-
Co próbujesz powiedzieć? - Pyta zdezorientowana...
-
Sakura, chcę spędzić z tobą resztę swojego życia. - Podnoszę
się i klękam przed nią na jedno kolano.
-
Uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na tym świecie
wychodząc za mnie? - W jej stronę wyciągam pudełeczko z
pierścionkiem. Zielonooka przykłada dłonie do twarzy i widzę, że
w jej oczach zbierają się łzy. Jej odpowiedź okropnie mi się
dłuży, a co jeśli mnie odrzuci? Wyjdę na durnia.
-
Ja...Naprawdę bardzo mnie zaskoczyłeś Naruto. - Mówi w końcu
pierwsze słowa, choć spodziewałem się czegoś innego.
- Ja
też bardzo cię kocham i tak, wyjdę za ciebie kochanie. -
Dziewczyna podnosi się i bardzo mocno wtula w mój tors. Kiedy
oboje trochę się uspakajamy odsuwamy się od siebie. Chwytam dłoń
Sakury i wkładam pierścionek na jej palec. Wygląda na niej
olśniewająco. Przysuwam się do niej i wpijam się w jej słodkie
usta. Dziewczyna od razu oddaje mój pocałunek.
- Nie
chciałem dłużej zwlekać, bardzo cię kocham. - Mówię, kiedy się
odsuwamy.
-
Naprawdę bardzo mnie zaskoczyłeś. Od jak dawna to planowałeś? -
Pyta dalej oszołomiona.
- Od
jakiegoś tygodnia, pierścionek kupiłem już dwa tygodnie temu. -
Uśmiecham się.
-
Mówiłeś komuś?
-
Tylko Ino i Saki, bo los chciał, że zobaczyły mnie w sklepie z
biżuterią.
-
Dobrze się maskowały. - Mówi cicho i ogląda swoją dłoń. - Ten
pierścionek jest cudowny. - Mówi i całuje mnie w usta,
-
Cieszę się. Ale teraz siadaj i jedz. - Mówię z uśmiechem.
-
Dobrze, proszę Pana. - Wyciągam swoją porcję i zaczynam
pałaszować. Ten wieczór zapisze się w naszej pamięci do końca
życia. Wariowałem przed oświadczynami, ale nie potrzebnie.
Przecież wiem, że Sakura kocha mnie całym sercem.
***
-
Jesteś gotowy skarbie? Nie stresuj się tak. - Sakura zadaje
pytanie, kiedy czekamy w biurze Tsunade-baachan.
- A
ty byłabyś spokojna na moim miejscu?
-
Pewnie nie, ale w tym wdzianku wyglądasz seksownie. - Uśmiecha się
i całuje mnie w usta.
-
Poczekaj na kapelusz. - Śmieję się.
- Tak
czy tak wyróżniasz się spośród wszystkich Hokage.
-
Mówisz o tym pomarańczowym?
-
Yhym.
-
Musiałem coś zmienić. - Śmieję się.
- To,
że dodałeś gdzieniegdzie pomarańczowego koloru to przecież nie
zbrodnia.
-
Chyba masz rację. - Wzdycham. - Cholera! Nawet przyjaciołom nic nie
powiedziałem.
-
Skarbie wyluzuj, oni zrozumieją. - Tłumaczy.
- Tak
myślisz?
- W
sumie to nie wiem. - Śmieje się wrednie.
-
Jesteś okropna. - Mrużę na nią oczy.
-
Dalej chcesz się ze mną ożenić? - Pyta zarzucając na moją szyję
swoje ręce.
- Tak
skarbie. Niezależnie od wszystkiego i tak zostaniesz Panią Uzumaki.
- Nie
mogę się doczekać. - Uśmiecha się i ponownie mnie całuje.
-
Skoro jesteśmy w temacie, chciałbym mieć dużo dzieci. - Mrugam do
niej.
-
Huh? Żartujesz sobie kochanie?
-
Nie.
- Na
dzieci przyjdzie jeszcze czas.
- A
może...
-
Nawet o tym nie myśl. - Dziewczyna wywraca oczami i uderza mnie w
bark.
-
Gotowy? - Pyta wchodząca Tsunade-baachan.
-
Nie, ale i tak trzeba to w końcu zrobić. - Wzdycham.
-
Masz rację, nic cię nie obroni.
-
Czemu zakazałaś mi mówić o tym komukolwiek?
-
Żeby nie gadali. Zapewne jakby to się rozniosło zaczęliby
plotkować i mówić, że jesteś za młody, ale ja uważam, że
nadajesz się na to stanowisko.
- Mam
nadzieję, że cię nie rozczaruję. - Śmieję się.
-
Wydaje mi się, że raczej nie. No dobrze! Zbieramy się. -
Rozkazuje. - Chodźcie za mną. - Powoli wleczemy się za naszą
Hokage. Wycieram dłonią wilgotne czoło. Cholera!
-
Naruto, aż tutaj czuję twój stres. - Warczy na mnie
Tsunade-baachan.
-
Przepraszam. - Odpowiadam i wzdycham.
- No!
Jesteśmy na miejscu. - Odpowiada uradowana.
-
Wyjdę sama, a ty podejdziesz, kiedy cię zawołam. - Kobieta powoli
wychodzi na dach siedziby Hokage.
- Ah!
Sakura, chodź ze mną. - Uśmiecha się do niej przyjaźnie.
Dziewczyna zanim mnie opuszcza obdarowuje mnie kolejnym pocałunkiem.
Kiedy Tsunade-baachan i Sakura podchodzą do barierki do moich uszu
dociera klaskanie i krzyki.
-
Witajcie Kochani! W tym szczególnym dniu chciałabym wam serdecznie
podziękować. Jak sami wiecie, to koniec mojej kadencji i chcę
przedstawić wam mojego następce. Zanim to zrobię, na początku tak
jak wspomniałam chcę wam podziękować. Dziękuję, że
pozwoliliście mi stać się waszym przywódcą. To było dla mnie
wspaniałe przeżycie. Tak jak mój dziadek, pragnę, aby w waszym
sercu dalej płonęła tak wielka wola ognia i żebyście nigdy, a to
przenigdy nie zapominali o swojej wiosce. - Kiedy Tsunade-baachan
przestaje przemawiać, do moich uszu ponownie docierają dźwięki
wiwatu.
-
Teraz chcę, abyście poznali mojego następce. To wspaniały
shinobi, który dla Konochy jest w stanie poświęcić wszystko.
Dobro wioski przedkłada ponad swoje i uważam, że to najlepszy
kandydat na to stanowisko. Teraz proszę, poznajcie jego imię. -
Tsunade-baachan daje mi do zrozumienia, że mam podejść, więc
robię to. Kiedy jestem w połowie drogi widzę uśmiechy na twarzach
strażników. Czyżby akceptowali tą decyzję? Podchodzę coraz
bliżej i widzę cudowny uśmiech Sakury, który daje mi kopniaka.
Przemierzam ostanie kroki i staję twarzą w twarz z blondynką.
Jeszcze nie widzą mojej twarzy.
- Oto
Uzumaki Naruto! - Kobieta nakłada na moją głowę kapelusz, a ja
słyszę wrzawę i narastające wiwaty. Szczerze powiedziawszy tego
się nie spodziewałem. Powoli odwracam się przodem do całego
tłumu. Jest ich tu tak dużo. Podnoszę dłoń w górę, dając im
do zrozumienia, że chcę coś powiedzieć.
-
Bardzo dziękuję za takie zaufanie. Jako wasz teraźniejszy Hokage
obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby w wiosce
panował spokój i taka harmonia jak teraz. Obiecuję bronić Konochy
do ostatniej kropli mojej krwi i nie splamić tytułu Hokage. -
Kończę swoją głupią przemowę i ponownie słyszę wiwaty. Nie
potrafię przemawiać przed publiką. Obracam się do Sakury i
ponownie widzę uśmiech na jej twarzy. Powoli wraz z Tsunade-baachan
odchodzimy w kierunku jej biura. To znaczy mojego biura.
-
Dobrze ci poszło lisku. - Mówi do mnie Sakura.
- Tak
myślisz?
-
Ujdzie w tłumie. - Śmieje się blondynka.
- Ty
to wiesz jak człowiekowi nastrój poprawić Tsunade-baachan. -
Kobieta zatrzymuje się, a ja spotykam się z jej pięścią. - Za
co?!
- Nie
nazywaj mnie tak! - Krzyczy. - To nie znaczy, że jak jesteś teraz
Hokage to możesz pozwalać sobie na takie coś!
-
Zauważ proszę, że mówię do ciebie tak od zawsze. - Wtrącam.
- Co
z tego?! Zabraniam ci tak do mnie mówić! - Krzyczy i z powrotem
prowadzi nas do gabinetu. Dochodzimy na miejsce i powoli wchodzimy do
pokoju. Na środku spostrzegam kilka wyprostowanych sylwetek. O
nie...
-
Piękny mi z ciebie przyjaciel młotku. - Mówi kruczowłosy.
-
Myślałam, że nam ufasz, ale chyba się pomyliłam. - Wzdycha
blondynka.
-
Właśnie, po tylu latach razem, a ty nie mówisz nam tak ważnej
rzeczy? - Przytakuje Saki.
-
Gdyby nie fakt, że zabroniłam Naruto komukolwiek o tym mówić to
pewnie poleciałby prosto do was. Więc proszę, nie marudźcie. -
Bardzo dziwię się spokojnym tonem głosu Tsunade-baachan. Widzę,
że jest bardzo zmęczona.
-
Dlaczego spasowałaś Tsunade-sama? - Pyta Sasuke.
- Nie
mam już siły na bycie Hokage. To bardzo męcząca posada jak na mój
wiek. - Wzdycha patrząc na zachodzące słońce nad wioską.
- Ale
przecież jesteś świetną przywódczynią. Nie żeby coś kochanie.
- Wzdycha Sakura, a ja się uśmiecham.
-
Dlatego też Tsunade-sama została wprowadzona do nowej starszyzny. -
Mówię spokojnie i patrzę na swoich przyjaciół.
- Jak
to nowej? - Pyta zdezorientowany Sasuke.
- Sam
doskonale wiesz, że Danzou zabiłeś, czego nie pochwalam. Sam nie
wierzę, że to mówię, ale mógłby się teraz przydać. - Chłopak
zaciska szczękę.
-
Lecz ewentualnie potrafię usprawiedliwić ten czyn. - Wzdycham.
-
Wracając do tematu, nowa starszyzna składa się z trzech osób, bo
postanowiłem wprowadzić kilka poprawek. W tym zespole znajduje się
Tsunade-sama, Koharu-sama i mój ojciec Minato. Tego stanowiska
zrzekł się Mitokado, bo uznał, że jest już zbyt stary. -
Wyjaśniam spokojnie.
-
Cieszy mnie, że podjąłeś taką decyzję Naruto. - Wzdycha
Tsunade-sama.
- A
ja cieszę się, że obdarzyłaś mnie takim zaufaniem.
-
Wiem kogo wybrałam na Hokage, a poza tym doskonale zdaję sobie
sprawę z tego, kim będzie przyszła żona głowy wioski. - Śmieje
się.
-
Aha! Czyli tak naprawdę chodziło o to, żebym miał dobrą pomoc?
-
Wybacz Naruto, ale wiem, że sam prawdopodobnie nie poradzisz sobie z
tą całą dokumentacją. Nawet ja miałam Shizune. - Wzdycha.
-
Tak, masz rację. Przynajmniej będę miał świetną pomoc. - Śmieję
się.
-
Chwila, a kto powiedział, że będę ci pomagała? - Pyta z
zawadiackim uśmieszkiem Sakura.
-
Skarbie, wiem, że się dla mnie poświęcisz. - Mrugam do niej.
-
Pożyjemy, zobaczymy. - Chichocze.
-
Chyba wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Proszę o opuszczenie
jeszcze mojego gabinetu. - Słyszymy twardy głos Tsunade-baachan.
-
Hai! - Wszyscy odzywają się chórem. Powoli opuszczamy mój
przyszły gabinet. Kiedy drzwi się w końcu zamykają zaczyna się
wrzawa.
-
Mimo wszystko mogłeś nam powiedzieć. - Przeżywa Ino.
-
Ojejku, wybaczcie mi no. I tak miałem sporo stresów przez ten czas,
a nie chcę sobie dokładać jeszcze was. Nie obrażajcie się na
mnie za taką sprawę. - Wzdycham. Zmierzamy do wyjścia z budynku.
-
Jakby od niego to zależało, powiedziałby wam jako jednym z
pierwszych. - Broni mnie moja dziewczyna. Uhh sory, narzeczona.
Uśmiecham się pod nosem i od razu dostaję wredne pytanie.
-
Czego się tak szczerzysz chłopie?
- Bo
mam powody Sasuke. - Odpowiadam miło.
- Nie
ekscytuj się, że jesteś Hokage. Nawet nie wiesz ile z tym roboty.
- Wzdycha Ino.
- To
jest tylko jeden z wielu powodów, dlaczego się uśmiecham. Szczerze
powiedziawszy mniej ważny. - Uśmiecham się i widzę zdziwienia na
ich twarzach. Nawet u Sakury.
- Że
co proszę? - Pyta Saki.
-
Mniej ważny? - Dodaje Ino.
-
Dobrze się czujesz głąbie? - Wtrąca kruczowłosy.
-
Tak, nie widać? - Odpowiadam z uśmiechem.
-
Wyobraź sobie, że nie. Przecież zostanie Hokage było twoim
najważniejszym marzeniem. - Mówi Ino.
-
Hmm, niezupełnie mała. - Mrugam do niej.
- Że
co przepraszam? - Odzywa się Saki. Chwytam za dłoń swoją różowo
włosą piękność.
- No
tak. To oczywiście było moim marzeniem, ale nie najważniejszym.
- To
znaczy? - Dopytuje Sasuke.
-
Odkąd pamiętam chciałem, żeby Sakura się we mnie zakochała
iii... - Śmieję się. - ...chciałem również założyć rodzinę.
- Widzę zdziwione miny moich przyjaciół i szeroki uśmiech na
twarzy Sakury. Ino podchodzi do zielonookiej i stanowczym ruchem
chwyta jej dłoń.
- Nie
mówcie mi, że... - Blondynka podnosi dłoń Sakury w górę i
spogląda na pierścionek zaręczynowy. - ...ja pierdziele! Naruto
się oświadczył! - Krzyczy.
- Nie
wierzę. - Mówi Sasuke.
-
Ooo, jakie słodkie! - Krzyczy Saki.
- Tak
jakoś wyszło. - Mówię.
- Tak
jakoś wyszło? Dlaczego nic nie powiedzieliście? - Pyta Saki.
-
Kiedy mieliśmy to zrobić? - Odpowiada pytaniem na pytanie Sakura.
- No
w sumie racja. - Wzdycha nasza przyjaciółka.
-
Zauważyłam, że jesteście jacyś inni. - Mówi Ino.
- W
sensie? - Odzywa się Sakura.
-
Inaczej na siebie patrzycie. - Uśmiecha się blondynka.
-
Tak, nawet ja muszę przyznać, że to widać. - Śmieje się Uchiha.
- To,
kiedy ślub? - Pyta bezpośrednio Saki.
-
Wiesz kochana, nie zdążyliśmy o tym porozmawiać. - Odpowiada
Sakura.
- W
sumie fakt. Zalatani ostatnio jesteście. - Odzywa się ponownie.
- A
jak tam przeprowadzka do własnego domu? - Pyta Ino.
-
Nawet znośnie. Myślałem, że będzie gorzej. - Odpowiadam.
- Ja
też. - Przytakuje mi moja ukochana.
- W
końcu własne gniazdko co? - Zagaduje Sasuke.
-
Taa. Koniec mieszkania z rodzicami. - Śmieję się.
- I
więcej prywatności... - Mówi Saki.
- I
więcej wydatków... - Dopowiada Ino.
- I
więcej roboty... - Wtrąca swoje trzy grosze Sasuke.
- Nie
zniechęcicie nas choćby nie wiem co. - Uśmiecha się Sakura.
-
Sasuke, powinieneś się cieszyć, będziemy prawie sąsiadami. -
Śmieję się.
-
Prawie młotku, a to na szczęście duża różnica. - Wzdycha.
-
Gdzie teraz lecicie? - Pyta Saki.
- My
dalej się pakować. - Mówi Sakura.
- My
obejrzeć jakiś film. Idziesz z nami Saki? - Odpowiada i pyta Ino.
- W
sumie czemu nie. No chyba, że chcecie być sami to zrozumiem. -
Uśmiecha się słodko.
-
Gdyby tak było, to Ino by ci niczego nie zaproponowała. - Odpowiada
miło Sasuke.
-
Okey, dzięki. W takim razie idę z wami.
-
Nasz Hokage musi pewnie najpierw trochę odpocząć przed pakowaniem.
- Drwi Ino.
-
Mylisz się mała, a poza tym, nie śmiej się ze mnie. Jeszcze
czegoś zechcesz.
-
Ohh, wybacz. - Blondynka ściska mnie za oba policzki.
-
Teraz to sobie uważaj Ino, rozmawiasz z Hokage. - Drwi Saki.
-
Spadamy. - Mówię wrednie i wchodzimy w inną alejkę.
-
Narazie! - Krzyczą wszyscy po kolei.
- Do
zobaczenia przygłupy! - Odpowiadam.
- Pa!
- Krzyczy zaraz za mną Sakura. Kiedy nasi przyjaciele znikają nam z
oczu, przysuwam się do niej i obejmuję ją ramieniem.
- Uhh
skarbie. Ostatnio nie mamy dla siebie czasu. - Wzdycham.
-
Niestety. - Odpowiada i całuje mnie w policzek.
-
Odpowiada ci to?
-
Dobrze się czujesz? Oczywiście, że nie, ale nie od nas to w
sumie zależy. Ty masz swoją pracę, a ja swoją i tak to jakoś się
składa, że czasu dla siebie nam brakuje. Teraz dojdzie ci jeszcze
więcej obowiązków, więc pewnie prawie wcale nie będziemy się
widzieć. - Odpowiada smutna. Tym razem to ja ją całuję, ale w
głowę. Uśmiecham się.
-
Dlatego chyba muszę zrezygnować z klubu.
-
Co?! Nie, nawet o tym nie myśl. Staruszek by tego nie chciał.
-
Wiem, ale nie wyobrażam sobie tego, że nie będziemy się prawie
wcale spotykać.
- Mam
rozwiązanie. - Śmieje się i uśmiecha dumnie.
- Co
wymyśliła ta mądra główka?
- Na
razie możesz poprosić Taro, żeby zajął się klubem, a ty w tym
czasie będziesz sprawował posadę Hokage. Jak już się ogarniesz z
tym wszystkim i przyzwyczaisz do nowego życia, klubem możesz
zajmować się wieczorami, a w tym czasie ja będę przy tobie.
-
Jesteś genialna skarbie. - Śmieję się.
-
Wiem. - Teraz to ona się śmieje.
- Cóż
za skromność.
- No
nie? - Docieramy właśnie na podwórko naszego starego domu. Powoli
wchodzimy do środka.
-
Dziękuję za twoje wsparcie kochanie.
- Od
czego ma się narzeczoną?
- No
tak. - Otwieram drzwi i puszczam przed sobą dziewczynę.
-
Naruto? Sakura? - Słyszymy głos Mebuki.
-
Tak, już wróciliśmy. - Odpowiada moja narzeczona.
- To
dobrze, macie jeszcze trochę do przeniesienia. - Śmieje się. -
Przy okazji, świetna przemowa Naruto.
-
Taka świetna to ona nie była, ale dziękuję. - Staję w progu i
widzę otuloną kocem kobietę.
-
Fajna była. - Uśmiecha się.
-
Dalej nie przeszła gorączka?
- Jak
widzisz Naruto nie, ale jest lepiej. Lećcie się pakować. - Śmieje
się.
- W
razie czego krzycz. - Mówi Sakura i całuje swoją mamę w czoło.
-
Spokojnie, mną się nie przejmujcie. - Powoli odwracamy się i
idziemy na górę.
- Co
ci jeszcze zostało? - Pytam.
-
Ubrania i pamiątki, a tobie?
-
Ubrania. - Uśmiecham się.
-
Prześlemy to jak poprzednie pudła?
-
Masz na myśli Hiraishin no jutsu?
-
Tak.
-
Jasne, po co mamy się męczyć skoro można zrobić to szybciej?
- No
tak. Uzumaki Naruto leniuszek wszech czasów.
- Oj
skarbie. Jeśli zrobimy to szybciej, będziemy mogli w końcu
porozmawiać. Nie sądzisz? - Mrugam do niej.
- A o
czym my musimy porozmawiać?
-
Myślę, że mamy różne tematy do obgadania.
-
Może i mamy. - Śmieje się. Zachodzimy pod swoje pokoje.
-
Spakuj się i powiedz jak skończysz.
-
Okey skarbie. - Mówi i wchodzi do swojej sypialni. Zmierzam do szafy
i biorę w dłoń karton, który stoi przy meblu po prawej stronie.
Otwieram drzwiczki i zaczynam wyjmować ubrania, które luzem wrzucam
do kartonu. Mija może z dziesięć minut i jestem już w pełni
spakowany. Uśmiecham się i wysyłam spakowane rzeczy Hiraishin no
jutsu do naszego nowego domu. Chyba ostatnio nadużywam tej techniki.
-
Gotowa! - Słyszę Sakurę. Rozglądam się po moim pustym pokoju i
wychodzę do różowo włosej.
-
Swoje już wysłałem.
- O
proszę jaki szybki. To wyślij jeszcze te dwie i możemy iść. -
Uśmiecha się.
- A
nie lepiej nas też wysłać? - Pytam zmęczony.
-
Nie! Chcę się przejść ze swoim ukochanym narzeczonym. -
Protestuje.
-
Uhh, upierdliwa jesteś skarbie. - Wzdycham.
- A
ty przyzwyczaiłeś się do wygód. - Odpowiada. Podchodzę do dwóch
pakunków, które po chwili znikają.
-
Gotowe.
-
Czyli idziemy. - Uśmiecha się słodko. Biorę ją za dłoń i
wychodzimy z pokoju.
-
Jesteś pewna, że niczego nie zapomniałaś? - Pytam dla upewnienia.
-
Tak, a ty?
-
Pokój został pusty. - Uśmiecham się. Schodzimy po schodach i
wchodzimy do salonu, gdzie siedzi Mebuki razem z moim ojcem.
-
Dawno przyszedłeś? - Pyta Sakura.
-
Nie, jakieś dziesięć minut temu. - Uśmiechnął się.
-
Spakowani? - Pyta mama Sakury.
-
Jasne. - Odpowiadam.
-
Zaglądajcie do nas czasem. - Odzywa się mój ojciec.
-
Spoko. Będziecie mieli nas na każdym obiedzie, bo wątpię w to, że
będziemy mieli czas na gotowanie. - Puszczam mu oczko.
- To
akurat mnie cieszy. - Mówi i kaszle Mebuki.
-
Kuruj się mamo. Może jeszcze dziś wpadnę i cię poniańczę. -
Różowo włosa się uśmiecha.
- Już
dziś sobie daruj. Zajmijcie się swoimi sprawami. - Odpowiada.
-
Okey. W takim razie my już idziemy. - Mówię i powoli odwracam się
w tył.
- Do
zobaczenia, mam nadzieję jutro. - Odzywa się mój tata.
-
Pewnie wpadniemy. Na razie. - Mówi Sakura. Idziemy do korytarza i
opuszczamy dom naszych rodziców. Powoli zmierzamy do naszego
wspólnego domu.
- To
teraz masz okazje i czas skarbie. O czym chciałeś porozmawiać?
-
Zdaje mi się, że musimy coś ustalić.
- Co
masz na myśli?
-
Datę ślubu. - Uśmiecham się.
- Aż
tak ci się z tym spieszy?
- A
tobie nie? To chyba tobie powinno bardziej na tym zależeć. -
Żartuję.
- No
tak, ale jakoś nie było czasu o tym pogadać.
-
Dlatego teraz mamy na to czas.
- To
kiedy chcesz się pobrać?
- Ja
mogę nawet i teraz.
-
Przestań głupku. - Mówi z uśmiechem.
- No
co? Pasowałoby ci za dwa tygodnie? - Pytam poważnie.
-
Zgłupiałeś? Nie za szybko?
-
Nie. Jak najszybciej chcę być twoim mężem.
-
Niech ci będzie skarbie. - Odpowiada.
-
Serio?
-
Serio.
-
Kocham cię. - Mówię i całuję ją w usta.
- Ja
ciebie też.
-
Naruto? - Słyszę znajomy głos za plecami. Powoli i niechętnie
odwracam głowę w tył i czuję się jakbym dostał po twarzy. Czemu
akurat dzisiaj? Spoglądam na Sakurę, która nie jest jakoś
specjalnie zadowolona.
- Co
tu robisz? - Pytam. Tylko na tyle na razie mnie stać.
-
Załatwiam sprawy razem z ojcem. - Mówi patrząc na moją i Sakury
dłoń splecioną ze sobą.
-
Widzę, że jednak się nie pomyliłam. - Wzdycha.
-
Przecież wszystko ci już wyjaśniłem. - Odpowiadam podirytowany.
- Ale
wtedy miałam jeszcze jakiś cień nadziei.
-
Ayako, przykro mi, że wyszło tak jak wyszło, ale czasu nie cofnę.
- Wzdycham.
-
Gdybym teraz mogła wybrać, nie chciałabym cię spotkać nigdy w
życiu.
-
Ayako, proszę przestań. - Mówię.
-
Taka prawda Naruto. Ona cię mi zabrała. Zrobiła wszystko, żebyś
mnie rzucił.
- Ja
nic nie zrobiłam, mnie w to nie mieszaj. - Odzywa się Sakura.
- To
prawda. To nie jest jej wina. Kiedyś byliśmy razem i wcale nie
zapomniałem o Sakurze. - Mówię.
-
Zaręczyłeś się z nią? - Prycha dziewczyna.
- Tak
i za dwa tygodnie bierzemy ślub. - Wyznaję.
- No
proszę, jaki ty szybki jesteś. A spałeś już z nią? Ze mną nie
chciałeś.
- Nie
sądzisz, że nie powinnaś o to pytać? - Ponownie odzywa się
Sakura.
-
Ayako, czy ty jesteś jakaś chora? Przejdź się lepiej do
psychologa. - Mówię.
- Ta
wizyta pewnie ci pomoże. - Dodaje moja narzeczona.
- A
teraz wybacz, ale nie mamy czasu na zbędne gadki z tobą. - Mówię
i się odwracam. Powoli zaczynamy iść z powrotem do naszego celu.
Ayako tylko jedno w głowie.
- No
pewnie! Idźcie póki możecie! - Słyszymy za sobą jej krzyki, ale
się nie odwracamy.
-
Myślisz, że może jej coś odwalić? - Pyta mnie po krótkiej
chwili Sakura.
- Nie
jestem pewien. - Wzdycham ciężko.
-
Naruto, mogę o coś spytać?
-
Jasne.
- Jak
się czujesz z tym, że ona tu jest?
-
Nijak. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia, ani nic z tych
rzeczy jeśli o to ci chodzi skarbie. Choć muszę przyznać, że to
dla mnie w pewnym rodzaju jakiś szok.
-
Aham. - Odpowiada.
- Ej,
chyba nie sądzisz, że coś...
-
Nie. Nawet tego nie mów. Wiem, że mnie kochasz. Zresztą już to
udowodniłeś, co nie? - Uśmiecha się i podnosi w górę dłoń u
której na palcu znajduje się pierścionek.
-
Jasne, że tak. - Mrugam do niej.
- No
właśnie. - Dostaję buziaka w policzek. Reszta drogi mija nam w
kompletnym milczeniu, które nie jest ani trochę krępujące.
Wchodzimy do domu, po czym zapalam światło i zamykam drzwi. Na
dworze zrobiło się już ciemnawo.
-
Czyli mamy jeszcze trzy paczki do rozpakowania. - Wzdycha Sakura.
-
Uporamy się z tym raz dwa.
-
Masz rację. W takim razie ty bierzesz swoje pudło, a ja swoje. -
Śmieje się.
-
Okey. Pomóc ci je zanieść? - Pytam, a ona obrzuca mnie kpiącym
spojrzeniem.
-
Chyba sobie żartujesz kochanie. Poradzę sobie sama.
-
Spoko. Wolałem się upewnić.
-
Wybaczam. - Mówi z uśmiechem i dostaję od niej kolejnego całusa.
Biorę swoje pudło i idę na górę do sypialni, żeby je wypakować.
Kiedy jestem w pomieszczeniu podchodzę i otwieram komodę, na której
wierzchu znajdują się zdjęcia przedstawiające naszą drużynę,
moją mamę i ojca Sakury. Powoli zaczynam układać ubrania w mojej
części komody. Kiedy kończę podchodzę do szafy i zawieszam tam
moje koszule. Biorę pusty karton w dłoń i schodzę na dół.
Cholercia, ten dom jest ogromny i przypomina jakąś willę. Nieźle
tu mieszkali ci mnisi. Schodzę po schodach i po chili znajduję się
w holu. Wybieram drogę do kuchni, gdzie za chwilę jestem. Składam
karton i wrzucam go do kosza. Wzdycham rozglądając się. Nigdzie
nie widzę Sakury. Swoją drogą, gdzie ona może być? Zmierzam do
toalety na dole, jednak jej tu nie zastaję.
-
Sakura?! - Krzyczę i nie dostaję odpowiedzi. Może jest gdzieś na
górze? Ruszam i ponownie wchodzę na schody. Idę prosto i wybieram
naszą sypialnię, do której zaraz wchodzę. Zamykam drzwi i widzę
światło dochodzące z toalety. Ruszam z miejsca i podchodzę pod
drzwi. Dostrzegam dziewczynę, która stoi oparta dłońmi o blat od
umywalki. Ma zamknięte oczy i wyraźnie rozciąga mięśnie szyi.
Uśmiecham się, podchodzę do niej bezszelestnie i w końcu się w
nią wtulam.
-
Jesteś bardzo zmęczona? - Mruczę w jej bark.
-
Troszeczkę. - Słyszę jej zmarnowany głos. Powoli zaczynam muskać
wargami jej z pozoru kruche ramiona. Głowa Sakury mimowolnie opiera
się o moją. Czuję jak powoli odwraca się w moją stronę. Kiedy
stoi naprzeciw mnie chwyta dłońmi za moją twarz i wpija się w
moje usta. Unoszę Sakurę i sadzam ją na solidnej szafce od
umywalki. Dziewczyna gładzi dłońmi moje włosy na przemian z
karkiem. Ja zaś muskam dłonią jej odkrytą skórę. Odrywam się
od niej na chwilkę.
-
Skoro nie mamy już dziś nic do roboty to może by tak...
- Nie
dzisiaj skarbie. - Nie daje mi dokończyć. Uśmiecham się do niej.
-
Okey. - Odpowiadam i ostatni raz całuję jej słodkie usta. -
Chodźmy lepiej spać.
-
Gniewasz się? - Pyta słodko. Odgarniam niesforny kosmyk jej
opadających na twarz włosów z uśmiechem.
- No
co ty kochanie. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. - Muskam
wargami jej usta.
- To
dobrze. - Wzdycha.
-
Rozumiem, że jesteś zmęczona i nie chcesz do nich iść. -
Uśmiecham się.
-
Może jutro, jak myślisz? Będą źli?
-
Raczej nie, chociaż kto ich tam wie? - Śmieję się.
- No
tak, ale jutro musimy wcześnie wstać. Ty zaczynasz swoją nową
robotę, a ja mam pacjentów od samiuśkiego rana.
- Weź
kilka dni wolnego co? - Mówię z troską.
-
Wezmę, kiedy będziemy mieli miesiąc miodowy. - Chichocze.
-
Trzymam cię za słowo. - Bawię się jej włosami.
-
Idziemy spać?
-
Prowadź księżniczko. - Uśmiecham się i zsadzam dziewczynę na
podłogę.
- A
ty się nie umyjesz? - Pyta rozbawiona wychodząc z toalety.
-
Rozważałem to, ale że umyłem się wychodząc od naszych rodziców
to teraz mi się nie chce. - Uśmiecham się.
-
Brudas. - Mówi, kiedy dociera do łóżka.
- Ej
no! Tobie by się chciało? - Protestuję.
- Ja
jestem już po, lisku. - Dopiero zauważam, że stoi po drugiej
stronie ubrana w swoją piżamkę. Uśmiecham się i jednym ruchem
ściągam z siebie koszulkę, a zaraz potem spodnie.
-
Zrobiłbyś to w toalecie. - Mówi przygryzając dolną wargę.
- Bo
co? Jestem aż tak seksowny, że nie możesz się oprzeć? - Nastaje
cisza. - Hmm?
-
Głupi jesteś.
- Idę
wziąć prysznic, chcesz dołączyć? - Składam jej propozycję.
- Po
dłuższym namyśle odmawiam.
- Uh,
szkoda. Nie wiesz co tracisz kotku. - Mówię podchodząc do komody,
z której wyciągam czyste bokserki.
- Idź
już, bo zaraz przysadzę ci kopa. - Ostrzega. Wchodzę do toalety,
gdzie od razu wpełzam pod prysznic. Ogarniam się w miarę szybko,
zakładam bieliznę, czyszczę swoje kły i wychodzę. Marszczę
brwi, bo widzę Sakurę leżącą na łóżku, która jest przykryta
kołdrą po samą szyję. Podchodzę i powoli wpełzam pod chłodną
pościel. Widzę, że moja narzeczona już śpi, więc ostrożnie się
do niej przysuwam. Kiedy już stykam się z jej plecami, obejmuję
ją. Nim zdążam się ułożyć, czuję, że zielonooka się
odwraca. Kiedy to robi wtula się w mój tors. Tak objęty i nieco
skrępowany zasypiam.
***
- Oo,
już wstałeś skarbie. - Słyszę Sakurę, która się do mnie
odwraca. Stoję właśnie w kuchni.
-
Tak, musiałem. - Odpowiadam i podchodzę do dziewczyny. Kiedy tylko
stoimy twarzą w twarz całuję ją na dzień dobry.
-
Wyspałeś się chociaż? - Pyta wracając do kuchenki.
-
Tak, chyba takie wczesne chodzenie spać mi służy. - Śmieję się.
- No,
przyzwyczajaj się. Teraz czekają na ciebie nowe obowiązki. -
Uśmiecha się.
-
Tak, wiem. A tak pro po, przyszedł już mój płaszcz? - Pytam.
- Ach
tak! Zapomniałam ci powiedzieć, że wczoraj go odebrałam. Usiądź,
zjedz śniadanie i zaraz go dostaniesz. - Uśmiecha się do mnie.
Dopiero teraz zauważam, że na stole jest przygotowane mleko oraz
sterta naleśników z serem i dżemem.
-
Jezu, Sakura jesteś genialna. - Mówię i od razu siadam do stołu.
-
Wiem, że je lubisz. - Uśmiecha się.
-
Zjesz ze mną? - Pytam. - Nie wchłonę tego sam.
-
Czekaj, dosmażę ostatniego i już siadam, obiecuję.
- W
takim razie na ciebie poczekam. - Mówię.
-
Chcesz kawy?
-
Nie. Chcę, żebyś ze mną usiadła. - Dziewczyna odkłada
ostatniego naleśnika na talerz i podchodzi do mnie. Kiedy stawia mi
to przed nosem, próbuje odejść, ale chwytam ją za dłoń.
- Czy
ty możesz usiąść skarbie?
- No
już przecież. - Wzdycha i zajmuje miejsce obok mnie. - Zadowolony?
-
Nawet bardzo. - Odpowiadam.
- To
zaczynaj jeść, bo ostygnie. - Sakura nie musi mnie więcej prosić,
bo od razu zabieram się za jedzenie.
-
Czyli co, pobieramy się za dwa tygodnie? - Pytam.
- Tak
kochanie, ale nie mów z pełną buzią okey? - Śmieje się.
-
Ojej, no dobra. - Wzdycham.
- Co
z klubem? - Pyta nagle.
- Nie
wiem, muszę pogadać z Taro. Jeszcze tego nie zrobiłem.
- To
na co ty czekasz?
- Nie
wiem, jakoś trudno mi będzie się nim nie zajmować.
-
Musisz teraz poświęcić całą twoją uwagę na coś innego
skarbie.
-
Wiem, ale to była taka moja mała odskocznia. - Wzdycham.
-
Poczekaj trochę. Wszystko się ustabilizuje i będziesz mógł
wieczorami zajmować się klubem jeśli zechcesz. - Uśmiecha się
słodko.
-
Umm, wieczorami to chciałbym zajmować się czymś innym, a raczej
kimś innym.
-
Świntuch. - Podsumowuje.
-
Wcale nie, po prostu chcę spędzać czas z kobietą, którą kocham
nad życie.
- Nie
spóźnisz się przypadkiem zaraz? - Pyta zmieniając temat.
Spoglądam na zegarek.
- O
cholera! Za dziesięć minut siódma. Muszę lecieć kochanie. -
Wstaję i w locie cmokam ją w policzek.
- Ej,
a płaszcz?! - Pyta. Zawracam się i widzę ją trzymającą w
dłoniach mój drugi skarb.
-
Ehh, kochana jesteś. - Uśmiecham się i wkładam na siebie płaszcz
z pomarańczowymi dodatkami. W drodze chwytam w dłoń jeszcze
jednego naleśnika i uciekam z domu. Biegiem zmierzam do dużego,
czerwonego budynku. Kiedy tam docieram w progu wejścia mijam się z
Shizune.
-
Witaj Naruto. - Odzywa się do mnie.
-
Cześć Shizune, wybacz, ale nie mam czasu. - Krzywię się i mówię
w biegu.
-
Tsunade-sama już czeka. - Słyszę jeszcze jej głos. Staję przed
drzwiami do gabinetu i bez zastanowienia pukam.
-
Wejść! - Słyszę jej srogi głos. Pociągam za klamkę i po chwili
znajduję się na środku pomieszczenia.
-
Witaj Tsunade-sama. Przepraszam za spóźnienie.
-
Jeśli będziesz się tak spóźniał, to co powiedzą o tobie
ludzie? - Mówi odwrócona do mnie tyłem kobieta.
- To
było naprawdę niechcący. Przeliczyłem się trochę z czasem i nie
ukrywam też, że się zagapiłem. - Tłumaczę.
- No
dobrze. Przejdźmy do sedna sprawy. - Wzdycha i się do mnie odwraca.
- Wiesz, gdzie leżą papiery i co masz od dzisiaj robić, bo już o
tym rozmawialiśmy.
-
Tak. Dokładnie wszystko mi wytłumaczyłaś.
-
Także zostawiam cię tutaj samego i od dziś jesteś w pełni nowym
Hokage. - Kobieta wychodzi zza biurka i zmierza do drzwi. Kiedy je
uchyla zatrzymuje się i odwraca w moją stronę.
- A,
no iii... powodzenia Naruto. - Uśmiecha się i wychodzi. Czuję się
strasznie dziwnie, tak zostawiony samemu sobie. Ruszam się z miejsca
i siadam za biurkiem. Dziś chyba nie mam nic do roboty...
-
Naruto, czas przydzielić nowe misje. - Podnoszę wzrok i widzę
stojącą w progu Shizune.
-
Serio? Dopiero usiadłem. - Wzdycham, a kobieta się uśmiecha.
-
Tsunade-sama też tego nie lubiła. Wybacz, ale musimy dziś to
zrobić.
-
Ahh, a kiedyś myślałem, że to prosta fucha...
***
Oczami
Sakury;
2
tygodnie później;
-
Jesteś gotowa kochana? - Zadaje pytanie blondynka.
-
Ino, no heloł. Pomyśl czasem skarbie. Gdyby nie była gotowa, to by
tu tak nie sterczała dzisiaj. - Wzdycha Saki.
- No
w sumie racja. - Przyznaje niebieskooka.
-
Chyba wy stresujecie się bardziej ode mnie. - Mówię.
- No
ja właśnie cię nie rozumiem. Kiedy ja będę stała w tej spiżarce
w dniu mojego ślubu, to pewnie zasłabnę z tego stresu, a ty nic. -
Ponownie odzywa się Ino.
- Po
pierwsze, to nie jest jakaś spiżarka tylko kapliczka, a po drugie,
czym tu się stresować? To tylko formalność. - Prycham.
- No
nie mogę no! Wy jesteście obydwoje na jakimś haju czy co? - Pyta
Saki.
- Bo?
- Naprawdę nie rozumiem o co im chodzi.
-
Zero stresu, dużo luzu. - Kwituje Saki, a ja się śmieję.
- Dam
ci na to przepis kochana. - Wzdycham. - Dużo miłości i skupienia
się tylko i wyłącznie na swojej drugiej połówce. To pomaga,
serio. - Mówię i daję kroka w stronę drzwi.
- Ha
ha ha. Uśmiałam się wiesz? - Mówi Ino.
- Nie
miałaś z czego, a teraz chodźcie, bo na nas pora. - Wychodzę na
zewnątrz i zmierzam do kościółka, pod którym zastaję Minato.
- Co
tu robisz? - Pytam zdziwiona.
-
Hmm, pomyślałem, że skoro twój tata nie może doprowadzić cię
do ołtarza, to może zrobię to za niego. Jeśli się zgodzisz, będę
bardzo dumny. - Uśmiecha się do mnie słodko, a ja czuję, że
zaraz się rozpłaczę. Jestem w stanie skinąć tylko głową.
Blondyn bierze mnie pod ramię i ustawiamy się naprzeciw wejścia do
kościoła. Przed nami widzę Ino wraz z Sasuke, a za nami Saki i
Taro.
-
Szkoda, że dziś go z nami nie ma. - Mówię już bardziej
opanowana.
-
Sakura, przecież on tu jest. Nie uwierzę, że nie obserwuje swojej
ukochanej córki z góry. - Uśmiecha się do mnie i w tej samej
chwili do naszych uszu dociera melodia.
-
Dziękuję Minato, za wszystko. - Mężczyzna całuje moją dłoń i
zaczyna iść za Ino i Sasuke. Wchodzimy do kościoła i od razu
czuję na sobie spojrzenie wszystkich obecnie zgromadzonych, jednak
interesuje mnie tylko jedna osoba. Naruto, który stoi pod ołtarzem
zapatrzony we mnie z szerokim uśmiechem. Kiedy do niego dochodzimy,
przejmuje mnie od swojego ojca i staje wraz ze mną na środku.
-
Kocham cię. - Mówi z uśmiechem.
- Ja
ciebie też skarbie. - Odpowiadam...
17
lat później;
- Już
jestem! - Słyszę głos dochodzący z holu. Uśmiecham się,
zdejmuję okulary i odkładam książkę na stoliczek, który
znajduje się przede mną. Upijam ciepłą czekoladę i czekam co
nastąpi dalej. Słyszę coraz wyraźniejsze kroki i po chwili
dostrzegam swojego blondyna, którego twarz zdobi szeroki uśmiech.
-
Cześć skarbie. - Mówi podchodząc do mnie. Siada obok i
całuje mnie w usta.
- Hej. Co tak długo? - Pytam i opieram głowę o jego ramię, a on
zaraz mnie przytula.
- Ahh
wcale nie pytaj. Urwanie głowy normalnie. Musiałem poprosić Taro,
żeby zajął się barem. - Wzdycham.
-
Naoki nie chciał ci pomóc? - Pytam zdziwiona.
- Nie
widziałem się z nim dzisiaj. Za dużo roboty było, a on dopiero co
wrócił z misji, nie chcę go męczyć. - Mówi.
-
Aha, rozumiem. To co takiego się działo, że jesteś tak zmęczony?
- Dopytuję.
-
Musiałem powypełniać stertę papierów, potem rozdać misje i
użerać się z Konohamaru i jego drużyną, a na koniec miałem
obradę z radą. Jejku, oni potrafią człowieka wymęczyć. Mówię
ci. - Śmieję się, a u Naruto dostrzegam uśmiech.
- A
jak tam minął twój dzień skarbie?
- Tak
jak zawsze. - Wzdycham. - Wróciłam z pracy, a zaraz potem... - Nie
dokańczam, bo słyszę zbieganie ze schodów.
-
Jezu, czy oni nie potrafią przez chwilę zająć się sobą? - Pytam
zmęczona i widzę uśmiech na twarzy mojego męża.
-
Widzę, że miałaś naprawdę ciekawy dzień. - Śmieje się.
Zbieganie ucichło, a rozpoczęły się odgłosy kłótni. Po chwili
do salonu wpadają nasze dzieci.
-
Mamo! Ten głupek zabrał mi Ijo. - Żali się dziewczynka o różowych
włosach i zielonych oczkach.
- Ona
ma go dłużej ode mnie! To niesprawiedliwe. - Broni się blondynek o
błękitnych oczach. Trzyma w dłoniach małego szczeniaczka. Po
chwili słyszymy kolejne kroki.
-
Próbowałem ich pogodzić, ale te małe gnojki nie słuchają. -
Mówi kolejny blondyn o zielonych oczach. Stoi oparty o framugę
drzwi.
-
Naoki, tylko nie małe gnojki. Haru, czemu zabierasz siostrze psa, a
ty Eri, czemu nie możesz dojść do porozumienia z bratem bez
interwencji kogokolwiek? - Mój mąż rozstrzyga konflikt. Najstarszy
syn siada z rozbawieniem na fotel, a pozostała dwójka wciska się
pomiędzy nas.
- Bo
on zabrał mi go siłą. - Skarży dziewczynka.
- Bo
nie dajesz mi się do niego dotknąć! - Sprzeciwia się chłopczyk.
- Czy
nie możecie usiąść razem i się nim zajmować? Podkreślam słowo
razem. - Pyta Naruto.
-
Tato, oni nie wiedzą co to znaczy razem. Niedługo pójdą do
Akademii to może czegoś się tam nauczą. - Kpi Naoki.
- Nie
bądź taki mądry. Ty też nie potrafiłeś się dzielić o ile
dobrze pamiętam, a wydaje mi się, że jednak pamięć mam bardzo
dobrą. - Wtrącam się. Dzieciaki pokazują języki swojemu
starszemu bratu.
-
Dlatego mówię, że może się czegoś nauczą. - Wzdycha Naoki.
Swój charakterek odziedziczył po mnie i po Naruto. Jako jedyny jest
mieszańcem i ma siedemnaście lat. Doskonale panuje nad swoimi
umiejętnościami i jest jednym z najlepszych wśród swoich
rówieśników. W najtrudniejszych sytuacjach potrafi zachować
trzeźwy umysł, ale tak jak jego tatuś jest okropnie narwany.
Umiejętności i tą cechę na pewno odziedziczył po nim. Jego
młodsze rodzeństwo jest zupełnie inne. Haru odziedziczył
charakterek po swoim tacie, choć nie jest tak głupi, jak on był w
jego wieku. Eri zaś jest małą wersją mnie. Potrafi nieźle
przywalić, kiedy się wkurzy.
- Mam
propozycję. Spędzimy jutrzejszy dzień razem. - Wtrąca mój mąż.
- Może to wam przypomni jak powinno zachowywać się rodzeństwo.
-
Tak! Tak! Gdzie pójdziemy tatusiu? - Ekscytuje się sześcioletnia
Eri.
- Mam
nadzieję, że to nie będzie piknik. - Wzdycha siedmioletni Haru.
- Nie
mogę, umówiłem się już. - Stwierdza Naoki.
- Jak
to nie możesz? Kto jest od nas ważniejszy? - Pytam z uśmiechem.
- Nie
o to chodzi mamo. Mogliście powiedzieć wcześniej o tym waszym
planie. Spotkania nie odmówię. - Broni się blondyn.
- A
jeśli chcecie już wiedzieć, to umówiłem się z Akane. - Wzdycha.
- To
zaproś ją do nas i przy okazji jak u niej będziesz to powiedz Ino
i Sasuke, żeby też wpadli. - Mówi Naruto.
-
Tak, widzieliśmy się chyba ostatnio w Piątek. - Stwierdzam.
- To
strasznie długo się nie widzieliście, normalnie miesiąc czasu
miął. Mamo, to zaledwie dwa dni temu. - Mówi, a ja upijam swoją
gorącą czekoladkę.
-
Hmm, w sumie masz rację. - Śmieję się.
-
Mniejsza z tym, jak będziesz u Akane to powiedz jej rodzicom, że
mają do nas wpaść w Poniedziałek o trzynastej. - Mówi mój mąż.
-
Włącznie z nią synu. A i wpadnij też do Saki i Taro, im też
przekaż, że ich zapraszamy razem z synem.
-
Ojeju, no dobra. - Wzdycha.
- Jak
tam było na misji? - Pytam.
-
Całkiem fajnie. Sasuke-sensei nic ci tato nie mówił?
- Coś
tam mówił. - Naruto się uśmiecha. - Jestem dumny, że mam takiego
syna.
- Czy
ktoś mi powie o co chodzi? - Pytam, kiedy te dwa głąby się do
siebie uśmiechają.
-
Nasz syn obronił Akane i syna Saki. - Śmieje się Naruto. -
Zaatakowali ich, a Naoki użył jednej z technik, której go uczyłem.
-
Będę silniejszy od ciebie! - Krzyczy mały Haru.
-
Nieprawda, ja będę najsilniejsza z was wszystkich! - Zaprzecza Eri.
-
Najpierw to dorośnijcie srele. - Drażni się Naoki. Od dnia naszego
ślubu każdy dzień wygląda prawie tak samo. Staramy się jak
najwięcej czasu spędzać z naszymi dziećmi, bo rodziców ma się
tylko jednych w życiu, a my z Naruto dobrze to rozumiemy. Chcemy dać
im jak najwięcej miłości i doświadczeń, które zdobyliśmy przez
te wszystkie lata. Naruto jest szanowanym Hokage, a ja zaś doktorką,
która jak słyszę, przerosła swoją nauczycielkę. Nasz syn Naoki
spotyka się z córką Sasuke i Ino. Z pozoru jesteśmy spokojną
rodzinką, ale jak to mówią każda moneta ma dwie strony. Zobaczymy
co dalej przyniesie nam los.
******
Witajcie Kochani po tak dłuuugiej przerwie. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego tak długo nie było rozdziału, otóż mamy teraz naprawdę sporo do roboty i mało czasu, żeby usiąść i coś napisać. Wracając do rozdziału, jak Wam się podobało zakończenie i ogólem cały ten One-Shot? Mamy nadzieję, że jednak się podobało i liczymy na Wasze opinie. Dziękujemy za to, że jesteście cierpliwi i dziękujemy tym, którzy komentują te nasze wypociny regularnie, dzięki czemu mamy świadomość tego co się podoba, a co nie. Do następnego Kochani! Patty i Paula.
Boskiee zakończenie <3 naruto i sakurka mają trójeczke ^^
OdpowiedzUsuńOne shot bardzo mi się podobał :) nawet nie wiecie jak bardzo szanuje wasze osoby za pisanie tak wspaniałych opowiadań a tej tematyce :) SZACUN ^^ lubie wasze opo za to, że jest jak dla mnie nie realne... marzenie rzadko w naszym swiecie się spełniają, a wasz blog to taka odskocznia od rzeczywistości... co do tej notki to bardzo dobre, przyjemne zakończenie seri... miałem jednak odczucie przy tej notce, że to nie wy ją pisałyśćie. Na moje oko dialogi jak i same charaktery postaci były zmienione.. może to tylko moje odczucie :p co nie zmienia faktu, że zakończenie było genialne... No to czekam na rozdział z głównego opowiadania :) DO następnego ^^
OdpowiedzUsuńNowy :*
Hmm, może masz rację, że niektóre rzeczy mogły być nieco zmienione? Może to przez to, że teraz mamy sporo na głowie i prawie wcale czasu do pisania? Ilekroć próbowałyśmy przysiąść i coś napisać nie raz zostałyśmy oderwane od klawiatury z powodów rodzinnych i roboty... To naprawdę może wybić człowieka z rytmu i później zastanawiasz się; Co ja takiego chciałam napisać? :) No cóż, dziękujemy za komentarz, który naprawdę jest dla nas bardzo ważny ;)
UsuńWpadnijcie do mnie ^^ u mnie pierwszy one shot się pojawił http://narusakumaniacy.blogspot.com/2015/08/one-shot.html oraz kolejny rozdział do opowiadania głównego zapraszam ^^ ----> http://narusakumaniacy.blogspot.com/2015/08/rozdzia-viii-ruszamy-druzyno.html
OdpowiedzUsuńPiękne! :D Świetnie się czytało :D
OdpowiedzUsuńKoniec One-Shot'a? Nie wierzę XD
OdpowiedzUsuńCały One-Shot był genialny ale w moim skromnym odczuciu ciut za długi.
Życzę weny i czasu!
Pozdrawiam. :)
Przepraszam za spam, ale...
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz Kuroko no Basket i opowiadania związane z bohatrami owego anime, zapraszam do mnie na nowopowstałego bloga pod tytułem Ghost Town...[ Kurobasu by Yakiimo Inami]
Niestety nie mogłam umieścić linku xD
Wreszcie musiał nastąpić koniec One-shota... szkoda.
OdpowiedzUsuńZakończenie jego jest świetne, bardzo przyjemnie się czytało.
Ciekawe czy pojawi się jeszcze taki długi one-shot. Jeśli tak... będę zachwycony hehe.
No nic. Został nam jeszcze główne opowiadanie, które wciąż trwa.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Cóż na wszystko przychodzi koniec, a szkoda. Ostatni część one-shoota podobała mi się, choć przyznam szczerze to po cichu liczyłem na jakąś małą akcję lub dramacik. Kiedy czytałem dialogi naszych bohaterów odniosłem wrażenie, że są one jakieś no ... inne niż do tej pory? Ale może to tylko moja wyobraźnia. Teraz to pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział z głównego opowiadania na który już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam was Kuraj.
P.S. zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl/ który po kilku niespodziewanych przeszkodach w końcu się pojawił. Cześć.
jedno słowo boskie
OdpowiedzUsuńKiedy notka???
OdpowiedzUsuńKiedy notka dziewczyny?
OdpowiedzUsuńPostaramy się ją wstawić w następnym tygodniu. Przepraszamy, że musicie czekać aż tyle czasu, ale to z powodu braku czasu. Jesteśmy w szkole kilka dni, a już urwanie głowy. W następnym tygodniu pojawi się na sto procent, bo chcemy ją wstawić jeszcze przed naszym wyjazdem, dlatego prosimy o jeszcze troszkę cierpliwości.
Usuńgdzie wyjezdzacie dziewczyny?
Usuń15 września lecimy do Barcelony razem z klasą na 10 dni, więc pewnie na blogu nie pojawi się w tym czasie żaden rozdział :/ Kurczę ostatnio nie mamy czasu, żeby porządnie usiąść i coś napisać...
Usuńmiłego wyjazdu kochanie. :)
Usuńhttp://narutopomojemu.blogspot.de/?m=1
OdpowiedzUsuńkochanie, kiedy notka?
OdpowiedzUsuńNotkę wstawimy dzisiaj, albo jutro rano. Zobaczymy jak się wyrobimy. Przepraszamy, że tak długo nic tu nie ma, ale to dlatego, że przed wyjazdem jesteśmy bardzo zajęte, a do tego dochodzą lekcje w szkole, które kończymy bardzo późno.
Usuńno to będę czekał skarbie. :*
OdpowiedzUsuń