piątek, 27 marca 2015

71 Rozdział

- Spokojnie, ona wszystko wie. - Ino się uśmiecha.
- Jak to wszystko? Mówiąc wszystko masz na myśli naprawdę wszystko? - Patrzy na mnie uważnie, a ja się uśmiecham. Jej reakcja bardzo mnie śmieszy.
- Musiałem jej powiedzieć, bo zobaczyła mnie w niedogodnej sytuacji.
- Co. Ty. Do. Cholery. Zrobiłeś?! - Cedzi każde słowo przez zęby. Wiedziałem, że tak zareaguje. Nie powinno mnie to dziwić, bo Saki stara się mi pomóc, a ja to wszystko psuję. Powiedziała, żebym nie wychodził, a ja wyszedłem. Gdyby nie Ino mógłbym zabić tego człowieka...


- Na szczęście nic. - Mówię po chwili ciszy. Widzę, że Saki ulżyło i jest spokojniejsza.
- Wiesz co kochanie? Bardzo się cieszę, że powiedziałeś o wszystkim Ino. Teraz będę miała pomoc w pilnowaniu ciebie, żebyś robił wszystko tak, jak ja chcę! - Mówi głośniej. Naprawdę się zdenerwowała. - Teraz powiedz mi co żeś narobił.
- Prawie zabiłem człowieka. - Przyznaję zażenowany i pełen skruchy.
- No świetnie. Po prostu cudnie! Właśnie dlatego chciałam, żebyś siedział w domu i nigdzie się nie ruszał. Ale nie, ty jak zwykle mnie nie słuchasz, bo po co?!
- Nie denerwuj się tak, nie lubię jak jesteś w takim stanie. - Mówię patrząc jej w oczy.
- Nie, właśnie, że będę się denerwowała, bo mnie wkurzyłeś. Masz zakaz wychodzenia z domu i spotykania się z innymi. Rozumiesz?! Przynajmniej do jutra. A teraz tak na spokojnie. Co się stało, że wyszedłeś z domu i czemu zaatakowałeś człowieka? - Pyta już spokojna.
- Wyszedłem, bo nie mogłem już tu wysiedzieć, pomyślałem, że jak się przejdę to chociaż ból głowy trochę ustąpi. Poszedłem do parku, usiadłem na ławkę i zauważyłem, że trzech mężczyzn podchodzi do kobiety. Prosiła, żeby zostawili ją w spokoju, ale nie posłuchali. Jeden z nich zaczął ją obmacywać, a wiesz, że nienawidzę, gdy inni traktują w taki sposób kobiety. Zdenerwowałem się i do nich podszedłem. Prosiłem, żeby od niej odeszli, ale nie chcieli. Jeden z nich próbował mnie uderzyć i od tego wszystko się zaczęło. Przy ostatnim z nich trochę mnie poniosło.
- Saki, nie widziałam nigdy Naruto w takim stanie. - Mówi Ino.
- Witaj w moim świecie kochana. Od teraz będziesz mi pomagała trzymać go w ryzach. - Patrzę na Saki. Moje spojrzenie wyraża słowa ,, no co ty nie powiesz? ''. - Nie patrz tak na mnie. Przynajmniej do jutra. Oj kochanie, noc przed tobą ciężka. - Saki wzdycha.
- Dlaczego? - Pyta Ino.
- Ehhh przez pieczęć. Jej objawy rosną. Podam ci przykład, żebyś wszystko zrozumiała. Kiedy nic nie jesz przez cały dzień twój apetyt rośnie. Z każdym dniem jest coraz gorzej. Kapujesz? - Pyta.
- Mhm. Poprawcie mnie jeżeli się mylę. Ja wiem co nieco o twojej przeszłości, a Saki wie wszystko i mam o tym nikomu nie mówić. Tak? - Pyta.
- Tak. To jest mój sekret i bardzo cię proszę, żebyś zatrzymała go dla siebie.
- Nie ma sprawy. Tylko martwi mnie to, że jeżeli Sakura się dowie, że przed nią to wszystko ukrywasz, wtedy może ci tego nie wybaczyć. - Myślę przez chwilę nad słowami Ino. Wiem, że ma racje, dlatego podjąłem pewną decyzję, która może się na mnie źle odbić. Całe życie stoimy przed wyborami. Niektóre są błahe, a jeszcze inne bardzo ważne. Moja decyzja należy do bardzo ważnej i na zawsze może odmienić moje życie. Wiem co muszę zrobić, nie chcę żyć ciągle w kłamstwie.
- Powiem jej. - Głośno wypuszczam powietrze. - Ale nie wiem jak.
- Bardzo dobrze, że się na to zdecydowałeś. - Mówi Saki.
- Też tak sądzę. - Potwierdza Ino.
- Wiem, że to dobra decyzja, ale się boję. Co jeżeli ode mnie odejdzie?
- Nie odejdzie. Za bardzo cię kocha. - Odzywa się Saki. Widzę jak Ino spogląda na zegarek.
- Bardzo dobrze się z wami siedzi, ale muszę wracać do domu. Wczoraj umówiłam się z Sasuke. Przepraszam. - Mówi smutna Ino.
- Okey, nie ma sprawy. Tylko mam do ciebie prośbę. Nie zbliżaj się do Akinoriego, dobrze? - Pytam.
- Okey. Do zobaczenia. - Mówi i całuje mnie w policzek, potem podchodzi do Saki i żegna się z nią w ten sam sposób.
- Na razie. - Odpowiadam prawie równo z Saki. Ino wychodzi z salonu, po chwili słyszę dźwięk zamykanych drzwi. Teraz dopiero się zacznie. Moja przyjaciółka zacznie prawić mi morały, na które dzisiaj naprawdę nie mam ochoty. Saki już od dobrych pięciu minut siedzi w ciszy i się na mnie patrzy.
- Co ci jest? - Pytam.
- Nic.
- Przecież widzę, że coś cię dręczy, a poza tym nawet na mnie nie krzyczysz i nie mówisz, że źle postąpiłem. - Mówię patrząc prosto na moją przyjaciółkę.
- To, że tego nie mówię, nie znaczy, że tak nie myślę. Muszę przyznać, że jestem na ciebie cholernie wściekła, ale nie zamierzam podnosić na ciebie głosu. Wiem, że i tak już wystarczająco cierpisz. Cholera. Naruto, przed tobą ciężka noc.
- Wiem, że się martwisz, ale jakoś sobie poradzimy. Tak jak wtedy, pamiętasz? - Pytam z uśmiechem.
- Kochanie, lepiej, żebyś nie chciał radzić sobie tak jak wtedy. Przypominam, że o mało co nie zabiłeś człowieka. Wyszedłeś w środku nocy na ulicę i spotkałeś jakiegoś przypadkowego przechodnia. Gdybym się wtedy nie zjawiła to byś go zabił. - Próbuję przypomnieć sobie tamtą noc, tak naprawdę pamiętam niewiele, bo miałem naprawdę wysoką temperaturę i nie potrafiłem odróżnić rzeczywistości od fikcji.
- Co jeżeli Sakura zechce nocować? Mam ją wyprosić? Saki, co mam zrobić? Wiesz, że jestem nieobliczalny i nie wiem co się ze mną dzieje, kiedy dostaję gorączki. - Mówię przybity. O Saki się nie martwię, bo ona wie jak sobie ze mną radzić. Co jeżeli niechcący skrzywdzę Sakurę? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
- Spoko luzik. - Uśmiecha się. - Jeżeli zechce zostać to powiem jej, że urządzimy sobie mały babski wieczorek, a ciebie wygonimy spać.
- Jak zwykle masz plan. - Uśmiecham się. - Okey, skoro mamy załatwioną sprawę ze mną to zajmijmy się tobą. Wiem, że moja pieczęć to niejedyny problem, który cię dręczy. Jest coś jeszcze, podzielisz się ze mną swoimi zmartwieniami? - Pytam z uśmiechem. Saki patrzy w okno.
- On mnie prześladuje. - Robi chwilę ciszy, nie chcę jej przerywać, dlatego siedzę cicho. Patrzę na Saki. - Kiedy poszłam po Haruto i wyszłam ze szpitala to usiadłam na ławkę. Po jakiejś minucie zjawił się Akinori. Rozmawiałam z nim. Zachowuje się naprawdę dziwnie.
- W jakim sensie? - Pytam zaciekawiony.
- Powiedział, że się zmienił. Nie wierzę mu, on nigdy nie będzie lepszy. Robi wszystko, żebym myślała, że mnie kocha. - Zaśmiała się i odwróciła wzrok na mnie. - Ale ja mu nigdy w to nie uwierzę. - Wzdycha.
- A co z tobą? Nadal go kochasz? - Pytam obserwując Saki. Dziewczyna siedzi w ciszy, nabiera powietrze w płuca, po czym głośno je wypuszcza. Wzrusza ramionami, kręci głową i się uśmiecha.
- Sama nie wiem. Ehh myślałam, że zakochałam się w Haruto, ale teraz, kiedy zjawił się Akinori ostro namieszał w mojej głowie. Heh pierwszy raz w życiu jestem taka niepewna. Mówiąc o Haruto to dzisiaj zachował się bardzo fajnie.
- Czemu?
- Zobaczył, że Akinori mnie nagabuje, a ja nie mam ochoty na rozmowę, więc postanowił się wtrącić. Powiedział mu, że jest moim chłopakiem, nawet mnie pocałował na jego oczach.
- Jak to pocałował? - Pytam z niedowierzaniem.
- Normalnie, w usta. Zaproponował, żebyśmy udawali parę, a ja głupia się zgodziłam.
- Dlaczego tak mówisz? Może to był pretekst i on się w tobie zakochał? - Pytam szukając drugiego dna.
- Niee, on mnie traktuje jak przyjaciółkę. Nie pociągam go jak ktoś w kim mógłby się zakochać. - Zacząłem się śmiać.
- Serio Saki? Gdybyś kogoś nie pociągała to ten ktoś musiałby być naprawdę ślepy. - Saki to moja przyjaciółka, ale muszę stwierdzić, że jest bardzo atrakcyjną kobietą. Niejeden chłopak na pewno chciałby z nią być.
- Tylko tak mówisz, ale prawda jest inna. Nie podobam się Haruto i koniec kropka. - Naszą rozmowę przerywa dzwonek do drzwi. Patrzę z uśmiechem na Saki. - Ehhh otworzę, bo tobie nawet dupy nie chce się ruszyć. - Uśmiecha się.
- Jestem chory, zapomniałaś? Taki człowiek powinien dużo odpoczywać. - Uśmiecham się i kładę na kanapę. Czuję ból, dlatego odruchowo łapię się za brzuch. Mimo tego, że wszystko mnie boli, a do tego dochodzą objawy pieczęci to nie daję tego po sobie poznać. Krzyżuję ręce i kładę je pod głowę, patrzę w sufit. Słyszę głosy z korytarza.
- Sakura? Tak wcześnie skończyłaś?
- Mhm.
- No tak, przecież zapomniałam, że tobie leczenie pacjentów zajmuje mniej czasu niż mi.
- Jest już siedemnasta, więc zajęło mi to trochę dłużej niż przypuszczałam, a poza tym miałam tylko ośmiu pacjentów.
- Kochana, ja z ośmioma siedziałabym co najmniej do dziewiętnastej.
- Nie przesadzaj. - Słyszę coraz wyraźniej głosy dziewczyn, dochodzi do tego stukot butów.
- Chcesz herbatę? - Pyta Saki.
- Wiesz co? Może bym się napiła.
- Okey, zaraz zrobię, a ty idź do tego debila. Brak mi słów na niego. - Przewracam oczami na te słowa i się uśmiecham. Jak zwykle moja kochana przyjaciółka przesadza.
- Co zrobił? - Dziewczyny stoją w wejściu do salonu.
- Wyszedł z domu pomimo moich zakazów. No, ale ja jestem już przyzwyczajona, że się mnie nie słucha.
- Nie przesadzaj Saki, wszystko słyszę. - Odzywam się.
- No i dobrze. Prawda jest taka kochanie, że nigdy się mnie nie słuchałeś. Czemu miałoby teraz być inaczej?
- Wcale, że nie. Zawsze się ciebie słucham. No dobrze, może czasami nie, ale to są wyjątki. - Uśmiecham się.
- Tak tak, a ja jestem królową całego świata. Wierzysz? Idę zrobić tą herbatę, bo jak posiedzę z tobą jeszcze kilka minut to cię rozszarpię. Nie myśl, że jak normalnie z tobą rozmawiam to mi przeszła złość na ciebie. Jest kotku zupełnie odwrotnie, nadal jestem na ciebie cholernie wściekła i dobrze o tym wiesz. Z racji tego, że jestem kulturalną osobą spytam ciebie, czy chcesz herbatkę. - Saki się uśmiecha.
- Chcę. - Odpowiadam krótko z zaczepnym uśmiechem.
- Ugh jak ja z tobą wytrzymuję? - Pyta wychodząc z salonu.
- Tak jak ja z tobą! - Krzyczę za nią. Podchodzi do mnie uśmiechnięta Sakura. Przysuwam się bardziej do oparcia kanapy ukrywając przy tym ból jaki mi to sprawia. Robię miejsce dla mojej dziewczyny. Sakura siada obok mnie i daje mi buziaka w usta.
- Oj kochanie, nagrabiłeś sobie u Saki. - Uśmiecha się.
- Ona tylko udaje. Nie umie się na mnie gniewać dłużej niż pięć sekund.
- Doprawdy? - Na twarzy Sakury widnieje śliczny uśmiech.
- Naprawdę. - Uśmiecham się. - Jak tam w pracy? - Pytam.
- Ehhh ciężko.
- Pod jakim względem?
- Jeżeli chodzi ci o Haruto to jest dobrze. Wytłumaczyliśmy sobie wszystko i normalnie ze sobą rozmawiamy. Powiedziałam mu, że nadal coś do ciebie czuję i jest mi z tym ciężko, a on stwierdził, że rozumie i nie ma do mnie żalu. Mówiąc, że było ciężko miałam na myśli to, że jestem padnięta i z chęcią poszłabym spać. - Uśmiecha się.
- Bardzo się cieszę, że wszystko sobie wyjaśniliście.
- Naruto... kiedy zamierzasz mu powiedzieć, że jesteśmy razem? Wiesz... nie powinieneś go okłamywać.
- Wiem. Okey, skoro wszystko sobie wyjaśniliście to nie będziemy ukrywać naszego związku. - Uśmiechnąłem się. Doszedłem do wniosku, że ukrywanie tego jest zbędne, po co to robić, skoro się kochamy? Poza tym, gdybyśmy kłamali, że nie jesteśmy razem i Haruto by się o tym dowiedział to czułby się zraniony, a nie zamierzam go krzywdzić.
- No i to mi się podoba. On to zrozumie. - Sakura się uśmiecha.
- Na pewno. - Odwzajemniam uśmiech. Do salonu wchodzi Saki z trzema kubkami, które stoją na tacy. Obserwuję jej ruchy. Dziewczyna jest bardzo skupiona, kiedy stawia tackę na stolik przygryza wargę. Uśmiecham się.
- No i czego się szczerzysz gamoniu? To, że na ciebie nie patrzę nie oznacza, że nie wiem, że się ze mnie śmiejesz. Jestem taka śmieszna? Bo mi się nie wydaje, poczekaj aż ja się zacznę z ciebie śmiać, a przeczuwam, że nadejdzie to niebawem. Oj koteczku, grabisz sobie u mnie jeszcze bardziej. - Saki bezczelnie się śmieje i siada ze swoim kubeczkiem na fotel. Wiem o co jej chodzi. Moja kochana przyjaciółka nie może się doczekać tego, kiedy moja dziewczyna w końcu zauważy rany, które sobie zrobiłem. Sakura wstaje, bierze kubek z herbatą i siada na drugi fotel, który stoi po drugiej stronie kanapy. Mebel, na którym leżę znajduje się pomiędzy dwoma fotelami. Sakura i Saki upijają łyk herbaty.
- Co się z wami dzisiaj dzieje? - Pyta Sakura z uśmiechem.
- Ze mną nic, ale z nim najwidoczniej tak.
- Słucham? Przepraszam bardzo, ale ze mną wszystko jest okey. - Bronię się. Saki posyła mi spojrzenie mówiące: ,, Tak i to niby ja mam tatuaż wilka, który pojawił się nie wiadomo skąd i o mało co nie zabiłam człowieka? ''.
- No dobrze, może trochę byłem dzisiaj uciążliwy. Przepraszam. - Mówię przyznając się do winy.
- Słucham? Czy ty mnie właśnie przeprosiłeś? No nie wierzę. - Saki się szczerzy.
- Nie przeginaj... - Mówię.
- Okey okey. - Odpowiada z uśmiechem.
- Wiecie co? Kiedy was tak słucham od razu poprawia mi się humor. - Odzywa się Sakura z szerokim uśmiechem.
- Bardzo dobrze, że przynajmniej jednej osobie nasze sprzeczki poprawiają samopoczucie. - Odzywa się Saki.
- Przepraszam bardzo, ale ja się z nikim nie sprzeczam. - Mówię.
- Naruto... znowu zaczynasz. - Stwierdza moja przyjaciółka. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że prowadzi tą dyskusję specjalnie. W ten sposób odciąga moją uwagę od bólu. Muszę przyznać, że jest bardzo bystra.
- Dzięki. - Mówię z uśmiechem.
- Nie ma za co. - Odpowiada odwzajemniając mój gest.
- Pogubiłam się już w tej waszej konwersacji. - Mówi Sakura. Wszyscy wybuchamy śmiechem.
- Naruto, nie będziesz miał nic przeciwko temu, żebym została jeszcze dzisiaj na noc? U mnie w domu jest mysz, której się boję, a Konosuke nie ma w domu. - Saki wodzi palcem po ściankach kubka i patrzy na herbatę, która się w nim znajduje. Uśmiecha się.
- Nie, no skąd. Mam duży dom, więc nie ma problemu.
- Boisz się myszy? - Pyta Sakura. Na to pytanie wybuchnąłbym śmiechem, ale nie mogę, bo wszystko się wyda.
- Bardzo. Kiedyś Konosuke trzymał jedną w klatce i mnie nią straszył. - Saki upija łyk herbaty. Niezła z niej kłamczucha. Nawet nie daje po sobie poznać tego, że kłamie. Oczywiście historyjkę, którą opowiedziała Saki trzeba obrócić o trzysta sześćdziesiąt stopni, żeby wyszła z tego prawda. Mianowicie, to ona trzymała mysz w klatce i straszyła nią Konosuke.
- Też nie jestem zwolenniczką tych stworzeń. - Przyznaje Sakura.
- Doprawdy? - Pytam z szatańskim uśmieszkiem.
- Tak, ale nie mówię tego po to, żebyś obrócił to przeciwko mnie. - Mówi z uśmiechem.
- Nawet bym nie śmiał.
- Tak, pewnie. Jako pierwszy byś wykorzystał ten fakt. - Sakura posyła mi uśmiech.
- Za kogo ty mnie masz? - Odwzajemniam ten gest.
- O cholercia! - Krzyczy Saki. Patrzę na nią zdezorientowany.
- Co jest?
- Która godzina? - Dziewczyna ignoruje moje pytanie.
- Kilka minut po siedemnastej. O co chodzi? - Pyta Sakura.
- Mam nadzieję, że Konosuke jest jeszcze w domu, bo nie wzięłam od niego kluczy. Gdyby mój głupi braciszek był chociaż trochę rozsądny to bym się o to nie martwiła, ale on zapewne zostawi mieszkanie otwarte. - Saki odstawia swój kubek na stolik i wstaje z fotela. - Niedługo wrócę. Dobrze, że mieszkam blisko ciebie. - Mówi i wybiega z domu. Patrzę na roześmianą Sakurę.
- Fajna jest nie? - Pytam z uśmiechem.
- Muszę ci powiedzieć, że na początku jej nie lubiłam. Później dopiero zobaczyłam jaka jest naprawdę i ją pokochałam. - Uśmiecha się. - Teraz jest moją najlepszą przyjaciółką.
- Jej się nie da nie kochać. - Patrzę na Sakurę.
- Masz rację, a teraz powiedz mi, czym ją aż tak zezłościłeś? - Pyta z uśmiechem. Przybrałem poważny wyraz twarzy. Skoro jesteśmy sami to mógłbym wykorzystać ten czas na opowiedzenie Sakurze co nieco o sobie, ale się boję. Nie wiem jak na to wszystko zareaguje, a ja naprawdę nie chcę jej stracić. Podnoszę się powoli do pozycji siedzącej i spuszczam nogi na podłogę. Krzyżuję ręce i kładę je na kark. Spuszczam głowę lekko w dół. Oddycham głęboko kilka razy i przecieram twarz.
- Co się dzieje? - Pyta zdezorientowana Sakura. Wstaje i siada obok mnie na kanapę. Kładzie lewą dłoń na moje prawe ramie. Odwracam twarz w stronę Sakury i patrzę prosto w jej oczy.
- Musimy bardzo poważnie porozmawiać.
- O co chodzi? Była tu Hana? - Pyta z obawą. Uśmiecham się.
- Uwierz, Hana byłaby małym zmartwieniem. Nie chodzi o nią.
- Więc o co? Nie może być aż tak źle. - Uśmiecha się.
- Jest. Jest cholernie źle. Ahhh, pokarzę ci. - Zdejmuję z siebie czarną koszulkę. Widzę, że Sakura jest zdezorientowana, po chwili jej mina wyraża zdziwienie. Dziewczyna dotyka mojego prawego ramienia i wodzi palcami po tatuażu.
- Kochanie, to, że zrobiłeś sobie tatuaż nie jest niczym złym. Ale to, że znowu masz ranę na brzuchu już tak. Co sobie zrobiłeś? Znowu trening? Zauważyłam również, że masz bandaże na dłoniach, więc o to się nie pytam. Miałeś siedzieć w domu, dlaczego wyszedłeś? - Głośno wypuszczam powietrze i spuszczam wzrok w podłogę, nie mogę patrzeć jej w oczy.
- Hej, co jest? - Pyta i łapie mnie za twarz odwracając ją w jej stronę. Teraz patrzę Sakurze w oczy. Podnoszę swoje ręce, łapię dłonie dziewczyny i opuszczam je na moje kolana.
- Sakura, to nie jest tatuaż. To jest pieczęć, a to - pokazuję na swoje brzucho - nie jest rana po treningu. Zrobiłem ją sobie sam.
- Jaka pieczęć? Po co się okaleczasz? To nie jest rozwiązaniem twoich problemów. - Widzę, że dziewczyna jest bardzo zszokowana, smutna i zdezorientowana.
- Nie martw się, nie tnę się jeżeli o to ci chodzi. Powiem ci wszystko, ale chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham i niezależnie jaką decyzję podejmiesz nadal będę.
- Naruto, nie strasz mnie. Powiedz co się dzieje i mnie nie oszukuj. O co chodzi?
- Kiedy wyruszyłem na trzyletni trening poznałem na nim pewnego chłopaka. Nazywa się Akinori. Razem z Saki się z nim zaprzyjaźniliśmy. Spędzałem z tym chłopakiem bardzo dużo czasu i nawet nie zauważyłem tego, że ma paskudny charakter. Nie zauważyłem również tego, że powoli zaczynam robić się taki jak on. Pewnej nocy Akinori zabrał mnie do baru. Wypiliśmy trochę i po paru godzinach wyszliśmy. Usłyszeliśmy jakieś krzyki, które po pewnym czasie ucichły. Akinori wskoczył na dach jakiegoś budynku, więc zrobiłem to samo. W ciemnej uliczce zauważyliśmy mężczyznę i kobietę. - Sakura słuchała mnie bardzo uważnie. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem głośno powietrze. - Wtedy Akinori powiedział mi, że zabijanie sprawia mu nieograniczoną przyjemność i satysfakcję, chciałem odejść, ale mnie zatrzymał i kazał obserwować tych ludzi. Nałożył na mnie wtedy tą pieczęć. - Wskazałem swoje ramię. - Pamiętam doskonale jak się wtedy czułem. Miałem mdłości, wrażenie, że moje ciało spłonie i cholerny ból głowy. Powiedział mi, że to wszystko minie jak zabiję tego mężczyznę.
- Zabiłeś go? - Nic nie odpowiadam. - Naruto do cholery jasnej! Zabiłeś go, czy nie? Odpowiedz! - Widzę szkliste spojrzenie Sakury. Wbijam wzrok w podłogę. Po chwili kontynuuję swoją opowieść.
- Stałem na dachu i obserwowałem tych ludzi. Mężczyzna zaczął całować tę kobietę. Ona się wyrywała, a on ją przewrócił i próbował zedrzeć z niej ubranie. Chciał ją zgwałcić. Zdenerwowałem się, bo nie lubię, gdy ktoś traktuje w ten sposób kobiety. Żałuję, ale zeskoczyłem z tego dachu. Akinori został na miejscu i wszystkiemu się przyglądał. Podszedłem do tego faceta, złapałem go za ubrania i podniosłem do góry. Przyparłem go do ściany. Kazałem kobiecie uciekać. Zacząłem go bić, z każdym uderzeniem objawy pieczęci słabły. Widziałem... że się mnie boi, podobało mi się to uczucie. Jego krew była wszędzie... na moich ubraniach, włosach, twarzy, na ścianie budynku. Widziałem jak zamyka oczy, dotarło do mnie, że go zabiłem. Puściłem go i się odsunąłem. Usłyszałem z tyłu jak ktoś płacze. Odwróciłem się i zobaczyłem Saki. Była przerażona, zresztą ja również. Spojrzałem na dach i zauważyłem, że Akinori gdzieś zniknął. Pewnie nie chciał, żeby zobaczyła go Saki, bo był jej chłopakiem. Po pewnym czasie zauważyłem, że objawy pieczęci zniknęły. Po kilku dniach o wszystkim zapomniałem i zacząłem znowu spotykać się z Akinorim.
- Ilu ludzi zabiłeś Naruto? Ile osób zginęło z twojej i jego ręki? Nie musiałeś zabijać tamtego faceta... wystarczyłoby gdybyś go wystraszył, albo wziął do głowy wioski. - Moje emocje szaleją. Nie wiem co czuję. Wiedziałem, że ją stracę, po co w ogóle jej o tym mówiłem? To był błąd. Nie, nie mogłem okłamywać Sakury, musiałem jej powiedzieć. Cholera, teraz wszystko się posypało. Wstydzę się spojrzeć jej w oczy, brzydzę się samym sobą.
- Czekam na odpowiedź. Ile osób zabiłeś? - Wstaję z kanapy i podchodzę do okna, patrzę na podwórko. Odwracam się w stronę Sakury. Nie patrzę jej w oczy.
- Kilkanaście.
- I to wszystko tylko dla zaspokojenia swoich chorych potrzeb?! Nie poznaję cię Naruto. Zaatakowałeś kogoś odkąd wróciłeś do wioski?
- Wszystko było w porządku, ale wczoraj pojawiła się pieczęć, a to oznacza, że Akinori jest w wiosce. Saki go nawet widziała. Objawy pieczęci utrzymują się przez dwa dni. Nie jest mi łatwo Sakura, zrozum to. Nie chcę być mordercą. Ostatniego dnia zawsze jest najgorzej, bo wszystkie objawy się zwiększają.
- Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. Zaatakowałeś kogoś?
- Tak, dzisiaj.
- Zabiłeś tą osobę?
- Prawie. - Mówię z poczuciem winy. Sakura wstaje z fotela i idzie w kierunku drzwi. Zatrzymuje się przy przejściu z salonu do korytarza i odwraca się w moją stronę.
- Masz chociaż wyrzuty sumienia, że zabiłeś tyle osób? - Patrzę jej w oczy.
- Myślisz, że nie? Co noc mam koszmary, poczucie winy i wyrzuty sumienia. Rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, ale nawet nie wiesz jakie katusze przeżywam. Akinori jest w wiosce, to oznacza, że jestem już stracony. Prędzej czy później mu ulegnę i dobrze o tym wiem, chociaż Saki próbuje sobie wmówić, że nic takiego się nie stanie.
- Okłamywałeś mnie przez ten cały czas. Myślałam, że jesteś dobrym człowiekiem, widzę teraz, że bardzo się myliłam.
- Nie mów tak... nie skazuj mnie od razu na potępienie. Skoro jestem aż takim potworem to może będzie lepiej jeżeli ze sobą zerwiemy. - Mówię to z bólem serca, ale ono i tak już jest roztrzaskane na milion małych kawałeczków. Sakura widzi we mnie potwora. Od tej pory, od teraz Naruto Uzumaki stracił swoje serce i duszę.
- Muszę to wszystko przemyśleć. - Odwraca się i wychodzi. Słyszę dźwięk zamykanych drzwi, patrzę w okno. Widzę jak Sakura idzie do swojego domu, chyba płacze. Mam ochotę krzyczeć, albo zapaść się pod ziemię. Biorę wazon z kwiatkami, który stoi na parapecie i rzucam nim o ścianę naprzeciwko mnie. Siadam pod oknem, po moich polikach toczą się krople łez. Ciągam się dłońmi za włosy. Straciłem ją. Tym razem straciłem ją na zawsze.

Oczami Saki;
- Konosuke, mógłbyś od czasu do czasu pomyśleć zanim coś zrobisz. - Stoję w kuchni oparta o blat, a mój głupi brat siedzi na krześle przy stole.
- O co ci znowu chodzi!
- O to, że gdybym nie przyszła to wyszedłbyś z domu i nawet drzwi byś nie zamknął. Co jeśli przypadkowy włóczęga by tutaj wszedł? Prawdopodobnie wszystko by ze sobą zabrał.
- Przestań mi tutaj kazania wygłaszać, niedługo wychodzę, więc przestań mnie denerwować.
- Kiedy ty w końcu zmądrzejesz? - Pytam zirytowana.
- Kiedy w końcu dasz mi spokój?
- Nie możesz wytrzymać ani jednego dnia bez kłótni, prawda? - Pytam.
- Nie o to chodzi, bo zawsze robię coś źle. Zawsze wytykasz mi błędy.
- To nie tak Konosuke. Chcę, żebyś zaczął myśleć i przestał zachowywać się jak gówniarz. Ty powinieneś pilnować mnie, a nie ja ciebie.
- No okey, masz rację. Nie jestem przykładnym bratem. Ehhh niech stracę. - Uśmiecha się. - Spróbuję zachowywać się lepiej, okey?
- Co masz na myśli?
- Postaram się zmienić. Spróbuję być odpowiedzialny, dobrze? - Pyta z uśmiechem. Wstaje z krzesełka i do mnie podchodzi.
- Mam taką nadzieję. - Uśmiecham się.
- Chodź tu. - Wyciąga ręce w moją stronę i mnie przytula. Kocham mojego brata, ale nie cierpię tego jak się zachowuje. Kiedyś był zupełnie inny, zanim nie poznał Junko. Ta dziewczyna przewróciła do góry nogami całe życie Konosuke. Była jego dziewczyną, mój brat bardzo ją kochał. Zawiódł się, bo nakrył ją z jego najlepszym przyjacielem. Od tej pory mój brat rozkochuje w sobie kobiety, a potem z nimi zrywa, jest zimnym draniem, ale od paru dni pracuję nad jego charakterem i można powiedzieć, że są jakieś minimalne postępy. Tak naprawdę dawno z nim nie rozmawiałam, więc nie wiem, czy chociaż trochę się zmienił odkąd go widziałam po raz ostatni.
- Nie lubię się z tobą kłócić. - Mówię wtulona w jego ramiona.
- Ja też nie lubię się z tobą kłócić, przecież jesteś moją siostrą i mimo wszystko bardzo cię kocham. Życie bym za ciebie oddał. - Nie wierzę, Konosuke to powiedział? To chyba jakiś sen. Ostatni raz powiedział mi takie coś chyba z pięć lat temu.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? - Pytam odsuwając się od niego. Uśmiecham się, on również.
- Nie wiem, może ty masz na mnie taki wpływ? Odkąd mieszkamy razem czuję się trochę inaczej. Wcześniej, kiedy mieszkaliśmy z rodzicami to prawie w ogóle się nie widywaliśmy, a teraz? Praktycznie codziennie.
- Bardzo mi miło słuchać takich słów, mam nadzieję, że to nie są kłamstwa. Powiedz mi, nadal chcesz czegoś od Sakury? - Pytam zaciekawiona. Mój brat chwilę się zastanawia.
- Nie, nie będę jej więcej zaczepiał.
- Bardzo dobrze. - Uśmiecham się.
- O której wrócisz do domu? - Pyta.
- Nie wracam. - Mówię poważna.
- Dlaczego?
- Akinori wrócił. - Mój brat robi się poważny.
- Cholera, Naruto ma przechlapane. Wiem, od kiedy wprowadziliśmy się do Konochy nie byłem dla niego zbyt miły, ale wiesz, że go lubię.
- Wiem, przecież byliście przyjaciółmi, potem coś się między wami popsuło.
- Jak myślisz? Przez kogo?
- Nigdy mi nie mówiłeś, dlaczego przestaliście się przyjaźnić?
- Wszystko przez Akinoriego, kiedy Naruto go poznał zaczął z nim spędzać bardzo dużo czasu, a mnie odepchnął. Czułem się wtedy jak piąte koło u wozu. Kiedy wróciłem do wioski chciałem się na nim za to zemścić, ale ostatnio zdałem sobie sprawę z tego, że nie warto. To Akinori między nami namieszał nakładając na niego tą cholerną pieczęć i tylko on zasługuje na mój gniew. Tak sobie ostatnio myślałem, czy przeprosić Naruto za moje zachowanie i zaproponować mu na nowo przyjaźń, co ty na to? - Jestem w szoku, czy Konosuke chce na nowo przyjaźnić się z Naruto? Cholercia! Byłoby cudownie, mógłby mi wtedy pomóc przy Naruto, bo przecież zna doskonale jego historię. Tworzylibyśmy piękny zespół tak jak za dawnych czasów. Wspólne treningi. Cholercia! To byłoby takie cudowne.
- Kocham cię! Po prostu uwielbiam! - Rzucam mu się na szyję, a on się śmieje.
- To oznacza tak?
- Sto razy tak! - Całuję go w policzki.
- To super. - Uśmiecha się.
- Kiedy do niego pójdziesz? - Pytam z uśmiechem.
- Jutro rano. Dzisiaj już się umówiłem, więc nie mogę odwołać spotkania.
- Okey, ja do niego już idę. Mogę cię o coś prosić?
- Słucham. - Uśmiecha się.
- Zamkniesz dom? - Uśmiecham się.
- Pewnie! Saki, pilnuj go. Wiesz co się stało ostatnim razem.
- Wiem, dzięki, że mi wtedy pomogłeś.
- Dzięki, że nie powiedziałaś o tym Naruto.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego kazałeś mi nic nie mówić o tym, że ze mną go szukałeś.
- Sam tego nie wiem, może nie chciałem, żeby myślał, że jest mi coś winny. - Uśmiecha się. - Idź już, możesz mu powiedzieć, że jutro do niego wpadnę i mam do ciebie jeszcze jedną prośbę, trzymaj się z daleka od Akinoriego, nie chcę, żeby cię skrzywdził. Poza tym wiem, że kiedyś byliście razem i go kochałaś, nie chcę, żeby złamał ci po raz kolejny serca.
- Spokojnie, drugi raz nie dam się nabrać na jego słodkie słówka.
- Mam nadzieję, która godzina? - Pyta po chwili. Sprawdzam na zegarku.
- Dwie minuty po dziewiętnastej.
- Cholercia, muszę już iść, bo się spóźnię. - Patrzę na niego z dołu do góry, wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi na to jak jest ubrany.
- Gdzie ty się tak śpieszysz? W dodatku masz na sobie białą koszulę i czarne spodnie, gdzie idziesz? - Konosuke odpowiada mi uśmiechem.
- Idę na spotkanie o pracę.
- Ty? Na rozmowę kwalifikacyjną? Ludzie, chyba brata mi podmienili!
- Tak jak mówiłaś, muszę stać się bardziej odpowiedzialny. - Daje mi buziaka w policzek. - Na razie. - Konosuke idzie na górę. Nie no, jestem w szoku, nie mogę uwierzyć. Chyba kosmici mi go podmienili. Nie, nie będę się nabijać, skoro powoli zmienia się jego charakter to powinnam być szczęśliwa. Biorę swoją torbę, w której mam ubrania na jutro, piżamkę i kosmetyczkę. Idę do korytarza i zakładam buty. Wychodzę z domu. Bardzo dobrze, że na dworze nie jest jeszcze ciemno. Idę uliczką i spotykam Lee, Ten-Ten i Nejego. Ostatnie dwie osoby trzymają się za ręce, uśmiecham się do nich.
- Hey, co robicie? Idziecie gdzieś?
- Hej Saki. - Wszyscy po kolei mi odpowiadają.
- Lee uparł się na wspólny trening. - Mówi roześmiana Ten-Ten.
- Ten-Ten musimy trenować codziennie, aby poprawiać swoją kondycję. Pamiętaj o tym. Niech moc młodości eksploduje!
- Ty i te twoje mądrości. - Odpowiada Neji.
- A ty Saki? Gdzie idziesz? - Pyta Ten-Ten.
- Do Naruto. - Uśmiecham się.
- Och, dawno się wszyscy nie widzieliśmy. Co tam u niego słychać? - Pyta uśmiechnięta.
- Wszystko jest w porządku. Może zrobilibyśmy jakąś wycieczkę?
- Ostatnia zakończyła się walką z morskim zwierzątkiem. - Ten-Ten odpowiada i się uśmiecha.
- Było przynajmniej zabawnie. - Mówię.
- Masz rację. Ehhh idźmy już, bo do nocy nie skończymy tego cholernego treningu. - Mówi Neji.
- Do zobaczenia! - Pożegnałam się z przyjaciółmi. Idę w stronę domu Naruto, jestem już bardzo blisko. Dostrzegam sylwetkę mężczyzny, który stoi w ciemnym zaułku i obserwuje mieszkanie blondynka. Podchodzę do niego po cichu.
- Co tu do cholery robisz?! Kazałam ci się wynosić, ile razy można tobie powtarzać, że nikt cię tu nie chce? - Akinori odwraca się do mnie z seksownym uśmiechem.
- Witaj Saki. Ile razy można ci powtarzać, że tu zostaję?
- Nie masz po co.
- Doprawdy? Jak tam Naruto? Bardzo cierpi? Niech kogoś zabije, objawy od razu przejdą. - Zagryzam wargę, jestem cholernie na niego zdenerwowana.
- A jak myślisz palancie?! To wszystko przez ciebie idioto, gdybyś nie pojawił się w naszym życiu wszystko potoczyłoby się inaczej. Swoje głupie pomysły wsadź sobie w dupę. - W przypływie gniewu uderzam go kilka razy w klatkę piersiową.
- Jedno mnie zastanawia, gdybyś chciała mnie skrzywdzić, uderzałabyś mocniej, więc jak? - Chwyta moje dłonie za nadgarstki i się uśmiecha. Próbuję się uwolnić, ale to wszystko na marne. Patrzę mu w oczy.
- Nie chcę sobie zabrudzać rąk takim śmieciem.
- Odnoszę inne wrażenie. Nadal mnie kochasz, przyznaj się do tego.
- Mam chłopaka, z którym jest mi bardzo dobrze. Kocham jego, a nie ciebie. - Bronię się.
- Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz? - Uśmiecha się seksownie. - Śmiem nawet twierdzić, że to tylko twój przyjaciel, który chciał cię obronić przed osobą, z którą wyraźnie nie chcesz rozmawiać. - Cholera, Akinori zawsze wiedział, kiedy kłamię. On jedyny zawsze umiał poznać, kiedy coś zmyślam.
- Mylisz się i to bardzo. Możesz mnie puścić?
- Pewnie, ale najpierw coś zrobię. Mam na to ochotę odkąd cię zobaczyłem. - Uśmiecha się seksownie i przybliża niebezpiecznie twarz w moją stronę. Po chwili jego usta znajdują się na moich. Nie oddaję pocałunku. Próbuję się uwolnić, ale to wszystko na marne. Później przypominam sobie czasy, kiedy byliśmy razem i jak było nam dobrze. Chciałam ostatni raz poczuć uczucie, którym obdarzałam Akinoriego. To była miłość. Kochałam go, a teraz? Sama nie wiem. Zaczęłam oddawać jego pocałunek.

Oczami Haruto;
Idę do mojego kuzyna, jestem już bardzo blisko jego domu. Chcę z nim porozmawiać. Muszę mu powiedzieć, że nie jestem na niego zły. Rozumiem, że Sakura kocha jego, a nie mnie. Chcę, żeby wiedział, że nie mam do niego o nic żalu. Hmmm dawno z nim nie rozmawiałem, więc będzie fajnie spędzić trochę czasu razem. Jestem już prawie pod jego domem. Po prawej stronie widzę dwie postacie. Przyglądam się bliżej. Zauważam, że to Saki z tym kolesiem co ją nagabywał. Podchodzę bliżej. Widzę, że chłopak zbliża się do różowo włosej i po chwili ją całuje. To jest dziwne, ale mam ochotę do nich podejść i walnąć go w zęby. Dopiero teraz zauważam, że Saki nie jest mi obojętna. Ze złości zagryzam szczękę. Po chwili widzę, że dziewczyna go odpycha. Próbuję podsłuchać ich rozmowę.
- Nie Akinori, nie rozumiesz, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego? Zostaw mnie w spokoju, od Naruto też się odczep. Żadne z nas nie chce mieć z tobą żadnych kontaktów.
- Saki, naprawdę się zmieniłem. Daj mi szansę, kocham cię.
- Nie wciskaj mi kitu! Ty mnie nigdy nie kochałeś, więc tym bardziej nie kochasz mnie teraz. Nie zawracaj mi więcej głowy i wynieś się z Konochy.
- I tak wiesz, że tego nie zrobię, więc przestań mnie w kółko o to prosić. Nigdy się nie poddam i w końcu zgodzisz się ze mną być. - Postanowiłem, że odejdę i dam im porozmawiać, mam nadzieję, że Saki nie zechce do niego wrócić. Chyba coś do niej czuję, ostatnio spędzamy razem bardzo dużo czasu i jest naprawdę miło. Staję przed drzwiami i pukam trzy razy. Słyszę kroki. Po chwili otwierają się drzwi. Widzę Naruto, który jest w totalnej rozsypce.
- Hej, co się stało? - Pytam. Naruto się do mnie uśmiecha.
- Źle się czuję.
- Może przyjdę kiedy indziej skoro jesteś chory.
- Nie, no co ty. Wchodź. - Uśmiecha się i wpuszcza mnie do środka. Przechodzę od razu do salonu i siadam na kanapę. - Cieszę się, że mnie odwiedziłeś, dawno się nie widzieliśmy. Będę miał towarzystwo. - Naruto siada na fotel.
- No właśnie, przyszedłem porozmawiać.
- Więc mów. - Uśmiecha się.
- Chcę ci powiedzieć, że Sakura cię kocha i jeżeli chcesz do niej wrócić to nie będę miał do ciebie o to żadnych pretensji. - Naruto się uśmiecha.
- Wiem, ale dzięki, że to mówisz.
- Chcę, żeby wszystko było jasne. - Uśmiecham się.
- Spoko. Jak tam w pracy, byłeś dzisiaj?
- Ostatni tydzień był ciężki, dzisiaj mam wolne.
- Jak idzie twój trening? Przepraszam, że nie trenuję cię osobiście, ale Saki dała mi zakaz wychodzenia z domu. - Uśmiecha się krzywo.
- Spokojnie, widzę przecież, że jesteś chory. Nie gniewam się, naprawdę. Zresztą trening z Saki jest świetny. Dobra z niej nauczycielka, a ja powoli już zaczynam coś łapać.
- Bardzo się cieszę. Haruto, musisz dawać z siebie wszystko. - Mówi tajemniczo.
- O co chodzi?
- Po prostu... chcę, żebyś przygotował się na misję jak najlepiej, rozumiesz? Cholera, chodzi o to, że nie chciałbym widzieć twojej śmierci. - Mówi trochę zdenerwowany. Uśmiecham się do niego.

- To bardzo miłe, że się o mnie martwisz. Spokojnie, na treningach daję z siebie wszystko i uwierz, nie dam się zabić tak łatwo. W końcu jestem Uzumaki, nie? - Mówię z uśmiechem...


******


Ohayo! Witajcie Kochani! Dotrzymujemy naszej obietnicy i wstawiamy Wam notkę :D To się porobiło, co nie? Sakura wszystkiego się dowiedziała, a Naruto się załamał. Haruto uświadomił sobie, że czuje coś do Saki, a ona z kolei nie wie sama co czuje. Musi podjąć trudną decyzję i bardzo mocno zastanowić się nad swoimi uczuciami. Ciekawi co wydarzy się w następnym rozdziale? Jeżeli tak to oczekujcie następnej notki. Liczymy na to, że rozdział się spodobał :D Zresztą jak zwykle, nie? Okey, od razu napiszemy, że kolejna notka to kolejna część one-shota, którego wyjdzie naprawdę sporo... mamy nadzieję, że się Wam nie znudził. Oczywiście pojawi się w Piątek, tak jak zawsze w dni szkolne :D Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie Paula i Patty.

6 komentarzy:

  1. Notka jest świetna. Szkoda mi Naruto, widać, że bardzo żałuje tego co zrobił w przeszłości. Słodkie jest to, że tak bardzo martwi się o swojego kuzyna. To się porobiło, Akinori pocałował Saki, a Haruto jest zazdrosny! Achhhh muszę przyznać, że chciałabym, aby byli razem. Chodzi mi oczywiście o Saki i Haruto :D Czy Konosuke przechodzi jakąś zmianę wewnętrzną? Coś go oświeciło, czy jak? Nie no, ciekawe to jest, nawet bardzo. Dowiedzieliśmy się nawet, że brat Saki był kiedyś przyjacielem Naruto. Na początku się uśmiałam, zdenerwowana Saki to tykająca bomba :D Okey, rozpisałam się trochę, powiem, że z niecierpliwością czekam na next. Pozdrawiam Was serdecznie dziewczyny i życzę, żeby wena Was nie opuściła, bo jak widać bardzo Wam dopisuje :D
    Wasza wierna czytelniczka Juki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super notka :D Macie talent . Mam pytanko rozumiem że macie szkołę, ale czy mogłybyście wstawić notki częściej ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety musicie nam wybaczyć, ale na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie wstawiać rozdziałów częściej :/ Niestety, ale liceum to nie gimnazjum, w którym można było sobie niektóre rzeczy olewać :( No cóż, mamy nadzieję, że jednak nas zrozumiecie i jeszcze raz wybaczcie :)

      Usuń
  3. notka świetna długa takie lubię to się po robiło jestem ciekaw co zrobi sakura z tą informacją powiedział jej naruto i czy saki będzie z Haruto czy Akinori już się nie mogę do czekać next pozdrawiam i życzę weny dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy wy nie macie wstydu? ;-;
    W takim momencie kończyć notkę?
    No ale nic,notkę czytali się miodnie. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń