W
wejściu wita nas sporych rozmiarów mężczyzna. Kiedy tylko widzi
mojego chłopaka od razu się uśmiecha...
-
Siema szefie! - Próbuje przekrzyczeć muzykę.
-
Siema! Dużo ludzi?! - Pyta Naruto.
-
Nawet bardzo, szef czeka na ciebie w gabinecie!
-
Mówił co chce?!
-
Nie!
-
Dzięki! Do zobaczenia stary!
-
Narazie Naruto! - Mężczyzna uśmiecha się bardzo serdecznie.
Blondyn przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie i całuje w policzek,
kiedy oddalamy się od wejścia.
-
Pójdziesz ze mną? - Pyta.
- A
nie musisz iść sam? W końcu to interesy.
- To
co moje to i twoje skarbie. - Uśmiecha się.
- No
dobrze. - Mówię z lekkim wahaniem. Naruto zaczyna iść w stronę
baru, gdzie na pewno pracuje Taro. Zaczynam trochę panikować, ale
to zaraz ustaje. Jest to spowodowane tym, że blondyn ściska moją
dłoń jeszcze mocniej. Widzę jego uśmiech. Widocznie musiał
wyczuć, że się denerwuję. Przeciskamy się przez tłum ludzi,
którzy tańczą na parkiecie i wychodzimy obok baru. Widzę jak
brązowooki rozmawia z jakąś panienką szczerząc się do niej.
Kiedy wchodzimy na schody kątem oka zauważam, że szatyn się na
mnie patrzy. Mruga, żeby upewnić się, że dobrze widzi i zaczyna
do mnie podchodzić. Nie zwracam na niego uwagi i idę dalej
prowadzona przez Naruto. Odwracam od niego wzrok i patrzę przed
siebie. Nagle czuję szarpnięcie za rękę. Razem z blondynem
natychmiastowo stajemy, on chyba też to poczuł.
-
Możemy pogadać? - Słyszę głęboki głos szatyna. Odwracam się w
jego stronę.
-
Taro, nie mogę teraz gadać. Idę z Naruto. - Odpowiadam.
-
Chyba możesz zostawić na chwilę swojego brata.
- On
nie jest moim bratem. - Odpowiadam przewracając oczami. Widzę, że
blondyn schodzi niżej i czuję jak oplata dłonie wokół mojej
talii. Wtula się we mnie. Widzę spojrzenie brązowookiego.
-
Siema Taro. - Wita się mój chłopak. Podaje mu dłoń, którą
szatyn łapie z wahaniem.
-
Siema Naruto.
-
Sakura, może zostaniesz z nim pogadać? - Odwracam się do blondyna.
- Czy
ty chcesz się mnie pozbyć? - Pytam z udawaną obrazą.
-
Ciebie? Nigdy.
- W
takim razie idę z tobą.
-
Okey, jak chcesz. - Mówi niebieskooki.
-
Taro, wybacz. Teraz muszę iść, możemy porozmawiać później. -
Stwierdzam.
-
Spoko. - Mówi i odchodzi z nikłym uśmieszkiem.
-
Idziemy? - Pytam.
-
Oczywiście. - Naruto z powrotem ciągnie mnie na górę. Kiedy już
tam jesteśmy idziemy prosto, a później skręcamy w lewo.
Podchodzimy do wielkich drzwi, które otwiera blondyn. Wpuszcza mnie
pierwszą i kiedy tylko drzwi się zatrzaskują w korytarzu robi się
cicho.
-
Wielka zaleta tego korytarza. - Uśmiecha się blondyn.
-
Tak, od tej muzyki uszy puchną. - Stwierdzam. Naruto równa się ze
mną i chwyta moją dłoń. Uśmiecha się i ciągnie mnie dalej.
-
Mogli jeszcze zostać na tym głupim miesiącu miodowym. - Odzywa się
chłopak.
-
Mówisz o rodzicach? Też mi się to nie podoba. - Wzdycham. Blondyn
patrzy na mnie.
- Nie
wiem, czy dam radę ukrywać nasz związek w tajemnicy. Jesteś dla
mnie zbyt ważna Sakura.
-
Naruto, mi też się to nie podoba. Pomyśl co oni by powiedzieli,
gdyby się dowiedzieli.
-
Ucieknijmy. - Słyszę jego głos.
- Co?
- Pytam z niedowierzaniem.
-
Ucieknij ze mną Sakura. - Uśmiecha się do mnie.
- Na
mózg ci się rzuciło? Bardzo kusząca propozycja, ale chyba ją
odrzucę.
-
Dlaczego?
- Bo
nie chcę zostawiać matki samej, nie chcę przysparzać jej
kolejnych problemów. Wystarczająco się w życiu nacierpiała. -
Następuje chwila ciszy.
-
Masz rację, to było głupie.
-
Nie. To było słodkie. - Uśmiecham się. - Ale nie możemy zostawić
tu naszych rodziców i przyjaciół. Nie wytrzymałabym bez ich
towarzystwa skarbie.
-
Tak, masz rację. - Stajemy pod kolejnymi drzwiami, które otwiera
Naruto, wpuszcza mnie pierwszą, ale nie puszcza mojej dłoni. Zamyka
za sobą drzwi i staje obok mnie. Naprzeciwko nas dostrzegam siwego
staruszka z fajką w dłoni.
-
Witaj Asuka-san. - Uśmiecha się mój chłopak.
-
Witaj Naruto. Przyszedłeś już do papierkowej roboty? Tak ci do
niej śpieszno? Jeszcze ci się odechce, zobaczysz. - Śmieje się.
- Nie
wątpię, ale trzeba pilnować obowiązków. - Blondyn na mnie
patrzy. - Zresztą mam pomocnicę. Asuka-san, to jest Sakura. -
Przedstawia mnie.
-
Miło mi Pana poznać. - Uśmiecham się przyjaźnie.
-
Mnie również miło cię poznać. Jak mniemam jesteś tą
dziewczyną, o której opowiadał mi Naruto? - Spoglądam na
chłopaka.
- Oh
doprawdy? Opowiadałeś o mnie Panu?
-
Wspomniałem. - Uśmiecha się. - Sakura jest moją dziewczyną.
-
Czyli wszystko dobrze się ułożyło?
- Jak
widać tak. Pana rady są niezawodne.
-
Cieszę się. Ahh Naruto. Czeka cię dużo roboty, ale najpierw chcę
ci coś powiedzieć. Mianowicie, od dzisiaj ten gabinet należy do
ciebie.
- Co?
Nie. Ja nie mogę go przyjąć.
-
Możesz, a poza tym nie masz nic do gadania. - Wzdycha mężczyzna. -
Ja przenoszę się do gabinetu obok, tam będzie mi się pracowało
najwygodniej.
-
Jesteś pewny Asuka-san?
-
Tak. Moja decyzja jest nieodwołalna.
- No
cóż, chyba nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić. -
Wzdycha.
-
Swoje rzeczy kazałem przenieść już dwa dni wcześniej, więc
możesz tu od teraz urzędować. Tam przynajmniej będę miał ciszę
i spokój. - Śmieje się.
- No
cóż, Pana decyzja. Tooo, co jest takiego do roboty? - Pyta mój
chłopak drapiąc się z tyłu za głowę. Uśmiecham się, bo
doskonale wiem co to oznacza. Zawsze tak robi, kiedy się stresuje,
albo czuje się, jakby to ujął Shikamaru kłopotliwie.
-
Musisz wypełnić tą stertę dokumentów, a później sprawdzić jak
radzą sobie pracownicy i czy wszystko w porządku. - Uśmiecha się
Asuka-san.
-
Uhmm, no dobrze. W takim razie chyba zacznę od zaraz. - Siwy
mężczyzna podnosi się z fotela i zmierza w naszą stronę, kiedy
do nas dochodzi staje naprzeciw Naruto.
-
Zostawiam was samych. - Mężczyzna się uśmiecha. - Czy będzie ci
przeszkadzało, jeśli pójdę na chwilę do domu?
-
Ależ skąd Asuka-san. Poradzę sobie, zresztą jak mówiłem, mam pomocnicę. -
Uśmiecha się i spogląda na mnie.
- W
takim razie już pójdę. Do zobaczenia chłopcze. - Staruszek klepie
blondyna po barku i mijając go podchodzi do drzwi. Otwiera je, ale
się zatrzymuje i odwraca.
- Ah,
zapomniałem ci wspomnieć, że dorobiłem dla ciebie komplety
kluczy, które leżą na biurku. Nie martw się, na każdym kluczu
jest karteczka od czego jest.
-
Dobrze, dziękuję bardzo.
- Do
zobaczenia. - Wypuszcza dymek z fajki i wychodzi z gabinetu. Patrzę
na swojego chłopaka.
- Już
teraz wiem, dlaczego chciałeś mu pomóc. - Uśmiecham się.
-
Tak? - Chłopak przysuwa się bliżej i kładzie dłonie na moje
biodra.
- To
miły staruszek.
-
Masz rację. - Naruto przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Teraz
nawet kartka papieru nie wślizgnęłaby się między nas. Chłopak
patrzy mi głęboko w oczy i nim się oglądam tkwię z nim w
pocałunku. Kieruję dłonie w górę i zaplatam je na jego szyi.
Odsuwam się, żeby złapać oddech.
-
Musimy o czymś pogadać. - Mówię niepewnie i patrzę mu prosto w
oczy.
- O
co chodzi? - Pyta zdezorientowany i trochę zdenerwowany?
-
Uhmm. - Wypuszczam powietrze i teraz nie mam odwagi patrzeć w jego
magnetyzujące spojrzenie, więc patrzę w dół. - To co się między
nami wydarzyło...chodzi mi o tą sytuację w pokoju...nie sądzisz,
że to za szybko? - Kątem oka widzę jak chłopak się uśmiecha.
Czuję jego dłoń na moim podbródku. Po chwili znów na niego
patrzę, widzę słodki uśmiech na jego ustach.
-
Kochanie...jeśli w jakiś sposób cię uraziłem to...
- Nie
uraziłeś mnie głupku. Po prostu wydaje mi się, że to wszystko
toczy się za szybko. - Przerywam mu.
- No
dobrze, więc jeśli tak uważasz to pewnie masz rację. Nie będziemy
się spieszyć, wystarczy mi sama twoja obecność. - Chłopak
obdarza pocałunkiem moje czoło.
- Mam
szczęście, że z tobą jestem. - Uśmiecham się i całuję go w
policzek.
- Nie
kochanie, to ja mam szczęście, że w końcu dałaś mi tą szansę
na bycie z tobą.
-
Tooo, zabieramy się za te papierkową robotę? - Pytam.
-
Uhhh, jasne. W innym razie będę musiał spędzić tu noc. -
Wzdycha.
- W
innym razie nie musiałbyś spędzać tu nocy sam głuptasie.
-
Sugerujesz, że byś ze mną została? Poświęciłabyś się? - Pyta
z przebiegłym uśmieszkiem.
-
Tak, chyba to sugeruję.
- Jak
miło. - Chłopak łapie mnie za dłoń i ciągnie ze sobą do
fotela, na który siada. Pociąga mnie niespodziewanie i ląduje na
jego kolanach. - To od czego zaczniemy kotku? - Pyta bezczelnie się
uśmiechając.
- Od
tej sterty papierów.
-
Dobrze, ale... musisz mi pomóc. Stwierdzam, że nie jestem tak
uzdolniony jak ty, a w takich pracach jestem leniem. - Lekko uderzam
go palcem w czoło.
- Do
takich prac cię nie ciągnie, ale do treningu to ty jesteś
pierwszy.
- Bo
to co innego.
-
Ehh, niech ci będzie. - Biorę jedną z teczek do dłoni, kładę na
biurko i otwieram ją.
- Co
to?
-
Rachunki, ten akurat jest za prąd. - Patrzę na sam dół i
dostrzegam cyferki z kilkoma zerami na końcu. - Uhh kochanie,
całkiem spora sumka. - Mówię poważnie.
-
Niestety, klub to też jakaś odpowiedzialność nie? - Spoglądam na
niego.
- A
kiedy ty się taki odpowiedzialny zrobiłeś co? - Pytam.
- Sam
nie wiem. - Uśmiecha się. - To co, bierzemy się w końcu za te
papiery?
-
Tak. - Mówię i podaję mu kolejną teczkę. Wspólne przeglądanie
i uporządkowanie papierów zajęło nam ze dwie godziny. Nogi mi
zdrętwiały, bo cały czas siedziałam na kolanach Naruto. Kiedy
chciałam zejść nie puszczał mnie, więc byłam do tego zmuszona.
Praca tak nas pochłonęła, że nie zajmowaliśmy się niczym innym.
Naruto właśnie składa ostatni podpis na kwitku, który należy do
firmy sprzedającej alkohol.
- To
wszystko? - Pyta odkładając długopis.
-
Tak. Możesz już odpocząć. - Podnoszę się i przechodzę do tyłu
stając za fotelem, na którym siedzi Naruto. Widzę jak unosi dłonie
i masuje swój kark. Uśmiecham się i przeplatam dłońmi jego
szyję. Pochylam się i muskam wargami jego policzek. Powoli kieruję
dłonie w górę i kładę je na barkach chłopaka. Zaczynam masować
jego spięte mięśnie. Blondyn mruczy w odpowiedzi na mój dotyk.
Uśmiecham się i kontynuuję czynność.
-
Hmm, zamierzasz gadać z Taro? - Słyszę jego zmęczony głos.
- Nie
wiem, szczerze mi się nie chce. Myślę jednak, że wypadałoby.
-
Masz rację skarbie. - Mówi po chwili zastanowienia.
-
Tak?
- W
zupełności się z tobą zgadzam. Nie dziw się tak.
- No
cóż, nie spodziewałam się tego usłyszeć od ciebie. - Przyznaję.
-
Dlaczego? Mimo tego co ci zrobił, to mój kumpel. Nie chcę, żeby
myślał, że coś do niego czujesz, dlatego proszę, żebyś mu to
wytłumaczyła.
- Oh
naprawdę? Czy ty się czujesz zazdrosny? - Pytam z nutką ironii.
- O
tak kochanie. Czuję się zazdrosny. - Naruto chwyta moją dłoń,
wstaje i przyciąga mnie do siebie.
-
Wiesz, że nie masz powodu? - Mówię z uśmiechem.
-
Tak, wiem. Tylko, że widzisz...Nie wiem, czy inny facet na moim
miejscu nie czułby tego samego co ja. Zresztą, który mężczyzna
mając swoją ukochaną nie czuje się o nią zazdrosny, kiedy obok
niej kręci się ktoś inny? - Śmieję się.
-
Mogę stwierdzić to samo kochanie. - Mrugam do niego.
-
Sugerujesz coś kotku? - Śmieję się.
- Tak
kochanie. - Powoli się uspokajam. - Konkretnie chodzi mi o tą jędzę
Kasumi.
-
Brzydzę się nią. - Odpowiada.
- To
bardzo dobrze.
-
Teraz nie jestem w stanie zwrócić uwagi na inną dziewczynę.
Jestem zapatrzony w ciebie.
- Oh,
doprawdy? - Pytam z uśmiechem.
- Nie
wierzysz? - Dłonią odsuwa kosmyk włosów z mojej twarzy.
-
Wierzę.
- To
po co te zbędne pytania? - Nie zdążam odpowiedzieć, bo chłopak
muska wargami moje usta. Blondyn chce się odsunąć, ale nie
pozwalam mu na to chwytając go za kark. Uśmiecha się, a ja
zaplatam dłonie na jego szyi. Powoli pcha mnie w tył. Czuję jak
się obracamy. Chłopak schodzi dłońmi niżej, unosi mnie lekko i
sadza na biurko.
-
Czasami warto mieć posprzątany gabinet. - Uśmiecha się na co ja
reaguję zaraz tak samo.
-
Głupi jesteś. - Wracamy do naszej przerwanej czynności. Czuję
jego dłonie na moich plecach. Nasz pocałunek staje się coraz
bardziej żywszy i intensywniejszy. Naruto przesuwa dłonie jeszcze
niżej moich pleców, dosuwa się ode mnie i spogląda prosto w oczy.
-
Uhh. - Wzdycha. - Coraz trudniej idzie mi opanowanie się przy tobie.
- Uśmiecham się.
-
Dasz radę, wierzę w ciebie. - Mówię śmiejąc się.
-
Sakura, powiedz mi, co ty ze mną robisz? - Pyta z seksownym
półuśmieszkiem.
- Sama nie wiem. - Chłopak ponownie wpija się w moje usta.
Uśmiecham się, kiedy posuwa swoją dłonią po moim udzie w górę.
-
Teraz wiem, gdzie masz łaskotki. - Uśmiecha się i nie daje mi nic
odpowiedzieć zatykając moje usta namiętnym pocałunkiem. Chłopak
obejmuje mnie dłońmi w talii, a ja oplatam go nogami. Unosi mnie,
odwraca się i zmierza do kanapy. Po drodze wpadamy na stół
bilardowy, ale po chwili trafiamy na miejsce. Naruto siada, w wyniku
czego znajduję się teraz na jego kolanach. Zasadzam niesforny
kosmyk moich przeszkadzających włosów za ucho i muskam wargami
szyję blondyna. Po chwili jednak nudzi mi się to i wracam do jego
słodkich ust. Czuję jego dłoń na moim policzku. Po chwili do
moich uszu dochodzi pukanie, a później dźwięk otwierających się
drzwi. Nie zdążamy odsunąć się od siebie. Równocześnie
odwracamy twarze w stronę drzwi, a w ich progu dostrzegamy
zdziwionego i zszokowanego bruneta. Otwieram usta, żeby coś
powiedzieć, ale zamykam je równie szybko.
-
Teraz rozumiem czemu nie chcesz do mnie wrócić. - Mówi po chwili.
-
Taro, ja...Miałam właśnie z tobą porozmawiać. - Mówię
zawstydzona.
-
Cholera! Co wy najlepszego robicie?! Przecież...przecież wy
jesteście pieprzonym rodzeństwem!
-
Sakura nie jest moją siostrą. - Zaprzecza szybko blondyn i wstaje
odstawiając mnie na ziemię. Podchodzi bliżej brązowookiego. - A
tobie nic do tego.
-
Mylisz się! Pomyśleliście co powiedzą rodzice na wasz związek? -
Naruto zerka na mnie, a ja na niego. - No tak, mogłem się domyślić.
- Śmieje się. - Nawet nie macie zamiaru nic im mówić!
- Ty
też tego nie zrobisz. - Odpowiada naciskając mój chłopak.
- A
może powinienem? - Mówi z obłędem w oczach i wychodzi. Blondyn
zaczyna za nim iść.
-
Stój Naruto! - Krzyczę i chłopak się zatrzymuje. - Nie warto.
Zaraz z nim porozmawiam.
-
Cholera! Mam nadzieję, że nic nie wygada. - Mówi z irytacją.
Podchodzę do niego i wtulam się w jego tors.
-
Spokojnie kochanie, znajdziemy jakieś wyjście.
-
Skarbie, pójdziesz do niego? Mam wrażenie, że tylko ciebie teraz
wysłucha. - Wzdycha. Odsuwam się i patrzę w jego oczy.
- Już
idę. - Obdarzam jego usta pocałunkiem nim wychodzę. - Pamiętaj,
że cię kocham. - Mówię i wychodzę z pomieszczenia. Teraz kieruję
się korytarzem do wyjścia.
Oczami
Naruto;
Splatam
dłonie na głowie i przejeżdżam nimi po włosach.
-
Cholera! - Krzyczę sam do siebie. Idę w kierunku biurka i siadam na
fotel. Mam nadzieję, że Sakura przekona jakoś Taro, żeby nie
opowiadał na lewo i prawo co widział, bo to może być koniec
naszego związku. Jeśli mój ojciec się o tym dowie... po prostu
nie da mi spokoju dopóki nie zerwę z różowo włosą. Czy ja nie
mogłem zorientować się dużo wcześniej przed ślubem, że kocham
Sakurę? Wtedy byłoby nam o wiele łatwiej, a teraz? Teraz nawet nie
mogę jej pocałować publicznie, bo wszystko się wyda i w wiosce
ochrzczą nas mianem dziwnej rodziny. Może nawet popieprzonej i
patologicznej. No, są niektóre wyjątki, ale żyją tu ludzie
starej daty, którzy niczego nie potrafią zrozumieć. Gdyby ojciec
Sakury żył, albo moja mama, wtedy nie byłoby tych wszystkich
problemów. Teraz to ja mogę sobie tylko gdybać i nic mi to nie da.
Zamykam oczy i po chwili znajduję się w ciemnym i mokrym
pomieszczeniu. Moje kąciki ust lekko się unoszą mimo problemów.
Idę dalej i w końcu dostrzegam czerwoną klatkę, a za nią
Kyuubiego.
- Cóż
to się stało, że mnie tu ściągnąłeś Kurama? - Pytam łagodnie.
-
Mam do ciebie sprawę szczeniaku. - Wzdycha.
- Ty?
Do mnie? Nie pomyliłeś adresów? - Pytam podchodząc bliżej.
-
Nie. Nie mam zamiaru się rozczulać szczeniaku, a więc powiem to
szybko. Mówi ci coś nazwa Akatsuki?
-
Tak, dość dużo i co w związku z tym? - Odkąd przejąłem nad nim
częściowo kontrolę stary lis nieco zmądrzał i stał się
łagodniejszy. Tylko, że nadal nie potrafi mi zaufać i dojść ze
mną do porozumienia.
-
Oni jeszcze po ciebie przyjdą, a co za tym się wiąże? Wyciągną
mnie z ciebie. Ty umrzesz, co na dobre by wyszło, ale ja trafię do
tej przeklętej statuetki. - Warczy.
-
Doskonale o tym wiem. Zostało jeszcze kilku z nich.
-
Właśnie, dlatego doszedłem do pewnego wniosku. - Wzdycha
znudzony. - Nie wierzę, że to mówię, ale
sam sobie z nimi nie poradzisz, potrzebujesz czegoś więcej niż
masz teraz. Postaraj się, bo nie chcę być znów częścią
dziesięcioogoniastego.
-
Więc pomóż mi Kurama. Stań ramię w ramię ze mną i przestań
obrzucać błotem ludzi i pałać nienawiścią. Nie wszyscy są
śmieciami, którzy potrafią wykorzystywać tylko wasze moce. -
Mówię pewnie. Po moich słowach lis zaczyna śmiać się bardzo
pogardliwie.
- Ja?
Z tobą? Chyba sobie kpisz dzieciaku! Nie zamierzam zawierać paktu z
ludźmi!
- Nie
wiem co jest z tobą nie tak Kurama. Odrzucasz wszystkie moje
propozycje i nawet nie chcesz spróbować się ze mną zaprzyjaźnić.
Razem bylibyśmy o wiele silniejsi i moglibyśmy strzec tego świata
przed okrutnym złem. - Wzdycham.
-
Słyszysz co ty wygadujesz szczeniaku?! Jestem demonem! Nie wykonuję
niczyich rozkazów, ani z nikim się nie sprzymierzam! -
Podchodzę jeszcze bliżej niego, na wysokości swojego wzroku mam
jego jedno ślepię. Przyglądam się jemu.
- Nie
zamierzam się poddać, tak czy tak w końcu zrozumiesz, że chcę
dla ciebie dobrze. Kiedyś na pewno cię złamię Kurama! - Krzyczę
i powracam do swojego gabinetu. Powoli otwieram oczy i przed sobą
widzę siedzącą na biurku uśmiechniętą Sakurę.
-
Dawno przyszłaś?
-
Jakieś dziesięć minut temu. - Uśmiecha się i całuje mnie w usta.
-
Mogłaś mnie wybudzić czy coś.
-
Myślisz, że nie próbowałam? Spałeś?
-
Nie, rozmawiałem z Kuramą. - Wzdycham.
-
Dlatego, kiedy wręcz tobą trząchałam nic nie czułeś?
-
Tak, kiedy jestem z nim, tutaj czas jakoś szybciej leci, albo mi się
wydaje.
- O
czym rozmawialiście? - Pyta wyraźnie zaciekawiona. Wzdycham, nie
chcę jej okłamywać.
- O
Akatsuki. - Patrzy na mnie przerażona. - Jeszcze nie wszyscy z nich
zostali wyeliminowani. Nadal na mnie polują, nie będę cię
okłamywał.
-
Poradzimy sobie z tym kolejnym problemem. - Śmieje się.
- Na
pewno. - Uśmiecham się i całuję ją w usta. - Rozmawiałaś z
Taro?
-
Tak, złapałam go jak chciał wyjść z klubu. - Dziewczyna wzdycha.
- No
i co? Przemówiłaś mu do rozsądku?
-
Wydaje mi się, że tak, ale pewna nie jestem. Powiedziałam mu, żeby
nie mieszał między nami i nie wtrącał się w nieswoje sprawy.
Potem szczerze pogadaliśmy i poprosiłam, żeby nikomu o nas nie
mówił.
- Co
na to powiedział?
- Że
nigdy w życiu nie myślał o tym, że będziemy mieć o nim takie
zdanie.
- No
dobrze, ale w szale człowiek robi głupoty. Niezależnie od tego co
o nim sądzę to tylko człowiek i mógł popełnić błąd. - Mówię.
-
Chodzi ci o to, że mógł wygadać naszym rodzicom z chęci zemsty
na nas? - Pyta zaciekawiona.
- Nie
kochanie. Nie ze względu na zemstę. - Uśmiecham się. - Chodzi mi
o to, że w nerwach ludzie robią różne głupoty, których później
okropnie żałują. Taro nie jest mściwy. On po prostu jest
hmm...lekkomyślny? Tak, to chyba będzie dobre określenie.
-
Rozumiem. - Zapada chwila milczenia. - A tak z innej beczki, kiedy
wracamy do domu? - Pyta.
- A
która jest godzina?
-
Jest po osiemnastej.
- Już
tak późno?
-
Mhm.
-
Chcesz wracać?
-
Sama nie wiem.
- Ja
nie chcę. Chodźmy do Ino. - Rzucam pomysł.
-
Hmm, w sumie to dobry pomysł. - Uśmiecha się.
- Po
dziewiętnastej jestem wolny. Asuka-san ustalił ze mną, że na
razie mogę pracować do dziewiętnastej, a później jak tam sobie
chcę.
- To
świetnie. - Uśmiecha się kokieteryjnie. - Będziesz dłużej ze
mną. - Podjeżdżam fotelem bliżej niej. Kładę dłonie na jej
kolanach. Podnoszę się i obdarzam słodkie usta Sakury pocałunkiem.
Robię większą szczelinę między jej nogami i wchodzę w nią
stając jeszcze bliżej dziewczyny. Nasze ciała się stykają. Czuję
jak Sakura się uśmiecha.
- Jak
wyjdziemy od Ino to odprowadzę cię do domu. Posiedzę chwilę i
przejdę się do mojej posiadłości. - Mówię odsuwając się od
dziewczyny. Patrzę jej prosto w oczy, a ona robi to samo.
- Po
co tam idziesz? - Pyta.
-
Muszę dopracować jeszcze kilka rzeczy. - Zapada między nami chwila
ciszy, ale zaraz przerywa ją Sakura z szerokim uśmiechem.
- A
co ty na to - dziewczyna kładzie palec na mój tors i przeszywa mnie
wzrokiem. Uśmiecham się. - żebym powiedziała mamie, że idę na
noc do Ino, a ją poprosiła, żeby mnie kryła? Ty mógłbyś
powiedzieć, że idziesz do Sasuke czy coś.
-
Hmmm, zaskakujesz mnie skarbie. - Śmieję się. - To świetny
pomysł, ale jest jedno ale. W to, że będę nocował u Sasuke nie
uwierzą. Powiem, że muszę przypilnować klubu i że się tu
zdrzemnę.
- No
i sprawa załatwiona. - Sakura muska wargami moje usta. -
Przynajmniej jedną noc spędzimy tylko sami ze sobą. - Jej mina
trochę rzednie.
-
Kochanie, to wcale nie musi być jedna noc. - Czuję jak mój kącik
ust unosi się do góry.
-
Sugerujesz coś? - Pyta z nieukrywaną ciekawością.
-
Yhym. Co ty na to, żeby nie mówić im do końca całej prawdy raz
na jakiś czas?
-
Chyba pójdę na ten układ.
- No
ja myślę. - Śmiejemy się.
- To
co, spadamy?
-
Jest już po dziewiętnastej? - Pytam. Dziewczyna patrzy na zegarek
wiszący za moimi plecami.
-
Yhym. Masz wolne skarbie.
- W
takim razie możemy iść. Mam nadzieję, że Asuka-san już wrócił.
-
Zajdziemy do niego po drodze i się przekonamy. - Chwytam Sakurę za
biodra i stawiam na podłogę. Biorę pęczek kluczy z biurka i
chwytam dziewczynę za rękę. Ciągnę ją w stronę wyjścia,
otwieram drzwi i przepuszczam w nich zielonooką. Wychodzę tuż za
nią i zamykam gabinet na klucz. Kiedy już to robię odwracam się i
podchodzimy kawałek.
- To
tutaj? - Pyta.
-
Tak, te drzwi zawsze były zamknięte na klucz odkąd pamiętam.
Staruszek powiedział mi kiedyś, że to dla niego ważne
pomieszczenie, ale nie przyznał się dlaczego. - Wzdycham i unoszę
zwiniętą dłoń w górę, po czym pukam trzy razy.
-
Dziwne. - Odpowiada moja dziewczyna.
-
Proszę! - Do naszych uszu dobiega potężny męski głos. Wzdycham i
powoli wchodzę do pomieszczenia. Nie mam pojęcia co tam zobaczę.
Ciągnę za sobą Sakurę i powoli wchodzimy do środka. Nic
szczególnego tutaj nie ma. Wygodne biurko, fioletowo kremowe ściany,
droga kanapa, bilard, kilka obrazów, mini barek i to wszystko.
Uśmiecham się, kiedy widzę staruszka z fajką w ustach.
- To
my. - Uśmiecham się. - Chciałem się upewnić, czy Pan już
wrócił.
- Ah
tak. Jak widzicie jestem na swoim miejscu. - Śmieje się. - Mogę
zadać wam osobiste pytanie?
-
Oczywiście, że tak. - Mówię.
- Od
razu uprzedzam, że jeżeli nie zechcecie to nie odpowiadajcie. -
Wyjmuje fajkę i wypuszcza z ust dymek. - Macie zamiar powiedzieć o
sobie rodzicom? - Patrzę na Sakurę, a ona na mnie.
- Na
razie wolimy chyba zachować nasz związek w tajemnicy przed nimi. -
Odpowiada moja dziewczyna.
-
Hmm, rozumiem. Musi być wam jednak bardzo ciężko.
- Nie
ukrywamy, że tak jest. - Tym razem odzywam się ja.
- No
cóż, przed wami długa droga, ale trzymam za was kciuki i mam
nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
-
Dziękujemy Asuka-san. - Mówię z uśmiechem.
- No
dobrze, to chyba wszystko. - Śmieje się. - Możecie sobie lecieć,
gdzie tam chcecie.
- O
mało co bym zapomniał. - Uśmiecham się. - Papiery doprowadziliśmy
do porządku i leżą w moim gabinecie. Ma Pan od niego klucz?
-
Gdzieś tam powinien leżeć, ale nie chcę grzebać ci w rzeczach
młodzieńcze.
-
Ahh, ależ Pan upierdliwy. Ja się nie pogniewam. Asuka-san wejdź
tam i weź papiery, bo trzeba opłacić je do jutra. - Wsadzam dłoń
w przednią kieszeń i wyjmuję z niej portfel. Otwieram go i podaję
mężczyźnie dużą sumkę na opłaty.
- No
weźmie Pan te pieniądze? - Pytam z uśmiechem.
-
Naruto, nie lubię takich sytuacji. Wiem, że chcesz jak najlepiej,
ale...
- Nie
ma żadnego ale. - Podchodzę bliżej i kładę pieniądze na biurko
tuż przed nosem staruszka.
-
Powiedziałem, że na razie to ja będę płacił za opłaty i koniec
dyskusji. Jeśli możemy już iść to dziękuję bardzo i do
zobaczenia jutro. - Uśmiecham się, kłaniam i kieruję się do
wyjścia ciągnąc za sobą Sakurę. Otwieram drzwi i wychodzimy na
korytarz.
-
Podoba mi się, że jesteś stanowczy. - Moja dziewczyna się
uśmiecha.
-
Haha, serio? - Pytam śmiejąc się.
-
Yhym. - Odpowiada, kiedy idziemy do wyjścia.
- A
wobec ciebie też mam być stanowczy? - Pytam z uśmiechem.
- Co
masz na myśli?
- No
nie wiem. Zależy od sytuacji.
- Nie
kochanie. W stosunku do mnie nie masz być stanowczy. - Uśmiecham
się i otwieram drzwi. Do naszych uszu natychmiast dochodzi głośna
muzyka. Moje oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności i
migających światełek.
-
Czasem nie lubię tego hałasu. - Próbuję przebić się głosem
przez muzykę.
- Ja
też. - Odpowiada moja dziewczyna. Idąc rozglądam się po stolikach
i moje oczy zawieszają się przez chwilę na jednym z nich. Mój
wzrok po chwili się wyostrza i zdaję sobie sprawę z tego, że to
Kasumi. Ponownie siedzi na kolanach jakiemuś chłopakowi, który
prosto mówiąc jest obrzydliwy i beznadziejny. Zatrzymuję się na
chwilę.
-
Kochanie, co jest? - Pyta moja dziewczyna. Odwracam się w jej stronę
i mocniej zaciskam nasze dłonie.
-
Spójrz kto tam siedzi. - Sakura powoli przesuwa wzrok po każdym
stoliku. Widzę jak jej usta układają się w wąską linię, a po
chwili jej twarz wyraża obrzydzenie.
-
Rzygać mi się chce, jak na to patrzę. - Mówi po chwili.
- Nie
tobie jednej. - Powoli przysuwam się do różowo włosej i muskam
wargami jej policzek na co dziewczyna słodko się uśmiecha.
-
Mówiłam ci już, że jesteś czarujący? - Pyta.
-
Jaki? Chyba nie dosłyszałem. - Uśmiecham się.
-
Czarujący skarbie. Mogę to powtarzać w nieskończoność, bo cię
kocham.
- Też
cię kocham Sakura. - Przysuwam się jeszcze bliżej niej i zatapiam
w słodkie usta. Chwytam za jej biodra i stanowczym ruchem przyciągam
ją do siebie. Dziewczyna zarzuca ręce na moją szyję. Kiedy
przerywam pocałunek wtulam się w nią. Cholera, ja tak bardzo ją
kocham. Czuję jak Sakura wtula się w mój tors. Uśmiecham się, bo
uwielbiam, kiedy ona to robi. Patrzę w kierunku stolika, przy którym
siedzi Kasumi i na moje nieszczęście nasz wzrok się krzyżuje.
Powoli zdaję sobie sprawę z tego, że ona obserwuje nas od dobrej
minuty. Patrzy na Sakurę z nienawiścią. Przechylam głowę w bok i
szepczę jej do ucha.
-
Kochanie, chodźmy, bo zostaliśmy zauważeni. - Sakura staje lekko
na palcach i przechyla głowę lekko w bok.
-
Niech sobie patrzy. - Uśmiecha się i obdarza pocałunkami moje
policzki, a na koniec zatapia się w moje usta. - Niech wie, że
jesteś tylko mój. - Patrzę na nią chwilę i muskam wargami jej
czoło. Ponownie chwytam za dłoń dziewczyny i powoli zmierzam do
wyjścia ciągnąc za sobą Sakurę. Po chwili schodzimy ze schodów
i przy barze widzimy Taro. Chłopak spogląda na nas, uśmiecha się
krzywo i wykonuje gest salutującego żołnierza. Postanawiam do
niego podejść, więc ciągnę Sakurę w kierunku baru.
- Co
od niego chcesz? - Pyta.
-
Chwilę pogadać. Przeszkadza ci to? - Pytam dla upewnienia.
-
Nie, to dobrze się składa. Chciałabym, żebyście sobie wszystko
wyjaśnili. - Podchodzimy do baru, kiedy chłopak wyciera szklankę.
Sakura się do niego uśmiecha i odchodzi na bok, żebyśmy mogli
swobodnie pogadać.
-
Taro, chcę cię przeprosić. - Mówię.
- Za
co? Nie do końca rozumiem.
- Za
to, że cię oszukałem i odbiłem dziewczynę. Nie chciałem, żeby
to wszystko tak się potoczyło. - Mówię szczerze.
-
Dziewczyna już dawno nie była moja. Wydaje mi się, że już dawno
się w tobie zakochała, ale nie potrafiła tego przyznać. -
Wzdycha. - A kłamstwo można powiedzieć, że ci wybaczam.
Ochłonąłem trochę i wszystko dokładnie przemyślałem.
- W
takim razie znowu kumple? - Pytam z uśmiechem.
-
Kumple stary. - Wyciągam w jego kierunku dłoń, którą chwyta z
uśmiechem.
-
Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Ja
też, tylko nie okłamuj mnie więcej. Wolę usłyszeć zawsze
prawdę.
-
Okey. - Zabieram dłoń. - Muszę lecieć. Do jutra Taro.
-
Spoko luzik. Na razie królu. - Śmieje się. Odchodzę od baru i
podchodzę do Sakury. Chwytam ją za dłoń i ponownie prowadzę do
wyjścia. Przeciskamy się przez tłum ludzi, dlatego wolę mieć ją
przy sobie.
- No
i co mi powiesz? - Pyta po chwili.
-
Jest spoko. - Uśmiecham się.
- To
super. - Po chwili wychodzimy na prawie pustą przestrzeń. Wchodzimy
na trzy schodki i podążamy do wyjścia. Kiedy tam stajemy na swojej
drodze spotykamy ochroniarza.
- Już
wychodzisz szefie? - Pyta.
-
Tak, wziąłem wolne. - Śmieję się.
-
Rozumiem. Miłej reszty wieczoru życzę.
-
Dziękuję. - Uśmiecham się i wychodzimy na zewnątrz. Spodziewałem
się, że będzie zimno, ale trochę się zdziwiłem. Na dworze może
jest z trzynaście stopni na plusie.
- Ale
cieplutko. - Zachwyca się Sakura.
-
Fajnie, zbliża się lato i mnóstwo możliwości. - Mówię, kiedy
zmierzamy w kierunku domu Ino.
-
Masz rację. Wypady nad jezioro, ogniska i tak dalej. - Uśmiecha
się.
-
Tak. Brakuje mi towarzystwa przyjaciół. Nie wiem dlaczego, ale mam
wrażenie jakbyśmy się od siebie odsunęli. Już nie jest tak jak
dawniej. Trzeba coś zorganizować, bo ta pustka mnie wykończy. -
Śmieję się.
-
Hmm, myślałam, że tylko ja mam takie wrażenie. Jakoś mało dziś
ludzi, prawda? - Szybko zmienia temat.
-
Tak, to jest naprawdę dziwne. Zawsze o tej porze były tłumy na
ulicach.
-
Rozleniwili się przez zimę. - Sakura chichocze.
-
Pewnie masz rację. - Patrzę na nią i muskam wargami jej policzek.
-
Hmm, a to za co? - Pyta ze słodkim uśmiechem. Kiedy widzę jej
uśmiech na sercu robi mi się od razu cieplej.
-
Kocham cię i to jest powód. - Po chwili spoglądam na nasze
splecione ze sobą dłonie. - Nie boisz się, że nas zobaczą? -
Pytam po chwili.
-
Nie. Przecież mówiłam ci, że nic mnie to nie obchodzi. Mogą
sobie plotkować na nasz temat i nawet iść do naszych rodziców, a
mnie to nawet nie wzruszy. - Teraz to ona się zatrzymuje i mnie
całuje, ale w usta. Kiedy się odsuwa znów widzę jej słodki
uśmiech. Cholera, jaka ona jest cudowna.
-
Totalnie zawróciłaś mi w głowie Sakura. - Mówię i kręcę głową
z dezaprobatą.
- To
dobrze, przynajmniej nikt mi cię nie odbierze. - Śmieje się.
-
Tak, masz rację. Chyba nikt nie byłby w stanie wykorzenić ciebie z
mojego serca. - Mówię bardzo poważnie.
-
Ohh, aż tak kochanie? - Pyta uśmiechając się.
- Aż
tak skarbie. - Muskam wargami jej czoło.
-
Idziemy dalej, czy będziemy tu tak stać? - Pyta ściszając głos.
-
Chyba pójdziemy. - Uśmiecham się i mocniej zaciskam nasze dłonie.
Dziewczyna uważnie przygląda się temu co robię. Spoglądam w jej
piękne oczy i dostrzegam wyraźnie co nią teraz targa. Ona mnie
kocha. Mogę spędzić z nią całą wieczność i nigdy nie będę
miał dość. Zaczynamy ponownie iść i po dziesięciu minutach
ciszy dochodzimy pod dom Ino. Podchodzimy do drzwi i pukam w nie trzy
razy.
-
Idę! - Słyszymy głos blondynki. Spoglądamy na siebie z Sakurą i
nawet nie zauważamy, kiedy drzwi się otwierają.
- No
proszę proszę. Kto mnie nawiedził w ten piękny dzień? A poza
tym, co się tak do siebie szczerzycie? - Przenosimy wzrok w tym
samym czasie na naszą przyjaciółkę, ale uśmiech nie schodzi nam
z twarzy.
- Hej
Ino. Ciebie też miło widzieć. - Mówi moja dziewczyna.
- Co
tam słychać mała? - Dodaję od siebie.
-
Może wejdziecie? Nie zamierzam z wami rozmawiać dopóki stoicie na
zewnątrz. To dziwnie wygląda. - Dziewczyna krzywi się i odsuwa się
na bok. Wskazuje dłonią środek domu. - Zapraszam w swoje skromne
progi. - Razem z Sakurą wchodzimy do środka i zdejmujemy swoje
kurtki.
-
Właźcie od razu do salonu. Sasuke tam siedzi i nie przejmujcie się,
moich rodziców w domu nie ma. - Mówi z uśmiechem blondynka.
-
Gdzie twoi rodzice? - Pyta moja dziewczyna.
-
Wyruszyli do ciotki, podobno źle się czuje i zostają u niej na
dwie noce. Wiecie, to jednak daleko.
-
Yhym, a może wam przeszkadzamy? - Pytam.
-
Oszalałeś przystojniaczku? Zanim przyleźliście rozmawialiśmy o
tym, że może was nawiedzimy, bo tutaj wieje nudą.
- To
fajnie się składa, bo my na przykład nie chcemy wracać do domu,
prawda Naruto? - Zielonooka spogląda na mnie z uśmiechem.
-
Masz całkowitą rację. - Odpowiadam.
- Czy
wy?
- Czy
my co? - Pytam Ino.
- Czy
wy nie jesteście przypadkiem razem? - Pyta z szerokim uśmiechem.
-
Wiesz Ino, przypadki chodzą po ludziach. - Uśmiecham się, kiedy to
mówię. Dostaję od blondynki z pięści w bark, a później słyszę
jej piski i czuję jak się na mnie rzuca.
-
Ojejku, tak się cieszę! W końcu! - Puszcza mnie i przytula Sakurę.
- Nie
podniecaj się tak. - Mówię spokojnie. - Przez ciebie bębenki mi
popękają mała.
-
Tak, tak. Przyślij rachunek za operację, a teraz spierdzielaj do
Sasuke, a ja zabieram ze sobą Sakurę. - Zawiesza rękę na mojej
dziewczynie i porywa ją nie wiadomo gdzie. Z uśmiechem idę do
salonu, gdzie wzrokiem napotykam znudzonego kruczowłosego. Siedzi na
kanapie, która odwrócona jest w moją stronę tyłem, więc mnie
nie widzi. Podchodzę bliżej bardzo cicho i staję za jego plecami.
- Bu!
- Krzyczę, a chłopak podnosi się i staje przodem do mnie w
obronnej pozycji. W jego oczach dostrzegam sharingana i wybucham
śmiechem.
-
Serio Sasuke? Naprawdę tego potrzebowałeś? - Pytam nadal się
śmiejąc. Wskazuję dłonią na jego oczy.
-
Idioto! Nie, nie potrzebowałem, po prostu tak jakoś wyszło. - Mówi
lekko zażenowany.
-
Czyli co, nie panujesz nad tym? - Pytam powoli się uspokajając.
-
Trochę tak, trochę nie. Odkąd Itachi zrobił to coś z moimi
oczami, nie jest już tak jak dawniej.
-
Spoko. Przez to coś masz Mangekyo Sharingan niewdzięczniku. Tak pro
po niego, co tam słychać? Odzywał się do ciebie?
-
Tak, napisał mi list, że jest na jakieś ostatniej misji i wraca do
domu po tych dziesięciu latach. Rodzice i tak są już na niego
wściekli za to, że rzucił na klan genjutsu i tak ich zostawił. -
Sasuke siada. Przechodzę i usadawiam się obok niego.
-
Tak, ale muszą zrozumieć to, że dzięki Itachiemu wasz klan nie
popełnił największej głupoty jaką mogliby zrobić w całym swoim
życiu. Sasuke, przecież oni próbowali zorganizować zamach stanu.
Wiesz co wtedy mogłoby się stać?
-
Tak, nawet mi nie przypominaj. To nie była tylko zasługa Itachiego,
pomagał mu też Shisui. Pamiętam go bardzo dobrze, to był
przyjaciel mojego brata. - Sasuke uśmiecha się na to wspomnienie.
- Nie
wspominałeś mi o nim wcześniej. Powiesz coś więcej? - Pytam z
ciekawości.
-
Ehhh, od czego by tu zacząć? Kiedy razem z Itachim miał rzucić
genjutsu na nasz klan, został zaatakowany przez Danzou. Ten drań
ukradł od niego jedno oko. Nieszczęśnik spotkał się z moim
bratem i nim popełnił samobójstwo, przekazał mu swoją wolę i
drugie oko, żeby go strzegł.
-
Twój brat nie mógł go jakoś powstrzymać?
-
Niestety nie. Resztę już na pewno znasz. - Uśmiecha się. - Itachi
musiał sam rzucić genjutsu i udało mu się to.
-
Tak, ale ten drań Pain dezaktywował technikę jakieś osiem lat
temu, tak?
-
Masz rację. Na szczęście mój klan zrozumiał, że tkwił w złym
przekonaniu i bezpodstawnej nienawiści do Konochy. Jak do tej pory
jest święty spokój.
- A
to wszystko dzięki Itachiemu i Shisuiemu. - Podsumowuję.
-
Zgadza się. Tyle, że...rodzice są na niego źli. Ojciec o te
szpiegowanie, a matka za to, że ją opuścił. Przecież mój ojciec
był jednym z głównych organizatorów tego bezsensownego zamachu.
- W
końcu go zrozumieją tak jak pozostali. Twój ojciec nie jest z
niego dumny? Przecież Uchiha wychwalają tą dwójkę za to, że
otworzyli im oczy. - Pytam.
-
Wierzę, że gdzieś tam jest dumny, ale on słynie z tego, że nie
pokazuje uczuć na zewnątrz. Mógłby w końcu zmienić tą taktykę
po tylu latach. - Wzdycha.
- Nie
wszystko na tym świecie jest idealne. Pamiętaj, że masz przy sobie
rodziców, a to najważniejsze. Jak by nie było on was kocha, tylko
nie potrafi tego okazać w odpowiedni sposób. - Podsumowuję.
-
Tak, ale spójrz na to z innej strony. Mój cały klan zmienił się
o trzysta sześćdziesiąt stopni dzięki temu wydarzeniu. Pokazują
uczucia, nie są już za dumni i nie patrzą na wszystkich z góry, a
mój ojciec? Mojemu ojcu została jeszcze jedna wada. Nie potrafi
okazywać uczuć i cieszyć się z życia tak jak oni. To mnie
irytuje.
-
Może po prostu został tak wychowany? Nie pomyślałeś o tym? -
Pytam.
- O
czym nie pomyślał? - Pyta Ino wchodząc razem z Sakurą do salonu.
W dłoniach trzymają tacki, a na nich jakieś jedzenie i picie.
-
Ohh, to dlatego na tyle zaginęłyście? - Pytam patrząc na Sakurę,
która odstawia tackę. Ino podchodzi do Sasuke i wciska się między
nas. Uśmiecha się do niego i całuje w usta. Sakura siada obok
mnie. Spoglądamy na siebie bardzo głęboko. Chwytam jej dłoń i
kładę ją sobie na kolano. Czuję jak moje kąciki ust unoszą się
do góry. Bezgłośnie wymawiam do niej słowa.
-
Kocham cię. - Dziewczyna uśmiecha się.
-
Przystojniaczku, przekazałeś fantastyczne wieści mojemu Saskowi? -
Pyta blondynka.
-
Jakie wieści? - Odzywa się kruczowłosy.
-
Nasz blondynek i różowa są ze sobą. - Odpowiada Ino.
-
Tylko nie różowa. - Protestuje moja dziewczyna na co ja się
uśmiecham.
-
Serio? - Pyta z niedowierzaniem Uchiha i spogląda w naszą stronę.
-
Tak, serio. - Odpowiadam.
- W
takim razie gratuluję głąbie. Sakura, będziesz święta jeśli z
nim wytrzymasz.
-
Tak, wiem. - Uśmiecha się.
-
Wydaje mi się, że nie jest tak ciężko ze mną wytrzymać. -
Protestuję.
- No
właśnie, tylko ci się wydaje przystojniaczku. - Mówi blondynka i
wszyscy wybuchają śmiechem oprócz mnie.
- To
nie jest miłe wiecie? - Próbuję przekrzyczeć ich śmiechy.
-
Ojj, przepraszam skarbie. - Sakura uśmiecha się do mnie i całuje w
policzek.
-
Uhh, przynajmniej tyle. - Odpowiadam.
-
Dobra, weźcie się lepiej za jedzenie, bo zaraz ostygnie. - Mówi
blondynka.
- Mam
do ciebie prośbę mała. - Odzywam się, kiedy chwytam za jeden z
talerzy.
- Co
jest? - Pyta, kiedy przełyka pierwszy kęs jedzenia.
-
Możesz kryć dziś Sakurę? - Zadaję pytanie z uśmiechem.
Blondynka o mało co nie wypluwa dania przed siebie.
-
J-jak to kryć?
-
Chodzi mi o to, że jakby nasi rodzice pytali, gdzie była Sakura, to
powiedziałabyś, że u ciebie na noc, okey? Proszę, zrób to dla
mnie mała. - Puszczam jej oczko.
- A
gdzie wy zamierzacie iść, jeśli mogę spytać?
- Do
mojego domu. - Mówię uśmiechnięty.
-
Przecież tam są właśnie wasi rodzice głąbie. - Stwierdza
kpiąco.
- Nie
nie nie mała. Źle mnie zrozumiałaś. Nie chodzi mi o dom rodzinny,
chodzi mi o mój dom. - Kładę nacisk na słowo mój.
-
Przepraszam bardzo, ale chyba się pogubiłam. Czy ty mi oznajmiasz,
że zakupiłeś jakąś chatę na własność? - Pyta wyraźnie
zagubiona.
-
Mniej więcej chcę ci to przekazać. - Uśmiecham się. Naszej
dyskusji uważnie przysłuchują się Sakura i Sasuke.
- To
znaczy? Rozwiniesz?
- Nie
kupiłem tego domu. On po prostu należy do mojego klanu i tak jakby
jestem jego jedynym spadkobiercą, rozumiesz?
-
Aha! Czyli machinalnie przeszedł na ciebie. - Mówi wskazując na
mnie widelcem i mrużąc oczy.
-
Nareszcie załapałaś. - Mówię.
- Co
do krycia to nie ma sprawy. Jakby co to całą noc była ze mną. -
Blondynka uśmiecha się i bierze kolejny kęs dania do ust.
-
Ekhem. - Sakura odchrząkuje. - Czy wy spytaliście mnie chociaż o
zdanie?
- Nie
potrzebuję pytać cię o zdanie. Ja cię po prostu...hmm można to
tak ująć, że porywam i nie masz nic do gadania skarbie. -
Uśmiecham się.
-
Aha.
- A
ty co powiesz? Że gdzie niby byłeś? - Pyta Sasuke.
- W
klubie. Powiem, że miałem dużo roboty.
-
Trochę to będzie dziwne. We dwójkę, w tym samym czasie? - Mówi
blondynka.
- Oni
myślą, że nadal się nienawidzimy i mamy chęć pozabijania się
wzajemnie. Zresztą już dziś zadbaliśmy o pozory. - Uśmiecham
się.
- To
znaczy? - Pyta kruczowłosy.
-
Zachowywaliśmy się tak jak przed ich wyjazdem. - Tłumaczy moja
dziewczyna.
- To
musiało być dla was komiczne. - Odzywa się Ino.
-
Masz rację. To było trochę śmieszne. - Mówię.
-
Naruto, nie możemy przełożyć tego twojego pomysłu?
- Nie
kochanie. Chcę ostatni dzień spędzić tylko z tobą.
-
Hmm, no dobrze. Pójdę ci na rękę. - Widzę jej słodki uśmiech.
- Czy
włączycie coś w końcu w telewizji? - Pyta blondynka.
-
Zaraz ma się zacząć jakaś komedia. - Mówi Sasuke.
-
Specjalnie nie przełączamy kanału. - Potwierdzam słowa
kruczowłosego.
- To
przynajmniej zacznijcie jeść! Zaraz wam wszystko ostygnie i nie
będzie takie dobre. - Krzyczy Ino.
-
Dobra, dobra. Wyluzuj mała. - Uśmiecham się.
- O!
Zaczyna się! - Oznajmia Sakura.
-
Teraz ma być cisza. - Rozkazuje Ino. Spoglądamy na siebie z Sasuke.
Dziewczyna jednak czasem potrafi być przerażająca. Jemy naprawdę
wyśmienite danie oglądając jakąś nudną komedię. Nie wiem
nawet, czy można to komedią nazwać, ale mniejsza o to.
-
Stwierdzam, że ten film był badziewny. - Oznajmia Ino podnosząc
się z kanapy.
-
Tak, masz rację. Nigdy więcej nie chcę patrzeć na to coś. -
Odzywa się Sakura.
- W
ogóle, jak oni mogą puszczać w telewizji takie gówno? Siedziałam
i oglądałam to tylko i wyłącznie dlatego, że grali tam moi
ulubieni aktorzy. - Mówi rozczarowana Ino.
-
Mogliśmy nie tracić na to czasu. - Zabiera głos kruczowłosy.
- A
wiedziałeś, że to będzie takie gówno? Tam w ogóle nie było z
czego się pośmiać. Wręcz przeciwnie, był powód, żeby płakać.
- Dyskutuje Ino trzymająca w dłoniach tackę. Moja dziewczyna
podnosi się i bierze do rąk drugą.
-
Dobra, skończmy temat o tej idiotycznej pseudo komedii. - Mówię.
-
Racja. Poczekajcie na nas chwilę. - Mówi blondynka powoli
opuszczając salon. Za nią wędruje Sakura.
-
Naruto, miałem powiedzieć ci to na początku, ale dziewczyny
przyszły i nie zdążyłem. - Kruczowłosy ma nietęgą minę...
******
Witajcie kochani po tak długiej przerwie :) Mamy nadzieję, że rozdział się spodobał, choć był "trochę" przegadany, czego ukryć się nie da :D Hmmm, ciekawi Was co Sasuke chce powiedzieć blondynkowi? Wydaje nam się, że tak, ale będziecie musieli niestety na to poczekać :) Jeszcze jedna sprawa, jeśli One-Shot jest za długi to możemy go skrócić, jeśli oczywiście chcecie. Czekamy z niecierpliwością na Wasze opinie, których dużo niestety nie będzie, ale nie ważne ;) W takim razie do zobaczenia. Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie Patty i Paula.
Witajcie:)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ze sprawa z Taro się wyjaśniła . I wszystko wróciło do normy:) Fajnie wplotłyście w rozmowę Naruto i Saska odrobinę historii klanu Uchia to też m się podobało:) Teraz ciekawi mnie co ma do powiedzenia Sasuke blondasowi. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział bo ten był git majonez i cukierki haha
Pozdrawiam Was i weny Wam zyczę
Ukyo
Nota super ! :D Naprawdę świetnie piszecie. Każda Wasza notka ma klimat i dlatego fajnie się je czyta. Cieszę się że Taro zaakceptował związek Sakury z Naruto. Fajnie przedstawiłyście historie klanu Uchiha. Mmm Ciekawi mnie co Sasuke chce powiedzieć Naruto. Noo to czekam do następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę WENY !
Zurii
ONE-SHOT świetne na prawdę świetne warto było czekać na to jestem ciekaw co sasuke chce powiedzieć naruto co do długości to nie jest za długie lubię wasze notatki są bardzo ciekawe i długie
OdpowiedzUsuńczekam na next z niecierpliwością
pozdrawiam i życzę weny dużo weny
Rozdział jak zwykle długi i wciągający. :D
OdpowiedzUsuńNie mogę zaprzeczyć ale sam chciałbym umieć tak pisać. ;c
Nie moge się doczekać kolejnej.
Pozdrawiam.
P.S.
Mam problemy u siebie z blogiem i nie wiem czy nie będę musiał założyć nowego. ;c
:3 niesamowity , a te one shoty nie są za długie .Jak zwykle czyta się przyjemnie ^.^ http://narusakumaniacy.blogspot.com/ zapraszam !!!
OdpowiedzUsuńHej ! One-shot jak zwykle genialny ,świetnie się czytało. Albo ja za szybko czytam ,albo notki się robią krótkie ;D ale raczej to pierwsze. I mam małą prośbę:
OdpowiedzUsuńJeśli to nie problem to nie kończcie spotkań Naruto i Sakury tak jak to było w serii głównej np. "Spędziliśmy ze sobą tę noc" tylko trochę rozwincie.(nie zrozumcie źle nie proszę o żebyście to od razu w henai`a zamieniały xD)
Kiedy notka ?
OdpowiedzUsuńNotka pojawi się jutro. Przepraszamy za opóźnienie, ale nie ma nas w domu, dlatego nie mamy jak jej wstawić.
UsuńKiedy notka ??
OdpowiedzUsuńJuż wstawiona :D
Usuń