- Spokojnie, ona
wszystko wie. - Ino się uśmiecha.
- Jak to
wszystko? Mówiąc wszystko masz na myśli naprawdę wszystko? -
Patrzy na mnie uważnie, a ja się uśmiecham. Jej reakcja bardzo
mnie śmieszy.
- Musiałem jej
powiedzieć, bo zobaczyła mnie w niedogodnej sytuacji.
-
Co. Ty. Do. Cholery. Zrobiłeś?! - Cedzi każde słowo przez zęby.
Wiedziałem, że tak zareaguje. Nie powinno mnie to dziwić, bo Saki
stara się mi pomóc, a ja to wszystko psuję. Powiedziała, żebym
nie wychodził, a ja wyszedłem. Gdyby nie Ino mógłbym zabić tego
człowieka...
-
Na szczęście nic. - Mówię po chwili ciszy. Widzę, że Saki
ulżyło i jest spokojniejsza.
-
Wiesz co kochanie? Bardzo się cieszę, że powiedziałeś o
wszystkim Ino. Teraz będę miała pomoc w pilnowaniu ciebie, żebyś
robił wszystko tak, jak ja chcę! - Mówi głośniej. Naprawdę się
zdenerwowała. - Teraz powiedz mi co żeś narobił.
-
Prawie zabiłem człowieka. - Przyznaję zażenowany i pełen
skruchy.
-
No świetnie. Po prostu cudnie! Właśnie dlatego chciałam, żebyś
siedział w domu i nigdzie się nie ruszał. Ale nie, ty jak zwykle
mnie nie słuchasz, bo po co?!
-
Nie denerwuj się tak, nie lubię jak jesteś w takim stanie. - Mówię
patrząc jej w oczy.
-
Nie, właśnie, że będę się denerwowała, bo mnie wkurzyłeś.
Masz zakaz wychodzenia z domu i spotykania się z innymi. Rozumiesz?!
Przynajmniej do jutra. A teraz tak na spokojnie. Co się stało, że
wyszedłeś z domu i czemu zaatakowałeś człowieka? - Pyta już
spokojna.
-
Wyszedłem, bo nie mogłem już tu wysiedzieć, pomyślałem, że jak
się przejdę to chociaż ból głowy trochę ustąpi. Poszedłem do
parku, usiadłem na ławkę i zauważyłem, że trzech mężczyzn
podchodzi do kobiety. Prosiła, żeby zostawili ją w spokoju, ale
nie posłuchali. Jeden z nich zaczął ją obmacywać, a wiesz, że
nienawidzę, gdy inni traktują w taki sposób kobiety. Zdenerwowałem
się i do nich podszedłem. Prosiłem, żeby od niej odeszli, ale nie
chcieli. Jeden z nich próbował mnie uderzyć i od tego wszystko się
zaczęło. Przy ostatnim z nich trochę mnie poniosło.
-
Saki, nie widziałam nigdy Naruto w takim stanie. - Mówi Ino.
-
Witaj w moim świecie kochana. Od teraz będziesz mi pomagała
trzymać go w ryzach. - Patrzę na Saki. Moje spojrzenie wyraża
słowa ,, no co ty nie powiesz? ''. - Nie patrz tak na mnie.
Przynajmniej do jutra. Oj kochanie, noc przed tobą ciężka. - Saki
wzdycha.
-
Dlaczego? - Pyta Ino.
-
Ehhh przez pieczęć. Jej objawy rosną. Podam ci przykład, żebyś
wszystko zrozumiała. Kiedy nic nie jesz przez cały dzień twój
apetyt rośnie. Z każdym dniem jest coraz gorzej. Kapujesz? - Pyta.
-
Mhm. Poprawcie mnie jeżeli się mylę. Ja wiem co nieco o twojej
przeszłości, a Saki wie wszystko i mam o tym nikomu nie mówić.
Tak? - Pyta.
-
Tak. To jest mój sekret i bardzo cię proszę, żebyś zatrzymała
go dla siebie.
-
Nie ma sprawy. Tylko martwi mnie to, że jeżeli Sakura się dowie,
że przed nią to wszystko ukrywasz, wtedy może ci tego nie
wybaczyć. - Myślę przez chwilę nad słowami Ino. Wiem, że ma
racje, dlatego podjąłem pewną decyzję, która może się na mnie
źle odbić. Całe życie stoimy przed wyborami. Niektóre są błahe,
a jeszcze inne bardzo ważne. Moja decyzja należy do bardzo ważnej
i na zawsze może odmienić moje życie. Wiem co muszę zrobić, nie
chcę żyć ciągle w kłamstwie.
-
Powiem jej. - Głośno wypuszczam powietrze. - Ale nie wiem jak.
-
Bardzo dobrze, że się na to zdecydowałeś. - Mówi Saki.
-
Też tak sądzę. - Potwierdza Ino.
-
Wiem, że to dobra decyzja, ale się boję. Co jeżeli ode mnie
odejdzie?
-
Nie odejdzie. Za bardzo cię kocha. - Odzywa się Saki. Widzę jak
Ino spogląda na zegarek.
-
Bardzo dobrze się z wami siedzi, ale muszę wracać do domu. Wczoraj
umówiłam się z Sasuke. Przepraszam. - Mówi smutna Ino.
-
Okey, nie ma sprawy. Tylko mam do ciebie prośbę. Nie zbliżaj się
do Akinoriego, dobrze? - Pytam.
-
Okey. Do zobaczenia. - Mówi i całuje mnie w policzek, potem
podchodzi do Saki i żegna się z nią w ten sam sposób.
-
Na razie. - Odpowiadam prawie równo z Saki. Ino wychodzi z salonu,
po chwili słyszę dźwięk zamykanych drzwi. Teraz dopiero się
zacznie. Moja przyjaciółka zacznie prawić mi morały, na które
dzisiaj naprawdę nie mam ochoty. Saki już od dobrych pięciu minut
siedzi w ciszy i się na mnie patrzy.
-
Co ci jest? - Pytam.
-
Nic.
-
Przecież widzę, że coś cię dręczy, a poza tym nawet na mnie nie
krzyczysz i nie mówisz, że źle postąpiłem. - Mówię patrząc
prosto na moją przyjaciółkę.
-
To, że tego nie mówię, nie znaczy, że tak nie myślę. Muszę
przyznać, że jestem na ciebie cholernie wściekła, ale nie
zamierzam podnosić na ciebie głosu. Wiem, że i tak już
wystarczająco cierpisz. Cholera. Naruto, przed tobą ciężka noc.
-
Wiem, że się martwisz, ale jakoś sobie poradzimy. Tak jak wtedy,
pamiętasz? - Pytam z uśmiechem.
-
Kochanie, lepiej, żebyś nie chciał radzić sobie tak jak wtedy.
Przypominam, że o mało co nie zabiłeś człowieka. Wyszedłeś w
środku nocy na ulicę i spotkałeś jakiegoś przypadkowego
przechodnia. Gdybym się wtedy nie zjawiła to byś go zabił. -
Próbuję przypomnieć sobie tamtą noc, tak naprawdę pamiętam
niewiele, bo miałem naprawdę wysoką temperaturę i nie potrafiłem
odróżnić rzeczywistości od fikcji.
-
Co jeżeli Sakura zechce nocować? Mam ją wyprosić? Saki, co mam
zrobić? Wiesz, że jestem nieobliczalny i nie wiem co się ze mną
dzieje, kiedy dostaję gorączki. - Mówię przybity. O Saki się nie
martwię, bo ona wie jak sobie ze mną radzić. Co jeżeli niechcący
skrzywdzę Sakurę? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
-
Spoko luzik. - Uśmiecha się. - Jeżeli zechce zostać to powiem
jej, że urządzimy sobie mały babski wieczorek, a ciebie wygonimy
spać.
-
Jak zwykle masz plan. - Uśmiecham się. - Okey, skoro mamy
załatwioną sprawę ze mną to zajmijmy się tobą. Wiem, że moja
pieczęć to niejedyny problem, który cię dręczy. Jest coś
jeszcze, podzielisz się ze mną swoimi zmartwieniami? - Pytam z
uśmiechem. Saki patrzy w okno.
-
On mnie prześladuje. - Robi chwilę ciszy, nie chcę jej przerywać,
dlatego siedzę cicho. Patrzę na Saki. - Kiedy poszłam po Haruto i
wyszłam ze szpitala to usiadłam na ławkę. Po jakiejś minucie
zjawił się Akinori. Rozmawiałam z nim. Zachowuje się naprawdę
dziwnie.
-
W jakim sensie? - Pytam zaciekawiony.
-
Powiedział, że się zmienił. Nie wierzę mu, on nigdy nie będzie
lepszy. Robi wszystko, żebym myślała, że mnie kocha. - Zaśmiała
się i odwróciła wzrok na mnie. - Ale ja mu nigdy w to nie uwierzę.
- Wzdycha.
-
A co z tobą? Nadal go kochasz? - Pytam obserwując Saki. Dziewczyna
siedzi w ciszy, nabiera powietrze w płuca, po czym głośno je
wypuszcza. Wzrusza ramionami, kręci głową i się uśmiecha.
-
Sama nie wiem. Ehh myślałam, że zakochałam się w Haruto, ale
teraz, kiedy zjawił się Akinori ostro namieszał w mojej głowie.
Heh pierwszy raz w życiu jestem taka niepewna. Mówiąc o Haruto to
dzisiaj zachował się bardzo fajnie.
-
Czemu?
-
Zobaczył, że Akinori mnie nagabuje, a ja nie mam ochoty na rozmowę,
więc postanowił się wtrącić. Powiedział mu, że jest moim
chłopakiem, nawet mnie pocałował na jego oczach.
-
Jak to pocałował? - Pytam z niedowierzaniem.
-
Normalnie, w usta. Zaproponował, żebyśmy udawali parę, a ja
głupia się zgodziłam.
-
Dlaczego tak mówisz? Może to był pretekst i on się w tobie
zakochał? - Pytam szukając drugiego dna.
-
Niee, on mnie traktuje jak przyjaciółkę. Nie pociągam go jak ktoś
w kim mógłby się zakochać. - Zacząłem się śmiać.
-
Serio Saki? Gdybyś kogoś nie pociągała to ten ktoś musiałby być
naprawdę ślepy. - Saki to moja przyjaciółka, ale muszę
stwierdzić, że jest bardzo atrakcyjną kobietą. Niejeden chłopak
na pewno chciałby z nią być.
-
Tylko tak mówisz, ale prawda jest inna. Nie podobam się Haruto i
koniec kropka. - Naszą rozmowę przerywa dzwonek do drzwi. Patrzę z
uśmiechem na Saki. - Ehhh otworzę, bo tobie nawet dupy nie chce się
ruszyć. - Uśmiecha się.
-
Jestem chory, zapomniałaś? Taki człowiek powinien dużo
odpoczywać. - Uśmiecham się i kładę na kanapę. Czuję ból,
dlatego odruchowo łapię się za brzuch. Mimo tego, że wszystko
mnie boli, a do tego dochodzą objawy pieczęci to nie daję tego po
sobie poznać. Krzyżuję ręce i kładę je pod głowę, patrzę w
sufit. Słyszę głosy z korytarza.
-
Sakura? Tak wcześnie skończyłaś?
-
Mhm.
-
No tak, przecież zapomniałam, że tobie leczenie pacjentów zajmuje
mniej czasu niż mi.
-
Jest już siedemnasta, więc zajęło mi to trochę dłużej niż
przypuszczałam, a poza tym miałam tylko ośmiu pacjentów.
-
Kochana, ja z ośmioma siedziałabym co najmniej do dziewiętnastej.
-
Nie przesadzaj. - Słyszę coraz wyraźniej głosy dziewczyn,
dochodzi do tego stukot butów.
-
Chcesz herbatę? - Pyta Saki.
-
Wiesz co? Może bym się napiła.
-
Okey, zaraz zrobię, a ty idź do tego debila. Brak mi słów na
niego. - Przewracam oczami na te słowa i się uśmiecham. Jak zwykle
moja kochana przyjaciółka przesadza.
-
Co zrobił? - Dziewczyny stoją w wejściu do salonu.
-
Wyszedł z domu pomimo moich zakazów. No, ale ja jestem już
przyzwyczajona, że się mnie nie słucha.
-
Nie przesadzaj Saki, wszystko słyszę. - Odzywam się.
-
No i dobrze. Prawda jest taka kochanie, że nigdy się mnie nie
słuchałeś. Czemu miałoby teraz być inaczej?
-
Wcale, że nie. Zawsze się ciebie słucham. No dobrze, może czasami
nie, ale to są wyjątki. - Uśmiecham się.
-
Tak tak, a ja jestem królową całego świata. Wierzysz? Idę zrobić
tą herbatę, bo jak posiedzę z tobą jeszcze kilka minut to cię
rozszarpię. Nie myśl, że jak normalnie z tobą rozmawiam to mi
przeszła złość na ciebie. Jest kotku zupełnie odwrotnie, nadal
jestem na ciebie cholernie wściekła i dobrze o tym wiesz. Z racji
tego, że jestem kulturalną osobą spytam ciebie, czy chcesz
herbatkę. - Saki się uśmiecha.
-
Chcę. - Odpowiadam krótko z zaczepnym uśmiechem.
-
Ugh jak ja z tobą wytrzymuję? - Pyta wychodząc z salonu.
-
Tak jak ja z tobą! - Krzyczę za nią. Podchodzi do mnie
uśmiechnięta Sakura. Przysuwam się bardziej do oparcia kanapy
ukrywając przy tym ból jaki mi to sprawia. Robię miejsce dla mojej
dziewczyny. Sakura siada obok mnie i daje mi buziaka w usta.
-
Oj kochanie, nagrabiłeś sobie u Saki. - Uśmiecha się.
-
Ona tylko udaje. Nie umie się na mnie gniewać dłużej niż pięć
sekund.
-
Doprawdy? - Na twarzy Sakury widnieje śliczny uśmiech.
-
Naprawdę. - Uśmiecham się. - Jak tam w pracy? - Pytam.
-
Ehhh ciężko.
-
Pod jakim względem?
-
Jeżeli chodzi ci o Haruto to jest dobrze. Wytłumaczyliśmy sobie
wszystko i normalnie ze sobą rozmawiamy. Powiedziałam mu, że nadal
coś do ciebie czuję i jest mi z tym ciężko, a on stwierdził, że
rozumie i nie ma do mnie żalu. Mówiąc, że było ciężko miałam
na myśli to, że jestem padnięta i z chęcią poszłabym spać. -
Uśmiecha się.
-
Bardzo się cieszę, że wszystko sobie wyjaśniliście.
-
Naruto... kiedy zamierzasz mu powiedzieć, że jesteśmy razem?
Wiesz... nie powinieneś go okłamywać.
-
Wiem. Okey, skoro wszystko sobie wyjaśniliście to nie będziemy
ukrywać naszego związku. - Uśmiechnąłem się. Doszedłem do
wniosku, że ukrywanie tego jest zbędne, po co to robić, skoro się
kochamy? Poza tym, gdybyśmy kłamali, że nie jesteśmy razem i
Haruto by się o tym dowiedział to czułby się zraniony, a nie
zamierzam go krzywdzić.
-
No i to mi się podoba. On to zrozumie. - Sakura się uśmiecha.
-
Na pewno. - Odwzajemniam uśmiech. Do salonu wchodzi Saki z trzema
kubkami, które stoją na tacy. Obserwuję jej ruchy. Dziewczyna jest
bardzo skupiona, kiedy stawia tackę na stolik przygryza wargę.
Uśmiecham się.
-
No i czego się szczerzysz gamoniu? To, że na ciebie nie patrzę nie
oznacza, że nie wiem, że się ze mnie śmiejesz. Jestem taka
śmieszna? Bo mi się nie wydaje, poczekaj aż ja się zacznę z
ciebie śmiać, a przeczuwam, że nadejdzie to niebawem. Oj koteczku,
grabisz sobie u mnie jeszcze bardziej. - Saki bezczelnie się śmieje
i siada ze swoim kubeczkiem na fotel. Wiem o co jej chodzi. Moja
kochana przyjaciółka nie może się doczekać tego, kiedy moja
dziewczyna w końcu zauważy rany, które sobie zrobiłem. Sakura
wstaje, bierze kubek z herbatą i siada na drugi fotel, który stoi
po drugiej stronie kanapy. Mebel, na którym leżę znajduje się
pomiędzy dwoma fotelami. Sakura i Saki upijają łyk herbaty.
-
Co się z wami dzisiaj dzieje? - Pyta Sakura z uśmiechem.
-
Ze mną nic, ale z nim najwidoczniej tak.
-
Słucham? Przepraszam bardzo, ale ze mną wszystko jest okey. -
Bronię się. Saki posyła mi spojrzenie mówiące: ,, Tak i to niby
ja mam tatuaż wilka, który pojawił się nie wiadomo skąd i o mało
co nie zabiłam człowieka? ''.
-
No dobrze, może trochę byłem dzisiaj uciążliwy. Przepraszam. -
Mówię przyznając się do winy.
-
Słucham? Czy ty mnie właśnie przeprosiłeś? No nie wierzę. -
Saki się szczerzy.
-
Nie przeginaj... - Mówię.
-
Okey okey. - Odpowiada z uśmiechem.
-
Wiecie co? Kiedy was tak słucham od razu poprawia mi się humor. -
Odzywa się Sakura z szerokim uśmiechem.
-
Bardzo dobrze, że przynajmniej jednej osobie nasze sprzeczki
poprawiają samopoczucie. - Odzywa się Saki.
-
Przepraszam bardzo, ale ja się z nikim nie sprzeczam. - Mówię.
-
Naruto... znowu zaczynasz. - Stwierdza moja przyjaciółka. Dopiero
teraz uświadamiam sobie, że prowadzi tą dyskusję specjalnie. W
ten sposób odciąga moją uwagę od bólu. Muszę przyznać, że
jest bardzo bystra.
-
Dzięki. - Mówię z uśmiechem.
-
Nie ma za co. - Odpowiada odwzajemniając mój gest.
-
Pogubiłam się już w tej waszej konwersacji. - Mówi Sakura.
Wszyscy wybuchamy śmiechem.
-
Naruto, nie będziesz miał nic przeciwko temu, żebym została
jeszcze dzisiaj na noc? U mnie w domu jest mysz, której się boję,
a Konosuke nie ma w domu. - Saki wodzi palcem po ściankach kubka i
patrzy na herbatę, która się w nim znajduje. Uśmiecha się.
-
Nie, no skąd. Mam duży dom, więc nie ma problemu.
-
Boisz się myszy? - Pyta Sakura. Na to pytanie wybuchnąłbym
śmiechem, ale nie mogę, bo wszystko się wyda.
-
Bardzo. Kiedyś Konosuke trzymał jedną w klatce i mnie nią
straszył. - Saki upija łyk herbaty. Niezła z niej kłamczucha.
Nawet nie daje po sobie poznać tego, że kłamie. Oczywiście
historyjkę, którą opowiedziała Saki trzeba obrócić o trzysta
sześćdziesiąt stopni, żeby wyszła z tego prawda. Mianowicie, to
ona trzymała mysz w klatce i straszyła nią Konosuke.
-
Też nie jestem zwolenniczką tych stworzeń. - Przyznaje Sakura.
-
Doprawdy? - Pytam z szatańskim uśmieszkiem.
-
Tak, ale nie mówię tego po to, żebyś obrócił to przeciwko mnie.
- Mówi z uśmiechem.
-
Nawet bym nie śmiał.
-
Tak, pewnie. Jako pierwszy byś wykorzystał ten fakt. - Sakura
posyła mi uśmiech.
-
Za kogo ty mnie masz? - Odwzajemniam ten gest.
-
O cholercia! - Krzyczy Saki. Patrzę na nią zdezorientowany.
-
Co jest?
-
Która godzina? - Dziewczyna ignoruje moje pytanie.
-
Kilka minut po siedemnastej. O co chodzi? - Pyta Sakura.
-
Mam nadzieję, że Konosuke jest jeszcze w domu, bo nie wzięłam od
niego kluczy. Gdyby mój głupi braciszek był chociaż trochę
rozsądny to bym się o to nie martwiła, ale on zapewne zostawi
mieszkanie otwarte. - Saki odstawia swój kubek na stolik i wstaje z
fotela. - Niedługo wrócę. Dobrze, że mieszkam blisko ciebie. -
Mówi i wybiega z domu. Patrzę na roześmianą Sakurę.
-
Fajna jest nie? - Pytam z uśmiechem.
-
Muszę ci powiedzieć, że na początku jej nie lubiłam. Później
dopiero zobaczyłam jaka jest naprawdę i ją pokochałam. - Uśmiecha
się. - Teraz jest moją najlepszą przyjaciółką.
-
Jej się nie da nie kochać. - Patrzę na Sakurę.
-
Masz rację, a teraz powiedz mi, czym ją aż tak zezłościłeś? -
Pyta z uśmiechem. Przybrałem poważny wyraz twarzy. Skoro jesteśmy
sami to mógłbym wykorzystać ten czas na opowiedzenie Sakurze co
nieco o sobie, ale się boję. Nie wiem jak na to wszystko zareaguje,
a ja naprawdę nie chcę jej stracić. Podnoszę się powoli do
pozycji siedzącej i spuszczam nogi na podłogę. Krzyżuję ręce i
kładę je na kark. Spuszczam głowę lekko w dół. Oddycham głęboko
kilka razy i przecieram twarz.
-
Co się dzieje? - Pyta zdezorientowana Sakura. Wstaje i siada obok
mnie na kanapę. Kładzie lewą dłoń na moje prawe ramie. Odwracam
twarz w stronę Sakury i patrzę prosto w jej oczy.
-
Musimy bardzo poważnie porozmawiać.
-
O co chodzi? Była tu Hana? - Pyta z obawą. Uśmiecham się.
-
Uwierz, Hana byłaby małym zmartwieniem. Nie chodzi o nią.
-
Więc o co? Nie może być aż tak źle. - Uśmiecha się.
-
Jest. Jest cholernie źle. Ahhh, pokarzę ci. - Zdejmuję z siebie
czarną koszulkę. Widzę, że Sakura jest zdezorientowana, po chwili
jej mina wyraża zdziwienie. Dziewczyna dotyka mojego prawego
ramienia i wodzi palcami po tatuażu.
-
Kochanie, to, że zrobiłeś sobie tatuaż nie jest niczym złym. Ale
to, że znowu masz ranę na brzuchu już tak. Co sobie zrobiłeś?
Znowu trening? Zauważyłam również, że masz bandaże na dłoniach,
więc o to się nie pytam. Miałeś siedzieć w domu, dlaczego
wyszedłeś? - Głośno wypuszczam powietrze i spuszczam wzrok w
podłogę, nie mogę patrzeć jej w oczy.
-
Hej, co jest? - Pyta i łapie mnie za twarz odwracając ją w jej
stronę. Teraz patrzę Sakurze w oczy. Podnoszę swoje ręce, łapię
dłonie dziewczyny i opuszczam je na moje kolana.
-
Sakura, to nie jest tatuaż. To jest pieczęć, a to - pokazuję na
swoje brzucho - nie jest rana po treningu. Zrobiłem ją sobie sam.
-
Jaka pieczęć? Po co się okaleczasz? To nie jest rozwiązaniem
twoich problemów. - Widzę, że dziewczyna jest bardzo zszokowana,
smutna i zdezorientowana.
-
Nie martw się, nie tnę się jeżeli o to ci chodzi. Powiem ci
wszystko, ale chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham i
niezależnie jaką decyzję podejmiesz nadal będę.
-
Naruto, nie strasz mnie. Powiedz co się dzieje i mnie nie oszukuj. O
co chodzi?
-
Kiedy wyruszyłem na trzyletni trening poznałem na nim pewnego
chłopaka. Nazywa się Akinori. Razem z Saki się z nim
zaprzyjaźniliśmy. Spędzałem z tym chłopakiem bardzo dużo czasu
i nawet nie zauważyłem tego, że ma paskudny charakter. Nie
zauważyłem również tego, że powoli zaczynam robić się taki jak
on. Pewnej nocy Akinori zabrał mnie do baru. Wypiliśmy trochę i po
paru godzinach wyszliśmy. Usłyszeliśmy jakieś krzyki, które po
pewnym czasie ucichły. Akinori wskoczył na dach jakiegoś budynku,
więc zrobiłem to samo. W ciemnej uliczce zauważyliśmy mężczyznę
i kobietę. - Sakura słuchała mnie bardzo uważnie. Wziąłem
głęboki wdech i wypuściłem głośno powietrze. - Wtedy Akinori
powiedział mi, że zabijanie sprawia mu nieograniczoną przyjemność
i satysfakcję, chciałem odejść, ale mnie zatrzymał i kazał
obserwować tych ludzi. Nałożył na mnie wtedy tą pieczęć. -
Wskazałem swoje ramię. - Pamiętam doskonale jak się wtedy czułem.
Miałem mdłości, wrażenie, że moje ciało spłonie i cholerny ból
głowy. Powiedział mi, że to wszystko minie jak zabiję tego
mężczyznę.
-
Zabiłeś go? - Nic nie odpowiadam. - Naruto do cholery jasnej!
Zabiłeś go, czy nie? Odpowiedz! - Widzę szkliste spojrzenie
Sakury. Wbijam wzrok w podłogę. Po chwili kontynuuję swoją
opowieść.
-
Stałem na dachu i obserwowałem tych ludzi. Mężczyzna zaczął
całować tę kobietę. Ona się wyrywała, a on ją przewrócił i
próbował zedrzeć z niej ubranie. Chciał ją zgwałcić.
Zdenerwowałem się, bo nie lubię, gdy ktoś traktuje w ten sposób
kobiety. Żałuję, ale zeskoczyłem z tego dachu. Akinori został na
miejscu i wszystkiemu się przyglądał. Podszedłem do tego faceta,
złapałem go za ubrania i podniosłem do góry. Przyparłem go do
ściany. Kazałem kobiecie uciekać. Zacząłem go bić, z każdym
uderzeniem objawy pieczęci słabły. Widziałem... że się mnie
boi, podobało mi się to uczucie. Jego krew była wszędzie... na
moich ubraniach, włosach, twarzy, na ścianie budynku. Widziałem
jak zamyka oczy, dotarło do mnie, że go zabiłem. Puściłem go i
się odsunąłem. Usłyszałem z tyłu jak ktoś płacze. Odwróciłem
się i zobaczyłem Saki. Była przerażona, zresztą ja również.
Spojrzałem na dach i zauważyłem, że Akinori gdzieś zniknął.
Pewnie nie chciał, żeby zobaczyła go Saki, bo był jej chłopakiem.
Po pewnym czasie zauważyłem, że objawy pieczęci zniknęły. Po
kilku dniach o wszystkim zapomniałem i zacząłem znowu spotykać
się z Akinorim.
-
Ilu ludzi zabiłeś Naruto? Ile osób zginęło z twojej i jego ręki?
Nie musiałeś zabijać tamtego faceta... wystarczyłoby gdybyś go
wystraszył, albo wziął do głowy wioski. - Moje emocje szaleją.
Nie wiem co czuję. Wiedziałem, że ją stracę, po co w ogóle jej
o tym mówiłem? To był błąd. Nie, nie mogłem okłamywać Sakury,
musiałem jej powiedzieć. Cholera, teraz wszystko się posypało.
Wstydzę się spojrzeć jej w oczy, brzydzę się samym sobą.
-
Czekam na odpowiedź. Ile osób zabiłeś? - Wstaję z kanapy i
podchodzę do okna, patrzę na podwórko. Odwracam się w stronę
Sakury. Nie patrzę jej w oczy.
-
Kilkanaście.
-
I to wszystko tylko dla zaspokojenia swoich chorych potrzeb?! Nie
poznaję cię Naruto. Zaatakowałeś kogoś odkąd wróciłeś do
wioski?
-
Wszystko było w porządku, ale wczoraj pojawiła się pieczęć, a
to oznacza, że Akinori jest w wiosce. Saki go nawet widziała.
Objawy pieczęci utrzymują się przez dwa dni. Nie jest mi łatwo
Sakura, zrozum to. Nie chcę być mordercą. Ostatniego dnia zawsze
jest najgorzej, bo wszystkie objawy się zwiększają.
-
Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. Zaatakowałeś kogoś?
-
Tak, dzisiaj.
-
Zabiłeś tą osobę?
-
Prawie. - Mówię z poczuciem winy. Sakura wstaje z fotela i idzie w
kierunku drzwi. Zatrzymuje się przy przejściu z salonu do korytarza
i odwraca się w moją stronę.
-
Masz chociaż wyrzuty sumienia, że zabiłeś tyle osób? - Patrzę
jej w oczy.
-
Myślisz, że nie? Co noc mam koszmary, poczucie winy i wyrzuty
sumienia. Rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, ale
nawet nie wiesz jakie katusze przeżywam. Akinori jest w wiosce, to
oznacza, że jestem już stracony. Prędzej czy później mu ulegnę
i dobrze o tym wiem, chociaż Saki próbuje sobie wmówić, że nic
takiego się nie stanie.
-
Okłamywałeś mnie przez ten cały czas. Myślałam, że jesteś
dobrym człowiekiem, widzę teraz, że bardzo się myliłam.
-
Nie mów tak... nie skazuj mnie od razu na potępienie. Skoro jestem
aż takim potworem to może będzie lepiej jeżeli ze sobą zerwiemy.
- Mówię to z bólem serca, ale ono i tak już jest roztrzaskane na
milion małych kawałeczków. Sakura widzi we mnie potwora. Od tej
pory, od teraz Naruto Uzumaki stracił swoje serce i duszę.
-
Muszę to wszystko przemyśleć. - Odwraca się i wychodzi. Słyszę
dźwięk zamykanych drzwi, patrzę w okno. Widzę jak Sakura idzie do
swojego domu, chyba płacze. Mam ochotę krzyczeć, albo zapaść się
pod ziemię. Biorę wazon z kwiatkami, który stoi na parapecie i
rzucam nim o ścianę naprzeciwko mnie. Siadam pod oknem, po moich
polikach toczą się krople łez. Ciągam się dłońmi za włosy.
Straciłem ją. Tym razem straciłem ją na zawsze.
Oczami
Saki;
-
Konosuke, mógłbyś od czasu do czasu pomyśleć zanim coś zrobisz.
- Stoję w kuchni oparta o blat, a mój głupi brat siedzi na krześle
przy stole.
-
O co ci znowu chodzi!
-
O to, że gdybym nie przyszła to wyszedłbyś z domu i nawet drzwi
byś nie zamknął. Co jeśli przypadkowy włóczęga by tutaj
wszedł? Prawdopodobnie wszystko by ze sobą zabrał.
-
Przestań mi tutaj kazania wygłaszać, niedługo wychodzę, więc
przestań mnie denerwować.
-
Kiedy ty w końcu zmądrzejesz? - Pytam zirytowana.
-
Kiedy w końcu dasz mi spokój?
-
Nie możesz wytrzymać ani jednego dnia bez kłótni, prawda? -
Pytam.
-
Nie o to chodzi, bo zawsze robię coś źle. Zawsze wytykasz mi
błędy.
-
To nie tak Konosuke. Chcę, żebyś zaczął myśleć i przestał
zachowywać się jak gówniarz. Ty powinieneś pilnować mnie, a nie
ja ciebie.
-
No okey, masz rację. Nie jestem przykładnym bratem. Ehhh niech
stracę. - Uśmiecha się. - Spróbuję zachowywać się lepiej,
okey?
-
Co masz na myśli?
-
Postaram się zmienić. Spróbuję być odpowiedzialny, dobrze? -
Pyta z uśmiechem. Wstaje z krzesełka i do mnie podchodzi.
-
Mam taką nadzieję. - Uśmiecham się.
-
Chodź tu. - Wyciąga ręce w moją stronę i mnie przytula. Kocham
mojego brata, ale nie cierpię tego jak się zachowuje. Kiedyś był
zupełnie inny, zanim nie poznał Junko. Ta dziewczyna przewróciła
do góry nogami całe życie Konosuke. Była jego dziewczyną, mój
brat bardzo ją kochał. Zawiódł się, bo nakrył ją z jego
najlepszym przyjacielem. Od tej pory mój brat rozkochuje w sobie
kobiety, a potem z nimi zrywa, jest zimnym draniem, ale od paru dni
pracuję nad jego charakterem i można powiedzieć, że są jakieś
minimalne postępy. Tak naprawdę dawno z nim nie rozmawiałam, więc
nie wiem, czy chociaż trochę się zmienił odkąd go widziałam po
raz ostatni.
-
Nie lubię się z tobą kłócić. - Mówię wtulona w jego ramiona.
-
Ja też nie lubię się z tobą kłócić, przecież jesteś moją
siostrą i mimo wszystko bardzo cię kocham. Życie bym za ciebie
oddał. - Nie wierzę, Konosuke to powiedział? To chyba jakiś sen.
Ostatni raz powiedział mi takie coś chyba z pięć lat temu.
-
Co się z tobą ostatnio dzieje? - Pytam odsuwając się od niego.
Uśmiecham się, on również.
-
Nie wiem, może ty masz na mnie taki wpływ? Odkąd mieszkamy razem
czuję się trochę inaczej. Wcześniej, kiedy mieszkaliśmy z
rodzicami to prawie w ogóle się nie widywaliśmy, a teraz?
Praktycznie codziennie.
-
Bardzo mi miło słuchać takich słów, mam nadzieję, że to nie są
kłamstwa. Powiedz mi, nadal chcesz czegoś od Sakury? - Pytam
zaciekawiona. Mój brat chwilę się zastanawia.
-
Nie, nie będę jej więcej zaczepiał.
-
Bardzo dobrze. - Uśmiecham się.
-
O której wrócisz do domu? - Pyta.
-
Nie wracam. - Mówię poważna.
-
Dlaczego?
-
Akinori wrócił. - Mój brat robi się poważny.
-
Cholera, Naruto ma przechlapane. Wiem, od kiedy wprowadziliśmy się
do Konochy nie byłem dla niego zbyt miły, ale wiesz, że go lubię.
-
Wiem, przecież byliście przyjaciółmi, potem coś się między
wami popsuło.
-
Jak myślisz? Przez kogo?
-
Nigdy mi nie mówiłeś, dlaczego przestaliście się przyjaźnić?
-
Wszystko przez Akinoriego, kiedy Naruto go poznał zaczął z nim
spędzać bardzo dużo czasu, a mnie odepchnął. Czułem się wtedy
jak piąte koło u wozu. Kiedy wróciłem do wioski chciałem się na
nim za to zemścić, ale ostatnio zdałem sobie sprawę z tego, że
nie warto. To Akinori między nami namieszał nakładając na niego
tą cholerną pieczęć i tylko on zasługuje na mój gniew. Tak
sobie ostatnio myślałem, czy przeprosić Naruto za moje zachowanie
i zaproponować mu na nowo przyjaźń, co ty na to? - Jestem w szoku,
czy Konosuke chce na nowo przyjaźnić się z Naruto? Cholercia!
Byłoby cudownie, mógłby mi wtedy pomóc przy Naruto, bo przecież
zna doskonale jego historię. Tworzylibyśmy piękny zespół tak jak
za dawnych czasów. Wspólne treningi. Cholercia! To byłoby takie
cudowne.
-
Kocham cię! Po prostu uwielbiam! - Rzucam mu się na szyję, a on
się śmieje.
-
To oznacza tak?
-
Sto razy tak! - Całuję go w policzki.
-
To super. - Uśmiecha się.
-
Kiedy do niego pójdziesz? - Pytam z uśmiechem.
-
Jutro rano. Dzisiaj już się umówiłem, więc nie mogę odwołać
spotkania.
-
Okey, ja do niego już idę. Mogę cię o coś prosić?
-
Słucham. - Uśmiecha się.
-
Zamkniesz dom? - Uśmiecham się.
-
Pewnie! Saki, pilnuj go. Wiesz co się stało ostatnim razem.
-
Wiem, dzięki, że mi wtedy pomogłeś.
-
Dzięki, że nie powiedziałaś o tym Naruto.
-
Nadal nie rozumiem, dlaczego kazałeś mi nic nie mówić o tym, że
ze mną go szukałeś.
-
Sam tego nie wiem, może nie chciałem, żeby myślał, że jest mi
coś winny. - Uśmiecha się. - Idź już, możesz mu powiedzieć, że
jutro do niego wpadnę i mam do ciebie jeszcze jedną prośbę,
trzymaj się z daleka od Akinoriego, nie chcę, żeby cię
skrzywdził. Poza tym wiem, że kiedyś byliście razem i go
kochałaś, nie chcę, żeby złamał ci po raz kolejny serca.
-
Spokojnie, drugi raz nie dam się nabrać na jego słodkie słówka.
-
Mam nadzieję, która godzina? - Pyta po chwili. Sprawdzam na
zegarku.
-
Dwie minuty po dziewiętnastej.
-
Cholercia, muszę już iść, bo się spóźnię. - Patrzę na niego
z dołu do góry, wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi na to jak
jest ubrany.
-
Gdzie ty się tak śpieszysz? W dodatku masz na sobie białą koszulę
i czarne spodnie, gdzie idziesz? - Konosuke odpowiada mi uśmiechem.
-
Idę na spotkanie o pracę.
-
Ty? Na rozmowę kwalifikacyjną? Ludzie, chyba brata mi podmienili!
-
Tak jak mówiłaś, muszę stać się bardziej odpowiedzialny. - Daje
mi buziaka w policzek. - Na razie. - Konosuke idzie na górę. Nie
no, jestem w szoku, nie mogę uwierzyć. Chyba kosmici mi go
podmienili. Nie, nie będę się nabijać, skoro powoli zmienia się
jego charakter to powinnam być szczęśliwa. Biorę swoją torbę, w
której mam ubrania na jutro, piżamkę i kosmetyczkę. Idę do
korytarza i zakładam buty. Wychodzę z domu. Bardzo dobrze, że na
dworze nie jest jeszcze ciemno. Idę uliczką i spotykam Lee, Ten-Ten
i Nejego. Ostatnie dwie osoby trzymają się za ręce, uśmiecham się
do nich.
-
Hey, co robicie? Idziecie gdzieś?
-
Hej Saki. - Wszyscy po kolei mi odpowiadają.
-
Lee uparł się na wspólny trening. - Mówi roześmiana Ten-Ten.
-
Ten-Ten musimy trenować codziennie, aby poprawiać swoją kondycję.
Pamiętaj o tym. Niech moc młodości eksploduje!
-
Ty i te twoje mądrości. - Odpowiada Neji.
-
A ty Saki? Gdzie idziesz? - Pyta Ten-Ten.
-
Do Naruto. - Uśmiecham się.
-
Och, dawno się wszyscy nie widzieliśmy. Co tam u niego słychać? -
Pyta uśmiechnięta.
-
Wszystko jest w porządku. Może zrobilibyśmy jakąś wycieczkę?
-
Ostatnia zakończyła się walką z morskim zwierzątkiem. - Ten-Ten
odpowiada i się uśmiecha.
-
Było przynajmniej zabawnie. - Mówię.
-
Masz rację. Ehhh idźmy już, bo do nocy nie skończymy tego
cholernego treningu. - Mówi Neji.
-
Do zobaczenia! - Pożegnałam się z przyjaciółmi. Idę w stronę
domu Naruto, jestem już bardzo blisko. Dostrzegam sylwetkę
mężczyzny, który stoi w ciemnym zaułku i obserwuje mieszkanie
blondynka. Podchodzę do niego po cichu.
-
Co tu do cholery robisz?! Kazałam ci się wynosić, ile razy można
tobie powtarzać, że nikt cię tu nie chce? - Akinori odwraca się
do mnie z seksownym uśmiechem.
-
Witaj Saki. Ile razy można ci powtarzać, że tu zostaję?
-
Nie masz po co.
-
Doprawdy? Jak tam Naruto? Bardzo cierpi? Niech kogoś zabije, objawy
od razu przejdą. - Zagryzam wargę, jestem cholernie na niego
zdenerwowana.
-
A jak myślisz palancie?! To wszystko przez ciebie idioto, gdybyś
nie pojawił się w naszym życiu wszystko potoczyłoby się inaczej.
Swoje głupie pomysły wsadź sobie w dupę. - W przypływie gniewu
uderzam go kilka razy w klatkę piersiową.
-
Jedno mnie zastanawia, gdybyś chciała mnie skrzywdzić, uderzałabyś
mocniej, więc jak? - Chwyta moje dłonie za nadgarstki i się
uśmiecha. Próbuję się uwolnić, ale to wszystko na marne. Patrzę
mu w oczy.
-
Nie chcę sobie zabrudzać rąk takim śmieciem.
-
Odnoszę inne wrażenie. Nadal mnie kochasz, przyznaj się do tego.
-
Mam chłopaka, z którym jest mi bardzo dobrze. Kocham jego, a nie
ciebie. - Bronię się.
-
Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz? - Uśmiecha się seksownie. -
Śmiem nawet twierdzić, że to tylko twój przyjaciel, który chciał
cię obronić przed osobą, z którą wyraźnie nie chcesz rozmawiać.
- Cholera, Akinori zawsze wiedział, kiedy kłamię. On jedyny zawsze
umiał poznać, kiedy coś zmyślam.
-
Mylisz się i to bardzo. Możesz mnie puścić?
-
Pewnie, ale najpierw coś zrobię. Mam na to ochotę odkąd cię
zobaczyłem. - Uśmiecha się seksownie i przybliża niebezpiecznie
twarz w moją stronę. Po chwili jego usta znajdują się na moich.
Nie oddaję pocałunku. Próbuję się uwolnić, ale to wszystko na
marne. Później przypominam sobie czasy, kiedy byliśmy razem i jak
było nam dobrze. Chciałam ostatni raz poczuć uczucie, którym
obdarzałam Akinoriego. To była miłość. Kochałam go, a teraz?
Sama nie wiem. Zaczęłam oddawać jego pocałunek.
Oczami
Haruto;
Idę
do mojego kuzyna, jestem już bardzo blisko jego domu. Chcę z nim
porozmawiać. Muszę mu powiedzieć, że nie jestem na niego zły.
Rozumiem, że Sakura kocha jego, a nie mnie. Chcę, żeby wiedział,
że nie mam do niego o nic żalu. Hmmm dawno z nim nie rozmawiałem,
więc będzie fajnie spędzić trochę czasu razem. Jestem już
prawie pod jego domem. Po prawej stronie widzę dwie postacie.
Przyglądam się bliżej. Zauważam, że to Saki z tym kolesiem co ją
nagabywał. Podchodzę bliżej. Widzę, że chłopak zbliża się do
różowo włosej i po chwili ją całuje. To jest dziwne, ale mam
ochotę do nich podejść i walnąć go w zęby. Dopiero teraz
zauważam, że Saki nie jest mi obojętna. Ze złości zagryzam
szczękę. Po chwili widzę, że dziewczyna go odpycha. Próbuję
podsłuchać ich rozmowę.
-
Nie Akinori, nie rozumiesz, że nie chcę mieć z tobą nic
wspólnego? Zostaw mnie w spokoju, od Naruto też się odczep. Żadne
z nas nie chce mieć z tobą żadnych kontaktów.
-
Saki, naprawdę się zmieniłem. Daj mi szansę, kocham cię.
-
Nie wciskaj mi kitu! Ty mnie nigdy nie kochałeś, więc tym bardziej
nie kochasz mnie teraz. Nie zawracaj mi więcej głowy i wynieś się
z Konochy.
-
I tak wiesz, że tego nie zrobię, więc przestań mnie w kółko o
to prosić. Nigdy się nie poddam i w końcu zgodzisz się ze mną
być. - Postanowiłem, że odejdę i dam im porozmawiać, mam
nadzieję, że Saki nie zechce do niego wrócić. Chyba coś do niej
czuję, ostatnio spędzamy razem bardzo dużo czasu i jest naprawdę
miło. Staję przed drzwiami i pukam trzy razy. Słyszę kroki. Po
chwili otwierają się drzwi. Widzę Naruto, który jest w totalnej
rozsypce.
-
Hej, co się stało? - Pytam. Naruto się do mnie uśmiecha.
-
Źle się czuję.
-
Może przyjdę kiedy indziej skoro jesteś chory.
-
Nie, no co ty. Wchodź. - Uśmiecha się i wpuszcza mnie do środka.
Przechodzę od razu do salonu i siadam na kanapę. - Cieszę się, że
mnie odwiedziłeś, dawno się nie widzieliśmy. Będę miał
towarzystwo. - Naruto siada na fotel.
-
No właśnie, przyszedłem porozmawiać.
-
Więc mów. - Uśmiecha się.
-
Chcę ci powiedzieć, że Sakura cię kocha i jeżeli chcesz do niej
wrócić to nie będę miał do ciebie o to żadnych pretensji. -
Naruto się uśmiecha.
-
Wiem, ale dzięki, że to mówisz.
-
Chcę, żeby wszystko było jasne. - Uśmiecham się.
-
Spoko. Jak tam w pracy, byłeś dzisiaj?
-
Ostatni tydzień był ciężki, dzisiaj mam wolne.
-
Jak idzie twój trening? Przepraszam, że nie trenuję cię
osobiście, ale Saki dała mi zakaz wychodzenia z domu. - Uśmiecha
się krzywo.
-
Spokojnie, widzę przecież, że jesteś chory. Nie gniewam się,
naprawdę. Zresztą trening z Saki jest świetny. Dobra z niej
nauczycielka, a ja powoli już zaczynam coś łapać.
-
Bardzo się cieszę. Haruto, musisz dawać z siebie wszystko. - Mówi
tajemniczo.
-
O co chodzi?
-
Po prostu... chcę, żebyś przygotował się na misję jak
najlepiej, rozumiesz? Cholera, chodzi o to, że nie chciałbym
widzieć twojej śmierci. - Mówi trochę zdenerwowany. Uśmiecham
się do niego.
-
To bardzo miłe, że się o mnie martwisz. Spokojnie, na treningach
daję z siebie wszystko i uwierz, nie dam się zabić tak łatwo. W
końcu jestem Uzumaki, nie? - Mówię z uśmiechem...
******
Ohayo! Witajcie Kochani! Dotrzymujemy naszej obietnicy i wstawiamy Wam notkę :D To się porobiło, co nie? Sakura wszystkiego się dowiedziała, a Naruto się załamał. Haruto uświadomił sobie, że czuje coś do Saki, a ona z kolei nie wie sama co czuje. Musi podjąć trudną decyzję i bardzo mocno zastanowić się nad swoimi uczuciami. Ciekawi co wydarzy się w następnym rozdziale? Jeżeli tak to oczekujcie następnej notki. Liczymy na to, że rozdział się spodobał :D Zresztą jak zwykle, nie? Okey, od razu napiszemy, że kolejna notka to kolejna część one-shota, którego wyjdzie naprawdę sporo... mamy nadzieję, że się Wam nie znudził. Oczywiście pojawi się w Piątek, tak jak zawsze w dni szkolne :D Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie Paula i Patty.
Supi nota :D
OdpowiedzUsuńNotka jest świetna. Szkoda mi Naruto, widać, że bardzo żałuje tego co zrobił w przeszłości. Słodkie jest to, że tak bardzo martwi się o swojego kuzyna. To się porobiło, Akinori pocałował Saki, a Haruto jest zazdrosny! Achhhh muszę przyznać, że chciałabym, aby byli razem. Chodzi mi oczywiście o Saki i Haruto :D Czy Konosuke przechodzi jakąś zmianę wewnętrzną? Coś go oświeciło, czy jak? Nie no, ciekawe to jest, nawet bardzo. Dowiedzieliśmy się nawet, że brat Saki był kiedyś przyjacielem Naruto. Na początku się uśmiałam, zdenerwowana Saki to tykająca bomba :D Okey, rozpisałam się trochę, powiem, że z niecierpliwością czekam na next. Pozdrawiam Was serdecznie dziewczyny i życzę, żeby wena Was nie opuściła, bo jak widać bardzo Wam dopisuje :D
OdpowiedzUsuńWasza wierna czytelniczka Juki.
Super notka :D Macie talent . Mam pytanko rozumiem że macie szkołę, ale czy mogłybyście wstawić notki częściej ?
OdpowiedzUsuńNiestety musicie nam wybaczyć, ale na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie wstawiać rozdziałów częściej :/ Niestety, ale liceum to nie gimnazjum, w którym można było sobie niektóre rzeczy olewać :( No cóż, mamy nadzieję, że jednak nas zrozumiecie i jeszcze raz wybaczcie :)
Usuńnotka świetna długa takie lubię to się po robiło jestem ciekaw co zrobi sakura z tą informacją powiedział jej naruto i czy saki będzie z Haruto czy Akinori już się nie mogę do czekać next pozdrawiam i życzę weny dużo weny
OdpowiedzUsuńCzy wy nie macie wstydu? ;-;
OdpowiedzUsuńW takim momencie kończyć notkę?
No ale nic,notkę czytali się miodnie. :)
Pozdrawiam.