piątek, 6 lutego 2015

One-Shot cz. VI

Muszę normalnie rozmawiać z Naruto, przeze mnie może poczuć się jeszcze gorzej. Po kilku minutach męczących myśli zasypiam jak małe dziecko...


Oczami Naruto;
Powoli wraca mi świadomość i zaczynam wybudzać się z błogiego snu. Próbuję otworzyć oczy, jednak nie mogę. To przez promienie słoneczne. Muszę zamontować tu jakieś rolety, bo to staje się wnerwiające. Siadam na łóżko z zamkniętymi oczami i teraz powoli zaczynam otwierać powieki. Sennym wzrokiem wodzę po pokoju i napotykam się na swój cel. Zegarek wskazuje godzinę ósmą. Leniwie podnoszę się z łóżka i idę do toalety. Myje się włącznie z zębami i zarzucam na siebie czarną, obcisłą koszulkę, która pod szyją ma wcięcie w kształcie literki V. Na nogi wciskam luźne jeansy i na koniec pryskam się perfumami. Wychodzę z łazienki i opuszczam swoją sypialnię. Przechodząc obok pokoju Sakury zaglądam do niego i widzę smacznie śpiącą dziewczynę. Ona jest taka piękna. Ehh, czego ja bym nie oddał, żeby z nią być. Uśmiecham się do siebie i schodzę na dół. Całe szczęście, że na co dzień mam ją przy sobie. Idę do kuchni i biorę przezroczystą szklankę do dłoni. Nalewam sobie zimnej wody z dystrybutora, który znajduje się w lodówce. Wypijam napój i przeglądam lodówkę. Co by tu zrobić na śniadanie? Po około trzydziestu minutach usmażyłem placki na tortille i pokroiłem wszystkie niezbędne mi rzeczy. W środku umieściłem piersi z kurczaka, paprykę, łagodny sos, ogórki, kukurydzę, sałatę lodową oraz kapustę pekińską. Rozłożyłem dwa talerze na stoliku w kuchni i położyłem na nich tortille. Do tego przygotowałem świeżą, gorącą kawę i postawiłem ją na środek stołu. Obok dzbanuszka umieściłem mleko i cukier. Po chwili słyszę kroki na schodach. Odgłosy coraz bardziej stają się głośniejsze. Przechodzę od stołu do zlewu i zaczynam zmywać patelnię i pobrudzone noże. Po chwili nie słyszę już kroków. Powoli odwracam się do tyłu i widzę uśmiechniętą Sakurę. Stoi opierając się o futrynę.
- No no. Nie wiedziałam, że potrafisz gotować. - Uśmiecham się i z powrotem zajmuję się zmywaniem naczyń.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. Siadaj i jedz, bo zaraz ostygnie.
- Okey, ale ty masz zjeść ze mną. - Zaskakuje mnie, że dziś rozmawia ze mną normalnie.
- Dosiądę się jak zmyję te naczynia. Zacznij jeść beze mnie.
- Dobrze. W sumie muszę się trochę pospieszyć, bo idę do szpitala. - Słyszę odsuwane krzesło, a później odgłos nalewanej kawy. Uśmiecham się pod nosem. Nie miałem pojęcia, że tak mały gest sprawi na niej wrażenie. Mogłem wpaść na to wcześniej. Odkładam ostatni nóż na suszarkę i wycieram dłonie. Odwracam się w stronę dziewczyny i opieram się o blat szafek. Biorę w dłoń kubek ze świeżą kawą i z uśmiechem biorę łyka. Dziewczyna przełyka pierwszy kęs jedzenia i odzywa się do mnie.
- Dlaczego mnie tak obserwujesz?
- A co, nie mogę? - Nie czekając na odpowiedź dodaję. - No dobrze, nie będę cię już stresował, chociaż bardzo ciężko oderwać od ciebie wzrok. - Śmieję się i podchodzę do stolika. Zasiadam naprzeciw dziewczyny. - Smacznego życzę.
- Dziękuję i wzajemnie. - Biorę do rąk tortille i po chwili kosztuję mojego dania. Nie przechwalając się, ale chyba całkiem nieźle gotuję.
- I jak? - Chcę znać jej zdanie.
- Muszę przyznać, że to jest pyszne. - Śmieję się.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Zapada krępująca cisza, którą przerwa dzwonek do drzwi.
- Siedź i jedz, bo się spóźnisz. Ja pójdę otworzyć. - Podnoszę się i ruszam korytarzem do wyjścia z domu. Naciskam na klamkę i otwieram drzwi. Na werandzie stoi chłopak.
- Hej Naruto.
- Siema Taro. - Witam się, chociaż niezbyt cieszę się na jego widok.
- Jest Sakura?
- Tak, proszę wejdź. - Przepuszczam chłopaka w drzwiach i je zamykam. Opieram na nich swoje czoło. Wzdycham i idę z powrotem do kuchni. Zastaję tam przecudowny widoczek, chociaż dla mnie wcale nie jest taki przyjemny. Taro obejmuje Sakurę, a ona jego. Widzę, że już zjadła śniadanie i wypiła kawę. Chłopak całuje ją w usta.
- Co tu robisz skarbie? - Pyta dziewczyna. Staję obok futryny i opieram się o nią bokiem, kładąc na nią głowę. Krzyżuję ręce na klatce i przysłuchuję się dalszej rozmowie. 
- Przyszedłem, bo pomyślałem, że odprowadzę cię do szpitala. - Uśmiecha się do niej.
- Ooo, miło z twojej strony. - Dziewczyna wtula się w jego tors ponownie. - Poczekaj na mnie, skoczę po torbę i możemy iść. - Sakura odwraca się w moją stronę i zaczyna iść. Mijając mnie rzuca mi tylko przelotne spojrzenie. Wzdycham i wracam na swoje miejsce. Biorę w dłonie tortille i zaczynam ponownie ją konsumować, tak, jakby Taro tu nie było. Kiedy kończę biorę w dłoń kubek i wypijam ostatnie trzy łyki kawy. Widzę, że chłopak nadal mnie obserwuje. Wstaję z miejsca i idę do zmywarki, gdzie wstawiam naczynia. Kiedy kończę odwracam się do niego przodem opierając się o blat szafek kuchennych.
- Naruto, co jest? - Pyta.
- Nic, a co ma być? - Pytam i krzyżuję ręce na klatce.
- No nie wiem. Nie odezwałeś się do mnie ani razu odkąd tu jestem.
- Taro. Po prostu nie mam ochoty na rozmowę. - Lekko podnoszę swoje kąciki ust.
- Chodzi o tą dziewczynę? - Mój nikły uśmieszek ginie z ust.
- I tak i nie. - Odpowiadam po chwili.
- Czyli?
- Wiedziałeś, że chodziłem z Kasumi? Chociaż nie wiem, czy związkiem można to nazwać.
- Widziałem was kilka razy razem, ale nie wiedziałem, że jest twoją dziewczyną.
- Była.
- Jak to była?
- Zerwałem z nią wczoraj jak tylko dowiedziałem się, że mnie zdradza. - Uśmiecham się.
- I to cię bawi? - Pyta zdziwiony.
- Nie. Wcale, a wcale, ale tak naprawdę mi na niej nie zależało, więc nie specjalnie mnie to obeszło.
- Jak się o tym dowiedziałeś? - Patrzę w przód i widzę wchodzącą do kuchni Sakurę.
- Podsłuchałem dwóch gości w kiblu jak się nią zachwycali. - Mówię patrząc na zielonooką.
- I co? Wyszedłeś sobie stamtąd tak po prostu? - Dopytuje się.
- Taro, chyba wystarczająco długo mnie znasz. - Patrzę teraz na chłopaka.
- Tak, ale chcę usłyszeć co zrobiłeś. Skoro zakochałeś się w jakiejś dziewczynie, to teraz może się stać z tobą wszystko. - Śmieje się.
- Kiedy zaczął mnie wyzywać to moje nerwy puściły, jak mówisz chciałem załatwić to inaczej, ale nie potrafiłem się powstrzymać.
- Widzisz? Dawny Naruto od razu przylałby mu w zęby.
- Może i masz rację. Tak czy siak zaciągnąłem go do tej wywłoki. Sama nie miała odwagi się przyznać, ale jej koleżanka okazała się być w porządku.
- Przyznaj się, ani trochę cię to nie obeszło?
- Nie, ale jedno zabolało. Zawiodła moje zaufanie, a mówiła, że chce dla mnie jak najlepiej. - Śmieję się. - Wniosek z tego taki, że niektórym kobietom nie można dać się usidlić.
- Taaa. Wiem coś o tym. - Śmieje się.
- Ohh doprawdy? - W końcu odzywa się stojąca w kącie różowo włosa. Taro odwraca się w stronę dziewczyny.
- Kochanie, od razu mówię, że nie chodziło mi o ciebie. - Broni się.
- Przecież ja nic nie mówię. Możemy już iść. - Uśmiecha się do niego i całuje w policzek. 
- No to chodź moja piękna. - Chłopak odwraca się do mnie przodem. - Do zobaczenia królu. - Uśmiecha się, a ja odwzajemniam ten gest. Taro jest zbyt fajny, żeby się na niego złościć.
- Nara frajerze. - Śmieję się.
- Kto tu jest frajerem? Popatrz, mam piękną dziewczynę u boku i fajnego kumpla. Ktoś taki nie może być frajerem. - Uśmiecham się i patrzę na Sakurę, którą chłopak obejmuje.
- Taa, raczej masz rację. - Wzdycham i dodaję z uśmiechem. - Frajerze. - Szatyn uśmiecha się szeroko.
- Do zobaczenia. - Powtarza się i wychodzi do korytarza. Sakura patrzy na mnie wyczekująco, po czym się odzywa.
- Pa Naruto, a i jeszcze raz dziękuję za pyszne śniadanie. - Uśmiecham się.
- Nie ma sprawy. - Mówię i ciszej dodaję. - Na razie księżniczko. - Puszczam jej oczko. Dziewczyna z dezaprobatą kręci głową i odchodzi do korytarza. Po minucie słyszę odgłos zamykanych drzwi. Wzdycham i uśmiechając się pod nosem kieruję się do schodów. Wchodzę na górę i idę do swojego pokoju. Wyciągam z szafy żółtą z czarnymi rękawami kurtkę i zarzucam ją na siebie. Biorę jeszcze nowe, jasno brązowe buty firmy nike, które wkładam na nogi i wychodzę z pokoju. W podskokach szybko schodzę na dół i wychodzę z domu. Zanim się od niego oddalam zamykam drzwi na klucz. Na dworze jest mroźno i prószy śnieg. Jak to w okresie zimowym jest ponuro. Oddalam się od swojego domu. Zmierzam teraz uliczką obok Ichiraku ramen, jednak się przy nim nie zatrzymuję, chociaż okropnie mnie korci. Mam nieco ważniejsze sprawy do załatwienia. Mijam ogrom ludzi, którzy zapewne idą do pracy, albo na zakupy. Jak zwykle widzę tu mnóstwo znajomych twarzy. Oddalam się od centrum wioski, mijam już mniejszą ilość spacerowiczów. Po co mają się tu zapuszczać? To tereny, które odwiedza mniej osób. Wysuwam się jeszcze bardziej na obrzeża wioski i krajobraz drastycznie się zmienia. Wokół mnie nie ma żadnych budowli czy ludzi. Widzę gołe, ośnieżone drzewa i ślady różnych zwierząt na białym śniegu. Przechodzę obok starego, spróchniałego drzewa i rozwalającego się płotu. Po chwili docieram na miejsce. Przychodzę tu zawsze, kiedy nad czymś rozmyślam i kiedy mam problemy. Staję przed ruinami Świątyni Masek Klanu Uzumaki. Nad wejściem do Świątyni wisi duży znak klanu. W centrum budynku znajduje się pewnego rodzaju podium, gdzie wiszą maski Oni. Zawsze, gdy tu przychodzę do głowy ciśnie mi się okropnie kusząca myśl związana z moją mamą. Wiele razy powstrzymywałem się od tego czynu, bo gdybym to zrobił w zamian za życie mojej rodzicielki musiałbym oddać duszę jakiejś innej niewinnej istoty. Wchodzę po schodkach i staję naprzeciw wejścia. Pcham lekko drzwi, które otwierają się na oścież i wchodzę do środka. Zamykam za sobą i nic nie widzę, panuje totalna ciemność. Składam ręce w odpowiednią formułkę i po chwili na moich palcach wirują jasne płomyki ognia. Kieruję je na pochodnie, które znajdują się przy ścianach. Po chwili w Świątyni panuje jasność. Podchodzę do jednej ze ścian i biorę do dłoni pochodnię. Mknę w przód i przed moimi oczami ukazują się nienaruszone maski, których można się nieźle wystraszyć. Unoszę dłoń w górę i sięgam po jedną z nich. Kiedy moje palce znajdują się tuż tuż powstrzymuję się i oddalam dłoń. Po chwili patrzenia przechodzę dalej, to znaczy odwracam się w lewą stronę i idę dalej. Napotykam na swojej drodze wiele drzwi, ale interesuje mnie tylko jeden punkt. Przechodzę do tak zwanej sali treningowej i liczę kafelki. Wyciągam jeden z nich i moim oczom ukazują się schody w dół. Przepycham się i po chwili znajduję się w ciemnym korytarzu. Idąc po kolei zapalam wszystkie pochodnie. Korytarz staje się dużo szerszy i wchodzę do kolejnego ogromnego pomieszczenia. Tak jak na górze zapalam wszystkie pochodnie i moim oczom ukazuje się pięknie zdobiony hol. Po mojej prawej stronie znajduje się biblioteczka pełna przeróżnych ksiąg. Pewnie zastanawiacie się co to jest. Na tych regałach znajduje się ogrom technik pieczętujących klanu Uzumaki. Wśród nich można znaleźć jeszcze inne techniki. Część z nich już przestudiowałem i nauczyłem się dużo przydatnych rzeczy. Po mojej lewej stronie znajdują się szafki z czystymi szybkami, za którymi poustawiane są przeróżne, pięknie błyszczące bronie. Wśród nich można znaleźć różne katany, czy nawet kunaie. Naprzeciw mnie, prawie na samym końcu znajduje się przepiękny tron, a za nim na ścianie widnieje wyryty i ozdobiony złotem znak klanu Uzumaki. Zawsze, kiedy tu przychodzę jestem pod wielkim wrażeniem. Mam szczęście, że niechcący odkryłem to miejsce jakieś pięć lat temu. Wracając do tej ''małej'' biblioteczki, wśród tych książek znajduje się jedna, która znacznie odróżnia się od reszty. Ma złotawo-srebrną okładkę i jest dużo większa od pozostałych. W środku zapisani są wszyscy moi przodkowie łącznie ze mną i moją mamą. Przemierzam wielkie pomieszczenie, by po chwili zasiąść na tym cudownym tronie. Uwielbiam rozmyślać siedząc na nim. Okropnie żałuję, że z klanu Uzumaki zostałem praktycznie tylko ja. Chciałbym spotkać się z kimś z mojej rodziny i dowiedzieć się o tak wielu sprawach. Wracając do moich istotnych rozważań, które muszę przemyśleć w totalnym odosobnieniu. Nie mam pojęcia co zrobić z Sakurą. Ta dziewczyna wkradła się w moje życie tak niepostrzeżenie i nie chce go opuścić. Powoli zaczynam tracić dla niej kompletnie głowę. Nie mogę się opanować, gdy jestem w jej towarzystwie, tracę cierpliwość, kiedy widzę jak Taro ją całuje, czy nawet obejmuje.
- Cholera! Czy ja naprawdę jestem takim nieudacznikiem? - Mój głos rozlega się po wnętrzu tego ogromnego pomieszczenia. Nasłuchuję, tak jakbym oczekiwał odpowiedzi. A gdybym tu zamieszkał? Sam, bez nikogo u boku? Gdybym tak oddalił się od niej jak tylko to możliwe. Zapomniałbym o niej, któregoś dnia? A może to niemożliwe? Tyle pytań bez żadnych konkretnych odpowiedzi. Głowa mi pęka od natłoku tych wszystkich myśli. Gdyby była tu ze mną mama, ona na pewno pomogłaby mi to jakoś poukładać. Nawet nie zauważyłem, że zaczynam flirtować z Sakurą. Tylko, że jak ktoś nie może zauważyć takiego czegoś? Może to przez to, że ciągle rozmyślam nad tym, że dziewczyna jest teraz moją rodziną? Ahhh, sam już nie wiem. Wstaję i powoli podchodzę do szklanych wystaw z broniami. Zawsze fascynowały mnie katany. Są ostre i lekkie jak piórko. Idealnie włada się nimi w czasie walki. Nauczyłem się sporo o tej cudownej broni przez te pięć lat. Nie chwaląc się umiem prawie doskonale się nią posługiwać. Próbowałem również innymi broniami i powiem, że całkiem nieźle sobie z nimi radzę. Ostrza chakry, katany, naginata, ninja-to, nunchaku czy sai i wiele innych są mi już całkiem nieźle znane. Otwieram szybę i delikatnie biorę w dłoń moją ulubioną broń. Ma pięknie wykończoną i ozdobioną rękojeść. Trzymam ją i zmierzam dalej w kierunku manekinów, które poustawiane są nieco dalej. Kiedy dochodzę na miejsce ściągam z siebie kurtkę i zaczynam trening. To mnie uspokaja i sprawia, że mogę poukładać swoje rozwiane myśli.

Oczami Sakury;
Dochodzę właśnie wraz z Taro pod szpital. W czasie drogi rozmawialiśmy na różne tematy, wplątał się w nie również Naruto.
- Wejdziesz ze mną? - Pytam z uśmiechem.
- Chciałbym skarbie, ale muszę iść do klubu. - Odpowiada, kiedy stajemy pod bramą szpitala.
- No dobrze. Spotkamy się jeszcze dzisiaj?
- Hmm, pewnie nie, ale obiecuję ci, że jutro do ciebie przyjdę. Z tego co wiem masz wolne, a ja mam na popołudnie. - Uśmiecha się słodko.
- Trzymam cię za słowo kochanie. - Uśmiecham się i zbliżam do chłopaka. Po chwili obdarzam jego usta pocałunkiem. Kiedy braknie nam tchu odsuwam się. - Do zobaczenia.
- Pa piękna. - Puszcza do mnie oczko i patrzę jak odchodzi. Na odchodne macha mi jeszcze dłonią i znika za rogiem. Wzdycham i idę dalej. Wchodzę do szpitala i od razu podchodzę do recepcji.
- Ohayo, czy mogłabyś sprawdzić, czy mam jakichś pacjentów na dziś?
- Już, poczekaj chwilkę Sakura. - Uśmiecha się do mnie dziewczyna w moim wieku.
- Spokojnie, nie spieszy mi się. - Odpowiadam miło.
- Ehm, z tego co widzę Tsunade-sama na dziś zaplanowała ci tylko dwóch, ale to może się jeszcze zmienić. - Dziewczyna ciężko wzdycha.
- Miałaś nocną zmianę? - Pytam zaciekawiona.
- Skąd wiesz? - Brązowowłosa krzywi się i rozmasowuje dłonią kark.
- Widać po tobie. Jesteś wyczerpana. - Odpowiadam uśmiechając się współczująco.
- Tak. Na szczęście moja zmiana zaraz się kończy.
- No to dobrze, aż szkoda na ciebie patrzeć. - Śmieję się. - Podasz mi nazwiska pacjentów?
- Tak, oczywiście. Pierwszy to niejaki Oda, a drugi... Uzumaki. - Jestem zaskoczona słysząc ostatnie nazwisko.
- Uzumaki? Jesteś pewna?
- Tak. Przyszedł wczoraj wieczorem i umówił się na wizytę.
- Na którą godzinę?
- Na piętnastą. Na pewno zdążysz w pół godziny. - Uśmiecha się. No tak, zrobił to specjalnie. Wie, że o tej porze wracam do domu.
- No dobrze, w takim razie dziękuję. Do zobaczenia. - Uśmiecham się i odchodzę. Kieruję się do gabinetu mojego i Saki. Kiedy jestem na miejscu chwytam za klamkę i otwieram drzwi. Zastaję bardzo ciekawy widoczek. Po cichu wchodzę do pomieszczenia. Staję naprzeciw łóżka szpitalnego i widzę rozwaloną na nim Saki, która ma na głowie jakąś ścierę. To mnie tak bawi, że staram powstrzymać się od wybuchu śmiechem. Podchodzę bliżej i składam dłonie w odpowiednią formułkę. Po chwili znikam, a w moje miejsce pojawia się postać naszej hokage. Wprowadzam ostatnie poprawki i wydzieram się jak najgłośniej potrafię.
- Saki?! Co to ma być do cholery?! Od kiedy to drzemie się w pracy?! - Dziewczyna podskakuje i chcąc usiąść na łóżko zwala się z niego na podłogę z wielkim hukiem na brzuch. Natychmiastowo wstaje i prostuje się przede mną. Jąkając się wypowiada pierwsze słowa.
- J-ja b-bardzo przepraszam. T-tak mnie j-jakoś zaćmiło, więc pomyślałam, że choć na chwilę się położę. Naprawdę, proszę o wybaczenie Tsunade-sama. To był ostatni raz. Proszę mnie nie wyrzucać, muszę zarabiać na mieszkanie, a mój śmierdzący brat siedzi w domu i pasożytuje. - Nie wytrzymuję widząc jej minę i słysząc te słowa. Zaczynam się śmiać, a ona się na mnie wciąż patrzy ze strachem w oczach.
- Dlaczego się śmiejesz Tsunade-sama? - Po chwili mój kamuflaż znika i ponownie pojawiam się ja. Saki widząc mnie odetchnęła, a na jej twarzy teraz gości ogromna złość.
- Sakura! Czy ty jesteś normalna?! Przez ciebie o mało co zawału nie dostałam! Kości mi pękają przez to, że spadłam z tego cholernego łóżka! Wiesz jak to boli?!
- Saki uspokój się już. - Mówię w trakcie śmiechu.
- Ojej, jakie to zabawne. Ubaw po pachy normalnie!
- Oj nie złość się, bo ci żyłka pęknie.
- Ciekawa jestem co ty byś zrobiła, gdybym cię tak na śmierć przestraszyła!
- Pewnie bym się wydzierała, tak jak ty, dokładnie teraz. - Powoli zaczynam się uspokajać.
- Uważaj, bo zemsta będzie słodka. - Uśmiecha się szatańsko.
- Wiesz coś może na temat Naruto? Zapisał się do mnie na wizytę. - Szybko zmieniam obiekt naszej rozmowy.
- Zrobił to w końcu? Pewnie chodzi o te jego ataki. Nie mówił ci o tym?
- Mówił, nawet byłam świadkiem dwóch i nie wygląda to dobrze.
- No, też tak sądzimy z Ino. - Saki robi krok w tył i siada na łóżko. - Chodź tu, musimy pogadać.
- Czemu masz taką minę? Zaczynam się bać.
- No bo powinnaś. Jeśli ma się zamiar rozmawiać na ważne tematy to trzeba być poważnym. No chodź, poudajemy poważne i mądre osoby. - Śmiejemy się. Podchodzę do niej i siadam.
- Co jest?
- Nie co jest, tylko, co się stało, albo ewentualnie o co chodzi.
- Oj Saki, nie denerwuj mnie. Rozmawiaj ze mną normalnie, albo wcale.
- No okey, okey. - Śmieje się.
- Gadaj wreszcie o co chodzi. - Niecierpliwię się.
- Naruto się wygadał.
- Co? O czym ty mówisz?
- O tym, że mu się podobasz geniuszu. - Odpowiada posępnie.
- Super! Pewnie już cała wioska o tym wie. Czy on nie może trzymać gęby na kłódkę? - Jestem zirytowana. Ludzie teraz będą plotkować. Co on sobie wyobraża?
- Hej, hej, hej. Nie zapędzaj się tak kochana i wysłuchaj mnie do końca. Wygadał się, ale Ino, a nie całej wiosce.
- A no to jeszcze lepiej. Teraz we dwie będziecie mnie przekonywać, że muszę coś do niego czuć, byleby mu pomóc. - Wzdycham.
- Nikt tego nie powiedział. Nie można być z kimś dla przymusu. Nie chodzi nam o to, uwierz Sakurcia.
- Więc o co?
- Bądź dla niego miła, okey? On już i tak dużo przeszedł, a kolejne ciosy mu w tym nie pomogą zważywszy na to, że nasz blondynek naprawdę cię kocha.
- A co ja jakąś wiedźmą jestem?
- Wiesz? Jakby się tak przyjrzeć to jesteś do niej podobna. Masz...
- Błagam. Zamilknij. - Mówię zirytowana.
- Przecież żartuję idiotko! - Śmieje się.
- A może on to sobie wymyślił?
- Kto? Co? - Pyta zdezorientowana.
- No Naruto. Może ubzdurał sobie tą całą miłość do mnie.
- Słuchaj kochaniutka. O ile mi wiadomo, a wydaje mi się, że dobrze mi wiadomo, to on się w tobie zakochał już w Akademii. Jeśli jesteś mądrą dziewczynką to wnioski możesz wyciągnąć sobie sama. Pamiętaj, stara miłość nie rdzewieje. Wiem coś o tym.
- Byłaś w kimś zakochana i nadal jesteś? - Dziwię się.
- Tak i to cholernie.
- W kim?
- W moim ukochanym...w moim ukochanym piesku Susumu. Jejku jak ja za nim tęsknię! - Myślę, że ją zaraz walne.
- Czy ty jesteś na pewno zdrowa?
- Tak, a teraz tak na poważnie. Byłam zakochana i jestem nadal zakochana.
- Wyjawisz mi w końcu w kim?
- Byłam zakochana w takim jednym chłopaku, który się ze mną uczył. Potem to uczucie przygasło, ale kiedy było już za późno odżyło, kiedy go zobaczyłam.
- Dlaczego było za późno?
- Nie lubię o tym rozmawiać, ale tobie powiem. On...ułożył sobie życie z inną dziewczyną, kiedy zobaczyłam ich razem to serce podeszło mi pod gardło. Pewnego dnia spotkałam się z nim i powiedziałam mu o wszystkim. To była dla mnie najpiękniejsza chwila w życiu, bo on powiedział, że zawsze mnie kochał, tylko nie miał odwagi tego przyznać. Spotykaliśmy się potajemnie chyba z dwa razy, ale później wyruszył na misję i...zginął. Gdybym powiedziała mu o tym wcześniej spędzilibyśmy ze sobą cudowne chwile, a tak? Chciałam się zabić, ale z tej całej sytuacji uratował mnie Naruto. Ciągle ze mną rozmawiał i był przy mnie, kiedy go potrzebowałam.
- Saki... przykro mi. - Nie wiem co mam powiedzieć. Ta krejzolka przeszła tyle w życiu, a wcale nie wygląda, że jej życie było takie nieudane.
- Ehh. Było minęło! - Krzyczy radośnie. - Ważne, że wciąż noszę go w sercu. - Panuje między nami chwilowa cisza. Zbieram się w sobie i zadaję jej pytanie.
- Saki, jak można poznać, że się w kimś zakochało, albo to powoli rośnie? - Dziewczyna patrzy na mnie z uśmiechem.
- Myślisz, że się w kimś zakochałaś kochaniutka? - Pyta z zadziornym uśmieszkiem.
- Nie wiem. Myślałam, że kiedyś byłam zakochana w Sasuke, ale potem zdałam sobie sprawę z tego, że to tylko głupie zauroczenie.
- Jeśli się w kimś zakochałaś to ciągle myślisz o tej osobie, kiedy nie ma jej blisko ciebie. Kiedy jednak jest obok, to chciałabyś spędzać z nią prawie każdą sekundę swojego życia. Chciałabyś zrobić dla niej wszystko, żeby tylko ją uszczęśliwić. Jeśli jednak się zakochujesz to postrzegasz go inaczej, co może cię zdziwić. - Uśmiecha się. - Stajesz się w jego obecności nerwowa, serce wali ci jak oszalałe. Masz tak zwane motylki w brzuchu i nie wiesz co się z tobą dzieje. Możesz zakochać się w najbardziej denerwującym cię chłopaku na świecie i nic tego nie zmieni.
- Skąd ty tyle wiesz? - Uśmiecham się.
- Ahh przeczytało się w podręczniku. - Śmieje się.
- Jaja sobie robisz?
- Nie.
- Serio?
- No dobra, robię sobie jaja. Dowiedzieliśmy się tego razem z Naruto na tym jego treningu.
- To znaczy, że on się w tobie...
- Nie idiotko! W tobie! - Przerywa mi.
- Słucham?! - Pytam zdziwiona. - Wiedziałaś o tym?
- Hello! Przecież on wyruszył na trening jeszcze za czasów Akademii. Powiedział mi wtedy co do ciebie czuje, ale myślałam, że mu przeszło. Zresztą, sam też tak sądził.
- Jaka ja jestem ślepa. Jak można nie zauważyć, że jakiś chłopak stara się o twoje względy?
- Jeśli jest się bezgranicznie zapatrzoną w innego chłopaka to raczej nie można tego zauważyć.
- Saki, mam problem. Nie mam pojęcia jak się przy nim zachowywać, a jak jeszcze puszcza teksty typu księżniczko to normalnie mnie zatyka.
- Księżniczko? Hahah to już po chłopaku. Zakochał się na zabój kobieto.
- No i to mnie martwi.
- Sakura, powiedz mi tak szczerze. Twoje uczucia choć trochę względem niego się nie zmieniły?
- Sama nie wiem. Mogę ci powiedzieć, że nie potrafię być już dla niego wredna. Jakoś sobie nie mogę tego wyobrazić. Jak zerwał z Kasumi to naprawdę zrobiło mi się go cholernie szkoda i miałam ochotę go przytulić.
- Czekaj, czekaj. Zerwał z tą lampucerą?
- Tak. Okazało się, że przylizała się z jakimś innym gościem. Sprowokował Naruto, a ten mu przyłożył i zaciągnął włokiem do tej suki.
- Przyznała się?
- Nie. Jej przyjaciółka powiedziała mu prawdę.
- Ojej, biedny blondynek. Najchętniej zabiłabym tą szmatę!
- Saki, uspokój się.
- Jak mowa o tej wywłoce to jakoś nie potrafię.
- Która godzina? - Zmieniam temat. Dziewczyna spogląda na swój zegarek.
- Czternasta czterdzieści dziewięć.
- No to zaraz zjawi się Pan Uzumaki. - Wzdycham.
- Jak nie chcesz to ja mogę się nim zająć. - Mówi.
- A co ty taka chętna? - Patrzę na nią wymownie.
- Słuchaj, wiem, że dziwne ci w jego towarzystwie, dlatego składam taką propozycję.
- Wiem, wiem. Dzięki, ale muszę sama go przebadać.
- A to dlaczego? Nie wierzysz w młodą szanowaną Panią Doktor? - Zmruża na mnie oczy.
- Nie Saki. Nie o to chodzi. Boję się, że kiedy go zbadasz to nie powie mi co mu jest. A ciebie będzie obowiązywała tajemnica lekarska.
- Ta, w sumie masz rację. Skoro umówił się do ciebie, to chce, żebyś to ty go przebadała. Mógłby się obrazić i wcale się nie zbadać.
- Ile zostało do piętnastej?
- Niecałe osiem minut. Ja się będę już zmywać.
- Zostawisz mnie samą? - Pytam spanikowana, a Saki się uśmiecha.
- Sakura na litość boską, ile ty masz lat? Zresztą kończę zmianę, dlatego idę.
- Specjalnie to robisz.
- Znaczy co, bo się już pogubiłam.
- Idziesz zostawiając mnie z nim samą.
- Przypominam, że nie mogę uczestniczyć podczas badania twojego pacjenta, nawet jeśli to mój przyjaciel. A teraz do zobaczenia. - Dziewczyna wstaje i kieruje się do drzwi.
- Na razie. - Posyłam jej zabójcze spojrzenie. Saki z uśmiechem na twarzy wychodzi z gabinetu. Muszę przygotować się psychicznie na to pierdzielone badanie.

Oczami Naruto;
Wchodzę właśnie do szpitala. Zanim tu przyszedłem musiałem iść do domu, żeby się przebrać i odświeżyć. Mogłem nie trenować, bo niechcący zaciąłem się kataną na klatce piersiowej. Nie dużo, ale jednak. Stoję właśnie w holu i podchodzę do recepcji.
- Witam. Jestem umówiony na wizytę z Doktor Haruno. - Uśmiecham się pod nosem.
- Dzień dobry. Pana imię i nazwisko?
- Uzumaki Naruto.
- Ah tak. Za niecałe pięć minut może Pan wchodzić.
- Okey, dziękuję bardzo. - Odchodzę od recepcjonistki i kieruję się pod gabinet Sakury. Kiedy idę wpadam na różowo włosą dziewczynę.
- Naruto, mógłbyś patrzeć, gdzie leziesz! - Krzyczy.
- Ahhh dziękuję za tak miłe powitanie.
- Przepraszam, ale spieszę się do tego debila Konosuke.
- Co znowu zrobił? - Pytam.
- Zalał całe mieszkanie. Cholera, jakie ja mam życie z tym kretynem!
- Jak chcesz to wpadnę i ci z tym pomogę. - Proponuję.
- Naprawdę? Jejku, jaki ty jesteś kochany! - Dziewczyna rzuca mi się na szyję. Obejmuję ją z uśmiechem na ustach.
- Naprawdę, wpadnę jak się przebadam. A i mam prośbę, żeby tego debila nie było jak przyjdę. Dasz radę to dla mnie zrobić?
- Kochany, dla ciebie wszystko. Wyślę go do kumpla, bo nie będę miała na niego patrzenia. - Dziewczyna powoli oswobadza się z mojego uścisku.
- Dzięki. - Uśmiecham się.
- Nie, nie. To ja ci dziękuję. Bez ciebie bym zginęła w tym świecie. - Puszcza mi oczko. - Aha, weź ze sobą Sakurę, bo pewnie będzie sama siedziała.
- Okey, jak zechce to ją wezmę. Nie wiem, czy nie spotka się z Taro.
- Nie spotka się, on pracuje dziś w klubie.
- Aha, no to w takim razie ją wezmę.
- No dobrze, to do zobaczenia później. - Uśmiecha się i powoli zaczyna mnie mijać.
- Pa Saki. - Mówię i podchodzę do drzwi Sakury. Teraz już pewnie może mnie przyjąć. Podnoszę w górę zwiniętą pięść i zaczynam pukać.
- Proszę! - Słyszę jej słodki głos. Wzdycham i wchodzę do środka.
- Hej. - Mówię, kiedy zamykam drzwi.
- Hej. - Odpowiada krótko. Patrzy na papiery i nie podnosi na mnie wzroku.
- Przepraszam, że to ciebie niepokoję, ale jakoś wolę, żebyś ty zrobiła mi te głupie badania. - Uśmiecham się. Teraz dopiero udaje mi się zwrócić na siebie jej uwagę.
- Przecież nic nie mówię. Wcale mnie nie niepokoisz. Przeciwnie, cieszę się, że to do mnie przyszedłeś. - Ogarnia mnie uczucie ulgi.
- W takim razie się cieszę. - Rozglądam się. - Too, od czego zaczniemy?
- Na początek usiądź. Muszę przeprowadzić z tobą wywiad.
- Okey. - Podchodzę bliżej i siadam naprzeciwko zielonookiej. Ciągle na nią patrzę. W końcu dziewczyna odrywa się od papierków i podnosi wzrok na mnie.
- Jesteś na coś uczulony?
- Nie.
- Bierzesz jakieś leki?
- Nie. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Palisz?
- Nie.
- Pijesz?
- Czasami.
- Często?
- Okazyjnie. Sakura, co to za denne pytania? Znasz mnie przecież.
- Wybacz, ale to nie ja je wymyślałam.
- Wiem to.
- No dobra, teraz powiedz mi dokładnie co czujesz, kiedy masz te ataki i jak często się ujawniają. - Patrzę na nią poważnie.
- Kiedy się pojawiają to najpierw ciężko mi oddychać, kręci się w głowie, potem czuję jakby moja klatka była wyrywana od środka, jeszcze potem dochodzą duszności, a na koniec okropny ból głowy. - Dziewczyna przygląda mi się w milczeniu. - Ostatnio pojawiają się dość często, czego byłaś świadkiem. - Uśmiecham się.
- Okey, a kiedy one przychodzą to... nie wiem...czujesz się zdenerwowany? Czy jakieś uczucia wpływają na to, że zaczynasz mieć te dziwne ataki? - Patrzę na nią i po chwili mój uśmiech znika z twarzy. Głęboko się nad tym zastanawiam i dochodzę do pewnego wniosku.
- Czasem, kiedy się denerwuje, ale to tylko w wyjątkowej sytuacji.
- To znaczy? - Obawiałem się tego pytania.
- Muszę odpowiadać?
- Tak. Jeśli chcesz być prawidłowo przebadany to musisz.
- Wcześniej przychodziły niespodziewanie i nic ich nie wywoływało, ale od kiedy...cholera, ciężko mi o tym z tobą rozmawiać. - Przyznaję się. Sakura patrzy na mnie i jej kąciki ust lekko się unoszą.
- Spokojnie. Obiecuję, że to co usłyszę w tym pokoju zostanie w tym pokoju. Może być?
- Nadal mi ciężko. - Wzdycham i mówię dalej. - Od niedawna, kiedy dowiedziałem się o ślubie, no i fakt, że Cię kocham, kiedy mocno się zdenerwuję to czasem przychodzi. - Dziewczyna odchrząkuje.
- Co masz na myśli mówiąc, że kiedy mocno się zdenerwujesz? Wymienisz jakąś sytuację? - Widzę, że zielonooka próbuje podejść do tego profesjonalnie.
- Hah. I oczywiście to też muszę ci powiedzieć?
- Yhym.
- Na przykład wtedy, kiedy zobaczyłem cię z Taro. - Widząc jej niekapujące spojrzenie dodaję. - Znalazłaś mnie wtedy na korytarzu. - Dziewczyna poważnieje i na jej policzkach ukazują się małe rumieńce.
- Ekhem. - Sakura odchrząkuje. - Rozumiem.
- To co, możesz stwierdzić po objawach co mi jest, czy nie bardzo?
- Obawiam się, że nie.
- Więc co teraz?
- Pójdziemy cię prześwietlić.
- O cholera. Obawiałem się tego.
- Dlaczego?
- Bo najczęściej prześwietlenie idzie z jakąś złośliwą chorobą.
- Nie martw się. Wcale nie musi tak być. - Uśmiecha się pocieszająco, ale ja wcale nie czuję się pocieszony.
- Będziesz znała wynik badania od razu?
- Powinnam.
- No to dobrze.
- Chodź ze mną. - Dziewczyna wstaje, a ja zaraz robię to samo. Podchodzi do jakichś drzwi, które otwiera i zapala światło w nowym pomieszczeniu. Podchodzę do niej i zaglądam do środka. Widzę mnóstwo aparatury, której nie znam.
- Pewnie mam się tam położyć, co? - Odzywam się nad uchem dziewczyny, odwraca się do mnie przodem i spogląda na mnie. Podnoszę dłoń i wskazuję na aparaturę, która stoi na środku pokoju. Wygląda jak trumna. Pokazując jej tą maszynę nie odrywam od niej wzroku. Sakura odwraca się i patrzy we wskazane miejsce.
- Tak, tam będziesz leżał. Prześwietlę ci całe ciało.
- Okey. Muszę zdjąć koszulkę? - Pytam.
- Tak, tylko koszulkę.
- Cholera. - Mówię, przecież zobaczy co sobie zrobiłem.
- Co jest?
- Nic. - Odpowiadam krótko.
- No to właź do środka. - Wchodzę, a dziewczyna zaraz za mną zamykając drzwi. Staję do niej tyłem i zdejmuję koszulkę.
- Odwróć się do mnie przodem. - Prosi. Wzdycham i modlę się w duchu, żeby na mnie nie nawrzeszczała, albo coś. Powoli odwracam się w jej stronę. Widzę zdziwioną minę Sakury. Dziewczyna podchodzi do mnie i staje naprawdę bardzo blisko. Podnosi dłoń i przejeżdża palcem po dość głębokim, świeżym rozcięciu.
- Co to jest? - Patrzy mi w oczy, a ja zaczynam powoli się uspokajać. Jej dotyk działa na mnie bardzo intensywnie.
- S-skaleczyłem się. - Na początku mój głos się załamuje.
- Co ty dziś robiłeś Naruto? - Pyta podejrzliwie.
- Ćwiczyłem.
- Sam?
- Tak.
- Poczekaj chwilę. - Dziewczyna przykłada dłoń do mojej klatki piersiowej. Po chwili widzę zieloną chakrę. Ciągle spoglądam na Sakurę. Chciałbym ją przyciągnąć, pocałować i nigdy nie wypuścić. Zielonooka odrywa dłoń od mojego ciała, patrzę w dół i widzę wąską, zaróżowioną linię.
- Teraz już możesz się kłaść. - Uśmiecham się i idę do maszyny. Siadam i powoli się układam.
- To bezpieczne?
- Tak. Nie ruszaj się i najlepiej zamknij oczy.
- Okey. - Zamykam powieki i czuję jak podjeżdżam w głąb maszyny. Słyszę kroki Sakury i dźwięk odpalającego się sprzętu. Wzdycham i staram się nie ruszać. W sumie dla mnie to nie trudne. Słyszę piszczenie w uszach, które zaraz ustaje. Spod zamkniętych powiek da się choć częściowo ujrzeć błysk. Piszczenie zastępują teraz kroki. Czuję jak podjeżdżam do przodu.
- Możesz już otworzyć oczy i wyjść. - Robię to co każe dziewczyna i po chwili staję na nogi.
- Chodź, przyjrzymy się twoim badaniom. - Idę za Sakurą, która siada na fotel przed jakimś dziwnym komputerkiem. Staję za nią i opierając się o szafkę spuszczam się trochę niżej. Moja głowa znajduje się na wysokości jej ramienia. Zielonooka uważnie przygląda się wynikom i widzę jak jej ciało sztywnieje.
- I co? Wyczytałaś coś? - Pytam ciekawy i nieco wystraszony. Dziewczyna odchrząkuje.
- Poczekaj, nie jestem pewna, czy to co widzę to prawda. - Nadal gapi się w komputerek.
- Sakura, błagam. Nie strasz mnie. - Zielonooka odwraca się do mnie z wystraszonym spojrzeniem i ze szklistymi oczami. Chyba nie jest najlepiej. - Czemu masz taką minę?
- Czemu nie zrobiłeś tych cholernych badań wcześniej idioto?! - Krzyczy na mnie i drastycznie wstaje. - Załóż w końcu tą koszulkę. - Robię co każe i się odzywam.
- O co chodzi? Jestem nieuleczalnie chory, czy jak? - Próbuję zachować spokój, ale to mi nie wychodzi.
- Uleczalnie chory, ale to nie jest wcale takie proste i fajne.
- Wyjaśnisz?
- Jeśli nie będziesz brał leków to... umrzesz Naruto. - Teraz to jej głos się załamuje.
- Ekhem. - Odchrząkuję. - To ma jakieś stadium, czy jak?
- Tak, twoje jest ostatnie. Musisz jak najszybciej zacząć brać leki.
Dziewczyna jest chyba zdruzgotana.
- Okey, wypiszesz mi te proszki? Nie chcę skończyć życia jako osiemnastolatek. - Śmieję się i dostaję pięścią w bark.
- Nie wydurniaj się! Leczenie to długi proces zważywszy na twój stan. To potrwa co najmniej rok.
- Trudno...A gdybym tak zapomniał łyknąć tego procha? Co by się stało?
- Nawet o tym nie myśl. Każde niepołknięcie lekarstwa to dłuższe leczenie, ale jeśli zaczniesz je brać i twój organizm nie będzie otrzymywał ich, no nie wiem... z dwa tygodnie to wtedy...nie będzie dla ciebie ratunku.
- Rozumiem. W takim razie wypisz mi te proszki. - Uśmiecham się krzywo.
- Od tej pory jestem twoim lekarzem prowadzącym, rozumiemy się?
- Tak jest Pani Doktor. - Sakura mija mnie i opuszcza pomieszczenie. Wychodzę tuż za nią, a kiedy siadam na krzesełko przy jej biurku, dziewczyna zamyka drzwi i siada na swoje miejsce. Wyciąga receptę i zaczyna coś w niej pisać. Nie pisze jak ci wszyscy lekarze, jej pismo jest ładne i staranne. Przestaje pisać i odkłada długopis. Bierze do dłoni pieczątkę i przybija ją w dole recepty, po czym mi ją podaje. Zerkam na otrzymaną kartkę.
- Sakura, czy tu nie jest za dużo tych lekarstw? - Pytam zdziwiony.
- Nie, jedna to osłonka, drugie powinieneś brać wieczorem, a trzecie rano.
- Chyba lepiej by było umrzeć. - Widząc jej zabójcze spojrzenie dodaję. - Żartuję, nie patrz tak na mnie.
- Naruto, to nie są żarty. Martwię się o ciebie. Osobiście dopilnuję, żebyś brał leki na czas.
- Miło z twojej strony, ale jak zamierzasz to zrobić skoro prawie wcale się nie widujemy? Przypominam ci delikatnie, że po pierwsze, masz pracę, a po drugie dość często wychodzisz gdzieś z Taro. Wydaje mi się, że jakoś sam będę musiał o to zadbać.
- Dobrze, chodź lepiej wykupić receptę.
- Przecież masz pracę. Sam to zrobię. - Uśmiecham się.
- Już skończyłam. Nie udawaj, że nie wiedziałeś.
- Nie wiedziałem. Przecież ty o piętnastej trzydzieści kończysz w Czwartki. - Dziwię się.
- Nie głupku, kończę tak w Środy, czyli dzisiaj.
- Cholerka, poprzestawiały mi się dni. - Śmieję się i zaczynam drapać w tył swojej głowy.
- Chodźmy wreszcie. - Mówi zirytowana. Wstaję i powoli kieruję się w stronę drzwi. Odzywam się do dziewczyny, kiedy odwiesza swój biały fartuch.
- Sakura, pójdziesz ze mną do Saki jak wykupimy te leki?
- Po co? - Pyta podchodząc w moją stronę, otwieram drzwi i przepuszczam ją przodem.
- Konosuke zalał jej całe mieszkanie, a ja zaoferowałem pomoc. - Zamykam drzwi, a dziewczyna wkłada klucz do zamka i przekręca.
- Miło z twojej strony. Wiesz? Chyba pójdę, nie widzi mi się siedzenie samej w domu.
- Nie spotykasz się dziś z Taro? - Udaję głupka. Idziemy w stronę recepcji.
- Nie. On pracuje dziś w klubie.
- Rozumiem. - Zastanawiam się chwilę. - Jeśli chcesz, to możesz się ze mną przejść do tego klubu. Mam tam interes do załatwienia. - Dochodzimy do recepcji i stajemy przy dużym blacie.
- Oddaję klucz. - Dziewczyna uśmiecha się serdecznie.
- Oo, dziękuję Sakura. - Odpowiada starsza Pani.
- Po co mam z tobą iść? - Zwraca się teraz do mnie.
- No nie wiem. Myślałem, że chcesz spotkać się z chłopakiem, kiedy ja będę załatwiał interesy.
- Jakie interesy? - Pyta mnie, a zaraz zwraca się do staruszki. - Na którą jutro mam zmianę?
- Jutro kochanie nie pracujesz. - Uśmiecha się starsza Pani. - Tsunade-sama postanowiła zrobić ci wolne.
- Niech Pani jej ode mnie podziękuje. - Uśmiecha się. - Aha, no i niech Pani się nie przemęcza zbytnio.
- Przekażę. A o mnie drogie dziecko się nie martw. Zmykaj już.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Do widzenia. - Odpowiada staruszka odwzajemniając uśmiech zielonookiej. Po chwili ruszamy dalej.
- Muszę pożyczyć jeszcze troszkę forsy staruszkowi. - Odpowiadam na zadane wcześniej pytanie. Zatrzymujemy się przy wyjściu.
- Dlaczego mu pomagasz? - Pyta patrząc na mnie.
- Bo nie chcę, żeby zaharował się na śmierć.
- Miło z twojej strony. - Uśmiecha się do mnie, kiedy wychodzimy ze szpitala.
- Po prostu nie lubię siedzieć bezczynnie, kiedy mogę w czymś pomóc. - Skręcamy w uliczkę, która prowadzi do apteki.
- Minato wie, że pożyczasz komuś jego pieniądze?
- To nie są jego pieniądze.
- Więc czyje?
- Moje. Odkładałem je odkąd pamiętam. Nazbierało się trochę, więc pożyczam jeśli mogę. - Powoli dochodzimy do apteki.
- Dużo ich masz? - Pyta, a ja patrzę na nią. - O jejku, tak z ciekawości. - Zielonooka się uśmiecha.
- Ponad 300 tysięcy. - Oczy Sakury wychodzą z orbit.
- Przepraszam, że ile? - Pyta jeszcze raz.
- Ponad 300 tysięcy. - Odpowiadam.
- Skąd ci się tyle nazbierało?
- Urodziny, misje i trochę wpłynęło na moje konto, kiedy ukończyłem osiemnaście lat.
- Skąd wpłynęło?
- Z konta mamy. Miała takie coś, że w razie śmierci jej fundusze wpłyną na konto dziecka. - Wchodzimy do apteki, oczywiście otwieram drzwi i pierwszą wpuszczam Sakurę.
- To ty miałeś konto w banku, będąc niemowlakiem? - Pyta, kiedy podchodzimy do okienka.
- Prostując, miałem konto jak jeszcze się nie narodziłem. - Puszczam do niej oczko i zwracam się do kasjerki.
- Witam, chciałbym wykupić leki. - Podaję świstek papieru patrząc na Sakurę.
- Witam. Zaraz podam to co Panu potrzebne. - Kasjerka znika nam z oczu.
- Kto zakłada dziecku konto, kiedy się nawet nie narodziło?
- Osoba, która się o nie troszczy i dba, żeby w razie czego niczego w życiu mu nie zabrakło. - Uśmiecham się.
- No tak, przepraszam, to było głupie. - Mówi ze skruszoną miną.
- Nie masz za co księżniczko i to nie było głupie. - Puszczam do niej oczko. Z opresji wyciąga mnie kasjerka.
- Tu ma Pan wszystko. Starczy na jakieś pół roku. Ma długą datę ważności, więc proszę się nie przejmować.
- Dziękuję pani bardzo. Ile płacę?
- Trzysta jenów. - Grzebię w tylnej kieszeni spodni i wyjmuję portfel. Otwieram go i wyciągam z niego trzysta jenów. Podaję banknoty kasjerce.
- Proszę bardzo. - Mówię i do dłoni dostaję ładnie zapakowane leki.
- Dziękuję.
- Do widzenia. - Żegnam się i idę do drzwi. Za mną wlecze się milcząca Sakura. Otwieram drzwi i przepuszczam ją przodem. Dziewczyna wychodzi, a ja tuż za nią.
- Zajdziemy jeszcze w pewne miejsce, przeszkadza ci to? - Pytam, kiedy skręcamy w następną uliczkę.
- Nie. A gdzie idziemy?
- Przyda mi się mała pomoc. Sam nie dam rady naprawić tych rur. - Uśmiecham się.
- Niech zgadnę, idziemy po Sasuke.
- Hmm, chyba doskonale mnie znasz. - Uśmiecham się.
- Chyba na to wychodzi. - Skręcamy w następną uliczkę, która prowadzi na obrzeża wioski. Zostało nam iść cały czas prosto i po prawej stronie będziemy mieli posiadłość klanu Uchiha.
- O czym pogadamy? - Pytam.
- A o czym chcesz?
- Jesteś szczęśliwa?
- To znaczy?
- Z Taro. - Wypowiadam te słowa i między nami zapada chwilowa cisza.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? Chyba nie powinnam z tobą rozmawiać o moim związku.
- Chcę to wiedzieć Sakura. - Patrzę na nią poważnie.
- Jestem z nim bardzo szczęśliwa. - No i tego się obawiałem. Przełykam ślinę i pytam dalej.
- Zakochałaś się w nim? - Patrzy na mnie trochę smutno.
- Myślę, że tak. - Wzdycham i biorę głęboki oddech. Dziewczyna ma przerażony wzrok. - Naruto, proszę, nie denerwuj się. Chciałeś, żebym ci odpowiedziała to odpowiedziałam.
- Spokojnie, nie zamierzam mieć żadnego ataku. - Uśmiecham się krzywo.
- No ja myślę. Nie chciałabym zbierać cię z brudnej ziemi. - Dochodzimy do naszego celu i po naszej prawej stronie widnieje brama, u której szczytu znajduje się herb klanu Uchiha. Wchodzimy do dzielnicy i kierujemy się do domu Sasuke.
- Zapewne znajdziemy tu Ino. - Uśmiecham się.
- Tak myślisz?
- Jestem prawie pewien. - Wchodzimy na działkę kruczowłosego i od razu kierujemy się na werandę. Kiedy stajemy przed drzwiami unoszę zwiniętą w pięść dłoń i pukam. Po chwili drzwi się otwierają, a w progu staje zaspany Uchiha.

- Hej, obudziłem cię? - Pytam...


*******


Witajcie Kochani! Dodałyśmy Wam właśnie kolejną część jakże tego długiego One-Shota :D Nie mamy zielonego pojęcia co możecie o nim myśleć, dlatego jak zawsze prosimy Was o komentarze, które wbrew temu co myślicie są dla nas bardzo ważne. Co sądzicie o One-Shocie? Mamy go dalej kontynuować tak jak zaplanowałyśmy czy Was już nudzi i kończyć go jak najszybciej? No cóż, czekamy na Wasze komentarze i życzymy wesołych resztek ferii osobom, kótrym się już one kończą tak jak nam :D Pozdrawiamy Patty i Paula :*

15 komentarzy:

  1. Jak zwykle ciekawa notka *.*
    Jak wy to robicie,że macie tak długie notki? :D
    A co do waszych pytań:
    One'shot jest boski ale chciałbym,żebyście przyspieszyły trochę tempo ^^
    Pozdrawiam i życzę weny :D
    P.S.
    Co do mojego bloga jest już drugi rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka jak zawsze niesamowita pod każdym względem :)
    Haruno nie mogła zakochać się w Taro... Powiedzcie że ona tylko skłamała przed Naruto T.T Oki czekam na następną notkę :D Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli Sakura kocha Taro, a przynajmniej tak myśli... dla całego opowiadania dobrze, że akcja toczy się dalej dzięki temu fabuła nie jest liniowa ;) dla Naruto to już gorzej :p Chciałby pewnie żeby przy wcześniejszym wyznaniu rzuciła mu się w ramiona... ojjj jednak prwdziwy świat nie jest taki kolorowy i na drodze człowieka staje wiele przeciwności losu co świetnie w swoim opowiadaniu przedstawiacie dziewczyny ;) za to duże brawa ;D no cóż teraz trzeba czekać na kolejną notke z głównego opowiadania tak? Na marginesie kiedy możemy się jej spodziewać?
    Weny :)
    Nowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajjjj zapomiałem choć po moim komentarzu można to wywnioskować... piszcie one shota dalej ;) wcale to opowiadanie mi się nie nudzi ;) jest genialne <3
      Nowy

      Usuń
    2. W związku z tym, że od Poniedziałku wracamy już do szkoły to najprawdopodobniej kolejny rozdział ukarze się w Piątek :)

      Usuń
    3. Notka jak zawsze bomba i z niecierpliwością czekam na koleją. Muszę się niestety nie zgodzić z AjLoffSennin. Uważam że tempo jakie pokazujecie jest odpowiednie więc dlatego piszcie tak dalej
      Pozdrawiam Kuraj.

      P.S. zapraszam na nowy rozdział http://pieczecprzeznaczenia.blog.pl/

      Usuń
  4. ONE-SHOT świetne i piszcie dalej wcale nie jest nudne ja już nie mogę się do czekać next

    naruto się do wiedział co mu dolega jestem bardzo ciekawy co będzie dalej i czy sakura będzie teraz więcej czasu spędzać z naruto życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne !!!! Już sie nie mogę doczekać dalszego ciągu !!
    Naruto, biedactwo ... Jestem ciekawa czy Sakura się w nim zakochuję ;p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nowa notka?

    OdpowiedzUsuń
  7. Witajcie:)
    Super rozdział jest:D Uwielbiam czytać waszego bloga nie tylko za wciagajace dwie historie, ale tez za to ze wstawiacie takie dłuuuuuugie rozdzialy:D:D

    Pozdrawiam
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń