piątek, 13 marca 2015

70 Rozdział

- Po tym co zrobiłeś? Zmieniłeś Naruto do cholery! Zanim cię nie poznał był dobry, zmieniłeś go w jakiś pieprzony czarny charakter! Całe szczęście, że się nim zaopiekowałam, teraz przynajmniej przypomina siebie w choćby połowie. Jeszcze do dzisiaj ma bardzo rzadkie napady twojego debilizmu. Jednak obawiam się, że w przyszłości zmieni się to na bardzo częste napady. Nie wiadomo co mu odbije w twoim towarzystwie. - Kręcę głową z dezaprobatą. Wiem, że w każdej chwili Akinori mógłby mnie zabić, gdyby tego chciał. Jednak ja również mam asa w rękawie. Przecież cholercia szkoliła mnie sama Tsunade.
- Saki, nie zamierzam was skrzywdzić...


- No pewnie, że nie. Twoim marzeniem jest to, żeby Naruto do ciebie dołączył. Wtedy moglibyście tworzyć duet w zabijaniu ludzi. Na serio nie wiem co ty od niego chcesz. Jesteś gejem, czy co?
- Uważaj na słowa. Ty sama powinnaś wiedzieć, że nim nie jestem. - Zaciska szczękę.
- Widzisz? To dowodzi tego, że się nie zmieniłeś. Jesteś takim samym łajdakiem jak byłeś. Założę się, że z chęcią byś mnie teraz zabił i patrzył na to, jak łapie ostatni oddech w swoje płuca. Ostatni raz cię ostrzegam. Opuść wioskę. - Mówię i odchodzę.

Oczami Naruto;
Siedzę pod drzewem. Nie myślę o niczym. Wsłuchuję się w śpiew ptaków. Ćwiczyłem bez przerwy do jedenastej, minutę temu postanowiłem, że trochę odpocznę. Cholernie boli mnie głowa i czuję, jak moje ciało płonie. Pamiętam, że drugiego dnia zawsze było najgorzej. Gdybym zabił człowieka moje cierpienie by się skończyło. Na tej zasadzie działa ta pieczęć. Nie, nie mogę tego zrobić. Otwieram oczy i patrzę na dłonie, które leżą na moich kolanach. Są całe we krwi, Saki i Sakura na pewno na mnie nakrzyczą, ale co poradzę na to, że intensywny trening, przy którym się zranię pomaga odwrócić uwagę od objawów pojawienia się tego cholernego tatuażu? Z chęcią pokaleczyłbym teraz całe swoje ciało. Mój wzrok wędruje na kieszonkę z kunaiami. Wyciągam drżącą rękę w jej kierunku. Odpinam guziczek i wyciągam kunaia. Kładę go na kolana i patrzę na niego. W mojej głowie kłębi się w tym momencie wiele głupich pomysłów. Biorę kunaia w dłoń i jednym ciosem wbijam sobie ostry czubek w brzuch. Zamykam oczy i syczę. Wyciągam go. Koszulka, którą mam na sobie przylepia się do krwawiącej rany. Rzucam na ziemię kunaia. Jest cały we krwi. Wycieram dłonią spocone czoło i zamykam oczy.
- Naruto do cholery jasnej! Co ty zrobiłeś?! - Otwieram oczy i widzę Saki, która biegnie w moim kierunku. Po chwili klęczy obok mnie.
- T-to mi pomaga. - Mówię.
- Idioto! Ile razy ci powtarzałam, że nie możesz się kaleczyć niezależnie od tego jaką udrękę przechodzisz?!
- Prze-przepraszam, ale ja już nie daję rady. - Mówię. - Czuję, że moja głowa zaraz wybuchnie, a całe ciało pochłonie ogień.
- Masz szczęście, że noszę ze sobą bandaże. Zrobię ci tą przyjemność i nie będę zasklepiała ran. - Uśmiecha się.
- Dzięki. - Mówię z leciutkim uśmiechem. Rany i tak do jutra same się zasklepią, a ten ból będzie odwracał moją uwagę od tatuażu i od moich głupich myśli, które coraz bardziej skupiają się na tym, żebym zabił człowieka.
- Widziałam go. Był u Ino.
- Czego chciał? - Mówię przez zaciśnięte zęby. Saki bandażuje mi dłonie.
- Spokojnie, kupował różę, ale nie wiem dla kogo. Ino mówiła coś o jakiejś dziewczynie, ale on do cholery nie ma dziewczyny. Zaczepił mnie, kiedy wychodziłam i próbował mi wmówić, że się zmienił. - Prychnęła. - Zmieńmy temat. Jeżeli Sakura cię zobaczy w takim stanie to mi się oberwie.
- Powiem jej, że mój trening wyrwał się spod kontroli. - Moje kąciki ust podnoszą się do góry. Saki kończy bandażować moje dłonie.
- Emmm możesz mi powiedzieć jak krew znalazła się na twoim czole? Wiesz, nie masz na nim rany, a rękoma nie powinieneś być w stanie ruszać, więc trochę mnie to ciekawi.
- Jestem cały spocony, na czole miałem kropelki potu, które mnie denerwowały, więc je wytarłem dłonią. Jakoś dałem radę to zrobić. - Uśmiecham się.
- Okey, podnieś ręce do góry. Muszę zdjąć ci bluzkę. - Robię co każe mi Saki i po chwili moja bluzka leży obok mnie. Dziewczyna bierze bandaż i owija nim mój brzuch.
- Wiem, że Sakura mówiła ci, żebyś ze mną posiedziała, ale chcę cię prosić o coś innego. Ja sobie poradzę. - Uśmiecham się. - Nie możesz zaniedbywać treningu Haruto, dlatego idź z nim dzisiaj chociaż na dwie godziny. Zrobisz to dla mnie?
- Naruto, nie wiem, czy powinnam...
- Proszę.
- A co będzie jak przyjdzie do ciebie Akinori? W tym stanie sobie nie poradzisz.
- Nie martw się. Nie zamierzam się wdawać z nim w jakiekolwiek zbędne dyskusje. Zresztą będę siedział w domu, więc na pewno do mnie nie przyjdzie. Proszę Saki, zrób to dla mnie i weź mojego kuzyna na trening. Chcę, żeby się czegoś nauczył zanim wyruszymy na tą misję. Nie chcę, żeby ktoś go zabił przy najbliższej okazji. Zrozum mnie.
- No dobrze. Rozumiem cię. Obiecuję, że potrenuję z nim dzisiaj, ale kiedy skończę od razu do ciebie przychodzę. Ale najpierw... chyba muszę ci pomóc doczłapać się do domu. Nieźle się urządziłeś kochanie. - Mówi rozbawiona. - Z chęcią obejrzę te przedstawienie, które zrobi ci Sakura jak zobaczy co sobie zrobiłeś.
- Może nie zobaczy. Postaram się zrobić tak, żeby nie zauważyła mojej rany na brzuchu. O ręce aż tak się nie martwię, bo każdemu mogło się zdarzyć, prawda? - Pytam uśmiechnięty. Saki kręci głową.
- Oj kochany, żeby to było takie proste. Mogę ci zagwarantować, że ona to zobaczy. Sakura nie jest głupia. - Uśmiecha się. - Zakładaj koszulkę. Wiesz, skoro chciałeś się podziurawić to mogłeś zdjąć ubrania. Trochę ich szkoda. - Patrzę na nią z uśmiechem. - No co? Ja mówię tylko prawdę. Wstawaj, bo chcę jak najszybciej iść do Haruto. Skończę z nim trenować i do ciebie przyjdę. - Ubieram koszulkę, Saki w tym czasie wstaje na nogi. - Co tak długo? Mam ci pomóc? - Uśmiecha się zaczepnie.
- Nie, poradzę sobie. - Mówię i wstaję podpierając się o drzewo. Stoję na dwóch nogach i powoli podchodzę do Saki trzymając się za brzuch. Idziemy w kierunku wioski. Saki w pewnym momencie gwałtownie łapie mnie za rękę i zatrzymuje.
- Co jest? - Pytam. Moja przyjaciółka się uśmiecha. Podnosi dłoń i przejeżdża nią po moim czole.
- Jest jeszcze dość wcześnie. Na dworze bawią się dzieci, gdybyś szedł z krwią na czole pomyślałyby, że dzieje się coś złego. - Uśmiecham się.
- Masz rację.
- Pewnie, że mam. Zawsze mam rację. - Mówi i idzie. Powolnym krokiem człapię się za nią. Nadal trzymam się prawą ręką za brzuch.
- Boli? - Pyta po chwili.
- Mogę ci powiedzieć, że ten ból jest przyjemniejszy od tego, który zadaje mi ta cholerna pieczęć. - Uśmiecham się.
- Jutro ci przejdzie.
- Wiem to. Tylko... drugiego dnia zawsze jest najgorzej i myślę wtedy o okropnych czynach, które mógłbym popełnić, tylko i wyłącznie po to, aby mi ulżyło. - Mówię poważny.
- Musisz to wytrzymać i nie możesz zrobić niczego głupiego. - Patrzy na mnie poważnym wzrokiem.
- Najlepiej by było, żebyś zamknęła mnie w jakiejś klatce, a jutro wypuściła. - Żartuję.
- Nie trzeba cię zamykać, bo będę obok ciebie. Zostawiam cię tylko na dwie godziny i ani minuty dłużej. W tym czasie raczej żadnego człowieka nie zabijesz. - Uśmiecha się.
- Boję się o Sakurę. Nie zostawiaj mnie z nią samego. - Mówię szczery. Obawiam się, że pod wpływem różnych emocji mógłbym ją skrzywdzić. Saki patrzy na mnie chwilę.
- Okey, powiem jej, że w moim domu jest mysz i się jej boję i zanocuję u ciebie. - Śmieję się.
- Ty się boisz myszy? Pamiętam, że jedną trzymałaś w klatce. - Saki się uśmiecha.
- Ale Sakura o tym wiedzieć nie musi.
- Okey, więc mamy ustaloną wersję i się jej trzymajmy. - Uśmiecham się, a dziewczyna poważnieje. - Co jest?
- Naruto, kiedy zamierzasz powiedzieć przyjaciołom co się z tobą działo na treningu?
- Oj Saki. Nie wiem, nie jestem na to gotowy. Oni... mnie znienawidzą za to co zrobiłem. Nie jestem jeszcze gotowy na powiedzenie im prawdy. - Ogarnia mnie smutek. - Zresztą nie zdziwiłbym się, gdyby się ode mnie odwrócili. Jestem nadal zagrożeniem.
- Nie mów głupot. Nie jesteś żadnym zagrożeniem.
- Chyba sama w to nie wierzysz. - Mówię z uśmiechem. - Może zmienimy temat? Nie chce mi się o tym rozmawiać.
- Okey. Tooo o czym pogadamy?
- Jak twoje relacje z Haruto? - Pytam z ciekawością. Dziewczyna wzrusza ramionami.
- Nie wiem, wydaje mi się, że idziemy w dobrym kierunku.
- Bardzo mnie to cieszy. - Uśmiecham się. Od mojego domu dzieli nas kilka metrów.
- Od razu się przebierz. Dobrze by było gdybyś się wykąpał, a ja owinęłabym cię nowymi bandażami. - Uśmiecha się. - To nie będzie miłe doświadczenie.
- Heh dzięki za pocieszenie. - Mówię uśmiechnięty. Wkładam klucz i otwieram zamek w drzwiach. Uchylam je i pierwszą wpuszczam Saki. Wchodzę za nią do środka i zamykam drzwi. Dziewczyna znika mi z pola widzenia. Zdejmuję buty i wchodzę do salonu. Saki leży na kanapie.
- Idź się umyć. - Nakazuje.
- Okey, okey. Pani Doktor. - Uśmiecham się pod nosem. Idę w stronę szafy i wyciągam z niej pomarańczową bluzę, bokserki i jeansy. Po chwili wychodzę z salonu i idę do toalety. Zamykam drzwi na klucz i podchodzę do lustra. Muszę przyznać, że wyglądam okropnie. Zdejmuję z siebie podziurawioną koszulkę, która od razu ląduje w koszu na śmieci. To samo robię z szortami. Uśmiecham się w duchu, jak tak dalej pójdzie to będę musiał kupić nowe ubrania. Zdejmuję bandaże nasączone moją krwią i wchodzę pod prysznic. Odkręcam zimną wodę. Myję delikatnie ciało, a potem włosy. Widzę jak woda robi się czerwona. Wszystko cholernie mnie szczypie. Spłukuję pianę i wychodzę spod prysznica. Wycieram się ręcznikiem, zakładam bokserki i spodnie. Bluzę biorę do ręki, bo najpierw Saki musi obwiązać bandażami moje rany. Wychodzę z łazienki i idę do salonu. Widzę, że dziewczyna wszystko już przygotowała. Uśmiecha się do mnie.
- Oj kochanie. Nie ładnie świecić gołą klatą przed kobietą. - Uśmiecha się. - Siadaj. - Klepie dłonią miejsce obok siebie. Siadam i się na nią patrzę. Saki bierze do dłoni bandaż i obwiązuje nim mój brzuch, a na koniec dłonie.
- Już? - Pytam, kiedy kończy opatrywać moje ręce.
- Już. Możesz się ubrać.
- Dziękuję za pozwolenie. - Mówię zaczepnie.
- Nie ma za co. - Uśmiecha się. Zakładam bluzę. - Masz się nigdzie nie ruszać. Zrozumiano?
- Tak jest! - Krzyczę. Saki zaczyna się śmiać.
- Bardzo dobrze. Trzymać tak dalej! - Mówi z powagą. - Okey, ja cię już zostawiam, bądź grzeczny.
- Będę. Idź już. - Dziewczyna wstaje z kanapy.
- Nie rozkazuj mi. Żeby nie było, idę z własnej nieprzymuszonej woli, a nie dlatego, że mi każesz. - Uśmiecha się i wychodzi. Zostaję sam. Sięgam po pilot i włączam telewizor.

Oczami Saki;
Wyszłam z domu mojego słodkiego debila i kieruję się teraz do szpitala. Obiecałam mu, że wezmę Haruto na trening, więc tak zrobię. Cholernie się dzisiaj wystraszyłam przez tego idiotę. Kiedy zobaczyłam, że krwawi to myślałam, że coś musiało się stać i z kimś walczył. Niestety, podeszłam bliżej i przypomniałam sobie, że to jego chory sposób na radzenie sobie z tą popieprzoną pieczęcią. Serio? Wilk? Akinori mógł wybrać coś ładniejszego. Na przykład kucyka, a jak nie on to może koń? No dobra, może przesadzam. Ten wilk na nim całkiem nieźle leży. No tak, on przechodzi katusze, a ja urządzam sobie debatę na temat jego tatuażu, co z tobą nie tak Saki? Od zawsze wiedziałam, że jestem nienormalna, ale widzę, że to mi się pogłębiło. Jestem już pod szpitalem, więc wchodzę do środka. Podchodzę do recepcji, niestety stoi tam wiedźma. Szkoda, że Kira choruje, naprawdę lubię tą dziewczynę, ale tej tutaj nienawidzę. Wredny babsztyl. Podchodzę do Hany i sztucznie się uśmiecham.
- Cześć wiedźmo, gdzie jest Haruto?
- Oooo widzę, że harpie w komplecie. Och, jednak nie. Brakuje jednej. - O cholera. Zapomniałam, że Sakura za mnie dzisiaj pracuje. Hmmm muszę wyciągnąć Haruto tak, żeby mnie nie zauważyła. - Tak się zastanawiam gdzie podziewa się harpia numer trzy. Kwiatki ją zżarły?
- Więc? Gdzie Haruto? - Pytam ponownie ignorując jej słowa. Dziewczyna patrzy na mnie gniewnie. - Takkk, nie wiem, czy zauważyłaś, ale ten twój wzrok wcale mnie nie przeraża. Powinien? - Pytam ironicznie.
- Jest w sali dziesiątej. Idź już, bo mnie wkurzasz.
- Pójdę, ale nie myśl, że dlatego, bo mi każesz. Idę dlatego, że mi się spieszy. - Uśmiecham się i kieruję do sali dziesiątej. Dobrze, że nie muszę iść na drugie piętro, bo zapewne by mi się nie chciało. Tak, wiem. Jestem leniwa. Podchodzę do drzwi i pukam. Po chwili wchodzę i od razu napotykam uśmiechniętą twarz Haruto. W pomieszczeniu znajduje się również pacjent.
- Przyszłam po ciebie. Skończyłeś? - Pytam z uśmiechem.
- Tak. Poczekaj na mnie przed szpitalem, niedługo wyjdę. Muszę jeszcze porozmawiać z tym panem. - Uśmiecha się w kierunku pacjenta.
- Okey. - Mówię i wychodzę. Kieruję się teraz do wyjścia ze szpitala. Idę z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie wiem czemu się tak szczerzę. Chyba dlatego, że mam dobry humor, chociaż nie powinnam. Wychodzę ze szpitala i siadam na ławkę. Opieram się plecami o oparcie i zamykam oczy. Zapewne dzisiaj również skopię seksowny tyłeczek Haruto, nie będę traktować go ulgowo tylko dlatego, że mi się podoba. Mam nadzieję, że Sakura mnie nie zauważyła, bo inaczej będę miała przechlapane. Otwieram oczy i zauważam, że ktoś przede mną stoi. Kieruję wzrok powoli do góry. Zatrzymuję się na twarzy. Pięknie, jeszcze jego tu brakowało. Wstaję z ławki i staję naprzeciwko mężczyzny.
- Co ty tu do cholery robisz? Nie wyraziłam się jasno, że masz opuścić Konohę?
- Przestań się Saki powtarzać. To nic nie zmieni, bo zamierzam tu zostać. - Uśmiecham się i odwracam do niego plecami. Kładę dłonie na biodra i z powrotem staję przodem do Akinoriego. Zagryzam dolną wargę, zawsze tak robię, gdy się denerwuję.
- Czego ty do cholery chcesz?
- Ciebie. - Zatkało mnie. Nie wiem co powiedzieć, po chwili odzyskuję język w mojej niewyparzonej gębie. Śmieję się głośno.
- Wiesz co? Nadawałbyś się na aktora, ale może nie, bo wymordowałbyś całą obsadę.
- Mówię prawdę. Chcę ciebie. Teraz.
- Wiesz co? Przestałam być pod twoją kontrolą już... – liczę w pamięci – pół roku temu? Nie, no może więcej. Zresztą nie pamiętam. - Mówię uśmiechnięta. To jest dziwne, ale jak na kogoś, przed kim stoi seryjny morderca czuję się pewnie.
- Wyjaśnijmy sobie jedno, nie byłaś pod moją kontrolą, robiłaś co chciałaś. Świadomie. - Uśmiecha się zadziornie.
- Skończ już. Bawiłeś się mną, próbowałeś odciągnąć mnie od Naruto. Tylko po to, żebyś mógł go wciągnąć w te twoje ,,zabawy''. - Jestem rozzłoszczona.
- Nie bawiłem się tobą. Źle to odebrałaś. - Mówi rozbawiony.
- Skończmy tą zbędną dyskusję. Masz się stąd wynieść. Nie chcę cię tu widzieć. Wiem, że zjawiłeś się po to, żeby do końca zniszczyć Naruto. Nie uda ci się to.
- Saki, jesteś cholernie seksowna. Nawet nie wiesz jak w tej chwili na mnie działasz. Kocham jak jesteś zła. Z chęcią zabrałbym cię teraz do swojego domu i zrobiłbym z tobą takie rzeczy...
- Czy ty siebie słyszysz? Dobrze się czujesz? - Przerywam mu. - Chyba ci coś na mózg padło.
- Mam dla ciebie prezent. - Mówi i wyciąga zza pleców czerwoną różę. Jaki bezczelny! Patrzę na niego z irytacją. Cholera, czasami potrafi być taki miły, aż nie chce się uwierzyć, że jest złym gościem. - Dla mojej dziewczyny. - Mówi z uśmiechem.
- Nie jestem twoją dziewczyną, a tą różę wepchaj sobie w dupę. Chyba ci ostro pamięć szwankuje. - Mówię przez zęby. Odwracam się i zamierzam odejść, ale chłopak łapie mnie za prawą dłoń i do siebie przyciąga. Moje ręce leżą teraz na jego torsie. Patrzę mu w oczy. Zalewa mnie masa uczuć, które rozpoznaję. Czułam to już kiedyś i mnie to przeraża. Nie chcę ponownie... Ugh.
- Nie zaprzeczaj, wiem, że mnie kochasz. - Uśmiecha się. Cholera, jest taki seksowny... Nie, wystarczy. Już raz nabrałam się na jego słodkie słówka, nie popełnię drugi raz tego samego błędu.
- Nie mogę kochać takiego potwora. - Mówię półprawdę. Widzę w jego oczach, że zadałam mu ból. Wyrywam się z jego objęć i staję naprzeciwko niego. Chłopak głośno wypuszcza powietrze i się na mnie patrzy.
- Uhhhhh przemawia przez ciebie złość. Wiem, że tak o mnie nie myślisz. - Mówi z uśmiechem.
- Możesz mnie w końcu zostawić w spokoju?
- Hey Saki. Możemy już iść. - Słyszę głos Haruto. Blondyn staje za mną i obejmuje mnie w talii. Kładzie głowę na moje lewe ramię. Jestem zdezorientowana.
- Kto to jest? - Pyta zdenerwowany Akinori.
- Chłopak Saki. Miło mi. - Uzumaki daje mu odpowiedź zanim ja zdołałam coś powiedzieć. Haruto staje obok mnie i splata nasze ręce ze sobą. Uśmiecha się i wyciąga dłoń w stronę Akinoriego. Po chwili czarnowłosy robi to samo. - Nazywam się Haruto.
- Akinori. - Mówi ze złością. Haruto obejmuje mnie ramieniem. Jest taki słodki...
- Przepraszam kochanie, że przerywam ci pogawędkę z twoim kolegą, ale musimy już iść. - Uśmiecha się do mnie.
- Masz rację. - Mówię do Haruto i się uśmiecham. - Żegnaj Akinori, mam nadzieję, że chociaż raz się mnie posłuchasz. - Mówię i natychmiast otrzymuję odpowiedź.
- Nie mów żegnaj, tylko do zobaczenia. - Odpowiada z chytrym uśmieszkiem. Teraz mogę być pewna, że on zostanie w wiosce. Na pewno nie zamierza jej opuścić, zrobi wszystko, żeby do końca zniszczyć Naruto. Po chwili Haruto ciągnie mnie za sobą trzymając moją dłoń. Odchodzimy kawałek, a on robi coś niesamowitego. Zatrzymuje się, kładzie dłonie na moje biodra i mnie całuje! Krzyżuję dłonie na jego szyi i oddaje pocałunek. Może dla niego nic to nie znaczy, ale ja jestem w siódmym niebie. Odsuwa się i z powrotem splata nasze dłonie. Po chwili idziemy w kierunku pola treningowego. Postanawiam się odezwać.
- Ekhem, dlaczego to zrobiłeś?
- Zależy co. - Uśmiecha się. Mimo, że jesteśmy już daleko od Akinoriego on dalej trzyma mnie za dłoń.
- Nooo powiedziałeś mu, że jesteś moim chłopakiem, a potem mnie pocałowałeś. - Mówię trochę speszona zaistniałą sytuacją. Haruto się do mnie uśmiecha.
- Widziałem, że cię dręczy, więc postanowiłem ci pomóc, dlatego powiedziałem, że jestem twoim chłopakiem, a pocałunek był po to, żeby bardziej w to uwierzył.
- Dzięki. - Mówię po chwili ciszy.
- Nie ma za co. - Uśmiecha się. - To twój znajomy?
- Gorzej. Były chłopak. - Mówię patrząc mu w oczy.
- Oh. - Śmieje się. - Muszę przyznać, że do dziewczyn ma dobry gust. - Po raz drugi tego dnia nie wiem co mam powiedzieć.
- Dzięki, uznaję to za komplement. - Uśmiecham się.
- Mieszka tu?
- Tak, obawiam się, że nie da mi spokoju.
- Będzie musiał.
- Dlaczego?
- Dowiedział się, że masz chłopaka. - Uśmiecha się.
- Co z tego, skoro to nie prawda? Dowie się tego.
- Poudajemy parę. Wtedy na pewno w to uwierzy. - Nie no, ja chyba śnię. Czy to dzień zaskakiwania Saki?
- Nie będzie ci to przeszkadzać? - Pytam zaciekawiona.
- Wcale, przecież jesteśmy przyjaciółmi, nie? - Uśmiecha się.
- Tak, przyjaciółmi. - Mówię smutna. Chciałabym, żeby to było coś więcej niż przyjaźń. On widzi we mnie tylko dobrą przyjaciółkę i nikogo więcej.

Oczami Naruto;
Leżę na kanapie i patrzę się w sufit. Ból zrobił się nie do wytrzymania odkąd Saki wyszła. Już nawet rany od kunaia mi nie pomagają. Czuję się okropnie. Powoli podnoszę się z kanapy. Idę do korytarza i ubieram buty, wiem, że powiedziałem Saki, że będę siedział w domu, ale nie mogę. Wrócę w ciągu dwóch godzin, a ona wcale się nie zorientuje, że mnie nie było. Wychodzę z domu i zamykam drzwi na klucz. Teraz do mnie dociera, że kaleczenie swojego ciała to głupota, bo to przynosi mi ulgę na kilkanaście minut. Przeszywa mnie ból, dlatego odruchowo łapię się za brzuch lewą ręką. Krzywię się. Po chwili wszystko ustaje, więc idę dalej. Patrzę na zegarek, który jak zawsze znajduje się na mojej prawej ręce. Widzę, że wskazówki wskazują trzynastą dwadzieścia. Idę uliczkami Konohy. W wiosce dzisiaj jest bardzo głośno, albo po prostu mi się wydaje. Dziś przeszkadza mi praktycznie wszystko. Jestem wściekły. W dość szybkim tempie dochodzę do parku. Siadam na jedną z ławek. Obok tej, na której siedzę dostrzegam dziewczynę. Zmierza w jej kierunku trzech mężczyzn. Dwóch z nich siada obok niej na ławkę, a jeden staje naprzeciwko dziewczyny.
- Hej ślicznotko. Co robisz tutaj sama? - Pyta mężczyzna średniego wzrostu z brązowymi włosami.
- Nie mam ochoty na rozmowy, moglibyście mnie zostawić samą? - Kobieta uprzejmie pyta.
- Jak myślisz Arata, możemy ją zostawić? - Mężczyzna patrzy na kolegę, który stoi przed nim. Ten kiwa przecząco głową.
- Mam ochotę się zabawić. - Mówi Arata z uśmiechem.
- A ty Kenji? Co o tym myślisz? - Pyta człowieka, który siedzi po drugiej stronie dziewczyny.
- Jestem tego samego zdania co Arata. - Odpowiada z uśmiechem, wlepia oczy w dekolt dziewczyny, która ma na sobie jeszcze granatową spódniczkę.
- Jak widzisz słoneczko, chcemy się zabawić, a ty dostarczysz nam rozrywki. - Mężczyzna kładzie dłoń na kolano dziewczyny i kieruje ją coraz wyżej.
- Proszę, nie. - Mówi bezradna. Nie mogę na to dłużej patrzeć, więc naciągam kaptur na głowę i do nich podchodzę. Staję naprzeciwko ze spuszczoną głową.
- Czego tu szukasz?! - Pyta jeden z nich.
- Ta pani mówiła, żebyście ją zostawili. - Mówię grzecznie, chociaż jestem cholernie wściekły.
- Co ci do tego?! Zajmij się swoimi sprawami.
- Powtórzę jeszcze raz. Zostawcie ją w spokoju. Dobrze wam radzę. Jestem dla was wyjątkowo miły, więc na waszym miejscu skorzystałbym z tej propozycji. - Jeden z nich, który ma na imię Arata próbuje mnie uderzyć. Blokuję jego cios lewą ręką. Unoszę głowę do góry. Widzę jego przestraszone spojrzenie. Podoba mi się to. Uderzam go prawą ręką w twarz, mężczyzna ląduje na ziemi, po czym ucieka jak mały przestraszony kotek. Moje ciało przyjemnie drży. Poznaję te uczucie. Moja ciemna natura domaga się krwi. Patrzę w kierunku pozostałej dwójki, jeden stoi na nogach w gotowości do ataku, a drugi nadal siedzi na ławce obok dziewczyny i ją obmacuje.
- Pieprzony dzieciak. Kenji, załatw go. - Mówi brązowo włosy. Mężczyzna próbuje uderzyć mnie prawą ręką, blokuję ten cios, ale jego dłoń się ześlizguje i niespodziewanie obrywam w twarz. Spluwam krew i się uśmiecham. To jeszcze bardziej mnie nakręca. Mężczyzna jest zdezorientowany. Wyprowadzam cios prawą ręką, która styka się z brzuchem mojego przeciwnika. Zgina się w pół. Łapię go za głowę i kolanem uderzam w twarz. Kenji osuwa się na ziemię. Podnoszę wzrok na ostatniego mężczyznę, który siedzi obok tej biednej kobiety i parszywie się uśmiecha. Moje ciało drży i jest bardzo rozpalone. Czuję się tak, jakbym miał spłonąć. Ręce cholernie mnie bolą, patrzę na bandaż, który jest cały we krwi. Prawdopodobnie moje rany zaczęły krwawić. Jeżeli zabiję takiego śmiecia oddam światu przysługę, a jednocześnie pozbędę się swojego cierpienia.
- Twoja kolej. - Mówię z szerokim uśmiechem. Mężczyzna powoli podnosi się z ławki. - Pani może odejść, nie chcę, żeby kobieta się na to patrzyła. - Mówię, a ona ucieka. Nie chcę mieć żadnego świadka.
- Zgrywasz takiego bohatera przed wszystkimi panienkami? - Pyta z uśmiechem.
- Nie zgrywam przed nikim bohatera, bo nim nie jestem. - Mówię szczerze.
- Twoje oczy mają czerwony kolor. Może ściągniesz ten kaptur, żebym przyjrzał się temu bardziej? A poza tym chcę widzieć twarz człowieka, którego zaraz zabiję. - Mówi z parszywym uśmiechem.
- Nie ma takiej potrzeby. - Mężczyzna uderza mnie w brzuch. Zwijam się z bólu, bo prawdopodobnie trafił mnie w świeżą ranę po kunaiu. Mój przeciwnik wykorzystuje ten moment i z kolanka uderza mnie w twarz. Upadam plecami na ziemię. Łapię się za brzuch i krzywię się z bólu. Podchodzi do mnie i próbuje mnie kopnąć. Łapię jego lewą nogę i przewracam na ziemię. W błyskawicznym tempie podnoszę się i siadam na niego okrakiem. Moje ręce na przemian uderzają w jego twarz. Krew bryzga na wszystkie strony. Czuję ją na twarzy. Widzę jego minę, która wyraża cierpienie. Z każdym uderzeniem czuję się lepiej. W takim sensie, że wyładowuję swój gniew, frustracje, zdenerwowanie. Mężczyzna błaga o litość, co mi się podoba i przypomina stare czasy.
- Naruto! Przestań! - Słyszę głos mojej przyjaciółki. Moja prawa ręka zatrzymuje się przy mojej głowie. Nigdy nie chciałem, żeby zobaczyła mnie w takim stanie. Nie ona. Słyszę stukot jej butów, prawdopodobnie do mnie biegnie. Wstaję z ledwo przytomnego mężczyzny, staję obok i się na niego patrzę.
- Masz szczęście, bo uratowała cię moja przyjaciółka. Jeżeli jeszcze raz zobaczę jak będziesz nagabywał jakąś bezbronną dziewczynę to cię znajdę i zabiję. - Mówię po cichu. - Rozumiesz mnie? - Pytam z zaciśniętą szczęką, bo czuję jak objawy tej cholernej pieczęci się nasilają. Jeszcze do tego dochodzą obrażenia, które zadałem sobie kunaiem.
- T-tak. - Mężczyzna mówi to słowo z trudem i bardzo cicho.
- To świetnie. - Mówię. Słyszę jak stukot butów powoli cichnie.
- Naruto, co ty do cholery wyprawiasz? Co cię opętało? - Pyta Ino. Odwracam się powoli w jej stronę, bo stoję do niej odwrócony plecami. Dziewczyna na mój widok zamiera, spowodowane jest to zapewne widokiem krwi na mojej twarzy.
- Nic mnie nie opętało. - Mówię spokojny.
- Właśnie widzę. - Ino patrzy na mężczyznę, który powoli się podnosi z ziemi. - Prawie go zabiłeś, gdybym tu nie przyszła...
- Zapewne bym to zrobił. - Stwierdzam. Ino na mnie patrzy.
- Co się z tobą dzieje? - Pyta z troską.
- Mówiłem ci, że nic.
- Nie okłamuj mnie. Zachowujesz się dziwnie. Jeżeli zależy ci na naszej przyjaźni tak jak mi, to proszę, bądź ze mną szczery. - Głośno wypuszczam powietrze.
- Jestem mordercą. - Mówię po krótkiej chwili. Ino jest zdziwiona.
- Wiedziałam. Uznaj, że tej rozmowy nie było. Na razie Naruto. - Dziewczyna się odwraca i zamierza iść, ale ja szybko do niej podchodzę i łapię ją za nadgarstek prawej dłoni. Wiem, że jeżeli pozwolę jej teraz odejść to ją stracę.
- Mówię poważnie Ino. Jestem mordercą. Nie okłamuję cię, jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej to chodź ze mną do mojego domu. Muszę tam dotrzeć przed Saki, obiecałem jej, że nie wyjdę z mieszkania. - Ino odwraca się w moją stronę. Z jej twarzy można wyczytać różne emocje takie jak ciekawość, troska, zdenerwowanie, a może nawet strach? - Poza tym muszę cię prosić, żebyś opatrzyła moje dłonie i brzuch. Pójdziesz ze mną? - Pytam. Muszę zebrać w sobie więcej odwagi, bo dzisiaj Ino usłyszy wiele ciekawych i przerażających rzeczy o Uzumakim Naruto. Skoro widziała mnie w takiej niedogodnej sytuacji to musi poznać prawdę.
- Pójdę, ale pod warunkiem, że wszystko mi powiesz. - Mówi stanowczo.
- Obiecuję. - Ino mnie mija i idzie w kierunku mojego domu, po chwili do niej dołączam.
- Saki mówiła, że jesteś chory. Co ci dolega? - Uśmiecham się.
- Nie jestem chory. To ściema dla Sakury i innych. - Mówię szczery. Skoro obiecałem, że powiem jej wszystko, to nie zamierzam kłamać. Ino patrzy na mnie zdezorientowana i kręci głową.
- Jak to ściema dla Sakury? Nie rozumiem.
- Masz prawo, bo niczego ci nie wyjaśniłem. Widzisz, na moim treningu wydarzyło się wiele... złych rzeczy. Nie jestem dumny z mojego postępowania, ale nie mogę nic na to poradzić. Tak naprawdę jedyną osobą, która mnie doskonale zna jest Saki.
- Nie pieprz głupot.
- Oj Ino. Mówię poważnie, ona wie o mnie wszystko. Wy mogliście znać mnie doskonale przed tym, jak wyruszyłem na trening. Przez te trzy lata się zmieniłem. Można powiedzieć, że na gorsze. To wszystko za sprawą jednego gościa, który odwiedził cię w kwiaciarni. Nazywa się Akinori. Tak na marginesie, trzymaj się od niego z daleka i nigdy mu nie ufaj. Ten idiota zmienił mnie w mordercę. - Ino jest zszokowana.
- J-jak to w mordercę. Naruto, nie jesteś żadnym mordercą.
- Właśnie, że jestem. Zabiłem dla przyjemności tyle osób... nawet nie zasługuję na wybaczenie. Tak naprawdę nie oszukiwałem tylko was, lecz siebie również. Próbowałem zapomnieć o wszystkim co zrobiłem i nawet mi się to udawało. Później zaczęły się te pieprzone koszmary. Wtedy przypomniałem sobie dosłownie wszystko, jakbym czytał książkę i zapamiętywał ją ze stu procentową dokładnością. Dziwne nie? Później pojawił się tatuaż, który świadczył o tym, że Akinori żyje i jest gdzieś blisko. Widzieliśmy jak walczy z jakimś mężczyzną, a potem spada ze skały, dlatego się zdziwiliśmy widząc go całego i zdrowego.
- Naruto, to nie ma sensu. O co chodzi z tą chorobą?
- Jak mówiłem, choroba to ściema. Tak naprawdę mam... hmmm skutki uboczne pieczęci.
- Jakie? - Pyta zaciekawiona.
- Cholerny ból głowy, wysoka gorączka, wrażenie jakby moje ciało miało za chwilę spłonąć i do tego chodzę wściekły. Dobrym porównaniem do tego byłoby to, że jestem jak tykająca bomba.
- Mówiłeś, że Saki kazała zostać ci w domu, dlaczego? - Mam dziwne wrażenie, że jak Ino wysłucha tego wszystkiego co mam jej do powiedzenia to ode mnie ucieknie. Nie zdziwiłbym się, bo sam bym to zrobił gdybym mógł.
- Gdybym został w domu byłbym... emm mniej szkodliwy dla społeczeństwa. Przed chwilą widziałaś mój atak szału. Powiem ci, że gdybym zabił tamtego człowieka moje cierpienie by ustało.
- Jak to? - Pyta zszokowana. Ciągle mnie obserwuje.
- Tak działa pieczęć. Objawy jej pojawienia się trwają przez dwa dni. Wygląda na chorobę, ale tak nie jest. Drugiego dnia jest najgorzej, bo wszystko się nasila. Jeżeli bym kogoś zabił moje cierpienie by ustało, ale jeżeli tego nie zrobię muszę wytrzymać dwa dni w bólu. Nie jest to łatwe, dlatego wolę siedzieć w domu.
- Czy... mógłbyś mnie teraz zabić? - Pyta. Ma przerażony wzrok. Jej pytanie mnie zabolało.
- Nie Ino. Różnica polega na tym, że ty nie wzbudzasz we mnie żadnych negatywnych emocji, wręcz przeciwnie. Przy tobie się uspokajam, tak jak przy Saki. - Ino dotyka mojego ramienia.
- Przepraszam, że zadałam ci takie głupie pytanie.
- Nic nie szkodzi. Boisz się o swoje życie, to normalne.
- Teraz już nic nie jest normalne. Czemu nie powiesz Sakurze prawdy?
- Bo nie chcę jej stracić.
- Powiedziałeś mi prawdę i od ciebie nie uciekłam, myślisz, że Sakura by to zrobiła? Ona cię kocha.
- Nie uciekłaś, bo wszystkiego nie wiesz, a ja na razie nie zamierzam nic więcej mówić. Gdyby Sakura dowiedziałaby się o mnie tylu strasznych rzeczy to by mnie zostawiła. - Dochodzimy do domu i otwieram drzwi, wpuszczam pierwszą Ino. Wchodzę za nią i rozglądam się, czy nie ma nigdzie Saki. Wchodzimy do salonu. Na stoliku leży apteczka z bandażami na wierzchu.
- Gdzie jest Saki? - Pyta Ino siadając na kanapę.
- Poszła na trening z Haruto. To jak? Opatrzysz mnie, czy nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego? Nie zdziwiłbym się gdybyś sobie poszła. - Siadam obok niej. Dziewczyna patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić.
- Nie Naruto, nie zamierzam od ciebie uciekać. Nawet nie wiem jak mogłeś pomyśleć, że to zrobię.
- Dowiedziałaś się dzisiaj o mnie nowych rzeczy, dlatego gdybyś chciała mnie zostawić to bym się nie zdziwił. - Mówię całkiem szczery. Teraz nie tylko Saki, ale również Ino jest wtajemniczona w moją przeszłość. Wiem, że powinienem powiedzieć wszystko Sakurze, ale się boję. Boję się, że ją stracę, skąd mogę mieć pewność, że zachowa się tak jak Ino?
- Przystojniaczku, między nami nic się nie zmienia. Teraz ściągnij bluzę. - Robię co mówi i po chwili siedzę w samych spodniach. Wszystkie bandaże są mocno nasączone moją krwią, Ino na mnie patrzy. Uśmiecham się. Dziewczyna wodzi palcem po moim tatuażu, a później spuszcza wzrok na moje rany.
- Możesz mi do cholery powiedzieć co ty sobie zrobiłeś?
- Okaleczyłem się.
- Po co? - Pyta. - Dobrze się czujesz?
- To mój sposób na radzenie sobie z tatuażem. Te rany chociaż w małym stopniu odwracają moją uwagę od objawów pieczęci. - Ino kręci głową.
- Co powiesz Sakurze, jeżeli się spyta skąd to masz? - Dziewczyna zaczyna opatrywać mój brzuch.
- Powiem jej, że mój trening wyrwał się spod kontroli. - Uśmiecham się.
- No tak, po co w ogóle pytałam? - Wzruszam ramionami. Patrzę na zegarek, który wskazuje godzinę piętnastą dwadzieścia. Odwracam wzrok na Ino, która w skupieniu bandażuje mój brzuch.
- Ne musisz pracować w kwiaciarni?
- Nie i to dzięki tobie. - Uśmiecha się.
- Jak to?
- Zauważyłam, że jakaś dziewczyna ucieka z parku, więc powiedziałam mamie, że wychodzę. Myślałam, że coś się stało, ale kiedy przybiegłam na miejsce to zobaczyłam jak tłuczesz jakiegoś faceta.
- No właśnie. Nawet ci nie podziękowałem. - Mówię uśmiechnięty. Ino uratowała mnie przed popełnieniem totalnej głupoty.
- Dzięki tobie nie zabiłem tego faceta, choć miałem na to ochotę. Nie chciałem, żebyś kiedykolwiek była świadkiem czegoś takiego. Wystarczy, że Saki widziała mnie w takim stanie. Na jej oczach zabiłem moją pierwszą ofiarę. Była wtedy przerażona, zresztą ja trochę też. - Ino słucha bardzo uważnie moich słów.
- Jak to twoją pierwszą ofiarę?
- Pierwszy był facet, którego wybrał mi Akinori. Zauważył go w ciemnej uliczce jak nagabywał kobietę. Akinori powiedział, żebym go zabił. Nie chciałem tego zrobić, ale później, kiedy zobaczyłem, że chce zgwałcić tą kobietę to coś we mnie pękło. Siedzieliśmy wtedy ukryci na dachu, szybko z niego zeskoczyłem i zacząłem bić tego mężczyznę. Wyładowywałem na nim cały swój gniew, frustrację, dosłownie wszystko. Patrzyłem jak bierze ostatni oddech, a potem... umiera. Nie wiem dlaczego, ale w towarzystwie Akinoriego jestem bardzo uległy na różne propozycje. Powiedział mi, że zabijanie ludzi to świetna zabawa, że zabija tylko najgorszych śmieci. Na początku nie chciałem mieć z nim nic do czynienia, ale to się zmieniło. Uwierzyłem mu. Najgorsze jest to, że miał racje. Tyle, że ja już nie chcę taki być.
- To nie bądź. - Ino patrzy w moje oczy. Skończyła bandażować mój brzuch. Teraz zaczęła robić opatrunek na moich dłoniach.
- Gdyby to było takie łatwe... Jeszcze nie tak dawno, kiedy nie miałem tego tatuażu to jakoś sobie radziłem, teraz obawiam się, że wszystko ulegnie gwałtownej zmianie. Możesz nawet już zauważyć, że nie daję rady nad sobą panować.
- Okey, zrobione. Możesz się ubrać. - Mówi, a ja wstaję i idę do szafy z ubraniami. Wyciągam czarną koszulkę. Zakładam ją i z powrotem siadam na kanapę obok Ino. Po chwili słyszę dźwięk otwieranych drzwi.
- Już jestem! Mam nadzieję, że nigdzie się nie ruszałeś! Jeżeli się dowiem, że było inaczej to... - Saki kończy swój wywód, bo zauważa Ino, która siedzi obok mnie. Niezręcznie się uśmiecha. - Cześć Ino, co tu robisz? Nie powinnaś być w pracy?
- Nie, mam wolne. - Yamanaka szeroko się uśmiecha. Saki wchodzi do pokoju i siada na fotel.
- Ojej, Haruto strasznie mnie zmęczył tym treningiem, ale i tak skopałam mu tyłek tak jak wczoraj. Chociaż muszę stwierdzić, że szybko się uczy. - Saki patrzy na mnie uważnie. - Czemu jesteś w innej koszulce? Coś się stało?
- Wyszedłem na dwór. - Mówię spokojnie.
- Jak to?! Przecież... - Saki urywa swój wywód. Widzę, że jest na mnie wściekła. Patrzy na Ino, a później na mnie.
- Spokojnie, ona wszystko wie. - Ino się uśmiecha.
- Jak to wszystko? Mówiąc wszystko masz na myśli naprawdę wszystko? - Patrzy na mnie uważnie, a ja się uśmiecham. Jej reakcja bardzo mnie śmieszy.
- Musiałem jej powiedzieć, bo zobaczyła mnie w niedogodnej sytuacji.

- Co. Ty. Do. Cholery. Zrobiłeś?! - Cedzi każde słowo przez zęby. Wiedziałem, że tak zareaguje. Nie powinno mnie to dziwić, bo Saki stara się mi pomóc, a ja to wszystko psuję. Powiedziała, żebym nie wychodził, a ja wyszedłem. Gdyby nie Ino mógłbym zabić tego człowieka...


******


Ohayo! Witajcie Kochani! Dodajemy Wam dzisiaj rozdział głównego opowiadania. Niektórzy z Was będą zadowoleni, a niektórzy pewnie woleliby one-shota :D Mamy nadzieję, że rozdział nie jest nudny i w miarę dobrze się go czyta oraz, że nie schrzaniłyśmy sprawy jeżeli chodzi o ciekawe wydarzenia w notce. Tak więc pozdrawiamy serdecznie Paula i Patty.

12 komentarzy:

  1. SUPER Nota :D Akcja naprawdę się rozwinęła . Akinori kocha Saki nie wierze wow :D Życzę dużo weny :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No hej :) Cudna notka jak zawsze :)
    A już się usprawiedliwię że to nie także jestem niezadowolona. Ja poprostu lubie czytać o NaruSaku jako parze w początkowej "wersji" kiedy to Naruto robi się taki czuły i kochany :3
    Ta notka również jest świetna :)
    A wiedziałam że teraz będzie rozdział bo One-Shot był tydzień temu.
    Jeśli chodzi o notke to jestem pozytywnie nastawiona bo powiedział Ino a to już jakiś postęp :D Mam nadzieje że Sakura też się dowie niedługo bo to takie .. samolubne? okłamywać ją tylko dlatego żeby była z nim. Jeśli są razem znaczy że ona ma poważne plany. Taką logikę bynajmniej mam ja jeśli chodzi o związki.
    Ale co tam moja osoba ma wspólnego z notką heh nic :) Tak czy siak Notka śliczna i naprawde postarałyście się :D
    Życzę dużo dużo dużo ... wyrozumiałości dla mnie, radości z bardzo dobrze wykonanego bloga i bądzcie z siebie dumne dziewczyny :) Macie powód. To tyle ALOHA ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha wyrozumiałości dla Ciebie? :D Lubimy czytać Twoje opinie, bo są bardzo precyzyjne i wiadomo o co chodzi ;) Każdy ma swój gust i swoje przekonania :D Tak czy tak, bardzo dziękujemy za komentarze, bo nawet nie wiemy, czy ktoś zdaje sobie z tego sprawę (Oprócz stałych komentatorów), że dla nas to naprawdę bardzo ważne. Nie ściemniając to one są takim motorkiem, dzięki któremu bardziej ma się chęć na pisanie. No cóż, pozdrawiamy bardzo serdecznie :)

      Usuń
  3. Super notka nie mogę się doczekać nastepnej

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie ;3 😃 ciekawe czy powie sakurze

    OdpowiedzUsuń
  5. No muszę przyznać że Naruto zaczyna mnie trochę niepokoić swoim zachowaniem. Dobrze, że chociaż powiedział Ino o tym co mu się przydarzyło podczas treningu, ale w końcu będzie musiał powiedzieć Sakurze prawdę. Bardzo jestem ciekawy dalszego rozwoju sytuacji.
    Pozdrawiam Kuraj.

    P.S. Zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. No znowu super. xD
    Naruto taki trochę,masochista nie? trochę mnie to rozbawiło.
    Mam przeczucie,że ten cały Akinori zrobi coś Haruto. :O
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodki Jezuniu notka jest świetna. Warto było na nią czekać. Dowiedzieliśmy się trochę o tym, że między Saki, a Akinorim coś było. Może miłość? Widać, że ten chłopak jest bardzo pewny siebie i może odrobinę czarujący? Odnoszę wrażenie, że Saki czuje coś do Akinoriego. Naruto przechodzi męczarnie i prawie zabił człowieka. Bardzo dobrze, że przerwała mu Ino i cieszę się, że Naruto opowiedział jej o swojej przeszłości. Mam nadzieję, że Sakura również się o wszystkim dowie. Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis. Życzę Wam mnóstwa weny i serdecznie pozdrawiam.
    Wasza wierna czytelniczka Juki.

    OdpowiedzUsuń
  8. notka świetna naruto powiedział ino o przeszłości dlatego bo widziała jak okładał tego kolesia ciekawe czy powiesz sakurze i jak zareaguje i saki czuje coś do tego Akinoriego i czy coś zrobi Haruto warto było czekać pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. Notka jest świetna :) Czytało się super już nie mogę się oczywiście doczekać nextu bo zapowiada się ciekawie :D Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  10. Na prawdę nie wiem jak do tej pory mogłam nie przeczytać nowej notki ;-; No cóż, ale niestety nauka mnie przygiotła z każdej strony xD A propo notki to spełniła moje wymagania :) Tylko wydawała mi sie jakaś dziwnie krótka jak na was, ale może tlyko mi sie zdaje xD Tak czy inaczej spełniła moje oczekiwania, i dopełniła mój niedosyt po 69 rozdziale :) Wprost genialne <3
    Wątek z Akinori'm coraz bardziej mnie wciąga no i jak każdy wasz czytelników mam nadzieje, że w końcu powie Sakurze prawdę *no ile on jeszcze będzie ja okłamywać*
    No nic pozdrawiam i weny życze ;*
    Yuuki

    OdpowiedzUsuń
  11. Witajcie:)
    Rozdział jest świetny:) Czekam na kolejne:D
    Pozdrawiam
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń