-
Po prostu... chcę, żebyś przygotował się na misję jak
najlepiej, rozumiesz? Cholera, chodzi o to, że nie chciałbym
widzieć twojej śmierci. - Mówi trochę zdenerwowany. Uśmiecham
się do niego.
-
To bardzo miłe, że się o mnie martwisz. Spokojnie, na treningach
daję z siebie wszystko i uwierz, nie dam się zabić tak łatwo. W
końcu jestem Uzumaki, nie? - Mówię z uśmiechem...
- Haruto, obiecuję ci to, że kiedy wyzdrowieję nauczę
cię moich najlepszych technik.
- Trzymam cię za słowo. - Uśmiecham się. Słyszymy
dźwięk otwieranych drzwi, po chwili zamykają się z głośnym
trzaskiem. Obydwoje patrzymy w stronę wejścia do salonu. Po chwili
pojawia się smutna i zmarnowana Saki z torbą w ręce, którą
stawia obok komody. Obdarza spojrzeniem najpierw mnie, a później
Naruto.
- Hey Haruto, dawno przyszedłeś? - Pyta i próbuje się
uśmiechnąć. Podchodzi do drugiego fotela i na niego siada.
- Nie, może z pięć minut temu. - Saki patrzy w okno i
jeździ palcem po swoich ustach. Cholera, jaki ze mnie debil. Mam ją
obok siebie od dawna, a dopiero dzisiaj zauważyłem jaka jest
seksowna i piękna. Ma również świetne cechy charakteru, ale to
już wiem od dawna. Jest słodka, miła, zabawna, urocza, czasami
trochę zaczepna i chyba się w niej zakochałem. Nie jestem pewny,
ale tak myślę. Patrzę na nią w tej chwili i mam wielką ochotę
ją pocałować. Dziewczyna odwraca wzrok na Naruto.
- Jak tam samopoczucie? - Pyta uśmiechnięta.
- Tak naprawdę czuję się okropnie.
- Gdzie się tak załatwiłeś? - Pytam z uśmiechem.
- Ech... sam nie wiem. - Odpowiada zmęczony.
- Saki? - Odzywam się do dziewczyny. Odwraca wzrok w
moją stronę.
- Hmm?
- Jutrzejszy trening aktualny? - Pytam uśmiechnięty.
- Pewnie. - Odpowiada mi z uśmiechem.
- Haruto, co z twoimi rodzicami? Mają zamiar przyjechać
do Konochy? - Pyta mój kuzyn.
- Prawdopodobnie tak. - Uśmiecham się szeroko.
- Świetnie, bardzo się cieszę. - Odpowiada Naruto.
Oczami Naruto;
- Będę już leciał, a ty dużo odpoczywaj.
- Dzięki, że mnie odwiedziłeś. - Uśmiecham się
mimo tego, że mam okropny humor.
- Nie ma sprawy.
- Do jutra Haruto. - Odzywa się Saki.
- Do zobaczenia. - Mój kuzyn odpowiada i wychodzi.
Zostałem sam z Saki.
- Gdzie Sakura?
- Powiedziałem jej wszystko, a ona wyszła. - Mówię
patrząc smutnym wzrokiem na Saki, czuję, że po moich policzkach
toczą się łzy. Dzisiaj wylałem ich chyba całe morze. Widzę, że
Saki wstaje, podchodzi do mnie i siada obok na oparciu fotela.
Przytula mnie.
- Będzie dobrze, przemyśli wszystko i wróci. Zrozum,
że dla niej mógł to być szok.
- Powiedziałem jej, że lepiej będzie jak zerwiemy.
- Co ci odpowiedziała?
- Że musi to wszystko przemyśleć.
- Echhh muszę ci kochanie powiedzieć, że oboje mamy
ciężko w życiu. - Saki wzdycha.
- A tobie co znowu?
- Nie co, a kto. Przed domem czatuje Akinori, wydaje mi
się, że czeka aż wyjdziesz.
- Co znowu od ciebie chciał?
- Ja go pierwsza zaczepiłam. Jak widzę Akinoriego to
normalnie mam ochotę go zabić. Mogłam sobie obok niego obojętnie
przejść i udawać, że go nie zauważyłam, ale wiesz, że mój
charakter jest bardzo... nietypowy. - Uśmiecha się.
- I co dalej?
- Kazałam mu się wynosić, zresztą każę mu to
zrobić przy każdym naszym spotkaniu, a on zawsze mówi, że nie ma
zamiaru. Pocałował mnie. - Patrzę na nią.
- Odepchnęłaś go, prawda? - Pytam trochę
zdenerwowany, nie chcę, żeby Saki cierpiała przez niego drugi raz.
- Na początku chciałam to zrobić, ale potem... coś
mi na chwilę odbiło i oddałam jego pocałunek.
- Saki...
- Ojeju, potem mój rozsądek wrócił i go odepchnęłam.
- To nie jest facet dla ciebie. Co ja mówię, to nie
jest facet dla nikogo. On jest pieprzonym psychopatą.
- Wiem to. Naprawdę, nie martw się. Poradzę sobie z
moimi głupimi uczuciami.
- Potrzebujesz trochę czasu. - Mówię uśmiechnięty.
- Pamiętasz jak kiedyś świetnie się bawiliśmy? Ty,
ja i Konosuke. - Wiem, że Saki się teraz uśmiecha, można to
wyczuć w jej głosie.
- Nie zaprzeczam, było fajnie.
- Mówiąc o Konosuke... mój brat chce cię jutro
odwiedzić. - Odrywam się od niej i patrzę jej w oczy.
- Konosuke? Przychodzi do mnie? Chyba tylko po to, żeby
mi dogryźć. - Konosuke mnie nie cierpi, stąd wiem, że na pewno
nie przychodzi w sprawach pokojowych.
- On się zmienił. Mogę nawet stwierdzić, że jest
już prawie taki jak kiedyś. - Saki się uśmiecha. - On chce do
ciebie przyjść po to, żeby cię przeprosić. - Nie mogę uwierzyć
w słowa Saki. To niemożliwe, że Konosuke chce się pogodzić.
- No nie wiem...
- Naruto, mówię poważnie.
- Okey, przyjdzie jutro to porozmawiamy. - Uśmiecham
się. Panuje między nami krótka chwila ciszy.
- Idź się umyj. - Mówi nagle.
- Że co? - Pytam roześmiany.
- Nie chodzi mi o to, że śmierdzisz głuptasie. Muszę
zmienić ci opatrunek, żeby nie wdało się żadne zakażenie.
- Okey okey.
- Jak tam objawy pieczęci? - Pyta zmartwiona.
- Oj Saki. Mogę ci powiedzieć, że rosną. Czuję to.
- Spokojnie, poradzimy sobie. Tak jak zawsze. - Uśmiecha
się do mnie. Wstaję powoli z fotela i kieruję się do szafy.
Wyciągam z niej czyste bokserki i czarne spodenki do spania.
Wychodzę na korytarz i idę do łazienki. Widzę swoje odbicie w
lustrze. Cholera, aż tak źle to chyba jeszcze nigdy nie wyglądałem.
Mam podkrążone oczy, w których białka gdzie nie gdzie są
czerwone. Widać, że jestem przemęczony. Boję się nawet zasnąć,
nie wiem jak przetrzymam noc.
Oczami Saki;
Patrzę pustym wzrokiem w okno. Jest już ciemno. Wracam
myślami do dzisiejszego spotkania z Akinorim.
- Cholera... Czemu jestem taka głupia? Po co dałam mu
się pocałować? Ehhh chyba nadal go kocham. - Mówię do siebie i
przecieram dłońmi twarz. Jestem już zmęczona, cholernie zmęczona
ostatnimi wydarzeniami. Dzisiaj czeka mnie trudne zadanie. Muszę
pilnować Naruto, żeby nie zrobił niczego głupiego. Mój żywot
jest popaprany. Do tego wszystkiego dochodzą głupie problemy z
moimi uczuciami. Jak mam wyrzucić z głowy Akinoriego? Teraz już
sama nie wiem co czuję, czy kocham Haruto? Cholera, nie potrafię
sobie odpowiedzieć na to pytanie. Wiem jedynie, że chciałabym,
żeby połączyło nas coś więcej niż przyjaźń, a z drugiej
strony jest Akinori. Seksowny, czarnowłosy, przystojny chłopak, z
którym łączyło mnie mocne uczucie. Po cholerę w ogóle wracał?
Po co mąci mi w głowie? Dlaczego akurat teraz, kiedy układałam
sobie życie? Jestem wściekła. Nie mogę zapominać o tym, że
Akinori nie jest typem mężczyzny dla mnie. Pasowałby idealnie do
Hany... nie, nie i jeszcze raz nie. Nie chcę z nim być, ale również
nie chcę tego, żeby był z kimkolwiek innym. Ahhhh! Jestem
zazdrosna, kiedy widzę go z innymi dziewczynami, cholera, tak samo
jest z Haruto. Czy ja jestem jakaś chora? A może to wszystko
dlatego, że spędziłam z Akinorim wiele wspaniałych chwil?
Przecież był moim chłopakiem. Nie mogę również zapominać o
tym, że bardzo mnie skrzywdził.
- Oj Saki, ciekawe co teraz zrobisz. - Mówię po cichu.
Słyszę dźwięk otwieranych drzwi, a w progu do pokoju pojawia się
Naruto z apteczką pod
pachą.
- Tak szybko? - Mówię zdziwiona.
- Wcale nie tak szybko. - Uśmiecham się do niego.
Cholernie szkoda mi Naruto. Dzisiaj przejdzie przez najgorsze piekło,
jeszcze do tego Sakura go zostawiła.
- Dobra, chodź. Usiądź obok mnie. - Wstaję z fotela
i siadam na kanapę, klepię wolne miejsce obok siebie. - No siadaj,
na co czekasz? - Pytam uśmiechnięta.
- Już idę. - Naruto powoli zmierza w moim kierunku, po
czym siada obok mnie z sykiem. Widzę jego paskudną ranę.
- Może ci to uleczę? - Pytam patrząc na niego. Naruto
odpowiada mi uśmiechem.
- Nie ma potrzeby. Nawet dobrze, że ją mam, może
ograniczy trochę moje ruchy. - Mówi zmarnowany.
- Okey, jak chcesz. - Wyjmuję z apteczki bandaż i
trochę go rozwijam. Biorę go w prawą dłoń i przybliżam się do
Naruto tak, jakbym chciała go przytulić. Przekładam bandaż za
plecami chłopaka w lewą dłoń. Zawijam jego okropną ranę parę
razy, po czym wiążę, żeby opatrunek się nie rozwiązał. Patrzę
na niego z uśmiechem.
- Dłonie też? - Naruto wyciąga ręce i macha powoli
palcami.
- Nie trzeba. - Uśmiecha się.
- Są całe czerwone i opuchnięte, jesteś pewny? -
Pytam dla pewności.
- Tylko tak wyglądają. W rzeczywistości mnie prawie
wcale nie bolą. - Mówi słabym głosem. Zaczęło się, jak wyszedł
z łazienki to już wiedziałam, że coś jest nie tak. Podnoszę
prawą dłoń i kładę ją na czoło chłopaka. Naruto przymyka
oczy.
- Cholercia, temperatura ci podskoczyła. - Blondyn
chwyta mnie za dłoń, która leży na jego czole i spuszcza ją na
wysokość swojej klatki piersiowej.
- Jest dobrze Saki. Nie przejmuj się, poradzimy sobie.
- Wiem, tylko... przykro mi, że musisz tak cierpieć. -
Mówię z łzami w oczach. Naruto ma szkliste oczy, ale się
uśmiecha.
- Zasłużyłem sobie na to wszystko.
- Nie mów tak. - Chwytam go dłońmi za policzki. -
Nigdy więcej tak nie mów.
- To prawda Saki. Zasłużyłem sobie na to wszystko.
Nie cofnę czasu, ale bardzo żałuję, że zrobiłem tyle okropnych
rzeczy.
- Naruto, nikt nie jest idealny. Daj już temu spokój,
przestań rozpamiętywać przeszłość, bo to jeszcze gorzej na
ciebie wpływa. Proszę cię, zrób to dla mnie, chociaż dzisiaj.
Okey? - Uśmiecham się i go przytulam. Tak naprawdę chce mi się
płakać, ale się powstrzymuję. Ciągle się zastanawiam, co by
było, gdybym się nie zjawiła w Konosze. Zostałby z tym wszystkim
sam.
- Teraz kochanie powinieneś iść spać. Obiecuję, że
będę czuwać i nie zasnę.
- Która godzina? - Pyta ciągając nosem.
- Dochodzi już dwudziesta pierwsza.
- Jeszcze wcześnie.
- Wiem, ale jeżeli zaśniesz to nie będziesz aż tak
cierpieć.
- Okey. Pójdę, żeby cię uspokoić. Wiem, że się
bardzo o mnie martwisz. Dziękuję, że przy mnie jesteś, zawsze
mogę na ciebie liczyć. - Odsuwa się ode mnie i całuje mnie w
czoło. Uśmiecha się.
- Od czego ma się przyjaciół? - Pytam z uśmiechem. -
Kocham cię i zawsze będę ci pomagała. - Naruto ociera łzy, które
spływają mi po policzkach.
- Nie płacz, poradzę sobie.
- Nie udawaj twardziela.
- Spokojnie. - Uśmiecha się, wstaje z kanapy i
wychodzi z salonu. Widzę, że trochę się chwieje. Wchodzi po
schodach i znika mi z pola widzenia. Głośno wypuszczam powietrze z
ust. To będzie ciężka noc. Wstaję z kanapy i idę do kuchni.
Wyciągam z szafki miskę, nalewam do niej lodowatą wodę i wrzucam
do niej jeszcze kostki lodu. Stawiam naczynie na stół. Podchodzę
do szafki i wyjmuję dwie ściereczki. Wrzucam je do wody. Podnoszę
miskę i idę na górę, wchodzę po cichu do pokoju Naruto. Chłopak
już śpi. Zasnął z wyczerpania. Jest odwrócony do mnie plecami,
po cichu podchodzę do jego łóżka i na szafce nocnej stawiam
miskę. Patrzę na niego, jest nakryty po samą szyję kołdrą i się
trzęsie. Odsuwam kołdrę i siadam na łóżko, nakrywam się i
przysuwam do Naruto. Chłopak odwraca się w moją stronę.
- Spokojnie, jestem przy tobie.
- Nie zostawiaj mnie samego. - Mówi cicho.
- Nie zamierzam. A teraz przysuń się do mnie, przytulę
cię i będzie ci cieplej. - Naruto robi co mówię i powoli się do
mnie przysuwa. Obejmuję go, a on się we mnie wtula. Okrywam go
szczelnie kołdrą.
- Niedługo zacznę robić ci zimne okłady. - Mówię
po cichu.
- Nie pozwól, żebym stąd wyszedł.
- Spokojnie, o to się nie martw.
Oczami Sakury;
Siedzę na ławce w parku, jest już ciemno. Nadal nie
mogę wyobrazić sobie tego, że mój chłopak jest... mordercą,
który zabija ludzi z zimną krwią. Nie, to jakiś sen, z którego
nie mogę się wybudzić. Nie Naruto, nie on. Ten miły chłopak,
który zawsze pomaga innym. To nie może być prawda. Ocieram dłonią
łzę, która spływa po moim prawym policzku. Słyszę jak ktoś
gwiżdże. Odwracam wzrok w to miejsce, z którego dochodzi dźwięk.
Po chwili z ciemności wyłania się chłopak w białej koszuli.
Zauważa mnie i do mnie podchodzi.
- Cześć Sakura, co tu robisz o tej porze? - Pyta
Konosuke przysiadając się do mnie na ławkę.
- Rozmyślam. - Mówię. - Konosuke, nie mam ochoty
dzisiaj na sprzeczki. - Odwracam głowę w jego stronę. Uśmiecha
się. - Czemu się szczerzysz?
- Spokojnie, nie zamierzam cię denerwować. Wręcz
przeciwnie, chcę cię przeprosić.
- Mnie? Za co? - Pytam zdziwiona.
- Widzisz, odkąd pojawiłem się w wiosce nie byłem
zbyt... miły. - Uśmiecha się. - Tak naprawdę chciałem cię odbić
Naruto, żeby cierpiał.
- Dlaczego? I dlaczego akurat teraz zebrało ci się na
przeprosiny?
- Znam się z Naruto dość długo. Uwierzysz, że
kiedyś byliśmy przyjaciółmi? - Uśmiecha się, a ja jestem
zdziwiona.
- Ty i Naruto? - Pytam z niedowierzaniem.
- Dokładnie. Byliśmy przyjaciółmi, a potem weszła
między nas jeszcze jedna osoba. Chciałem się na nim zemścić
odbierając mu miłość jego życia. Chcę cię za to przeprosić.
Czemu robię to akurat teraz? Może dlatego, że zbyt długo udawałem
kogoś innego. Chcę znów być sobą i odbudować na nowo relacje. -
Uśmiecha się.
- Chyba powinieneś pójść z tym do niego, a nie do
mnie.
- Idę do niego, ale jutro. A teraz powiedz mi, dlaczego
płaczesz?
- Znasz Naruto, prawda? - Pytam.
- Ahh powiedział ci? - Odpowiada pytaniem.
- O swojej przeszłości? Pewnie, że mi powiedział.
- A ty od niego uciekłaś? - Kiwam głową. - Cholera.
Sakura, posłuchaj mnie bardzo uważnie. Naruto potrzebuje cię teraz
najbardziej na świecie, nawet nie wiesz co on w tej chwili
przechodzi. Zapewne siedzi przy nim teraz moja siostra i się nim
opiekuje, przy czym pewnie wylewa morze łez. - Uśmiecha się. -
Tak jak ostatnim razem. Posłuchaj, on naprawdę stara się z całych
sił, żeby nie być takim dupkiem jak Akinori. Nie możesz zostawić
Naruto, to go zniszczy. Jeżeli naprawdę kochasz tego debila tak
mocno jak on ciebie to do niego idź. Nie siedź na ławce jak
bezradna dziewczynka, która umie tylko płakać. Która godzina? -
Patrzę na niego zdezorientowana, a on się uśmiecha. - No, powiesz
mi, czy nie? - Patrzę na zegarek.
- Dochodzi dwudziesta druga. - Konosuke przeciera dłońmi
twarz i głośno wypuszcza powietrze.
- O co chodzi? - Pytam.
- Zaczęło się. - Mówi ze spokojem.
- Co się zaczęło? O co chodzi?
- Ostatnie stadium pieczęci. W tej chwili, kiedy ty
siedzisz sobie ze mną na ławce, Naruto przeżywa katusze. Teraz
pewnie stracił poczucie rzeczywistości.
- Jak to? - Pytam przerażona.
- Chodzi o to, że wszystkie objawy pieczęci wzrastają,
a on tego nie wytrzymuje i traci świadomość. To jest takie coś
jakbyś była na pustyni przez wiele dni i zaczynasz mieć jakieś
zwidy. Niedobrze, Akinori jest w wiosce. Nie można dopuścić do
tego, żeby został z Naruto sam.
- Dlaczego?
- On nałożył na niego pieczęć, więc jest dla niego
tak jakby... panem. Tak, to jest dość dobre określenie. Chodzi o
to, że po przejściu całego cyklu związanego z pieczęcią Naruto
stanie się bardziej uległy na sugestie Akinoriego. Kapujesz? To
tak, jakby nie mógł mu odmówić. Tak naprawdę Naruto nie chciał
zabijać tych wszystkich ludzi, przemawiały przez niego uczucia tego
psychopaty. Oni są tak jakby związani tą pieczęcią. Nie możesz
od niego odejść, nie w tej chwili. On naprawdę cię potrzebuje.
- Skąd wiesz aż tyle rzeczy o tej pieczęci? - Pytam z
ciekawości.
- Odkąd Naruto zaczął zadawać się z Akinorim
zacząłem szukać czegoś na jego temat. Nie mogłem niczego
znaleźć, ale później zauważyłem tatuaż na ramieniu u Naruto.
Przeszukałem książki i coś znalazłem, dlatego trochę o tym
wiem.
- Nie można tego jakoś zakończyć?
- Są trzy sposoby. Pierwszy, Akinori umiera, a Naruto
jest wolny od wszelkich zobowiązań. Drugi, Blondyn umiera wraz z
psychopatą. Trzeci, jest najprostszy, Akinori musi się wynieść
bardzo daleko stąd. - Uśmiecha się i wstaje z ławki.
- Gdzie idziesz?
- Do Naruto, moja siostra może potrzebować pomocy,
idziesz? - Zastanawiam się chwilę. Kocham Naruto? Zdecydowanie tak.
Czy znienawidziłam go za to, co mi powiedział? Nie, może trochę
się zawiodłam, że nie powiedział mi o tym wcześniej, może po
prostu się wystraszyłam tego, że ma tak przerażającą
przeszłość? Chyba tak, ale nie zamierzam zrezygnować z niego z
takiego błahego powodu. Powiedziałam mu dzisiaj tyle przykrych
rzeczy, zadałam mu ból. Widziałam to w jego oczach.
- Idę. - Odpowiadam i wstaję z ławki. Kierujemy się
w ciszy do domu blondynka, kiedy docieramy na miejsce stajemy przed
drzwiami. Widać przez okna, że na dole nikogo nie ma, bo nie pali
się światło. Jedynym choć trochę oświetlonym pomieszczeniem
jest pokój Naruto. Konosuke otwiera drzwi i wpuszcza mnie do środka.
Idę po ciemku na górę ostrożnie stawiając kroki. Docieram do
celu i kieruję się do drzwi od sypialni Naruto. Po chwili do nich
docieram i zaglądam do środka. Widzę Saki, która siedzi na łóżku
i kładzie namoczoną ścierkę na czoło Naruto. Chłopak jest
nakryty kołdrą po samą szyję, majaczy i się trzęsie. Po
policzkach Saki spływają łzy, dziewczyna dotyka blondyna za
policzek. Powinnam teraz przy nim tam siedzieć, a nie włóczyć się
bez celu po parku.
- Spokojnie kochanie, jestem przy tobie. Nigdzie nie
pójdę, obiecuję. - Dziewczyna ociera wolną ręką łzy.
- S-saki j-ja j-już nie d-dam r-rady. Z-zrób c-coś z
tym.
- Naruto, wytrzymaj. Wiesz, że nic ci na to nie
poradzę. Musi... - Saki załamał się głos. - Musisz wytrzymać,
postaraj się.
- T-tylko nie płacz, b-bo p-pogarszasz sytuację. -
Naruto się uśmiecha. Saki się przybliża i całuje go w policzek.
- Przepraszam, po prostu nie mogę znieść widoku jak
cierpisz.
- Pośpię sobie teraz, dobrze? - Pyta słabym głosem.
- Śpij kochanie. - Dziewczyna gładzi go dłonią po
policzku. Z moich oczu na podłogę kapią łzy. Po chwili podchodzi
do mnie Konosuke i mnie mija. Wchodzi do pokoju i staje obok łóżka.
- Konosuke? Co tu robisz? - Pyta zdezorientowana Saki.
- Pomyślałem, że przyda ci się pomoc. - Uśmiecha
się do niej i rozkłada ręce. Moja przyjaciółka zrywa się z
łóżka i się w niego wtula. Z jej oczu leci potok łez, stoję i
nie mogę się ruszyć. Czuję jakbym była sparaliżowana.
- Ciii. Jestem tu i ci pomogę. Obiecuję. - Chłopak
próbuje ją pocieszyć.
- Konosuke, tym razem jest gorzej, rozumiesz? Może
obecność Akinoriego na to wpływa, bo objawy pieczęci znacznie
wzrosły od ostatniego razu.
- Naruto sobie poradzi. Uwierz, to twardziel jakich
mało. - Konosuke się zaśmiał, Saki również.
- Wiem, ale... nie cierpię tego widoku. Wydaje się
taki bezsilny... wcale siebie nie przypomina.
- Wiem. Musi jeszcze trochę pocierpieć. Niedługo to
wszystko minie i Naruto znów będzie sobą. - Saki odsuwa się od
Konosuke i patrzy mu prosto w oczy.
- Widziałeś go?
- Rozglądałem się jak tutaj szedłem, ale Akinoriego
nie zauważyłem. Wydaje mi się, że gdzieś się zaszył i czeka aż
Naruto dojdzie do formy. Pewnie wtedy zrobi wszystko, żeby się z
nim spotkać.
- Nie możemy do tego dopuścić. - Mówi poważnym
tonem głosu.
- Spokojnie, na razie się o to nie martw.
Przyprowadziłem Sakurę. - Mówi i się uśmiecha. Biorę głęboki
oddech i wchodzę do pomieszczenia. Podchodzę do łóżka i na nie
siadam. Widzę niespokojną twarz Naruto. Widać po niej, że bardzo
cierpi, jest mi go bardzo żal. Kładę dłoń na rozpalony policzek
blondyna. Jak mogłam go zostawić? Dlaczego zareagowałam w ten
sposób, kiedy powiedział mi prawdę i był ze mną szczery?
Myślałam tylko o sobie. Tak naprawdę było mu bardzo ciężko
powiedzieć mi prawdę. Cholera, jestem idiotką. Ocieram wierzchem
dłoni moją twarz, po której spływają łzy. Czuję dłoń na
swoim ramieniu. Wędruje wzrokiem w górę. Widzę uśmiechniętą
Saki, która ciąga nosem.
- Ważne, że przyszłaś. Nie zadręczaj się.
- Nie możemy mu jakoś pomóc?
- Raczej nie, już próbowałam medycznych technik, ale
nic nie pomaga. - Dziewczyna siada z drugiej strony łóżka i
głaszcze Naruto po włosach.
- Zawsze się nim opiekujesz? - Pytam.
- Od kiedy pamiętam. Bardzo się z nim zżyłam przez
ten czas, kiedy był na treningu. Wmówiłam sobie, że łączyło
nas coś więcej niż przyjaźń, po tym jak zerwałam z Akinorim.
Tak naprawdę kocham Naruto jak brata. Zawsze przy nim będę, nie
ważne co zrobi. Nawet jeżeli stanie się taki jak Akinori spróbuję
sprowadzić go z powrotem.
- Nie mów tak Saki. Ty jedyna zawsze masz wiarę w to,
że Naruto sobie poradzi z tym dupkiem. - Mówi Konosuke.
- Chyba ją straciłam.
- Dlaczego? - Pyta chłopak.
- Czuję, że Akinori szykuje na Naruto jakąś pułapkę.
- To nic nie znaczy. Pomożemy mu. - Mówi z uporem.
- Masz rację, nie mogę tak myśleć. Cholercia, ten
dzień jest do dupy. - Saki się uśmiecha.
- Pójdę na dół. Zostańcie przy nim, jeżeli czegoś
będziecie potrzebowały to mnie wołajcie. - Konosuke uśmiecha się
w naszym kierunku i wychodzi z pokoju.
- Twój brat zachowuje się inaczej.
- Konosuke ma swoje wady, ale jest dobrym chłopakiem.
Nie zawsze zachowywał się jak palant. - Saki się uśmiecha. -
Przyjaźnił się z Naruto odkąd pamiętam, obydwoje bardzo się
polubili. Później wszystko się popsuło, bo między nich wkroczył
Akinori. Zaczęli spędzać mniej czasu razem aż w końcu wcale ze
sobą nie rozmawiali. Konosuke miał do niego o to żal, ale wydaje
mi się, że w końcu przejrzał na oczy i przestał wściekać się
na Naruto. Mam nadzieję, że się pogodzą.
- Nigdy bym nie pomyślała, że Konosuke i Naruto się
przyjaźnili. - Powiedziałam zdziwiona.
- Pozory mylą. - Patrzę na Naruto.
- Co się z nim teraz dzieje? - Zadaję pytanie, które
mnie dręczy.
- Jego ciało już nie wytrzymuje bólu, jaki sprawia mu
pieczęć. Teraz zapewne śnią mu się koszmary, które są
skrawkami wydarzeń z przeszłości. Ostatnim razem, kiedy to
przeżywał uciekł z domu. Nie wiedział co się dzieje. Cały czas
myślał, że jest we śnie, a kiedy wszystko się skończyło nic
nie pamiętał. Szukałam go wtedy razem z Konosuke po całej wiosce.
Znaleźliśmy go w ciemnej uliczce, trzymał jakiegoś
przestraszonego faceta.
- Zrobił mu coś?
- Nie, Konosuke pomógł mi zabrać go do domu. Wybacz
Sakura, ale pójdę na chwilę do łazienki.
- Nie ma sprawy, idź, a ja z nim posiedzę. - Saki
wstaje z łóżka i wychodzi z sypialni. Naruto niespokojnie się
wierci, leży na plecach. Wyciągam dłoń w jego stronę i głaszczę
go po włosach. Chłopak otwiera powoli oczy.
- Sakura? Gdzie Saki? - Pyta zdezorientowany.
- Poszła do łazienki.
- Co tu robisz? - Pyta zmęczonym głosem.
- Przepraszam, że wyszłam jak mi wszystko
powiedziałeś. Ja... po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć.
Przepraszam, nie chciałam cię zranić, musisz wiedzieć, że cię
kocham bez względu na wszystko. - Naruto próbuje się uśmiechnąć.
- Rozumiem, sam nie wiem jakbym zareagował na to, że
moja dziewczyna nie jest taka idealna jakby się mogło wydawać. -
Przybliżam się do Naruto i całuję go w usta. Chłopak kładzie
dłonie na mojej twarzy. Przysuwam się do niego jeszcze bliżej,
blondyn po chwili przerywa pocałunek.
- Przepraszam, ale nie chciałbym cię skrzywdzić. W
tym stanie jestem nieprzewidywalny, sam teraz nawet nie wiem, czy to
nie wytwór mojej wyobraźni. - Naruto powoli się podnosi i opiera o
oparcie łóżka plecami.
- Mogę cię zapewnić, że to dzieje się naprawdę. To
nie jest żadne przewidzenie. Jestem tu. - Przejeżdżam dłonią po
jego policzku.
- Więc bardzo mnie to cieszy. - Uśmiecha się
delikatnie. Jego wzrok skierowany jest przed siebie. Wnioskuję, że
patrzy na ścianę.
- Jak się czujesz? - Pytam, aby przerwać głuchą
ciszę. Naruto na mnie nie patrzy, odkąd się obudził unika tego,
żeby spojrzeć mi w oczy.
- Okropnie. - Mówi i przeciera dłońmi twarz.
- Może powinieneś spać. - Chłopak kiwa przecząco
głową, na jego twarzy można dostrzec leciutki uśmiech.
- Dlaczego nie? Może jak się prześpisz to wszystko
szybciej minie.
- Chciałbym, ale nie mogę. - Mówi zrezygnowany.
- Mogę zgasić lampkę jeżeli przeszkadza ci światło.
- Nie to jest problemem.
- Więc co? Porozmawiaj ze mną. - Patrzę na niego
wyczekując jego odpowiedzi. Naruto siedzi chwilę w ciszy.
- Nie mogę spać, bo... kiedy zamykam oczy wszystkie
moje wspomnienia wracają. Przeżywam wszystko na nowo, a to mi się
nie podoba. - Naruto patrzy pustym wzrokiem w jakiś punkt na
ścianie.
- Spokojnie, a może pomyślisz o czymś innym, o czymś
miłym. - Uśmiecham się do niego zachęcająco. Próbuję zrobić
wszystko, żeby wyciągnąć go z takiego stanu przygnębienia.
Naruto odwraca głowę w moją stronę, ale nie patrzy mi w oczy.
Unika mojego wzroku, a to jest bardzo dziwne.
- Nie wiem, czy teraz potrafię. - Mówi poważnie.
- Chociaż spróbuj. - Uśmiecham się do niego i łapię
go za rękę. Chłopak patrzy na nasze dłonie.
- Okey, to może porozmawiamy. - Mówi z uśmiechem.
- Porozmawiamy, ale najpierw na mnie spójrz.
- Patrzę przecież. - Mówi z uśmiechem.
- Nie Naruto, zauważyłam, że unikasz patrzenia mi w
oczy. Co się dzieje? - Chłopak siedzi ze spuszczoną głową,
podnosi ją powoli w górę i patrzy mi w oczy.
- Nic się nie dzieje. - Uśmiecha się. - To co,
rozmawiamy?
- Więc o czym? - Nie drążę już więcej tematu.
- Wybierz jakiś temat, ja dzisiaj nie mam do tego
głowy.
- Kochasz mnie, prawda? - Pytam z uśmiechem.
- Co to za głupie pytanie?
- No odpowiedz.
- Kocham cię Sakura i dobrze o tym wiesz.
- Wiem, ale lubię słuchać jak to mówisz. - Uśmiecham
się. - Moje pytanie nie było bez celu. - Mówię tajemniczo.
- Więc słucham. - Uśmiecha się.
- Przewidując, że byśmy zostali razem do końca
życia, ile chciałbyś mieć dzieci?
- No nie wiem, z tobą mogę mieć nawet piętnaścioro.
- Uśmiecha się.
- Słucham? Piętnaścioro? Myślę, że przesadziłeś
o jakieś jedenaścioro.
- Tylko czwórka? - Pyta zawiedziony.
- Tak, czwórka to odpowiednia liczba. - Uśmiecham się.
- No dobrze, w tej sprawie mogę pójść ci na rękę.
- Bardzo mnie cieszy, że jesteś taki zgodny kochanie.
- To tylko dzisiaj, jestem w opłakanym stanie, więc to
tylko i wyłącznie dlatego. - Naruto się uśmiecha i ziewa.
- Widzę, że jesteś śpiący. Prześpij się. -
Chłopak na mnie patrzy.
- Boję się. - Wyznaje po chwili.
- Czego? - Pytam.
- Tego, że jak zasnę to kompletnie stracę nad sobą
kontrolę. Boję się, że zacznę nie rozróżniać rzeczywistości
i niechcący was skrzywdzę.
- Możesz spać spokojnie, w razie czego na dole jest
Konosuke. - Chłopak robi zdziwioną minę.
- Konosuke? Tutaj?
- Czemu tak się dziwisz? - Pytam z uśmiechem.
- Bo widzisz... ja i Konosuke mamy trochę burzliwą
przeszłość, on mnie nienawidzi, dlatego się dziwię, że tu jest.
- Spotkał mnie w parku i przyprowadził do ciebie. -
Widzę bardzo duże zdziwienie, które maluje się na twarzy
chłopaka.
- Naprawdę? - Pyta z niedowierzaniem.
- Naprawdę, aż mi głupio, że nie przyszłam sama. -
Mówię ze smutkiem. Naruto się do mnie uśmiecha.
- Spokojnie, nie mam ci tego za złe.
- A powinieneś.
- Nie mogę się na ciebie gniewać, za bardzo cię
kocham. - Mówi i całuje mnie w usta.
- No proszę bardzo, kto tu się obudził. - Pocałunek
przerywa nam Saki, która wchodzi uśmiechnięta do sypialni i siada
po drugiej stronie łóżka. Naruto się do niej uśmiecha.
- Jak się czujesz? - Pyta z troską.
- Źle.
- Ale nie aż tak jak wcześniej, bo widzę, że się
uśmiechasz.
- Masz rację, myślę, że powoli objawy pieczęci
ustępują.
- No ja myślę. - Saki się uśmiecha. - Dobrze by było
gdybyś zasnął. Zregenerujesz w ten sposób swoje siły i twoje
ciało może troszeczkę odpocznie. - Mówi Saki.
- No nie wiem...
- Naruto, Saki ma rację. Jeżeli nie chcesz posłuchać
jednej pani doktor, to posłuchaj dwóch. - Uśmiecham się do niego.
- No dobrze, skoro stawiacie tak sprawę to okey. - Mówi
i kładzie się na lewy bok, po chwili zamyka oczy. Siedzimy przez
kilka minut w ciszy. Saki macha ręką przed oczami Naruto, co muszę
stwierdzić wygląda komicznie.
- Okey, śpi. Może zejdziemy na dół wypić herbatę,
co ty na to? - Pyta z uśmiechem moja przyjaciółka.
- Nie musimy przy nim siedzieć? - Pytam.
- Która godzina? - Patrzę na zegarek.
- Po pierwszej. - Saki się uśmiecha.
- Więc mamy już wszystko za sobą. - Widząc moje
zdezorientowane spojrzenie mówi dalej. - Najgorzej jest do
dwunastej, później jest już z górki. Teraz co najwyżej Naruto
będą dręczyły koszmary. To wszystko, więc nie masz się o co
martwić. - Można powiedzieć, że po tych słowach jestem spokojna
i bardzo się cieszę z tego, że te męczarnie dla mojego kochanego
blondynka się kończą.
- W takim razie możemy go zostawić. - Odpowiadam jej z
uśmiechem. Saki wstaje i wychodzi z sypialni. Robię to samo, ale
najpierw całuję Naruto w policzek.
Oczami Naruto;
Stoję
w ciemnej uliczce i czekam na moją kolejną ofiarę. Widzę jak
zmierza w moim kierunku mężczyzna po trzydziestce. Nazywa się
Kenji. Wynajął mnie niejaki Shingo, abym go zabił. Mówił mi, że
Kenji chodzi od wioski do wioski i zabija małe dzieci, żeby
pochłonąć ich chakrę. Jestem w czarnej masce, mam na sobie ciemne
ubrania. Dzięki temu mam większe szanse na kamuflaż. Patrzę przed
siebie, mężczyzna jest już bardzo blisko mnie. Naciągam maskę na
twarz i staję przed nim. Widzę, że wcale się nie boi, jest za to
bardzo pewny siebie i się uśmiecha. Na moich plecach mam zawieszoną
katanę. Chwytam prawą dłonią za rękojeść.
-
Wydaje mi się młody, że nie chcesz tego robić. Zastanów się
przez chwilę, mogę dać ci więcej majątku niż zaproponował ci
Shingo.
-
Nie obchodzi mnie majątek, mordujesz małe dzieci, więc zasługujesz
na śmierć. - Mówię bez żadnych uczuć. Uśmiech błyskawicznie
znika z jego ust.
-
No, no, no. Nie wiedziałem, że powiedział ci o wszystkim. No
dobrze, morduję i co z tego? Kogo obchodzi istnienie sierot? To
wyrzutki, które prędzej czy później zdechną, więc naprawdę nie
wiem o co tyle krzyku. - Wyciągam katanę i celuję ostrzem w
Kenjego. Podnosi ręce w geście obronnym.
-
Uhuhu, widzę, że robi się niebezpiecznie. Odłóż to młody zanim
zrobisz sobie krzywdę. - Mówi z uśmiechem. Jestem wściekły, mój
gniew rośnie z minuty na minutę i nie mogę nad nim zapanować. Co
się do cholery ze mną dzieje?
-
Masz jakieś ostatnie słowa? - Pytam przed zadaniem mu śmiertelnego
ciosu.
-
Pieprz się. - Biorę zamach kataną i błyskawicznym ciosem wbijam
ostrze prosto w brzuch mężczyzny. Domyślam się, że nawet nie
zauważył, kiedy wykonałem cios. Akinori wyszkolił mnie na
naprawdę doskonałego zabójcę. Moje ciosy są bardzo szybkie, mogę
nawet stwierdzić, że ledwo zauważalne, jestem również cichy.
Widzę jak mężczyzna upada na kolana, wyjmuję katanę z jego
ciała. Z ust spływa mu stróżka krwi. Po chwili Kenji pada na
ziemię i przestaje oddychać. Czuję dłoń na ramieniu. Odskakuję
metr od osoby, która znajdowała się obok mnie i przyjmuję obronną
pozę.
-
Spokojnie, to tylko ja. - Widzę przed sobą Akinoriego, który się
uśmiecha.
-
Nie rób tak więcej, bo mogę cię zabić. - Mówię chłodno.
-
Spokojnie. Dobrze się spisałeś.
-
Wiem, możemy już iść?
-
Pewnie. Pamiętaj, Saki nie może się o niczym dowiedzieć. Nie może
wiedzieć, że zabijamy.
-
Skończyłeś?
-
Jasne, co ty dzisiaj taki nerwowy?
-
Po prostu mam zły humor. Mógłbyś dać mi spokój?
-
Spoko. Chodźmy już, odprowadzę cię do domu, a przy okazji
odwiedzę Saki. - Mówi z uśmiechem.
Budzę się cały spocony. Siadam na łóżko i opieram
się plecami o zimną ścianę. Przecieram dłońmi spoconą twarz.
Zauważam, że objawy pieczęci zniknęły. Właściwie czuję się
świetnie. Przekręcam głowę w stronę szafki nocnej, na której
stoi zegarek. Wyświetlacz wskazuje ósmą rano. Wstaję powoli z
łóżka, na początku kręci mi się w głowie, ale później
wszystko ustaje. Idę w kierunku szafy z ubraniami. Podchodzę do
niej i wyciągam czyste rzeczy. Kieruję się do łazienki. Wchodzę
do niej i zamykam drzwi. Zdejmuję wszystko z mojego ciała. Wchodzę
pod prysznic i odkręcam chłodną wodę. Czuję jak moje wszystkie
mięśnie się odprężają. Myję ciało żelem pod prysznic, a
włosy szamponem, po czym wychodzę spod prysznica. Biorę czysty
ręcznik, który wiążę na biodrach. Podchodzę do lustra i zlewu.
Odkręcam ciepłą wodę. Biorę szczoteczkę z pastą i myję zęby.
Kiedy kończę nabieram w usta wodę i wypłukuję pastę. Podnoszę
się do pozycji wyprostowanej, kątem oka widzę tatuaż. Zatrzymuję
na chwilę na nim wzrok. Muszę przyznać, że zapomniałem już jaki
jest piękny. Mimo tego, że symbolizuje coś złego. Sięgam na
półkę i biorę z niej wisiorek, który podarowała mi
Tsunade-baachan. Zakładam go. Wycieram się ręcznikiem, po czym
zakładam bokserki, ciemne spodnie i pomarańczową bluzę z
kapturem. Wychodzę z toalety i idę prosto na korytarz. Schodzę
powoli po schodach. Słyszę głosy, które dochodzą z kuchni. Po
chwili staję w progu wymienionego pomieszczenia. Widzę Sakurę,
Saki i Konosuke. Cała trójka siedzi przy stole, ale mnie nie widzą,
bo są odwróceni tyłem.
- Kiedy się obudzi? - Pyta Sakura.
- Niedługo. - Mówi Saki.
- Muszę z nim porozmawiać. - Wtrąca Konosuke
popijając kawę. Wchodzę po chwili do kuchni.
- No to masz okazję. - Mówię z uśmiechem...
******
Ohayo! Witajcie Kochani! Wiemy, że możecie być na nas trochę źli za to, że nie wstawiłyśmy notki wczoraj, ale mamy na to swoje usprawiedliwienie :D Po prostu nie było nas cały dzień w domu. Rozdział pojawił się dopiero o tej godzinie, bo musiałyśmy go jeszcze trochę dopracować. Mamy nadzieję, że notka się spodobała. No cóż, to chyba wszystko. Pozdrawiamy Was serdecznie Paula i Patty.
Na wstępie już mówię,że notka jest wspaniała!
OdpowiedzUsuńNadal mam złe przeczucia co do Akinoriego,ale super,że Konosuke pogodzi się z Naruto. :D
Biedny Naruto,takie katusze. :c
No nic,czekam na next z niecierpliwością i pozdrawiam!
P.S. ( O ile kogokolwiek to obchodzi xD)
Mam nowy blog na którym niestety (albo stety) zacząłem opowiadanie od nowa. ( Można wejść przez mój profil)
http://narusakukolejnyblog.blogspot.com/?m=1
UsuńZapraszam!
Boskie jak zwykle :3 ile naruciak się nacierpiał .Czekam na next 😃
OdpowiedzUsuńNiesamowita notka :D.I co tu dużo mówić czkam na next :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Zurii
notka świetna szkoda naruto musiał się na cierpieć przez noc i fajnie ze sakura wróciła jestem ciekaw bardzo jak to się wszystko po toczy już się nie mogę do czekać next pozdrawiam i życzę weny dużo weny
OdpowiedzUsuńNaszło mnie na suchara:
OdpowiedzUsuńRozmowa Naruto i Sasuke
-Ej młotku !
- ?
-Naszło mnie na głupie pytanie .
-No ?
-Co ci się kojarzy jak widzisz nagą Sakurę ?
- NagaSaki
Jakie suche! XD
UsuńJak mnie tu dawno nie było. Z góry przepraszam za nieobecność :( Ale nie mogłam znaleźć adresu stronki. Notka jak zawsze świetna :) Biedny Naruto jak zawsze cierpi biedactwo :( Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kiedy wstawicie notke?
OdpowiedzUsuńzapraszam na tontynuace naruto dziś znalazłem o kolejnym pokoleniu naruto podaje link http://ianime.com.pl/manga/?manga=Naruto%20Gaiden&chapter=001_pl
OdpowiedzUsuńKiedy notka ?!! 😐 z niecierpliwością czekam c:
OdpowiedzUsuńWybaczcie, ale mamy mały problem z komputerem, na którym są kolejne notki i na chwilę obecną nie możemy nic wstawić :/ Nie martwcie się, bo w ten Piątek rozdział być może zostanie dodany. Z góry przepraszamy Patty i Paula.
UsuńDziewczyny spokojnie wasze notki są zajebiste, jak bedą notki to beda. Z cierpliwoscia czekam na next. Zycze duzo weny pozdrawiam.
UsuńCo z notka ?
OdpowiedzUsuń:c !!!!!
OdpowiedzUsuńJak wam staty mają nie spadać jak tak się spóźniacie z notkami?!?! :c
OdpowiedzUsuńnotka kiedy :c !!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń[*]
OdpowiedzUsuńWitajcie:)
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski:D Podobalo mi sie jak Saki opiekowala sie Naruto. I że Sakura sie ogarnela po rozmowie z Konosuke.
Pozdrawiam Was
Ukyo