poniedziałek, 12 stycznia 2015

One-Shot cz. IV

Wziąłem pałeczki w dłoń i spróbowałem.
- O mamuniu! Sakura jesteś niesamowita. To jest przepyszne. - Uśmiechnąłem się, kiedy odwróciła się w moją stronę.
- Dziękuję, cieszę się, że ci smakuje. - Postawiła talerz i zajęła miejsce przede mną...


- Hej, o której ubieramy choinkę? No i trzeba jakoś przystroić dwór. - Uśmiecham się.
- W takim razie mam pomysł. Puszczę cię trochę wcześniej i przystroisz dwór. - Zaśmiała się.
- A nie mogę od razu zabrać się za to podwórko? - Pytam z nadzieją.
- Nie, sama sobie nie poradzę. - Kręci głową dając mi do zrozumienia, że nic z tego.
- No dobra, zrobię ten wyjątek. - Uśmiecham się.
- W takim razie cieszę się, że się dogadaliśmy. - Zaśmiała się. Spokojnie zjedliśmy obiad i posprzątaliśmy po sobie. Kiedy szedłem na strych w poszukiwaniu choinki dochodziła godzina piętnasta. Mam nadzieję, że się wyrobimy do dziewiętnastej. Nareszcie znajduję durną choinkę i znoszę ją aż na samiutki dół do salonu. Kładę ją na środku pokoju przy nogach Sakury i idę z powrotem na strych, aby wziąć wszystkie ozdóbki. Na poddaszu łatwo jest coś znaleźć, bo z ojcem lubimy porządek. Zniosłem wszystko na dół i stanąłem przed dziewczyną.
- No to zaczynamy? - Pytam dla pewności. Sakura patrzy na mnie dziwnym wzrokiem. - Coś się stało?
- Nie. Po prostu zastanawiam się, czy uda nam się to ubrać do siedemnastej.
- Dlaczego?
- No bo jest tu ogrom rzeczy? No i później trzeba ogarnąć salon. - Mówi wciąż na mnie patrząc. Stoi z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- Z ojcem zawsze schodzi nam jakaś godzinka przy ubieraniu tej choinki, więc nie powinno być żadnego problemu. - Mówię całkiem przekonująco. Dziewczyna westchnęła.
- No dobra, bierzmy się za to. - Uśmiecha się i sięga do pierwszej torby. Grzebie w niej i wyciąga pudełko bombek. Ja zaś sięgam do drugiej i wyciągam z niej pudło z koralikami. Po chwili rozpakowaliśmy wszystkie torby, a pudełka poustawialiśmy na dużym stole. Wziąłem się teraz za składanie choinki. Kiedy wkładam drugi kawałek sięgam po trzeci, ale nie mogę go znaleźć.
- Widziałaś może czubek choinki? - Pytam. - Nie mogę go znaleźć.
- Może dlatego, że ja go mam? - Dziewczyna podchodzi z zaczepnym uśmieszkiem i wkłada ostatni kawałek.
- Przez ciebie myślałem, że się zgubił. - Mówię.
- I co w związku z tym? - Pyta patrząc na mnie. Znam ten wzrok. Nadciągały nasze kłótnie, których bardzo chciałem uniknąć.
- Sakura, zmieńmy podejście, bo robi się przyjemnie. - Ostrzegam.
- Masz rację. Tooo od czego zaczynamy? - Zmienia szybko temat.
- Na sam początek rozłóżmy gałązki. - Obydwoje przykucnęliśmy i wzięliśmy się za rozkładanie kujących gałęzi. To, że były sztuczne i zrobione z drutu było wielkim utrapieniem, bo ciągle o nie zahaczaliśmy raniąc przy tym swoje dłonie.
- Cholera! - Krzyczę niespodziewanie co musiało nieco zaniepokoić Sakurę.
- Co znowu sobie zrobiłeś? - Pyta z uśmiechem.
- Zahaczyłem o ten palec co się wczoraj skaleczyłem. - Mówię.
- Trzeba udzielić ci pierwszej pomocy? - Pyta z wrednym uśmieszkiem.
- Nie, nie trzeba. Jestem mężczyzną i sobie poradzę. - Odpowiadam oschle.
- Wybacz, nie chciałam cię urazić. - Mówi po chwili.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem był tak złośliwie odpowiedzieć. - Po chwili ciszy powróciliśmy do przerwanej czynności. Kiedy gałązki były już porozkładane przyszła kolej na świeczki, które od razu bez zwłoki powiesiliśmy. Mieliśmy mały problem z ich rozplątaniem, ale jakoś sobie poradziliśmy. Następnie przyszła kolej na bombki, oczywiście nie obyło się bez kilku stłuczonych.
- Naruto, naprawdę bardzo mi przykro z powodu tych dwóch bombek. - Mówi stojąc obok mnie i wieszając ostatnią ozdobę czyli Aniołka. Ja zaś wieszam brokatowego bałwanka.
- Hej, spoko. To tylko głupia bombka, a poza tym, ja zbiłem trzy. - Zaśmiałem się. - Ojciec wcale nie musi o tym wiedzieć. - W odbiciu jednej z bombek widzę jej szczery uśmiech. - Poradzisz sobie z łańcuchem?
- Tak, jasne. - Spojrzała na mnie. - Leć ozdabiać podwórko.
- Okey, dzięki. - Wieszam bałwana i odchodzę od choinki. Ruszam do korytarza, gdzie się ubieram i wychodzę z domu. Schodzę z werandy i kieruję się do garażu. Otwieram drzwi i wchodzę do ciemnego pomieszczenia. Po omacku wyszukuję włącznika i po chwili w garażu zapanowuje jasność. Rozglądam się i odnajduję ozdóbki Bożonarodzeniowe. Podchodzę do przykrytych plandeką rzeczy i pierwsze co biorę do dłoni to świecący renifer z mikołajem na saniach. Podnoszę to i stawiam w ogródku od razu podłączając. Wracam się po kolejną rzecz, która okazała się być dmuchanym bałwanem, przy nim musiałem się trochę bardziej postarać. W krzakach ukryłem dmuchawę i upalowałem bałwana w dogodnym miejscu. W niecałą minutę i on zajaśniał. Na podwórku znalazły się również takie rzeczy jak wielkie świecące dzwonki, dmuchany mikołaj oraz świecące choinki. Wziąłem do dłoni ostatnie rzeczy z garażu po czym go zamknąłem. Wchodzę na werandę i odpakowuję sopelki. Podstawiam drabinę przed schodkami i zaczynam wieszać je na daszek. Kiedy kończę zabieram się za balustradę od werandy. Kiedy jestem w połowie z domu wychodzi Sakura. W dłoniach trzyma dwa kubki z parującym płynem.
- Wow, jestem pod wrażeniem. Pięknie ustroiłeś podwórko. - Dziewczyna uśmiecha się do mnie.
- Dziękuję. - Odpowiadam również z uśmiechem.
- A, mam coś dla ciebie. - Podchodzi do mnie z wyciągniętą dłonią w moim kierunku. - Zrobiłam gorącą czekoladę. - Biorę kubek z uśmiechem.
- Ponownie dziękuję. - Zaśmiałem się i upijam łyka. - Skończyłaś już?
- Tak, przed chwilą. O, i wyniosłam pudełka na strych. Swoją drogą macie tam naprawdę porządek.
- Jak widać lubimy z ojcem mieć wszystko pod ręką. - Odstawiam kubek na poręcz i powracam do przerwanej czynności.
- Taaa, w sumie to nietypowe dla mężczyzn.
- Może masz rację. - Uśmiecham się pod nosem. - O której wychodzisz z Taro? - Pytam z czystej ciekawości.
- Ma po mnie wpaść po osiemnastej. - Odpowiada z szerokim uśmiechem.
- Podoba ci się? - Spojrzała na mnie.
- Mhm, nawet bardzo. - Westchnęła. - Może uda mi się zapomnieć o Sasuke. - Upija łyk z kubka.
- Sakura, lubię go, ale uważaj na niego. - Ostrzegam. Słyszałem co wyprawiał z dziewczynami.
- Dlaczego próbujesz popsuć mi randkę? - Pyta.
- Wcale nic nie próbuję. - Bronię się.
- Nie no skądże, tylko z góry mnie ostrzegasz, tak?
- Można to tak nazwać. - Zakładam właśnie ostatnie świeczki.
- Naruto, czy ty zawsze musisz coś popsuć? - Pyta z wyrzutem.
- To znaczy? - Naprawdę nie mam pojęcia o co jej chodzi. Podłączam właśnie świeczki do kontaktu i staje się jasność. Na podwórzu jest już ciemno, a dzięki świeczkom doskonale mogę zobaczyć twarz dziewczyny.
- Psujesz to, co między nami udało się wytworzyć przez te pieprzone dwa dni.
- Rozwiniesz?
- Przyjaźń głąbie, przyjaźń. - Skwitowała.
- A no tak. Ale wyjaśnijmy coś sobie, ja wcale nic nie psuję, po prostu cię... - Nie dokańczam, bo ponownie czuję ten cholerny ból, najpierw kuje mnie serce, potem staje się duszno, a na końcu ciężko mi oddychać i boli mnie głowa. Chwytam się za serce, a później za klatkę piersiową. Opieram się o barierkę, gdzie niechcący dłonią zrzucam kubek z gorącą czekoladą. Patrzę na dziewczynę spod zmrużonych powiek, jest przerażona. Widzę to.
- Naruto?! Co ci jest?! - Pyta po chwili. Jej słowa docierają do mojego mózgu okropnie powoli. Staram się coś powiedzieć co wychodzi mi cholernie trudno.
- To nic. - Słyszę po chwili mój słaby głos.
- Jak to nic?! Ledwo trzymasz się na nogach! - Krzyczy. To jest silniejsze niż ostatnio. Z bezsilności zsuwam się po barierce i siadam z hukiem na ziemię. Przysuwam kolano pod swoją klatkę piersiową i kładę na nim rękę. Dłoń umieszczam na swoich włosach, które natrętnie czochram. Słyszę, że Sakura coś do mnie krzyczy, ale nie jestem w stanie stwierdzić co. Desperacko łapię powietrze do płuc i po chwili wszystko ustaje. Ból znika. Podnoszę wzrok na dziewczynę i dopiero teraz zauważam, że jej nogi są odkryte. Zapewne założyła jakąś spódniczkę. Uśmiecham się pod nosem i powoli wstaję na drżących nogach. Boję się i to cholernie, ale nie chcę wiedzieć co mi jest. Zresztą, to już nie pierwszy raz. Dziewczyna patrzy na mnie przerażona.
- Sakura, spokojnie. Już nic mi nie jest. - Mówię spoglądając na nią. Czuję, że przez ten czas trochę się spociłem.
- Idioto, na zawał przez ciebie zejdę. Co to do cholery miało być? - Pyta zbulwersowana.
- Ból i tylko tyle. - Odpowiadam.
- Co? Jaki ból?
- Normalny. Nie chcę ci nic mówić, bo zaciągniesz mnie do szpitala. - Mówię poważnie.
- Zgłupiałeś do reszty? - Pyta. - Odwołam swoją randkę i idziemy do Tsunade-sama. - Spojrzałem na nią jak na idiotkę, co na pewno zauważyła. Nie chcę jej urazić czy coś, ale tak jakoś wyszło.
- Nic z tego. Nigdzie nie idę, a ty nie zostajesz w domu. Idziesz z Taro i koniec kropka. Zresztą, ja wychodzę z Kasumi i nie zamierzam marnować sobie wieczoru. - Mijam ją i wchodzę do domu. Rozbieram się i powoli wchodzę po schodach, aby zaraz dowlec się do swojego pokoju. Biorę czyste ubrania i wchodzę pod prysznic. Kiedy się umyłem ubrałem się w pomarańczową koszulę i czarne spodnie z paskiem. Umyłem zęby i poczochrałem swoje mokre włosy. Popryskałem się perfumami i wyszedłem z toalety. W pokoju zastałem odwróconą do mnie tyłem Sakurę.
- Co tu robisz? - Pytam. Dziewczyna powoli odwraca się w moją stronę.
- Powiesz mi co ci jest?
- A muszę? - Pytam podchodząc do niej bliżej.
- Cieszyłabym się, gdybyś jednak to zrobił. - Patrzy w moje oczy. To takie krępujące, a zarazem ekscytujące. Nie pytajcie, bo nie mam pojęcia dlaczego.
- A jeśli nie?
- To wtedy inaczej to z ciebie wyciągnę. - Mówi pewnie. Zaśmiałem się.
- Ciekawi mnie jak.
- Chcesz się przekonać?
- Tak... Albo nie.
- Więc?
- No dobrze. Skoro już tak bardzo chcesz wiedzieć to ci powiem. Czasami tak mam, to znaczy od dwóch lat jeśliby się głębiej zastanawiać. Tylko, że wcześniej ataki były rzadsze i dużo mniej bolesne.
- Jakie ataki? - Dopytuje.
- Sam nie wiem. Jedyne co wiem to to, że wtedy kuje mnie serce, robi się duszno, później dochodzi ból głowy, a na koniec prawie nie mogę oddychać. To by było na tyle. - Uśmiecham się.
- Musisz iść z tym do Tsunade-sama. - Mówi poważnie. - Nie podoba mi się to.
- Nie chcę dowiedzieć się, że mogę umierać. - Zaśmiałem się i dostałem z pięści w bark.
- Jesteś idiotą. - Dziewczyna odwraca się i zamierza mnie opuścić, jednak ja łapię ją za rękę i odwracam w moją stronę.
- Czemu ci tak na mnie zależy? Zapomniałaś, że się zbytnio nie lubimy? - Pytam.
- Przypominam ci, że teraz jesteśmy rodziną, więc mi zależy. - Odpowiada. - Możesz mnie puścić? - Uwalniam jej rękę z uścisku. Sakura staje przede mną i unosi w górę dłoń. Robi coś co totalnie mnie zaskakuje.
- Jeśli chcesz wyglądać lepiej to nie ulizuj tak swoich włosów. - Czochra moje włosy jeszcze bardziej. Obdarza mnie spojrzeniem i wychodzi z pokoju. Słyszę dzwonek do drzwi. To pewnie Taro. Ruszam za dziewczyną, którą spotykam dopiero na klatce schodowej. Spojrzałem na nią i widzę jak podchodzi do drzwi, otwiera je, a w progu stoi brązowooki chłopak z różą w dłoni. Podaje ją Sakurze i wita się z nią. Widzę jak przybliża się do niej i całuje w policzek. Natychmiast oblewa mnie dziwnie znajome uczucie, które kiedyś towarzyszyło mi częściej. Cholera! Łapię się za pierś, a moja ręka wędruje w kierunku serca. Znów zakuło, ale nie tak jak zawsze. To inny rodzaj bólu, to...definitywnie nie atak. To chyba zazdrość, ale jak? Jak to możliwe? Nie mogłem zakochać się w Sakurze, przecież ja jej nie znoszę, a poza tym, ona jest teraz moją rodziną! Cholera, Naruto ty kretynie! NA pewno coś sobie uroiłem. Zaciskam zęby i mróżę oczy. Po chwili jednak mam ochotę tam podejść i ich rozdzielić. Z transu wyrywa mnie głos Sakury.
- Naruto, wszystko w porządku? - Pyta zaniepokojona. No tak, przecież przed niecałymi dwudziestoma minutami miałem atak, a teraz znów trzymam się za serce. Odsuwam dłoń i odchrząkuję, jednak na początku głos mi się załamuje.
- Tak, to tylko umm... to... nic takiego. Naprawdę. - Patrzy na mnie.
- Siema Naruto. - Taro wita się ze mną.
- Siema stary. - Mówię z zaciśniętym gardłem. Dziewczyna nadal uważnie się mi przygląda.
- Czy ty masz właśnie... - Powstrzymuje ją przed wypowiedzeniem jakichkolwiek słów.
- Nie. Idźcie już, dobra? Sakura nie zadawaj zbędnych pytań.
- Okey. Już dobrze. - Sakura odwraca się do chłopaka, a ja ponownie zastanawiam się co mi jest, kiedy widzę, że kładzie na jego torsie dłoń. - To gdzie mnie zabierasz?
- To niespodzianka moja piękna. - Uśmiecha się do niej. Sakura ostatni raz spogląda w moją stronę.
- Na razie Naruto. - Zbieram się do kupy i całkiem normalnie jej odpowiadam.
- Do zobaczenia. - Po chwili Sakura zakłada płaszcz i znika za drzwiami. Osuwam się na schody i zakrywam dłońmi twarz, po czym przejeżdżam nimi po włosach.
- Co do cholery! - Krzyczę. Jestem zdesperowany, bo nie do końca rozumiem o co chodzi. Może to tylko moje domysły? Nie mogłem się w niej zakochać, nie z dnia na dzień. To niemożliwe. - To nie miłość. - Powtarzam jak mantrę i po chwili w to wierzę. Podnoszę się i schodzę na dół. Zakładam kurtkę i wychodzę z domu zamykając za sobą drzwi. Zmierzam właśnie do mieszkania brązowowłosej dziewczyny. W sumie jestem już dość blisko. Co prawda miałem być u niej po dziewiętnastej, ale nie chcę siedzieć sam w domu. Zbliżam się do jej płotu, więc ciężko wzdycham. Wchodzę na posesję i podchodzę do drzwi. Unoszę dłoń i pukam. Odpowiada głucha cisza. Postanowiłem ponowić czynność, więc zapukałem kolejny raz.
- Już idę! - Słyszę donośny głos. Po chwili drzwi skrzypią i otwierają się ukazując Kasumi w kuszącym stroju. Dlaczego każda dziewczyna na randki ubiera się w spódniczkę? Żeby zachęcić do siebie chłopaka? Sam nie wiem. Kasumi stoi i uśmiecha się do mnie.
- Hej, pomyślałem, że wpadnę wcześniej. - Zaśmiałem się.
- No i bardzo dobrze, bo mi się nudziło.
- To co, gotowa? - Pytam.
- Jasne. - Dziewczyna zamyka drzwi i wkłada kluczyk do zamka. - To gdzie idziemy?
- Chciałem cię gdzieś zabrać, ale pomyślałem, że może spędzimy wieczór u mnie, co ty na to?
- Właśnie myślałam o tym samym. Szczerze mówiąc nie chce mi się nigdzie wychodzić. - Mówi.
- Świetnie. Więc chodźmy do mnie. - Kierujemy się do mojego domu. Idąc, niekiedy stykamy się ramionami. Postanawiam to wykorzystać i splatam swoją dłoń z jej. Dziewczyna patrzy w dół, po czym słodko się uśmiecha. Po piętnastu minutach docieramy pod mój dom. Wchodzimy na werandę, a ja otwieram drzwi. Wpuszczam pierwszą dziewczynę i odwieszam jej płaszcz na wieszak, po czym robię to samo ze swoją kurtką.
- Obejrzymy coś w telewizji? - Pytam.
- Jasne, czemu nie. - Mówi. Łapię ją za dłoń i ciągnę do salonu.
- Chcesz coś do picia? - Pytam.
- Nie. Siadaj i włączaj jakiś film póki nie jest za późno. - Słucham jej rady i po chwili siadam obok niej. Włączam telewizor i po chwilowym skakaniu z kanału na kanał znajduję jakiś film, coś z gatunku romansu i komedii. Trwał dwie godziny z minutami i zakończył się happy endem.
- Dlaczego ludziom tak ciężko przyznać się do uczuć? - Pyta Kasumi.
- Nie wiem. Może boją się odrzucenia? - Zgaduję.
- Naruto, pamiętasz naszą rozmowę? - Dziewczyna na mnie patrzy.
- Yhym, tą, którą przerwała nam Sakura?
- Tak. Miałam wtedy ci coś powiedzieć.
- No to zamieniam się w słuch. - Siadam tak, żeby mieć z nią dobry kontakt wzrokowy.
- Miałam ci wtedy powiedzieć, że cholernie mi się podobasz. - Zamurowało mnie, ale nie wypada mi się nie odezwać.
- Wow. Nie spodziewałem się tego.
- Naruto, dawałam ci oczywiste sygnały. - Dziewczyna unosi dłoń i przejeżdża palcem po moim torsie. Czy ona musi być taka seksowna?
- Umm... nie zauważyłem. - Mówię nieco spięty.
- Jak mogłeś nie zauważyć? - Dziewczyna przygryza dolną wargę. Widzę jak powoli przysuwa się w moim kierunku. Dzieli nas kilka nic nie znaczących centymetrów, które postanawiam ominąć. Unoszę dłoń i zaczynam bawić się kosmykiem jej włosów. Dziewczyna uśmiecha się uwodzicielsko i mija ostanie centymetry, które nas dzielą. Wplata dłonie w moje włosy i złącza nasze usta w namiętnym i dzikim pocałunku. Na początku całujemy się dość normalnie, ale po chwili dziewczyna unosi się trochę i siada okrakiem na moje kolana. Zjeżdżam dłońmi na pośladki Kasumi. Kiedy lekko je ściskam, dziewczyna mruczy z rozkoszy. Widocznie mój dotyk tak na nią działa. Zjeżdżam z pocałunkami niżej i znajduję się w zagłębieniu jej szyi. Dziewczyna odsuwa do tyłu głowę, przez co mam lepszy dostęp. Uśmiechając się niegrzecznie zostawiam na szyi fioletowo okiej mały prezencik w postaci malinki. Teraz to dziewczyna całuje moją szyję. Zbliża się do ucha i dysząc szepcze.
- Od dawna na to czekałam. - Przygryza płatek mojego ucha i wodząc językiem z powrotem zjeżdża do mojej szyi. Mruczę w odpowiedzi na jej dotyk. Podnieciła mnie do granic możliwości. Unoszę się trochę z Kasumi i powoli kładę ją na kanapę. Po chwili dołączam do dziewczyny kładąc się połową swojego ciała na nią. Widzę, jak brązowo włosa się uśmiecha. Zjeżdżam dłonią po boku dziewczyny aż do jej uda. Kiedy wracam zahaczam o spódniczkę fioletowo okiej. Patrzę na nią z łobuzerskim uśmiechem i wpijam się w jej usta. Rękę wsuwam pod spódniczkę Kasumi i ponownie zaciskam dłoń na pośladku dziewczyny. Wracając zataczam kręgi na jej udzie. Dziewczyna kręci się niespokojnie. Podnosi dłoń i powoli odpina guziki od mojej pomarańczowej koszuli. Kiedy wszystkie zostają odpięte, rozchyla koszulę z obu stron i kładzie dłoń na mój rozgrzany tors. Po chwili ściąga ze mnie górną część garderoby i zrzuca ją na podłogę. Obie dłonie kładzie na moim torsie i masuje go od dołu do góry wjeżdżając na moje spięte barki. Przy tym rozluźniam się trochę i zaginam skrawek jej koszulki. Po chwili odginam ją całkowicie i ściągam z ciała dziewczyny. Całuję jej nagą skórę, nie zapominam oczywiście o miejscu zagłębienia biustu dziewczyny. Kasumi wije się z rozkoszy. Przejeżdżam dłonią w górę po jej boku. Trzymam dłoniami za biodra dziewczyny i całuję ją teraz nieco niżej biustu. Językiem dotykam jej rozgrzanej skóry. Znudziwszy się wracam do pełnych ust Kasumi.

Oczami Sakury;
Spędziłam miły wieczór z Taro. Okazał się być nie tylko przystojnym, ale również przyzwoitym chłopakiem. Odprowadzał mnie właśnie do domu.
- Jeszcze raz naprawdę dziękuję ci za ten wieczór. Gdyby nie ty, to pewnie siedziałabym teraz sama w domu. - Uśmiecham się do chłopaka.
- To była czysta przyjemność. - Odpowiada śmiejąc się.
- Spotkamy się jeszcze? - Pytam po chwili.
- Jasne. Z tobą zawsze, moja piękna. - Moje policzki oblał niewielki rumieniec, mam nadzieję, że go nie widzi. Dochodzimy właśnie do mojego nowego domu. Kiedy wchodzimy na werandę chłopak zatrzymuje mnie przed drzwiami łapiąc moją rękę.
- Sakura, muszę ci coś wyznać. - Patrzę na niego wyczekująco.
- O co chodzi?
- Odkąd cię ujrzałem nie ma chwili, w której o tobie nie myślę i nie mogę przestać. - Zaśmiał się i spuścił wzrok w ziemię. - Chodzi mi o to...chcę powiedzieć ci, że mi się podobasz i chciałbym spędzać z tobą więcej czasu. - Powoli podnosi wzrok i patrzy na mnie z uśmiechem. Odpowiadam mu tym samym. Taro jest coraz bliżej mnie. Wodzi kciukiem po moim policzku i z uśmiechem wpija się w moje usta. On jest taki słodki, czarujący i w ogóle. W całości oddaję się tej chwili i odwzajemniam jego czułe pocałunki. Zbliżamy się do siebie jeszcze bardziej i wplatam dłonie w jego włosy. Chłopak zjeżdża dłońmi nieco niżej moich pleców. Po chwili odsuwamy się od siebie lekko dysząc.
- Wejdziesz? - Proponuję z uśmiechem.
- A chcesz? - Pyta, żeby się upewnić.
- Ehem. - Odpowiadam.
- W takim razie z chęcią. - Odsuwam się od niego i ciągnę go za rękę. Otwieram drzwi do domu i wchodzimy na korytarz. Po chwili do naszych uszu docierają różne dziwne dźwięki dochodzące z salonu. Wychylamy się trochę. Odczuwam dziwny niepokój, ale kiedy widzę Naruto i tą wstrętną Kasumi kuje mnie serce, za które odruchowo się łapię. Nie mogę wydusić żadnego słowa. Gdybym przyszła trochę później blondyn na pewno przespałby się z tą kretynką.
- Naruto?! - Krzyczę, bo nie mogę dłużej tego oglądać. Czuję się zazdrosna? Ale o co, o kogo? Chłopak natychmiast odskakuje od brązowo włosej i odwraca się w moim kierunku. Dziewczyna zakrywa się bluzką, którą po chwili zakłada. Naruto patrzy na mnie dziwnym wzrokiem. Ma zmierzwione włosy i stoi bez koszuli.
- Hej, co tak wcześnie? - Pyta po chwili.
- Normalnie, a nie wcześnie. - Odpowiadam wrednie, kiedy moje gardło robi się luźniejsze.
- No, no. Nieźle się bawiłeś stary. - Mówi Taro, który spogląda na nich zza moich pleców.

Oczami Naruto;
Czuję się okropnie stojąc tak przed Sakurą. Co ona sobie teraz o mnie pomyśli? Zastać chłopaka w takiej sytuacji to raczej krępujące.
- Taro, spotkamy się jutro? - Pyta odwracając się w jego stronę.
- Nie ma sprawy piękna. - Chłopak uśmiecha się do niej, łapie ją za twarz i niebezpiecznie się zbliża. Po chwili patrzę jak całuje ją w usta, a ona oddaje mu pocałunek. Zaciskam usta i odwracam wzrok. Jakoś Nie mogę na to patrzeć. Ta sytuacja jest komiczna. Zaśmiałem się o czym dowiedziałem się po chwili, gdy wszyscy spojrzeli w moją stronę. Ja zaś powoli odwracam głowę w stronę Sakury, która patrzy na mnie jak na debila.
- Do zobaczenia. - Odwraca się i mówi to do szatyna.
- Pa. Wpadnę do ciebie jutro. O której jesteś w szpitalu? - Pyta.
- Hmm, gdzieś tak od dwunastej. - Mówi z uśmiechem.
- No dobrze, będę u ciebie po trzynastej. - Zaśmiał się. Całuje ją w czubek głowy i odwraca się do wyjścia. - Na razie Naruto! - Zdąża to powiedzieć zanim opuszcza dom.
- Emm, ja też będę się już zbierała. - Słyszę głos Kasumi. Odwracam się w jej stronę.
- Odprowadzę cię. - Przejeżdżam kciukiem po jej twarzy.
- Nie trzeba. - Uśmiecha się. - Zostań tutaj. - Szepcze. Zbliżam się do niej.
- Przepraszam cię. - Mówię jej to na ucho. Dziewczyna na mnie patrzy.
- Za co?
- Mogliśmy iść do mojego pokoju. - Ponownie szepczę jej do ucha.
- Naruto, ja wcale nie żałuję. - Uśmiecha się i podaje mi koszulę, którą biorę i zakładam nie zapinając guzików.
- Cieszę się. - Powoli zbliżam się do dziewczyny i czule składam pocałunek na jej wargach. - Do zobaczenia. - Mówię, kiedy się odsuwam.
- Pa przystojniaku. - Uśmiecha się i idzie do wyjścia, a ja za nią. W progu mijam rozgniewaną Sakurę. Podchodzę do drzwi i otwieram je dziewczynie. Ostatni raz całuję ją i Kasumi wychodzi. Wzdycham i powoli odwracam się do Sakury. Między nami panuje cisza i ogromne napięcie. W końcu zielonooka obdarza mnie przenikliwym, smutnym spojrzeniem.
- Naruto, co to miało być?
- Jak to co? Moja randka. - Odzywam się po chwili przemyślenia.
- No właśnie widać. - Wypaliła i zaczęła iść w moim kierunku. W przejściu patrzy na mnie przelotnie i wchodzi na pierwszy schodek. W tym momencie łapię ją za rękę i dziewczyna leci na mnie opierając dłonie na mój tors. Patrzymy sobie w oczy, mam chęć ją pocałować, ale nie mogę.
- Sakura, o co ci chodzi? - Zniżam trochę głos. Dziewczyna zwleka z odpowiedzią.
- O nic. - Patrzy na mnie, po czym za chwilę dodaje. - No dobrze, jest milion dziewczyn na tym świecie, a ty wybierasz akurat tą jędzę? Ona nie jest warta twojego zainteresowania. Stać cię na coś lepszego.
- Może i masz rację, ale kobieta, która jest tego warta nie może być moja, więc muszę zadowolić się ochłapami. - Mówię szczerze. Dopiero teraz wszystko do mnie dociera. Moje uczucia, moja przeszłość, to wszystko dopiero teraz mnie dopada. W tym momencie.
- O kim ty mówisz? - Pyta zdziwiona.
- Nieważne. - Puszczam ją, zmierzam do drzwi i zamykam je na klucz. Odwracam się, nadal tam stoi. Podchodzę, mijam ją i wchodzę po schodach na górę. Nie odwracając się docieram w końcu na korytarz, którym idę prosto do swojego pokoju. Zamykam się i rzucam na łóżko. Właśnie rozmyślam nad wszystkim bardzo intensywnie. Przypominają mi się lata, kiedy wszyscy byliśmy w Akademii. Dziewczyny, które szalały na punkcie Uchiha Sasuke. Oraz ja, chłopak, który zawsze się popisywał i szukał sposobu jak zwrócić na siebie uwagę pewnej dziewczyny. Oczywiście nigdy mu się to nie udało, więc postanowił sobie odpuścić i tak silne uczucie jak miłość zamienić w nienawiść. To Sakura. Nigdy nie udało mi się jej do siebie przekonać, za to Sasuke nie musiał nic robić. Wystarczyła sama jego obecność, żeby dziewczyny się o niego kłóciły. Przetarłem dłońmi twarz i podłożyłem je pod głowę. Zapatrzyłem się w sufit. Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego teraz wszystko do mnie wróciło, ta cała chora i dziwna miłość. Przecież to moja siostra do cholery! Jakby na to nie patrzeć tak teraz jesteśmy postrzegani. To byłoby chore gdybym zabiegał o jej względy. Dlaczego moja nienawiść do niej tak nagle ustąpiła, czy to przez ten głupi pakt? Gdybym wiedział, że to mój pstryczek na szyję nigdy bym nie poszedł na ten zasrany układ. Ta miłość nie mogła wrócić przed tym cholernym ślubem? Wtedy może bym jej o tym powiedział, ale teraz? Teraz jest już za późno. Ugh, tyle pytań bez konkretnych odpowiedzi. A może tylko mi się zdaje, że ponownie ją kocham? Może to tylko iluzja? Z rozmyślań wyrywa mnie pukanie do drzwi, a zaraz po tym jej głos.
- Mogę wejść?
- Tak. - Nadal leżę na łóżku w rozpiętej koszuli. Widzę otwierające się drzwi, a za nimi różowo włosą dziewczynę. Ma na sobie czarną bluzkę na ramiączka, która odkrywa jej kawałek brzucha, oraz bardzo krótkie, różowe spodenki. Głupi jestem, ale nie ślepy, widzę jaka ona jest piękna i seksowna. Nienawidzę siebie, jak mogłem zakochać się w Sakurze za czasów tej przeklętej Akademii?
- Możemy pogadać? - Pyta z nadzieją.
- Mhm. - Zamykam oczy, żeby tylko na nią nie patrzeć, rozprasza mnie i to bardzo. Słyszę jak podchodzi w moją stronę i po chwili siada obok mnie na łóżko. Czuję, że dziewczyna znajduje się przy moim boku.
- Spojrzysz na mnie? - Otworzyłem oczy i powoli usiadłem podnosząc się trochę i przesuwając bardziej na oparcie łóżka, o które oparłem się plecami. Podciągnąłem lewą nogę i położyłem na nią lewą rękę.
- O czym chcesz gadać? - Pytam.
- Dlaczego się tak zachowujesz?
- To znaczy?
- Jesteś znowu niemiły. - Zastanawiam się co jej odpowiedzieć i wciąż nie mam pojęcia.
- Przepraszam. - Chyba ją zatkało.
- Naruto, mogę spytać o jaką dziewczynę ci chodziło?
- Sakura i tak ci nie powiem. Znasz ją, a ja nie chcę, żeby ktokolwiek o tym wiedział. To zbyt skomplikowane. - Patrzę na nią wyczekująco.
- Dobrze. Nie będę cię o to dręczyła. Tylko wiedz, że nie wszystko może być jeszcze stracone. Walcz o nią i nie rezygnuj skoro jest warta twojego zachodu. - Uśmiechnęła się. To jest zabawne, ona nawet nie ma pojęcia, że mówi właśnie o sobie.
- Hah, żeby to było takie proste. Zmieńmy temat. Jak tam twoja randka? - Ledwo przeszło mi to przez gardło. Jakie to jest dziwne, że człowiek nienawidzi danej osoby, a zaraz potem szaleje z zazdrości. Miłość strzela w ciebie jak grom z jasnego nieba. A może ten grom po prostu rozbudził drzemiącą we mnie miłość do tej wyjątkowej dziewczyny. Co jeśli ona zawsze gdzieś tam była? Sakura uśmiechnęła się, kiedy tylko wspomniałem o jej randce. Zacisnąłem zęby, wiem co teraz nastąpi, więc wolę się przygotować.
- Było cudownie. Zjedliśmy kolację, poszliśmy do kina, a później Taro odprowadził mnie do domu i... pocałował. Resztę już znasz, bo częściowo w niej uczestniczyłeś.
- Taa. Czyli było warto prosto mówiąc. - Skwitowałem.
- Tak. A jak tam twoja randka z tą kretynką? Domyślam się, że dobrze po tym co zastałam po powrocie do domu. - Zaśmiała się.
- Całkiem nieźle. Nie martw się, gdybyś wparowała później tak czy siak do niczego więcej by nie doszło. - Mówię z uśmiechem.
- Uważaj, bo ci uwierzę. - Dziewczyna wyciąga dłoń w moją stronę i klepie mnie w bark. Spojrzałem na jej rękę, a później na ten cudowny uśmiech. Przedtem broniłem się przed nią z całych sił, ale teraz już nie ma sensu.
- Naprawdę. Nie jestem z tych gości co na pierwszej randce idą z laską do łóżka. Jeśli zdecyduję się na taki krok przed małżeństwem to tylko z dziewczyną, którą darzę szczególnym uczuciem. Jak widać zostałem dobrze wychowany. - Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- No dobrze, teraz ci wierzę, choć to nie w stylu mężczyzn.
- Mam rozumieć, że nie jestem dość męski? - Pytałem żartem.
- Nie no skąd. Jesteś nawet bardzo męski. - Mówi trochę spięta.
- Serio tak myślisz?
- Oczywiście. - Między nami zapadła niezręczna cisza. Siedzieliśmy i patrzyliśmy na siebie. Jej wzrok jest inny niż zazwyczaj. Dosłownie przeszywa mnie nim na wylot.
- Zdecydowałem o czymś. - Wypaliłem nagle.
- Co masz na myśli?
- Pamiętasz jak pytałem, czy po uzyskaniu pełnoletności chcesz się wyprowadzić?
- Mhm. Co w związku z tym?
- Ja się wyprowadzę. - Mówię głęboko oddychając. Patrzy na mnie nieco zdziwiona.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę mieszkać z naszymi rodzicami. - Skłamałem. Tak naprawdę, kiedy podjąłem decyzję chodziło mi również o nią.
- Będzie im przykro.
- Tak sądzisz? - Przysunąłem się bliżej niej.
- No. - Dzieliło nas teraz kilka centymetrów.
- Pewnie masz rację. - Zniżyłem głos. Wciąż na siebie patrzymy. Tylko, że teraz ja spoglądam w jej oczy, a za chwilę przerzucam wzrok na jej usta.
- Na sto procent.
- A ty...chciałabyś się przeprowadzić? - Opieram ręce z obu stron Sakury.
- Po głębszym zastanowieniu nie.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę zostawiać mamy samej.
- Tylko dlatego?
- Raczej tak.
- Raczej?
- Yhym. - Do drzwi zadzwonił dzwonek. Co dziwne nadal nie odsunęliśmy się od siebie. Ponownie usłyszeliśmy dźwięk rozchodzący się po całym domu. Sakura wstaje, a ja zaraz za nią. Kiedy się odwraca to ją zatrzymuję.
- Sakura.
- Hmm?
- Poczekaj chwilę. - Podchodzę do zdziwionej dziewczyny i najzwyczajniej w świecie obejmuję ją. Po chwili zielonooka odwzajemnia gest.
- A to co? - Pyta.
- Chcę ci podziękować. - Cholera to naprawdę przyejmne uczucie. 
- Niby za co?
- Za to, że się o mnie troszczysz. Widziałem jak się na mnie patrzyłaś, kiedy miałaś wyjść z Taro. Byłaś gotowa ze mną zostać.
- Zrobiłbyś to samo na moim miejscu.
- Z pewnością. - Zaśmiałem się. Usłyszeliśmy ponownie dzwonek do drzwi. Puszczam dziewczynę, która obdarza mnie uśmiechem i wychodzi z mojego pokoju. Wracam na swoje miejsce i rozkładam się na łóżku. Pewnie to Taro, albo ktoś do Sakury. Nie warto zawracać sobie tym głowy.
- Naruto! - Słyszę krzyk z dołu. To Sakura.
- Co jest?! - Odpowiadam.
- Ino do ciebie! - Krzyczy po chwili.
- To niech przyjdzie! - Nie dostałem odpowiedzi, więc wnioskuję, że blondynka już do mnie idzie. Biorę z szafki gumową piłeczkę i zaczynam odbijać ją od ściany. Po niecałych pięciu minutach słyszę kroki. W drzwiach zjawia się moja rozpromieniona przyjaciółka.
- Czemu do mnie nie zszedłeś przystojniaczku? - Jak zwykle ma do mnie jakieś pretensje. Zaśmiałem się.
- Bo nie chciało mi się przebywać w towarzystwie Sakury, a zapewne gdybyś tam została to siedzielibyśmy razem we trójkę. - Ino zamyka drzwi i siada na moim łóżku.
- Znowu się o coś posprzeczaliście? - Patrzy na mnie z bezsilnością.
- Nie. Wręcz przeciwnie.
- Jak to? - Moja przyjaciółka jest w małym szoku.
- Od dwóch dni obyło się bez kłótni. Jedynie dwa małe wyzwiska o ile dobrze pamiętam. - Dziewczyna uśmiecha się zadziornie.
- I to cię wykańcza, stresuje, denerwuje, dziwi. - Patrzy na mnie. - Wymieniać dalej? Mogę tak w nieskończoność. - Widząc moją mimikę twarzy milknie i uśmiecha się tym swoim uśmieszkiem. Tylko ona tak potrafi.
- Między innymi. - Mówię.
- Naruto, co jest grane? Tylko tak szczerze. - Podsuwa się bliżej mnie.
- Uhh. - Wzdycham. - Lepiej się w to nie zagłębiać. Naprawdę. - Widząc jej spojrzenie dopowiadam. - Jestem skończonym debilem. - Zakładam dłonie na mój kark.
- Dlaczego tak mówisz? O ile mi się nie zdaje to jesteśmy przyjaciółmi, tak? - Skinąłem głową, więc dziewczyna kontynuuje. - Więc jeśli coś cię trapi, to komu powinieneś się wyspowiadać? - Pyta oczekując odpowiedzi. Dostaje tylko moje wzruszenie ramionami. Widzę, że powoli zaczyna się irytować.
- Mi kretynie! Z każdym problemem powinieneś przyjść do mnie. - Zastanawia się chwilę zakładając nogę na nogę. - Ewentualnie Saki, ale wolałabym gdybyś pierwszej mówił mi. - Uśmiecha się słodko co mnie bawi.
- Wolałbym nikomu o tym nie mówić. Jestem niedojrzałym szczeniakiem.
- Oj! Nie wyzywaj się już i gadaj co ci na wątrobie leży! - Krzyczy i uderza mnie dłonią w klatkę. Śmiejemy się, ale po chwili poważnieję i wzdycham.
- Chodzi o to, że chyba się zakochałem. - Ino uśmiecha się szeroko.
- No to świetnie! To fajnie, że w końcu ktoś ci się spodobał! - Widząc moje spojrzenie przestaje się uśmiechać i poważnieje. - No chyba, że nie jest tak fajnie i kolorowo jak mi się wydaje.
- Wcale nie jest pięknie i kolorowo. - Patrzy na mnie współczującym wzrokiem.
- Miłość bez wzajemności? - Pyta po chwili.
- Coś w tym stylu, ale do tego dochodzą jeszcze inne problemy.
- No to opowiadaj!
- Nie. Najpierw powiedz co u ciebie. - Zastanawiam się, czy mogę dodać coś jeszcze, ale ryzykuję. - No i jak tam twoje sprawy sercowe. - Ku mojemu zaskoczeniu blondynka uśmiecha się.
- No to...chyba mam chłopaka.
- Co?! - Nie dowierzam. Blondynka uśmiecha się jeszcze szerzej. - Opowiadaj! - Zażądałem.
- Wszystko zaczęło się od tego wesela. Głównie to dzięki tobie mój przystojniaczku.
- Jak to?
- Bo poprosiłeś Sasuke, żeby mnie odprowadził. - Zapiszczała.
- Aaa, więc o niego chodzi?
- Tak. Po tym jak odprowadził mnie do domu zaprosił na randkę.
- I co? Co dalej? - Irytuję się po chwili. - Cholera jasna! Ino, czy ja muszę wszystko wyciągać od ciebie kawałek po kawałeczku?
- Nie. Już opowiadam. - Widzę, że nic nie zdoła zmyć uśmiechu z jej twarzy.
- Spędziłam z nim naprawdę miły wieczór, rozmawialiśmy głównie o głupotach, ale najważniejszy był moment, kiedy odprowadził mnie do domu. Powiedział, że od dawna mu się podobam, tylko nie miał kiedy mi o tym powiedzieć i zgadnij co. - Zamilkła i uśmiechnęła się. Mało nie eksplodowała.
- No mów w końcu! - Krzyczę.
- Pocałował mnie. - Z początku nie wierzyłem.
- Możesz powtórzyć? - Pytam po chwili.
- Pocałował mnie! - Dziewczyna zaczyna piszczeć i rzuca mi się na szyję. Przytulam ją.
- To świetnie! Mówiłem, że wszystko się ułoży. - Dziewczyna odsuwa się ode mnie i patrzy prosto w moje oczy.
- Przystojniaczku, jesteś najlepszym przyjacielem na całym świecie. Co ja pieprzę? Na całym wszechświecie! - Raduje się, ale po chwili troszkę przygasa. - A teraz mów, co dzieje się z tobą. - Westchnąłem.
- Mówiłem już mała. Zakochałem się nieszczęśliwie.
- Powiesz w końcu w kim? - Odetchnąłem głęboko.
- W...Sakurze. - Ino natychmiastowo zrzedła mina.
- O cholera! To większy problem niż się spodziewałam! - Wypaliła.
- Sam w to nie wierzę, ale jednak. - Przecieram dłonią twarz.
- Jak do tego doszło? Przecież ty jej nienawidziłeś i to bardzo.
- Nie od zawsze tak było. - Przyznaję się również przed sobą.
- Co ty bredzisz?
- Nie od zawsze jej nienawidziłem.
- Możesz jaśniej?
- Kiedy byliśmy w Akademii...zakochałem się w niej wtedy. Zresztą powinnaś o tym wiedzieć.
- Jasna dupa! Pamiętam! Skakałeś wtedy za nią i starałeś się zwrócić na siebie uwagę, ale miała cię głęboko w dupie. - Patrzy na mnie. - Przepraszam.
- Nic nie szkodzi, powiedziałaś prawdę. Nie byłem zbyt popularny, mimo tego, że moim ojcem był Hokage.
- Lepiej mi powiedz jak do tego doszło, że dopiero teraz się domyśliłeś. - Patrzy na mnie ze współczuciem. - Biedaku ty mój. - Kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Tak po prostu. Spędziłem z nią te dwa dni bez kłótni i wszystko do mnie wróciło jak jakiś pieprzony bumerang. Myślałem, że ten rozdział mam już zamknięty, ale to gówno prawda.
- Naruto, to staje się jeszcze trudniejsze. Przecież Sakura od kilku dni jest twoją siostrą.
- Wiem o tym doskonale. - Patrzę na nią. - Możemy zmienić temat? Ciężko mi o tym gadać.
- Jasne. Jak chcesz przystojniaczku.
- Dzięki.
- Swoją drogą, byłeś w szpitalu?
- Ja? Po co?
- Nie udawaj. Milion razy już o tym rozmawialiśmy. Niepokoję się o ciebie kochany, a wiesz, że bez przyczyny tego nie robię. - Dziewczyna patrzy na mnie zaniepokojona.
- Chodzi ci o moje ataki? - Dopytuję, żeby mieć pewność.
- Tak, przeszły w końcu, czy nadal ci dokuczają? - Jej oczy diametralnie zmieniają wygląd.
- Nie chcę cię okłamywać. Wcale nie przestały, a jest jeszcze gorzej.
- Jak to?
- Zdarzają się coraz częściej i są bardziej dolegliwe. Ledwo utrzymuję się na nogach. Proszę, nie mów nikomu. Obiecuję, że w końcu przejdę się do szpitala, ale jeszcze nie teraz. - Dziewczyna patrzy na mnie zmartwiona.
- Nie podoba mi się to. Trochę czytałam i wygląda mi to na poważną chorobę. - Przerwała na chwilę, po czym dodała to, czego się spodziewałem. - Na chorobę, która prowadzi do śmierci, jeśli jest nie leczona.
- Czyli mogę umrzeć spokojnie, ale pod jednym warunkiem. Zanim odejdę to wyznam Sakurze co czuję. Zresztą i tak nie widzę dalej swojego życia, zamiast być nieszczęśliwie zakochanym odejdę do lepszego życia. - Mówię żartobliwie. Z każdym wypowiedzianym słowem oczy mojej przyjaciółki coraz bardziej się rozszerzały.
- Jakim ty jesteś kretynem! Nigdy więcej tak nie mów. Nie masz prawa umrzeć, rozumiemy się cholerniku ty jeden?! Nigdy mnie nie zostawisz. - Do jej oczu napływają łzy.
- Ej, przestań, dobra? - Ocieram jej łzę, która powoli toczy się w dół. - Jeśli cię to pocieszy to pójdę pojutrze do Tsunade-baachan i będzie po sprawie.
- Zrobisz to?
- Tak.
- Na pewno?
- Tak.
- Na sto procent?
- Cholera Ino! Tak, pójdę do tego pieprzonego szpitala! - Wydarłem się, a na jej twarzy zagościł uśmieszek.
- Musiałam się upewnić.
- Właśnie widzę i mnie zdenerwować przy okazji.
- Ja już pójdę. - Mówi nagle.
- Co? Tak szybko?
- Tak, jutro przecież jest święto, na które przychodzi cała wioska. - Patrzy na mnie wwiercając się w moją głowę. - Zapomniałeś, prawda?
- Ehem. - Przyznaję się. To dlatego Taro ma przyjść do Sakury? Chce się z nią umówić?
- To przypominam, że zaczyna się o piętnastej przystojniaczku. Obecność obowiązkowa.
- Aha. Okey.
- Dobra, idę. Muszę jeszcze pogadać z Sakurą. - Westchnęła.
- O Sasuke?
- Tak. Przecież ona też go kocha, nie? - Kiwam przecząco głową.
- Nie byłbym tego taki pewien.
- Co ty gadasz?
- Można powiedzieć, że spotyka się z Taro. To ten mój kumpel z baru. Pamiętasz? Przedstawiałem was sobie.
- Pamiętam pamiętam. W sumie nie gadałyśmy dawno. Tak czy siak muszę z nią szczerze pogadać, więc wybacz, ale pójdę.
- Spoko. - Dziewczyna podnosi się i nachyla nade mną. Obdarza całusem w policzek i wstaje kierując się do drzwi. - Hej, mała?
- Hmm? - Odwraca się na chwilę.
- Trzymaj fason. - Puszczam do niej oczko na co dziewczyna się śmieje i opuszcza mój pokój zamykając za sobą drzwi. Po chwili bezczynnego leżenia podnoszę się i podchodzę do szafki. Wyjmuję z niej czyste spodenki i idę do toalety. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Odkręcam kurek z ciepłą wodą, która spływając po moim ciele rozluźnia wszystkie spięte mięśnie. Po szybkim prysznicu zarzucam na swoje biodra biały ręcznik i zaczynam myć zęby. Kiedy kończę mam założyć spodnie, ale coś, a raczej ktoś mnie zatrzymuje.
- Naruto, możesz do mnie na chwilę wyjść? - Otwieram drzwi od toalety i przede mną widzę różowo włosą dziewczynę. Patrzy na mnie przez chwilę, ale zaraz zakrywa swoją twarz.
- Co jest? - Pytam mierzwiąc swoje włosy.
- Możesz się najpierw ubrać?
- A muszę?
- Wypadałoby.
- Ehh, no dobra. Zaczekaj chwilę. - Wchodzę do toalety i ubieram się w swoją piżamkę. Na szyję zawieszam jeszcze amulet, który dostałem od Tsuande-baachan i wychodzę do dziewczyny. Siedzi na łóżku.
- O co chodzi? - Pytam po chwili. Podchodzę bliżej i siadam obok niej. Spojrzała na mnie.
- Wiedziałeś, że Ino zależy na Sasuke? - Nie chcę kłamać.
- Wiedziałem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Bo prosiła, żebym tego nie robił? Nie chciała cię skrzywdzić. - Jak zwykle zapadła cisza. - Jesteś na nią zła za to, że próbuje go zdobyć?
- Nie, ale...mogła mi powiedzieć. Przecież jesteśmy przyjaciółkami.
- Nie zawsze przyjaciel może powiedzieć to co czuje. Milczy po to, by nie zranić drugiego. Rozumiesz?
- Nawet bardzo.
- W takim razie cieszę się, że nie jesteś na nią zła. - Sakura umieszcza na mnie swój wzrok.
- Idziesz jutro na ten cały festyn?
- Nie wiem. Zastanawiam się nad tym. - Podrapałem się z tyłu głowy.
- Mógłbyś iść ze mną, z Taro i jędzą Kasumi. - Zaśmiałem się.
- Dlaczego nie potraficie się dogadać?
- To tylko i wyłącznie jej wina. Ona wszystko zaczęła. - Broni się.
- Możesz powiedzieć w jaki sposób?
- Nie. - Wstaje i przechodzi przed moim nosem. Najchętniej rzuciłbym się na nią i powiedział, że coś do niej czuję, ale nie mogę. Muszę milczeć do grobowej deski.
- Wredna jesteś. - Odzywam się śledząc ją wzrokiem. Głównie patrzę na jej zgrabny tyłeczek.
- Spytaj swojej dziewczyny. O ile będzie z tobą szczera. - Zaśmiałem się, kiedy odwróciła się w moją stronę.
- To nie jest moja dziewczyna.
- Ahhh serio? Dziś wyglądało to zupełnie inaczej. - Puszcza mi oczko i opuszcza mój pokój. Czy ona musi mi dogryzać? Wstaję i podchodzę do włącznika, aby wyłączyć światło w moim pokoju. Wślizguję się do łóżka i od razu czuję ten niesamowity zapach. Przecież ona tu spała, kołdra musiała przesiąknąć jej zapachem. Uśmiecham się i zasypiam jak dziecko.

Znajduję się w dziwnie jasnym miejscu. Powoli otwieram oczy, ale nie mogę. Za bardzo razi mnie światło. Przykładam dłoń do czoła i próbuję ponownie unieść do góry swoje powieki. Udaje mi się to, ale z powrotem je zamykam. Szybko mrugam. Słyszę jakieś głosy...a raczej...śmiech. Zdeterminowany siadam i otwieram oczy. Z początku obraz jest nieco rozmazany. Mrugam i mój wzrok się wyostrza. Rozglądam się. Siedzę na jakiejś polance otoczonej przeróżnymi kwiatami. Nagle nieco dalej przed sobą dostrzegam dziewczynę. Wstaję. Po kilku sekundach idę w jej stronę. Z minuty na minutę coraz bardziej dostrzegam jej rysy. Zgrabna sylwetka, ładne nogi, które odsłania krótka spódniczka i najważniejsze...piękne różowe włosy. Podchodzę coraz bliżej i bliżej, a moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Prawie dotykam jej ramienia, które tak nagle znika. Wszystko robi się czarne. Budzę się.

Otwieram swoje oczy, rozglądam się i widzę, że znajduje się w swoim pokoju. Przecieram dłońmi twarz. Cholera, co to w ogóle jest? Czemu o niej śnię? Przekręcam głowę w bok i widzę zegarek stojący na mojej szafce nocnej. Wskazówka wskazuje godzinę dziesiątą. To jest jakieś nienormalne, przecież ja tak długo nigdy nie śpię. Nagle ciemnieje mi przed oczami i po chwili znajduję się w ciemnym, mokrym pomieszczeniu. Rozglądam się. Dokładnie wiem, gdzie teraz jestem. Idę mokrym korytarzem w kierunku jaśniejszej części. Coraz bardziej zbliżając się widzę ogromną klatkę, przed którą zaraz staję. Dostrzegam czerwone ślepia demona.
- Czego ode mnie chcesz? - Pytam.
- Podobno chcesz odpowiedzi szczeniaku. - Warknął.
- Tak, ale wątpię, że mi ich udzielisz.
- Te sny to moja sprawka. - Zaśmiał się wrednie.
- O co ci chodzi Kyuubi? - Pytam widocznie zmęczony.
- Jak myślisz szczeniaku?! Twój cholerny ojciec mnie tu zamknął! Myślisz, że dam tak łatwo za wygraną?!
- Jestem już tym zmęczony, wiesz? Chciałem się z tobą zaprzyjaźnić, ale nie dam rady bez twojej pomocy.
- Nie obchodzi mnie to. Koniec końców wszyscy jesteście tacy sami. Wykorzystujecie nas, żeby zdobyć nasze moce, a potem wyrzucacie jak zbędną zabawkę! - Przejeżdżam dłonią po moich włosach i się śmieję.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że nie wszyscy tacy są? Istnieją dobrzy ludzie na tym świecie, nie zapominaj o tym.
- I tak zniszczę wszystkich, których kochasz i nie unikniesz tego!
- Tak, tak. Ile razy ty już to powtarzałeś? Sory, straciłem rachubę. Że ci się to jeszcze nie znudziło? Nie zamierzam z tobą więcej dyskutować. Do zobaczenia, kiedyś tam. - Zaśmiałem się i zniknąłem. Z powrotem znajduję się w swoim pokoju. Podnoszę się do pozycji siedzącej i spuszczam nogi na podłogę, po chwili twardo na niej staję. Raz jeszcze patrzę na zegarek, który wskazuje jedenastą siedem. No cóż, nie mam się co dziwić, zawsze przebywanie z lisem wiąże się z utratą dość sporego kawałku czasu. Z nim czas płynie jakoś wolniej, natomiast w rzeczywistości szybciej. Podchodzę do szafki i szukam w niej jakichś ubrań. Wypada założyć coś odświętnego skoro wybieram się na te święto. Wyciągam szarą koszulę, której rękawy, kołnierzyk oraz guziczki są białe. Jest bardzo dopasowana, przez co doskonale widać w niej moje wszystkie mięśnie i całkiem dobrze zbudowaną sylwetkę. Grzebię dalej i wyciągam czarne spodnie z paskiem. Biorę to wszystko wraz z czystą bielizną i idę do toalety. Ściągam brudne ubrania i wchodzę pod prysznic. Biorę szybką kąpiel i wychodzę z kabiny zarzucając na swoje biodra biały ręcznik. Podchodzę do umywalki i dłonią przecieram zaparowaną szybę. Czochram swoje włosy i biorę do ręki szczoteczkę do zębów. Kiedy kończę myć zęby wycieram się i zakładam na siebie czyste ubrania. Na odchodne pryskam się perfumami i wychodzę z toalety. Chyba muszę przejść się do Kasumi, zaproszę ją na tą całą imprezę. Wychodzę ze swojego pokoju i zmierzam na schody, kątem oka zauważam, że Sakury nie ma w pokoju. Wchodzę na pierwszy schodek i szybko schodzę na półpiętro. Zatrzymuję się, bo słyszę jakieś głosy. Schodzę coraz niżej i wszystko staje się coraz głośniejsze i przejrzyste. Zastygam w miejscu słysząc drugi głos.
- To co, pójdziesz ze mną? - Mówi chłopak.
- Jasne.

- W takim razie wpadnę po czternastej. - Słyszę śmiech dziewczyny. Zamilkli, więc schodzę coraz niżej, moje serce przyspiesza. Kiedy jestem na korytarzu przygotowuję się na to co mogę zobaczyć i idę dalej, to znaczy do salonu. Staję przed wejściem i rozglądam się po pomieszczeniu. Łapię się za serce, kuje mnie, chyba mam atak. Nadal spod zmrużonych powiek widzę obraz Sakury i Taro. On siedzi na kanapie, a ona na jego kolanach. Całują się. Dla mnie, to cios poniżej pasa, ale nie mogę się do tego przyznać. Mrugam szybko, żeby tylko nie zamknąć powiek, to tak strasznie boli. Nie tylko ten widok, ale również objawy ataku. Przygotowuję się na kolejną falę bólu, który przychodzi lada chwila. Teraz dłoń przesuwam na klatkę piersiową i krzywię się. Zamykam mocno oczy. Myślę o czymś miłym, ale to już nie pomaga. Otwieram je z powrotem. Mrugam, żeby obraz się wyostrzył. Już się nie całują, uśmiechają się do siebie tak czule. Oblewają mnie ciepłe poty, a zaraz za tym przychodzi ten cholerny ból głowy...


******


Ohayo! Witajcie Kochani! Wstawiamy Wam dziś One-Shota z nadzieją, że część kolejna się spodobała :) Jak zawsze prosimy Was o komentarze, bo to one są naszym motorkiem, który napędza nas do pisania :D Następnej notki możecie spodziewać się w przyszłym tygodniu lub ewentualnie pod koniec tego tygodnia. Życzymy Wam miłego wieczorku (mamy nadzieję, że przynajmniej Wasz będzie miły, bo nasz nie za bardzo ;) ) i serdecznie pozdrawiamy Patty i Paula.

15 komentarzy:

  1. Ciekawe czy Naruto mimo wszystkich przeciwności będzie z sakurą i co to za choroba

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notka! :) Uwielbiam Wasze notki :) Heh mam nadzieje ze Naruto w koncu powie Sakurze o swoich uczuciach :) I ten Kyuubi ah nasz kochany Kyuubi :P I mój wieczór też nie był miły T.T Pozdrawiam i czekam na nową notkę! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No faktycznie... komentarze to taki motorek napędowy bez niego nie da się pisać :/ ale no musicie dziewczyny przyznać, że fame wzrósł nie? :D 20 komentarzy pod każdą notką... spodziewałyście się tego? kiedyś była to góra 6 komentarzy :D trzeba to uczcić nie ? :D Sama notka piękna przyjemnie się czytało... wole nawet one shota od głównego opowiadania :D Fabuła w nim jest mego(pisze to pod każdym one-shotem xD) no nic tylko życzyć wam weny :) a i czemu macie ciężki wieczór? ja spędzam go z Historią <3
    Nowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no tak. Nigdy byśmy się nie spodziewały takiej ilości komentarzy :) Współczuję Ci tej Historii :/ My spędzamy wieczór z Angielskim, konkretniej z fatalnymi czasami, swoją drogą nie rozumiemy po co im tyle tego dziadostwa, ale jeśli wybrało się profil językowy to trzeba to jakoś przeżyć :) Pozdrawiamy Patty i Paula.

      Usuń
  4. One-Shot świetne jak moglyście w taki momencie przerwać i naruto ma więcej ty ataków ciekawe co mu jest i kiedy wyzna miłość sakurze i kyuubi się pojawił już się nie mogę do czekać next życzę weny dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. One-shot jest po prostu świetny... robi się coraz ciekawiej, cieszę się że Naruto zrozumiał że wciąż kocha Sakurę, ale teraz zostało już tylko pytanie czy Sakura też kocha go, ale jak widać na razie nie zdaje sobie z tego sprawy.
    Zostało nam czekać na next, może coś ciekawego wydarzy się między nimi na imprezie, poczekamy, zobaczymy.
    Także ciekawi mnie ciągle, co to za choroba dopadła Naruto.

    Pozdrawiam i życzę weny i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie zresztą jak zawsze! Dlaczego musicie tak dobrze pisać przez was będziemy wchodzić tu co 5 minut i przepraszamy, że nie napisałyśmy wczoraj, ale musiałyśmy się uczyć matmy :).
    Pozdrawiamy Nasu i Itasui.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodałybyście notke w tym tygodniu jeszcze??Bo czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mamy zielonego pojęcia czy się wyrobimy ;( Przed końcem półrocza dużo roboty jest niestety :/ Dlatego nic nie obiecujemy :) Pozdrawiamy Patty i Paula.

      Usuń
  8. Hej! Nominuje cię do Liebster Award więcej informacji na http://odkryte-marzenia.blogspot.com/p/liebster-award.html zachęcam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy nowa notka?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy rozdział. Naruto jest chory ale pewnie z miłości do sakury którą stara w sobie zwalczyć.
    Jestem ciekaw kiedy wyzna jej swoją miłość bo pewnie dzięki temu wyzdrowieje choć dla niego to just teraz trudne bo są teraz rodzeństwem. Jestem ciekaw jak się to dalej potoczy.
    Pozdrawiam Kuraj

    P.S. zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Witajcie:)
    Rozdział jest super:D Czekam na kolejne tak i jak rodziały glównego opwiadania:)

    Pozdrawiam
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń
  12. fajna notka.. dopiero teraz mogłam skomentować ponieważ koniec semestru to nauczyciele dostają pierdolca z którego oni sami się potem nie wyrabiają no i ja też jestem na profilu z rozszerzonym angielskim so.... czekam na next a i jak byście miały ochotę to u mnie pojawił się rozdział 29 :)

    OdpowiedzUsuń