
- Nie wiem, czy to
odpowiedni moment...
- Naruto, mów. -
Rozkazuje.
- No, bo widzisz...
chciałbym zrobić to gdzieś indziej, ale ja już nie mogę. -
Uśmiecham się i sięgam dłonią do mojej kieszeni.
- Wiem, że to nie będzie
zbyt romantyczne z mojej strony, ale biorąc pod uwagę to, że nie
jesteśmy zbyt romantyczną parą. - Śmieję się. Sakura patrzy na
mnie zdezorientowana i ciekawa.
- To postanowiłem, że
zrobię to teraz. - Wyjmuję z kieszeni pudełko i na nie patrzę.
Nerwowo wzdycham, serce mi przyśpiesza. Patrzę na Sakurę i
otwieram pudełeczko. Widzę na jej twarzy ogromne zdziwienie. Klękam
na kolana i biorę głęboki oddech.
- Sakura, wyjdziesz za
mnie? - Pytam z nadzieją, kiedy dziewczyna zakrywa dłońmi twarz. Chyba
płacze, albo się śmieje.
- Może się wygłupiłem,
ale wiedz, że cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
- Uśmiecham się. Sakura klęka przede mną i mnie obejmuje. Czuję
na karku coś mokrego, teraz wiem, że płacze.
- Nie wygłupiłeś się
kochanie. Pewnie, że za ciebie wyjdę. - Szlocha w moją szyję,
uśmiecham się.
- Naprawdę? - Pytam, żeby
się upewnić.
- Wątpisz w to? Kocham
cię głupku. - Chichocze.
- Spadł mi kamień z
serca. - Wzdycham.
- Dlatego się
denerwowałeś? Myślałeś, że odmówię? - Pyta i na mnie patrzy.
Uśmiecham się.
- Miałem co do tego
wątpliwości. Myślałem, że to zbyt szybko. - Dodaję widząc minę
Sakury.
- Naruto, znamy się
prawie całe życie. - Uśmiecha się.
- No wiem, ale dopiero
niedawno się zeszliśmy...
- To nie ma dla mnie
znaczenia, a dla ciebie? - Pyta.
- No nie. - Uśmiecham
się. - Mogę? - Pokazuję na pierścionek w pudełeczku.
- Pewnie. - Wyciąga w
moją stronę dłoń z szerokim uśmiechem. Wyjmuję pierścionek i
wkładam go na palec Sakury. Dziewczyna na niego patrzy.
- Jest piękny. - Mówi. -
Sam wybierałeś?
- Tak. Potem spytałem
mamy, Saki i Ino, czy ci się spodoba. Powiedziały, że na pewno
tak, więc go zostawiłem. - Uśmiecham się. - Wyróżniał się
spośród wszystkich i od razu pomyślałem, że jest idealny. Jest
taki jak ty. Jedyny w swoim rodzaju. - Patrzę na nią z szerokim
uśmiechem, Sakura się do mnie przybliża i składa na moich ustach
delikatny i czuły pocałunek. Przysuwam ją bliżej siebie, a ona
kładzie dłonie na moje ramiona.
- Miałaś iść spać. -
Dziewczyna się śmieje.
- Umiesz popsuć chwilę.
- Uśmiecham się, lubię ją rozbawiać, bo kocham jej śmiech.
- Czasami mi się zdarza.
- Śmieję się i całuję ją jeszcze raz. Wstaję i jej pomagam.
- Spać. - Mówię z
uśmiechem. Sakura idzie do łóżka i wchodzi pod kołdrę.
- Zadowolony? - Pyta z
uśmieszkiem.
- Mhm.
- Jutro nie dam ci
spokoju.
- A to niby dlaczego? -
Pytam.
- Bo mamy niedokończone
sprawy. - Uśmiecha się seksownie. Podchodzę do łóżka i staję
obok niej.
- O ile mi wiadomo, to
jutro nie zamierzasz u mnie nocować. - Drażnię się.
- Może zmieniłam zdanie?
- Uśmiecha się zadziornie.
- Zobaczymy. - Odpowiadam
i wchodzę do toalety. Rozbieram się i idę pod prysznic. Kiedy
kończę się myć to ubieram moje spodenki. Przeczesuję dłonią
mokre włosy i wychodzę z toalety. Kładę się na łóżko obok
śpiącej dziewczyny. Uważam, żeby jej nie obudzić. Sakura się
podnosi i kładzie głowę na mój tors, obejmuję ją.
- Dobranoc kochanie. -
Mówi cicho.
- Dobranoc. - Odpowiadam.
To miłe uczucie, mieć ją obok siebie i nie przejmować się
konsekwencjami.
***
Budzi mnie dźwięk
telefonu, szybko go podnoszę i odbieram, żeby nie obudzić Sakury.
Przedtem patrzę na godzinę. Jest szósta rano, dziwne, że ktoś do
mnie dzwoni o tej porze.
- Słucham? - Odzywam
się sennym głosem.
- Przepraszam Naruto,
że budzę cię o tak wczesnej porze, ale szukam córki.
- Jak to Pani szuka
córki. Aiki nie ma w domu? - Pytam trochę poddenerwowany. Wstaję
ostrożnie z łóżka i idę do toalety, żeby rozmową nie obudzić
Sakury.
- No właśnie nie. -
Słyszę, że kobieta płacze. - Dzwonię do każdego z nadzieją, że
ją w końcu znajdę, ale jak do tej pory się nie udało. Zdzwoniłam
do jej przyjaciółek i nic. Naruto, ja już nie wiem co mam robić.
- Po jej głosie słychać, że jest zdesperowana. Chcę pomóc.
Przejeżdżam dłonią po włosach, jestem zdenerwowany. Co jeżeli
jej się coś stanie?
- Jak mogę Pani pomóc?
- Pytam po chwili.
- Nie chcę cię
zadręczać, masz własne życie. - Odpowiada.
- Aika była kiedyś
dla mnie ważną osobą, nie mogę zignorować faktu, że może jej
się coś stać. - Stwierdzam.
- Może mógłbyś
pojeździć po wiosce i jej poszukać. Mój mąż zawiadomił policję
o zniknięciu, ale nie mamy żadnych wieści. - Mówi. Wiem, że
matka Aiki bardzo cierpi.
- Zaraz się ubiorę i
pojadę jej poszukać. Kiedy Aika zaginęła? - Pytam.
- Jakieś cztery dni
temu. - Odpowiada.
- I dopiero teraz mnie
Pani o tym zawiadamia? - Jestem cholernie wściekły. Bardzo
nieodpowiedzialnie z ich strony. Powtarzałem tyle razy, że pomogę
im zawsze, bez względu na wszystko.
- Przepraszam, ale się
rozstaliście i nie wiedziałam, czy to będzie odpowiednie
zachowanie z mojej strony. - Broni się.
- Pani mąż jest
przyjacielem mojego ojca, a poza tym nie mógłbym zupełnie
zapomnieć o Aice. Po prostu się tak nie da. - Mówię.
- Proszę cię Naruto,
znajdź ją. - Rozpacza.
- Postaram się, jeżeli
będę coś wiedział to zadzwonię. - Stwierdzam.
- Dobrze, czekam na
wieści.
- Coś się stało? -
Słyszę za plecami głos Sakury. Odwracam się w jej stronę.
- Jesteś zdenerwowany. -
Podchodzi do mnie i staje naprzeciwko. Głośno wzdycham i przecieram
twarz dłońmi. Sakura zakłada ręce na klatce piersiowej.
- Aika zaginęła. -
Mówię.
- Jak to? Kiedy?
- Jakieś cztery dni temu.
- Odpowiadam. - Muszę jej poszukać. - Wzdycham.
- Naruto, musisz ją
znaleźć. Co będzie jeżeli ona...
- Nie, nawet tak nie myśl.
Na pewno żyje. - Przytulam Sakurę. - Odwieźć cię do pracy? -
Pytam.
- Nie, wezmę chyba wolne.
Posiedzę z Saki i twoją mamą, może Ino przyjdzie. - Stwierdza.
Odsuwam się od niej z uśmiechem.
- W porządku. - Całuję
ją w usta. - Muszę się ubrać. - Wychodzę z toalety i wyjmuję z
szafki jeansy i czarny T-shirt z nadrukami. Sakura kładzie się do
łóżka, uśmiecham się na ten widok.
- Idziesz spać? - Pytam.
- Mhm. - Mruczy sennie.
- Chciałbym tak
codziennie. - Mówię.
- To znaczy?
- Zasypiać i budzić się
przy tobie. Miałbym ciebie cały czas przy sobie.
- Już niedługo kochanie.
- Uśmiecha się i zamyka oczy.
- Wiem, na całe
szczęście. - Mówię i wchodzę do łazienki. Ubieram się w
ekspresowym tempie i wychodzę. Patrzę przelotnie na Sakurę, widzę,
że śpi. Opuszczam po cichu mój pokój i schodzę na dół. Nikogo
nie ma, więc nie muszę tracić zbędnie czasu na jakiekolwiek
tłumaczenia, gdzie jadę i po co. Wychodzę z domu i kieruję się
do swojego samochodu. Wsiadam do niego i go odpalam. Wyjeżdżam z
posiadłości i rozpoczynam swoje poszukiwania.
Oczami Sakury;
Minęła już chyba
godzina odkąd Naruto wyszedł. Właśnie kończę się ubierać i
schodzę na dół na śniadanie. Mam nadzieję, że Aika nic sobie
nie zrobiła. Naruto czułby się winny, ja chyba zresztą też, bo
przecież przeze mnie rozpadł się ich związek. Z drugiej jednak
strony powinna zrozumieć i dać sobie spokój. Może chce zwrócić
na siebie jego uwagę? Może to wszystko jest udawane? Cholera,
żadnych odpowiedzi. Jestem już na dole i wchodzę do salonu, widzę
Saki i Panią Kushinę.
- Dzień dobry. - Mówię
z uśmiechem.
- Dzień dobry dziecinko,
jak się spało? - Saki macha mi ręką na powitanie, siadam obok
niej.
- Bardzo dobrze. -
Uśmiecham się i przypominam sobie wczorajszy wieczór.
- No? I? - Dopytuje Saki.
- Co? - Pytam
zdezorientowana.
- Oświadczył się? -
Pyta w końcu, wyciągam przed siebie dużych rozmiarów pierścionek
zaręczynowy. Saki piszczy z radości, więcej słów od niej nie
oczekuję, bo to mówi samo za siebie.
- Gratuluję kochanie,
uważam, że będziesz dobrą żoną. W końcu dołączysz do naszej
rodziny, od zawsze traktowałam cię jak córkę. - Uśmiecha się
mama mojego narzeczonego.
- Dziękuję, bardzo miło
słucha się takich słów. - Odwzajemniam ten ciepły uśmiech,
którym mnie obdarzyła.
- Wiedziałaś, prawda? -
Pytam Saki.
- O czym? - Udaje
niewinną.
- Że zrobi to po ślubie
Ino i Sasuke. - Moja przyjaciółka tylko się uśmiecha.
- Chciałam ci powiedzieć,
naprawdę. Tylko później pomyślałam sobie, że fajnie będzie
jeżeli zrobi ci taką niespodziankę. A tak w ogóle to sorki, że
nie powiedziałam ci, że chce się oświadczyć, ale prosił, żebym
tego nie robiła. No wiesz, to mój brat, więc wolałam trzymać
język za zębami, bo by się na mnie pogniewał, a tego bym nie
zniosła. Wiesz przecież jak go kocham. - Saki kończy swój długi
monolog, a ja się tylko uśmiecham.
- Wybaczam. Nie
spodziewałam się tego. - Mówię prawdę.
- On cię naprawdę kocha.
- Wtrąca Pani Kushina.
- Tak, wiem. - Stwierdzam.
- A właśnie, gdzie sam
zainteresowany? - Pyta Saki. Biorę głęboki oddech.
- Pojechał szukać Aiki.
- Odpowiadam.
- Że co? Po co miałby
jej szukać? - Bulwersuje się moja przyjaciółka. Mama Naruto tylko
się przysłuchuje z zaciekawieniem.
- Zaginęła cztery dni
temu i jej rodzice nie wiedzą co mają zrobić. Poprosili go o
pomoc. - Opowiadam.
- Pff ta sucz udaje, na
pewno chce wzbudzić zainteresowanie swoją głupią osobą. Ja
pierniczę, ta baba działa mi na nerwy. - Saki prawie krzyczy.
- Właśnie zauważyłam...
- Mówię.
- No i dobrze! Jezu, jak
ja jej nie cierpię. Powinna się leczyć, naprawdę. Ona go nie
kocha, to już jest na tle psychicznym. - Tłumaczy mocno
gestykulując.
- Saki kochanie, nie
możesz tak o niej mówić. Może jednak ona kocha mojego syna? Może
się troszeczkę pogubiła w życiu. - Stwierdza Pani Kushina.
- Proszę cię mamo, na
takie beznadziejne zachowanie nie ma wytłumaczenia. - Broni swojego
zdania. Pani Kushina tylko wzdycha i wraca do konsumowania jedzenia,
ja też jem. Na śniadanie podali pyszne tosty.
- Gdzie Konosuke? -
Zmieniam temat. Saki się śmieje.
- Biedny braciszek musiał
iść do pracy, bo jak wiesz Naruto ma wolne. Aż żal było na niego
patrzeć. - Pani Kushina kręci głową z dezaprobatą słysząc
słowa córki.
- Oj kochanie, zero
współczucia dla brata. - Odpowiada kobieta. Saki kieruje w jej
stronę widelec i mruży oczy.
- Mam go dla niego zbyt
dużo, jak się pośmieję z niego raz na jakiś czas to świat się
nie skończy. Moje życie byłoby nudne gdybym nie miała ofiary do
dręczenia. - Uśmiecha się słodko.
- Wiesz? Pasujesz do
Sasuke, on też lubi dręczyć pewną osobę. - Dodaję z uśmiechem.
- Proszę cię, Sasuke
dręczy Naruto prawie zawsze, a ja umiem się powstrzymać. Nie myśl
mamo, że jestem taka wredna. Muszę ci powiedzieć, że twoja córka
jest grzeczna jak aniołek. - Pani Kushina się śmieje.
- Skromna też jest. -
Dodaję z uśmiechem.
- No właśnie! Widzę, że
mnie rozumiesz. Skromność to moje drugie imię. - Mówi Saki.
Kończę swój posiłek. Chcę zadzwonić do szpitala, żeby
powiedzieć, że dzisiaj nie pracuję, ale niestety przypominam
sobie, że telefon zostawiłam na górze w łazience.
- Wybaczcie, ale skoczę
po telefon. Muszę zawiadomić szpital, że dzisiaj nie pracuję, bo
szefowa dostanie szału. - Mówię z uśmiechem. Wstaję od stołu i
idę na górę, kiedy jestem już w korytarzu, zmierzam do pokoju
Naruto. Drzwi są uchylone. Dziwne, bo przecież je zamykałam. A
może nie? Wchodzę do środka i zamykam za sobą drzwi. Zamieram, bo
przed sobą, obok łóżka widzę dziewczynę. Jest strasznie chuda i
zaniedbana. Ma porwane ubrania i tłuste włosy. Przypomina mi kogoś.
W dłoni trzyma broń. Cholera, czy zamierza mnie zabić?
******
Witajcie Kochani! Na początku należą się Wam wyjaśnienia, dlaczego dopiero teraz wstawiamy notkę. Otóż odpowiedź jest prosta. Przez Weekend i Poniedziałek coś nas złapało, chyba grypa żołądkowa, ale nie o tym chciałyśmy :D Za każdym razem jak brałyśmy w tym czasie komputer do rączek to po minucie go wyłączałyśmy, bo robiło nam się po prostu niedobrze, dlatego notka pojawia się dzisiaj. Mamy nadzieję, że się podoba i nie macie nam tego za złe. Kochani! Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, daltego chcemy Wam życzyć z całych naszych serduszek Wesołych Świąt, dużo prezentów i oczywiście spędźcie je w towarzystwie swojej rodziny, bo mimo wszystko ona jest najważniejsza, prawda? Jeżeli chcecie nam sprawić fajny prezent... po prostu skomentujcie ten rozdział, będzie nam naprawdę miło. Zdradzimy Wam, że jest to przedostatnia część :D Do następnego! Paula i Patty.
może w ciąży jesteście? !?! :P
OdpowiedzUsuńA co do notki to zajebista, a końcówka z tą bronią to wogóle... mam nadzieje znowu ze nastepna notka to bedzie tez One Shot..
pozdrawiam i życzę weny..
Hahaha nic nam o tym nie wiadomo. No, chyba, że jesteśmy wiatropylne i o tym nie wiemy :D
Usuńa tak wgl to dziękuję za życzenia świąteczne i wzajemnie.. Kocham was dziewczyny,
UsuńFajna notka a zakończenie zajebiste jedynie czekam z niecierpliwością na next :)
OdpowiedzUsuńO jaaaa jaki rozwój akcji. Naru w Szpitalu , i porąbana aika zniknęła... Na dodatek chce zabić sakure.?.. Noo głupia. Ja jej dam zabić sakure chan.....
OdpowiedzUsuńO Matko!! Czyzby Aika chciala sie zabic w pokoju Naruto!! Normalnie nue moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. No i jeszcze Wesolych, szczeslieych i rodzinnych swiat ;)
OdpowiedzUsuńja chce nową notkę!
OdpowiedzUsuńamasterasu
Drogie dziewczyny! wasz blog jest zajebist, . po prostu macie talent do pisania..
OdpowiedzUsuńŻyczę wam udanych świąt z bliskimi jak i udanego sylwestra !!
amasterasu20
One-shot zajebisty jak zawsze nie mozna w takim momecie kończyc notki. Jestem ciekawa czy aika będzie chciała zabic siebie czy sakure u naruto w pokoju i czy może ktos z dołu wbiegnie do pokoju albo naruto z kons wyjdzie. Niecierpliwie czekam na next. Nie moge się doczekac pozdrawiam i duzo weny zycze. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńKiedy next wiem ze sa swieta i chcecie odpoczac na chwile to zrozumiale ale chce wiedziec kiedy bedzie nastepna notka tak jak zawsze czy nie ?
OdpowiedzUsuńNiestety ciężko nam odpowiedzieć na to pytanie ehhh :/ Tak się składa, że przez ten okres czasu prawie nic nie tknęłyśmy, a jak wiecie w Czwartek jest sylwester, a nieszczęśliwie 1 stycznia kończymy 18 lat, więc 2 robimy naszą 18stkę...Naprawdę ciężko nam powiedzieć, jeśli się wyrobimy to może wstawimy coś po niedzieli, ale nie obiecujemy... :D
Usuńnieszkodzi bede czekała z niecierpliwoscia na kolejna notke wiem ze nie zawsze sie ma czasrozumiem jak juz mówiłam czekam z niecierpliwoscią :D
Usuńto widzę ze na 18 będzie ostro!
UsuńMożliwe, możliwe xD :D
Usuńkied next ?
OdpowiedzUsuńJakaś spóźniona chyba jestem. Bardzo fajny One-shot. Skąd wy bierzecie tyle pomysłów, co ? ^^ Świetne opisy, w ogóle mistrzostwo. Z niecierpliwoscią czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńwszystkiego najlepszego dziewczyny ! ;))
OdpowiedzUsuńamasterasu//
Najlepszego dziewczcyny 100lat i szczesliwego nowego roku . gulbiszonka99
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego udanej 18-nastki oraz nowego roku
OdpowiedzUsuńDziękujemy Wam bardzo Kochani! Normalnie Was uwielbiamy. Szczęśliwego Nowego roku życzymy również! No i dziękujemy bardzo za pamięć! :*
OdpowiedzUsuńWitajcie. Widzę, że nie zakończyłyście tak jak się obawiałem i cieszę się z tego powodu, ale koniec tego rozdziału też przyprawia o domysły jak poprzedni. Nie mogę się doczekać kiedy dodacie kolejną część one shoota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kuraj
zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl
OdpowiedzUsuńKiedy next ? Czekam z niecierpliwoscia ;)
OdpowiedzUsuńty musisz teraz spać ! :))
UsuńNotkę postaramy się dokończyć dzisiaj :D Przepraszamy, że dopiero teraz, ale w sobotę robiłyśmy nasze urodziny i nie miałyśmy na to czasu, a jeszcze przed urodzinami był sylwester, więc sami rozumiecie :D
Usuńrozumiem że było bardzo ostro w te dni
UsuńSpoko rozumiem ;)
OdpowiedzUsuń