Wziąłem
pałeczki w dłoń i spróbowałem.
-
O mamuniu! Sakura jesteś niesamowita. To jest przepyszne. -
Uśmiechnąłem się, kiedy odwróciła się w moją stronę.
-
Dziękuję, cieszę się, że ci smakuje. - Postawiła talerz i
zajęła miejsce przede mną...
-
Hej, o której ubieramy choinkę? No i trzeba jakoś przystroić
dwór. - Uśmiecham się.
- W
takim razie mam pomysł. Puszczę cię trochę wcześniej i
przystroisz dwór. - Zaśmiała się.
- A
nie mogę od razu zabrać się za to podwórko? - Pytam z nadzieją.
-
Nie, sama sobie nie poradzę. - Kręci głową dając mi do
zrozumienia, że nic z tego.
- No
dobra, zrobię ten wyjątek. - Uśmiecham się.
- W
takim razie cieszę się, że się dogadaliśmy. - Zaśmiała się.
Spokojnie zjedliśmy obiad i posprzątaliśmy po sobie. Kiedy szedłem
na strych w poszukiwaniu choinki dochodziła godzina piętnasta. Mam
nadzieję, że się wyrobimy do dziewiętnastej. Nareszcie znajduję
durną choinkę i znoszę ją aż na samiutki dół do salonu. Kładę
ją na środku pokoju przy nogach Sakury i idę z powrotem na strych,
aby wziąć wszystkie ozdóbki. Na poddaszu łatwo jest coś znaleźć,
bo z ojcem lubimy porządek. Zniosłem wszystko na dół i stanąłem
przed dziewczyną.
- No
to zaczynamy? - Pytam dla pewności. Sakura patrzy na mnie dziwnym
wzrokiem. - Coś się stało?
-
Nie. Po prostu zastanawiam się, czy uda nam się to ubrać do
siedemnastej.
-
Dlaczego?
- No
bo jest tu ogrom rzeczy? No i później trzeba ogarnąć salon. -
Mówi wciąż na mnie patrząc. Stoi z założonymi rękoma na klatce
piersiowej.
- Z
ojcem zawsze schodzi nam jakaś godzinka przy ubieraniu tej choinki,
więc nie powinno być żadnego problemu. - Mówię całkiem
przekonująco. Dziewczyna westchnęła.
- No
dobra, bierzmy się za to. - Uśmiecha się i sięga do pierwszej
torby. Grzebie w niej i wyciąga pudełko bombek. Ja zaś sięgam do
drugiej i wyciągam z niej pudło z koralikami. Po chwili
rozpakowaliśmy wszystkie torby, a pudełka poustawialiśmy na dużym
stole. Wziąłem się teraz za składanie choinki. Kiedy wkładam
drugi kawałek sięgam po trzeci, ale nie mogę go znaleźć.
-
Widziałaś może czubek choinki? - Pytam. - Nie mogę go znaleźć.
-
Może dlatego, że ja go mam? - Dziewczyna podchodzi z zaczepnym
uśmieszkiem i wkłada ostatni kawałek.
-
Przez ciebie myślałem, że się zgubił. - Mówię.
- I
co w związku z tym? - Pyta patrząc na mnie. Znam ten wzrok.
Nadciągały nasze kłótnie, których bardzo chciałem uniknąć.
-
Sakura, zmieńmy podejście, bo robi się przyjemnie. - Ostrzegam.
-
Masz rację. Tooo od czego zaczynamy? - Zmienia szybko temat.
- Na
sam początek rozłóżmy gałązki. - Obydwoje przykucnęliśmy i
wzięliśmy się za rozkładanie kujących gałęzi. To, że były
sztuczne i zrobione z drutu było wielkim utrapieniem, bo ciągle o
nie zahaczaliśmy raniąc przy tym swoje dłonie.
-
Cholera! - Krzyczę niespodziewanie co musiało nieco zaniepokoić
Sakurę.
- Co
znowu sobie zrobiłeś? - Pyta z uśmiechem.
-
Zahaczyłem o ten palec co się wczoraj skaleczyłem. - Mówię.
-
Trzeba udzielić ci pierwszej pomocy? - Pyta z wrednym uśmieszkiem.
-
Nie, nie trzeba. Jestem mężczyzną i sobie poradzę. - Odpowiadam
oschle.
-
Wybacz, nie chciałam cię urazić. - Mówi po chwili.
-
Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem był tak złośliwie
odpowiedzieć. - Po chwili ciszy powróciliśmy do przerwanej
czynności. Kiedy gałązki były już porozkładane przyszła kolej
na świeczki, które od razu bez zwłoki powiesiliśmy. Mieliśmy
mały problem z ich rozplątaniem, ale jakoś sobie poradziliśmy.
Następnie przyszła kolej na bombki, oczywiście nie obyło się bez
kilku stłuczonych.
-
Naruto, naprawdę bardzo mi przykro z powodu tych dwóch bombek. -
Mówi stojąc obok mnie i wieszając ostatnią ozdobę czyli Aniołka.
Ja zaś wieszam brokatowego bałwanka.
-
Hej, spoko. To tylko głupia bombka, a poza tym, ja zbiłem trzy. -
Zaśmiałem się. - Ojciec wcale nie musi o tym wiedzieć. - W
odbiciu jednej z bombek widzę jej szczery uśmiech. - Poradzisz
sobie z łańcuchem?
-
Tak, jasne. - Spojrzała na mnie. - Leć ozdabiać podwórko.
-
Okey, dzięki. - Wieszam bałwana i odchodzę od choinki. Ruszam do
korytarza, gdzie się ubieram i wychodzę z domu. Schodzę z werandy
i kieruję się do garażu. Otwieram drzwi i wchodzę do ciemnego
pomieszczenia. Po omacku wyszukuję włącznika i po chwili w garażu
zapanowuje jasność. Rozglądam się i odnajduję ozdóbki
Bożonarodzeniowe. Podchodzę do przykrytych plandeką rzeczy i
pierwsze co biorę do dłoni to świecący renifer z mikołajem na
saniach. Podnoszę to i stawiam w ogródku od razu podłączając.
Wracam się po kolejną rzecz, która okazała się być dmuchanym
bałwanem, przy nim musiałem się trochę bardziej postarać. W
krzakach ukryłem dmuchawę i upalowałem bałwana w dogodnym
miejscu. W niecałą minutę i on zajaśniał. Na podwórku znalazły
się również takie rzeczy jak wielkie świecące dzwonki, dmuchany
mikołaj oraz świecące choinki. Wziąłem do dłoni ostatnie rzeczy
z garażu po czym go zamknąłem. Wchodzę na werandę i odpakowuję
sopelki. Podstawiam drabinę przed schodkami i zaczynam wieszać je
na daszek. Kiedy kończę zabieram się za balustradę od werandy.
Kiedy jestem w połowie z domu wychodzi Sakura. W dłoniach trzyma
dwa kubki z parującym płynem.
-
Wow, jestem pod wrażeniem. Pięknie ustroiłeś podwórko. -
Dziewczyna uśmiecha się do mnie.
-
Dziękuję. - Odpowiadam również z uśmiechem.
- A,
mam coś dla ciebie. - Podchodzi do mnie z wyciągniętą dłonią w
moim kierunku. - Zrobiłam gorącą czekoladę. - Biorę kubek z
uśmiechem.
-
Ponownie dziękuję. - Zaśmiałem się i upijam łyka. - Skończyłaś
już?
-
Tak, przed chwilą. O, i wyniosłam pudełka na strych. Swoją drogą
macie tam naprawdę porządek.
- Jak
widać lubimy z ojcem mieć wszystko pod ręką. - Odstawiam kubek na
poręcz i powracam do przerwanej czynności.
-
Taaa, w sumie to nietypowe dla mężczyzn.
-
Może masz rację. - Uśmiecham się pod nosem. - O której
wychodzisz z Taro? - Pytam z czystej ciekawości.
- Ma
po mnie wpaść po osiemnastej. - Odpowiada z szerokim uśmiechem.
-
Podoba ci się? - Spojrzała na mnie.
- Mhm, nawet bardzo. - Westchnęła. - Może uda mi się zapomnieć o
Sasuke. - Upija łyk z kubka.
-
Sakura, lubię go, ale uważaj na niego. - Ostrzegam. Słyszałem co
wyprawiał z dziewczynami.
-
Dlaczego próbujesz popsuć mi randkę? - Pyta.
-
Wcale nic nie próbuję. - Bronię się.
- Nie
no skądże, tylko z góry mnie ostrzegasz, tak?
-
Można to tak nazwać. - Zakładam właśnie ostatnie świeczki.
-
Naruto, czy ty zawsze musisz coś popsuć? - Pyta z wyrzutem.
- To
znaczy? - Naprawdę nie mam pojęcia o co jej chodzi. Podłączam
właśnie świeczki do kontaktu i staje się jasność. Na podwórzu
jest już ciemno, a dzięki świeczkom doskonale mogę zobaczyć
twarz dziewczyny.
-
Psujesz to, co między nami udało się wytworzyć przez te pieprzone
dwa dni.
-
Rozwiniesz?
-
Przyjaźń głąbie, przyjaźń. - Skwitowała.
- A
no tak. Ale wyjaśnijmy coś sobie, ja wcale nic nie psuję, po
prostu cię... - Nie dokańczam, bo ponownie czuję ten cholerny ból,
najpierw kuje mnie serce, potem staje się duszno, a na końcu ciężko
mi oddychać i boli mnie głowa. Chwytam się za serce, a później
za klatkę piersiową. Opieram się o barierkę, gdzie niechcący
dłonią zrzucam kubek z gorącą czekoladą. Patrzę na dziewczynę
spod zmrużonych powiek, jest przerażona. Widzę to.
-
Naruto?! Co ci jest?! - Pyta po chwili. Jej słowa docierają do
mojego mózgu okropnie powoli. Staram się coś powiedzieć co
wychodzi mi cholernie trudno.
- To
nic. - Słyszę po chwili mój słaby głos.
- Jak
to nic?! Ledwo trzymasz się na nogach! - Krzyczy. To jest silniejsze
niż ostatnio. Z bezsilności zsuwam się po barierce i siadam z
hukiem na ziemię. Przysuwam kolano pod swoją klatkę piersiową i
kładę na nim rękę. Dłoń umieszczam na swoich włosach, które
natrętnie czochram. Słyszę, że Sakura coś do mnie krzyczy, ale
nie jestem w stanie stwierdzić co. Desperacko łapię powietrze do
płuc i po chwili wszystko ustaje. Ból znika. Podnoszę wzrok na
dziewczynę i dopiero teraz zauważam, że jej nogi są odkryte.
Zapewne założyła jakąś spódniczkę. Uśmiecham się pod nosem i
powoli wstaję na drżących nogach. Boję się i to cholernie, ale
nie chcę wiedzieć co mi jest. Zresztą, to już nie pierwszy raz.
Dziewczyna patrzy na mnie przerażona.
-
Sakura, spokojnie. Już nic mi nie jest. - Mówię spoglądając na
nią. Czuję, że przez ten czas trochę się spociłem.
-
Idioto, na zawał przez ciebie zejdę. Co to do cholery miało być?
- Pyta zbulwersowana.
- Ból
i tylko tyle. - Odpowiadam.
- Co?
Jaki ból?
-
Normalny. Nie chcę ci nic mówić, bo zaciągniesz mnie do szpitala.
- Mówię poważnie.
-
Zgłupiałeś do reszty? - Pyta. - Odwołam swoją randkę i idziemy
do Tsunade-sama. - Spojrzałem na nią jak na idiotkę, co na pewno
zauważyła. Nie chcę jej urazić czy coś, ale tak jakoś wyszło.
- Nic
z tego. Nigdzie nie idę, a ty nie zostajesz w domu. Idziesz z Taro i
koniec kropka. Zresztą, ja wychodzę z Kasumi i nie zamierzam
marnować sobie wieczoru. - Mijam ją i wchodzę do domu. Rozbieram
się i powoli wchodzę po schodach, aby zaraz dowlec się do swojego
pokoju. Biorę czyste ubrania i wchodzę pod prysznic. Kiedy się
umyłem ubrałem się w pomarańczową koszulę i czarne spodnie z
paskiem. Umyłem zęby i poczochrałem swoje mokre włosy.
Popryskałem się perfumami i wyszedłem z toalety. W pokoju zastałem
odwróconą do mnie tyłem Sakurę.
- Co
tu robisz? - Pytam. Dziewczyna powoli odwraca się w moją stronę.
-
Powiesz mi co ci jest?
- A
muszę? - Pytam podchodząc do niej bliżej.
-
Cieszyłabym się, gdybyś jednak to zrobił. - Patrzy w moje oczy.
To takie krępujące, a zarazem ekscytujące. Nie pytajcie, bo nie
mam pojęcia dlaczego.
- A
jeśli nie?
- To
wtedy inaczej to z ciebie wyciągnę. - Mówi pewnie. Zaśmiałem
się.
-
Ciekawi mnie jak.
-
Chcesz się przekonać?
-
Tak... Albo nie.
-
Więc?
- No
dobrze. Skoro już tak bardzo chcesz wiedzieć to ci powiem. Czasami
tak mam, to znaczy od dwóch lat jeśliby się głębiej zastanawiać.
Tylko, że wcześniej ataki były rzadsze i dużo mniej bolesne.
-
Jakie ataki? - Dopytuje.
- Sam
nie wiem. Jedyne co wiem to to, że wtedy kuje mnie serce, robi się
duszno, później dochodzi ból głowy, a na koniec prawie nie mogę
oddychać. To by było na tyle. - Uśmiecham się.
-
Musisz iść z tym do Tsunade-sama. - Mówi poważnie. - Nie podoba
mi się to.
- Nie
chcę dowiedzieć się, że mogę umierać. - Zaśmiałem się i
dostałem z pięści w bark.
-
Jesteś idiotą. - Dziewczyna odwraca się i zamierza mnie opuścić,
jednak ja łapię ją za rękę i odwracam w moją stronę.
-
Czemu ci tak na mnie zależy? Zapomniałaś, że się zbytnio nie
lubimy? - Pytam.
-
Przypominam ci, że teraz jesteśmy rodziną, więc mi zależy. -
Odpowiada. - Możesz mnie puścić? - Uwalniam jej rękę z uścisku.
Sakura staje przede mną i unosi w górę dłoń. Robi coś co
totalnie mnie zaskakuje.
-
Jeśli chcesz wyglądać lepiej to nie ulizuj tak swoich włosów. -
Czochra moje włosy jeszcze bardziej. Obdarza mnie spojrzeniem i
wychodzi z pokoju. Słyszę dzwonek do drzwi. To pewnie Taro. Ruszam
za dziewczyną, którą spotykam dopiero na klatce schodowej.
Spojrzałem na nią i widzę jak podchodzi do drzwi, otwiera je, a w
progu stoi brązowooki chłopak z różą w dłoni. Podaje ją
Sakurze i wita się z nią. Widzę jak przybliża się do niej i
całuje w policzek. Natychmiast oblewa mnie dziwnie znajome uczucie,
które kiedyś towarzyszyło mi częściej. Cholera! Łapię się za
pierś, a moja ręka wędruje w kierunku serca. Znów zakuło, ale
nie tak jak zawsze. To inny rodzaj bólu, to...definitywnie nie atak.
To chyba zazdrość, ale jak? Jak to możliwe? Nie
mogłem zakochać się w Sakurze, przecież ja jej nie znoszę, a
poza tym, ona jest teraz moją rodziną! Cholera, Naruto ty kretynie! NA pewno coś sobie uroiłem. Zaciskam zęby i mróżę oczy. Po chwili jednak mam ochotę tam
podejść i ich rozdzielić. Z transu wyrywa mnie głos
Sakury.
-
Naruto, wszystko w porządku? - Pyta zaniepokojona. No tak, przecież
przed niecałymi dwudziestoma minutami miałem atak, a teraz znów
trzymam się za serce. Odsuwam dłoń i odchrząkuję, jednak na
początku głos mi się załamuje.
-
Tak, to tylko umm... to... nic takiego. Naprawdę. - Patrzy na mnie.
-
Siema Naruto. - Taro wita się ze mną.
-
Siema stary. - Mówię z zaciśniętym gardłem. Dziewczyna nadal
uważnie się mi przygląda.
- Czy
ty masz właśnie... - Powstrzymuje ją przed wypowiedzeniem
jakichkolwiek słów.
-
Nie. Idźcie już, dobra? Sakura nie zadawaj zbędnych pytań.
-
Okey. Już dobrze. - Sakura odwraca się do chłopaka, a ja ponownie
zastanawiam się co mi jest, kiedy widzę, że kładzie na jego torsie dłoń.
- To gdzie mnie zabierasz?
- To
niespodzianka moja piękna. - Uśmiecha się do niej. Sakura ostatni
raz spogląda w moją stronę.
- Na
razie Naruto. - Zbieram się do kupy i całkiem normalnie jej
odpowiadam.
- Do
zobaczenia. - Po chwili Sakura zakłada płaszcz i znika za drzwiami.
Osuwam się na schody i zakrywam dłońmi twarz, po czym przejeżdżam
nimi po włosach.
- Co
do cholery! - Krzyczę. Jestem zdesperowany, bo nie do końca
rozumiem o co chodzi. Może to tylko moje domysły? Nie mogłem się
w niej zakochać, nie z dnia na dzień. To niemożliwe. - To nie
miłość. - Powtarzam jak mantrę i po chwili w to wierzę. Podnoszę
się i schodzę na dół. Zakładam kurtkę i wychodzę z domu
zamykając za sobą drzwi. Zmierzam właśnie do mieszkania
brązowowłosej dziewczyny. W sumie jestem już dość blisko. Co
prawda miałem być u niej po dziewiętnastej, ale nie chcę siedzieć
sam w domu. Zbliżam się do jej płotu, więc ciężko wzdycham.
Wchodzę na posesję i podchodzę do drzwi. Unoszę dłoń i pukam.
Odpowiada głucha cisza. Postanowiłem ponowić czynność, więc
zapukałem kolejny raz.
- Już
idę! - Słyszę donośny głos. Po chwili drzwi skrzypią i
otwierają się ukazując Kasumi w kuszącym stroju. Dlaczego każda
dziewczyna na randki ubiera się w spódniczkę? Żeby zachęcić do
siebie chłopaka? Sam nie wiem. Kasumi stoi i uśmiecha się do mnie.
-
Hej, pomyślałem, że wpadnę wcześniej. - Zaśmiałem się.
- No
i bardzo dobrze, bo mi się nudziło.
- To
co, gotowa? - Pytam.
-
Jasne. - Dziewczyna zamyka drzwi i wkłada kluczyk do zamka. - To
gdzie idziemy?
-
Chciałem cię gdzieś zabrać, ale pomyślałem, że może spędzimy
wieczór u mnie, co ty na to?
-
Właśnie myślałam o tym samym. Szczerze mówiąc nie chce mi się
nigdzie wychodzić. - Mówi.
-
Świetnie. Więc chodźmy do mnie. - Kierujemy się do mojego domu.
Idąc, niekiedy stykamy się ramionami. Postanawiam to wykorzystać i
splatam swoją dłoń z jej. Dziewczyna patrzy w dół, po czym
słodko się uśmiecha. Po piętnastu minutach docieramy pod mój
dom. Wchodzimy na werandę, a ja otwieram drzwi. Wpuszczam pierwszą
dziewczynę i odwieszam jej płaszcz na wieszak, po czym robię to
samo ze swoją kurtką.
-
Obejrzymy coś w telewizji? - Pytam.
-
Jasne, czemu nie. - Mówi. Łapię ją za dłoń i ciągnę do
salonu.
-
Chcesz coś do picia? - Pytam.
-
Nie. Siadaj i włączaj jakiś film póki nie jest za późno. -
Słucham jej rady i po chwili siadam obok niej. Włączam telewizor i
po chwilowym skakaniu z kanału na kanał znajduję jakiś film, coś
z gatunku romansu i komedii. Trwał dwie godziny z minutami i
zakończył się happy endem.
-
Dlaczego ludziom tak ciężko przyznać się do uczuć? - Pyta
Kasumi.
- Nie
wiem. Może boją się odrzucenia? - Zgaduję.
-
Naruto, pamiętasz naszą rozmowę? - Dziewczyna na mnie patrzy.
-
Yhym, tą, którą przerwała nam Sakura?
-
Tak. Miałam wtedy ci coś powiedzieć.
- No
to zamieniam się w słuch. - Siadam tak, żeby mieć z nią dobry
kontakt wzrokowy.
-
Miałam ci wtedy powiedzieć, że cholernie mi się podobasz. -
Zamurowało mnie, ale nie wypada mi się nie odezwać.
-
Wow. Nie spodziewałem się tego.
-
Naruto, dawałam ci oczywiste sygnały. - Dziewczyna unosi dłoń i
przejeżdża palcem po moim torsie. Czy ona musi być taka seksowna?
-
Umm... nie zauważyłem. - Mówię nieco spięty.
- Jak
mogłeś nie zauważyć? - Dziewczyna przygryza dolną wargę. Widzę
jak powoli przysuwa się w moim kierunku. Dzieli nas kilka nic nie
znaczących centymetrów, które postanawiam ominąć. Unoszę dłoń
i zaczynam bawić się kosmykiem jej włosów. Dziewczyna uśmiecha
się uwodzicielsko i mija ostanie centymetry, które nas dzielą.
Wplata dłonie w moje włosy i złącza nasze usta w namiętnym i
dzikim pocałunku. Na początku całujemy się dość normalnie, ale
po chwili dziewczyna unosi się trochę i siada okrakiem na moje
kolana. Zjeżdżam dłońmi na pośladki Kasumi. Kiedy lekko je
ściskam, dziewczyna mruczy z rozkoszy. Widocznie mój dotyk tak na
nią działa. Zjeżdżam z pocałunkami niżej i znajduję się w
zagłębieniu jej szyi. Dziewczyna odsuwa do tyłu głowę, przez co
mam lepszy dostęp. Uśmiechając się niegrzecznie zostawiam na szyi
fioletowo okiej mały prezencik w postaci malinki. Teraz to
dziewczyna całuje moją szyję. Zbliża się do ucha i dysząc
szepcze.
- Od
dawna na to czekałam. - Przygryza płatek mojego ucha i wodząc
językiem z powrotem zjeżdża do mojej szyi. Mruczę w odpowiedzi na
jej dotyk. Podnieciła mnie do granic możliwości. Unoszę się
trochę z Kasumi i powoli kładę ją na kanapę. Po chwili dołączam
do dziewczyny kładąc się połową swojego ciała na nią. Widzę,
jak brązowo włosa się uśmiecha. Zjeżdżam dłonią po boku
dziewczyny aż do jej uda. Kiedy wracam zahaczam o spódniczkę
fioletowo okiej. Patrzę na nią z łobuzerskim uśmiechem i wpijam
się w jej usta. Rękę wsuwam pod spódniczkę Kasumi i ponownie
zaciskam dłoń na pośladku dziewczyny. Wracając zataczam kręgi na
jej udzie. Dziewczyna kręci się niespokojnie. Podnosi dłoń i
powoli odpina guziki od mojej pomarańczowej koszuli. Kiedy wszystkie
zostają odpięte, rozchyla koszulę z obu stron i kładzie dłoń na
mój rozgrzany tors. Po chwili ściąga ze mnie górną część
garderoby i zrzuca ją na podłogę. Obie dłonie kładzie na moim
torsie i masuje go od dołu do góry wjeżdżając na moje spięte
barki. Przy tym rozluźniam się trochę i zaginam skrawek jej
koszulki. Po chwili odginam ją całkowicie i ściągam z ciała
dziewczyny. Całuję jej nagą skórę, nie zapominam oczywiście o
miejscu zagłębienia biustu dziewczyny. Kasumi wije się z rozkoszy.
Przejeżdżam dłonią w górę po jej boku. Trzymam dłoniami za
biodra dziewczyny i całuję ją teraz nieco niżej biustu. Językiem
dotykam jej rozgrzanej skóry. Znudziwszy się wracam do pełnych ust
Kasumi.
Oczami
Sakury;
Spędziłam
miły wieczór z Taro. Okazał się być nie tylko przystojnym, ale
również przyzwoitym chłopakiem. Odprowadzał mnie właśnie do
domu.
-
Jeszcze raz naprawdę dziękuję ci za ten wieczór. Gdyby nie ty, to
pewnie siedziałabym teraz sama w domu. - Uśmiecham się do
chłopaka.
- To
była czysta przyjemność. - Odpowiada śmiejąc się.
-
Spotkamy się jeszcze? - Pytam po chwili.
-
Jasne. Z tobą zawsze, moja piękna. - Moje policzki oblał niewielki
rumieniec, mam nadzieję, że go nie widzi. Dochodzimy właśnie do
mojego nowego domu. Kiedy wchodzimy na werandę chłopak zatrzymuje
mnie przed drzwiami łapiąc moją rękę.
-
Sakura, muszę ci coś wyznać. - Patrzę na niego wyczekująco.
- O
co chodzi?
-
Odkąd cię ujrzałem nie ma chwili, w której o tobie nie myślę i
nie mogę przestać. - Zaśmiał się i spuścił wzrok w ziemię. -
Chodzi mi o to...chcę powiedzieć ci, że mi się podobasz i
chciałbym spędzać z tobą więcej czasu. - Powoli podnosi wzrok i
patrzy na mnie z uśmiechem. Odpowiadam mu tym samym. Taro jest coraz
bliżej mnie. Wodzi kciukiem po moim policzku i z uśmiechem wpija
się w moje usta. On jest taki słodki, czarujący i w ogóle. W
całości oddaję się tej chwili i odwzajemniam jego czułe
pocałunki. Zbliżamy się do siebie jeszcze bardziej i wplatam
dłonie w jego włosy. Chłopak zjeżdża dłońmi nieco niżej moich
pleców. Po chwili odsuwamy się od siebie lekko dysząc.
-
Wejdziesz? - Proponuję z uśmiechem.
- A
chcesz? - Pyta, żeby się upewnić.
-
Ehem. - Odpowiadam.
- W
takim razie z chęcią. - Odsuwam się od niego i ciągnę go za
rękę. Otwieram drzwi do domu i wchodzimy na korytarz. Po chwili do
naszych uszu docierają różne dziwne dźwięki dochodzące z
salonu. Wychylamy się trochę. Odczuwam dziwny niepokój, ale kiedy
widzę Naruto i tą wstrętną Kasumi kuje mnie serce, za które
odruchowo się łapię. Nie mogę wydusić żadnego słowa. Gdybym
przyszła trochę później blondyn na pewno przespałby się z tą
kretynką.
-
Naruto?! - Krzyczę, bo nie mogę dłużej tego oglądać. Czuję się zazdrosna? Ale o co, o kogo? Chłopak natychmiast odskakuje od brązowo
włosej i odwraca się w moim kierunku. Dziewczyna zakrywa się
bluzką, którą po chwili zakłada. Naruto patrzy na mnie dziwnym
wzrokiem. Ma zmierzwione włosy i stoi bez koszuli.
-
Hej, co tak wcześnie? - Pyta po chwili.
-
Normalnie, a nie wcześnie. - Odpowiadam wrednie, kiedy moje gardło
robi się luźniejsze.
- No,
no. Nieźle się bawiłeś stary. - Mówi Taro, który spogląda na
nich zza moich pleców.
Oczami
Naruto;
Czuję
się okropnie stojąc tak przed Sakurą. Co ona sobie teraz o mnie
pomyśli? Zastać chłopaka w takiej sytuacji to raczej krępujące.
-
Taro, spotkamy się jutro? - Pyta odwracając się w jego stronę.
- Nie
ma sprawy piękna. - Chłopak uśmiecha się do niej, łapie ją za
twarz i niebezpiecznie się zbliża. Po chwili patrzę jak całuje ją
w usta, a ona oddaje mu pocałunek. Zaciskam usta i odwracam
wzrok. Jakoś Nie mogę na to patrzeć. Ta sytuacja jest komiczna.
Zaśmiałem się o czym dowiedziałem się po chwili, gdy wszyscy
spojrzeli w moją stronę. Ja zaś powoli odwracam głowę w stronę
Sakury, która patrzy na mnie jak na debila.
- Do
zobaczenia. - Odwraca się i mówi to do szatyna.
- Pa.
Wpadnę do ciebie jutro. O której jesteś w szpitalu? - Pyta.
-
Hmm, gdzieś tak od dwunastej. - Mówi z uśmiechem.
- No
dobrze, będę u ciebie po trzynastej. - Zaśmiał się. Całuje ją
w czubek głowy i odwraca się do wyjścia. - Na razie Naruto! -
Zdąża to powiedzieć zanim opuszcza dom.
-
Emm, ja też będę się już zbierała. - Słyszę głos Kasumi.
Odwracam się w jej stronę.
-
Odprowadzę cię. - Przejeżdżam kciukiem po jej twarzy.
- Nie
trzeba. - Uśmiecha się. - Zostań tutaj. - Szepcze. Zbliżam się
do niej.
-
Przepraszam cię. - Mówię jej to na ucho. Dziewczyna na mnie
patrzy.
- Za
co?
-
Mogliśmy iść do mojego pokoju. - Ponownie szepczę jej do ucha.
-
Naruto, ja wcale nie żałuję. - Uśmiecha się i podaje mi koszulę,
którą biorę i zakładam nie zapinając guzików.
-
Cieszę się. - Powoli zbliżam się do dziewczyny i czule składam
pocałunek na jej wargach. - Do zobaczenia. - Mówię, kiedy się
odsuwam.
- Pa
przystojniaku. - Uśmiecha się i idzie do wyjścia, a ja za nią. W
progu mijam rozgniewaną Sakurę. Podchodzę do drzwi i otwieram je
dziewczynie. Ostatni raz całuję ją i Kasumi wychodzi. Wzdycham i
powoli odwracam się do Sakury. Między nami panuje cisza i ogromne
napięcie. W końcu zielonooka obdarza mnie przenikliwym, smutnym
spojrzeniem.
-
Naruto, co to miało być?
- Jak
to co? Moja randka. - Odzywam się po chwili przemyślenia.
- No
właśnie widać. - Wypaliła i zaczęła iść w moim kierunku. W
przejściu patrzy na mnie przelotnie i wchodzi na pierwszy schodek. W
tym momencie łapię ją za rękę i dziewczyna leci na mnie
opierając dłonie na mój tors. Patrzymy sobie w oczy, mam chęć ją
pocałować, ale nie mogę.
-
Sakura, o co ci chodzi? - Zniżam trochę głos. Dziewczyna zwleka z
odpowiedzią.
- O
nic. - Patrzy na mnie, po czym za chwilę dodaje. - No dobrze, jest
milion dziewczyn na tym świecie, a ty wybierasz akurat tą jędzę?
Ona nie jest warta twojego zainteresowania. Stać cię na coś
lepszego.
-
Może i masz rację, ale kobieta, która jest tego warta nie może
być moja, więc muszę zadowolić się ochłapami. - Mówię
szczerze. Dopiero teraz wszystko do mnie dociera. Moje uczucia, moja
przeszłość, to wszystko dopiero teraz mnie dopada. W tym momencie.
- O
kim ty mówisz? - Pyta zdziwiona.
-
Nieważne. - Puszczam ją, zmierzam do drzwi i zamykam je na klucz.
Odwracam się, nadal tam stoi. Podchodzę, mijam ją i wchodzę po
schodach na górę. Nie odwracając się docieram w końcu na
korytarz, którym idę prosto do swojego pokoju. Zamykam się i
rzucam na łóżko. Właśnie rozmyślam nad wszystkim bardzo
intensywnie. Przypominają mi się lata, kiedy wszyscy byliśmy w
Akademii. Dziewczyny, które szalały na punkcie Uchiha Sasuke. Oraz
ja, chłopak, który zawsze się popisywał i szukał sposobu jak
zwrócić na siebie uwagę pewnej dziewczyny. Oczywiście nigdy mu
się to nie udało, więc postanowił sobie odpuścić i tak silne
uczucie jak miłość zamienić w nienawiść. To Sakura.
Nigdy nie udało mi się jej do siebie przekonać, za to Sasuke nie
musiał nic robić. Wystarczyła sama jego obecność, żeby
dziewczyny się o niego kłóciły. Przetarłem dłońmi twarz i
podłożyłem je pod głowę. Zapatrzyłem się w sufit. Dlaczego
właśnie teraz? Dlaczego teraz wszystko do mnie wróciło, ta cała
chora i dziwna miłość. Przecież to moja siostra do cholery! Jakby
na to nie patrzeć tak teraz jesteśmy postrzegani. To byłoby chore
gdybym zabiegał o jej względy. Dlaczego moja nienawiść do niej
tak nagle ustąpiła, czy to przez ten głupi pakt? Gdybym wiedział,
że to mój pstryczek na szyję nigdy bym nie poszedł na ten zasrany
układ. Ta miłość nie mogła wrócić przed tym cholernym ślubem?
Wtedy może bym jej o tym powiedział, ale teraz? Teraz jest już za
późno. Ugh, tyle pytań bez konkretnych odpowiedzi. A może tylko
mi się zdaje, że ponownie ją kocham? Może to tylko iluzja? Z
rozmyślań wyrywa mnie pukanie do drzwi, a zaraz po tym jej głos.
-
Mogę wejść?
-
Tak. - Nadal leżę na łóżku w rozpiętej koszuli. Widzę
otwierające się drzwi, a za nimi różowo włosą dziewczynę. Ma
na sobie czarną bluzkę na ramiączka, która odkrywa jej kawałek
brzucha, oraz bardzo krótkie, różowe spodenki. Głupi jestem, ale nie ślepy, widzę jaka ona jest
piękna i seksowna. Nienawidzę siebie, jak mogłem zakochać się w
Sakurze za czasów tej przeklętej Akademii?
-
Możemy pogadać? - Pyta z nadzieją.
- Mhm. - Zamykam oczy, żeby tylko na nią nie patrzeć, rozprasza
mnie i to bardzo. Słyszę jak podchodzi w moją stronę i po chwili
siada obok mnie na łóżko. Czuję, że dziewczyna znajduje się
przy moim boku.
-
Spojrzysz na mnie? - Otworzyłem oczy i powoli usiadłem podnosząc
się trochę i przesuwając bardziej na oparcie łóżka, o które
oparłem się plecami. Podciągnąłem lewą nogę i położyłem na
nią lewą rękę.
- O
czym chcesz gadać? - Pytam.
-
Dlaczego się tak zachowujesz?
- To
znaczy?
-
Jesteś znowu niemiły. - Zastanawiam się co jej odpowiedzieć i
wciąż nie mam pojęcia.
-
Przepraszam. - Chyba ją zatkało.
-
Naruto, mogę spytać o jaką dziewczynę ci chodziło?
-
Sakura i tak ci nie powiem. Znasz ją, a ja nie chcę, żeby
ktokolwiek o tym wiedział. To zbyt skomplikowane. - Patrzę na nią
wyczekująco.
-
Dobrze. Nie będę cię o to dręczyła. Tylko wiedz, że nie
wszystko może być jeszcze stracone. Walcz o nią i nie rezygnuj
skoro jest warta twojego zachodu. - Uśmiechnęła się. To jest
zabawne, ona nawet nie ma pojęcia, że mówi właśnie o sobie.
-
Hah, żeby to było takie proste. Zmieńmy temat. Jak tam twoja
randka? - Ledwo przeszło mi to przez gardło. Jakie to jest dziwne,
że człowiek nienawidzi danej osoby, a zaraz potem szaleje z
zazdrości. Miłość strzela w ciebie jak grom z jasnego nieba. A
może ten grom po prostu rozbudził drzemiącą we mnie miłość do
tej wyjątkowej dziewczyny. Co jeśli ona zawsze gdzieś tam była?
Sakura uśmiechnęła się, kiedy tylko wspomniałem o jej randce.
Zacisnąłem zęby, wiem co teraz nastąpi, więc wolę się
przygotować.
-
Było cudownie. Zjedliśmy kolację, poszliśmy do kina, a później
Taro odprowadził mnie do domu i... pocałował. Resztę już znasz,
bo częściowo w niej uczestniczyłeś.
-
Taa. Czyli było warto prosto mówiąc. - Skwitowałem.
-
Tak. A jak tam twoja randka z tą kretynką? Domyślam się, że
dobrze po tym co zastałam po powrocie do domu. - Zaśmiała się.
-
Całkiem nieźle. Nie martw się, gdybyś wparowała później tak
czy siak do niczego więcej by nie doszło. - Mówię z uśmiechem.
-
Uważaj, bo ci uwierzę. - Dziewczyna wyciąga dłoń w moją stronę
i klepie mnie w bark. Spojrzałem na jej rękę, a później na ten
cudowny uśmiech. Przedtem broniłem się przed nią z całych sił,
ale teraz już nie ma sensu.
-
Naprawdę. Nie jestem z tych gości co na pierwszej randce idą z
laską do łóżka. Jeśli zdecyduję się na taki krok przed
małżeństwem to tylko z dziewczyną, którą darzę szczególnym
uczuciem. Jak widać zostałem dobrze wychowany. - Na mojej twarzy
pojawił się uśmiech.
- No
dobrze, teraz ci wierzę, choć to nie w stylu mężczyzn.
- Mam
rozumieć, że nie jestem dość męski? - Pytałem żartem.
- Nie
no skąd. Jesteś nawet bardzo męski. - Mówi trochę spięta.
-
Serio tak myślisz?
-
Oczywiście. - Między nami zapadła niezręczna cisza. Siedzieliśmy
i patrzyliśmy na siebie. Jej wzrok jest inny niż zazwyczaj.
Dosłownie przeszywa mnie nim na wylot.
-
Zdecydowałem o czymś. - Wypaliłem nagle.
- Co
masz na myśli?
-
Pamiętasz jak pytałem, czy po uzyskaniu pełnoletności chcesz się
wyprowadzić?
- Mhm. Co w związku z tym?
- Ja
się wyprowadzę. - Mówię głęboko oddychając. Patrzy na mnie
nieco zdziwiona.
-
Dlaczego?
- Bo
nie chcę mieszkać z naszymi rodzicami. - Skłamałem. Tak naprawdę, kiedy podjąłem decyzję chodziło mi również o nią.
-
Będzie im przykro.
- Tak
sądzisz? - Przysunąłem się bliżej niej.
- No. - Dzieliło nas teraz kilka centymetrów.
-
Pewnie masz rację. - Zniżyłem głos. Wciąż na siebie patrzymy.
Tylko, że teraz ja spoglądam w jej oczy, a za chwilę przerzucam
wzrok na jej usta.
- Na
sto procent.
- A
ty...chciałabyś się przeprowadzić? - Opieram ręce z obu stron
Sakury.
- Po
głębszym zastanowieniu nie.
-
Dlaczego?
- Bo
nie chcę zostawiać mamy samej.
-
Tylko dlatego?
-
Raczej tak.
-
Raczej?
-
Yhym. - Do drzwi zadzwonił dzwonek. Co dziwne nadal nie odsunęliśmy
się od siebie. Ponownie usłyszeliśmy dźwięk rozchodzący się po
całym domu. Sakura wstaje, a ja zaraz za nią. Kiedy się odwraca to
ją zatrzymuję.
-
Sakura.
-
Hmm?
-
Poczekaj chwilę. - Podchodzę do zdziwionej dziewczyny i
najzwyczajniej w świecie obejmuję ją. Po chwili zielonooka
odwzajemnia gest.
- A
to co? - Pyta.
-
Chcę ci podziękować. - Cholera to naprawdę przyejmne uczucie.
-
Niby za co?
- Za
to, że się o mnie troszczysz. Widziałem jak się na mnie
patrzyłaś, kiedy miałaś wyjść z Taro. Byłaś gotowa ze mną
zostać.
-
Zrobiłbyś to samo na moim miejscu.
- Z
pewnością. - Zaśmiałem się. Usłyszeliśmy ponownie dzwonek do
drzwi. Puszczam dziewczynę, która obdarza mnie uśmiechem i
wychodzi z mojego pokoju. Wracam na swoje miejsce i rozkładam się
na łóżku. Pewnie to Taro, albo ktoś do Sakury. Nie warto zawracać
sobie tym głowy.
-
Naruto! - Słyszę krzyk z dołu. To Sakura.
- Co
jest?! - Odpowiadam.
- Ino
do ciebie! - Krzyczy po chwili.
- To
niech przyjdzie! - Nie dostałem odpowiedzi, więc wnioskuję, że
blondynka już do mnie idzie. Biorę z szafki gumową piłeczkę i
zaczynam odbijać ją od ściany. Po niecałych pięciu minutach
słyszę kroki. W drzwiach zjawia się moja rozpromieniona
przyjaciółka.
-
Czemu do mnie nie zszedłeś przystojniaczku? - Jak zwykle ma do mnie
jakieś pretensje. Zaśmiałem się.
- Bo
nie chciało mi się przebywać w towarzystwie Sakury, a zapewne
gdybyś tam została to siedzielibyśmy razem we trójkę. - Ino
zamyka drzwi i siada na moim łóżku.
-
Znowu się o coś posprzeczaliście? - Patrzy na mnie z bezsilnością.
-
Nie. Wręcz przeciwnie.
- Jak
to? - Moja przyjaciółka jest w małym szoku.
- Od
dwóch dni obyło się bez kłótni. Jedynie dwa małe wyzwiska o ile
dobrze pamiętam. - Dziewczyna uśmiecha się zadziornie.
- I
to cię wykańcza, stresuje, denerwuje, dziwi. - Patrzy na mnie. -
Wymieniać dalej? Mogę tak w nieskończoność. - Widząc moją
mimikę twarzy milknie i uśmiecha się tym swoim uśmieszkiem. Tylko
ona tak potrafi.
-
Między innymi. - Mówię.
-
Naruto, co jest grane? Tylko tak szczerze. - Podsuwa się bliżej
mnie.
-
Uhh. - Wzdycham. - Lepiej się w to nie zagłębiać. Naprawdę. -
Widząc jej spojrzenie dopowiadam. - Jestem skończonym debilem. -
Zakładam dłonie na mój kark.
-
Dlaczego tak mówisz? O ile mi się nie zdaje to jesteśmy
przyjaciółmi, tak? - Skinąłem głową, więc dziewczyna
kontynuuje. - Więc jeśli coś cię trapi, to komu powinieneś się
wyspowiadać? - Pyta oczekując odpowiedzi. Dostaje tylko moje
wzruszenie ramionami. Widzę, że powoli zaczyna się irytować.
- Mi
kretynie! Z każdym problemem powinieneś przyjść do mnie. -
Zastanawia się chwilę zakładając nogę na nogę. - Ewentualnie
Saki, ale wolałabym gdybyś pierwszej mówił mi. - Uśmiecha się
słodko co mnie bawi.
-
Wolałbym nikomu o tym nie mówić. Jestem niedojrzałym
szczeniakiem.
- Oj!
Nie wyzywaj się już i gadaj co ci na wątrobie leży! - Krzyczy i
uderza mnie dłonią w klatkę. Śmiejemy się, ale po chwili
poważnieję i wzdycham.
-
Chodzi o to, że chyba się zakochałem. - Ino uśmiecha się
szeroko.
- No
to świetnie! To fajnie, że w końcu ktoś ci się spodobał! -
Widząc moje spojrzenie przestaje się uśmiechać i poważnieje. -
No chyba, że nie jest tak fajnie i kolorowo jak mi się wydaje.
-
Wcale nie jest pięknie i kolorowo. - Patrzy na mnie współczującym
wzrokiem.
-
Miłość bez wzajemności? - Pyta po chwili.
- Coś
w tym stylu, ale do tego dochodzą jeszcze inne problemy.
- No
to opowiadaj!
-
Nie. Najpierw powiedz co u ciebie. - Zastanawiam się, czy mogę
dodać coś jeszcze, ale ryzykuję. - No i jak tam twoje sprawy
sercowe. - Ku mojemu zaskoczeniu blondynka uśmiecha się.
- No
to...chyba mam chłopaka.
-
Co?! - Nie dowierzam. Blondynka uśmiecha się jeszcze szerzej. -
Opowiadaj! - Zażądałem.
-
Wszystko zaczęło się od tego wesela. Głównie to dzięki tobie
mój przystojniaczku.
- Jak
to?
- Bo
poprosiłeś Sasuke, żeby mnie odprowadził. - Zapiszczała.
-
Aaa, więc o niego chodzi?
-
Tak. Po tym jak odprowadził mnie do domu zaprosił na randkę.
- I
co? Co dalej? - Irytuję się po chwili. - Cholera jasna! Ino, czy ja
muszę wszystko wyciągać od ciebie kawałek po kawałeczku?
-
Nie. Już opowiadam. - Widzę, że nic nie zdoła zmyć uśmiechu z
jej twarzy.
-
Spędziłam z nim naprawdę miły wieczór, rozmawialiśmy głównie
o głupotach, ale najważniejszy był moment, kiedy odprowadził mnie
do domu. Powiedział, że od dawna mu się podobam, tylko nie miał
kiedy mi o tym powiedzieć i zgadnij co. - Zamilkła i uśmiechnęła
się. Mało nie eksplodowała.
- No
mów w końcu! - Krzyczę.
-
Pocałował mnie. - Z początku nie wierzyłem.
-
Możesz powtórzyć? - Pytam po chwili.
-
Pocałował mnie! - Dziewczyna zaczyna piszczeć i rzuca mi się na
szyję. Przytulam ją.
- To
świetnie! Mówiłem, że wszystko się ułoży. - Dziewczyna odsuwa
się ode mnie i patrzy prosto w moje oczy.
-
Przystojniaczku, jesteś najlepszym przyjacielem na całym świecie.
Co ja pieprzę? Na całym wszechświecie! - Raduje się, ale po
chwili troszkę przygasa. - A teraz mów, co dzieje się z tobą. -
Westchnąłem.
-
Mówiłem już mała. Zakochałem się nieszczęśliwie.
-
Powiesz w końcu w kim? - Odetchnąłem głęboko.
-
W...Sakurze. - Ino natychmiastowo zrzedła mina.
- O
cholera! To większy problem niż się spodziewałam! - Wypaliła.
- Sam
w to nie wierzę, ale jednak. - Przecieram dłonią twarz.
- Jak
do tego doszło? Przecież ty jej nienawidziłeś i to bardzo.
- Nie
od zawsze tak było. - Przyznaję się również przed sobą.
- Co
ty bredzisz?
- Nie
od zawsze jej nienawidziłem.
-
Możesz jaśniej?
-
Kiedy byliśmy w Akademii...zakochałem się w niej wtedy. Zresztą
powinnaś o tym wiedzieć.
-
Jasna dupa! Pamiętam! Skakałeś wtedy za nią i starałeś się
zwrócić na siebie uwagę, ale miała cię głęboko w dupie. -
Patrzy na mnie. - Przepraszam.
- Nic
nie szkodzi, powiedziałaś prawdę. Nie byłem zbyt popularny, mimo
tego, że moim ojcem był Hokage.
-
Lepiej mi powiedz jak do tego doszło, że dopiero teraz się
domyśliłeś. - Patrzy na mnie ze współczuciem. - Biedaku ty mój.
- Kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Tak
po prostu. Spędziłem z nią te dwa dni bez kłótni i wszystko do
mnie wróciło jak jakiś pieprzony bumerang. Myślałem, że ten
rozdział mam już zamknięty, ale to gówno prawda.
-
Naruto, to staje się jeszcze trudniejsze. Przecież Sakura od kilku
dni jest twoją siostrą.
-
Wiem o tym doskonale. - Patrzę na nią. - Możemy zmienić temat?
Ciężko mi o tym gadać.
-
Jasne. Jak chcesz przystojniaczku.
-
Dzięki.
-
Swoją drogą, byłeś w szpitalu?
- Ja?
Po co?
- Nie
udawaj. Milion razy już o tym rozmawialiśmy. Niepokoję się o
ciebie kochany, a wiesz, że bez przyczyny tego nie robię. -
Dziewczyna patrzy na mnie zaniepokojona.
-
Chodzi ci o moje ataki? - Dopytuję, żeby mieć pewność.
-
Tak, przeszły w końcu, czy nadal ci dokuczają? - Jej oczy
diametralnie zmieniają wygląd.
- Nie
chcę cię okłamywać. Wcale nie przestały, a jest jeszcze gorzej.
- Jak
to?
-
Zdarzają się coraz częściej i są bardziej dolegliwe. Ledwo
utrzymuję się na nogach. Proszę, nie mów nikomu. Obiecuję, że w
końcu przejdę się do szpitala, ale jeszcze nie teraz. - Dziewczyna
patrzy na mnie zmartwiona.
- Nie
podoba mi się to. Trochę czytałam i wygląda mi to na poważną
chorobę. - Przerwała na chwilę, po czym dodała to, czego się
spodziewałem. - Na chorobę, która prowadzi do śmierci, jeśli
jest nie leczona.
-
Czyli mogę umrzeć spokojnie, ale pod jednym warunkiem. Zanim odejdę
to wyznam Sakurze co czuję. Zresztą i tak nie widzę dalej swojego
życia, zamiast być nieszczęśliwie zakochanym odejdę do lepszego
życia. - Mówię żartobliwie. Z każdym wypowiedzianym słowem
oczy mojej przyjaciółki coraz bardziej się rozszerzały.
-
Jakim ty jesteś kretynem! Nigdy więcej tak nie mów. Nie masz prawa
umrzeć, rozumiemy się cholerniku ty jeden?! Nigdy mnie nie
zostawisz. - Do jej oczu napływają łzy.
- Ej,
przestań, dobra? - Ocieram jej łzę, która powoli toczy się w
dół. - Jeśli cię to pocieszy to pójdę pojutrze do
Tsunade-baachan i będzie po sprawie.
-
Zrobisz to?
-
Tak.
- Na
pewno?
-
Tak.
- Na
sto procent?
-
Cholera Ino! Tak, pójdę do tego pieprzonego szpitala! - Wydarłem
się, a na jej twarzy zagościł uśmieszek.
-
Musiałam się upewnić.
-
Właśnie widzę i mnie zdenerwować przy okazji.
- Ja
już pójdę. - Mówi nagle.
- Co?
Tak szybko?
-
Tak, jutro przecież jest święto, na które przychodzi cała
wioska. - Patrzy na mnie wwiercając się w moją głowę. -
Zapomniałeś, prawda?
-
Ehem. - Przyznaję się. To dlatego Taro ma przyjść do Sakury? Chce
się z nią umówić?
- To
przypominam, że zaczyna się o piętnastej przystojniaczku. Obecność
obowiązkowa.
-
Aha. Okey.
-
Dobra, idę. Muszę jeszcze pogadać z Sakurą. - Westchnęła.
- O
Sasuke?
-
Tak. Przecież ona też go kocha, nie? - Kiwam przecząco głową.
- Nie
byłbym tego taki pewien.
- Co
ty gadasz?
-
Można powiedzieć, że spotyka się z Taro. To ten mój kumpel z
baru. Pamiętasz? Przedstawiałem was sobie.
-
Pamiętam pamiętam. W sumie nie gadałyśmy dawno. Tak czy siak
muszę z nią szczerze pogadać, więc wybacz, ale pójdę.
-
Spoko. - Dziewczyna podnosi się i nachyla nade mną. Obdarza całusem
w policzek i wstaje kierując się do drzwi. - Hej, mała?
-
Hmm? - Odwraca się na chwilę.
-
Trzymaj fason. - Puszczam do niej oczko na co dziewczyna się śmieje
i opuszcza mój pokój zamykając za sobą drzwi. Po chwili
bezczynnego leżenia podnoszę się i podchodzę do szafki. Wyjmuję
z niej czyste spodenki i idę do toalety. Rozbieram się i wchodzę
pod prysznic. Odkręcam kurek z ciepłą wodą, która spływając po
moim ciele rozluźnia wszystkie spięte mięśnie. Po szybkim
prysznicu zarzucam na swoje biodra biały ręcznik i zaczynam myć
zęby. Kiedy kończę mam założyć spodnie, ale coś, a raczej ktoś
mnie zatrzymuje.
-
Naruto, możesz do mnie na chwilę wyjść? - Otwieram drzwi od
toalety i przede mną widzę różowo włosą dziewczynę. Patrzy na
mnie przez chwilę, ale zaraz zakrywa swoją twarz.
- Co
jest? - Pytam mierzwiąc swoje włosy.
-
Możesz się najpierw ubrać?
- A
muszę?
-
Wypadałoby.
-
Ehh, no dobra. Zaczekaj chwilę. - Wchodzę do toalety i ubieram się
w swoją piżamkę. Na szyję zawieszam jeszcze amulet, który
dostałem od Tsuande-baachan i wychodzę do dziewczyny. Siedzi na
łóżku.
- O
co chodzi? - Pytam po chwili. Podchodzę bliżej i siadam obok niej.
Spojrzała na mnie.
-
Wiedziałeś, że Ino zależy na Sasuke? - Nie chcę kłamać.
-
Wiedziałem.
-
Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Bo
prosiła, żebym tego nie robił? Nie chciała cię skrzywdzić. -
Jak zwykle zapadła cisza. - Jesteś na nią zła za to, że próbuje
go zdobyć?
-
Nie, ale...mogła mi powiedzieć. Przecież jesteśmy przyjaciółkami.
- Nie
zawsze przyjaciel może powiedzieć to co czuje. Milczy po to, by nie
zranić drugiego. Rozumiesz?
-
Nawet bardzo.
- W
takim razie cieszę się, że nie jesteś na nią zła. - Sakura
umieszcza na mnie swój wzrok.
-
Idziesz jutro na ten cały festyn?
- Nie
wiem. Zastanawiam się nad tym. - Podrapałem się z tyłu głowy.
-
Mógłbyś iść ze mną, z Taro i jędzą Kasumi. - Zaśmiałem się.
-
Dlaczego nie potraficie się dogadać?
- To
tylko i wyłącznie jej wina. Ona wszystko zaczęła. - Broni się.
-
Możesz powiedzieć w jaki sposób?
-
Nie. - Wstaje i przechodzi przed moim nosem. Najchętniej rzuciłbym
się na nią i powiedział, że coś do niej czuję, ale nie mogę.
Muszę milczeć do grobowej deski.
-
Wredna jesteś. - Odzywam się śledząc ją wzrokiem. Głównie
patrzę na jej zgrabny tyłeczek.
-
Spytaj swojej dziewczyny. O ile będzie z tobą szczera. - Zaśmiałem
się, kiedy odwróciła się w moją stronę.
- To
nie jest moja dziewczyna.
-
Ahhh serio? Dziś wyglądało to zupełnie inaczej. - Puszcza mi
oczko i opuszcza mój pokój. Czy ona musi mi dogryzać? Wstaję i
podchodzę do włącznika, aby wyłączyć światło w moim pokoju.
Wślizguję się do łóżka i od razu czuję ten niesamowity zapach.
Przecież ona tu spała, kołdra musiała przesiąknąć jej
zapachem. Uśmiecham się i zasypiam jak dziecko.
Znajduję
się w dziwnie jasnym miejscu. Powoli otwieram oczy, ale nie mogę.
Za bardzo razi mnie światło. Przykładam dłoń do czoła i próbuję
ponownie unieść do góry swoje powieki. Udaje mi się to, ale z
powrotem je zamykam. Szybko mrugam. Słyszę jakieś głosy...a
raczej...śmiech. Zdeterminowany siadam i otwieram oczy. Z początku
obraz jest nieco rozmazany. Mrugam i mój wzrok się wyostrza.
Rozglądam się. Siedzę na jakiejś polance otoczonej przeróżnymi
kwiatami. Nagle nieco dalej przed sobą dostrzegam dziewczynę.
Wstaję. Po kilku sekundach idę w jej stronę. Z minuty na minutę
coraz bardziej dostrzegam jej rysy. Zgrabna sylwetka, ładne nogi,
które odsłania krótka spódniczka i najważniejsze...piękne
różowe włosy. Podchodzę coraz bliżej i bliżej, a moje serce
zaczyna bić coraz szybciej. Prawie dotykam jej ramienia, które tak
nagle znika. Wszystko robi się czarne. Budzę się.
Otwieram
swoje oczy, rozglądam się i widzę, że znajduje się w swoim
pokoju. Przecieram dłońmi twarz. Cholera, co to w ogóle jest?
Czemu o niej śnię? Przekręcam głowę w bok i widzę zegarek
stojący na mojej szafce nocnej. Wskazówka wskazuje godzinę
dziesiątą. To jest jakieś nienormalne, przecież ja tak długo
nigdy nie śpię. Nagle ciemnieje mi przed oczami i po chwili
znajduję się w ciemnym, mokrym pomieszczeniu. Rozglądam się.
Dokładnie wiem, gdzie teraz jestem. Idę mokrym korytarzem w
kierunku jaśniejszej części. Coraz bardziej zbliżając się widzę
ogromną klatkę, przed którą zaraz staję. Dostrzegam czerwone
ślepia demona.
-
Czego ode mnie chcesz? - Pytam.
-
Podobno chcesz odpowiedzi szczeniaku. - Warknął.
-
Tak, ale wątpię, że mi ich udzielisz.
-
Te sny to moja sprawka. - Zaśmiał się wrednie.
- O
co ci chodzi Kyuubi? - Pytam widocznie zmęczony.
- Jak
myślisz szczeniaku?! Twój cholerny ojciec mnie tu zamknął!
Myślisz, że dam tak łatwo za wygraną?!
-
Jestem już tym zmęczony, wiesz? Chciałem się z tobą
zaprzyjaźnić, ale nie dam rady bez twojej pomocy.
-
Nie obchodzi mnie to. Koniec końców wszyscy jesteście tacy sami.
Wykorzystujecie nas, żeby zdobyć nasze moce, a potem wyrzucacie jak
zbędną zabawkę! - Przejeżdżam dłonią po moich włosach
i się śmieję.
- Ile
razy mam ci tłumaczyć, że nie wszyscy tacy są? Istnieją dobrzy
ludzie na tym świecie, nie zapominaj o tym.
- I
tak zniszczę wszystkich, których kochasz i nie unikniesz tego!
-
Tak, tak. Ile razy ty już to powtarzałeś? Sory, straciłem
rachubę. Że ci się to jeszcze nie znudziło? Nie zamierzam z tobą
więcej dyskutować. Do zobaczenia, kiedyś tam. - Zaśmiałem się i
zniknąłem. Z powrotem znajduję się w swoim pokoju. Podnoszę się
do pozycji siedzącej i spuszczam nogi na podłogę, po chwili twardo
na niej staję. Raz jeszcze patrzę na zegarek, który wskazuje
jedenastą siedem. No cóż, nie mam się co dziwić, zawsze
przebywanie z lisem wiąże się z utratą dość sporego kawałku
czasu. Z nim czas płynie jakoś wolniej, natomiast w rzeczywistości
szybciej. Podchodzę do szafki i szukam w niej jakichś ubrań.
Wypada założyć coś odświętnego skoro wybieram się na te
święto. Wyciągam szarą koszulę, której rękawy, kołnierzyk
oraz guziczki są białe. Jest bardzo dopasowana, przez co doskonale
widać w niej moje wszystkie mięśnie i całkiem dobrze zbudowaną
sylwetkę. Grzebię dalej i wyciągam czarne spodnie z paskiem. Biorę
to wszystko wraz z czystą bielizną i idę do toalety. Ściągam
brudne ubrania i wchodzę pod prysznic. Biorę szybką kąpiel i
wychodzę z kabiny zarzucając na swoje biodra biały ręcznik.
Podchodzę do umywalki i dłonią przecieram zaparowaną szybę.
Czochram swoje włosy i biorę do ręki szczoteczkę do zębów.
Kiedy kończę myć zęby wycieram się i zakładam na siebie czyste
ubrania. Na odchodne pryskam się perfumami i wychodzę z toalety.
Chyba muszę przejść się do Kasumi, zaproszę ją na tą całą
imprezę. Wychodzę ze swojego pokoju i zmierzam na schody, kątem
oka zauważam, że Sakury nie ma w pokoju. Wchodzę na pierwszy
schodek i szybko schodzę na półpiętro. Zatrzymuję się, bo
słyszę jakieś głosy. Schodzę coraz niżej i wszystko staje się
coraz głośniejsze i przejrzyste. Zastygam w miejscu słysząc drugi
głos.
- To
co, pójdziesz ze mną? - Mówi chłopak.
-
Jasne.
- W
takim razie wpadnę po czternastej. - Słyszę śmiech dziewczyny.
Zamilkli, więc schodzę coraz niżej, moje serce przyspiesza. Kiedy
jestem na korytarzu przygotowuję się na to co mogę zobaczyć i idę
dalej, to znaczy do salonu. Staję przed wejściem i rozglądam się
po pomieszczeniu. Łapię się za serce, kuje mnie, chyba mam atak. Nadal spod
zmrużonych powiek widzę obraz Sakury i Taro. On siedzi na kanapie,
a ona na jego kolanach. Całują się. Dla mnie, to cios poniżej
pasa, ale nie mogę się do tego przyznać. Mrugam szybko, żeby
tylko nie zamknąć powiek, to tak strasznie boli. Nie tylko ten
widok, ale również objawy ataku. Przygotowuję się na kolejną
falę bólu, który przychodzi lada chwila. Teraz dłoń przesuwam na
klatkę piersiową i krzywię się. Zamykam mocno oczy. Myślę o
czymś miłym, ale to już nie pomaga. Otwieram je z powrotem.
Mrugam, żeby obraz się wyostrzył. Już się nie całują,
uśmiechają się do siebie tak czule. Oblewają mnie ciepłe poty, a
zaraz za tym przychodzi ten cholerny ból głowy...
******
Ohayo! Witajcie Kochani! Wstawiamy Wam dziś One-Shota z nadzieją, że część kolejna się spodobała :) Jak zawsze prosimy Was o komentarze, bo to one są naszym motorkiem, który napędza nas do pisania :D Następnej notki możecie spodziewać się w przyszłym tygodniu lub ewentualnie pod koniec tego tygodnia. Życzymy Wam miłego wieczorku (mamy nadzieję, że przynajmniej Wasz będzie miły, bo nasz nie za bardzo ;) ) i serdecznie pozdrawiamy Patty i Paula.
Ciekawe czy Naruto mimo wszystkich przeciwności będzie z sakurą i co to za choroba
OdpowiedzUsuńŚwietna notka! :) Uwielbiam Wasze notki :) Heh mam nadzieje ze Naruto w koncu powie Sakurze o swoich uczuciach :) I ten Kyuubi ah nasz kochany Kyuubi :P I mój wieczór też nie był miły T.T Pozdrawiam i czekam na nową notkę! :D
OdpowiedzUsuńNo faktycznie... komentarze to taki motorek napędowy bez niego nie da się pisać :/ ale no musicie dziewczyny przyznać, że fame wzrósł nie? :D 20 komentarzy pod każdą notką... spodziewałyście się tego? kiedyś była to góra 6 komentarzy :D trzeba to uczcić nie ? :D Sama notka piękna przyjemnie się czytało... wole nawet one shota od głównego opowiadania :D Fabuła w nim jest mego(pisze to pod każdym one-shotem xD) no nic tylko życzyć wam weny :) a i czemu macie ciężki wieczór? ja spędzam go z Historią <3
OdpowiedzUsuńNowy
Haha, no tak. Nigdy byśmy się nie spodziewały takiej ilości komentarzy :) Współczuję Ci tej Historii :/ My spędzamy wieczór z Angielskim, konkretniej z fatalnymi czasami, swoją drogą nie rozumiemy po co im tyle tego dziadostwa, ale jeśli wybrało się profil językowy to trzeba to jakoś przeżyć :) Pozdrawiamy Patty i Paula.
UsuńOne-Shot świetne jak moglyście w taki momencie przerwać i naruto ma więcej ty ataków ciekawe co mu jest i kiedy wyzna miłość sakurze i kyuubi się pojawił już się nie mogę do czekać next życzę weny dużo weny
OdpowiedzUsuńOne-shot jest po prostu świetny... robi się coraz ciekawiej, cieszę się że Naruto zrozumiał że wciąż kocha Sakurę, ale teraz zostało już tylko pytanie czy Sakura też kocha go, ale jak widać na razie nie zdaje sobie z tego sprawy.
OdpowiedzUsuńZostało nam czekać na next, może coś ciekawego wydarzy się między nimi na imprezie, poczekamy, zobaczymy.
Także ciekawi mnie ciągle, co to za choroba dopadła Naruto.
Pozdrawiam i życzę weny i czekam na next.
Świetnie zresztą jak zawsze! Dlaczego musicie tak dobrze pisać przez was będziemy wchodzić tu co 5 minut i przepraszamy, że nie napisałyśmy wczoraj, ale musiałyśmy się uczyć matmy :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Nasu i Itasui.
Dodałybyście notke w tym tygodniu jeszcze??Bo czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńNie mamy zielonego pojęcia czy się wyrobimy ;( Przed końcem półrocza dużo roboty jest niestety :/ Dlatego nic nie obiecujemy :) Pozdrawiamy Patty i Paula.
UsuńHej! Nominuje cię do Liebster Award więcej informacji na http://odkryte-marzenia.blogspot.com/p/liebster-award.html zachęcam :)
OdpowiedzUsuńKiedy nowa notka?
OdpowiedzUsuńW poniedziałek :D
UsuńCiekawy rozdział. Naruto jest chory ale pewnie z miłości do sakury którą stara w sobie zwalczyć.
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw kiedy wyzna jej swoją miłość bo pewnie dzięki temu wyzdrowieje choć dla niego to just teraz trudne bo są teraz rodzeństwem. Jestem ciekaw jak się to dalej potoczy.
Pozdrawiam Kuraj
P.S. zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl
Witajcie:)
OdpowiedzUsuńRozdział jest super:D Czekam na kolejne tak i jak rodziały glównego opwiadania:)
Pozdrawiam
Ukyo
fajna notka.. dopiero teraz mogłam skomentować ponieważ koniec semestru to nauczyciele dostają pierdolca z którego oni sami się potem nie wyrabiają no i ja też jestem na profilu z rozszerzonym angielskim so.... czekam na next a i jak byście miały ochotę to u mnie pojawił się rozdział 29 :)
OdpowiedzUsuń