Kiedy
stajemy przed drzwiami unoszę zwiniętą w pięść dłoń i pukam.
Po chwili drzwi się otwierają, a w progu staje zaspany Uchiha.
-
Hej, obudziłem cię? - Pytam...
-
Siema młotku. Oglądałem film i mi się przysnęło. - Odpowiada.
-
Jesteś sam czy z Ino?
- Z
Ino.
- To
ubierajcie się i chodźcie z nami. - Uśmiecham się.
-
Gdzie?
- Do
Saki. Ten idiota Konosuke zalał jej mieszkanie, a ja sam sobie z tym
nie poradzę.
- No
dobrze, zaraz wyjdziemy. Wejdziecie do środka?
-
Sakura? Chcesz się ogrzać? - Odwracam się do dziewczyny.
-
Nie.
- W
takim razie zaczekamy na was tutaj. - Uśmiecham się. Sasuke chowa
się do domu, a ja odchodzę trochę i opieram się plecami o
barierkę krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Wwiercam się
wzrokiem w Sakurę, która siedzi na huśtawce.
-
Czemu się tak patrzysz?
- Bo
jesteś piękna, więc cię podziwiam. - Uśmiecham się podnosząc
jeden kącik ust.
-
Przestań, bo atmosfera się psuje. - Podchodzę do huśtawki i
siadam bardzo blisko dziewczyny. Przekręcam głowę w jej stronę i
się na nią patrzę. Zresztą ona robi to samo.
-
Sakura, wiesz o tym, że cię kocham. Nie widzę w tym nic złego, a
ty?
- Ja
widzę.
-
Serio?
-
Serio. Stawiasz mnie w głupiej sytuacji tymi swoimi tekstami.
-
Przepraszam, nie robię tego świadomie.
Uśmiecham się i spuszczam głowę w dół. Przesuwam dłoń i chwytam jej. O dziwo nie wyrywa ręki.
Uśmiecham się i spuszczam głowę w dół. Przesuwam dłoń i chwytam jej. O dziwo nie wyrywa ręki.
-
Czemu to zrobiłeś? - Pyta. Podnoszę wzrok.
- Sam
nie wiem. Może chciałem poczuć to co wtedy, kiedy zrobiłem to
samo na tej całej imprezie. - Uśmiecham się.
- A
co poczułeś?
- Mam
ci to wytłumaczyć? Nie da się. - Przybliżam się do dziewczyny
jeszcze bliżej. Podnoszę drugą dłoń i odgarniam niesforny kosmyk
włosów, który opada jej na twarz. Zabierając rękę przejeżdżam
po jej policzku kciukiem.
-
Naruto, przestań. - Mówi poważnie.
-
Chciałbym. - Uśmiecham się i kiedy prawie dotykam jej warg swoimi,
słyszę otwieranie drzwi. Odsuwam się i patrzę przed siebie. Cały
czas czuję wzrok Sakury na sobie.
- Ile
można na was czekać? - Pytam, kiedy widzę wychodzącą z domu Ino
i Sasuke.
-
Przystojniaczek! - Blondynka podbiega do mnie i całuje w policzek. -
Sakurcia! - Przesuwa się do dziewczyny i obejmuje ją.
-
Musieliśmy wyłączyć telewizor i ubrać kurtki. - Mówi Ino.
Kruczowłosy podchodzi do nas i podaje mi dłoń, którą chwytam.
- Nie
przywitaliśmy się jak należy. - Uśmiecha się. Kiedy puszcza moją
rękę podchodzi do Sakury i całuje ją w policzek.
-
Chodźmy już, bo Saki na pewno jest zrozpaczona. - Uśmiecham się i
wstaję. Powoli schodzę z werandy, a za mną moi przyjaciele.
- I
co, badałeś się? - Pyta Ino, kiedy opuszczamy dzielnicę Uchiha.
-
Tak, właśnie przyszliśmy do was prosto ze szpitala.
- No
i co?
-
Umieram Ino. - Uśmiecham się pod nosem. Szkoda, że nie widzę jej
miny. Idę pierwszy.
-
Ż-że co? - Pyta załamana.
- No
tak. Umieram. Zostało mi kilka dni życia.
- Nie
słuchaj go, bo to debil i chce, żebyś dostała zawału. - Słyszę
głos Sakury.
-
Cholera! To co w końcu mu jest?! - Pyta zdenerwowana.
- Z
tym, że umiera mogę się zgodzić, ale jak będzie przyjmował leki
to będzie dobrze. - Ponownie słyszę głos Sakury.
-
Miałam rację z tą chorobą?
-
Tak. Nawet podałaś dobrą nazwę.
- Ha!
Jednak książki na coś się przydają. - Słyszę jej triumfujący
głos. Po chwili oglądam się w prawo i mam przy sobie zielonooką.
- Nie
rób tego więcej. - Mówi ciszej.
- To
znaczy? - Udaję głupka.
- Nie
próbuj nigdy więcej mnie pocałować, bo to może skończyć się
źle. Nie życzę sobie tego, jasne?
- Jak
słońce. - Uśmiecham się. Wchodzimy na uliczkę, która prowadzi
do domu Saki.
-
Mieszkacie już razem? - Pytam blondynki i kruczowłosego.
- Nie
głąbie. Po prostu Ino czasem u mnie nocuje.
-
Ahh, to fajnie. - Uśmiecham się pod nosem.
- A
jak tobie układa się z tą zasraną wiedźmą? - Pyta Ino.
- Nie
układa się. - Odpowiadam krótko.
- To
znaczy? - Słyszę głosy obydwojga.
- Nie
jestem już z tą szmatą.
-
Ojej, jakie ostre słowa. Co się stało? - Ponownie pyta Ino.
-
Przez przypadek dowiedziałem się, że przylizała się z jakimś
kolesiem. Moje nerwy puściły i trochę go pobiłem. Zaciągnąłem
go do tej wywłoki i ładnie poprosiłem, żeby powiedziała mi
prawdę. Nie zrobiła tego, ale jej przyjaciółka mi powiedziała.
Miałyście we trzy o niej trafną opinię. - Przyznaję.
- Mam
chęć wygarnąć tej suce. - Słyszę Ino, kiedy wchodzimy na
posiadłość Saki.
- Nie
ma takiej potrzeby mała.
- Jak
się trzymasz?
-
Jeśli mam być szczery to nie obeszło mnie to prawie wcale.
Zabolało mnie jedynie to, że zabawiła się moimi uczuciami i
zawiodła moje zaufanie. - Wchodzimy na werandę i od razu pukam do
drzwi.
-
Idę! - Słyszę głos mojej przyjaciółki. Po chwili drzwi się
otwierają i widzę mokrą Saki.
- Oo
Naruto! Mój wybawco. - Rzuca mi się na szyję.
-
Przyprowadziłem pomoc, a dla ciebie towarzystwo. - Uśmiecham się.
- Hej
Sasuke, miło z twojej strony. - Puszcza mnie i przytula teraz
kruczowłosego.
- Dla
przyjaciółki wszystko. - Uśmiecha się.
- Hej
dziewczyny! - Przytula je obie naraz.
- To
my już wejdziemy. - Mówię i stawiam krok na mokrej podłodze.
Korytarz zalany. Wchodzę dalej i otwieram drzwi od toalety,
rozglądam się i widzę tryskającą wodę. Od razu zamykam łazienkę
i idę dalej. Patrzę na salon, który na szczęście jest suchy.
Pcham się dalej do kuchni, która też jest zalana, ale nie aż tak
jak toaleta.
-
Saki? - Odzywam się.
-
Hmm?
- Czy
góra też jest zalana?
- Na
szczęście tamtego piętra mój przebrzydły braciszek nie zalał.
- To
może wyrobimy się do wieczora. Co sądzisz Sasuke?
-
Raczej tak.
- No
dobra. Ja zajmę się łazienką, a ty kuchnią.
-
Spoko, mnie to nie robi różnicy. - Wracam do korytarza i ściągam
swoją kurtkę, widzę, że tylko ja się nie rozebrałem.
-
Zrobić wam coś do picia? - Pyta moja przyjaciółka.
- Ja
nie chcę, dziękuję. - Odpowiadam.
- Mi
też nic nie rób. - Mówi Sasuke.
- My
za to się napijemy. - Odpowiada Ino.
- Co
wam zrobić?
- Dla
mnie herbatkę, a dla ciebie? - Pyta blondynka zielonookiej.
- Mi
też herbatę.
-
Rozsiądźcie się w salonie, a ja zaraz do was przyjdę. -
Dziewczyny znikają w pokoju, a ja idę do toalety. Biedna Saki
będzie miała dużo do sprzątnięcia.
Oczami
Sakury;
Siedzimy
z Ino w salonie i rozmawiamy na różne głupie tematy.
- No
i jak tam układa ci się z Taro?
-
Całkiem dobrze. - Uśmiecham się.
-
Zakochałaś się w nim?
-
Wydaje mi się, że tak.
- No
to życzę wam szczęścia. - Wzdycha.
- Co
tak słabo?
- Nie
będę kłamać, miałam nadzieję, że z nim zerwiesz.
-
Dlaczego tak mówisz? - Chwilę się zastanawiam. - Aha! Już wiem,
chodzi ci o Naruto. - Bardziej stwierdzam niż pytam.
-
Tak, chodzi mi o Naruto. Wiesz jakbyście słodko razem wyglądali?
-
Ino, zamknij się, proszę cię!
-
Dlaczego ma się zamknąć skoro mówi prawdę? - Pyta wchodząca do
salonu Saki. W dłoniach trzyma tackę z trzema herbatami i talerz z
ciastem.
- Ty
też lepiej nic już nie mów. - Podchodzi do nas i odstawia tackę,
po czym siada obok nas na kanapę.
-
Stosowałaś się dziś do moich próśb? - Pyta różowo włosa.
- Tak
i dobrze na tym nie wyszłam.
-
Jakich próśb? - Wcina się Ino.
- Do
tego, żeby zbytnio nie odrzucać Naruto. - Tłumaczę.
-
Dlaczego zbyt dobrze na tym nie wyszłaś? - Dopytuje Saki.
- Bo
kiedy czekaliśmy na Ino i Sasuke próbował mnie pocałować. - Na
ustach dziewczyn gości uśmieszek.
- To
dlatego patrzyłaś na niego jakbyś chciała go zabić?
- Tak
Ino. Tak poza tym, było się jeszcze wolniej guzdrać.
-
Ojejku, nie marudź kochana.
-
Powiedz mi błagam, że jednak coś do niego czujesz. Błagam. - Saki
patrzy na mnie ze świecącymi oczami.
-
Nic, a nic.
- A
jak dowiedziałaś się, że choruje, to
co poczułaś? - Dopytuje Ino.
-
Ojejku. Nie chciałam, żeby umarł, nie chciałam go stracić i
tyle. - Odpowiadam obojętna.
- Nie
chrzań, zależy ci na nim. - Mówi Ino.
-
Tak, ale jak na przyjacielu. - Bronię się.
-
Zastanów się głębiej. - Nalega Saki.
- Dziewczyny! Dlaczego wmawiacie mi, że go kocham? Co jest z
wami nie tak?!
- Nie
złość się tak kochana, bo zmarszczki ci wypełzną. - Ino mówi z
uśmiechem.
-
Cholera! - Słyszymy nagle głos Naruto.
-
Ojeju co się tam stało? - Pyta poddenerwowana Saki.
- Nie
wiem, może zaraz się dowiemy. - Odpowiada jej Ino. Patrzymy
wyczekująco na wejście do pokoju. Po chwili w drzwiach pojawia się
przemoczony blondyn. Przejeżdża dłonią po swoich włosach,
ogarniając je z oczu. Mokra koszulka idealnie przylega do jego
umięśnionego ciała. Nerwowo przygryzam dolną wargę. Niechętnie
przyznaję przed samą sobą, że wygląda naprawdę seksownie.
-
Saki, powiesisz gdzieś moją koszulkę? - Pyta słodko. Co? Pff,
słodko? Czy mi do reszty odwala?
-
Tak, jasne. Ściągnij ją i mi podaj. - Chłopak powoli zdejmuje z
siebie mokrą koszulkę, kiedy to robi widzę jak wszystkie jego
wyrzeźbione mięśnie pracują. Robi mi się trochę duszno.
Podchodzi do nas i uśmiecha się wdzięcznie.
-
Dzięki Saki. Wracam do majsterkowania. - Śmieje się, obdarza mnie
przelotnym spojrzeniem i wychodzi z salonu. Czuję na sobie wzrok
dwóch dziewczyn. Odwracam w ich stronę głowę.
- No
i co się tak gapicie?
- Co
to było? - Pyta Ino z uśmieszkiem.
- To
znaczy?
- Co
to był za wzrok? - Dopowiada Saki.
-
Nadal nie rozumiem o co wam chodzi. - Upijam łyk herbatki.
-
Przecież ty pożerałaś go wzrokiem! - Mówią równocześnie.
Zaczynam się ich bać. Wypowiadają się w tym samym momencie, jak
zrosłomużdżki!
-
Chyba was popierdzieliło. - Bronię się.
-
Sakura, nie jesteśmy ślepe. - Mówi Ino.
- No
właśnie! - Wtóruje jej Saki.
-
Dajcie spokój.
-
Najpierw coś przyznaj! - Mówi Ino.
- Co
mam przyznać?
- Że
blondynek jest przystojny i bardzo fajny. - Znowu dokańcza Saki.
- Czy
wy się dobrze czujecie? - Pytam z niedowierzaniem.
-
Tak. - Znów odpowiadają równocześnie.
- No
chyba właśnie widzę, że nie za bardzo.
-
Przyznaj to. - Naciska Saki.
- A
dacie mi spokój? - Dziewczyny patrzą się na siebie i z uśmiechem
kiwają głowami.
- No
dobrze. Jest przystojny i bardzo fajny, a poza tym czasami bardzo
seksowny. - Nie wierzę w to co właśnie powiedziałam. Miny
dziewczyn są bezcenne.
- Czy
ona powiedziała seksowny?
- I
to z własnej nieprzymuszonej woli? - Dodaje Ino za Saki.
-
Wiedziałam, że dalej będziecie drążyć. Jeszcze raz powtarzam,
jest mi bardzo dobrze z Taro i chyba się w nim zakochuję. A poza
tym wymusiłyście na mnie te słowa.
- Ojj
Sakura. Nie pieprz głupot. Tak tylko ci się wydaje, a tak naprawdę
czujesz coś do Naruto.
-
Ino, czy ty siebie słyszysz? Próbujesz wmówić mi coś, co nie
jest prawdą.
-
Albo ty tego nie dostrzegasz po prostu. - Dopowiada Saki.
- Czy
mogłybyście nie kończyć za siebie zdań? Dziwnie się czuję. -
Upijam kolejny łyk herbatki.
- E
e. Nie da się. Za bardzo do siebie przywykłyśmy. - Odpowiada z
uśmiechem Ino.
-
Racja. Musisz się z tym oswoić.
-
Chyba nie mam innego wyboru Saki. - Naszą rozmowę przerywają
odgłosy kroków. Patrzymy na wejście do salonu, bo wiemy co zaraz
nastąpi. Każda z nas trzyma w dłoni filiżankę herbatki przy
ustach. Patrzymy wyczekująco i po chwili w drzwiach pojawia się
zmoczony i nieco zmęczony Naruto. Tak jak wcześniej czochra ręką
swoje potargane włosy. Patrzę jak jego mięśnie pracują i nie
mogę oderwać od niego wzroku. Szczerze mówiąc wygląda lepiej niż
Taro. Cholera! O czym ja myślę? W sumie nie mogę porównywać do
niego mojego chłopaka, bo tylko raz widziałam go bez koszulki. Blondyn przenosi na nas
spojrzenie i słodko się uśmiecha.
- Coś
się wam stało? - Po chwili do salonu wchodzi jeszcze jeden
przystojniak z koszulką w dłoni.
-
Wybaczcie, ale trochę się zachlapałem. - Kruczowłosy uśmiecha
się czarująco. Cholercia, miałam dwóch przystojniaków pod nosem,
a większość czasu zwracałam konkretnie tylko na jednego z nich.
-
Halo?! Dziewczyny, jesteście tu? - Pyta blondyn, a ja momentalnie
się ogarniam. Odstawiam filiżankę i podrywam się na nogi.
-
Takkk, to my już może pójdziemy. - Mówię lekko zdezorientowana.
- Czy
wszystko z wami okey? - Pyta tym razem kruczowłosy.
-
Oczywiście. - Na równe nogi podnosi się również Saki. - Jeszcze
raz chłopcy, dziękuję wam ogromnie za pomoc. Co ja bym bez was
biedna poczęła? - Podchodzi do chłopaków i po kolei ich przytula.
- Nie
ma sprawy. - Uśmiecha się Naruto. - Saki, dasz mi moją koszulkę?
Powinna już przeschnąć.
- Ah,
tak. Koszulka, czekaj, gdzie ja ją... - Dziewczyna zaczyna się
rozglądać. - A tak! Tam ją położyłam. - Uśmiecha się nerwowo
i rzuca koszulkę blondynowi. Ten śmiejąc się zakłada ją na
siebie.
- Z
wami jest naprawdę coś nie tak. - Kręci głową Naruto.
-
Idziecie z nami, czy posiedzicie jeszcze z Saki? - Pytam po chwili
Ino.
-
Raczej posiedzimy, pomogę jej trochę tu ogarnąć.
- Też
byśmy zostali, ale mamy jeszcze sprawę do załatwienia po drodze. -
Mówi blondyn.
- Ah
tak? Jaką sprawę przystojniaczku?
-
Muszę wstąpić jeszcze do baru, gdzie pracuje Taro. Chcę pogadać
z jego szefem.
- O
tych pieniądzach? - Pyta Saki.
- No
dokładnie. Chcę mu jeszcze coś zaoferować. Coś lepszego, tak mi
się wydaje.
- To
znaczy? - Tym razem pyta Ino.
-
Chcę zostać jego wspólnikiem. Wtedy staruszek nie będzie musiał
martwić się o kasę. - Patrzę na niego z podziwem. Nie wiedziałam,
że jest aż tak dobry.
- To
miło z twojej strony głąbie. - Mówi Sasuke.
- Tak
sądzisz? Boję się tylko, że może to źle odebrać, czy coś.
-
Przecież już masz kasę to dlaczego ma źle to odebrać? Nie zależy
ci na forsie. - Mówi Saki.
- No
niby tak, ale wydaje mi się, że ludzie odbierają mnie za
rozpieszczonego bachora, który ma wszystko, a wcale tak nie jest.
Sami wiecie.
- Jak
moglibyśmy nie wiedzieć? - Pyta Ino. - Przecież jesteś
najwspanialszym człowiekiem na tym świecie nie licząc niektórych
wyjątków. - Dziewczyna uśmiecha się zadziornie do kruczowłosego,
a on do niej.
-
Taaa, dzięki. - Chłopak patrzy teraz na mnie. - To co, spadamy?
Będziesz mogła odwiedzić swojego chłopaka. - Uśmiecha się szczerze.
-
Tak, możemy już iść. Późno się robi. - Mówię.
- O
jejku! Już dwudziesta?! Jak ten czas szybko leci. - Panikuje Saki.
- No,
masz rację. - Przytakuje jej Ino.
-
Okey, żegnam się z państwem. - Mówi blondyn i podaje dłoń
Sasuke. Kiedy się z nim żegna, podchodzi później do Ino i daje
jej całusa w policzek. To samo robi z Saki. Uśmiecha się i
wychodzi do korytarza. Idę w jego ślady i też żegnam się z
przyjaciółmi, a później wychodzę za nim. Staję przed wieszakiem
i ściągam z niego swoją kurteczkę, w którą się właśnie
ubieram. Za nami stoi uśmiechnięta Saki. Naruto łapie za klamkę i
otwiera drzwi.
- Do
zobaczenia Saki. - Mówi na odchodne.
-
Narka.
-
Pamiętaj o tym, co ci mówiłyśmy Sakura! - Krzyczy za mną, kiedy
mijam próg.
- Oh
zamknij się w końcu! - Krzyczę i dołączam do blondyna. Mijamy
kolejną alejkę w milczeniu. Na dworze jest kompletnie ciemno, a
lampy nie wiadomo z jakiego powodu nie świecą.
-
Tooo, o czym Saki kazała ci pamiętać? - Zadaje po chwili pytanie.
W tej ciemności słabo widzę jego twarz.
- O
głupotach. - Odpowiadam krótko.
-
Aha. - Słyszę jak chłopak wkłada ręce w kieszenie spodni.
-
Wziąłeś leki od Saki? - Pytam, bo nagle mi się to przypomniało.
-
Tak, mam je w kurtce. Nie musisz się mną przejmować. Skup się
lepiej na Taro skoro prawie się w nim zakochujesz. - Odpowiada
trochę posępnie.
- Co
z tobą? - Pytam.
-
Nic, a co ma być? - Odpowiada obojętnie.
-
Jesteś wredny. Rozmawialiśmy już o tym. - Wzdycham.
-
Tak, rozmawialiśmy, ale nic na to nie poradzę. Po prostu jestem
zazdrosny. - Cicho się śmieje.
- Nie
mów głupot.
- Znowu głupoty. Sakura, dla mnie to nie są głupoty.
Dla mnie to ważne rzeczy, od których będzie zależało moje dalsze
życie. - Mijamy kolejną uliczkę, zaraz będziemy na miejscu.
-
Przestań. - Proszę go.
-
Naprawdę tego chcesz? Mam ci nie przypominać, że zależy mi na
tobie?
-
Tak, bo to staje się jeszcze trudniejsze. - Odpowiadam.
- Nie
Sakura. Ty po prostu nie wiesz co mi odpowiedzieć. Dla mnie to może
być trudne, ale nie dla ciebie. Ciężko kochać dziewczynę, która
ma cię totalnie w dupie.
- Nie
mam cię totalnie w dupie. - Bronię się, a on się śmieje.
- No
dobrze, źle się wyraziłem. Nic do mnie nie czujesz, a ja muszę
się z tym pogodzić i tyle.
- Tu
się z tobą zgodzę.
- No
widzisz. - Dochodzimy pod klub i stajemy przed nim. - To co,
wchodzimy? - Pyta chłopak.
-
Wchodzimy.
Oczami
Naruto;
Otwieram
drzwi i jak zwykle w pierwszym momencie mrużę oczy pod natłokiem
tych silnych, migających światełek. Kiedy upewniam się, że
dziewczyna jest w środku zamykam drzwi. Podchodzi do nas ochroniarz.
-
Siema! - Krzyczę i przybijam piątkę.
- Hej
królu! Dawno tu nie zaglądałeś! - Potężny chłopak próbuje
przebić się głosem przez głośną muzykę.
- Tak
jakoś wyszło. - Patrzę na różowo włosą. - Hej, zaprowadzisz
moją przyjaciółkę do Taro? - Pytam.
-
Oczywiście.
-
Dzięki!
-
Sakura, ja zaraz wrócę i możemy iść, okey?! - Zwracam się teraz
do zielonookiej.
-
Spoko! - Zanim odchodzę całuję ją w policzek i oddalam się przez
tłum ludzi na piętro. Idę wzdłuż stolików i wchodzę w cichy
korytarz, który jest za potężnymi drzwiami. Muzyka przygasa. Są
tu dźwiękoszczelne ściany. Idę przez długi korytarz, który na
ścianach ma czerwoną farbę. W końcu dochodzę na koniec i
spotykam się z potężnymi drzwiami, w które pukam i po chwili
przez nie przechodzę. Staję z uśmiechem na środku dużego biura.
Ściany w pokoju są koloru fioletowego, jedna z nich jest totalnie
przeszklona skąd widać parkiet klubu i tańczących na nim ludzi.
Po mojej prawej wiszą rzutki, a po mojej lewej stoi wielki bilard, a
za nim w rogu barek. Za wygodnym biurkiem stoi skórzany fotel, na
którym siedzi staruszek z fajką. Przed nim stoi identyczny fotel
dla gości. Zapomniałem wspomnieć, że po lewej stronie znajduje
się również wygodna sofa, a naprzeciw niej wielki telewizor.
-
Witam Panie Asuka-san. - Mówię.
-
Miło cię widzieć Naruto. - Uśmiecha się do mnie. - Usiądź
sobie. - Wskazuje dłonią fotel naprzeciw siebie.
-
Dziękuję. - Podchodzę bliżej i siadam na wygodne siedzenie.
- Co
cię do mnie sprowadza chłopcze? - Pyta popalając fajkę.
- Mam
dla Pana propozycję. - Widzę zdziwienie na jego przemęczonej
twarzy.
- W
takim razie słucham chłopcze.
-
Panie Asuka-san jak zdążył Pan już zauważyć nie zależy mi na
pieniądzach. Chciałbym Panu w jakiś sposób pomóc i odratować
ten klub, w który włożył Pan całe swoje serce. Wiem, że od
młodych lat Pan go prowadzi. - Uśmiecham się.
-
Chłopcze, ty i tak już dużo mi pomagasz. - Uśmiecha się
wdzięcznie.
-
Wiem, ale nie o to chodzi. Nie chcę Pana więcej zadłużać.
Chciałbym pomóc Panu w inny sposób i chyba go znalazłem. -
Mężczyzna wypuszcza dym z fajki. Jest to staruszek z siwymi już
włosami. Muszę przyznać, że mimo upływu lat, nadal nieźle się
ubiera.
- W
takim razie słucham. Kontynuuj młodzieńcze.
-
Chciałbym zostać Pana wspólnikiem. Mógłbym odkupić od pana
sześćdziesiąt pięć procent akcji. Od razu zaznaczam, że nadal
obowiązki szefa będzie sprawował Pan. - Uśmiecham się. - Po
prostu Pan będzie rządził, a ja wykładał kasę. Oczywiście
zyskiem będziemy dzielić się po równo, a jeśli Panu to nie
odpowiada to ja mogę brać mniej. Mi to nie będzie przeszkadzało.
- Mężczyzna podnosi dłoń do twarzy i zaczyna gładzić swoje
wąsiki.
-
Hmm, nie spodziewałem się takiej propozycji.
- Nie
podoba się Panu?
- Nie
o to chodzi. Zadziwia mnie, że tak młody człowiek jak ty może
interesować się takim staruchem i próbować mu pomagać na
wszelkie sposoby. - Uśmiecham się.
-
Asuka-san traktuję cię jak dziadka, którego nigdy nie poznałem.
-
Zdaję sobie sprawę z tego, że na pewno nie chcesz mnie wyrolować.
- Wzdycha ciężko. - Nie mam dzieci, więc muszę to komuś
zostawić. Chcę, żebyś to był ty Naruto. - Śmieje się i pociąga
fajkę.
-
Miło mi to słyszeć.
-
Zgodzę się na twoje warunki, ale mam jedno ale. - Śmieje się.
- O
co chodzi?
-
Zyskiem dzielimy się po równo. Nie mogę zgodzić się na to, żebym
brał więcej. Oczywiście zaległe pieniążki też ci zwrócę. -
Śmieję się.
- To
mam inne rozwiązanie. Pan zapisze mi te sześćdziesiąt pięć
procent akcji, a ja daruję Panu dług.
-
Hmmm, no dobrze.
- W
takim razie bardzo się cieszę, że Pan się zgodził.
-
Przyjdź jutro to podpiszemy umowę.
-
Zjawię się na pewno.
-
Dziękuję za doskonałą propozycję.
- Nie
ma za co. Nie ukrywam, że ten klub też mi się trochę przyda.
Chciałbym coś wyremontować za te zyski.
-
Jakiś ty tajemniczy. - Uśmiecha się.
-
Dowie się Pan na pewno w swoim czasie.
- Mam
nadzieję.
- No
dobrze, pójdę już, bo na dole ktoś na mnie czeka. - Uśmiecham
się.
-
Twoja dziewczyna?
-
Chciałbym, ale niestety nią nie jest.
-
Szkoda. No cóż, do zobaczenia jutro wspólniku. - Podnoszę się z
miejsca i chwytam dłoń staruszka. Uśmiechamy się do siebie.
- Do
widzenia Asuka-san. - Mówię i odwracam się do wyjścia. Po chwili
opuszczam pomieszczenie i kieruję się korytarzem cały czas prosto.
Dochodzę do dużych drzwi i otwieram je. Od razu moje myśli
przytłacza głośna muzyka. Podchodzę do barierki i wyszukuję
wzrokiem Sakurę. Dostrzegam ją przy barze, ale...coś jest z nią
nie tak. Ona...płacze i...chyba kłóci się z Taro. Powoli odsuwam
się od barierki i zmierzam do schodków, które szybko pokonuję.
Przepycham się przez tłum ludzi i dostrzegam różowo włosą.
Nadal ostro dyskutuje ze swoim chłopakiem, nie wiem, czy powinienem
tam podchodzić, ale nie mogę patrzeć na jej łzy. Mijam ostatnich
ludzi i tak jakby nigdy nic niepostrzeżenie podchodzę do baru.
Chowam się za jakimś gostkiem i schowany nasłuchuję ich
konwersacji.
-
Dlaczego to zrobiłeś? - Słyszę zrozpaczony głos Sakury.
- Nic
nie zrobiłem, ubzdurałaś coś sobie.
-
Taro! Nie wmawiaj mi do cholery co widziałam! Przyznaj się i tak
wszystko wiem.
- Co
mam ci niby powiedzieć? - Pyta zdenerwowany.
- To,
że za moimi plecami umawiasz się z innymi panienkami, flirtujesz z
nimi i Bóg wie co jeszcze robisz! - Dziewczyna krzyczy.
- Czy
ty słyszysz co mówisz?
-
Tak! Widziałam cię z tą blondyną! Nie wmawiaj mi, że nic nie
robiliście, bo widziałam wszystko! Proszę, żebyś powiedział mi
prawdę. - Widzę, że chłopak mięknie. Mimo jego ego i tego, że
nie potrafi być w stałym związku jest dobrym chłopakiem. Nie
potrafi długo kłamać, ale jestem na niego cholernie zły. Chłopak
wzdycha i przeciera twarz dłońmi.
-
Okey. Masz rację, nie jestem w stosunku do ciebie fair.
- To
znaczy?
-
Umówiłem się parę razy z innymi dziewczynami.
-
Umówiłeś, czy zaszło coś więcej? - Pyta Sakura. Zapada
milczenie. - Taro cholera! Mów, zaszło coś więcej?!
-
Tak, ale z żadną nie poszedłem do łóżka.
-
Wiedziałam.
-
Przepraszam.
-
Wiesz co? Z nami koniec, na razie nie chcę cię oglądać! -
Krzyczy. Szybko wstaję i zanim Sakura odchodzi od baru podchodzę do
nich. Widzę skruszonego Taro, który ciągle się na mnie patrzy.
Podchodzę bliżej i patrzę na Sakurę. Płacze i nie wygląda za
dobrze. Patrzę wściekły na chłopaka. Jak on mógł jej to zrobić?
-
Taro, co do cholery zrobiłeś?
-
Nic.
-
Pytam co ty do cholery zrobiłeś! Czemu ona płacze?! Pamiętasz o
co cię prosiłem?
-
Tak. - Powoli podchodzę
w jego stronę, ale czuję dłoń na swojej. Patrzę, to ręka
sakury. Zamykam oczy i zaciskam zęby. Walczę ze sobą, żeby go nie
uderzyć. Opanowuję się i głęboko oddycham.
- Nie
pokazuj mi się na oczy przez jakiś czas, chyba, że chcesz zarobić
w zęby. - Mówię ostro i podchodzę do zielonookiej. Splatam swoją
dłoń z jej i powoli ciągnę ją za sobą. Przepychamy się przez
ludzi i docieramy w końcu do drzwi. Przed nimi stoi strażnik.
- Do
jutra. - Mówię.
-
Przychodzisz?
-
Tak, mam interes do szefa. - Uśmiecham się.
-
Spoko. Na razie królu.
- Do
zobaczenia. - Mówię i otwieram drzwi. Wychodzimy na zewnątrz, a ja
od razu, tak machinalnie przyciągam do siebie dziewczynę i mocno
przytulam. Słyszę jak szlocha, a serce mi pęka. Z powodu tego co
on jej zrobił i dlatego, że uświadomiłem sobie jak bardzo jej na
nim zależy. Sakura oddaje mój uścisk. Trwamy tak w milczeniu chyba
z trzy minuty.
-
Wszystko w porządku? - Pytam, a ona kręci przecząco głową.
Używam tego tylko w nagłych wypadkach, a ten właśnie do takich
należy. Za plecami dziewczyny składam odpowiednie pieczęcie i spod
klubu trafiamy w krzaki obok naszego domu.
- Co
to było? - Pyta zapłakana odsuwając się ode mnie.
-
Przeniosłem nas Hiraishin no Jutsu. Pomyślałem, że chcesz być
szybciej w domu. - Uśmiecham się.
-
Dzięki. - Mówi.
- Nie
ma sprawy. - Ciągnę ją za sobą i wchodzimy na werandę. Wkładam
klucz, otwieram zamek w drzwiach i wchodzimy do środka. Zamykam za
sobą i pomagam odwiesić kurtkę dziewczynie. Kiedy tylko to robię
Sakura kieruje się na schody, prawdopodobnie idzie do swojego
pokoju. Nie zatrzymuję tej kruchej istotki, bo wiem, że jest jej
teraz ciężko i chce pobyć trochę sama. Idę napić się wody i
kiedy już to robię, sam kieruję się na górę. Ze sobą biorę
butelkę czerwonego wina, bo niczego innego nie mam i dwie lampki.
Wchodzę po schodach i jestem już na górze. Idę do swojego pokoju,
widzę, że drzwi od sypialni dziewczyny są zamknięte. Odkładam
rzeczy na swoje łóżko i biorę ze sobą do toalety spodenki, czyli
moją piżamkę. Wchodzę pod prysznic i kiedy kończę się myć
ubieram się. Podchodzę do zlewu i myję swoje zęby. Wychodząc z
toalety czochram jeszcze swoje włosy układając je w artystycznym
nieładzie. Biorę z łóżka wino oraz lampki i wychodzę z mojego
pokoju. Staję naprzeciw sypialni Sakury i pukam wolną ręką w
drzwi.
-
Wejdź. - Słyszę zapłakany głos. Otwieram drzwi i z uśmiechem
wchodzę do pokoju.
-
Przyniosłem coś dla ciebie. - Dziewczyna mimo wszystko się
uśmiecha.
-
Dzięki głąbie.
-
Mogę z tobą posiedzieć? Obejrzymy jakiś film.
-
Jasne. - Sakura leży przykryta kocem na rozłożonej kanapie. Obok
siebie położyła pudełko chusteczek. Dostrzegam, że ma na sobie
tą skąpą piżamkę. Podchodzę do łóżka i usadawiam się obok
dziewczyny. Otwieram wino i leję do lampek, po czym jedną z nich
podaję zielonookiej.
- To
co oglądamy? - Pytam patrząc na telewizor.
-
Leci jakiś dramat. - Patrzę na nią i upijam łyk wina.
-
Chcesz oglądać dramat?
-
Patrzyłam, ale nic ciekawego nie mogę znaleźć.
- Bo
trzeba umieć szukać. - Biorę od niej pilot i przełączam na HBO.
-
Może być komedia romantyczna? - Pytam zabawnie poruszając brwiami.
Dziewczyna się uśmiecha. Próbuję robić wszystko, żeby nie
myślała o tym głąbie.
-
Może być.
- No
to oglądamy. - Mówię. W trakcie filmu śmiejemy się i popijamy
drugą butelkę wina. Nie jesteśmy pijani, ale trochę nas
przyćmiło. Komedia okazała się być naprawdę fajna. Choć trochę
udało mi się odciążyć Sakurę tym myśleniem o Taro, ona chyba
naprawdę się w nim zakochała, co mnie rani, ale
nic na to nie poradzę.
- I
jak? Podobał się film? - Pytam, kiedy lecą końcowe napisy.
-
Tak, był całkiem niezły.
-
Mogę o coś spytać? Tylko się nie smuć. - Dziewczyna skina głową.
- Kochasz Taro? Wiem, że już odpowiadałaś mi na to pytanie, ale
chcę się upewnić.
-
Teraz już sama nie wiem.
-
Chcesz do niego wrócić? Chcesz mu wybaczyć? - Patrzę na nią, a
ona na mnie.
-
Chciałabym, ale na chwilę obecną nie potrafię.
-
Rozumiem. - Zapada chwilowa cisza.
-
Powiedz mi, dlaczego chłopcy muszą zachowywać się jak ostatnie
świnie? - Przeszywam ją wzrokiem.
- A
dlaczego niektóre dziewczyny zachowują się jak...lepiej nic nie
będę mówił. - Uśmiecham się coraz bliżej przysuwając się do
Sakury.
-
Może nie doceniają tego co mają? - Odpowiada pytaniem na pytanie
tak, jak ja zrobiłem to wcześniej.
-
Możliwe. Słuchaj, Taro jest ogromnym idiotą i głupkiem, dlatego,
że nie potrafił cię przy sobie utrzymać. To nie twoja wina, on
już taki jest.
-
Dlaczego mnie nie ostrzegłeś? - Pyta wpatrując się w moje oczy.
Odstawiam lampkę wina na stolik i opierając się o oparcie
przekręcam głowę w stronę Sakury. Jestem już naprawdę bardzo
blisko niej. Unoszę dłoń i odgarniam kosmyk włosów, który opada
jej na oczy.
-
Przecież cię ostrzegłem. Powiedziałem, żebyś na niego uważała.
- Mówię z uśmiechem
-
Może za mało się starałam. - Wzdycha.
-
Nieprawda. To on zawinił, a nie ty. Jest totalnym debilem, że
zrezygnował z tak cudownej dziewczyny. Może się powtarzam, ale
wiele bym dał, żeby się z nim zamienić. - Uśmiecham
się i dotykam kciukiem jej policzka. Wykorzystuję okazję, ale raz
się żyje. Chwytam dłonią za policzek Sakury i muskam wargami jej
słodkie usta. Moim ciałem wstrząsa przyjemny dreszczyk.
-
Naruto...
-
Wiem, miałem tego nie robić. - Uśmiecham się. Zostaję
zaskoczony, bo teraz to zielonooka przysuwa się do mnie i muska
wargami moje usta. Odsuwa się kawałek i patrzymy na siebie
wyczekująco. Po chwili oboje zbliżamy się i łączymy w namiętnym
pocałunku. Chwytam Sakurę za biodra. Przyciągam ją i sadzam na
swoje kolana. Dłońmi zataczam kręgi na plecach Sakury, a ona bawi
się moimi włosami. Z pocałunkami przenoszę się na jej szyję, a
zaraz potem na ramię. Ręką odsuwam kawałek jej ramiączka i
obdarzam pocałunkami nowo odkryte miejsce. Drugą dłonią zjeżdżam
niżej i głaszczę pośladki Sakury. Dziewczyna zaczyna masować
moją klatkę piersiową zniżając się coraz bardziej do brzucha.
Wracam wargami na jej cudowne usta i wtapiam się w nie całkowicie.
Ta piękna chwila pryska tak samo szybko jak się pojawiła.
Przypominam sobie o czymś co nie daje mi spokoju. Zdyszany odsuwam
się od zielonookiej i przeszywam ją wzrokiem.
-
Sakura...ja nie chcę być nagrodą pocieszenia.
-
Naruto...
- Nie
chcę cierpieć jeszcze bardziej. Wiem, że nie mogę cię mieć i
mnie to dobija. Proszę, nie baw się moimi uczuciami. - Chwytam
dziewczynę za biodra i odsuwam się stając na ziemi. Spoglądam na
nią jeszcze raz i wychodzę z jej pokoju zatrzaskując się w swoim.
Podchodzę do łóżka i czochrając swoje włosy rzucam się na nie
plecami. Sam nie wiem co mam myśleć o tym zakręconym dniu. Ta
chwila...ten moment z Sakurą był cudowny, ale niestety musiał się
skończyć. To było sztuczne, a ja? Robiłem tylko za dobrą
odskocznię. W sumie teoretycznie sam to sprowokowałem, ale tak
bardzo chciałem ją pocałować. Dobra, dosyć! Nie mogę więcej
zaprzątać sobie tym głowy. Muszę iść spać, bo czeka mnie jutro
dzień pełen roboty. Biorę zegarek w dłoń i ustawiam budzik na
godzinę ósmą. Odkładam go na stolik nocny i z powrotem wygodnie
się układam. Zasypiam po kilku minutach.
***
Przed
oczami widzę ciemność, a w tle słyszę dźwięk budzika. Staram
się otworzyć oczy. Po kilku nieudanych próbach nareszcie mi się
to udaje. Dłonią wyłączam przeklęty budzik, mam nadzieję, że
nie obudził Sakury. Szczerze nie chcę się z nią spotkać. Muszę
ochłonąć po wczorajszym dniu, za dużo się między nami
wydarzyło. Siadając na łóżku przecieram twarz dłońmi. Moje
zaspane oczy przyzwyczajają się do światła. Mimo tego, że jest
zima to na dworze świeci słonko. Ziewam przeciągle i podnoszę się
z łóżka od razu je ścieląc. Sięgam do szafy i wyciągam z niej
czarny dopasowany t-shirt oraz jeansy. Biorę to wszystko i idę do
toalety. Ogarniam się w dziesięć minut licząc również umycie
zębów. Otwieram drzwi swojego pokoju i po cichu wychodzę na
korytarz. Idę nim i nareszcie wchodzę na schody. Schodzę po nich i
idę do kuchni. Robię śniadanie, czyli kanapki. Zostawiam trochę
dla Sakury w lodówce i piszę liścik. Piszę w nim, że zostawiam
dla niej coś do zjedzenia i że wychodzę z domu nie wiedząc, o
której wrócę, bo mam dziś sporo do zrobienia. Piszę również,
żeby się nie martwiła, bo wziąłem leki. Liścik zostawiam na
stoliku w kuchni i wychodzę z domu. Zachodzę do garażu i biorę ze
sobą różne narzędzia, które mi się przydadzą. Idę uliczkami w
to tajemnicze miejsce. Wychodzę z centrum wioski i uśmiechnięty
zbliżam się do obrzeży wioski. Mijam te mniej zaludnione miejsca i
przechodzę obok tego spróchniałego drzewa. Dochodzę wreszcie do
niegdyś Świątyni Masek Klanu Uzumaki. Teraz jest to jedną wielką
ruiną, którą mam zamiar wyremontować. Chcę tu zamieszkać.
Jeżeli to wyremontuję i trochę podrasuję, wyjdzie z tego niezła
chata. Z moich przeliczeń wynika, że potrwa mi to niecałe trzy
dni. Płotem mogę zająć się kiedy indziej. Przechodzę na wielką
działkę i wchodzę na werandę. Staję przed dużymi drzwiami.
Wchodzę do środka i tak jak zawsze zapalam wszystko elementem
ognia. Zaczynam od ogarniania mojego przyszłego domu w środku,
rozglądam się dokładniej i znam już wszystkie kąty. Są tu
schody na górę, co jest dziwne, ale nie wnikam. Może tu ktoś
mieszkał? Znajdują się tu nawet toalety. Ta niby Świątynia
przypomina ogromny dom. Na górze można znaleźć kilka naprawdę
sporych pokoików, a w każdym z nich znajduje się toaleta.
Najbardziej interesującym mnie miejscem jest ukryta piwnica, którą
również muszę doprowadzić do porządku. Wydaje mi się, że
mieszkali tu jacyś strażnicy tych wszystkich rzeczy należących do
klanu Uzumaki, bo jest tu nawet kuchnia. Na początek biorę się za
uporządkowanie tych wszystkich strasznych masek, które znajdują
się w holu. Traktuję to bardziej jak ozdobę niż niebezpieczne
narzędzie w nieodpowiednich łapach. Zrobiłem wielką gablotkę,
którą oszkliłem i zrobiłem na kluczyk, który posiadam teraz
tylko i wyłącznie ja. Szyba jest odporna na wszelkie zniszczenia,
więc nikt jej nie rozbije, zrobiłem to samo ze wszystkimi
narzędziami, które znajdują się na samym dole. Książki też
ubezpieczyłem taką szybką, tak na wszelki wypadek. Przezorny
zawsze ubezpieczony, a skoro to pamiątki po moich przodkach to te
rzeczy są teraz moje. Na koniec tego pięknego dnia jestem trochę
zmęczony, bo odbudowałem i odnowiłem budynek na zewnątrz.
Oczywiście robiłem to z pomocą klonów, dlatego poszło szybko,
ale kiedy je odwołuję czuję się okropnie. Dawna Świątynia na
zewnątrz została odnowiona i odmalowana. To czym się muszę
jeszcze zająć to środkiem i bardzo szerokim oraz długim pasem
płotu, który znajduje się na całej rozciągłości działki.
Budowla stoi na bardzo dużym terenie, co mnie zadowala. Muszę
pogadać z Tsunade-baachan, że chcę to na własność. Zamykam mój
nowy dom i dłońmi wykonuję odpowiednie znaki. Nie mogę spóźnić
się na spotkanie w klubie, dlatego muszę przenieść się do domu
natychmiastowo. Używam w tym celu mojej najlepszej techniki. Po
chwili znajduję się w krzakach obok domu, biegiem odstawiam
narzędzia do garażu i szybko wchodzę do środka. Kiedy zamykam
drzwi odwieszam kurtkę na wieszak i pędem wbiegam po schodach na
górę. Idę korytarzem docierając do swojego pokoju. Biorę czyste
ubrania i wchodzę do toalety. Rozbieram się i wrzucam brudne rzeczy
do kosza na pranie. Biorę szybki prysznic i ubieram się w czarną
dopasowaną koszulę, oraz jeansy. Pryskam się perfumami i wychodzę
z mojego pokoju. Szybko schodzę na dół i zakładam kremową
kurtkę. Otwieram drzwi i w progu zastaję zmarnowaną zielonooką
dziewczynę. Patrzymy sobie bardzo głęboko w oczy. Po
chwili lekko unoszę do góry kąciki ust.
-
Naruto...musimy pogadać. - Odzywa się nagle.
- Tak
wiem, ale nie teraz. Spieszę się do klubu. Wybacz. - Mijam ją, ale
zanim robię to całkowicie, przelotnie muskam wargami jej policzek.
Szybko schodzę ze schodów i idę w umówione miejsce. Zegarek
wskazuje siódmą wieczorem, dlatego też na dworze jest ciemno.
Wieje lekki, mroźny wiaterek. Mijam ostatnią uliczkę oraz budynki
i staję przed wielkim klubem. Oddycham głęboko i popycham ciężkie
drzwi. Tak jak zawsze w pierwszej chwili oślepia mnie blask
migoczących światełek. Mrużę oczy i bez niepotrzebnych czynów
zmierzam od razu na piętro. Podchodzę do wielkich drzwi, ale coś
mnie zatrzymuje przed wejściem. Słyszę ten dobrze znany mi śmiech.
Odwracam się do tyłu i patrzę przed siebie. Widzę brązowowłosą
kobietę w towarzystwie jakiegoś chłopaka, który nie wygląda za
dobrze. Powiedziałbym nawet, że nieprzyzwoicie. Uśmiecham się
szyderczo na ten widoczek. Nagle dziewczyna mnie zauważa i minka jej
rzednie. Z rozbawionej zmienia się na smutną. Z wrednym uśmieszkiem
odwracam się z powrotem w stronę drzwi i lekko je popycham. Wchodzę
do środka i kieruję się długim korytarzem na sam koniec. Mam
nadzieję, że się nie spóźnię, ale nie jestem tego taki pewien.
Dochodzę do swojego celu, unoszę w górę zwiniętą dłoń i pukam
dwa razy, po czym wchodzę przez drzwi do środka. Jak zawsze na
wygodnym fotelu widzę starszego Pana z fajką w buzi. Uśmiecham
się.
-
Witam Asuka-san, mam nadzieję, że się nie spóźniłem.
-
Witaj młodzieńcze. To tylko pięć minut, spokojnie. - Wskazuje mi
dłonią fotel, więc na niego siadam.
- To
co, podpisujemy umowę? - Pytam.
-
Spieszy ci się? - Śmieje się.
-
Tak, troszeczkę.
- No
dobrze. Mój prawnik spisał umowę. Jest na niej to co wczoraj żeśmy
ustalili. - Sięga dłonią do szafeczki w biurku, po czym wyjmuje z
niej teczkę. Odpina ją i wyciąga na wierzch papier. - Zechcesz ją
przeczytać? - Pyta staruszek. Zastanawiam się chwilę.
-
Nie. W pełni Panu ufam. - Uśmiecham się i biorę w dłoń
długopis, którym się podpisuję.
- No
to wygląda na to, że jesteśmy wspólnikami. - Staruszek wypuszcza
dymek z ust.
-
Jeszcze raz dziękuję, że Pan się zgodził. Dzięki naszej
współpracy Pan będzie miał lżej, a ja będę niezależny.
- To
ja powinienem ci podziękować młodzieńcze. Dlatego, bardzo
dziękuję ci za okazaną mi pomoc. Mało jest ludzi takich jak ty na
tym świecie.
- Nie
jestem taki wyjątkowy. - Moje kąciki ust lekko wznoszą się do
góry.
-
Dlaczego tak mówisz? Ja uważam wręcz przeciwnie. Gdyby nie ty,
straciłbym ten cały interes.
-
Lubię pomagać ludziom w potrzebie, choć nie każdy to docenia.
-
Masz kogoś konkretnego na myśli?
-
Raczej nie. - Uśmiecham się.
-
Raczej? - Dopytuje popalając fajkę. - Czy chodzi ci o kobietę? -
Uśmiecha się. Szybko się zastanawiam.
-
Chyba ma Pan rację. Chodzi mi o kobietę. - Wyznaję.
- Nie
docenia cię?
- Tak
jakby.
-
Opowiesz mi? Jestem stary, ale jestem także mężczyzną. Może ci
coś poradzę. - Zakłada ręce na klatkę piersiową. Głośno
wzdycham.
-
Kocham ją i powiedziałem jej o tym, ale sądzę, że jest za późno.
Miała chłopaka, ale już z nim nie jest, a ja nie chcę robić za
nagrodę pocieszenia. Ona nie odwzajemnia moich uczuć, a na dodatek,
jakby było tego mało jej mama i mój ojciec wzięli niedawno ślub.
- Otwieram się przed staruszkiem.
-
Uhhh, współczuję ci młodzieńcze. Nie chciałbym znaleźć się w
takiej sytuacji, ale nic nie jest niemożliwe. To, że wasi rodzice
się pobrali nie musi znaczyć, że między wami nic nie może się
wydarzyć, ale gorzej jest z jej uczuciami. - Staruszek wciąga dym
do płuc, po czym go wypuszcza i ponawia swoją wypowiedź. - Spróbuj
zawalczyć o jej względy. Nie zaszkodzi spróbować.
-
Asuka-san jesteś naprawdę mądrym człowiekiem. - Uśmiecham się.
- Dziękuję za radę i proszę o wybaczenie, ale muszę już iść.
Jeszcze dużo pracy przede mną. - Podnoszę się i wyciągam dłoń
w stronę staruszka. Ten zaś po chwili wstaje i ściska moją rękę
z uśmiechem.
- Mam
rozumieć, że nie pokażesz się w pracy przez kilka dni mój nowy
wspólniku?
-
Jeśli mógłbym, to prosiłbym o góra trzy dni. Muszę najpierw
pozałatwiać swoje sprawy.
-
Spokojnie. Zarządzać raczej jeszcze potrafię. A właśnie, co
będzie z twoimi misjami? Przecież nie możesz opuszczać Konochy w
potrzebie.
- No
właśnie. To również musimy przedyskutować. Prawdopodobnie na
czas moich misji klubem całkowicie i w pełni zajmował się będzie
Pan.
-
Mnie to nie przeszkadza. No cóż, wydaje mi się, że się
spieszysz. - Staruszek się śmieje. Żegnam się i wychodzę z
gabinetu. Idę właśnie długim, czerwonym korytarzem. Gdzieniegdzie
znajdują się drzwi, które będę musiał przebadać. Zbliżam się
do wyjścia i po chwili nim wychodzę. Moje myśli zagłusza głośna
muzyka. Kieruję się do schodów, po których schodzę. Przeciskam
się przez tłumy ludzi i nareszcie dochodzę do wyjścia. Żegnam
się z ochroniarzem i wychodzę na świeże powietrze. W pierwszej
chwili w moją twarz uderza zimowy wiaterek, który zaraz po tym
muska moje włosy. Idę dalej, ale zatrzymuję się, bo słyszę
dziwne odgłosy. Odwracam się i patrzę na klub. W cieniu za
drzewkami widzę dwoje ludzi siedzących na ławce. Podchodzę bliżej
i dostrzegam kto to jest. Moim oczom ukazuje się szatynka, która
siedzi na kolanach jakiegoś chłopaka. Jeju jak ja mogłem z nią
chodzić? Ona jest obrzydliwa. Odwracam się i z powrotem kieruję
się do głównej drogi. Na moje nieszczęście depczę na suchy
patyk, który łamie się pod naciskiem mojej masy. Od razu wydaje
charakterystyczny dźwięk. Na moment zastygam, ale zaraz idę tak
jakby nigdy nic. Kiedy wychodzę na drogę czuję czyjś dotyk na
swoim przedramieniu. Od razu wyrywam się odwracając twarzą w
stronę zakłopotanej dziewczyny.
-
Nigdy więcej mnie nie dotykaj. - Mówię groźnie.
-
Naruto, chcę cię przeprosić. - Odzywa się skruszona.
- Nie
wiem, czy na chwilę obecną jestem zdolny przyjąć twoje
przeprosiny.
-
Proszę cię. Nie skreślaj mnie.
-
Sama to zrobiłaś Kasumi.
-
Ale...wciąż mi na tobie zależy.
-
Słucham?! - Pytam z nutką drwiny.
-
Dobrze słyszałeś. Czy możesz do mnie wrócić?
-
Oszalałaś?! Ty masz jeszcze czelność o to pytać? Kasumi, przejdź
się lepiej do psychologa. - Mówię i natychmiast się odwracam.
Zaczynam powoli odchodzić od dziewczyny.
-
Jeszcze tego pożałujesz! Zobaczysz Naruto!
- Nie
sądzę! Wróć lepiej do zadowalania swojego kolesia! - Odkrzykuję.
Nie zwracam na nią uwagi i kieruję się do swojego domu. Tam czeka
mnie kolejna niezbyt miła konfrontacja. Muszę szczerze porozmawiać
z Sakurą. Muszę ustalić, czy coś do mnie czuje, czy jednak to był
z jej strony impuls i przemawiający za nią alkohol. Zanim się
orientuję jestem już przy kwiaciarni Ino, jednak wcale jej tam nie
widać. Na pewno skończyła pracę i poszła do Sasuke. Idę dalej i
po około ośmiu minutach docieram pod dom. Widzę, że w salonie
świeci się światło. Wchodzę na werandę i otwieram drzwi,
którymi dostaję się do środka. Zdejmuję kurtkę i odwieszam ją
na wieszak. Idąc do salonu zaginam rękawy u swojej czarnej koszuli
przez co marszczy mi się lekko na ramionach. Zastygam, bo słyszę
dwa głosy. Jeden należy do Sakury, a drugi z przykrością
stwierdzam, że do Taro.
-
Wybaczysz mi? - Słyszę.
-
Taro, ja naprawdę na razie nie mam ochoty cię oglądać.
-
Proszę, odpowiedz. Naprawdę mi na tobie zależy.
-
Gdyby tak było, to nie umawiałbyś się z dziewczynami i nie
flirtował z nimi na moich oczach. - Mówi złośliwie.
-
Uhmm. - Słyszę jak chłopak wypuszcza powietrze. - Proszę, wybacz
mi. Wróć do mnie. Sakura proszę. - Słyszę jak jego głos
przeobraża się w szept.
- Nie
wiem. Nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. - Stoję i nic już nie
słyszę od dobrej minuty. Oddycham głęboko i ruszam do salonu.
Kiedy jestem przed wejściem unoszę wzrok w górę i widzę cholerny
widok. Oni się całują, a najgorsze jest
to, że Sakura oddaje wszystkie jego pocałunki. Boli mnie serce, za
które odruchowo się łapię. Wychodzi na to, że dla niej nic nie
znaczę, bo gdyby tak było to zachowywałaby się zupełnie inaczej.
Czuję, że do oczu cisną mi się łzy, zaciskam mocno zęby, ale to nie pomaga. Nie mogę na to patrzeć. Krzywię się. Przed
wyjściem jeszcze raz patrzę na różowo włosą. Straciłem ją,
nie uda mi się z nią być choćby nie wiem co. Powoli i cicho cofam
się do tyłu, Sakura otwiera oczy i mnie dostrzega. Od razu odsuwa
się od chłopaka. Otwiera usta, ale po chwili je zamyka. Uśmiecham
się krzywo, odwracam i idę korytarzem. Szybko wchodzę po schodach
i znajduję się na górze. Od razu kieruję się do swojego pokoju.
Zamykam za sobą drzwi. Podchodząc do kanapy rozpinam koszulę.
Zrobiło mi się duszno. Kładę się na kanapę i przecieram dłońmi
zmęczoną twarz. Głośno wzdycham, czuję coś mokrego na swoim
policzku. Wycieram palcem łzy, które niestety przecisnęły się
przez moje oczy. Patrzę w bok, gdzie dostrzegam biurko, a na nim
duży karton. Wstaję i powoli do niego podchodzę. Otwieram wieczko
i chwytam za pudło. Siadam z nim na kanapę umieszczając go obok
siebie. Grzebię w nim i wyciągam album ze zdjęciami. Kładę go na
kolana i już na pierwszej stronie pojawiają się zdjęcia moich
rodziców. Od razu na usta ciśnie mi się uśmiech. Przewracam
kolejne kartki i robi mi się coraz cieplej na sercu. Kiedy kończę
oglądać zdjęcia zatrzymuję się na jednym, które jest dla mnie
wyjątkowe. Moi rodzice stoją obok choinki. Mama ma duży brzuch, na
którym tata trzyma jedną dłoń. Gapię się na nie z dwie minuty,
po czym odkładam album do kartonu. Biorę go w dłonie i kładę na
biurko. Wzdycham, bo wiem co mnie teraz czeka. Muszę zejść na dół
do salonu, tam, gdzie zostawiłem swoje robocze ubrania. Wychodzę
więc z sypialni i kieruję się na dół. Kiedy już jestem na
korytarzu powolnym krokiem zmierzam do mojego koszmaru. Muszę wyrwać
się z chaty. Chcę trochę się pomęczyć, wyrwać od tej przykrej
rzeczywistości. Czuję przyjemny chłodek na mojej klatce piersiowej
i brzuchu, które są odkryte. Biorę kilka głębszych oddechów i
wchodzę do salonu. Czuję na sobie dwie pary oczu. Obdarzam ich
przelotnym spojrzeniem.
-
Siema Taro. - Mówię trochę cieplej niż wczoraj.
-
Witaj szefie. - Patrzę na niego.
-
Błagam, nie mów tak do mnie. - Rozglądam się po pomieszczeniu.
-
Przecież jesteś moim szefem, nie? To raczej prawda.
-
Tak, ale wolę, żebyś mówił do mnie Naruto. Między nami nic się
nie zmienia. - Nadal lustruję wzrokiem salon. Czochram prawą ręką
włosy z irytacji, bo nie mogę znaleźć ubrań. Nie zwracam uwagi
na spojrzenie zielonookiej. Czuję jak dosłownie pożera mnie
wzrokiem.
-
Okey, spoko. - Odpowiada chłopak.
-
Cholera! Gdzie są te przeklęte ubrania? - Pytam retorycznie z
irytacją. Nie oczekuję odpowiedzi.
-
Masz na myśli te? - Zabiera głos Sakura, która wskazuje palcem na
podłogę obok fotela. Patrzę na nią.
-
Tak. Dziękuję. - Podchodzę i chwytam je w dłoń.
-
Gdzie idziesz? - Pyta różowo włosa.
- Idę
pooddychać świeżym powietrzem i...trochę popracować. - Wysilam
się na uśmiech.
-
Dobrze się czujesz?
-
Tak.
-
Wziąłeś leki?
-
Rano...
******
Witajcie Kochani! Na wstępie chcemy Was przeprosić za to, że rozdział ukazuje się w takich godzinach, ale na szczęście przed chwilą naprawili nam internet. Przez ten most w Warszawie wszystko się pochrzaniło, ale już wróciło do normy :D No, a teraz co myślicie o kolejnej części tego długiego One-Shota? Podobała Wam się choć trochę? Mamy nadzieję, że zostawicie po sobie jakąś opinię na ten temat :) No cóż, na dziś to chyba wszystko, więc żegnamy się z Wami i do następnego :* Pozdrawiamy Patty i Paula.
Czy ten rozdział był genialny?Jednogłośnie stwierdzam -TAK.Wasz talent po prostu jest przytłaczający,każdy rozdział czy to głównego opowiadania czy też pobocznego jest wspaniały i wcale nie przesadzam tu z opinią.Historia zmierza w bardzo interesującym kierunku i mam nadzieję ,że do samego końca będzie trzymać w tak dużym napięciu.Pozdrawiam i życzę ogromnej weny.
OdpowiedzUsuńGENIALNE!! Z resztą jak zawsze xD Nie wierzę, że Sakura wróciła do Taro ;-; Jak mogła ? ;-; No to co notki trzyma w napięciu jak zawsze, każdy kto ją przeczyta od razu chce następnego rozdziału xD Ale niestety nie ma tak dobrze ;-; No to nic pozdrawiam i weny życze!! ;*
OdpowiedzUsuńI kiedy będzie następna notka?
/Yuuki
Z racji tego, że chodzimy do szkoły średniej mamy mniej czasu na pisanie, dlatego też rozdziały pojawiają się raz w tygodniu, dla nas też nie jest to fajne, bo uwielbiamy pisać :D Tak więc kolejny rozdział pojawi się w Piątek :) Pozdrawiamy.
UsuńBoże to jest takie wspaniałe *.*
OdpowiedzUsuńTak mi szkoda Naruto... ;(
Jeszcze po tej sytuacji wieczrnej ;(
A Saukra wróciła do Taro ... Czemu ?!?!?!?!
Już się nue mogę doczekac co będzie dalej !!!
Pozdrawiam
Notka genialna :3
OdpowiedzUsuńBiedny Naruto szkoda go trochę... :(
życzę dużo weny i czekam na następny rozdział :D
pozdrawiam
Notka genialna!
OdpowiedzUsuńBiedny Naruto ;(
Życzę weny.
Pozdrawiam. :D
Sakura!!! Co Ty najlepszego robisz kochana!!! Biedny Naruto :( Mam nadzieję że Sakura w końcu zrozumie kogo kocha dattebayo! Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńnotka świetna to się porobiło sakura co ona wyprawia szkoda naruto ciekawe jak to się dalej potoczy już się nie mogę do czekać next pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńWitajcie;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest super jak zawsze:D Napisze Wam tak że z tego One Shota zrobiła Wam się odrębna historia;p O albo alternatywna to słowo miałem na myśli;p;p Na koniec napisze ze czekam na next:D
Pozdrawiam
Ukyo
Kiedy nexy? xD
OdpowiedzUsuńYuuki
Next ukarze się jutro :D Przepraszamy, że nie dzisiaj, ale nie jesteśmy w domu i nie mamy przy sobie laptopa, na którym jest główne opowiadanie. Gdybyśmy go miały to na pewno już by był, przepraszamy, ale musicie poczekać cierpliwie do jutra :D
UsuńRANY DZIEWCZYNY CO WY ZE MNA ROBICIE !! xD Nie poszłam do szkoły bo czytałam wasze one shoty potem główne opowiadanie. Były nawet momenty w jakich płakałam. Cenie sobie takie blogi. A ten jest na wysokim poziomie czekam do końca tego oneshota i na reszte z niecierpliwością. Pozdrawiam i życze weny :) Tak trzymajcie
OdpowiedzUsuń