piątek, 10 kwietnia 2015

One-Shot cz. X

W wejściu wita nas sporych rozmiarów mężczyzna. Kiedy tylko widzi mojego chłopaka od razu się uśmiecha...


- Siema szefie! - Próbuje przekrzyczeć muzykę.
- Siema! Dużo ludzi?! - Pyta Naruto.
- Nawet bardzo, szef czeka na ciebie w gabinecie!
- Mówił co chce?!
- Nie!
- Dzięki! Do zobaczenia stary!
- Narazie Naruto! - Mężczyzna uśmiecha się bardzo serdecznie. Blondyn przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie i całuje w policzek, kiedy oddalamy się od wejścia.
- Pójdziesz ze mną? - Pyta.
- A nie musisz iść sam? W końcu to interesy.
- To co moje to i twoje skarbie. - Uśmiecha się.
- No dobrze. - Mówię z lekkim wahaniem. Naruto zaczyna iść w stronę baru, gdzie na pewno pracuje Taro. Zaczynam trochę panikować, ale to zaraz ustaje. Jest to spowodowane tym, że blondyn ściska moją dłoń jeszcze mocniej. Widzę jego uśmiech. Widocznie musiał wyczuć, że się denerwuję. Przeciskamy się przez tłum ludzi, którzy tańczą na parkiecie i wychodzimy obok baru. Widzę jak brązowooki rozmawia z jakąś panienką szczerząc się do niej. Kiedy wchodzimy na schody kątem oka zauważam, że szatyn się na mnie patrzy. Mruga, żeby upewnić się, że dobrze widzi i zaczyna do mnie podchodzić. Nie zwracam na niego uwagi i idę dalej prowadzona przez Naruto. Odwracam od niego wzrok i patrzę przed siebie. Nagle czuję szarpnięcie za rękę. Razem z blondynem natychmiastowo stajemy, on chyba też to poczuł.
- Możemy pogadać? - Słyszę głęboki głos szatyna. Odwracam się w jego stronę.
- Taro, nie mogę teraz gadać. Idę z Naruto. - Odpowiadam.
- Chyba możesz zostawić na chwilę swojego brata.
- On nie jest moim bratem. - Odpowiadam przewracając oczami. Widzę, że blondyn schodzi niżej i czuję jak oplata dłonie wokół mojej talii. Wtula się we mnie. Widzę spojrzenie brązowookiego.
- Siema Taro. - Wita się mój chłopak. Podaje mu dłoń, którą szatyn łapie z wahaniem.
- Siema Naruto.
- Sakura, może zostaniesz z nim pogadać? - Odwracam się do blondyna.
- Czy ty chcesz się mnie pozbyć? - Pytam z udawaną obrazą.
- Ciebie? Nigdy.
- W takim razie idę z tobą.
- Okey, jak chcesz. - Mówi niebieskooki.
- Taro, wybacz. Teraz muszę iść, możemy porozmawiać później. - Stwierdzam.
- Spoko. - Mówi i odchodzi z nikłym uśmieszkiem.
- Idziemy? - Pytam.
- Oczywiście. - Naruto z powrotem ciągnie mnie na górę. Kiedy już tam jesteśmy idziemy prosto, a później skręcamy w lewo. Podchodzimy do wielkich drzwi, które otwiera blondyn. Wpuszcza mnie pierwszą i kiedy tylko drzwi się zatrzaskują w korytarzu robi się cicho.
- Wielka zaleta tego korytarza. - Uśmiecha się blondyn.
- Tak, od tej muzyki uszy puchną. - Stwierdzam. Naruto równa się ze mną i chwyta moją dłoń. Uśmiecha się i ciągnie mnie dalej.
- Mogli jeszcze zostać na tym głupim miesiącu miodowym. - Odzywa się chłopak.
- Mówisz o rodzicach? Też mi się to nie podoba. - Wzdycham. Blondyn patrzy na mnie.
- Nie wiem, czy dam radę ukrywać nasz związek w tajemnicy. Jesteś dla mnie zbyt ważna Sakura.
- Naruto, mi też się to nie podoba. Pomyśl co oni by powiedzieli, gdyby się dowiedzieli.
- Ucieknijmy. - Słyszę jego głos.
- Co? - Pytam z niedowierzaniem.
- Ucieknij ze mną Sakura. - Uśmiecha się do mnie.
- Na mózg ci się rzuciło? Bardzo kusząca propozycja, ale chyba ją odrzucę.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę zostawiać matki samej, nie chcę przysparzać jej kolejnych problemów. Wystarczająco się w życiu nacierpiała. - Następuje chwila ciszy.
- Masz rację, to było głupie.
- Nie. To było słodkie. - Uśmiecham się. - Ale nie możemy zostawić tu naszych rodziców i przyjaciół. Nie wytrzymałabym bez ich towarzystwa skarbie.
- Tak, masz rację. - Stajemy pod kolejnymi drzwiami, które otwiera Naruto, wpuszcza mnie pierwszą, ale nie puszcza mojej dłoni. Zamyka za sobą drzwi i staje obok mnie. Naprzeciwko nas dostrzegam siwego staruszka z fajką w dłoni.
- Witaj Asuka-san. - Uśmiecha się mój chłopak.
- Witaj Naruto. Przyszedłeś już do papierkowej roboty? Tak ci do niej śpieszno? Jeszcze ci się odechce, zobaczysz. - Śmieje się.
- Nie wątpię, ale trzeba pilnować obowiązków. - Blondyn na mnie patrzy. - Zresztą mam pomocnicę. Asuka-san, to jest Sakura. - Przedstawia mnie.
- Miło mi Pana poznać. - Uśmiecham się przyjaźnie.
- Mnie również miło cię poznać. Jak mniemam jesteś tą dziewczyną, o której opowiadał mi Naruto? - Spoglądam na chłopaka.
- Oh doprawdy? Opowiadałeś o mnie Panu?
- Wspomniałem. - Uśmiecha się. - Sakura jest moją dziewczyną.
- Czyli wszystko dobrze się ułożyło?
- Jak widać tak. Pana rady są niezawodne.
- Cieszę się. Ahh Naruto. Czeka cię dużo roboty, ale najpierw chcę ci coś powiedzieć. Mianowicie, od dzisiaj ten gabinet należy do ciebie.
- Co? Nie. Ja nie mogę go przyjąć.
- Możesz, a poza tym nie masz nic do gadania. - Wzdycha mężczyzna. - Ja przenoszę się do gabinetu obok, tam będzie mi się pracowało najwygodniej.
- Jesteś pewny Asuka-san?
- Tak. Moja decyzja jest nieodwołalna.
- No cóż, chyba nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić. - Wzdycha.
- Swoje rzeczy kazałem przenieść już dwa dni wcześniej, więc możesz tu od teraz urzędować. Tam przynajmniej będę miał ciszę i spokój. - Śmieje się.
- No cóż, Pana decyzja. Tooo, co jest takiego do roboty? - Pyta mój chłopak drapiąc się z tyłu za głowę. Uśmiecham się, bo doskonale wiem co to oznacza. Zawsze tak robi, kiedy się stresuje, albo czuje się, jakby to ujął Shikamaru kłopotliwie.
- Musisz wypełnić tą stertę dokumentów, a później sprawdzić jak radzą sobie pracownicy i czy wszystko w porządku. - Uśmiecha się Asuka-san.
- Uhmm, no dobrze. W takim razie chyba zacznę od zaraz. - Siwy mężczyzna podnosi się z fotela i zmierza w naszą stronę, kiedy do nas dochodzi staje naprzeciw Naruto.
- Zostawiam was samych. - Mężczyzna się uśmiecha. - Czy będzie ci przeszkadzało, jeśli pójdę na chwilę do domu?
- Ależ skąd Asuka-san. Poradzę sobie, zresztą jak mówiłem, mam pomocnicę. - Uśmiecha się i spogląda na mnie.
- W takim razie już pójdę. Do zobaczenia chłopcze. - Staruszek klepie blondyna po barku i mijając go podchodzi do drzwi. Otwiera je, ale się zatrzymuje i odwraca.
- Ah, zapomniałem ci wspomnieć, że dorobiłem dla ciebie komplety kluczy, które leżą na biurku. Nie martw się, na każdym kluczu jest karteczka od czego jest.
- Dobrze, dziękuję bardzo.
- Do zobaczenia. - Wypuszcza dymek z fajki i wychodzi z gabinetu. Patrzę na swojego chłopaka.
- Już teraz wiem, dlaczego chciałeś mu pomóc. - Uśmiecham się.
- Tak? - Chłopak przysuwa się bliżej i kładzie dłonie na moje biodra.
- To miły staruszek.
- Masz rację. - Naruto przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Teraz nawet kartka papieru nie wślizgnęłaby się między nas. Chłopak patrzy mi głęboko w oczy i nim się oglądam tkwię z nim w pocałunku. Kieruję dłonie w górę i zaplatam je na jego szyi. Odsuwam się, żeby złapać oddech.
- Musimy o czymś pogadać. - Mówię niepewnie i patrzę mu prosto w oczy.
- O co chodzi? - Pyta zdezorientowany i trochę zdenerwowany?
- Uhmm. - Wypuszczam powietrze i teraz nie mam odwagi patrzeć w jego magnetyzujące spojrzenie, więc patrzę w dół. - To co się między nami wydarzyło...chodzi mi o tą sytuację w pokoju...nie sądzisz, że to za szybko? - Kątem oka widzę jak chłopak się uśmiecha. Czuję jego dłoń na moim podbródku. Po chwili znów na niego patrzę, widzę słodki uśmiech na jego ustach.
- Kochanie...jeśli w jakiś sposób cię uraziłem to...
- Nie uraziłeś mnie głupku. Po prostu wydaje mi się, że to wszystko toczy się za szybko. - Przerywam mu.
- No dobrze, więc jeśli tak uważasz to pewnie masz rację. Nie będziemy się spieszyć, wystarczy mi sama twoja obecność. - Chłopak obdarza pocałunkiem moje czoło.
- Mam szczęście, że z tobą jestem. - Uśmiecham się i całuję go w policzek.
- Nie kochanie, to ja mam szczęście, że w końcu dałaś mi tą szansę na bycie z tobą.
- Tooo, zabieramy się za te papierkową robotę? - Pytam.
- Uhhh, jasne. W innym razie będę musiał spędzić tu noc. - Wzdycha.
- W innym razie nie musiałbyś spędzać tu nocy sam głuptasie.
- Sugerujesz, że byś ze mną została? Poświęciłabyś się? - Pyta z przebiegłym uśmieszkiem.
- Tak, chyba to sugeruję.
- Jak miło. - Chłopak łapie mnie za dłoń i ciągnie ze sobą do fotela, na który siada. Pociąga mnie niespodziewanie i ląduje na jego kolanach. - To od czego zaczniemy kotku? - Pyta bezczelnie się uśmiechając.
- Od tej sterty papierów.
- Dobrze, ale... musisz mi pomóc. Stwierdzam, że nie jestem tak uzdolniony jak ty, a w takich pracach jestem leniem. - Lekko uderzam go palcem w czoło.
- Do takich prac cię nie ciągnie, ale do treningu to ty jesteś pierwszy.
- Bo to co innego.
- Ehh, niech ci będzie. - Biorę jedną z teczek do dłoni, kładę na biurko i otwieram ją.
- Co to?
- Rachunki, ten akurat jest za prąd. - Patrzę na sam dół i dostrzegam cyferki z kilkoma zerami na końcu. - Uhh kochanie, całkiem spora sumka. - Mówię poważnie.
- Niestety, klub to też jakaś odpowiedzialność nie? - Spoglądam na niego.
- A kiedy ty się taki odpowiedzialny zrobiłeś co? - Pytam.
- Sam nie wiem. - Uśmiecha się. - To co, bierzemy się w końcu za te papiery?
- Tak. - Mówię i podaję mu kolejną teczkę. Wspólne przeglądanie i uporządkowanie papierów zajęło nam ze dwie godziny. Nogi mi zdrętwiały, bo cały czas siedziałam na kolanach Naruto. Kiedy chciałam zejść nie puszczał mnie, więc byłam do tego zmuszona. Praca tak nas pochłonęła, że nie zajmowaliśmy się niczym innym. Naruto właśnie składa ostatni podpis na kwitku, który należy do firmy sprzedającej alkohol.
- To wszystko? - Pyta odkładając długopis.
- Tak. Możesz już odpocząć. - Podnoszę się i przechodzę do tyłu stając za fotelem, na którym siedzi Naruto. Widzę jak unosi dłonie i masuje swój kark. Uśmiecham się i przeplatam dłońmi jego szyję. Pochylam się i muskam wargami jego policzek. Powoli kieruję dłonie w górę i kładę je na barkach chłopaka. Zaczynam masować jego spięte mięśnie. Blondyn mruczy w odpowiedzi na mój dotyk. Uśmiecham się i kontynuuję czynność.
- Hmm, zamierzasz gadać z Taro? - Słyszę jego zmęczony głos.
- Nie wiem, szczerze mi się nie chce. Myślę jednak, że wypadałoby.
- Masz rację skarbie. - Mówi po chwili zastanowienia.
- Tak?
- W zupełności się z tobą zgadzam. Nie dziw się tak.
- No cóż, nie spodziewałam się tego usłyszeć od ciebie. - Przyznaję.
- Dlaczego? Mimo tego co ci zrobił, to mój kumpel. Nie chcę, żeby myślał, że coś do niego czujesz, dlatego proszę, żebyś mu to wytłumaczyła.
- Oh naprawdę? Czy ty się czujesz zazdrosny? - Pytam z nutką ironii.
- O tak kochanie. Czuję się zazdrosny. - Naruto chwyta moją dłoń, wstaje i przyciąga mnie do siebie.
- Wiesz, że nie masz powodu? - Mówię z uśmiechem.
- Tak, wiem. Tylko, że widzisz...Nie wiem, czy inny facet na moim miejscu nie czułby tego samego co ja. Zresztą, który mężczyzna mając swoją ukochaną nie czuje się o nią zazdrosny, kiedy obok niej kręci się ktoś inny? - Śmieję się.
- Mogę stwierdzić to samo kochanie. - Mrugam do niego.
- Sugerujesz coś kotku? - Śmieję się.
- Tak kochanie. - Powoli się uspokajam. - Konkretnie chodzi mi o tą jędzę Kasumi.
- Brzydzę się nią. - Odpowiada.
- To bardzo dobrze.
- Teraz nie jestem w stanie zwrócić uwagi na inną dziewczynę. Jestem zapatrzony w ciebie.
- Oh, doprawdy? - Pytam z uśmiechem.
- Nie wierzysz? - Dłonią odsuwa kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Wierzę.
- To po co te zbędne pytania? - Nie zdążam odpowiedzieć, bo chłopak muska wargami moje usta. Blondyn chce się odsunąć, ale nie pozwalam mu na to chwytając go za kark. Uśmiecha się, a ja zaplatam dłonie na jego szyi. Powoli pcha mnie w tył. Czuję jak się obracamy. Chłopak schodzi dłońmi niżej, unosi mnie lekko i sadza na biurko.
- Czasami warto mieć posprzątany gabinet. - Uśmiecha się na co ja reaguję zaraz tak samo.
- Głupi jesteś. - Wracamy do naszej przerwanej czynności. Czuję jego dłonie na moich plecach. Nasz pocałunek staje się coraz bardziej żywszy i intensywniejszy. Naruto przesuwa dłonie jeszcze niżej moich pleców, dosuwa się ode mnie i spogląda prosto w oczy.
- Uhh. - Wzdycha. - Coraz trudniej idzie mi opanowanie się przy tobie. - Uśmiecham się.
- Dasz radę, wierzę w ciebie. - Mówię śmiejąc się.
- Sakura, powiedz mi, co ty ze mną robisz? - Pyta z seksownym półuśmieszkiem.
- Sama nie wiem. - Chłopak ponownie wpija się w moje usta. Uśmiecham się, kiedy posuwa swoją dłonią po moim udzie w górę.
- Teraz wiem, gdzie masz łaskotki. - Uśmiecha się i nie daje mi nic odpowiedzieć zatykając moje usta namiętnym pocałunkiem. Chłopak obejmuje mnie dłońmi w talii, a ja oplatam go nogami. Unosi mnie, odwraca się i zmierza do kanapy. Po drodze wpadamy na stół bilardowy, ale po chwili trafiamy na miejsce. Naruto siada, w wyniku czego znajduję się teraz na jego kolanach. Zasadzam niesforny kosmyk moich przeszkadzających włosów za ucho i muskam wargami szyję blondyna. Po chwili jednak nudzi mi się to i wracam do jego słodkich ust. Czuję jego dłoń na moim policzku. Po chwili do moich uszu dochodzi pukanie, a później dźwięk otwierających się drzwi. Nie zdążamy odsunąć się od siebie. Równocześnie odwracamy twarze w stronę drzwi, a w ich progu dostrzegamy zdziwionego i zszokowanego bruneta. Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale zamykam je równie szybko.
- Teraz rozumiem czemu nie chcesz do mnie wrócić. - Mówi po chwili.
- Taro, ja...Miałam właśnie z tobą porozmawiać. - Mówię zawstydzona.
- Cholera! Co wy najlepszego robicie?! Przecież...przecież wy jesteście pieprzonym rodzeństwem!
- Sakura nie jest moją siostrą. - Zaprzecza szybko blondyn i wstaje odstawiając mnie na ziemię. Podchodzi bliżej brązowookiego. - A tobie nic do tego.
- Mylisz się! Pomyśleliście co powiedzą rodzice na wasz związek? - Naruto zerka na mnie, a ja na niego. - No tak, mogłem się domyślić. - Śmieje się. - Nawet nie macie zamiaru nic im mówić!
- Ty też tego nie zrobisz. - Odpowiada naciskając mój chłopak.
- A może powinienem? - Mówi z obłędem w oczach i wychodzi. Blondyn zaczyna za nim iść.
- Stój Naruto! - Krzyczę i chłopak się zatrzymuje. - Nie warto. Zaraz z nim porozmawiam.
- Cholera! Mam nadzieję, że nic nie wygada. - Mówi z irytacją. Podchodzę do niego i wtulam się w jego tors.
- Spokojnie kochanie, znajdziemy jakieś wyjście.
- Skarbie, pójdziesz do niego? Mam wrażenie, że tylko ciebie teraz wysłucha. - Wzdycha. Odsuwam się i patrzę w jego oczy.
- Już idę. - Obdarzam jego usta pocałunkiem nim wychodzę. - Pamiętaj, że cię kocham. - Mówię i wychodzę z pomieszczenia. Teraz kieruję się korytarzem do wyjścia.

Oczami Naruto;
Splatam dłonie na głowie i przejeżdżam nimi po włosach.
- Cholera! - Krzyczę sam do siebie. Idę w kierunku biurka i siadam na fotel. Mam nadzieję, że Sakura przekona jakoś Taro, żeby nie opowiadał na lewo i prawo co widział, bo to może być koniec naszego związku. Jeśli mój ojciec się o tym dowie... po prostu nie da mi spokoju dopóki nie zerwę z różowo włosą. Czy ja nie mogłem zorientować się dużo wcześniej przed ślubem, że kocham Sakurę? Wtedy byłoby nam o wiele łatwiej, a teraz? Teraz nawet nie mogę jej pocałować publicznie, bo wszystko się wyda i w wiosce ochrzczą nas mianem dziwnej rodziny. Może nawet popieprzonej i patologicznej. No, są niektóre wyjątki, ale żyją tu ludzie starej daty, którzy niczego nie potrafią zrozumieć. Gdyby ojciec Sakury żył, albo moja mama, wtedy nie byłoby tych wszystkich problemów. Teraz to ja mogę sobie tylko gdybać i nic mi to nie da. Zamykam oczy i po chwili znajduję się w ciemnym i mokrym pomieszczeniu. Moje kąciki ust lekko się unoszą mimo problemów. Idę dalej i w końcu dostrzegam czerwoną klatkę, a za nią Kyuubiego.
- Cóż to się stało, że mnie tu ściągnąłeś Kurama? - Pytam łagodnie.
- Mam do ciebie sprawę szczeniaku. - Wzdycha.
- Ty? Do mnie? Nie pomyliłeś adresów? - Pytam podchodząc bliżej.
- Nie. Nie mam zamiaru się rozczulać szczeniaku, a więc powiem to szybko. Mówi ci coś nazwa Akatsuki?
- Tak, dość dużo i co w związku z tym? - Odkąd przejąłem nad nim częściowo kontrolę stary lis nieco zmądrzał i stał się łagodniejszy. Tylko, że nadal nie potrafi mi zaufać i dojść ze mną do porozumienia.
- Oni jeszcze po ciebie przyjdą, a co za tym się wiąże? Wyciągną mnie z ciebie. Ty umrzesz, co na dobre by wyszło, ale ja trafię do tej przeklętej statuetki. - Warczy.
- Doskonale o tym wiem. Zostało jeszcze kilku z nich.
- Właśnie, dlatego doszedłem do pewnego wniosku. - Wzdycha znudzony. - Nie wierzę, że to mówię, ale sam sobie z nimi nie poradzisz, potrzebujesz czegoś więcej niż masz teraz. Postaraj się, bo nie chcę być znów częścią dziesięcioogoniastego.
- Więc pomóż mi Kurama. Stań ramię w ramię ze mną i przestań obrzucać błotem ludzi i pałać nienawiścią. Nie wszyscy są śmieciami, którzy potrafią wykorzystywać tylko wasze moce. - Mówię pewnie. Po moich słowach lis zaczyna śmiać się bardzo pogardliwie.
- Ja? Z tobą? Chyba sobie kpisz dzieciaku! Nie zamierzam zawierać paktu z ludźmi!
- Nie wiem co jest z tobą nie tak Kurama. Odrzucasz wszystkie moje propozycje i nawet nie chcesz spróbować się ze mną zaprzyjaźnić. Razem bylibyśmy o wiele silniejsi i moglibyśmy strzec tego świata przed okrutnym złem. - Wzdycham.
- Słyszysz co ty wygadujesz szczeniaku?! Jestem demonem! Nie wykonuję niczyich rozkazów, ani z nikim się nie sprzymierzam! - Podchodzę jeszcze bliżej niego, na wysokości swojego wzroku mam jego jedno ślepię. Przyglądam się jemu.
- Nie zamierzam się poddać, tak czy tak w końcu zrozumiesz, że chcę dla ciebie dobrze. Kiedyś na pewno cię złamię Kurama! - Krzyczę i powracam do swojego gabinetu. Powoli otwieram oczy i przed sobą widzę siedzącą na biurku uśmiechniętą Sakurę.
- Dawno przyszłaś?
- Jakieś dziesięć minut temu. - Uśmiecha się i całuje mnie w usta.
- Mogłaś mnie wybudzić czy coś.
- Myślisz, że nie próbowałam? Spałeś?
- Nie, rozmawiałem z Kuramą. - Wzdycham.
- Dlatego, kiedy wręcz tobą trząchałam nic nie czułeś?
- Tak, kiedy jestem z nim, tutaj czas jakoś szybciej leci, albo mi się wydaje.
- O czym rozmawialiście? - Pyta wyraźnie zaciekawiona. Wzdycham, nie chcę jej okłamywać.
- O Akatsuki. - Patrzy na mnie przerażona. - Jeszcze nie wszyscy z nich zostali wyeliminowani. Nadal na mnie polują, nie będę cię okłamywał.
- Poradzimy sobie z tym kolejnym problemem. - Śmieje się.
- Na pewno. - Uśmiecham się i całuję ją w usta. - Rozmawiałaś z Taro?
- Tak, złapałam go jak chciał wyjść z klubu. - Dziewczyna wzdycha.
- No i co? Przemówiłaś mu do rozsądku?
- Wydaje mi się, że tak, ale pewna nie jestem. Powiedziałam mu, żeby nie mieszał między nami i nie wtrącał się w nieswoje sprawy. Potem szczerze pogadaliśmy i poprosiłam, żeby nikomu o nas nie mówił.
- Co na to powiedział?
- Że nigdy w życiu nie myślał o tym, że będziemy mieć o nim takie zdanie.
- No dobrze, ale w szale człowiek robi głupoty. Niezależnie od tego co o nim sądzę to tylko człowiek i mógł popełnić błąd. - Mówię.
- Chodzi ci o to, że mógł wygadać naszym rodzicom z chęci zemsty na nas? - Pyta zaciekawiona.
- Nie kochanie. Nie ze względu na zemstę. - Uśmiecham się. - Chodzi mi o to, że w nerwach ludzie robią różne głupoty, których później okropnie żałują. Taro nie jest mściwy. On po prostu jest hmm...lekkomyślny? Tak, to chyba będzie dobre określenie.
- Rozumiem. - Zapada chwila milczenia. - A tak z innej beczki, kiedy wracamy do domu? - Pyta.
- A która jest godzina?
- Jest po osiemnastej.
- Już tak późno?
- Mhm.
- Chcesz wracać?
- Sama nie wiem.
- Ja nie chcę. Chodźmy do Ino. - Rzucam pomysł.
- Hmm, w sumie to dobry pomysł. - Uśmiecha się.
- Po dziewiętnastej jestem wolny. Asuka-san ustalił ze mną, że na razie mogę pracować do dziewiętnastej, a później jak tam sobie chcę.
- To świetnie. - Uśmiecha się kokieteryjnie. - Będziesz dłużej ze mną. - Podjeżdżam fotelem bliżej niej. Kładę dłonie na jej kolanach. Podnoszę się i obdarzam słodkie usta Sakury pocałunkiem. Robię większą szczelinę między jej nogami i wchodzę w nią stając jeszcze bliżej dziewczyny. Nasze ciała się stykają. Czuję jak Sakura się uśmiecha.
- Jak wyjdziemy od Ino to odprowadzę cię do domu. Posiedzę chwilę i przejdę się do mojej posiadłości. - Mówię odsuwając się od dziewczyny. Patrzę jej prosto w oczy, a ona robi to samo.
- Po co tam idziesz? - Pyta.
- Muszę dopracować jeszcze kilka rzeczy. - Zapada między nami chwila ciszy, ale zaraz przerywa ją Sakura z szerokim uśmiechem.
- A co ty na to - dziewczyna kładzie palec na mój tors i przeszywa mnie wzrokiem. Uśmiecham się. - żebym powiedziała mamie, że idę na noc do Ino, a ją poprosiła, żeby mnie kryła? Ty mógłbyś powiedzieć, że idziesz do Sasuke czy coś.
- Hmmm, zaskakujesz mnie skarbie. - Śmieję się. - To świetny pomysł, ale jest jedno ale. W to, że będę nocował u Sasuke nie uwierzą. Powiem, że muszę przypilnować klubu i że się tu zdrzemnę.
- No i sprawa załatwiona. - Sakura muska wargami moje usta. - Przynajmniej jedną noc spędzimy tylko sami ze sobą. - Jej mina trochę rzednie.
- Kochanie, to wcale nie musi być jedna noc. - Czuję jak mój kącik ust unosi się do góry.
- Sugerujesz coś? - Pyta z nieukrywaną ciekawością.
- Yhym. Co ty na to, żeby nie mówić im do końca całej prawdy raz na jakiś czas?
- Chyba pójdę na ten układ.
- No ja myślę. - Śmiejemy się.
- To co, spadamy?
- Jest już po dziewiętnastej? - Pytam. Dziewczyna patrzy na zegarek wiszący za moimi plecami.
- Yhym. Masz wolne skarbie.
- W takim razie możemy iść. Mam nadzieję, że Asuka-san już wrócił.
- Zajdziemy do niego po drodze i się przekonamy. - Chwytam Sakurę za biodra i stawiam na podłogę. Biorę pęczek kluczy z biurka i chwytam dziewczynę za rękę. Ciągnę ją w stronę wyjścia, otwieram drzwi i przepuszczam w nich zielonooką. Wychodzę tuż za nią i zamykam gabinet na klucz. Kiedy już to robię odwracam się i podchodzimy kawałek.
- To tutaj? - Pyta.
- Tak, te drzwi zawsze były zamknięte na klucz odkąd pamiętam. Staruszek powiedział mi kiedyś, że to dla niego ważne pomieszczenie, ale nie przyznał się dlaczego. - Wzdycham i unoszę zwiniętą dłoń w górę, po czym pukam trzy razy.
- Dziwne. - Odpowiada moja dziewczyna.
- Proszę! - Do naszych uszu dobiega potężny męski głos. Wzdycham i powoli wchodzę do pomieszczenia. Nie mam pojęcia co tam zobaczę. Ciągnę za sobą Sakurę i powoli wchodzimy do środka. Nic szczególnego tutaj nie ma. Wygodne biurko, fioletowo kremowe ściany, droga kanapa, bilard, kilka obrazów, mini barek i to wszystko. Uśmiecham się, kiedy widzę staruszka z fajką w ustach.
- To my. - Uśmiecham się. - Chciałem się upewnić, czy Pan już wrócił.
- Ah tak. Jak widzicie jestem na swoim miejscu. - Śmieje się. - Mogę zadać wam osobiste pytanie?
- Oczywiście, że tak. - Mówię.
- Od razu uprzedzam, że jeżeli nie zechcecie to nie odpowiadajcie. - Wyjmuje fajkę i wypuszcza z ust dymek. - Macie zamiar powiedzieć o sobie rodzicom? - Patrzę na Sakurę, a ona na mnie.
- Na razie wolimy chyba zachować nasz związek w tajemnicy przed nimi. - Odpowiada moja dziewczyna.
- Hmm, rozumiem. Musi być wam jednak bardzo ciężko.
- Nie ukrywamy, że tak jest. - Tym razem odzywam się ja.
- No cóż, przed wami długa droga, ale trzymam za was kciuki i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Dziękujemy Asuka-san. - Mówię z uśmiechem.
- No dobrze, to chyba wszystko. - Śmieje się. - Możecie sobie lecieć, gdzie tam chcecie.
- O mało co bym zapomniał. - Uśmiecham się. - Papiery doprowadziliśmy do porządku i leżą w moim gabinecie. Ma Pan od niego klucz?
- Gdzieś tam powinien leżeć, ale nie chcę grzebać ci w rzeczach młodzieńcze.
- Ahh, ależ Pan upierdliwy. Ja się nie pogniewam. Asuka-san wejdź tam i weź papiery, bo trzeba opłacić je do jutra. - Wsadzam dłoń w przednią kieszeń i wyjmuję z niej portfel. Otwieram go i podaję mężczyźnie dużą sumkę na opłaty.
- No weźmie Pan te pieniądze? - Pytam z uśmiechem.
- Naruto, nie lubię takich sytuacji. Wiem, że chcesz jak najlepiej, ale...
- Nie ma żadnego ale. - Podchodzę bliżej i kładę pieniądze na biurko tuż przed nosem staruszka.
- Powiedziałem, że na razie to ja będę płacił za opłaty i koniec dyskusji. Jeśli możemy już iść to dziękuję bardzo i do zobaczenia jutro. - Uśmiecham się, kłaniam i kieruję się do wyjścia ciągnąc za sobą Sakurę. Otwieram drzwi i wychodzimy na korytarz.
- Podoba mi się, że jesteś stanowczy. - Moja dziewczyna się uśmiecha.
- Haha, serio? - Pytam śmiejąc się.
- Yhym. - Odpowiada, kiedy idziemy do wyjścia.
- A wobec ciebie też mam być stanowczy? - Pytam z uśmiechem.
- Co masz na myśli?
- No nie wiem. Zależy od sytuacji.
- Nie kochanie. W stosunku do mnie nie masz być stanowczy. - Uśmiecham się i otwieram drzwi. Do naszych uszu natychmiast dochodzi głośna muzyka. Moje oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności i migających światełek.
- Czasem nie lubię tego hałasu. - Próbuję przebić się głosem przez muzykę.
- Ja też. - Odpowiada moja dziewczyna. Idąc rozglądam się po stolikach i moje oczy zawieszają się przez chwilę na jednym z nich. Mój wzrok po chwili się wyostrza i zdaję sobie sprawę z tego, że to Kasumi. Ponownie siedzi na kolanach jakiemuś chłopakowi, który prosto mówiąc jest obrzydliwy i beznadziejny. Zatrzymuję się na chwilę.
- Kochanie, co jest? - Pyta moja dziewczyna. Odwracam się w jej stronę i mocniej zaciskam nasze dłonie.
- Spójrz kto tam siedzi. - Sakura powoli przesuwa wzrok po każdym stoliku. Widzę jak jej usta układają się w wąską linię, a po chwili jej twarz wyraża obrzydzenie.
- Rzygać mi się chce, jak na to patrzę. - Mówi po chwili.
- Nie tobie jednej. - Powoli przysuwam się do różowo włosej i muskam wargami jej policzek na co dziewczyna słodko się uśmiecha.
- Mówiłam ci już, że jesteś czarujący? - Pyta.
- Jaki? Chyba nie dosłyszałem. - Uśmiecham się.
- Czarujący skarbie. Mogę to powtarzać w nieskończoność, bo cię kocham.
- Też cię kocham Sakura. - Przysuwam się jeszcze bliżej niej i zatapiam w słodkie usta. Chwytam za jej biodra i stanowczym ruchem przyciągam ją do siebie. Dziewczyna zarzuca ręce na moją szyję. Kiedy przerywam pocałunek wtulam się w nią. Cholera, ja tak bardzo ją kocham. Czuję jak Sakura wtula się w mój tors. Uśmiecham się, bo uwielbiam, kiedy ona to robi. Patrzę w kierunku stolika, przy którym siedzi Kasumi i na moje nieszczęście nasz wzrok się krzyżuje. Powoli zdaję sobie sprawę z tego, że ona obserwuje nas od dobrej minuty. Patrzy na Sakurę z nienawiścią. Przechylam głowę w bok i szepczę jej do ucha.
- Kochanie, chodźmy, bo zostaliśmy zauważeni. - Sakura staje lekko na palcach i przechyla głowę lekko w bok.
- Niech sobie patrzy. - Uśmiecha się i obdarza pocałunkami moje policzki, a na koniec zatapia się w moje usta. - Niech wie, że jesteś tylko mój. - Patrzę na nią chwilę i muskam wargami jej czoło. Ponownie chwytam za dłoń dziewczyny i powoli zmierzam do wyjścia ciągnąc za sobą Sakurę. Po chwili schodzimy ze schodów i przy barze widzimy Taro. Chłopak spogląda na nas, uśmiecha się krzywo i wykonuje gest salutującego żołnierza. Postanawiam do niego podejść, więc ciągnę Sakurę w kierunku baru.
- Co od niego chcesz? - Pyta.
- Chwilę pogadać. Przeszkadza ci to? - Pytam dla upewnienia.
- Nie, to dobrze się składa. Chciałabym, żebyście sobie wszystko wyjaśnili. - Podchodzimy do baru, kiedy chłopak wyciera szklankę. Sakura się do niego uśmiecha i odchodzi na bok, żebyśmy mogli swobodnie pogadać.
- Taro, chcę cię przeprosić. - Mówię.
- Za co? Nie do końca rozumiem.
- Za to, że cię oszukałem i odbiłem dziewczynę. Nie chciałem, żeby to wszystko tak się potoczyło. - Mówię szczerze.
- Dziewczyna już dawno nie była moja. Wydaje mi się, że już dawno się w tobie zakochała, ale nie potrafiła tego przyznać. - Wzdycha. - A kłamstwo można powiedzieć, że ci wybaczam. Ochłonąłem trochę i wszystko dokładnie przemyślałem.
- W takim razie znowu kumple? - Pytam z uśmiechem.
- Kumple stary. - Wyciągam w jego kierunku dłoń, którą chwyta z uśmiechem.
- Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Ja też, tylko nie okłamuj mnie więcej. Wolę usłyszeć zawsze prawdę.
- Okey. - Zabieram dłoń. - Muszę lecieć. Do jutra Taro.
- Spoko luzik. Na razie królu. - Śmieje się. Odchodzę od baru i podchodzę do Sakury. Chwytam ją za dłoń i ponownie prowadzę do wyjścia. Przeciskamy się przez tłum ludzi, dlatego wolę mieć ją przy sobie.
- No i co mi powiesz? - Pyta po chwili.
- Jest spoko. - Uśmiecham się.
- To super. - Po chwili wychodzimy na prawie pustą przestrzeń. Wchodzimy na trzy schodki i podążamy do wyjścia. Kiedy tam stajemy na swojej drodze spotykamy ochroniarza.
- Już wychodzisz szefie? - Pyta.
- Tak, wziąłem wolne. - Śmieję się.
- Rozumiem. Miłej reszty wieczoru życzę.
- Dziękuję. - Uśmiecham się i wychodzimy na zewnątrz. Spodziewałem się, że będzie zimno, ale trochę się zdziwiłem. Na dworze może jest z trzynaście stopni na plusie.
- Ale cieplutko. - Zachwyca się Sakura.
- Fajnie, zbliża się lato i mnóstwo możliwości. - Mówię, kiedy zmierzamy w kierunku domu Ino.
- Masz rację. Wypady nad jezioro, ogniska i tak dalej. - Uśmiecha się.
- Tak. Brakuje mi towarzystwa przyjaciół. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie jakbyśmy się od siebie odsunęli. Już nie jest tak jak dawniej. Trzeba coś zorganizować, bo ta pustka mnie wykończy. - Śmieję się.
- Hmm, myślałam, że tylko ja mam takie wrażenie. Jakoś mało dziś ludzi, prawda? - Szybko zmienia temat.
- Tak, to jest naprawdę dziwne. Zawsze o tej porze były tłumy na ulicach.
- Rozleniwili się przez zimę. - Sakura chichocze.
- Pewnie masz rację. - Patrzę na nią i muskam wargami jej policzek.
- Hmm, a to za co? - Pyta ze słodkim uśmiechem. Kiedy widzę jej uśmiech na sercu robi mi się od razu cieplej.
- Kocham cię i to jest powód. - Po chwili spoglądam na nasze splecione ze sobą dłonie. - Nie boisz się, że nas zobaczą? - Pytam po chwili.
- Nie. Przecież mówiłam ci, że nic mnie to nie obchodzi. Mogą sobie plotkować na nasz temat i nawet iść do naszych rodziców, a mnie to nawet nie wzruszy. - Teraz to ona się zatrzymuje i mnie całuje, ale w usta. Kiedy się odsuwa znów widzę jej słodki uśmiech. Cholera, jaka ona jest cudowna.
- Totalnie zawróciłaś mi w głowie Sakura. - Mówię i kręcę głową z dezaprobatą.
- To dobrze, przynajmniej nikt mi cię nie odbierze. - Śmieje się.
- Tak, masz rację. Chyba nikt nie byłby w stanie wykorzenić ciebie z mojego serca. - Mówię bardzo poważnie.
- Ohh, aż tak kochanie? - Pyta uśmiechając się.
- Aż tak skarbie. - Muskam wargami jej czoło.
- Idziemy dalej, czy będziemy tu tak stać? - Pyta ściszając głos.
- Chyba pójdziemy. - Uśmiecham się i mocniej zaciskam nasze dłonie. Dziewczyna uważnie przygląda się temu co robię. Spoglądam w jej piękne oczy i dostrzegam wyraźnie co nią teraz targa. Ona mnie kocha. Mogę spędzić z nią całą wieczność i nigdy nie będę miał dość. Zaczynamy ponownie iść i po dziesięciu minutach ciszy dochodzimy pod dom Ino. Podchodzimy do drzwi i pukam w nie trzy razy.
- Idę! - Słyszymy głos blondynki. Spoglądamy na siebie z Sakurą i nawet nie zauważamy, kiedy drzwi się otwierają.
- No proszę proszę. Kto mnie nawiedził w ten piękny dzień? A poza tym, co się tak do siebie szczerzycie? - Przenosimy wzrok w tym samym czasie na naszą przyjaciółkę, ale uśmiech nie schodzi nam z twarzy.
- Hej Ino. Ciebie też miło widzieć. - Mówi moja dziewczyna.
- Co tam słychać mała? - Dodaję od siebie.
- Może wejdziecie? Nie zamierzam z wami rozmawiać dopóki stoicie na zewnątrz. To dziwnie wygląda. - Dziewczyna krzywi się i odsuwa się na bok. Wskazuje dłonią środek domu. - Zapraszam w swoje skromne progi. - Razem z Sakurą wchodzimy do środka i zdejmujemy swoje kurtki.
- Właźcie od razu do salonu. Sasuke tam siedzi i nie przejmujcie się, moich rodziców w domu nie ma. - Mówi z uśmiechem blondynka.
- Gdzie twoi rodzice? - Pyta moja dziewczyna.
- Wyruszyli do ciotki, podobno źle się czuje i zostają u niej na dwie noce. Wiecie, to jednak daleko.
- Yhym, a może wam przeszkadzamy? - Pytam.
- Oszalałeś przystojniaczku? Zanim przyleźliście rozmawialiśmy o tym, że może was nawiedzimy, bo tutaj wieje nudą.
- To fajnie się składa, bo my na przykład nie chcemy wracać do domu, prawda Naruto? - Zielonooka spogląda na mnie z uśmiechem.
- Masz całkowitą rację. - Odpowiadam.
- Czy wy?
- Czy my co? - Pytam Ino.
- Czy wy nie jesteście przypadkiem razem? - Pyta z szerokim uśmiechem.
- Wiesz Ino, przypadki chodzą po ludziach. - Uśmiecham się, kiedy to mówię. Dostaję od blondynki z pięści w bark, a później słyszę jej piski i czuję jak się na mnie rzuca.
- Ojejku, tak się cieszę! W końcu! - Puszcza mnie i przytula Sakurę.
- Nie podniecaj się tak. - Mówię spokojnie. - Przez ciebie bębenki mi popękają mała.
- Tak, tak. Przyślij rachunek za operację, a teraz spierdzielaj do Sasuke, a ja zabieram ze sobą Sakurę. - Zawiesza rękę na mojej dziewczynie i porywa ją nie wiadomo gdzie. Z uśmiechem idę do salonu, gdzie wzrokiem napotykam znudzonego kruczowłosego. Siedzi na kanapie, która odwrócona jest w moją stronę tyłem, więc mnie nie widzi. Podchodzę bliżej bardzo cicho i staję za jego plecami.
- Bu! - Krzyczę, a chłopak podnosi się i staje przodem do mnie w obronnej pozycji. W jego oczach dostrzegam sharingana i wybucham śmiechem.
- Serio Sasuke? Naprawdę tego potrzebowałeś? - Pytam nadal się śmiejąc. Wskazuję dłonią na jego oczy.
- Idioto! Nie, nie potrzebowałem, po prostu tak jakoś wyszło. - Mówi lekko zażenowany.
- Czyli co, nie panujesz nad tym? - Pytam powoli się uspokajając.
- Trochę tak, trochę nie. Odkąd Itachi zrobił to coś z moimi oczami, nie jest już tak jak dawniej.
- Spoko. Przez to coś masz Mangekyo Sharingan niewdzięczniku. Tak pro po niego, co tam słychać? Odzywał się do ciebie?
- Tak, napisał mi list, że jest na jakieś ostatniej misji i wraca do domu po tych dziesięciu latach. Rodzice i tak są już na niego wściekli za to, że rzucił na klan genjutsu i tak ich zostawił. - Sasuke siada. Przechodzę i usadawiam się obok niego.
- Tak, ale muszą zrozumieć to, że dzięki Itachiemu wasz klan nie popełnił największej głupoty jaką mogliby zrobić w całym swoim życiu. Sasuke, przecież oni próbowali zorganizować zamach stanu. Wiesz co wtedy mogłoby się stać?
- Tak, nawet mi nie przypominaj. To nie była tylko zasługa Itachiego, pomagał mu też Shisui. Pamiętam go bardzo dobrze, to był przyjaciel mojego brata. - Sasuke uśmiecha się na to wspomnienie.
- Nie wspominałeś mi o nim wcześniej. Powiesz coś więcej? - Pytam z ciekawości.
- Ehhh, od czego by tu zacząć? Kiedy razem z Itachim miał rzucić genjutsu na nasz klan, został zaatakowany przez Danzou. Ten drań ukradł od niego jedno oko. Nieszczęśnik spotkał się z moim bratem i nim popełnił samobójstwo, przekazał mu swoją wolę i drugie oko, żeby go strzegł.
- Twój brat nie mógł go jakoś powstrzymać?
- Niestety nie. Resztę już na pewno znasz. - Uśmiecha się. - Itachi musiał sam rzucić genjutsu i udało mu się to.
- Tak, ale ten drań Pain dezaktywował technikę jakieś osiem lat temu, tak?
- Masz rację. Na szczęście mój klan zrozumiał, że tkwił w złym przekonaniu i bezpodstawnej nienawiści do Konochy. Jak do tej pory jest święty spokój.
- A to wszystko dzięki Itachiemu i Shisuiemu. - Podsumowuję.
- Zgadza się. Tyle, że...rodzice są na niego źli. Ojciec o te szpiegowanie, a matka za to, że ją opuścił. Przecież mój ojciec był jednym z głównych organizatorów tego bezsensownego zamachu.
- W końcu go zrozumieją tak jak pozostali. Twój ojciec nie jest z niego dumny? Przecież Uchiha wychwalają tą dwójkę za to, że otworzyli im oczy. - Pytam.
- Wierzę, że gdzieś tam jest dumny, ale on słynie z tego, że nie pokazuje uczuć na zewnątrz. Mógłby w końcu zmienić tą taktykę po tylu latach. - Wzdycha.
- Nie wszystko na tym świecie jest idealne. Pamiętaj, że masz przy sobie rodziców, a to najważniejsze. Jak by nie było on was kocha, tylko nie potrafi tego okazać w odpowiedni sposób. - Podsumowuję.
- Tak, ale spójrz na to z innej strony. Mój cały klan zmienił się o trzysta sześćdziesiąt stopni dzięki temu wydarzeniu. Pokazują uczucia, nie są już za dumni i nie patrzą na wszystkich z góry, a mój ojciec? Mojemu ojcu została jeszcze jedna wada. Nie potrafi okazywać uczuć i cieszyć się z życia tak jak oni. To mnie irytuje.
- Może po prostu został tak wychowany? Nie pomyślałeś o tym? - Pytam.
- O czym nie pomyślał? - Pyta Ino wchodząc razem z Sakurą do salonu. W dłoniach trzymają tacki, a na nich jakieś jedzenie i picie.
- Ohh, to dlatego na tyle zaginęłyście? - Pytam patrząc na Sakurę, która odstawia tackę. Ino podchodzi do Sasuke i wciska się między nas. Uśmiecha się do niego i całuje w usta. Sakura siada obok mnie. Spoglądamy na siebie bardzo głęboko. Chwytam jej dłoń i kładę ją sobie na kolano. Czuję jak moje kąciki ust unoszą się do góry. Bezgłośnie wymawiam do niej słowa.
- Kocham cię. - Dziewczyna uśmiecha się.
- Przystojniaczku, przekazałeś fantastyczne wieści mojemu Saskowi? - Pyta blondynka.
- Jakie wieści? - Odzywa się kruczowłosy.
- Nasz blondynek i różowa są ze sobą. - Odpowiada Ino.
- Tylko nie różowa. - Protestuje moja dziewczyna na co ja się uśmiecham.
- Serio? - Pyta z niedowierzaniem Uchiha i spogląda w naszą stronę.
- Tak, serio. - Odpowiadam.
- W takim razie gratuluję głąbie. Sakura, będziesz święta jeśli z nim wytrzymasz.
- Tak, wiem. - Uśmiecha się.
- Wydaje mi się, że nie jest tak ciężko ze mną wytrzymać. - Protestuję.
- No właśnie, tylko ci się wydaje przystojniaczku. - Mówi blondynka i wszyscy wybuchają śmiechem oprócz mnie.
- To nie jest miłe wiecie? - Próbuję przekrzyczeć ich śmiechy.
- Ojj, przepraszam skarbie. - Sakura uśmiecha się do mnie i całuje w policzek.
- Uhh, przynajmniej tyle. - Odpowiadam.
- Dobra, weźcie się lepiej za jedzenie, bo zaraz ostygnie. - Mówi blondynka.
- Mam do ciebie prośbę mała. - Odzywam się, kiedy chwytam za jeden z talerzy.
- Co jest? - Pyta, kiedy przełyka pierwszy kęs jedzenia.
- Możesz kryć dziś Sakurę? - Zadaję pytanie z uśmiechem. Blondynka o mało co nie wypluwa dania przed siebie.
- J-jak to kryć?
- Chodzi mi o to, że jakby nasi rodzice pytali, gdzie była Sakura, to powiedziałabyś, że u ciebie na noc, okey? Proszę, zrób to dla mnie mała. - Puszczam jej oczko.
- A gdzie wy zamierzacie iść, jeśli mogę spytać?
- Do mojego domu. - Mówię uśmiechnięty.
- Przecież tam są właśnie wasi rodzice głąbie. - Stwierdza kpiąco.
- Nie nie nie mała. Źle mnie zrozumiałaś. Nie chodzi mi o dom rodzinny, chodzi mi o mój dom. - Kładę nacisk na słowo mój.
- Przepraszam bardzo, ale chyba się pogubiłam. Czy ty mi oznajmiasz, że zakupiłeś jakąś chatę na własność? - Pyta wyraźnie zagubiona.
- Mniej więcej chcę ci to przekazać. - Uśmiecham się. Naszej dyskusji uważnie przysłuchują się Sakura i Sasuke.
- To znaczy? Rozwiniesz?
- Nie kupiłem tego domu. On po prostu należy do mojego klanu i tak jakby jestem jego jedynym spadkobiercą, rozumiesz?
- Aha! Czyli machinalnie przeszedł na ciebie. - Mówi wskazując na mnie widelcem i mrużąc oczy.
- Nareszcie załapałaś. - Mówię.
- Co do krycia to nie ma sprawy. Jakby co to całą noc była ze mną. - Blondynka uśmiecha się i bierze kolejny kęs dania do ust.
- Ekhem. - Sakura odchrząkuje. - Czy wy spytaliście mnie chociaż o zdanie?
- Nie potrzebuję pytać cię o zdanie. Ja cię po prostu...hmm można to tak ująć, że porywam i nie masz nic do gadania skarbie. - Uśmiecham się.
- Aha.
- A ty co powiesz? Że gdzie niby byłeś? - Pyta Sasuke.
- W klubie. Powiem, że miałem dużo roboty.
- Trochę to będzie dziwne. We dwójkę, w tym samym czasie? - Mówi blondynka.
- Oni myślą, że nadal się nienawidzimy i mamy chęć pozabijania się wzajemnie. Zresztą już dziś zadbaliśmy o pozory. - Uśmiecham się.
- To znaczy? - Pyta kruczowłosy.
- Zachowywaliśmy się tak jak przed ich wyjazdem. - Tłumaczy moja dziewczyna.
- To musiało być dla was komiczne. - Odzywa się Ino.
- Masz rację. To było trochę śmieszne. - Mówię.
- Naruto, nie możemy przełożyć tego twojego pomysłu?
- Nie kochanie. Chcę ostatni dzień spędzić tylko z tobą.
- Hmm, no dobrze. Pójdę ci na rękę. - Widzę jej słodki uśmiech.
- Czy włączycie coś w końcu w telewizji? - Pyta blondynka.
- Zaraz ma się zacząć jakaś komedia. - Mówi Sasuke.
- Specjalnie nie przełączamy kanału. - Potwierdzam słowa kruczowłosego.
- To przynajmniej zacznijcie jeść! Zaraz wam wszystko ostygnie i nie będzie takie dobre. - Krzyczy Ino.
- Dobra, dobra. Wyluzuj mała. - Uśmiecham się.
- O! Zaczyna się! - Oznajmia Sakura.
- Teraz ma być cisza. - Rozkazuje Ino. Spoglądamy na siebie z Sasuke. Dziewczyna jednak czasem potrafi być przerażająca. Jemy naprawdę wyśmienite danie oglądając jakąś nudną komedię. Nie wiem nawet, czy można to komedią nazwać, ale mniejsza o to.
- Stwierdzam, że ten film był badziewny. - Oznajmia Ino podnosząc się z kanapy.
- Tak, masz rację. Nigdy więcej nie chcę patrzeć na to coś. - Odzywa się Sakura.
- W ogóle, jak oni mogą puszczać w telewizji takie gówno? Siedziałam i oglądałam to tylko i wyłącznie dlatego, że grali tam moi ulubieni aktorzy. - Mówi rozczarowana Ino.
- Mogliśmy nie tracić na to czasu. - Zabiera głos kruczowłosy.
- A wiedziałeś, że to będzie takie gówno? Tam w ogóle nie było z czego się pośmiać. Wręcz przeciwnie, był powód, żeby płakać. - Dyskutuje Ino trzymająca w dłoniach tackę. Moja dziewczyna podnosi się i bierze do rąk drugą.
- Dobra, skończmy temat o tej idiotycznej pseudo komedii. - Mówię.
- Racja. Poczekajcie na nas chwilę. - Mówi blondynka powoli opuszczając salon. Za nią wędruje Sakura.

- Naruto, miałem powiedzieć ci to na początku, ale dziewczyny przyszły i nie zdążyłem. - Kruczowłosy ma nietęgą minę...


******


Witajcie kochani po tak długiej przerwie :) Mamy nadzieję, że rozdział się spodobał, choć był "trochę" przegadany, czego ukryć się nie da :D Hmmm, ciekawi Was co Sasuke chce powiedzieć blondynkowi? Wydaje nam się, że tak, ale będziecie musieli niestety na to poczekać :) Jeszcze jedna sprawa, jeśli One-Shot jest za długi to możemy go skrócić, jeśli oczywiście chcecie. Czekamy z niecierpliwością na Wasze opinie, których dużo niestety nie będzie, ale nie ważne ;) W takim razie do zobaczenia. Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie Patty i Paula.  

10 komentarzy:

  1. Witajcie:)
    Cieszy mnie to ze sprawa z Taro się wyjaśniła . I wszystko wróciło do normy:) Fajnie wplotłyście w rozmowę Naruto i Saska odrobinę historii klanu Uchia to też m się podobało:) Teraz ciekawi mnie co ma do powiedzenia Sasuke blondasowi. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział bo ten był git majonez i cukierki haha

    Pozdrawiam Was i weny Wam zyczę
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń
  2. Nota super ! :D Naprawdę świetnie piszecie. Każda Wasza notka ma klimat i dlatego fajnie się je czyta. Cieszę się że Taro zaakceptował związek Sakury z Naruto. Fajnie przedstawiłyście historie klanu Uchiha. Mmm Ciekawi mnie co Sasuke chce powiedzieć Naruto. Noo to czekam do następnego rozdziału :D

    Pozdrawiam i życzę WENY !
    Zurii

    OdpowiedzUsuń
  3. ONE-SHOT świetne na prawdę świetne warto było czekać na to jestem ciekaw co sasuke chce powiedzieć naruto co do długości to nie jest za długie lubię wasze notatki są bardzo ciekawe i długie
    czekam na next z niecierpliwością
    pozdrawiam i życzę weny dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle długi i wciągający. :D
    Nie mogę zaprzeczyć ale sam chciałbym umieć tak pisać. ;c
    Nie moge się doczekać kolejnej.
    Pozdrawiam.
    P.S.
    Mam problemy u siebie z blogiem i nie wiem czy nie będę musiał założyć nowego. ;c

    OdpowiedzUsuń
  5. :3 niesamowity , a te one shoty nie są za długie .Jak zwykle czyta się przyjemnie ^.^ http://narusakumaniacy.blogspot.com/ zapraszam !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ! One-shot jak zwykle genialny ,świetnie się czytało. Albo ja za szybko czytam ,albo notki się robią krótkie ;D ale raczej to pierwsze. I mam małą prośbę:
    Jeśli to nie problem to nie kończcie spotkań Naruto i Sakury tak jak to było w serii głównej np. "Spędziliśmy ze sobą tę noc" tylko trochę rozwincie.(nie zrozumcie źle nie proszę o żebyście to od razu w henai`a zamieniały xD)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Notka pojawi się jutro. Przepraszamy za opóźnienie, ale nie ma nas w domu, dlatego nie mamy jak jej wstawić.

      Usuń