sobota, 18 kwietnia 2015

72 Rozdział

- Po prostu... chcę, żebyś przygotował się na misję jak najlepiej, rozumiesz? Cholera, chodzi o to, że nie chciałbym widzieć twojej śmierci. - Mówi trochę zdenerwowany. Uśmiecham się do niego.
- To bardzo miłe, że się o mnie martwisz. Spokojnie, na treningach daję z siebie wszystko i uwierz, nie dam się zabić tak łatwo. W końcu jestem Uzumaki, nie? - Mówię z uśmiechem...


- Haruto, obiecuję ci to, że kiedy wyzdrowieję nauczę cię moich najlepszych technik.
- Trzymam cię za słowo. - Uśmiecham się. Słyszymy dźwięk otwieranych drzwi, po chwili zamykają się z głośnym trzaskiem. Obydwoje patrzymy w stronę wejścia do salonu. Po chwili pojawia się smutna i zmarnowana Saki z torbą w ręce, którą stawia obok komody. Obdarza spojrzeniem najpierw mnie, a później Naruto.
- Hey Haruto, dawno przyszedłeś? - Pyta i próbuje się uśmiechnąć. Podchodzi do drugiego fotela i na niego siada.
- Nie, może z pięć minut temu. - Saki patrzy w okno i jeździ palcem po swoich ustach. Cholera, jaki ze mnie debil. Mam ją obok siebie od dawna, a dopiero dzisiaj zauważyłem jaka jest seksowna i piękna. Ma również świetne cechy charakteru, ale to już wiem od dawna. Jest słodka, miła, zabawna, urocza, czasami trochę zaczepna i chyba się w niej zakochałem. Nie jestem pewny, ale tak myślę. Patrzę na nią w tej chwili i mam wielką ochotę ją pocałować. Dziewczyna odwraca wzrok na Naruto.
- Jak tam samopoczucie? - Pyta uśmiechnięta.
- Tak naprawdę czuję się okropnie.
- Gdzie się tak załatwiłeś? - Pytam z uśmiechem.
- Ech... sam nie wiem. - Odpowiada zmęczony.
- Saki? - Odzywam się do dziewczyny. Odwraca wzrok w moją stronę.
- Hmm?
- Jutrzejszy trening aktualny? - Pytam uśmiechnięty.
- Pewnie. - Odpowiada mi z uśmiechem.
- Haruto, co z twoimi rodzicami? Mają zamiar przyjechać do Konochy? - Pyta mój kuzyn.
- Prawdopodobnie tak. - Uśmiecham się szeroko.
- Świetnie, bardzo się cieszę. - Odpowiada Naruto.

Oczami Naruto;
- Będę już leciał, a ty dużo odpoczywaj.
- Dzięki, że mnie odwiedziłeś. - Uśmiecham się mimo tego, że mam okropny humor.
- Nie ma sprawy.
- Do jutra Haruto. - Odzywa się Saki.
- Do zobaczenia. - Mój kuzyn odpowiada i wychodzi. Zostałem sam z Saki.
- Gdzie Sakura?
- Powiedziałem jej wszystko, a ona wyszła. - Mówię patrząc smutnym wzrokiem na Saki, czuję, że po moich policzkach toczą się łzy. Dzisiaj wylałem ich chyba całe morze. Widzę, że Saki wstaje, podchodzi do mnie i siada obok na oparciu fotela. Przytula mnie.
- Będzie dobrze, przemyśli wszystko i wróci. Zrozum, że dla niej mógł to być szok.
- Powiedziałem jej, że lepiej będzie jak zerwiemy.
- Co ci odpowiedziała?
- Że musi to wszystko przemyśleć.
- Echhh muszę ci kochanie powiedzieć, że oboje mamy ciężko w życiu. - Saki wzdycha.
- A tobie co znowu?
- Nie co, a kto. Przed domem czatuje Akinori, wydaje mi się, że czeka aż wyjdziesz.
- Co znowu od ciebie chciał?
- Ja go pierwsza zaczepiłam. Jak widzę Akinoriego to normalnie mam ochotę go zabić. Mogłam sobie obok niego obojętnie przejść i udawać, że go nie zauważyłam, ale wiesz, że mój charakter jest bardzo... nietypowy. - Uśmiecha się.
- I co dalej?
- Kazałam mu się wynosić, zresztą każę mu to zrobić przy każdym naszym spotkaniu, a on zawsze mówi, że nie ma zamiaru. Pocałował mnie. - Patrzę na nią.
- Odepchnęłaś go, prawda? - Pytam trochę zdenerwowany, nie chcę, żeby Saki cierpiała przez niego drugi raz.
- Na początku chciałam to zrobić, ale potem... coś mi na chwilę odbiło i oddałam jego pocałunek.
- Saki...
- Ojeju, potem mój rozsądek wrócił i go odepchnęłam.
- To nie jest facet dla ciebie. Co ja mówię, to nie jest facet dla nikogo. On jest pieprzonym psychopatą.
- Wiem to. Naprawdę, nie martw się. Poradzę sobie z moimi głupimi uczuciami.
- Potrzebujesz trochę czasu. - Mówię uśmiechnięty.
- Pamiętasz jak kiedyś świetnie się bawiliśmy? Ty, ja i Konosuke. - Wiem, że Saki się teraz uśmiecha, można to wyczuć w jej głosie.
- Nie zaprzeczam, było fajnie.
- Mówiąc o Konosuke... mój brat chce cię jutro odwiedzić. - Odrywam się od niej i patrzę jej w oczy.
- Konosuke? Przychodzi do mnie? Chyba tylko po to, żeby mi dogryźć. - Konosuke mnie nie cierpi, stąd wiem, że na pewno nie przychodzi w sprawach pokojowych.
- On się zmienił. Mogę nawet stwierdzić, że jest już prawie taki jak kiedyś. - Saki się uśmiecha. - On chce do ciebie przyjść po to, żeby cię przeprosić. - Nie mogę uwierzyć w słowa Saki. To niemożliwe, że Konosuke chce się pogodzić.
- No nie wiem...
- Naruto, mówię poważnie.
- Okey, przyjdzie jutro to porozmawiamy. - Uśmiecham się. Panuje między nami krótka chwila ciszy.
- Idź się umyj. - Mówi nagle.
- Że co? - Pytam roześmiany.
- Nie chodzi mi o to, że śmierdzisz głuptasie. Muszę zmienić ci opatrunek, żeby nie wdało się żadne zakażenie.
- Okey okey.
- Jak tam objawy pieczęci? - Pyta zmartwiona.
- Oj Saki. Mogę ci powiedzieć, że rosną. Czuję to.
- Spokojnie, poradzimy sobie. Tak jak zawsze. - Uśmiecha się do mnie. Wstaję powoli z fotela i kieruję się do szafy. Wyciągam z niej czyste bokserki i czarne spodenki do spania. Wychodzę na korytarz i idę do łazienki. Widzę swoje odbicie w lustrze. Cholera, aż tak źle to chyba jeszcze nigdy nie wyglądałem. Mam podkrążone oczy, w których białka gdzie nie gdzie są czerwone. Widać, że jestem przemęczony. Boję się nawet zasnąć, nie wiem jak przetrzymam noc.

Oczami Saki;
Patrzę pustym wzrokiem w okno. Jest już ciemno. Wracam myślami do dzisiejszego spotkania z Akinorim.
- Cholera... Czemu jestem taka głupia? Po co dałam mu się pocałować? Ehhh chyba nadal go kocham. - Mówię do siebie i przecieram dłońmi twarz. Jestem już zmęczona, cholernie zmęczona ostatnimi wydarzeniami. Dzisiaj czeka mnie trudne zadanie. Muszę pilnować Naruto, żeby nie zrobił niczego głupiego. Mój żywot jest popaprany. Do tego wszystkiego dochodzą głupie problemy z moimi uczuciami. Jak mam wyrzucić z głowy Akinoriego? Teraz już sama nie wiem co czuję, czy kocham Haruto? Cholera, nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Wiem jedynie, że chciałabym, żeby połączyło nas coś więcej niż przyjaźń, a z drugiej strony jest Akinori. Seksowny, czarnowłosy, przystojny chłopak, z którym łączyło mnie mocne uczucie. Po cholerę w ogóle wracał? Po co mąci mi w głowie? Dlaczego akurat teraz, kiedy układałam sobie życie? Jestem wściekła. Nie mogę zapominać o tym, że Akinori nie jest typem mężczyzny dla mnie. Pasowałby idealnie do Hany... nie, nie i jeszcze raz nie. Nie chcę z nim być, ale również nie chcę tego, żeby był z kimkolwiek innym. Ahhhh! Jestem zazdrosna, kiedy widzę go z innymi dziewczynami, cholera, tak samo jest z Haruto. Czy ja jestem jakaś chora? A może to wszystko dlatego, że spędziłam z Akinorim wiele wspaniałych chwil? Przecież był moim chłopakiem. Nie mogę również zapominać o tym, że bardzo mnie skrzywdził.
- Oj Saki, ciekawe co teraz zrobisz. - Mówię po cichu. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi, a w progu do pokoju pojawia się Naruto z apteczką pod pachą.
- Tak szybko? - Mówię zdziwiona.
- Wcale nie tak szybko. - Uśmiecham się do niego. Cholernie szkoda mi Naruto. Dzisiaj przejdzie przez najgorsze piekło, jeszcze do tego Sakura go zostawiła.
- Dobra, chodź. Usiądź obok mnie. - Wstaję z fotela i siadam na kanapę, klepię wolne miejsce obok siebie. - No siadaj, na co czekasz? - Pytam uśmiechnięta.
- Już idę. - Naruto powoli zmierza w moim kierunku, po czym siada obok mnie z sykiem. Widzę jego paskudną ranę.
- Może ci to uleczę? - Pytam patrząc na niego. Naruto odpowiada mi uśmiechem.
- Nie ma potrzeby. Nawet dobrze, że ją mam, może ograniczy trochę moje ruchy. - Mówi zmarnowany.
- Okey, jak chcesz. - Wyjmuję z apteczki bandaż i trochę go rozwijam. Biorę go w prawą dłoń i przybliżam się do Naruto tak, jakbym chciała go przytulić. Przekładam bandaż za plecami chłopaka w lewą dłoń. Zawijam jego okropną ranę parę razy, po czym wiążę, żeby opatrunek się nie rozwiązał. Patrzę na niego z uśmiechem.
- Dłonie też? - Naruto wyciąga ręce i macha powoli palcami.
- Nie trzeba. - Uśmiecha się.
- Są całe czerwone i opuchnięte, jesteś pewny? - Pytam dla pewności.
- Tylko tak wyglądają. W rzeczywistości mnie prawie wcale nie bolą. - Mówi słabym głosem. Zaczęło się, jak wyszedł z łazienki to już wiedziałam, że coś jest nie tak. Podnoszę prawą dłoń i kładę ją na czoło chłopaka. Naruto przymyka oczy.
- Cholercia, temperatura ci podskoczyła. - Blondyn chwyta mnie za dłoń, która leży na jego czole i spuszcza ją na wysokość swojej klatki piersiowej.
- Jest dobrze Saki. Nie przejmuj się, poradzimy sobie.
- Wiem, tylko... przykro mi, że musisz tak cierpieć. - Mówię z łzami w oczach. Naruto ma szkliste oczy, ale się uśmiecha.
- Zasłużyłem sobie na to wszystko.
- Nie mów tak. - Chwytam go dłońmi za policzki. - Nigdy więcej tak nie mów.
- To prawda Saki. Zasłużyłem sobie na to wszystko. Nie cofnę czasu, ale bardzo żałuję, że zrobiłem tyle okropnych rzeczy.
- Naruto, nikt nie jest idealny. Daj już temu spokój, przestań rozpamiętywać przeszłość, bo to jeszcze gorzej na ciebie wpływa. Proszę cię, zrób to dla mnie, chociaż dzisiaj. Okey? - Uśmiecham się i go przytulam. Tak naprawdę chce mi się płakać, ale się powstrzymuję. Ciągle się zastanawiam, co by było, gdybym się nie zjawiła w Konosze. Zostałby z tym wszystkim sam.
- Teraz kochanie powinieneś iść spać. Obiecuję, że będę czuwać i nie zasnę.
- Która godzina? - Pyta ciągając nosem.
- Dochodzi już dwudziesta pierwsza.
- Jeszcze wcześnie.
- Wiem, ale jeżeli zaśniesz to nie będziesz aż tak cierpieć.
- Okey. Pójdę, żeby cię uspokoić. Wiem, że się bardzo o mnie martwisz. Dziękuję, że przy mnie jesteś, zawsze mogę na ciebie liczyć. - Odsuwa się ode mnie i całuje mnie w czoło. Uśmiecha się.
- Od czego ma się przyjaciół? - Pytam z uśmiechem. - Kocham cię i zawsze będę ci pomagała. - Naruto ociera łzy, które spływają mi po policzkach.
- Nie płacz, poradzę sobie.
- Nie udawaj twardziela.
- Spokojnie. - Uśmiecha się, wstaje z kanapy i wychodzi z salonu. Widzę, że trochę się chwieje. Wchodzi po schodach i znika mi z pola widzenia. Głośno wypuszczam powietrze z ust. To będzie ciężka noc. Wstaję z kanapy i idę do kuchni. Wyciągam z szafki miskę, nalewam do niej lodowatą wodę i wrzucam do niej jeszcze kostki lodu. Stawiam naczynie na stół. Podchodzę do szafki i wyjmuję dwie ściereczki. Wrzucam je do wody. Podnoszę miskę i idę na górę, wchodzę po cichu do pokoju Naruto. Chłopak już śpi. Zasnął z wyczerpania. Jest odwrócony do mnie plecami, po cichu podchodzę do jego łóżka i na szafce nocnej stawiam miskę. Patrzę na niego, jest nakryty po samą szyję kołdrą i się trzęsie. Odsuwam kołdrę i siadam na łóżko, nakrywam się i przysuwam do Naruto. Chłopak odwraca się w moją stronę.
- Spokojnie, jestem przy tobie.
- Nie zostawiaj mnie samego. - Mówi cicho.
- Nie zamierzam. A teraz przysuń się do mnie, przytulę cię i będzie ci cieplej. - Naruto robi co mówię i powoli się do mnie przysuwa. Obejmuję go, a on się we mnie wtula. Okrywam go szczelnie kołdrą.
- Niedługo zacznę robić ci zimne okłady. - Mówię po cichu.
- Nie pozwól, żebym stąd wyszedł.
- Spokojnie, o to się nie martw.

Oczami Sakury;
Siedzę na ławce w parku, jest już ciemno. Nadal nie mogę wyobrazić sobie tego, że mój chłopak jest... mordercą, który zabija ludzi z zimną krwią. Nie, to jakiś sen, z którego nie mogę się wybudzić. Nie Naruto, nie on. Ten miły chłopak, który zawsze pomaga innym. To nie może być prawda. Ocieram dłonią łzę, która spływa po moim prawym policzku. Słyszę jak ktoś gwiżdże. Odwracam wzrok w to miejsce, z którego dochodzi dźwięk. Po chwili z ciemności wyłania się chłopak w białej koszuli. Zauważa mnie i do mnie podchodzi.
- Cześć Sakura, co tu robisz o tej porze? - Pyta Konosuke przysiadając się do mnie na ławkę.
- Rozmyślam. - Mówię. - Konosuke, nie mam ochoty dzisiaj na sprzeczki. - Odwracam głowę w jego stronę. Uśmiecha się. - Czemu się szczerzysz?
- Spokojnie, nie zamierzam cię denerwować. Wręcz przeciwnie, chcę cię przeprosić.
- Mnie? Za co? - Pytam zdziwiona.
- Widzisz, odkąd pojawiłem się w wiosce nie byłem zbyt... miły. - Uśmiecha się. - Tak naprawdę chciałem cię odbić Naruto, żeby cierpiał.
- Dlaczego? I dlaczego akurat teraz zebrało ci się na przeprosiny?
- Znam się z Naruto dość długo. Uwierzysz, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi? - Uśmiecha się, a ja jestem zdziwiona.
- Ty i Naruto? - Pytam z niedowierzaniem.
- Dokładnie. Byliśmy przyjaciółmi, a potem weszła między nas jeszcze jedna osoba. Chciałem się na nim zemścić odbierając mu miłość jego życia. Chcę cię za to przeprosić. Czemu robię to akurat teraz? Może dlatego, że zbyt długo udawałem kogoś innego. Chcę znów być sobą i odbudować na nowo relacje. - Uśmiecha się.
- Chyba powinieneś pójść z tym do niego, a nie do mnie.
- Idę do niego, ale jutro. A teraz powiedz mi, dlaczego płaczesz?
- Znasz Naruto, prawda? - Pytam.
- Ahh powiedział ci? - Odpowiada pytaniem.
- O swojej przeszłości? Pewnie, że mi powiedział.
- A ty od niego uciekłaś? - Kiwam głową. - Cholera. Sakura, posłuchaj mnie bardzo uważnie. Naruto potrzebuje cię teraz najbardziej na świecie, nawet nie wiesz co on w tej chwili przechodzi. Zapewne siedzi przy nim teraz moja siostra i się nim opiekuje, przy czym pewnie wylewa morze łez. - Uśmiecha się. - Tak jak ostatnim razem. Posłuchaj, on naprawdę stara się z całych sił, żeby nie być takim dupkiem jak Akinori. Nie możesz zostawić Naruto, to go zniszczy. Jeżeli naprawdę kochasz tego debila tak mocno jak on ciebie to do niego idź. Nie siedź na ławce jak bezradna dziewczynka, która umie tylko płakać. Która godzina? - Patrzę na niego zdezorientowana, a on się uśmiecha. - No, powiesz mi, czy nie? - Patrzę na zegarek.
- Dochodzi dwudziesta druga. - Konosuke przeciera dłońmi twarz i głośno wypuszcza powietrze.
- O co chodzi? - Pytam.
- Zaczęło się. - Mówi ze spokojem.
- Co się zaczęło? O co chodzi?
- Ostatnie stadium pieczęci. W tej chwili, kiedy ty siedzisz sobie ze mną na ławce, Naruto przeżywa katusze. Teraz pewnie stracił poczucie rzeczywistości.
- Jak to? - Pytam przerażona.
- Chodzi o to, że wszystkie objawy pieczęci wzrastają, a on tego nie wytrzymuje i traci świadomość. To jest takie coś jakbyś była na pustyni przez wiele dni i zaczynasz mieć jakieś zwidy. Niedobrze, Akinori jest w wiosce. Nie można dopuścić do tego, żeby został z Naruto sam.
- Dlaczego?
- On nałożył na niego pieczęć, więc jest dla niego tak jakby... panem. Tak, to jest dość dobre określenie. Chodzi o to, że po przejściu całego cyklu związanego z pieczęcią Naruto stanie się bardziej uległy na sugestie Akinoriego. Kapujesz? To tak, jakby nie mógł mu odmówić. Tak naprawdę Naruto nie chciał zabijać tych wszystkich ludzi, przemawiały przez niego uczucia tego psychopaty. Oni są tak jakby związani tą pieczęcią. Nie możesz od niego odejść, nie w tej chwili. On naprawdę cię potrzebuje.
- Skąd wiesz aż tyle rzeczy o tej pieczęci? - Pytam z ciekawości.
- Odkąd Naruto zaczął zadawać się z Akinorim zacząłem szukać czegoś na jego temat. Nie mogłem niczego znaleźć, ale później zauważyłem tatuaż na ramieniu u Naruto. Przeszukałem książki i coś znalazłem, dlatego trochę o tym wiem.
- Nie można tego jakoś zakończyć?
- Są trzy sposoby. Pierwszy, Akinori umiera, a Naruto jest wolny od wszelkich zobowiązań. Drugi, Blondyn umiera wraz z psychopatą. Trzeci, jest najprostszy, Akinori musi się wynieść bardzo daleko stąd. - Uśmiecha się i wstaje z ławki.
- Gdzie idziesz?
- Do Naruto, moja siostra może potrzebować pomocy, idziesz? - Zastanawiam się chwilę. Kocham Naruto? Zdecydowanie tak. Czy znienawidziłam go za to, co mi powiedział? Nie, może trochę się zawiodłam, że nie powiedział mi o tym wcześniej, może po prostu się wystraszyłam tego, że ma tak przerażającą przeszłość? Chyba tak, ale nie zamierzam zrezygnować z niego z takiego błahego powodu. Powiedziałam mu dzisiaj tyle przykrych rzeczy, zadałam mu ból. Widziałam to w jego oczach.
- Idę. - Odpowiadam i wstaję z ławki. Kierujemy się w ciszy do domu blondynka, kiedy docieramy na miejsce stajemy przed drzwiami. Widać przez okna, że na dole nikogo nie ma, bo nie pali się światło. Jedynym choć trochę oświetlonym pomieszczeniem jest pokój Naruto. Konosuke otwiera drzwi i wpuszcza mnie do środka. Idę po ciemku na górę ostrożnie stawiając kroki. Docieram do celu i kieruję się do drzwi od sypialni Naruto. Po chwili do nich docieram i zaglądam do środka. Widzę Saki, która siedzi na łóżku i kładzie namoczoną ścierkę na czoło Naruto. Chłopak jest nakryty kołdrą po samą szyję, majaczy i się trzęsie. Po policzkach Saki spływają łzy, dziewczyna dotyka blondyna za policzek. Powinnam teraz przy nim tam siedzieć, a nie włóczyć się bez celu po parku.
- Spokojnie kochanie, jestem przy tobie. Nigdzie nie pójdę, obiecuję. - Dziewczyna ociera wolną ręką łzy.
- S-saki j-ja j-już nie d-dam r-rady. Z-zrób c-coś z tym.
- Naruto, wytrzymaj. Wiesz, że nic ci na to nie poradzę. Musi... - Saki załamał się głos. - Musisz wytrzymać, postaraj się.
- T-tylko nie płacz, b-bo p-pogarszasz sytuację. - Naruto się uśmiecha. Saki się przybliża i całuje go w policzek.
- Przepraszam, po prostu nie mogę znieść widoku jak cierpisz.
- Pośpię sobie teraz, dobrze? - Pyta słabym głosem.
- Śpij kochanie. - Dziewczyna gładzi go dłonią po policzku. Z moich oczu na podłogę kapią łzy. Po chwili podchodzi do mnie Konosuke i mnie mija. Wchodzi do pokoju i staje obok łóżka.
- Konosuke? Co tu robisz? - Pyta zdezorientowana Saki.
- Pomyślałem, że przyda ci się pomoc. - Uśmiecha się do niej i rozkłada ręce. Moja przyjaciółka zrywa się z łóżka i się w niego wtula. Z jej oczu leci potok łez, stoję i nie mogę się ruszyć. Czuję jakbym była sparaliżowana.
- Ciii. Jestem tu i ci pomogę. Obiecuję. - Chłopak próbuje ją pocieszyć.
- Konosuke, tym razem jest gorzej, rozumiesz? Może obecność Akinoriego na to wpływa, bo objawy pieczęci znacznie wzrosły od ostatniego razu.
- Naruto sobie poradzi. Uwierz, to twardziel jakich mało. - Konosuke się zaśmiał, Saki również.
- Wiem, ale... nie cierpię tego widoku. Wydaje się taki bezsilny... wcale siebie nie przypomina.
- Wiem. Musi jeszcze trochę pocierpieć. Niedługo to wszystko minie i Naruto znów będzie sobą. - Saki odsuwa się od Konosuke i patrzy mu prosto w oczy.
- Widziałeś go?
- Rozglądałem się jak tutaj szedłem, ale Akinoriego nie zauważyłem. Wydaje mi się, że gdzieś się zaszył i czeka aż Naruto dojdzie do formy. Pewnie wtedy zrobi wszystko, żeby się z nim spotkać.
- Nie możemy do tego dopuścić. - Mówi poważnym tonem głosu.
- Spokojnie, na razie się o to nie martw. Przyprowadziłem Sakurę. - Mówi i się uśmiecha. Biorę głęboki oddech i wchodzę do pomieszczenia. Podchodzę do łóżka i na nie siadam. Widzę niespokojną twarz Naruto. Widać po niej, że bardzo cierpi, jest mi go bardzo żal. Kładę dłoń na rozpalony policzek blondyna. Jak mogłam go zostawić? Dlaczego zareagowałam w ten sposób, kiedy powiedział mi prawdę i był ze mną szczery? Myślałam tylko o sobie. Tak naprawdę było mu bardzo ciężko powiedzieć mi prawdę. Cholera, jestem idiotką. Ocieram wierzchem dłoni moją twarz, po której spływają łzy. Czuję dłoń na swoim ramieniu. Wędruje wzrokiem w górę. Widzę uśmiechniętą Saki, która ciąga nosem.
- Ważne, że przyszłaś. Nie zadręczaj się.
- Nie możemy mu jakoś pomóc?
- Raczej nie, już próbowałam medycznych technik, ale nic nie pomaga. - Dziewczyna siada z drugiej strony łóżka i głaszcze Naruto po włosach.
- Zawsze się nim opiekujesz? - Pytam.
- Od kiedy pamiętam. Bardzo się z nim zżyłam przez ten czas, kiedy był na treningu. Wmówiłam sobie, że łączyło nas coś więcej niż przyjaźń, po tym jak zerwałam z Akinorim. Tak naprawdę kocham Naruto jak brata. Zawsze przy nim będę, nie ważne co zrobi. Nawet jeżeli stanie się taki jak Akinori spróbuję sprowadzić go z powrotem.
- Nie mów tak Saki. Ty jedyna zawsze masz wiarę w to, że Naruto sobie poradzi z tym dupkiem. - Mówi Konosuke.
- Chyba ją straciłam.
- Dlaczego? - Pyta chłopak.
- Czuję, że Akinori szykuje na Naruto jakąś pułapkę.
- To nic nie znaczy. Pomożemy mu. - Mówi z uporem.
- Masz rację, nie mogę tak myśleć. Cholercia, ten dzień jest do dupy. - Saki się uśmiecha.
- Pójdę na dół. Zostańcie przy nim, jeżeli czegoś będziecie potrzebowały to mnie wołajcie. - Konosuke uśmiecha się w naszym kierunku i wychodzi z pokoju.
- Twój brat zachowuje się inaczej.
- Konosuke ma swoje wady, ale jest dobrym chłopakiem. Nie zawsze zachowywał się jak palant. - Saki się uśmiecha. - Przyjaźnił się z Naruto odkąd pamiętam, obydwoje bardzo się polubili. Później wszystko się popsuło, bo między nich wkroczył Akinori. Zaczęli spędzać mniej czasu razem aż w końcu wcale ze sobą nie rozmawiali. Konosuke miał do niego o to żal, ale wydaje mi się, że w końcu przejrzał na oczy i przestał wściekać się na Naruto. Mam nadzieję, że się pogodzą.
- Nigdy bym nie pomyślała, że Konosuke i Naruto się przyjaźnili. - Powiedziałam zdziwiona.
- Pozory mylą. - Patrzę na Naruto.
- Co się z nim teraz dzieje? - Zadaję pytanie, które mnie dręczy.
- Jego ciało już nie wytrzymuje bólu, jaki sprawia mu pieczęć. Teraz zapewne śnią mu się koszmary, które są skrawkami wydarzeń z przeszłości. Ostatnim razem, kiedy to przeżywał uciekł z domu. Nie wiedział co się dzieje. Cały czas myślał, że jest we śnie, a kiedy wszystko się skończyło nic nie pamiętał. Szukałam go wtedy razem z Konosuke po całej wiosce. Znaleźliśmy go w ciemnej uliczce, trzymał jakiegoś przestraszonego faceta.
- Zrobił mu coś?
- Nie, Konosuke pomógł mi zabrać go do domu. Wybacz Sakura, ale pójdę na chwilę do łazienki.
- Nie ma sprawy, idź, a ja z nim posiedzę. - Saki wstaje z łóżka i wychodzi z sypialni. Naruto niespokojnie się wierci, leży na plecach. Wyciągam dłoń w jego stronę i głaszczę go po włosach. Chłopak otwiera powoli oczy.
- Sakura? Gdzie Saki? - Pyta zdezorientowany.
- Poszła do łazienki.
- Co tu robisz? - Pyta zmęczonym głosem.
- Przepraszam, że wyszłam jak mi wszystko powiedziałeś. Ja... po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przepraszam, nie chciałam cię zranić, musisz wiedzieć, że cię kocham bez względu na wszystko. - Naruto próbuje się uśmiechnąć.
- Rozumiem, sam nie wiem jakbym zareagował na to, że moja dziewczyna nie jest taka idealna jakby się mogło wydawać. - Przybliżam się do Naruto i całuję go w usta. Chłopak kładzie dłonie na mojej twarzy. Przysuwam się do niego jeszcze bliżej, blondyn po chwili przerywa pocałunek.
- Przepraszam, ale nie chciałbym cię skrzywdzić. W tym stanie jestem nieprzewidywalny, sam teraz nawet nie wiem, czy to nie wytwór mojej wyobraźni. - Naruto powoli się podnosi i opiera o oparcie łóżka plecami.
- Mogę cię zapewnić, że to dzieje się naprawdę. To nie jest żadne przewidzenie. Jestem tu. - Przejeżdżam dłonią po jego policzku.
- Więc bardzo mnie to cieszy. - Uśmiecha się delikatnie. Jego wzrok skierowany jest przed siebie. Wnioskuję, że patrzy na ścianę.
- Jak się czujesz? - Pytam, aby przerwać głuchą ciszę. Naruto na mnie nie patrzy, odkąd się obudził unika tego, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Okropnie. - Mówi i przeciera dłońmi twarz.
- Może powinieneś spać. - Chłopak kiwa przecząco głową, na jego twarzy można dostrzec leciutki uśmiech.
- Dlaczego nie? Może jak się prześpisz to wszystko szybciej minie.
- Chciałbym, ale nie mogę. - Mówi zrezygnowany.
- Mogę zgasić lampkę jeżeli przeszkadza ci światło.
- Nie to jest problemem.
- Więc co? Porozmawiaj ze mną. - Patrzę na niego wyczekując jego odpowiedzi. Naruto siedzi chwilę w ciszy.
- Nie mogę spać, bo... kiedy zamykam oczy wszystkie moje wspomnienia wracają. Przeżywam wszystko na nowo, a to mi się nie podoba. - Naruto patrzy pustym wzrokiem w jakiś punkt na ścianie.
- Spokojnie, a może pomyślisz o czymś innym, o czymś miłym. - Uśmiecham się do niego zachęcająco. Próbuję zrobić wszystko, żeby wyciągnąć go z takiego stanu przygnębienia. Naruto odwraca głowę w moją stronę, ale nie patrzy mi w oczy. Unika mojego wzroku, a to jest bardzo dziwne.
- Nie wiem, czy teraz potrafię. - Mówi poważnie.
- Chociaż spróbuj. - Uśmiecham się do niego i łapię go za rękę. Chłopak patrzy na nasze dłonie.
- Okey, to może porozmawiamy. - Mówi z uśmiechem.
- Porozmawiamy, ale najpierw na mnie spójrz.
- Patrzę przecież. - Mówi z uśmiechem.
- Nie Naruto, zauważyłam, że unikasz patrzenia mi w oczy. Co się dzieje? - Chłopak siedzi ze spuszczoną głową, podnosi ją powoli w górę i patrzy mi w oczy.
- Nic się nie dzieje. - Uśmiecha się. - To co, rozmawiamy?
- Więc o czym? - Nie drążę już więcej tematu.
- Wybierz jakiś temat, ja dzisiaj nie mam do tego głowy.
- Kochasz mnie, prawda? - Pytam z uśmiechem.
- Co to za głupie pytanie?
- No odpowiedz.
- Kocham cię Sakura i dobrze o tym wiesz.
- Wiem, ale lubię słuchać jak to mówisz. - Uśmiecham się. - Moje pytanie nie było bez celu. - Mówię tajemniczo.
- Więc słucham. - Uśmiecha się.
- Przewidując, że byśmy zostali razem do końca życia, ile chciałbyś mieć dzieci?
- No nie wiem, z tobą mogę mieć nawet piętnaścioro. - Uśmiecha się.
- Słucham? Piętnaścioro? Myślę, że przesadziłeś o jakieś jedenaścioro.
- Tylko czwórka? - Pyta zawiedziony.
- Tak, czwórka to odpowiednia liczba. - Uśmiecham się.
- No dobrze, w tej sprawie mogę pójść ci na rękę.
- Bardzo mnie cieszy, że jesteś taki zgodny kochanie.
- To tylko dzisiaj, jestem w opłakanym stanie, więc to tylko i wyłącznie dlatego. - Naruto się uśmiecha i ziewa.
- Widzę, że jesteś śpiący. Prześpij się. - Chłopak na mnie patrzy.
- Boję się. - Wyznaje po chwili.
- Czego? - Pytam.
- Tego, że jak zasnę to kompletnie stracę nad sobą kontrolę. Boję się, że zacznę nie rozróżniać rzeczywistości i niechcący was skrzywdzę.
- Możesz spać spokojnie, w razie czego na dole jest Konosuke. - Chłopak robi zdziwioną minę.
- Konosuke? Tutaj?
- Czemu tak się dziwisz? - Pytam z uśmiechem.
- Bo widzisz... ja i Konosuke mamy trochę burzliwą przeszłość, on mnie nienawidzi, dlatego się dziwię, że tu jest.
- Spotkał mnie w parku i przyprowadził do ciebie. - Widzę bardzo duże zdziwienie, które maluje się na twarzy chłopaka.
- Naprawdę? - Pyta z niedowierzaniem.
- Naprawdę, aż mi głupio, że nie przyszłam sama. - Mówię ze smutkiem. Naruto się do mnie uśmiecha.
- Spokojnie, nie mam ci tego za złe.
- A powinieneś.
- Nie mogę się na ciebie gniewać, za bardzo cię kocham. - Mówi i całuje mnie w usta.
- No proszę bardzo, kto tu się obudził. - Pocałunek przerywa nam Saki, która wchodzi uśmiechnięta do sypialni i siada po drugiej stronie łóżka. Naruto się do niej uśmiecha.
- Jak się czujesz? - Pyta z troską.
- Źle.
- Ale nie aż tak jak wcześniej, bo widzę, że się uśmiechasz.
- Masz rację, myślę, że powoli objawy pieczęci ustępują.
- No ja myślę. - Saki się uśmiecha. - Dobrze by było gdybyś zasnął. Zregenerujesz w ten sposób swoje siły i twoje ciało może troszeczkę odpocznie. - Mówi Saki.
- No nie wiem...
- Naruto, Saki ma rację. Jeżeli nie chcesz posłuchać jednej pani doktor, to posłuchaj dwóch. - Uśmiecham się do niego.
- No dobrze, skoro stawiacie tak sprawę to okey. - Mówi i kładzie się na lewy bok, po chwili zamyka oczy. Siedzimy przez kilka minut w ciszy. Saki macha ręką przed oczami Naruto, co muszę stwierdzić wygląda komicznie.
- Okey, śpi. Może zejdziemy na dół wypić herbatę, co ty na to? - Pyta z uśmiechem moja przyjaciółka.
- Nie musimy przy nim siedzieć? - Pytam.
- Która godzina? - Patrzę na zegarek.
- Po pierwszej. - Saki się uśmiecha.
- Więc mamy już wszystko za sobą. - Widząc moje zdezorientowane spojrzenie mówi dalej. - Najgorzej jest do dwunastej, później jest już z górki. Teraz co najwyżej Naruto będą dręczyły koszmary. To wszystko, więc nie masz się o co martwić. - Można powiedzieć, że po tych słowach jestem spokojna i bardzo się cieszę z tego, że te męczarnie dla mojego kochanego blondynka się kończą.
- W takim razie możemy go zostawić. - Odpowiadam jej z uśmiechem. Saki wstaje i wychodzi z sypialni. Robię to samo, ale najpierw całuję Naruto w policzek.

Oczami Naruto;
Stoję w ciemnej uliczce i czekam na moją kolejną ofiarę. Widzę jak zmierza w moim kierunku mężczyzna po trzydziestce. Nazywa się Kenji. Wynajął mnie niejaki Shingo, abym go zabił. Mówił mi, że Kenji chodzi od wioski do wioski i zabija małe dzieci, żeby pochłonąć ich chakrę. Jestem w czarnej masce, mam na sobie ciemne ubrania. Dzięki temu mam większe szanse na kamuflaż. Patrzę przed siebie, mężczyzna jest już bardzo blisko mnie. Naciągam maskę na twarz i staję przed nim. Widzę, że wcale się nie boi, jest za to bardzo pewny siebie i się uśmiecha. Na moich plecach mam zawieszoną katanę. Chwytam prawą dłonią za rękojeść.
- Wydaje mi się młody, że nie chcesz tego robić. Zastanów się przez chwilę, mogę dać ci więcej majątku niż zaproponował ci Shingo.
- Nie obchodzi mnie majątek, mordujesz małe dzieci, więc zasługujesz na śmierć. - Mówię bez żadnych uczuć. Uśmiech błyskawicznie znika z jego ust.
- No, no, no. Nie wiedziałem, że powiedział ci o wszystkim. No dobrze, morduję i co z tego? Kogo obchodzi istnienie sierot? To wyrzutki, które prędzej czy później zdechną, więc naprawdę nie wiem o co tyle krzyku. - Wyciągam katanę i celuję ostrzem w Kenjego. Podnosi ręce w geście obronnym.
- Uhuhu, widzę, że robi się niebezpiecznie. Odłóż to młody zanim zrobisz sobie krzywdę. - Mówi z uśmiechem. Jestem wściekły, mój gniew rośnie z minuty na minutę i nie mogę nad nim zapanować. Co się do cholery ze mną dzieje?
- Masz jakieś ostatnie słowa? - Pytam przed zadaniem mu śmiertelnego ciosu.
- Pieprz się. - Biorę zamach kataną i błyskawicznym ciosem wbijam ostrze prosto w brzuch mężczyzny. Domyślam się, że nawet nie zauważył, kiedy wykonałem cios. Akinori wyszkolił mnie na naprawdę doskonałego zabójcę. Moje ciosy są bardzo szybkie, mogę nawet stwierdzić, że ledwo zauważalne, jestem również cichy. Widzę jak mężczyzna upada na kolana, wyjmuję katanę z jego ciała. Z ust spływa mu stróżka krwi. Po chwili Kenji pada na ziemię i przestaje oddychać. Czuję dłoń na ramieniu. Odskakuję metr od osoby, która znajdowała się obok mnie i przyjmuję obronną pozę.
- Spokojnie, to tylko ja. - Widzę przed sobą Akinoriego, który się uśmiecha.
- Nie rób tak więcej, bo mogę cię zabić. - Mówię chłodno.
- Spokojnie. Dobrze się spisałeś.
- Wiem, możemy już iść?
- Pewnie. Pamiętaj, Saki nie może się o niczym dowiedzieć. Nie może wiedzieć, że zabijamy.
- Skończyłeś?
- Jasne, co ty dzisiaj taki nerwowy?
- Po prostu mam zły humor. Mógłbyś dać mi spokój?
- Spoko. Chodźmy już, odprowadzę cię do domu, a przy okazji odwiedzę Saki. - Mówi z uśmiechem.

Budzę się cały spocony. Siadam na łóżko i opieram się plecami o zimną ścianę. Przecieram dłońmi spoconą twarz. Zauważam, że objawy pieczęci zniknęły. Właściwie czuję się świetnie. Przekręcam głowę w stronę szafki nocnej, na której stoi zegarek. Wyświetlacz wskazuje ósmą rano. Wstaję powoli z łóżka, na początku kręci mi się w głowie, ale później wszystko ustaje. Idę w kierunku szafy z ubraniami. Podchodzę do niej i wyciągam czyste rzeczy. Kieruję się do łazienki. Wchodzę do niej i zamykam drzwi. Zdejmuję wszystko z mojego ciała. Wchodzę pod prysznic i odkręcam chłodną wodę. Czuję jak moje wszystkie mięśnie się odprężają. Myję ciało żelem pod prysznic, a włosy szamponem, po czym wychodzę spod prysznica. Biorę czysty ręcznik, który wiążę na biodrach. Podchodzę do lustra i zlewu. Odkręcam ciepłą wodę. Biorę szczoteczkę z pastą i myję zęby. Kiedy kończę nabieram w usta wodę i wypłukuję pastę. Podnoszę się do pozycji wyprostowanej, kątem oka widzę tatuaż. Zatrzymuję na chwilę na nim wzrok. Muszę przyznać, że zapomniałem już jaki jest piękny. Mimo tego, że symbolizuje coś złego. Sięgam na półkę i biorę z niej wisiorek, który podarowała mi Tsunade-baachan. Zakładam go. Wycieram się ręcznikiem, po czym zakładam bokserki, ciemne spodnie i pomarańczową bluzę z kapturem. Wychodzę z toalety i idę prosto na korytarz. Schodzę powoli po schodach. Słyszę głosy, które dochodzą z kuchni. Po chwili staję w progu wymienionego pomieszczenia. Widzę Sakurę, Saki i Konosuke. Cała trójka siedzi przy stole, ale mnie nie widzą, bo są odwróceni tyłem.
- Kiedy się obudzi? - Pyta Sakura.
- Niedługo. - Mówi Saki.
- Muszę z nim porozmawiać. - Wtrąca Konosuke popijając kawę. Wchodzę po chwili do kuchni.

- No to masz okazję. - Mówię z uśmiechem...


******


Ohayo! Witajcie Kochani! Wiemy, że możecie być na nas trochę źli za to, że nie wstawiłyśmy notki wczoraj, ale mamy na to swoje usprawiedliwienie :D Po prostu nie było nas cały dzień w domu. Rozdział pojawił się dopiero o tej godzinie, bo musiałyśmy go jeszcze trochę dopracować. Mamy nadzieję, że notka się spodobała. No cóż, to chyba wszystko. Pozdrawiamy Was serdecznie Paula i Patty. 



19 komentarzy:

  1. Na wstępie już mówię,że notka jest wspaniała!
    Nadal mam złe przeczucia co do Akinoriego,ale super,że Konosuke pogodzi się z Naruto. :D
    Biedny Naruto,takie katusze. :c
    No nic,czekam na next z niecierpliwością i pozdrawiam!
    P.S. ( O ile kogokolwiek to obchodzi xD)
    Mam nowy blog na którym niestety (albo stety) zacząłem opowiadanie od nowa. ( Można wejść przez mój profil)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://narusakukolejnyblog.blogspot.com/?m=1
      Zapraszam!

      Usuń
  2. Boskie jak zwykle :3 ile naruciak się nacierpiał .Czekam na next 😃

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowita notka :D.I co tu dużo mówić czkam na next :D
    Pozdrawiam Zurii

    OdpowiedzUsuń
  4. notka świetna szkoda naruto musiał się na cierpieć przez noc i fajnie ze sakura wróciła jestem ciekaw bardzo jak to się wszystko po toczy już się nie mogę do czekać next pozdrawiam i życzę weny dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Naszło mnie na suchara:
    Rozmowa Naruto i Sasuke
    -Ej młotku !
    - ?
    -Naszło mnie na głupie pytanie .
    -No ?
    -Co ci się kojarzy jak widzisz nagą Sakurę ?
    - NagaSaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mnie tu dawno nie było. Z góry przepraszam za nieobecność :( Ale nie mogłam znaleźć adresu stronki. Notka jak zawsze świetna :) Biedny Naruto jak zawsze cierpi biedactwo :( Czekam na next :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy wstawicie notke?

    OdpowiedzUsuń
  8. zapraszam na tontynuace naruto dziś znalazłem o kolejnym pokoleniu naruto podaje link http://ianime.com.pl/manga/?manga=Naruto%20Gaiden&chapter=001_pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy notka ?!! 😐 z niecierpliwością czekam c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczcie, ale mamy mały problem z komputerem, na którym są kolejne notki i na chwilę obecną nie możemy nic wstawić :/ Nie martwcie się, bo w ten Piątek rozdział być może zostanie dodany. Z góry przepraszamy Patty i Paula.

      Usuń
    2. Dziewczyny spokojnie wasze notki są zajebiste, jak bedą notki to beda. Z cierpliwoscia czekam na next. Zycze duzo weny pozdrawiam.

      Usuń
  10. Co z notka ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak wam staty mają nie spadać jak tak się spóźniacie z notkami?!?! :c

    OdpowiedzUsuń
  12. notka kiedy :c !!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Witajcie:)
    Rozdział jest boski:D Podobalo mi sie jak Saki opiekowala sie Naruto. I że Sakura sie ogarnela po rozmowie z Konosuke.

    Pozdrawiam Was
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń