piątek, 31 lipca 2015

One-Shot cz. XVII

- W takim razie, dlaczego nie możesz się do tego przyznać? - Pytam, a on się zatrzymuje. Powoli odwraca się w moją stronę z uwodzicielskim uśmiechem. Stoi i się patrzy, lecz po chwili rusza z powrotem w moim kierunku. Summa summarum wracamy do tej samej pozycji co przedtem..

- Myślałem, że już sama się domyśliłaś, ale chyba cię przeceniłem.
- Ciężko cię odczytać Naruto. Zresztą, co mnie to obchodzi. Tak czy tak twoje wyznanie nic między nami nie zmieni.
- Jesteś tego pewna Sakura?
- Tak. - Mówię twardo.
- A co jeśli ci powiem, że... wciąż cię kocham, ale boję się konsekwencji? Nie tylko ty cierpiałaś z powodu naszego zerwania księżniczko. - Tak długo czekałam na to cholerne słowo kocham cię. Czy tak trudno było powiedzieć je na samym początku?
- To nic nie zmienia Naruto. - Mówię z bólem serca.
- Dlaczego? Bo czujesz coś do Akiego? Naprawdę mam w to wierzyć? - Dopytuje.
- Tak. - Chłopak kręci głową.
- E e, nie wierzę ci. To, że mu się oddałaś nic tak naprawdę nie znaczy. Może zrobiłaś to z rozpaczy? Szukałaś sposobu, żeby się ode mnie uwolnić, co Sakura?
- Mylisz się. - Coraz bardziej czuję jego napierające ciało. Moje serce bije jak oszalałe, a ja powoli zaczynam się już w tym wszystkim gubić.
- Czy czujesz to samo co ze mną, kiedy on cię całuje? Kiedy on cię przytula? Kiedy on cię dotyka? - Pyta i chwyta moją dłoń. Po chwili ją puszcza i pnie się w górę dotykając mojej skóry.
- Naruto, przestań. - Mój głos zaczyna się przełamywać, a to zły znak. Bardzo zły znak.
- Chcesz poczuć co naprawdę do ciebie czuję? - Chłopak nachyla się i na nic nie czekając wpija się w moje usta. Jak zawsze głupia Sakura zapomina o swojej twardej postawie i oddaje się zupełnie tej chwili. Przysuwam się do blondyna jeszcze bardziej i zarzucam ręce na jego kark. Dłońmi bawię się jego włosami. Nasz pocałunek jest bardzo czuły. Naruto wlewa w niego wszystkie swoje uczucia. Korzysta z okazji, kiedy moje usta są lekko rozwarte i plądruje ich wnętrze swoim językiem. Po chwili robię to samo co on. Blondyn kładzie dłoń na moje biodro i przemieszcza ją powoli w dół. Zatrzymuje ją dopiero na mojej pupie. Drugą dłonią bawi się moimi włosami.
- Widzisz? Nie ładnie kłamać Sakura. - Mówi z zadziornym uśmieszkiem, kiedy się ode mnie odsuwa.
- Kłamać w czym Naruto? - Udaję głupią.
- Gdybyś mnie nie kochała, na pewno byś się odsunęła i nie pozwoliła na pocałunek.
- Tak sądzisz?
- Definitywnie.
- Ehe.
- Sakura, skończmy tą beznadziejną grę okey? - Mówi swoim słodkim głosem.
- Szkoda, że przejrzałeś na oczy dopiero teraz, kiedy jestem z Akim. - Wzdycham.
- Może potrzebowałem porządnego kopniaka w dupę?
- A tym kopniakiem było co? - Dopytuję.
- Spałaś z nim. - Widzę jak w jego oczach wzbiera się ogromny gniew. Zaczynam się śmiać.
- Czemu się śmiejesz? - Pyta zdezorientowany.
- Bo to wszystko nie wypali Naruto. My... - wskazuję na siebie i na niego. - ...nie mamy prawa bytu. To się nie uda i tyle. Nie chcę cierpieć jeszcze bardziej, dlatego wyluzuj i zapomnij o mnie na dobre. Nie wierzę, że to powiem, ale nie zrywaj z Ayako i kochaj ją dalej. - Mówię i powoli go mijam. Odwracam się na chwilę i widzę, że chłopak stoi w tej samej pozycji co przedtem. Czuję, że za chwilę się rozpłaczę, ale staram się zachować twardą postawę. Idę dalej i wychodzę z korytarza przechodząc w kolejną zaciemnioną szczelinę. Opieram się o zimną ścianę i zaczynam szlochać. Chyba nie udało mi się być twardą. Moja samotność nie trwa jednak zbyt długo. Wycieram łzy, kiedy widzę naprzeciw mnie chłopaka.
- Nie poszło tak jak tego chciałaś? - Pyta czule. Uśmiecham się.
- Wszystko poszło dobrze. - Odpowiadam.
- To dlaczego płaczesz? Myślałem, że chciałaś...
- Nie Aki. Z początku był taki plan, ale później dokładnie wszystko sobie przeanalizowałam i doszłam do wniosku, że to wszystko jest bez sensu. - Przerywam chłopakowi. Czarnowłosy podchodzi do mnie i przytula.
- U mnie poszło raczej dobrze.
- Cieszę się. - Uśmiecham się.
- Ale jeszcze nie skończyliśmy kochanie. - Śmieję się słysząc jego słowa.
- Tak, masz rację.
- No to księżniczko, wchodzisz tam z podniesionym czołem i do końca naszej randki masz się bawić zajebiście. - Chłopak posyła mi ciepły uśmiech.
- Dobrze szefie. - Wycieram ostatnie kropelki moich łez i chwytam wyciągniętą w moim kierunku dłoń Akiego. Czarnowłosy ciągnie mnie w stronę przyjaciół. Dostrzegam siedzącego przy stole blondyna. Na jego kolanach siedzi Ayako, a on sączy jakiegoś drinka. Razem z Akim podchodzimy do naszej wcześniejszej miejscówki. On siada i ciągnie mnie w dół sadzając moją skromną osobę na jego kolanach. Usadawiam się wygodnie i obejmuje go. Opieram swoją głowę o jego i przyglądam się Naruto, który właśnie na mnie patrzy. Jego wzrok jest strasznie pusty i naprawdę nie wiem co mam o tym sądzić. Jedną dłonią obejmuje w pasie Ayako, a drugą popija drinka. Mam wrażenie, że jest gotów zabić Akiego.
- Co was tak długo nie było? - Pyta Ino.
- Aaa mieliśmy taką jedną potrzebę. - Śmieje się czarnowłosy.
- Okey, nie pytamy dalej. - Uśmiecha się Saki.
- No i słusznie. - Odpowiada jej mój towarzysz.
- To co, pijemy chłopcy? - Pyta Taro.
- Jasne. - Odpowiada jeden przez drugiego.
- Naruto, chyba nie będziesz mieszał co? I tak wypiłeś już jedno piwo i teraz drinka. To nie będzie dobre połączenie. - Upomina go Ayako. Chłopak obrzuca ją lodowatym spojrzeniem i wypija sake zapijając to swoim drinkiem.
- Nic mi nie będzie. - Nareszcie jej odpowiada.
- Jeszcze trzy takie kieliszki i się uchlasz. Zobaczysz. - Mówi dziewczyna.
- Trudno. Przynajmniej się odstresuję. - Wzdryga ramionami.
- Jak tam sobie uważasz, ale ja ciągnąć cię włokiem do domu nie zamierzam.
- To zostawisz mnie tutaj. Mój klub i mogę robić sobie w nim to, co mi się żywnie podoba.
- Spuść powietrze okey?
- Dobrze, przepraszam. - Całuje ją w policzek.
- Sakura, idziesz jutro do pracy? Spotkamy się tam skarbie? - Pyta Aki.
- Nie, jutro mam wolne, ale przecież możesz do mnie wpaść. - Uśmiecham się do niego.
- Akurat jutro kończę wcześniej, więc na pewno skorzystam z zaproszenia. - Chłopak muska wargami moje usta. Czuję się obserwowana. Wtulam się w chłopaka jeszcze bardziej i wodzę palcem po jego policzku. Uśmiechamy się do siebie. Cholera, niech ten dzień w końcu się skończy.
- Powiedzcie mi, bo już się szczerze pogubiłam. - Wzdycha Ino. - Czy Tsunade-sama naprawdę chce zrezygnować z posady naszego Hokage?
- Tak. Ostatnio nawet mi o tym wspomniała. - Odpowiadam.
- O nie, a jak wybierze jakiegoś przychlasta? - Stresuje się Saki.
- Cholera, wolałbym, żeby została Hokage do tej pory aż naprawdę nie będzie w stanie rządzić. - Dodaje Sasuke.
- Tak, ale spójrzcie na to z drugiej strony. - Wzdycham. - Może myśli, że nie jest już w stanie chronić wioski i że może lepiej oddać władzę komuś zdolniejszemu i młodszemu, kto będzie gotów oddać za nią dosłownie wszystko? - Mówię.
- W sumie masz rację, ale ta nieświadomość jest przytłaczająca. - Wtrąca Taro.
- Dokładnie. Jedna zła decyzja może doprowadzić do katastrofy. - Uświadamia Saki.
- Zapewniam was, że ta kobieta ma głowę na karku. - Uśmiecham się. - Dokładnie wie co robi. - Dopowiadam.

***

- Cholera Naruto! Mówiłam ci już dwie godziny temu, że już wystarczy, ale nie chciałeś słuchać. - Ayako krzyczy na podpitego chłopaka. Wracamy właśnie do domu całą naszą czwórką. Blondyn idzie na przedzie lekko się kiwając.
- Uspokój się Ayako. Nie mam ochoty się z tobą użerać. - Odpowiada jej oschle.
- Porozmawiamy jutro. Zobaczymy co wtedy będziesz miał mi do powiedzenia.
- Żebyś się w końcu odpierdoliła. - Mówi pod nosem.
- Huh? Coś mówiłeś? - Pyta. Chyba jednak tego nie słyszała.
- Nie. Wydawało ci się. - Odpowiada. Czuję jak Aki mocniej zaciska wokół mnie swoje ręce. Spoglądam w bok i teraz rozumiem dlaczego. Uśmiecham się. Staję lekko na palcach i muskam wargami jego usta, a on obdarza mnie uśmiechem.
- Dzięki. - Szepcze mi do ucha.
- Nie ma za co kochanie. - Odpieram teatralnie.
- Proszę was, nie róbcie tego publicznie. - Mówi blondyn. Dopiero zauważam, że stoimy pod domem.
- Publiczne okazywanie uczuć jest nawet spoko. - Uśmiecha się Aki.
- Tak myślisz? - Pyta blondyn. W jego oczach dostrzegam zazdrość i chęć bójki.
- Oboje tak myślimy. - Odpowiadam patrząc na blondyna. - I śmiem twierdzić, że ty z Ayako robicie to samo, więc proszę Naruto, nie upominaj nas. - Uśmiecham się do niego sztucznie.
- Okey, spoko. Róbcie co chcecie. - Prycha i wchodzi po schodkach. Za nim leci brązowo włosa.
- Aki, wybacz, ale muszę już iść, bo oni nawet domu nie otworzą. - Śmieję się.
- Tak, wydaje mi się, że nie są w stanie. - Śmieje się. - Swoją drogą, fajnie się dziś bawiłem. - Chłopak całuje mnie w policzek.
- Ja również.
- Cieszę się. - Robi chwilową pauzę. - Hmm, Sakura?
- Hm?
- Widziałaś, że tam stoi? - Pyta.
- Jasne. Zauważyłam ją, bo mocniej mnie przytuliłeś. - Odpowiadam wesoło.
- Huh. Dobra jesteś. - Śmieje się. - Do zobaczenia.
- Pa Aki. - Uśmiecham się i całuję go w usta. Odwracam się i wchodzę na werandę. Kręcę głową z dezaprobatą widząc, że te dwa przygłupy nie potrafią otworzyć drzwi od domu.
- Sunąć się. - Mówię i pcham się w środek pomiędzy nich. Wkładam klucz w zamek i otwieram drzwi. - Proszę bardzo. - Uśmiecham się i odsuwam w tył. Pierwsza do domu wchodzi Ayako.
- Wybaczcie, ale idę prosto do łóżka. Nie mam ochoty na pogawędki. - Dziewczyna od razu wchodzi na schody i pędzi na górę. Po chwili znika nam z oczu.
- Wow, szybka jest. - Mówię. Spoglądam na blondyna, który mnie obserwuje i zaczynam iść. Kiedy mam minąć próg drogę zastawia mi chłopak stając w drzwiach. Niechcący opieram się na jego klatce piersiowej dłońmi.
- A ty, gdzie się wybierasz? - Pyta patrząc na mnie z góry.
- Naruto, proszę cię. Nie mam już siły. - Odpowiadam.
- Ja też, ale musimy coś sobie wyjaśnić raz, a porządnie. - Uśmiecha się seksownie.
- Chłopie, twoja dziewczyna poszła już spać, radzę zrobić ci to samo. - Blondyn przesuwa się z wejścia i wpuszcza mnie do środka. Słyszę jak zamyka za nami drzwi. Chcę wejść na schody, ale zatrzymuje mnie jednym szarpnięciem. W efekcie po raz kolejny na niego wpadam jak jakaś głupia. Czuję jak chłopak obejmuje mnie w talii. Zadzieram lekko głowę, ale nie odsuwam się. Po prostu nie chcę tego robić.
- Sakura, tam, w klubie...kolejny raz dałaś mi do zrozumienia, że wciąż mnie kochasz, ale mimo wszystko sądzisz, że nie możemy być razem. - Wzdycha. - Ale rzecz w tym, że ja też cię kocham i raczej nie poradzę sobie bez ciebie. - Śmieje się. Na razie nie mam siły się wtrącić. - Wiem, jestem dupkiem, draniem, tchórzem, ale nic na to nie poradzę, że Ayako pomogła mi ukoić ból po tobie. Jakoś tak wyszło i nie naprawię tego, ale na litość boską uwierz mi...nie spałem z nią ani razu.
- Naruto...tu nie chodzi o to, czy ty z nią spałeś czy nie. Czy ty głupku chcesz powtórki z rozrywki? Chcesz cierpieć pakując się ze mną w związek? Człowieku, przecież ty jesteś związany z Ayako, pomyśl o niej czasem. - Całuję go w policzek i szybko mijam. Wchodzę po schodach na górę i pakuję się do swojego pokoju. Z przyzwyczajenia próbuję zamknąć drzwi, ale dociera do mnie, że wcale ich nie mam. Ugh! Podchodzę do łóżka i widzę na nim dwie dziewczyny. Jak one się tu...a zresztą nieważne. Podchodzę do swojej komódki, biorę czystą piżamkę i idę do toalety. Biorę prysznic, ubieram się i myję ząbki. Kremuję twarz i wychodzę z toalety. Będąc obok mojego łóżka nie mogę się oprzeć i wyglądam trochę do pokoju Naruto. Dostrzegam śpiącego już chyba blondyna. Spokojna, że dotarł na górę podchodzę do łóżka i pakuję się w środek, który dziewczyny zostawiły specjalnie dla mnie...

***
Powoli wybudzam się z błogiego snu. Przecieram oczy i rozglądam się po pokoju, w którym jak się okazuje jestem sama. Spoglądam na zegarek, który wskazuje godzinę dziewiątą pięć. Zaniepokojona wstaję z łóżka i wychodzę na korytarz. Wchodzę na schody i po chwili znajduję się na dole. Słyszę głosy dochodzące z kuchni, więc powolutku kieruję się w tamtą stronę. Gdy dochodzę do mojego celu dostrzegam dziewczyny i naszą domową parkę. Naruto siedzi na blacie i oplata rękoma odwróconą do niego tyłem Ayako. Ledwo znoszę ten widok, ale postanawiam wejść do pomieszczenia.
- Hej wszystkim. - Uśmiecham się.
- Siemka.
- Hej.
- Witaj śpiąca królewno. - Słyszę wszystkie głosy po kolei. Powoli podchodzę w kierunku blondyna, bo oczywiście obok niego znajduje się lodówka. Czuję na sobie jego wzrok, nie muszę się odwracać, żeby zobaczyć jak pożera mnie wzrokiem. Otwieram lodówkę i wyciągam z niej małą butelkę wody. Otwieram ją i od razu upijam łyka. Sunę się i siadam przy stole obok dziewczyn.
- Jak wy tak szybko do domu dotarłyście wczoraj? - Pytam.
- No helloł? Przecież wyszłyśmy przed wami. - Mówi Saki.
- Właśnie, musieliście odciągać Naruto od alkoholu, pamiętasz? - Pyta blondynka.
- Ej, tylko nie odciągać. Po prostu mam gorsze dni. - Uśmiecha się.
- A co ty baba? - Pyta Ino.
- Nie, ale ostatnio moje dni są straszliwie napięte.
- Ohh, biedaczku. - Szydzi Saki.
- Dostałam dzisiaj list. - Odzywa się nagle Ayako.
- Jaki list? - Dziwi się Naruto.
- Od mojego ojca. - Wzdycha, a blondyn klnie pod nosem.
- Co jest? - Pyta Saki.
- Myślałem, że mamy więcej czasu. - Chłopak na nią patrzy.
- Wybacz skarbie, wiesz, że to nie ode mnie zależy. - Saki jest totalnie ignorowana.
- To kiedy powrót? - Pyta blondyn.
- Powrót gdzie?! - Krzyczy Ino i Saki. W końcu je dostrzegają.
- Do wioski Ayako. - Tłumaczy chłopak.
- Czekaj, czekaj. - Wysila się Saki. - Chcesz mi powiedzieć, że z nią wracasz? - Moje serce pęka kolejny raz. Blondyn spogląda na mnie smutnym wzrokiem.
- Tak Saki. Wracam razem z Ayako. - Obawiałam się tego najbardziej na świecie. Czy on nie mógłby po prostu przy mnie zostać?
- Dlaczego Naruto? - Pyta blondynka.
- Bo tu nic mnie nie trzyma dziewczyny. Mam dość tego życia i wracam do poprzedniego. - Uśmiecha się krzywo.
- Przecież tu jest twoje poprzednie życie głupku. - Protestuje Saki.
- Tak, ale chodzi mi bardziej o życie z Ayako. Przecież wiecie, że kocham was nad życie. Wszystkie trzy. - Chłopak spogląda na nas po kolei, lecz na mnie zawiesza swój wzrok. - Ale nie mogę tu zostać i nie chcę tego robić.
- Jak tam sobie chcesz. - Mówią obie dziewczyny i wychodzą z kuchni.
- Tylko mi nie mów, że się obraziły jak małe dziewczynki. - Prycha Ayako.
- One po prostu muszą to przetrawić. Jeśli ich nie znasz to proszę, żebyś się nie wypowiadała okey? - Mówię wrednie i wychodzę.
- Sakura! - Krzyczy za mną Naruto. Zatrzymuję się i odwracam w jego stronę, widzę jego smętny wyraz twarzy. Powoli chłopak idzie w moim kierunku.
- Co chcesz? - Pytam, kiedy znajduje się naprzeciw mnie.
- Tylko jedno twoje słowo i zostanę. - Mówi z nadzieją.
- Naruto...
- Proszę cię Sakura, przemyśl to. Zostanę jeśli będziesz tego chciała. Wiesz, że cię kocham.
- Ja...nie mogę Naruto. Chociaż tak bardzo cię kocham nie mogę tego zrobić. Nie mogę cię zatrzymać. - Mówię z bólem serca. Czuję jak do moich oczu napływają świeże łzy.
- Dlaczego? Dlaczego jesteś tak uparta? - Pyta. Widzę ból malowany na jego twarzy.
- Już ci to tłumaczyłam. Nie chcę ponownie przeżywać tego co wcześniej. Może, kiedy przyjechałeś chciałam cię odzyskać, ale teraz? Teraz wszystko dokładnie przemyślałam i nie chcę się w to bawić po raz drugi. - Zbliżam się do niego, staję na palcach i bardzo czule muskam wargami jego rozgrzany policzek. Kątem oka dostrzegam nabuzowaną Ayako. Uśmiecham się do niego i wychodzę z kuchni ocierając dłońmi twarz. Próbuję dotrzeć do dziewczyn. Kiedy jestem na górze zaczynam mocno szlochać. Sądzę, że dziewczyny to słyszą, bo biegiem wychodzą z mojego pokoju.
- Spokojnie kochana. - Mówi Ino.
- Wszystko będzie dobrze. - Stwierdza Saki ze łzami w oczach. Obie bardzo mocno mnie przytulają...

***

- Przecież on nawet nie pożegna się ze swoim ojcem. - Mówię już spokojna.
- To jego rzecz. Nie wiem jak można być takim debilem, naprawdę. - Wzdycha Ino.
- Najgorsze jest to, że coś go tu trzyma, tylko ten głąb nie zdaje sobie z tego sprawy. Jaki on jest uhhh! - Dodaje Saki, a ja odchrząkuje. Przecież nic im nie powiedziałam i nie wyjaśniłam.
- Dziewczyny...
- Hmm? - Odpowiadają równocześnie.
- Bo ja wam czegoś nie powiedziałam. - Zaczynam.
- O czym ty mówisz? - Pyta Ino.
- Naruto wczoraj wyznał mi, że mnie kocha i zrobił to ponownie dzisiaj. - Przerywam.
- Co?! - Krzyczy Saki.
- O czym ty do cholery mówisz? - Pyta blondynka.
- Wczoraj, kiedy wyszłam z Akim, Naruto nas zatrzymał i chyba podsłuchał naszą rozmowę. - Tłumaczę.
- Jaką rozmowę? - Pyta zdezorientowana Saki.
- Ugh, mogłam powiedzieć wam wszystko na samym początku. Aki wczoraj coś zasugerował.
- Tylko mi nie mów, że...
- Kochałaś się z nim?! - Pyta rozwścieczona Ino.
- Nie! Broń Boże nie, ale Naruto chyba tak to zrozumiał. W sumie chodziło nam o to, żeby to tak brzmiało. - Mówię.
- Zwolnij, bo się pogubiłam. - Krzywi się Ino.
- Ja nie chodzę z Akim. My tylko udajemy. - Wyznaję.
- Że co? I nic nam o tym nie powiedziałaś? - Wtrąca Saki.
- Z tego wszystkiego zapomniałam. - Bronię się.
- No dobrze, ale po co wam to, bo nie rozumiem. - Mówi Ino.
- Chodziło o to, żeby to wszystko widziała i słyszała dziewczyna, którą Aki bardzo kocha. Ona nie jest co do niego pewna, a ja chciałam wzbudzić w niej zazdrość co udało mi się również u Naruto. - Wzdycham.
- To powiedz mi, dlaczego on do cholery jasnej wyjeżdża? - Pyta Saki.
- Bo nie chcę z nim być.
- Teraz to się naprawdę pogubiłam. Przecież ty chciałaś do niego wrócić dziewczyno! Co z tobą? - Mówi blondynka.
- Ja też nie rozumiem. - Przytakuje Saki.
- Przemyślałam wszystko i uznałam, że to nie ma prawa bytu. Znów będziemy mieli spięcia z rodzicami i oni nam na to nie pozwolą.
- Ale przecież...

Oczami Naruto;
- Jesteś gotowy skarbie? - Słyszę głos Ayako.
- Tak jakby. - Uśmiecham się stojąc przy wyjściu.
- Oh daj spokój. Wrócisz tu później i wyjaśnisz ojcu, dlaczego wróciłeś do mojej wioski. - Dziewczyna całuje mnie w policzek. Słyszę kroki i po chwili moim oczom ukazują się dziewczyny. Zawieszam wzrok szczególnie na jednej z nich.
- Mimo wszystko nadal cię kochamy. - Uśmiecha się Ino.
- Tak, jedna mocniej drugie mniej. - Śmieje się Saki.
- I nie mogłybyśmy się z tobą nie pożegnać. - Widzę zniewalający uśmiech Sakury, która zaraz dodaje. - Odwiedź nas czasem.
- Odwiedzę. - Mówię twardo choć wcale tak się nie czuję. Nie zmuszę Sakury, żeby ze mną była.
- Kochanie, wyjdę już na zewnątrz, a ty pożegnaj się z przyjaciółkami. - Uśmiecha się do mnie brązowo włosa dziewczyna. Nie żegnając się z moimi przyjaciółkami wychodzi na zewnątrz i zamyka za sobą drzwi. Jako pierwsza podchodzi do mnie Ino.
- Do zobaczenia przystojniaczku. - Uśmiecha się do mnie. - Będzie mi cię cholernie brakować. - Zbliżam się do niej jeszcze bardziej i obejmuje jak najmocniej potrafię. Kiedy się odsuwam, muskam wargami jej policzek.
- Pożegnaj ode mnie Sasuke.
- Spoko. - Dziewczyna odchodzi i na jej miejsce wchodzi Saki.
- Ino powiedziała już chyba wszystko. - śmieje się i mnie przytula.
- Wiem. - Uśmiecham się i całuję ją w policzek. - Powiedz Taro, żeby dopilnował interesu.
- Okey. - Mówi i się odsuwa. Patrzę wyczekująco na Sakurę, która mozolnym krokiem do mnie podchodzi. Uśmiecha się krzywo i wtula się we mnie.
- Nie zrób sobie krzywdy. Nie chcę usłyszeć, że się połamałeś, albo zabiłeś. - Śmieje się w mój tors.
- Spoko księżniczko. - Szepczę jej do ucha. Ledwo powstrzymuję łzy.
- Hah, a miałeś się nami opiekować. - Wspomina.
- Sakura, tylko jedno twoje słowo, a zostanę. - Szepczę jej w szyję. Wolę jej o tym przypomnieć, ale nie chcę się narzucać.
- Naruto, idź razem z Ayako i cieszcie się sobą, a o mnie spróbuj zapomnieć. - Czuję jej oddech na swojej szyi, a po chwili jej usta stykające się z moją skórą. Nie wytrzymuję i muskam wargami jej słodkie usta.
- Do zobaczenia dziewczyny. - Mówię i odsuwam się od Sakury. Powoli biorę swój plecak i wychodzę z domu na dwór, gdzie czeka na mnie Ayako.
- No nareszcie. Co tak długo?
- Musiałem się z nimi pożegnać. Pewnie nie prędko je odwiedzę...

Trzy tygodnie później...

Oczami Sakury;
- Czemu aż tyle wam to zajęło? - Pytam, kiedy siedzimy w kuchni.
- Oh, Sakura. Żebyś ty widziała co się tam działo. - Wzdycha moja mama.
- Właśnie, nie widzisz, że jestem cały poobijany? - Pyta blondyn.
- Widzę, widzę. Później się tobą zajmę Minato. - Uśmiecham się szeroko.
- Dziękuję Panienko, ale należycie się już mną zajęto. - Śmieje się. Wiem, że tak naprawdę próbuje pocieszyć i mnie i siebie.
- Czyli odeszli trzy tygodnie temu? - Zadaje to pytanie moja matka.
- Zgadza się. - Mój głos się załamuje i w oczach zbierają mi się łzy. Cholera!
- Sakura, spokojnie. - Mówi z uśmiechem Minato.
- Jestem spokojna tylko... - Przerywam i na nich spoglądam.
- Wiemy, że ci nie przeszło córciu. - Wzdycha moja rodzicielka.
- To nie tak. - Próbuję się tłumaczyć, ale powstrzymuję się, bo widzę uniesioną w górę dłoń mojej mamy.
- Nie pochwalamy tego, ale w sumie to nie twoja wina. - Mówi moja mama.
- Może lepiej, że odszedł? - Mówi Minato patrząc w okno.
- Jak możesz tak mówić? - Zadaję pytanie.
- Nie mogę. To mój syn, ale chyba taka prawda. - Wzdycha.
- Gdybyście wtedy nie zabronili nam być razem nic z tych rzeczy by się nie wydarzyło. Ty nie straciłbyś syna i żyli byśmy szczęśliwie. - Mówię i wychodzę z kuchni. Umówiłam się z dziewczynami, dlatego muszę szybko się przebrać. Kiedy docieram do swojego pokoju od razu chwytam ubrania w dłoń i idę do toalety. Przebieram się i wychodzę z pokoju. Schodzę na dół i wychodzę z domu bez żadnego pożegnania. Zmierzam do parku, gdzie mamy się spotkać. Na dworze jest jeszcze jasno. Przecież dopiero wpół do dziewiętnastej. Po drodze mijam dużo znajomych twarzy i bawiące się dzieci. Nim docieram do celu zostaję zatrzymana przez chłopaka.
- Hej Sakura. - Wita się ze mną czarnowłosy.
- Hej Aki. - Uśmiecham się.
- Oh, poznaj Kimiko. To moja dziewczyna. - Wciąż się uśmiechając podaję dziewczynie dłoń.
- Cześć, jestem Sakura.
- Nie chodziłaś wcześniej przypadkiem z Akim? - Pyta. Śmieję się.
- Nie wytłumaczyłeś jej jeszcze? - Dopytuję.
- Jakoś nie było czasu. - Śmieje się.
- Ale o co chodzi? - Pyta sama zainteresowana.
- Nie byliśmy parą. - Uśmiecham się. - Po prostu pomagaliśmy sobie wzajemnie. - Tłumaczę.
- Tak było. - Odzywa się chłopak.
- Nie rozumiem. - Tym razem to Kimiko się uśmiecha.
- Wytłumaczy ci później. - Mrugam do niej. - Wybaczcie, ale umówiłam się z dziewczynami. Porozmawiamy kiedy indziej.
- Spoko. - Odpowiada Aki.
- Miło było cię poznać. - Te słowa kieruję do blondynki.
- Ciebie również. - Uśmiecha się.
- Do zobaczenia. - Mówię i odchodzę. Po chwili znajduję się w parku w umówionym miejscu. Po paru nic nie znaczących minutkach dostrzegam swoje przyjaciółki.
- Co tak wolno? - Pytam.
- Wybacz, coś nas zatrzymało. - Odpowiada Ino. Obie chichoczą.
- To co robimy? - Pytam.
- Posiedzimy i pogadamy, bo chyba tego nam trzeba. - Saki się śmieje. Wszystkie trzy podchodzimy do ławeczki, na którą siadamy.
- Jak się trzymasz? - Pyta blondynka.
- Świetnie. - Tryskam energią.
- Nie kantuj. - Przejrzała mnie Saki.
- No dobra. Okropnie. - Wyznaję.
- I tak wiedziałyśmy. - Mówi blondynka.
- Zrobiłaś cholerną głupotę Sakura. - Wtrąca moja różowo włosa przyjaciółka.
- No nie wiem, czy taką głupotę. - Mówię i wzdycham.
- Nikt mądry nie rezygnuje z miłości. - Dopowiada Saki.
- I tak nie zrozumiecie. - Mówię.
- Ej, bo my z Saki musimy do toalety. Poczekasz na nas? - Pyta blondynka z uśmiechem.
- No dobra, ale nie mogłyście tego załatwić wcześniej?
- W sumie tak, ale niedawno nam się zachciało. - Usprawiedliwia się Saki.
- Okey, tylko szybko.
- Spoko luzik Sakurcia. - Uśmiecha się Ino. Obie podnoszą się z ławki i idą w stronę toalet. Wstaję, bo chcę podejść do mostka. Spuszczam głowę w dół, wydawało mi sie, że mój łańcuszek się odpiął, ale jednak nie. Zanim zdążam ją podnieść wpadam na kogoś i od razu się odsuwam.
- Przepraszam bardzo. - Mówię i podnoszę głowę. Chyba za szybko.
- Nic się nie stało. - Widzę cudowny uśmiech i słyszę pociągający głos.
- Ty...Dlaczego... - Przerywam, bo zasycha mi w gardle i nie wiem co powinnam zrobić.
- Wydaje mi się, że powinienem być jednak tutaj. Z tobą. - Śmieje się. Widzę jak do mnie podchodzi i czuję jak moje serce bije coraz szybciej i mocniej. Chłopak zbliża się i wtula we mnie bardzo mocno. Nie mogę się oprzeć i oplatam dłońmi jego kark mocniej wtulając się w jego tors.
- Co z Ayako? - Pytam cicho.
- Pozbyłem się jej. - Śmieje się. - Nie wyszło nam po prostu. Nie chciałem być z kimś, kogo nie kocham. - Chłopak wzdycha i całuje mnie w głowę, a później w szyję. Na koniec wpija się w moje usta. - Brakowało mi ciebie księżniczko.
- Mi ciebie też, ale...
- Nie ma żadnego ale. Teraz nie dam sobą manipulować i ostrzegam, że nie odsuniesz mnie od siebie tak łatwo. Za bardzo mi na tobie zależy, żeby sobie tak po prostu odpuścić.
- Tylko, że... - Moje usta zostają zamknięte kolejnym słodkim pocałunkiem.
- Sakura, kocham cię. - Słyszę jego słodki głos.
- Ja ciebie też. - Uśmiecham się szeroko. Te słowa wychodzą ze mnie same.
- Uhh, w końcu to powiedziałaś. - Śmiejemy się.
- Naruto, muszę ci coś wyjaśnić.
- Chodzi o Akiego? - Pyta z uśmiechem.
- Yhym.
- Te dwie trzebiotki już mi wszystko powiedziały. Wiem, że nic cię z nim nie łączyło i nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
- Jesteś pewny, że chcesz pakować się w to samo dwa razy?
- Nigdy w życiu nie byłem niczego pewniejszy. - Wtulam się w niego bardzo mocno.
- Cieszę się. - Muskam wargami jego policzek.
- Uhh, teraz trzeba by było zameldować się w domu co? - Uśmiecha się.
- Tak, chyba masz rację. - Zastanawiam się sekundę. - Czekaj, czyli te dwie podstępne lisice wiedziały, że tu jesteś? - Pytam.
- Myślisz, że po co cię tu zaciągnęły? Zrobiły to na moją prośbę.
- Później inaczej sobie z nimi porozmawiam.
- Najpierw to czeka nas kolejna rozmowa z rodzicami. Tym razem nie zamierzam odpuścić i zrezygnować. - Uśmiecha się i chwyta za moją dłoń.
- Boję się Naruto. - Wyznaję.
- Spokojnie kochanie. Mamy siebie. - Chłopak unosi moją dłoń, którą całuje.
- Idziemy? - Pytam niepewnie.
- Idziemy. - Odpowiada pewnie. Szkoda, że ja tak nie mogę.
***

Powoli zbliżamy się do domu. Między nami panuje cisza.
- Co powiedziała Ayako na wasze zerwanie? - Pytam ciekawa.
- Dużo wcześniej coś podejrzewała. - Uśmiecha się.
- To znaczy?
- Domyślała się, że jeszcze coś do ciebie czuję już po wizycie w szpitalu i raczej się nie pomyliła hm? - Śmieję się.
- Tak, raczej się nie pomyliła.
- No właśnie. Doskonale oboje wiemy co tam robiliśmy. - Uśmiecha się słodko.
- Przyjęła to znośnie? - Pytam.
- Nie bardzo. - Chłopak się krzywi. - Powiedziała, że mimo wszystko nadal mnie kocha, ale nie jest w stanie mnie zatrzymać. No i dosadnie wytłumaczyła, że mam się wynosić. - Stajemy naprzeciwko naszej posiadłości.
- Wchodzimy? - Pytam.
- Jasne. - Uśmiecha się i zbliża. Po chwili całuje mnie, żeby dodać mi odwagi. Chwyta moją dłoń, którą mocno zaciska. Powoli ciągnie mnie w kierunku domu. Wchodzimy na werandę i bez zastanowienia blondyn otwiera drzwi. W korytarzu dostrzegamy moją mamę, która w dłoni trzyma wazonik z kwiatami. Odwraca się w naszą stronę i spogląda na nasze splecione dłonie.
- Cholera, mam deja vu. - Mówi niespokojnie.
- Witaj Mebuki. - Odpowiada blondyn. Minato prawdopodobnie słysząc moją rodzicielkę zjawia się właśnie w korytarzu i tak jak ona spogląda na nasze dłonie.
- Serio? Dopiero co wróciłeś i znowu się związaliście? - Pyta nieco zdenerwowany.
- Tak jakoś wyszło. - Mówi mój chłopak.
- Oszaleliście? Znowu? - Unosi się moja mama.
- Możemy porozmawiać na spokojnie? - Pyta. Ja tylko chowam się za jego ramieniem, wolę się nie odzywać.
- Tłumaczyliśmy wam już to chyba co? - Mówi Minato.
- Nie, wy tylko się wydzieraliście. - Zabieram głos. Pod gniewnym spojrzeniem Minato znowu chowam się za ramieniem Naruto, jak mała dziewczynka.
- Możemy porozmawiać na spokojnie? - Zadaje ponownie pytanie Naruto.
- Chodźcie do salonu. - Odpowiada moja rodzicielka. Powoli zmierzamy do salonu i siadamy na podwójnej kanapie. Razem z Naruto znajdujemy się bardzo blisko siebie.
- Na początek. Nie ważne co powiecie i co zrobicie, nie uda wam się nas rozdzielić. Raz to zrobiliście i wyszła z tego sielanka. Nie zamierzamy wam ustąpić i posłuchacie co mamy do powiedzenia. - Zaczyna mój chłopak.
- Naruto, my też już wam to tłumaczyliśmy. - Stwierdza moja matka.
- Nie obchodzą nas żadni ludzie. Zrozumcie to w końcu, że ja i Naruto nie jesteśmy rodzeństwem. - Podkreślam ostatnie trzy słowa.
- Tak, i w tej sytuacji jak najbardziej wolno nam się ze sobą wiązać. Czy gdybyśmy byli parą przed waszym ślubem, wzięlibyście go? - Zadaje pytanie Naruto.
- To w ogóle inna sytuacja, nie mieszaj tego. - Prycha moja mama.
- To nie jest inna sytuacja. To jest to samo Mebuki, zrozumcie to w końcu. Nawet jeślibyśmy byli parą przed waszym ślubem to jestem pewien, że tak czy tak byście się pobrali. Kochacie się i na pewno nie zrezygnowalibyście z tego. - Tłumaczy blondyn.
- Kochanie, niechętnie to przyznaję, ale on ma rację. - Wzdycha Minato.
- Cieszę się, że to zrozumiałeś tato.
- Ale to nie znaczy, że musimy to zaakceptować. - Stwierdza mama.
- Nie możesz tego pojąć co? Mamy cierpieć tylko i wyłącznie z tego powodu, bo ludzie zaczną gadać? Niech gadają cholera! Co nas to będzie obchodziło? My nie robimy nic złego mamo. Podkreślam, nie robimy nic złego.
- Nie przywyknę do tego zbyt szybko. Nie dla mnie takie rzeczy. - Moja mama wychodzi z salonu, a zaraz za nią Minato.
- Przepraszam was, ale Mebuki ma rację. To będzie dziwne, ale nic na to nie zaradzimy. Tak czy tak zrobicie co uważacie za słuszne, bo przecież jesteście dorośli, a my za was decydować nie możemy. - Widzę cudowny uśmiech starszego blondyna, który po chwili wychodzi.
- Uhh, myślałem, że będzie ciężej. - Wzdycha Naruto.
- Coś za łatwo poszło. - Stwierdzam.
- Może już dawno wiedzieli, że mamy rację.
- Tak myślisz? - Pytam.
- Raczej tak. - Uśmiecha się.
- Chodźmy na górę. - Proponuję.
- A są już drzwi? - Pyta zadziornie.
- Jasne. - Odpowiadam z uśmiechem...

Rok później...
- A-ale jesteś tego pewna Tsunade-sama? - Pyta mój chłopak.
- Uzumaki Naruto, czy ja niewyraźnie mówię? - Odzywa się nieco podirytowana.
- Nie wolałabyś na to stanowisko kogoś starszego? - Blondyn próbuje się upewnić.
- Twój ojciec również miał dwadzieścia parę lat, kiedy został Hokage, a wiosce potrzebna świeża krew, która ma masę nowych pomysłów i potrafi jednać ze sobą ludzi. Słuchaj, miałam na oku Kakashiego, Minato i ciebie. Wątpiłam w to, że twój ojciec zechce powrócić na to stanowisko i rozmawiałam z Hatake, który stwierdził, że nadajesz się bardziej od niego. - Wyjaśnia.
- Czyli to nieodwołalna decyzja? - Tym razem pytanie zadaję ja.
- Tak Sakura. Pamiętasz co mówiłam ci w szpitalu któregoś pięknego dnia?
- Coś chyba kojarzę. - Odpowiadam.
- Mówiąc, że chcę osoby, która będzie potrafiła wspierać następnego Hokage miałam na myśli ciebie Sakura. Wiedziałam od dawna, że coś między wami jest i miałam nadzieję, że ta Ayako wyniesie się stąd jak najszybciej. Już wtedy podjęłam tą decyzję. - Wzdycha kobieta.
- Moje szczęście nie zna granic Tsunade-baachan! - Krzyczy blondyn.
- Naruto! Ty głąbie, ile razy mówiłam, żebyś tak do mnie nie mówił?! - Kobieta uderza o biurko pięścią i wstaje z krzesełka. Podchodzi do Naruto i uderza go w głowę.
- A teraz wynosić się!
- H-hai! - Odmeldowujemy się, a ja wyciągam z biura za koszulkę swojego chłopaka. Kiedy jesteśmy za drzwiami odzywam się do niego.
- Co ci odwaliło kretynie? Tsunade-sama robi z ciebie swojego następcę, a ty się tak do niej zwracasz?
- Wyluzuj skarbie. - Uśmiecha się i całuje mnie w usta.
- Nie podlizuj się. - Odpowiadam.
- Specjalnie to powiedziałem. Lubię patrzeć jak się złości.
- Ugh. Wredny jesteś. - Mówię i ruszam do wyjścia. Po chwili orientuję się, że chłopak idzie za mną.
- Swoją drogą, dlaczego mam nikomu nie mówić? - Pyta podekscytowany.
- Ohh kochanie. - Wzdycham. - Może Tsunade-sama nie chce na razie nikomu mówić o tym co zdecydowała, nie sądzisz?
- Może i masz rację, ale my musimy to dziś uczcić. - Śmieje się. - Nie codziennie zostaje się poinformowanym, że zostanie się Hokage. - Zatrzymuję się i odwracam w jego stronę co skutkuje, że chłopak na mnie wpada, ale się nie odsuwa. Uśmiecham się zadziornie i wodzę palcem po jego ustach.
- Ahh, masz rację lisku. Jeszcze ci nie pogratulowałam. - Staję lekko na palcach i wpijam się w jego usta. Czuję jak się uśmiecha.
- Wracamy do domu, przebieramy się i wychodzimy skarbie. - Mówi odrywając się ode mnie.
- Doprawdy? - Pytam zdziwiona.
- Tak. Zaplanowałem już coś na dzisiaj. - Uśmiecha się.
- W takim razie już chodźmy. - Mówię. Naruto chwyta mnie za rękę i wychodzimy z budynku. Powoli kierujemy się w stronę domu. Po drodze rozmawiamy o różnych głupotach. Naruto ciągle ekscytuje się tym, że zostanie następnym Hokage. W sumie wcale się nie dziwię, przecież to jego najważniejsze marzenie. Spoglądam na niego i widzę cudowny uśmiech, który sprawia, że robi mi się ciepło na sercu.
- Zapraszam do środka księżniczko. - Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy pod domem. Wchodzę do środka i od razu zdejmuję buty.
- Co od was chciała Tsunade-sama? - Pyta niespodziewanie moja mama. Uśmiecham się.
- Im możemy powiedzieć? - Pytam swojego chłopaka.
- Chyba taki wyjątek możemy zrobić co? - Uśmiecha się do mnie.
- Co powiedzieć? - Z salonu wyłania się Minato.
- Tsunade-baachan chce mnie jako swojego następce. - Mówi. Widzę jak nasi rodzice szeroko się uśmiechają.
- Gratuluję synu! - Starszy blondyn podchodzi do niego i mocno ściska. Zaraz za nim idzie moja mama, która robi to samo.
- Szczerze mówiąc spodziewałam się tego. - Mówi do niego moja mama.
- Ja tak samo. - Wtrącam.
- Wybaczcie nam, ale musimy lecieć, bo wychodzimy. - Odzywa się mój lisek.
- Oh, no tak. Domyślam się, że chcecie to jakoś uczcić. - Uśmiecha się Minato.
- Tak. - Mówi Naruto.
- No to lećcie. - Odpowiada moja mama. Uśmiecham się i czuję jak Naruto ciągnie mnie za rękę na górę. Nim się orientuję idziemy korytarzem.
- Tylko pamiętaj, pospiesz się. - Uśmiecha się do mnie zadziornie i całuje w usta.
- Okey, zaraz będę gotowa. - Wchodzę do pokoju. Idę do szafki i wyciągam z niej ubrania. Kiedy to robię idę do toalety, bo muszę szybko się ogarnąć.

Oczami Naruto;
Wychodzę właśnie z toalety w pełni odświeżony. Cholernie się stresuję, bo nie wiem jak Sakura zareaguje na tą całą niespodziankę. W sumie planowałem ją od dawna, może to i lepiej, że jest to w ten dzień? Okropnie cieszę się z tego, że zostanę następnym Hokage. Przecież marzyłem o tym od kiedy pamiętam. Zerkam na zdjęcie stojące na biurku, na którym pozuje moja mama wraz z ojcem. Uśmiecham się i wychodzę z pokoju. Idę prosto i siadam na kanapę w sypialni Sakury. Zakładam ręce za głowę i staram się odprężyć. Po upłynięciu pięciu minut widzę moją piękną dziewczynę. Ma na sobie krótkie spodenki i bluzeczkę na ramiączka.
- Idziemy? - Pytam.
- Jasne. - Uśmiecha się do mnie.
- Weź ze sobą może jakąś bluzę, bo może być ci później zimno. - Uprzedzam.
- Spoko, mam jakąś na dole. - Wstaję i chwytam dłoń różowo włosej. Powoli schodzimy na dół. Docieramy na korytarz, a ja podaję Sakurze bluzę. Biorę również jakąś dla siebie.
- Do zobaczenia! - Krzyczymy w tym samym czasie. Spoglądamy na siebie i na nasze usta wkrada się uśmieszek.
- Pa! - Słyszymy Mebuki.
- Nie wracajcie zbyt późno! - Tym razem odzywa się mój tata. Spoglądam na zegarek. Jest już prawie dwudziesta. Otwieram drzwi i puszczam przodem zielonooką. Kiedy się z nią równam, chwytam jej dłoń i zaczynamy iść do celu.
- Powiesz mi w końcu, gdzie mnie zabierasz? - Pyta po dłuższej chwili ciszy.
- To ma być niespodzianka.
- Ostatnio jesteś jakiś tajemniczy. - Mówi patrząc przed siebie.
- To źle?
- Tak i nie. Zależy jak na to spojrzeć.
- No dobrze, ale nie lubisz, kiedy taki jestem? - Ponawiam pytanie z uśmiechem.
- Czasem lubię czasem nie. Patrząc na ten twój uśmieszek to sądzę, że to coś dobrego, ale pewna nie jestem. Nie potrafię stwierdzić, kiedy odbije ci coś naprawdę głupiego. - Wzdycha, a ja się śmieję.
- Skarbie, zapewniam cię, że to coś zupełnie pozytywnego. Jesteśmy prawie na miejscu.
- Mam taką nadzieję mój lisku.
- Lubię jak tak do mnie mówisz.
- Bo?
- Bo czuję wtedy, że akceptujesz mnie całego razem z moim przyjacielem.
- Twój przyjaciel jest czasem bardzo słodki, więc nie mam powodów go nie lubić skarbie. - Śmieje się.
- Dobrze, że tak sądzisz, ale on nie lubi być nazywanym słodkim. - Uśmiecham się.
- Zapewniam cię, że ja mogę tak go nazywać. - Chichocze.
- Huh? Skąd ta pewność? - Pytam.
- Oh kochanie, to nasza słodka tajemnica. Dałam słowo, że nic ci nie powiem.
- Niech zgadnę. Rozmawiał z tobą, tylko kiedy? - Pytam z udawanym zdziwieniem.
- I to nie raz! - Śmieje się.
- Że co proszę?
- No dobrze, może mnie nie zabije. - Wzdycha. - Kilka razy przejął nad tobą kontrolę jak spałeś, żeby ze mną pogawędzić.
- A to drań. Tylko, że rozczaruję was, bo zrobił to za moją zgodą. - Śmieję się.
- Jak to?
- No tak. Poczułem, że chce z tobą porozmawiać, więc mu na to pozwoliłem. Zresztą, chciałem, żebyście poznali się prawie osobiście.
- Jest bardzo miły odkąd się z tobą zaprzyjaźnił.
- Wiem. - Dochodzimy prawie do celu. Jesteśmy w parku, więc to tuż tuż. Ciągnę dziewczynę w stronę krzewów i drzew.
- Skarbie, gdzie idziemy?
- Musimy przejść przez te krzewy. - Uśmiecham się i odchylam dłońmi gałęzie, aby dziewczyna mogła spokojnie przejść. Kiedy jest już na drugiej stronie podążam za nią.
- To, gdzie dalej? - Pyta. Ponownie chwytam ją za dłoń i prowadzę w głąb drzew. W pewnym momencie wchodzę za nią i zakrywam dłońmi jej oczy.
- Niestety muszę to zrobić. - Mówię.
- Wcale nie musisz.
- No dobrze, ale chcę. - Śmieję się. Powoli prowadzę dziewczynę, uważając, żeby nic sobie nie zrobiła.
- Teraz podnieś nogę, bo jest tu kawałek gałęzi. - Mówię, gdy jesteśmy prawie u celu.
- Daleko jeszcze? - Pyta trochę podirytowana.
- Nie. Jesteśmy właśnie na miejscu. - Powoli zabieram dłonie z oczu Sakury i modlę się, żeby jej się spodobało. Znajdujemy się nad małą rzeczką, gdzie obok rozłożyłem kocyk i zrobiłem mini piknik.
- Jejku, jak tu cudownie. - Dziewczyna powoli odwraca się w moją stronę. - Jesteś słodki Naruto. - Dostaję długiego całusa w usta i aż się uśmiecham.
- To co, siadamy? - Pytam dalej zestresowany, choć może w moim głosie tego nie słychać.
- Jasne. - Znów ciągnę Sakurę za dłoń. Siadamy na kocyk bardzo blisko siebie. Sięgam za siebie i z koszyka wyciągam dwie lampki do wina i wino oczywiście. Jedne naczynie podaję dziewczynie po czym wypełniam je czerwonym płynem.
- Za nas kochanie. - Uśmiecham się wypowiadając te słowa.
- Za nas skarbie. - Upijamy wino i odstawiamy na bok lampki. Drugi raz sięgam za siebie i podaję dziewczynie przygotowaną na talerzu potrawę, czyli ryż i rybę.
- Jejku, dobrze się przygotowałeś, kiedy to zrobiłeś? - Pyta biorąc pierwszy kęs.
- Tak naprawdę to planowałem to od dawna, tylko tak jakoś wyszło, że dzisiejszy dzień jest szczególniejszy od innych. - Śmieję się.
- Chodzi ci o tę propozycję?
- Tak i nie tylko. - Wzdycham.
- O co jeszcze? - Uśmiecham się nerwowo. Albo teraz, albo nigdy.
- Jak wiesz skarbie, jesteśmy po dość burzliwym związku, a ja wciąż nie widzę życia poza tobą.

- Co próbujesz powiedzieć? - Pyta zdezorientowana...


******


Wiatjcie Kochani po tak dłuuugiej przerwie. Już znudziło nam się wypoczywanie, więc postanowiłyśmy coś w końcu napisać ;) Jak widzicie zbliżamy się do końca tego cholernie dłuuugiego One-Shota, choć wcale się tak nie powinien nazywać, ale cóż :D Totalnie nie mamy pojęcia jak nam to wyszło, ale mamy nadzieję, że się wypowiecie na ten temat. Uhhh, żebyśmy chociaż nie wyszły z wprawy, bo się załamiemy...No, ale liczymy na pozytywne, jak i negatywne komentarze, które oczywiście mogą się zdarzyć ;) Jesteśmy przygotowane na wszystko. No cóż, nie przeciągając pozdrawiamy i życzymy udanych wakacji. Do następnego! Patty i Paula.

16 komentarzy:

  1. Yaaaaaay!! W końcu! Trochę mnie denerwowała Sakura, ale na końcu woah! odmieniło się <3 Mój kochany Naruto, chociaż lubiłam jak całował ją tak z nienacka xdrozdział świetny i szkoda że to już prawie koniec. Szykują się oświadczyyyny ? Piszcie szybko laski i odpoczywajcie jak najwięcej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pamiętam czy komentowałem czy nie ale wiem, że wczoraj przeczytałem rozdział. XD
    Co na początek? Super, że Sakura i Naruto w końcu są razem (NARESZCIE!)
    Czyżby Naruto miał się oświadczyć Sakurze? Na to wygląda.
    Szkoda ale jednocześnie się cieszę, że ten dość dłuuugi one-shot się kończy.
    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentowanie przez telefon jest strasznie upierdliwe... Więc się nie rozpisuje :( Notka bardzo dobra fajny zwrot akcji z tym chwilowym odejściem naruto :) pozdrowienia z polskich tatr :D rysy czekają :
    Nowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, wakacje w górach :) Również pozdrawiamy i życzymy udanej wycieczki :D

      Usuń
    2. Udanej! :D
      P.S. Też lubię góry XDD

      Usuń
  4. W końcu jednak udało się Naruto przekonać do siebie Sakure, już myślałem że nie prędko to się wydarzy... tym bardziej udało im się przekonać rodziców do ich zwiazku.
    A teraz prawdopodobnie szykują się oświadczyny hehe. Szkoda że zbliżamy się do końca tego one-shota.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mogłaś urwać w takim momencie ty...(niewiem jak cię nazwać xD, mam!)...brukselko ^0^

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny one-shot dlaczego w takim momecie przerwałyscie, teraz znów będe czekac z niecierpliwością. Pozdrawiam i życze weny
    Kachol99

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Wybaczcie, ale nie dałyśmy rady wstawić nowego rozdziału, bo miałyśmy dużo obowiązków :/ W tym momencie panuje u nas remont, więc trzeba co nieco pomóc. Jak dokończymy rozdziały to na pewno coś wstawimy. Pozdrawiamy.

      Usuń
  8. Boski rozdział :3 !!!! Macie dar od boga takiego pisanie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. No Naruto nareszcie pozbył się zazdrosnej panienki. Szkoda tylko, że nie opisałyście sceny jak nasz blondas roztaje się z Ayako to musiała być bardzo zabawna scena. Z niecierpliwością czekam na kolejną część one- shoota.
    Pozdrawiam Kuraj

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha! Naruto i Sakura!! Fanfary!! Heh sorki za dłuższą nieobecność ale miałam zastój w czytaniu i komentowaniu :P Jak mogłyście przerwać w takim momencie nooooo ;P Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń