Wyczerpana
biorę w dłoń swoją piżamkę i idę do toalety troszkę się
ogarnąć...
Oczami
Naruto;
Wyczerpany
wracam do domu. Kto by pomyślał, że taki budynek można
wyremontować od A do Z w trzy dni. Stwierdzam, że jestem z siebie
bardzo dumny. Jeszcze jakieś siedem minut i będę w cieplutkim
domku. Chyba się rozchorowałem, bo okropnie boli mnie gardło i mam
nieprzyjemny kaszel. Mijam ostatnią uliczkę, wyłaniam się za
rogiem i idę cały czas prosto. Nim minęło trzy minuty dotarłem
na swoją posiadłość. Wchodzę na werandę i wkładam klucz do
zamka. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Zdejmuję kurtkę i
odkładam narzędzia pod szafeczkę na buty. Wkładam klucz do zamka
i zamykam drzwi. Przeczesuję włosy prawą dłonią i ziewając idę
do kuchni. Nalewam sobie wody do szklanki, wyciągam leki i łykam
tabletkę. Myję po sobie ubrudzone szkło i wlekę się na schody.
Powoli mknę nimi na górę, w trakcie zdążam kilka razy się
zakasłać. Idę korytarzem do swojego pokoju i znów męczy mnie
kaszel. Otwieram drzwi i podchodzę do szafki. Wyciągam z niej luźne
spodenki i idę do toalety. Po odprężającej kąpieli przygotowuję
się do spania. Myję zęby i wychodzę z łazienki. Podchodzę do
szafki i wyciągam z niej małą butelkę wody, myślę, że będzie
mi dziś potrzebna. Czuję jak moim ciałem wstrząsają leciutkie
dreszcze. Świetnie, chyba mam gorączkę. Biorę gruby, mięciutki
koc z szafy i zmierzam do łóżka. Wpełzam pod kołdrę i nakrywam
się po uszy. To samo robię z kocem. Znowu kaszlę, jak tak dalej
pójdzie to obudzę Sakurę. Mimo grubego nakrycia nadal rzuca moim
ciałem. Dotykam dłonią czoła. Jest bardzo gorące. Ponownie
kaszlę, ale teraz muszę usiąść, bo rwie mnie w klatce
piersiowej. Kiedy przechodzi z powrotem się kładę. Tym razem
zakrywam się po same oczy. Dostrzegam ciemną sylwetkę przy
drzwiach. Zbliża się do mnie. Kiedy jest blisko przykuca i po
chwili czuję dotyk na czole.
-
Sakura? - Pytam.
-
Tak, to ja. - Jej głos jest czuły.
-
Obudziłem cię co? - Śmieję się.
-
Tak, ale to nic. Mogłeś zrobić to, kiedy tylko wróciłeś do
domu. Masz wysoką gorączkę i okropny kaszel. - Po chwili
dziewczyna zapala lampkę, która stoi na mojej szafce nocnej. Powoli
podnoszę się do pozycji siedzącej i opieram o oparcie łóżka.
Strasznie bolą mnie wszystkie mięśnie. Zielonooka siada obok.
Patrzy na mnie bardzo opiekuńczo, tego wzroku już dawno nie
widziałem. Uśmiecham się.
- Nie
chciałem cię budzić i niepokoić. - Sakura przykłada wierzchnią
część dłoni do mojej twarzy, a później na moje czoło. Zamykam
oczy, kiedy mnie dotyka.
-
Macie tu jakiś termometr?
-
Powinien być w mojej toalecie razem ze wszystkimi lekami.
-
Zaraz wrócę. - Dziewczyna wstaje i znika mi z oczu za drzwiami.
Słyszę otwieranie drzwiczek od szafek.
-
Znalazłam. - Mówi wchodząc do pokoju z termometrem i jakimiś
lekami.
-
Sakura, doceniam to, że chcesz się mną zaopiekować, ale jak ty
jutro zamierzasz wstać do pracy? - Dziewczyna mi się przygląda.
- Nie
zamierzam. Biorę urlop, żeby się tobą zająć. Porozmawiam o tym
jutro z Tsunade-sama. - Ogromnie dziwię się jej postawą w stosunku
do mnie.
-
Jesteś pewna, że wolisz siedzieć ze mną niż w szpitalu?
-
Jestem pewna na sto procent. - Podchodzi do mnie i siada obok tak jak
wcześniej. Włącza termometr i podaje mi go do dłoni. W trakcie
tego wszystkiego bacznie się sobie przyglądamy. Po chwili po pokoju
rozchodzi się pisk. Wyjmuję z ust termometr i daję go Sakurze.
- Nic
dziwnego, że się tak trzęsiesz. Masz wysoką gorączkę,
trzydzieści dziewięć i siedem stopni. Zaraz podam ci leki. - Odkłada
termometr na szafkę i wyciąga z pudełka blaszkę tabletek. Podaje
mi jedną z nich. Nalewa wody do szklanki. Podaje mi wszystko, a ja
od razu to łykam.
-
Pomoże?
- Mam
nadzieję. Jeśli nie, to później coś na to poradzimy. - Uśmiecha
się.
-
Zamierzasz siedzieć tu całą noc? - Pytam zdziwiony.
-
Mhm. - Uśmiecham się i przesuwam jak najbliżej ściany. - Co
robisz? - Pyta zdezorientowana dziewczyna.
-
Chyba nie sądzisz, że będziesz całą noc siedziała. Skoro
uparłaś się ze mną zostać to położysz się obok mnie.
-
Zwariowałeś?
-
Nie. Sakura, przecież ja nie gryzę. - Uśmiecham się krzywo. -
Zresztą jest mi zimno to trochę mnie ogrzejesz.
-
Ugh, jak ja z tobą wytrzymuję?
- Nie
wiem. Na to pytanie odpowiedz sobie sama. - Dziewczyna powoli i
niechętnie wchodzi do mnie pod kołdrę. Przekręca głowę w moją
stronę i się we mnie wpatruje.
- Ile
już dni minęło od wyjazdu naszych rodziców?
-
Hmm, będzie już chyba jakiś tydzień. - Uśmiecham się.
-
Wydaje mi się, że troszkę więcej.
-
Możliwe. Mam nadzieję, że przynajmniej oni dobrze się bawią. -
Śmieję się.
- A
ty niby źle się bawisz? - Pyta z uśmiechem.
-
Czasami tak. - Wwiercam w nią swoje spojrzenie.
- To
znaczy?
-
Dobrze bawię się w twoim towarzystwie, ale kiedy widzę cię z Taro
to już tak miło nie jest.
-
Naruto, musimy teraz o tym rozmawiać? Jeszcze nie podjęłam
decyzji. - Przecieram dłońmi twarz.
- Nie
musimy. - Wzdycham. - Tooo co u Ino?
- Nic
ciekawego. - Uśmiecha się. - Poza tym, że jest bardzo szczęśliwa
z Sasuke.
-
Zakochała się w nim.
- Tak
i to bardzo.
-
Zazdroszczę mu.
-
Czego?
-
Tego, że jest w normalnym związku.
-
Wydawało mi się, że ostatnio też w takim byłam. - Wzdycha
patrząc przed siebie.
-
Pozory mylą co?
-
Czasem.
-
Wiesz co? Chyba mi nie przechodzi. - Zaczynam kasłać.
-
Właśnie widzę. Cały czas się trzęsiesz. - Sakura kładzie dłoń
na moje czoło.
-
Pewnie nic nie spadło, prawda? Okropnie mi zimno. - Uśmiecham się
krzywo.
-
Zaraz podam ci termometr. - Zielonooka sięga dłonią na szafkę
nocną. Po chwili podaje mi włączone urządzenie, które wkładam
do ust.
-
Teraz się nie odzywaj, bo źle zmierzy. - Kiwam głową i czekam.
Mija minuta ciszy, a ja czuję się jeszcze gorzej niż przedtem. Mam
większe drgawki, co zapewne oznacza, że mam jeszcze większą
gorączkę niż przedtem. Nagle słyszę te cholerne pikanie. Wyjmuję
z ust termometr i podaję go Sakurze. Ta z kolei, kiedy tylko na
niego patrzy ma zmartwioną minę.
- Co
jest? - Pytam i znów kaszlę.
-
Trzydzieści dziewięć stopni. Gdzieś ty się tak załatwił?
- Nie
wiem, zima jest to co się dziwisz?
-
Zaraz wrócę. - Dziewczyna wychodzi z łóżka, a mi od razu robi
się chłodniej. Zamykam oczy i staram się powstrzymać drgawki, ale
robię to na darmo. Słyszę lecącą wodę w kranie. Po chwili czuję
coś zimnego na czole, otwieram oczy i widzę siedzącą obok mnie
Sakurę, pochyla się nade mną.
-
Zimne okłady? - Pytam uśmiechnięty.
-
Tak, może to ci pomoże skoro leki nie działają.
-
Zimno mi. Cholernie mi zimno. - Dziewczyna kręci z dezaprobatą
głową i powoli wchodzi do mnie pod kołdrę. - Od razu lepiej.
Tylkooo, mogłabyś mnie jeszcze przytulić. - Mówię z uśmiechem.
- Nie
przesadzasz? - Pyta ukazując swoje śnieżnobiałe ząbki.
- Nie
zrobisz wyjątku dla chorego?
-
Jakoś dla nikogo nie robię takich wyjątków.
- Ale
ja to co innego. Czy ty się mnie boisz Sakura? - Pytam z
podejrzeniem.
-
Nie.
- W
takim razie udowodnij, że się mylę, bo jakoś nie jesteś
przekonująca. - Mówię i ziewam. - Jestem śpiący.
-
Widać. - Dziewczyna wyciąga dłoń w stronę lampki i po chwili ją
gasi. Za jakiś czas czuję ciepłą dłoń Sakury na swoim brzuchu.
Uśmiecham się, czego na pewno ona nie widzi.
- Co
tak słabo? - Pytam rozweselony.
-
Wiesz, że nie wyglądasz na chorego? - Czuję jej sarkazm.
-
Muszę cię zmartwić księżniczko, bo chory jestem.
-
Upierdliwy i podstępny też jesteś.
-
Obejmiesz mnie wreszcie? - Pytam.
-
Któregoś dnia cię zabiję.
-
Mogę sam się zabić jeśli chcesz. Wystarczy jedno twoje słowo i
przestanę łykać prochy.
-
Naruto nie przeginaj, bo moja cierpliwość powoli się kończy.
-
Okey, okey. Przytul mnie wreszcie, bo zaczyna robić mi się jeszcze
zimniej. - Kłamię trochę, ale daje to efekty. Dłoń Sakury
zaczyna posuwać się jeszcze dalej, aż objmuje mnie całego. Czuję
jej ciepłe ciało przy mnie. Uśmiecham się, to takie fajne uczucie
mieć ją przy sobie.
-
Spróbuj nie zasnąć dobra?
-
Dlaczego? - Pytam.
- Bo
muszę zbić ci gorączkę.
- Nie
mam co robić to pewnie zasnę.
-
Więc pogadajmy. - Mówi.
- O
czym?
- No
nie wiem. - Zapada chwila ciszy.
-
Lubisz mnie? - Pytam.
- Co
to za pytanie? Wymyśl coś innego.
-
Lubisz mnie czy nie?
- Nie
odpuścisz co? - Pyta.
-
Nie. To lubisz czy nie?
-
Lubię.
- Jak
bardzo?
- Nie
wiem. - Odpowiada, a ja się uśmiecham.
- Ja
cię kocham. Nawet bardzo. - Mówię. Ha, chyba zaczynam majaczyć.
Przynajmniej mną już nie trzęsie.
-
Wiem, ale nie musisz mi o tym w kółko przypominać.
- Ale
ja lubię. - Śmieję się.
-
Chcesz się nadal wyprowadzić? - Zmienia szybko temat.
-
Tak, nawet już skończyłem remont.
-
Naprawdę chcesz opuścić ten dom? Swojego tatę, no i...zostawić
mnie tu samą? - Unoszę się lekko i powoli nachylam się nad
zielonooką.
- Nie
chcę cię zostawić, ale chyba nie będę miał innego wyboru. -
Dzięki temu, że jestem blisko widzę jej twarz i te piękne oczy.
-
Dlaczego?
- Bo
jeśli zdecydujesz się jednak na Taro to...ja tego nie wytrzymam.
- A
co jeśli nie wybiorę żadnego z was?
-
Wtedy też się wyprowadzę. Nie zniosę tego, że widząc ciebie
codziennie nie będę mógł cię pocałować czy przytulić.
Powtórzę się, ale jestem w tobie szaleńczo zakochany. -
Przejeżdżam kciukiem po jej policzku i nachylam się jeszcze
bardziej. Po chwili muskam wargami jej słodkie usta. Dziewczyna
spogląda w moje oczy.
-
Chyba nie będziesz mógł się wyprowadzić. - Mówi po chwili.
-
Tak? A to niby dlaczego? - Pytam z uśmiechem.
-
Bo...ja nie chcę, żebyś to zrobił. - Pierwszy raz nie wiem co mam
jej odpowiedzieć, dlatego ciągle na nią patrzę. - Chcę, żebyś
tu został z twoim tatą, moją mamą i... ze mną.
-
Sakura, jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to proszę, żebyś
zrobiła to wprost. Widzisz, mogę źle kontaktować, bo... - Nie
zdążam dokończyć swojego monologu, ponieważ różowo włosa
chwyta mnie za kark i zatyka moje usta słodkim pocałunkiem.
Uśmiecham się na co ona odpowiada tym samym. Zdejmuję z czoła ten
głupi okład i zrzucam go na podłogę. Powoli kładę dłoń na
biodrze Sakury. Przesuwam ją coraz niżej. Uwielbiam tą jej
piżamkę. Krótkie spodenki i koszulka na ramiączka do pępka.
Dłonią pieszczę dolną partię ciała dziewczyny. Sakura
przesuwając ręce wzdłuż mojej klatki piersiowej dociera do mojego
karku, gdzie zaplata dłonie. Nasz pocałunek staje się czuły, a
zarazem namiętny. Niechętnie odrywam się od dziewczyny.
- Czy
to znaczy, że...jednak się zdecydowałaś? - Pytam zdyszany.
- A
jak sądzisz?
-
Wydaje mi się, że tak, ale wolę się upewnić. - Dziewczyna
przewraca oczami, ale zaraz na jej usta wkrada się nikły uśmiech.
- Tak
głupku, wybrałam ciebie. - Mam nadzieję, że sobie tego
wszystkiego nie uroiłem.
- Czy
podjęłaś tą decyzję ze względu na to, że mam się wyprowadzić?
- Pytam dla upewnienia.
-
Nie. Dużo nad tym dziś myślałam i doszłam do wniosku, że jednak
coś do ciebie czuję. To coś zupełnie innego niż to uczucie,
którym darzyłam Taro, a nawet Sasuke.
-
Nawet nie wiesz jak się cieszę. - Mówię uśmiechnięty od ucha do
ucha.
-
Domyślam się.
-
Tylkooo...co powiemy rodzicom?
- Nic
im nie powiemy. Wolę zachować to przed nimi w tajemnicy.
-
Tak, masz rację księżniczko.
-
Błagam, nie nazywaj mnie tak.
- Jak
sobie życzysz. - Uśmiecham się. Dziewczyna przykłada dłoń do
mojego czoła i po chwili się uśmiecha.
-
Ktoś tu już nie ma gorączki.
-
Tak? Nie zauważyłem. Czuję się tak samo jak przedtem.
- Bo
twój organizm jest wyczerpany i potrzebuje snu. Tak więc dobranoc
Panu. - Sakura powoli wstaje z łóżka, ale zatrzymuję ją siłą.
- A
ty gdzie się wybierasz?
- Do
swojego pokoju.
- Nie
zostaniesz ze mną?
- Po
co? Przecież nie masz już gorączki.
- A
co jeśli coś mi się stanie w nocy? Zostań ze mną, proszę. -
Sakura spogląda na mnie z uśmiechem.
- No
dobrze. - Zielonooka układa się wygodnie, a ja szczelnie okrywam ją
kołdrą. W nocy potrafi być naprawdę zimno. Zanim się kładę
całuję ją w usta.
-
Śpij, a mną się nie przejmuj dobrze?
-
Spróbuję. - Uśmiecha się.
-
Jeśli będziesz nade mną czuwała to się nie wyśpisz.
-
Wiem, ale to mi nie przeszkadza.
- Ale
mi przeszkadza. Nie chcę, żebyś jutro chodziła zmarnowana przeze
mnie. Poprosiłem, żebyś ze mną została na wszelki wypadek.
-
Okey. Dobranoc.
-
Śpij dobrze. - Uśmiecham się i kładę. Po ciemku szukam jej ręki,
kiedy ją dotykam splatam ze sobą nasze palce. Teraz z uśmiechem na
twarzy mogę spokojnie zasnąć. Robię to po kilku minutach.
***
Powoli
otwieram oczy, w pokoju jest dość ciemno. Nigdzie nie widzę
Sakury, czyżby to wszystko co wczoraj się wydarzyło mi się śniło?
Siadam i od razu zaczyna dusić mnie kaszel. Nieźle się załatwiłem.
Patrzę na zegarek, który stoi na szafce nocnej. Wskazówki pokazują
wpół do jedenastej. Przecieram dłońmi twarz. Jak ja nienawidzę
tyle spać. Powoli spuszczam nogi na podłogę i wstaję. Od razu
kręci mi się w głowie, zamykam oczy i przechodzi. Zmierzam do
łazienki i po chwili myję zęby. Kiedy kończę opłukuję jeszcze
swoją twarz, wycieram się i wychodzę z toalety. Idę prosto na
korytarz. Kiedy się na nim znajduję zaglądam do pokoju
zielonookiej, nigdzie jej nie widzę. Zmierzam na schody i powoli z
nich schodzę. Kiedy jestem na półpiętrze słyszę jakieś głosy.
Podchodzę bliżej i w drzwiach w salonie widzę Sakurę i Taro.
Siadam na ostatni schodek i przysłuchuję się ich rozmowie.
-
Proszę, powiedz, że się już zastanowiłaś. - Dziewczyna wzdycha,
a ja czuję, że zaraz wysadzi mi serce.
-
Można tak powiedzieć. - Przykładam dłoń do czoła. Jest
strasznie gorące.
-
Więc? Powiedz, że do mnie wrócisz kochanie. - Taro chwyta w dłonie
twarz zielonookiej. - Nie wiem, czy dam radę bez ciebie żyć.
-
Taro, ja... - Nie daje Sakurze dokończyć, bo zatyka jej usta
pocałunkiem. Kłuje mnie serce, powoli zaczynam wstawać. Kiedy mam
już sobie odejść widzę jak Sakura odpycha chłopaka.
- Nie
rób tego więcej. - Ostrzega go.
-
Dlaczego?
- Bo
ja... - Przerywam jej monolog. Zaczynam kaszleć, więc odwracają
się w moją stronę. Uśmiecham się, bo trochę mi głupio.
-
Przepraszam, że wam przerywam, ale chcę tylko napić się wody.
-
Naruto, dlaczego wstałeś? Przecież bym za chwilę do ciebie
przyszła. - Dziewczyna powoli podchodzi w moim kierunku i kiedy do
mnie dociera kładzie dłonie na moich policzkach. Patrzę prosto w
jej zmartwione oczy. Przesuwa jedną rękę na moje czoło i spogląda
na mnie. - Znowu masz gorączkę.
- Coś
tak czułem. - Uśmiecham się i chwytam za jej dłonie. Powoli
spuszczam je w dół.
-
Porozmawiajcie sobie, a ja skoczę do kuchni. Przyda mi się krótka
wędrówka, mój organizm i tak jest już wystarczająco osłabiony.
- Mijam Sakurę i podchodzę do Taro, klepię go po ramieniu i
przechodzę dalej. Kiedy znajduje się w kuchni nalewam sobie wody i
opieram się o blat plecami. Stąd także słychać ich rozmowę.
- A
tamtemu co? - Głos chłopaka wydaje się być szeptem.
-
Jest chory. - Chwila przerwy. - Taro, z nami koniec. Nie chcę do
ciebie wrócić. - Słyszę zielonooką. Chyba wczorajszy dzień nie
był jednak snem.
-
Dlaczego nie chcesz do mnie wrócić, skoro mnie kochasz?
-
Właśnie...chodzi o to, że cię nie kocham. - Wzdycha.
- Jak
to...nie kochasz?
- Po
prostu. Chyba zakochałam się w kimś innym. - Wyznaje. Z uśmiechem
upijam kolejny łyk schłodzonej wody.
- Jak
mogłaś z dnia na dzień zakochać się w kimś innym? Ściemniasz,
prawda? Chcesz się mnie pozbyć. - Śmieje się.
-
Wcale nie chcę cię spławić. Mówię prawdę, jak widzisz zakochać
można się łatwo.
-
Sakura, ja jeszcze nie skończyłem. Mam zamiar o ciebie walczyć.
Trzymaj się. - Po chwili słyszę otwieranie i zamykanie drzwi. Mija
kilka sekund i w progu do kuchni widzę różowo włosą. Powoli
zbliża się w moim kierunku. Patrzę cały czas na nią, a ona na
mnie. Kiedy jest wystarczająco blisko odzywa się.
- No
to...jeden problem mam już z głowy. - Uśmiecha się, a ja popijam
wodę.
- Mam
rozumieć, że masz ich więcej? - Pytam i moje kąciki ust
mimowolnie się unoszą.
- O
tak. - Śmieje się. - Mam jeszcze jeden problem. - Staje naprzeciw
mnie.
-
Naprawdę?
- Tak
i to...całkiem uciążliwy. - Podchodzi jeszcze bliżej i leciutko
staje na palcach. Patrzy mi prosto w oczy i odstawia moją szklankę
na szafkę. Uśmiecham się i po chwili Sakura obdarza mnie
pocałunkiem. Kładzie dłonie na mój odkryty tors i powoli przesuwa
je w górę. Zatrzymuje się dopiero na karku, gdzie krzyżuje swoje
ręce. Ja zaś usadawiam dłonie na biodrach Sakury. Czuję się
bardzo zmęczony i mimo tego, że tak bardzo jej pragnę powoli
przerywam nasz pocałunek. Dziewczyna patrzy na mnie i po chwili się
we mnie wtula.
-
Mógłbym z tobą tak całe swoje życie. - Uśmiecham się i słyszę
jak zielonooka prycha.
- Już
to widzę.
-
Naprawdę. - Sakura odsuwa się ode mnie i staje naprzeciw, bardzo
blisko.
-
Dlaczego wstałeś? - Pyta z troską.
- Po
pierwsze, nie zastałem cię u siebie w pokoju, a po drugie, okropnie
chciało mi się pić.
-
Wyszłam tylko na chwilę, żeby otworzyć drzwi, a ty już za mną
schodzisz. - Uśmiecha się. Faktycznie, przecież ona nadal ma na
sobie piżamkę, którą tak uwielbiam.
-
Miałem się zawrócić na górę, ale usłyszałem twój głos i
zszedłem, a później...zobaczyłem cię z Taro i nie wiedziałem co
mam o tym myśleć. - Przecieram twarz dłońmi.
-
Hej. - Sakura kładzie dłoń na moim policzku. - Przecież go
odepchnęłam. Zaskoczył mnie tym pocałunkiem. - Patrzę na nią
przez krótką chwilę. Chwytam jej dłoń i muskam ją wargami.
-
Wiem, ale poczułem wielką zazdrość i nie wiedziałem co mam z
sobą zrobić.
-
Wyjaśnię ci coś, żeby na przyszłość to było jasne. - Wzdycha.
- Od tej pory, należę tylko i wyłącznie do ciebie Naruto. - Moje
usta wyginają się w szerokim uśmiechu.
-
Zrobiłaś ze mnie najszczęśliwszego faceta na tym świecie.
- Nie
przesadzaj.
-
Wcale nie przesadzam. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
- Całuję ją w usta.
-
Wracajmy na górę, co? - Pyta.
-
Pewnie. Z tobą pójdę wszędzie. - Uśmiecham się.
- Na
razie mój kochany to musisz iść do łóżka się wygrzać. To ci
pomoże.
- A
co z tobą?
-
Przyjdę do ciebie jak tylko wezmę wszystkie leki, które musisz
połknąć. Mówię też o tych, które ci przepisałam.
-
Tak, wiem. No dobrze, w takim razie czekam na ciebie z
niecierpliwością. - Uśmiecham się i mijam Sakurę. Kiedy jestem
za nią czuję lekkie szarpnięcie za rękę. Odwracam się i od razu
moje wargi spotykają się z jej słodkimi ustami. - A to za co?
- To
nie mogę już pocałować swojego chłopaka od tak? - Pyta z udawaną
kpiną.
-
Oczywiście, że możesz. Jest to nawet bardzo mile widziane. -
Puszczam jej oczko i wychodzę z kuchni. Z uśmiechem na ustach
wracam na górę i kiedy tylko wchodzę do swojego pokoju kładę się
do łóżka. Warto starać się o względy ukochanej dziewczyny. Nie
zawsze, ale najczęściej przynosi to oczekiwane efekty. Asuka-san
miał rację. Muszę podziękować mu za jego małą pomoc. Kiedy już
prawie zasypiam z wyczerpania i nudy do pokoju wchodzi Sakura. Nie
było jej chyba z godzinę. W rękach trzyma tacę, a na niej dwa
talerze jakiegoś jedzenia, wodę oraz tabletki, które wsadziła do
jakiegoś plastikowego kieliszka. Uśmiecham się.
- Co
ty tak długo robiłaś?
-
Przygotowałam tabletki, które masz połknąć, ale najpierw musisz
zjeść porządne śniadanie. Jeden talerz jest dla ciebie, a drugi
dla mnie. - Podchodzi bliżej i siada obok mnie na łóżko.
-
Uważaj, bo jeszcze mnie przyzwyczaisz.
-
Nawet by mi to pasowało. - Uśmiecha się i podaje mi jeden z
talerzy.
-
Heh. Usiądziesz obok mnie?
-
Jasne. - Dziewczyna odkłada na szafkę nocną tacę i wchodzi do
mnie pod kołdrę. Po chwili zaczynamy jeść nasze późne
śniadanie.
-
Dziękuję, było naprawdę smaczne. - Mówię, kiedy odkładam pusty
talerz.
-
Cieszę się. A teraz mój drogi, tabletki proszę połknąć. -
Uśmiecha się.
- Już
już. - Biorę w dłoń garść prochów i naraz wszystko łykam.
Odstawiam szklankę lekko nachylając się nad dziewczyną, która
właśnie kończy jeść. Wracam na swoje miejsce i opieram się o
oparcie łóżka. Patrzę przed siebie.
- O
czym myślisz? - Pyta po chwili odstawiając talerz.
- O
niczym, po prostu się zapatrzyłem. - Uśmiecham się odwracając
głowę w jej stronę.
-
Pójdę zmyć naczynia. - Kiedy zielonooka wstaje łapię ją za
dłoń, a wtedy się odwraca.
-
Zostań ze mną, zrobimy to później, razem. - Proponuję.
-
Jesteś upierdliwy.
-
Wiem, ale wiem też, że ze mną zostaniesz. - Uśmiecham się
zadziornie.
-
Huh? Skąd ta pewność?
- Nie
wiem. To co, zostaniesz ze mną? - Dziewczyna chwilę rozmyśla.
-
Niech ci będzie, ale później zmywasz ze mną, żeby nie było.
- Z
tobą mogę robić dosłownie wszystko kochanie. - Dziewczyna kręci
z dezaprobatą głową i siada obok mnie.
- Co
tak daleko? Boisz się mnie?
-
Naruto, wyjaśnijmy coś sobie. - Wzdycha. - Ja się ciebie nie boję
i nigdy nie będę.
- To
raczej dobrze co?
- Tak
mi się wydaje.
- Ale
teraz tak na poważnie, nie odsuwaj się tak ode mnie, bo dziwnie się
czuję.
- To
znaczy?
- Tak
jakbyś mnie unikała.
-
Serio?
-
Serio.
-
Wybacz. To taka nowa sytuacja.
- Co
masz na myśli?
-
Ehm, ten...nasz związek.
-
Sakura, wiesz, że ja cię do niczego nie zmuszam? - Pytam, choć
ciężko przechodzi mi to przez gardło.
- Nie
o to chodzi. - Zaprzecza szybko.
-
Więc o co?
-
Mamy za sobą burzliwą historię.
-
Wiem, ale powinniśmy o niej zapomnieć, przynajmniej na jakiś czas.
- Uśmiecham się. - Musimy się z tym wszystkim oswoić.
-
Zdaję sobie z tego sprawę. Naruto to nie tak, że ja cię nie
kocham, ale sam przyznaj, że to wszystko jest dziwne. - Uśmiecham
się szeroko.
-
Powiedziałaś to. - Oznajmiam wesoło.
- Co
takiego? - Dziewczyna jest zdezorientowana.
-
Pierwszy raz przyznałaś, że mnie kochasz. Zupełnie niechcący,
ale jednak.
-
Przecież wiem co powiedziałam głupku. - Śmieje się.
-
Czyli to było zamierzone?
- Tak
jakby. - Przysuwam się do Sakury i muskam wargami jej ciepły
policzek, potem zaś obdarowuję całusami odkryte ramie dziewczyny.
- Widzę, że już lepiej się czujesz. - Stwierdza.
- Tak
jakby. - Uśmiecham się. Widząc, że sprawiam jej przyjemność
lekko muskam wargami zagłębienie szyi Sakury.
-
Naruto, denerwujesz mnie. - Słyszę szept wydobywający się z ust
zielonookiej.
-
Doprawdy? - Uśmiecham się.
Oczami
Sakury;
Cholera,
on doprowadza mnie do granic mojej wytrzymałości. Zamykam oczy,
kiedy ponownie składa pocałunek na mojej szyi. Myślę, że to
pomoże mi opanować moje emocje, jednak niestety jestem w błędzie.
Kiedy Naruto mnie całuje odczuwam przyjemne dreszcze. Nie wytrzymuję
i powoli przekręcam się w jego stronę. Kiedy moja głowa znajduje
się prawie na lewym ramieniu patrzymy na siebie bardzo głęboko.
Przysuwam się bliżej niego i składam pocałunek na jego słodkich
ustach. Chłopak uśmiecha się niegrzecznie. Znowu widzę ten jego
seksowny półuśmieszek. Przesuwa kciukiem po moim policzku i nim
się orientuję tkwię z nim w czułym pocałunku. Blondyn podnosi
się, a ja razem z nim. Chwyta mnie za biodra i siada opierając się
o ścianę. Patrzymy na siebie krótką chwilę. Siadam okrakiem
na jego kolana, a on przesuwa dłonie na dolną partię mojego ciała.
Znowu nasze usta się łączą. Kładę ręce na jego torsie i powoli przesuwam je do góry. Kiedy moje dłonie znajdują się na jego szyi
oplatam ją nimi. Nasz pocałunek z czułego przeradza się w pełen
namiętności. Naruto odrywa się od moich ust i zaczyna muskać
wargami moją szyję. Odchylam lekko głowę w tył pod wpływem tego
przyjemnego uczucia. Niespodziewanie schodzi coraz niżej i dociera
do mojego ramienia. Ręką odsuwa zawadzające mu ramiączko od
koszulki i mojego stanika. Tak bardzo go pragnę, nie wiem czym jest
to spowodowane, ale te uczucie jest silne, zbyt silne. Czuję, że
jeśli za chwilę czegoś nie zrobię to wybuchnę. Zatapiam się w
jego szyję, gdzie delikatnie muskam wargami jego rozgrzaną skórę.
Słyszę pomruk zadowolenia, więc się uśmiecham. To miłe,
wiedzieć, że na kogoś tak wpływa moja obecność. Naruto
przechodzi teraz z pocałunkami na moje drugie ramię i zsuwa z niego
oba ramiączka. Nie wytrzymuję tej presji. Chwytam go za policzek,
przesuwam jego twarz w moją stronę i zatapiam się w jego stworzone
do całowania usta. Chłopak przesuwa dłonie w górę i chowa je pod
moją bluzką. Teraz czuję bardzo wyraźnie jego dotyk na mojej
rozgrzanej skórze. Powoli zadziera moją koszulkę w górę, ale
widzę, że się waha. Mój zdrowy rozsądek chyba totalnie sobie
wyparował. Widząc, że nie wnoszę żadnego sprzeciwu jednym ruchem
ściąga ze mnie bluzeczkę. Schodzi z pocałunkami coraz niżej i
zatrzymuje się dopiero na zagłębieniu mojego biustu. To rozkoszne
i miłe uczucie. Niespodziewanie Naruto chwyta mnie za biodra i
ostrożnie kładzie na łóżko. Chichoczę, kiedy moje ciało styka
się z chłodną pościelą.
- Z
czego się śmiejesz? - Pyta z uśmiechem. Wzruszam ramionami. Naruto
całuje mnie w usta, po czym zjeżdża coraz niżej aż do mojego
brzucha. Opuszkami palców zahacza o moje dość przykrótkie
spodenki. Niczego w życiu nie jestem pewna, ale jedna rzecz jest
wyjątkiem. W tej chwili najbardziej na świecie pragnę jego
bliskości. Jego całego. Nie widząc mojego sprzeciwu chłopak
pozbawia mnie kolejnej części mojej garderoby.
Oczami
Naruto;
Kiedy
zrzucam na podłogę spodenki Sakury wracam na górę i zatapiam się
w jej słodkie usta. Przejeżdżam dłonią wzdłuż linii ciała
dziewczyny. Niespodziewanie Sakura oplata mnie nogami w pasie i
powoli z uśmiechem zdejmuje moje spodnie. Nim się oglądam leżą
już na ziemi. Obdarowuję pocałunkami jej szyję, a dłońmi wodzę
po całym ciele dziewczyny. Kiedy mam posunąć się dalej słyszę
szmery dochodzące z dołu. Przerywam pieszczoty, którymi karmiłem
Sakurę i skupiony unoszę głowę i wpatruję się w zielonooką.
Nic nie słyszę, więc uśmiecham się szeroko i kiedy mam już
wracać do zatopienia się w jej słodkich ustach słyszę głosy.
-
Naruto?! Sakura?! Jesteście tu?! - Patrzymy na siebie wystraszeni.
Co do cholery robi tu mój ojciec?!
-
Sakura, kochanie?! - Słyszymy ponownie tym razem Mebuki.
- Co
oni tu do cholery robią?! - Pyta zdenerwowana Sakura. Szybko odsuwam
się od dziewczyny i w ekspresowym tempie podaję jej ubrania.
Słyszę, że ktoś wchodzi na górę.
-
Skarbie pospiesz się, bo oni za chwilę tu będą. - Mówię
zdenerwowany i nieco wystraszony. Zakładam swoje spodnie i z
powrotem wchodzę pod kołdrę. Zielonooka ubiera ostatnią część
garderoby czyli bluzkę i dołącza do mnie. Mimo wszystko uśmiecham
się do niej i szybko muskam wargami jej słodkie usta. Teraz to ona
się uśmiecha. Biorę pilot i włączam coś w telewizji, tak dla
pozoru. Coraz wyraźniej słychać ich kroki i otwieranie drzwi.
Zapewne od pokoju różowo włosej. Nie mogę powstrzymać kaszlu i
po chwili widzimy jak moje drzwi powoli się uchylają. Zatykam
dłonią usta i ponownie kaszlę. Do pokoju wchodzą nasi
uśmiechnięci rodzice. W tym samym czasie spoglądamy na nich. Ich
miny rzedną.
-
C-co wy tu robicie? - Pyta Mebuki.
-
Razem? - Dopowiada mój ojciec. Spoglądamy na siebie z Sakurą.
- No,
bo... - Zielonooka nie wie co ma powiedzieć.
- No,
bo jestem chory, a Sakura się mną opiekuje. Wolała ze mną
siedzieć niż potem słuchać, że źle się mną opiekowała w
czasie choroby. - Uśmiecham się.
-
Tak. Właśnie to miałam powiedzieć tylko jak zwykle mi
przerwałeś... – zawiesza się na chwilę - głąbie.
-
Przyjechaliśmy i już słyszymy jakieś wyzwiska z waszych ust. Czy
nie potraficie się dogadać? - Odzywa się mój ojciec. Oh tato,
żebyś ty wiedział jak świetnie potrafimy się dogadać. Uśmiecham
się w duchu.
-
Nie. Cieszę się, że wróciliście. Przynajmniej Sakura nie będzie
musiała się mną już zajmować. To była udręka i dla mnie i dla
niej.
-
Taaakkk. A właśnie, dlaczego już przyjechaliście? Powinno was nie
być jeszcze przez jakieś dobre dwa dni. - Mówi moja
dziewczyna.
-
Stęskniliśmy się za wami i nie chcieliśmy świętować bez was
Bożego Narodzenia. Jakimi byśmy byli rodzicami? - Pyta uśmiechnięta
Mebuki.
- Oh,
to fajnie. Tylko, że... mamo, Święta były trzy dni temu. -
Wzdycha Sakura.
-
Naprawdę? - Pytam zdziwiony.
- Tak
głąbie. Byliśmy tak zajęci, że nawet się nie zorientowaliśmy.
Czy wy czasem patrzycie w kalendarz? - Prycha różowo włosa.
-
Tylko nie głąbie! - Protestuję.
-
Uspokójcie się! - Krzyczy mój ojciec. - Chyba cała nasza czwórka
zapomniała o Świętach. - Wzdycha zażenowany.
-
Tak, ale jak można zapomnieć o tak ważnym dniu? - Mówi
zdezorientowana Mebuki.
- Jak
widać nawet najlepszym się zdarza. - Mówię i kaszlę.
-
Ehhh. - Wzdycha blondyn. - Chodź kochanie, musimy się rozpakować.
- No
dobrze. - Kobieta patrzy na swoją córkę. - Kochanie, a ty nie
idziesz?
-
Gdzie?
- No
nie wiem, do swojego pokoju na przykład? Nie chcę, żebyście się
pozabijali.
-
Tak, tak. Zaraz pójdę tylko muszę dać temu idiocie leki. -
Uśmiecha się sztucznie.
- No
dobrze. - Nasi rodzice wychodzą z pokoju i od razu oboje ciężko
wzdychamy.
-
Mało brakowało. - Szepcze Sakura nadal patrząc na drzwi.
-
Tak. - Przyznaję i odwracam wzrok na nią. Po chwili ona robi to
samo. - Kochanie, ale nie musiałaś aż tak udawać.
-
Dbałam o pozory. - Uśmiecha się.
-
Tak, ale poczułem się dziwnie.
- Nie
narzekaj, tak zachowywaliśmy się przed ich wyjazdem.
- Tak
czy tak nie było to zbyt miłe. - Udaję urażonego.
-
Naruto, nie przesadzaj. Powinieneś wiedzieć, że wcale tak o tobie
nie myślę. - Kładzie dłoń na mój policzek. Chwytam za nią i
przyciągam dziewczynę w swoją stronę. Z uśmiechem całuję ją w
usta.
-
Naruto, przestań. - Mówi chichocząc.
-
Nie. - Obejmuję ją w pasie i zaczynam łaskotać.
-
Haha. No weź! Przestań! Haha. - Rozkazuje. Zamiast przestać,
dodatkowo całuję ją w szyję.
-
Dzieciaki! - Krzyczy mój ojciec. Machinalnie odsuwam się od Sakury.
Za chwilę w drzwiach pojawia się blondyn z uśmiechem na twarzy. -
Zapomniałem powiedzieć, żebyście zeszli na dół za jakieś pięć
minut.
-
Okey, nie ma sprawy. - Mówię i kaszlę. Ojciec uśmiecha się i
zamyka za sobą drzwi.
-
Naruto, czy ty zwariowałeś? - Pyta z wyrzutem.
- Na
twoim punkcie. - Uśmiecham się.
- Już
to mówiłeś.
-
Wiem, ale lubię się powtarzać.
-
Chyba tylko jeśli rozmawiasz ze mną.
-
Tak, masz rację. - Puszczam jej oczko i dostaję poduszką w głowę.
-
Hej! Za co to? - Pytam śmiejąc się.
- Za
chęć do życia. Chodź lepiej na dół.
-
Pójdę, ale ty zejdź pierwsza. Dziwnie to by wyglądało gdybyśmy
pokazali się tam razem. - Mówię ciszej.
-
Masz rację. - Dziewczyna powoli wstaje z łóżka.
- Do
zobaczenia na dole misiu. - Puszczam jej oczko, kiedy stoi przy
drzwiach.
- Pa.
- Przesyła mi całusa i wychodzi z pokoju. Dopiero teraz dociera do
mnie, że ciągle jestem uśmiechnięty. Czochram dłonią włosy i
wstaję z łóżka. Podchodzę do szafy i biorę z niej czarne
spodnie z paskiem oraz czerwoną, dopasowaną koszulę. Idę do
toalety, biorę szybki prysznic i wychodzę z pokoju totalnie
orzeźwiony. Kiedy jestem na korytarzu od razu schodzę po schodach
na dół. Znajduję się obok wieszaków na kurtki i idę w kierunku
salonu skąd dochodzą różne głosy. Wchodzę i po swojej lewej
stronie widzę siedzącą na fotelu różowo włosą. Obok niej na
kanapie znajdują się nasi rodzice. Specjalnie idę na koniec salonu
i siadam na fotelu przy oknie. Naprzeciw mnie znajduje się
uśmiechnięta Sakura.
-
Więc mówicie, że było warto jechać. - Stwierdza zielonooka.
-
Tak, zdecydowanie córeńko. A co działo się u was pod naszą
nieobecność?
-
Uhh, dużo się wydarzyło. - Odpowiadam za Sakurę.
- Co
masz na myśli? - Pyta mój ojciec.
-
Powiesz im, czy ja mam to zrobić? - Różowo włosa pyta oschle.
-
Nie, dziękuję. Sam im powiem kochana dziewczyno. - Staram się
uśmiechać wrednie.
- Co
masz nam powiedzieć? - Pyta Mebuki.
-
Jestem chory. - Oznajmiam.
-
Przecież już to wiemy. - Śmieje się blondyn. - Naruto synku, czy
ty coś piłeś?
- Nie
tato. Źle mnie zrozumiałeś. Jestem śmiertelnie chory. - Mówię
poważnie. - A poza tym złapała mnie jeszcze grypa. - Uśmiecham
się, a mój ojciec o mało co nie dostaje zawału.
-
J-jak to jesteś śmiertelnie chory? - Głos mu się załamuje.
-
Debilu! Nawet nie potrafisz nic spokojnie wytłumaczyć. - Obrywa mi
się od pięknej istoty siedzącej naprzeciw mnie. - Chodzi o to, że
Naruto jest śmiertelnie chory, ale to jest uleczalne. Zażywa
specjalne leki, które doprowadzą go do porządku w rok.
- Tak
czy tak to jest okropna wiadomość. - Odzywa się milcząca
dotychczas Mebuki.
-
Grunt to to, że nie zdechnie, jeśli będzie brał leki. - Mówi
zmęczona Sakura.
-
Tylko nie zdechnie! - Krzyczę i dodaję. - Jednak ja to mam farta w
tym głupim życiu. - Uśmiecham się szeroko do zielonookiej.
- Co
masz na myśli? - Z trudnością pyta ojciec.
-
Nooo to, że da się mnie uleczyć no iiii... jeszcze jedna
niespodzianka.
- Co
znowu? - Odzywa się Mebuki.
-
Niedawno odkupiłem część akcji baru, który należy do staruszka.
Opowiadałem ci o nim tato.
- Że
co zrobiłeś? A jak on cię oszuka? Co wtedy zrobisz? - Zasypuje
mnie pytaniami.
-
Tato, trochę wiary w ludzi. Kiedyś ją miałeś, pamiętasz? -
Odpowiadam posępnie. - Nie martw się, nic takiego się nie stanie.
Odkupiłem sześćdziesiąt pięć procent akcji, więc tak jakby
można rzec, że jestem właścicielem.
-
Przepraszam synu, po prostu się martwię. Nie znasz jeszcze tak
dobrze życia. - Wzdycha.
-
Tato, jestem już duży i sam potrafię o sobie decydować.
-
Tak, wiem. Czas za szybko leci. - Uśmiecha się nieśmiało.
-
Niestety. - Wzdycha Mebuki. - Nim się obejrzymy nasze dzieci wyfruną
z domu.
- Na
chwilę obecną to ja muszę teraz wyfrunąć z domu. - Uśmiecham
się.
-
Dokąd? - Pyta Sakura.
- Do
klubu. Skończyła mi się taryfa ulgowa i muszę zasuwać do pracy.
- Uśmiecham się.
-
Przecież jesteś chory. - Mówi Mebuki.
- Jak
widać twoja córka doskonale się mną zajęła. Z przykrością
muszę stwierdzić, że na medycynie zna się bardzo dobrze. -
Uśmiecham się krzywo dla pozorów.
-
Naruto, błagam nie zaczynaj. - Karci mnie ojciec.
-
Przecież nic nie robię. - Uśmiecham się i wstaję z fotela.
- Na
którą wrócisz do domu? - Odzywa się mama zielonookiej.
-
Hmm, ciężko stwierdzić. - Uśmiecham się. - Nie czekajcie na
mnie, bo mogę wrócić bardzo późno.
- No
dobrze. - Odpowiada kobieta. Przemieszczam się w stronę korytarza i
kiedy na niego wychodzę cofam się z powrotem do salonu. Patrzę na
różowo włosą.
-
Sakura, zapomniałem ci przekazać, że czeka na ciebie Ino. - To
drobne kłamstwo, ale muszę spędzić z nią trochę czasu poza
domem, bo inaczej wybuchnę.
-
Dopiero teraz mi o tym mówisz idioto? - Pyta z udawanym oburzeniem.
- Nie
czepiaj się! - Krzyczę i wychodzę z salonu z uśmiechem.
Ta sytuacja mnie bawi. Szczerze mówiąc nie potrafię być dla niej
wredny, nawet udając wcale mi to nie wychodzi. Zakładam swój
płaszcz.
- Do
zobaczenia! - Krzyczę wychodząc z domu. Schodzę z werandy i chowam
się za krzakami przy płocie. Chcę poczekać na Sakurę, bez niej
nigdzie się nie ruszę.
Oczami
Sakury;
-
Wybaczcie mi, pójdę się ubrać i przejdę się do Ino. - Mówię.
- No
trudno, skoro przyjaciółka cię potrzebuje to chyba coś ważnego.
- Odpowiada moja mama.
- Nie
będzie wam to przeszkadzać? Dopiero co wróciliście.
-
Ależ skąd! Skoro Naruto wyszedł to ty tym bardziej możesz iść.
- Mówi Minato z uśmiechem.
- No
dobrze. W takim razie dziękuję. - Odpowiadam i wychodzę z salonu.
Wchodzę na schody i kieruję się do swojego pokoju. Podchodzę do
szafy i wyciągam z niej ubrania. Wchodzę do toalety i biorę
orzeźwiający prysznic. Kiedy jestem już odświeżona ubieram się
i w ekspresowym tempie schodzę na dół. Zarzucam na siebie
kurteczkę i wychodzę z domu.
- Do
potem! - Krzyczę na odchodne. Schodzę z werandy i się rozglądam,
nigdzie nie mogę znaleźć blondyna. Idę dalej i niespodziewanie
ktoś chwyta mnie za dłoń i wciąga w jakieś krzaki. Opieram
dłonie na torsie chłopaka.
-
Chcesz, żebym dostała zawału?! - Pytam lekko uderzając go w bark.
- Oh,
przepraszam. - Uśmiecha się seksownie.
- Nie
chciałem cię wystraszyć. - Przysuwa się i składa całusa na
moich ustach. - Brakowało mi ciebie. Strasznie się guzdrałaś.
-
Żartujesz? Naruto, to była dosłownie chwila, kiedy nie byliśmy
razem. - Uśmiecham się kpiąco.
- Co
mogę na to poradzić, że aż tak bardzo cię kocham? - Mówi
poważnie.
- Nie
wiem, ale nie przesadzajmy. Wystarczy ci moja sama obecność. Musi
wystarczyć, tak samo jak mi wystarcza twoja. - Uśmiecham się i
muskam wargami jego policzek.
-
Okey. - Odpowiada uśmiechając się. - Pójdziesz ze mną?
-
Gdzie?
- Do
klubu. Nie chcę iść sam. Będzie mi się nudziło.
- A
ty tam idziesz dla rozrywki, czy do pracy? - Pytam poważnie.
- Do
pracy, ale twoje towarzystwo mi nie przeszkodzi kochanie. - Uśmiecha
się. Zastanawiam się krótką chwilę patrząc na niego. W sumie
nie mam nic takiego ważnego do roboty. Uśmiecham się.
-
Hmmm, no dobrze. Pójdę z tobą. - Chłopak całuje mnie w policzek.
-
Wiedziałem, że się zgodzisz. To co, idziemy?
-
Prowadź. - Uśmiecham się i odsuwam od Naruto. Chłopak chwyta mnie
za dłoń i powoli wychodzimy z krzaków. Powoli zabieram rękę, a
blondyn patrzy na mnie smętnym wzrokiem.
- To
jest denerwujące. - Mówi.
-
Tak, wiem. Mi też to nie odpowiada, ale trzeba dbać o pozory. -
Wzdycha i zaczyna iść w kierunku klubu. Ja ruszam zaraz za nim.
-
Naruto, jesteś zły? - Równam się z nim. Chłopak patrzy na mnie.
- Na
ciebie? Nie, dlaczego tak sądzisz? - Jego kąciki ust lekko unoszą
się w górę.
- Bo
jesteś jakiś małomówny i odszedłeś bez słowa.
- Nie
jestem zły na ciebie. Ta sytuacja jest okropnie frustrująca. -
Wzdycha.
-
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. - Mówię pod nosem.
-
Sakura, wiążąc się z tobą wiedziałem na co się piszę. -
Uśmiecha się słodko i patrzy na mnie. - Kocham cię i tylko to się
teraz dla mnie liczy.
- A
ja kocham ciebie i nie zamierzam się tak łatwo poddać. -
Odpowiadam całkiem poważnie. To on mnie tego nauczył, żeby nigdy
się nie poddawać niezależnie od okoliczności.
-
Dobrze, że w końcu się do tego przyznajesz. - Uśmiecha się
bezczelnie.
-
Dobrze, że tak łatwo ze mnie nie zrezygnowałeś.
- Dla
ciebie jestem w stanie znieść wszystko Sakura. - Zatyka mnie, ale
nadal na siebie patrzymy. Kątem oka dostrzegam, że jesteśmy tuż
tuż przy klubie. Uśmiecham się do Naruto.
-
Dasz jakąś nazwę klubowi? - Pytam, a chłopak się zastanawia.
-
Tak. Nawet długo się nad tym zastanawiałem. - Uśmiecha się. -
Będzie nazywał się Kurama. - Widzę jego śnieżnobiałe ząbki i
na usta wkrada mi się uśmieszek.
-
Dlaczego akurat Kurama? - Pytam.
-
Podoba mi się ta nazwa, no i to imię demona, który jest ze mną
odkąd pamiętam.
-
Konsultowałeś to z nim? - Może to głupie, ale on zawsze mówi mu
co zamierza, nawet jeśli Kyuubi go olewa.
-
Tak, ale nie był zachwycony. Zresztą na razie nie mam czego
oczekiwać, on nadal nienawidzi ludzi. - Jego wyraz twarzy
diametralnie się zmienia. Jest trochę przybity.
-
Jestem pewna, że zmieni zdanie, dzięki tobie. - Uśmiecham się.
-
Serio? - Pyta dla upewnienia.
-
Tak. Kto ma go przekonać jak nie ty?
- Mam
taką nadzieję. - Wzdycha. - No cóż, jesteśmy pod klubem
ślicznotko. W nim też musimy udawać? - Pyta, a ja się chwilę
zastanawiam.
-
Wiesz co? Chrzanić to. - Uśmiecham się, zbliżam i całuję go w
usta.
-
Jesteś pewna?
-
Tak.
- No
dobrze. - Wyciąga w moją stronę dłoń, którą bez zastanowienia
chwytam. Nasze palce splatają się ze sobą. Naruto otwiera drzwi i
powoli wchodzimy do środka. Jak zawsze jest ciemno i jedyne
oświetlenie w tym miejscu to błyskające kolorowe lampy. W wejściu
wita nas sporych rozmiarów mężczyzna. Kiedy tylko widzi mojego
chłopaka od razu się uśmiecha...
******
Witajcie Kochani. No cóż, pojawiła się kolejna część długiego One-Shota :D Prosimy, nie pytajcie, bo nie mamy bladego pojęcia, kiedy się skończy, ponieważ nasze głowy eksplodują coraz to lepszymi i nowszymi pomysłami. Przynajmniej tak nam się wydaje ;) Nie nudzi Was już? A może One-Shot stał się hmmm... dziwny, zakręcony i zupełnie niespójny? Zostaje nam poczekać na Wasze opinie, kochani czytelnicy, choć na pewno dużo to ich nie będzie, patrząc na ostatnie statystyki. Wybaczcie, że notki pojawiają się tylko w Piątki, ale sami rozumiecie...nauka :/ To ona jest wszystkiemu winna :) Chcemy też podzielić się z wami informacją o tym, że mamy mnóstwo pomysłów na nowe One-Shoty i nie możemy doczekać się ich zrealizowania. Ahh, ta nasza bójna wyobraźnia haha ;) Ojej, ale się rozpisałyśmy? Pewnie nikomu nie zechce się czytać :) No cóż, żeby nie przedłużać, życzymy Wam miłego i udanego weekendu, bo w końcu mamy Piątek nie?! :D Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie Patty i Paula.
Notka świetna
OdpowiedzUsuńTen One- shot jest najlepszy !!!
Pozdrawiam
one shot bardzo mi się podoba.. ciekawa fabuła i zarys postaci a poza tym możecie mi powiedzieć w jakim programie robiłyście szablon? jeżeli w gimpie to mg znać wymiary bo jak ja coś rb to zawsze wychodzi za duże lel :) pozdro 600 <3
OdpowiedzUsuńHmmm nagłówek robiłyśmy w gimpie :D Szerokość 1200, a wysokość 1000.
UsuńTen one shot jest świetny, ciekawą fabuł wymyśliłaś ;3 pozrdro czekam na next
OdpowiedzUsuńRozdział jest jak zwykle na wysokim poziomie zajebistości! (Tak musiałem) ;D
OdpowiedzUsuńChociaż coś tak czułem,że rodzice Naruto i Sakury wrócą wcześniej,ale nadal notka jest cudowna.
Pozdrawiam.
P.S.
U mnie jest nowy rozdział hihi.
Muszę przyznać, że wasze notki nie przestają mnie nudzić. Z przykrością muszę to stwierdzić, ale z nierpliwością czekam na kolejne części one-shota bardziej niż na nowe rozdziały głównego opowiadania. Zapewne wielu innych czytelników mnie teraz znienawidzi, ale taka jest niestety moja natura i nic na to nie poradzę. Zapewne w kolejnej części pojawi się Katsumi i zacznie szantażować Naruto, że powie o wszystkim rodzicom chłopaka. Zapewne pojawi się też Taro który znienawidzi za to Naruto. Prawdopodobnie pojawią się też Ino z Sasuke, by pomóc naszym zakochańcom. Z niecierpliwością czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kuraj
http://narusakumaniacy.blogspot.com/ zapraszam na mojego bloga :3
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanko :) Wasze opo są naprawdę bardzo ciekawe i wciągajace :) Mam nadzieję że nigdy nie skończycie pisać tego bloga :P Przepraszam za spóźniony komentarz ale niestety byłam chora i nie miałam na nic siły...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Miyuu :)
Dziewczyny! Ale wy jesteście spolegliwe ;) można u was liczyć na to że notka mnie wciągnie i będę czuła się spełniona czytając ją. Aczkolwiek czuję pewien niedosyt który zaspokoji tylko kolejny rozdział One-Shota.
OdpowiedzUsuńTen One-Shot jest moją predylekcją polubiłam go w stu procentach :D
Ja już z niecierpliwienia myślę co może być dalej powtarzając to sobie jak mantrę i zaraz w to wierząc XD
Rozczarowanie miało nastąpić bo nie było tak jak tego oczekiwałam ale go nie było z czego znów jestem zadowolona.
Jeśli chodzi o rozdział to jestem ciekawa czy powiedzą to rodzicom XD Ale były by jaja.
No nie będę się rozpisywać dużo aczkolwiek mam tu dużo do napisania/powiedzenia
Pozdrawiam ! Ahoj :D
ONE-SHOT ŚWIETNE ŚWIETNE tak mnie wciągnęło ze już chciał bym next wy umiecie pisać bardzo wciągające opowiadania robicie i ONE-SHOT bawiło mnie jak naruto i sakura musieli udawać przed rodzicami ze się nie lubią bardzo ciekaw mnie co będzie next pozdrawiam i życzę weny dużo weny czekam na next
OdpowiedzUsuńNo i znów ostatnia ;-;
OdpowiedzUsuńNo ale mniejsza ONE-SHOT SUPER I WGL chyba nie mam do czego się przyczepić i po raz kolejny tak mnei wciągnęło, że mam wrażenie że notki są strasznie krótkie jak wy to robicie xD
Hmm...to tak dużo się teraz wydarzyło, nie ukrywam. I akurat ich rodzice musieli wejść w tym momencie xD Rozwalają mnie rozmowy Naruto i Sakury przy ich rodziców, są genialne xDD Mogliby im powiedzieć, ciekawa jestem ich min xD Dobra, to na temat treści, a wizualnie no to błędów raczej nie ma chyba, że takie malutkie, których moje oko już nie dostrzega. Notka jak zwykle długa co oczywiśćie mi i reszcie fanom się podoba xD
Dobra to pozdrawiam i weny życzę :*
/Yuuki
PS.Następna notka to będzie główne opowiadanie czy one-shot?
Kiedy notka ?
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze dzisiaj się pojawi. Przepraszamy, że jeszcze jej nie ma, ale nie jesteśmy w domu i nie mamy przy sobie laptopa. Obiecujemy, że jak wrócimy do domu to dodamy rozdział.
UsuńSpoko Dziewczyny. Nic sie nie stało dla mnie notka moze pojawic sie jutro. ;))
Usuń