-
Yamanaka Ino, czy zechciałabyś iść ze mną na obiad do
restauracji, która znajduje się naprzeciw nas? - Spytałem
teatralnie, a ona się zaśmiała...
- Nie
wydurniaj się! Chodź, bo jestem cholernie głodna. - Puściła mi
oczko i znów to zrobiła. Ponownie zaciągnęła mnie za rękę.
Podeszliśmy do lady, za którą stała ekspedientka.
-
Ohayo, poproszę jakieś dwa pyszne dania. - Uśmiechnąłem się
ładnie.
-
Zaraz podam Państwu specjalność dnia. - Powiedziała starsza
kobieta.
-
Bardzo dziękujemy. - Odwróciłem się do blondynki i tym razem ja
pociągnąłem ją w stronę wolnego stolika. Zajęliśmy miejsce i
czekaliśmy na danie.
- To
z kim idziesz na ślub przystojniaczku? - Zagadnęła moja
przyjaciółka.
- Idę
z Saki, a ty? - Zapytałem.
-
Pójdę chyba z Shikamaru. Temari nie mogła się wyrwać, bo jest na
jakiejś tam misji. - Westchnęła.
-
Zaprosił cię? - Spytałem z czystej ciekawości.
-
Tak, wczoraj. - Nagle zrobiła się jakaś smutna.
- Ale
ty byś chciała iść z kimś innym. Zgadłem? - Spytałem.
-
Jakbyś czytał mi w myślach. - Uśmiechnęła się niepewnie.
- A
tą osobą jest nie kto inny jak Sasuke. - Powiedziałem całkiem
pewnie.
- No
i ponownie masz rację. - Przysunęła dłonie do swojej twarzy.
Chwyciłem za jej jedną rękę.
-
Hej. - Powiedziałem. - Nie smuć się dobra? Zobaczysz, jeszcze
kiedyś na pewno zwróci uwagę na tak świetną dziewczynę jaką
jesteś. - Uśmiechnąłem się.
-
Jakoś w to wątpię. - Zaśmiała się.
- A
ja nie i nie mówię tego tylko dlatego, żeby poprawić ci nastrój.
Tak uważam i tyle. - Uśmiechnąłem się i przejechałem palcem po
jej policzku.
-
Dzięki. - Po chwili przynieśli nam danie, które szybko zjedliśmy.
Zapłaciliśmy i wyszliśmy z restauracji.
- To
gdzie teraz mała? - Spytałem.
-
Eee, nie wiem, czy wiesz kochany, ale wybiła właśnie
dziewiętnasta, a jutro ślub. - Powiedziała. Złapałem się za
włosy.
-
Cholera! No właśnie, to już jutro! Przecież o dwudziestej mamy
się wszyscy spotkać u nas w domu. - Spanikowałem.
-
Emm, Naruto? - Powiedziała niepewnie.
- Mój
zegarek źle działa, masz niecałe dwadzieścia minut na dojście do
domu. - Zrobiła skrzywioną minę.
- Nie
zdążę! - Krzyknąłem i pociągnąłem za sobą Ino. Wyszliśmy z
galerii i najpierw pobiegliśmy do jej domu, chciałem ją
odprowadzić. Kiedy się z nią pożegnałem spojrzałem na zegarek.
Wskazywał dziewiętnastą pięćdziesiąt dziewięć. Nie mam szans.
Muszę użyć Hiraishin no jutsu. Wykonałem odpowiednie pieczęcie i
od razu znalazłem się pod domem, dokładniej wylądowałem w
krzakach przy płocie. Biegiem wszedłem na werandę i pobiegłem pod
drzwi, które otworzyłem. Na korytarzu napotkały mnie trzy pary
oczu. Byli zdziwieni, ale zdążyłem przywyknąć, jedyne co mogłem
zrobić to się uśmiechnąłem. Domyślam się, że cały byłem
spocony.
- Hey
tato, Sakura. - Obdarzyłem ich spojrzeniem. - Witam Pani Haruno.
-
Naruto, gdzie ty byłeś? - Spytał ojciec.
- Na
zakupach. - Uniosłem w górę stertę toreb. Zamknąłem nogą
drzwi. - Za pozwoleniem, pójdę się szybko ogarnąć i zaraz do was
wrócę. - Nim zdążyli coś odpowiedzieć już wchodziłem na górę
schodami. Poszedłem prosto do swojego pokoju, rzuciłem torby na
łóżko i podszedłem do szuflady. Przygotowałem sobie czyste
ubrania i wszedłem do toalety. Wziąłem szybką kąpiel, stanąłem
przed lustrem i ułożyłem swoje włosy. Na biodrach uwiązałem
ręcznik i wyszedłem z toalety, bo oczywiście zapomniałem ubrań.
Doznałem szoku, bo przy biurku mój wzrok napotkał odwróconą
tyłem do mnie dziewczynę. To dziwne, bo nigdy tu nie zaglądała.
Podszedłem ciszej, była w coś zapatrzona, przecież zapomniałem
schować zdjęcia, na którym jest moja mama i tata.
- Co
tu robisz? - Spytałem niezbyt miło. Dziewczyna lekko się
wzdrygnęła. Powoli odwróciła się w moją stronę.
-
Ja... - Odchrząknęła. - Przyszłam cię pogonić, twój ojciec
mnie o to poprosił. - Powiedziała.
-
Aha. - Odpowiedziałem. Zapatrzyłem się w jej oczy. Nie zauważyłem,
że są takie ładne. Nie! Stop, wcale nie są ładne. Wszystko w
niej jest irytujące.
-
Emm, to twoja mama? - Spytała.
-
Tak, to zdjęcie zostało zrobione przed moimi narodzinami. -
Wyjaśniłem.
-
Yhym. No dobra, pójdę już, a ty się pospiesz. - Powiedziała i
ominęła mnie. Wyszła z mojego pokoju. Zarzuciłem na siebie czarne
spodnie oraz luźną pomarańczową koszulkę i również opuściłem
mój pokój. Powoli zszedłem na dół, gdzie w salonie siedziała
moja przyszła rodzinka. Po prostu świetnie. Zastałem ich
siedzących na kanapie, zażarcie o czymś dyskutowali.
- O
czym tak zaciekle rozmawiacie? - Spytałem siadając na fotel.
-
Właśnie twój ojciec uświadamia mnie, że na podróż poślubną
wyjeżdżamy jutro o dwudziestej. - Odpowiedziała Pani Haruno. To
naprawdę się dzieje, miałem jeszcze cień nadziei, że to może
być zły sen, ale jednak się pomyliłem. To już jutro, oni na
serio się żenią.
-
Ekhem. - Odchrząknąłem. - To nie ładnie tato. Mogłeś powiedzieć
wcześniej przyszłej pannie młodej o tym, kiedy wyruszacie. -
Uśmiechnąłem się i odwróciłem wzrok w stronę okna. Teraz
zapewne jestem jakby nieobecny, ale co mnie to obchodzi? Słyszałem
tylko szmery ich rozmów. Ja się totalnie wyłączyłem. Nie miałem
teraz przyklejonego uśmiechu do twarzy, miałem usta zaciśnięte w
wąską linię. Rozmyślałem. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby
uciec dziś w nocy, ale później doszedłem do wniosku, że to zły
pomysł. Zrobiło mi się szkoda ojca, który na pewno cierpiałby z
mojego powodu. Cholera, to wszystko mnie tak przytłacza. Niedługo
zamieszkam z dziewczyną, która okropnie mnie irytuje i której nie
cierpię. Ona na pewno czuje to samo do mnie. Odruchowo przejechałem
dłonią po swoich włosach. Mam chęć się przewietrzyć. Z transu
wyrwał mnie głos ojca.
- Co
o tym sądzisz Naruto? - Wszyscy spojrzeli na mnie. Zrobiło mi się
trochę gorąco, bo kompletnie nie wiedziałem o co mu chodzi.
-
Ekhem. - Odchrząknąłem. - Możesz powtórzyć? Trochę się
zamyśliłem. - Uśmiechnąłem się przepraszająco. Sakura
pokręciła głową z dezaprobatą.
-
Mówiłem, że raczej nie trzeba załatwiać wam jakiegoś opiekuna
podczas gdy nas nie będzie. Czy się jednak mylę? - Spytał z
dziwnym uśmieszkiem.
-
Tato, wydaje mi się, że nie jesteśmy już małymi dziećmi, które
nie mogą zostać same w domu. - Odpowiedziałem.
- Nie
rozniesiecie nam domu przez te trzy tygodnie? - Ponownie zapytał.
-
Nie. - Po chwili dotarło do mnie każde jego słowo. - Czekaj, czy
ty powiedziałeś trzy tygodnie?
-
Tak. - Zaśmiał się.
-
Przecież miało was nie być dziesięć dni. - Rzekłem ponownie.
-
Zmieniliśmy zdanie i przyda nam się więcej wolnego. - Odezwali się
równocześnie i wybuchli śmiechem. Mam dość, cieszę się z ich
szczęścia, ale to trochę dziwne uczucie. Czuję się tak, jakbym
zdradzał mamę. Nikt nie może mi jej zastąpić chociaż jej nie
znałem.
-
Przepraszam was, ale pójdę się przewietrzyć. - Wstałem z kanapy
i ruszyłem prosto do drzwi. Napotkałem zimne spojrzenie Sakury.
- Nic
ci nie jest? - Spytał mój ojciec.
-
Nie. Po prostu muszę zażyć świeżego powietrza. - Odpowiedziałem
i ruszyłem korytarzem do drzwi, którymi wyszedłem uprzednio
zarzucając na siebie pomarańczową kurtkę.
Oczami
Sakury;
Co
ten idiota sobie myśli? Zostawił mnie tu samą wśród tej
sielanki, a sam wyszedł.
-
Kochanie coś się stało? - Zagadnęła do mnie mama.
-
Nie. - Uśmiechnęłam się. - Pozwólcie, że wyjdę do Naruto.
Muszę mu przekazać wiadomość od Kakashiego-sensei. -
Powiedziałam.
-
Dobrze. Możesz do niego wyjść. - Udzieliła mi pozwolenia moja
matka. Naprawdę muszę mu coś powiedzieć, wypadło mi to z głowy.
Podniosłam się z wygodnej kanapy i ruszyłam korytarzem. Jest zima,
więc zarzuciłam na siebie swoją różową kurteczkę. Otworzyłam
drzwi i od razu uderzył mnie zimny powiew wiatru. Wyszłam na ganek
i podeszłam do barierki, o którą się oparłam. Na werandzie, po
prawej stronie stoi huśtawka. Ogólnie ten dom jest bardzo ładny.
Widać, że urządzała go kobieta, która się troszkę na tym
znała. Obejrzałam się na wszystkie strony szukając Naruto.
Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Po chwili usłyszałam jego głos.
Dochodził z lewej strony. Wychyliłam się trochę i on wyłonił
się zza krzaków. Nie był sam, w jego towarzystwie była kobieta,
której dosłownie nie cierpiałam odkąd pojawiła się w naszym
życiu. Uwielbiała mi dokuczać, a ja odgryzałam się jej, kiedy
tylko mogłam. Zauważyłam, że blondyn się śmieje. Nigdy nie
zwróciłam na to uwagi, ale ma ładny uśmiech. Nie! Stop, cholera!
Przecież ja go nie cierpię i vice versa. Dziewczyna zaczęła się
do niego zbliżać kładąc na jego tors dłonie. Chyba ma zamiar go
pocałować. Ha! Niedoczekanie jej. Na pewno na to nie pozwolę,
uwielbiam rujnować niektóre romantyczne chwile Kasumi. Wzięłam
głęboki oddech, przyłożyłam dłonie do ust i głośno zawołałam.
-
Naruto! - Zauważyłam jak dziewczyna się wzdrygnęła i natychmiast
odsunęła od blondyna. Miała nieciekawą minę. Chłopak odwrócił
się w moją stronę i zaśmiał się. Dokładnie usłyszałam co do
niej powiedział.
-
Wybacz Kasumi. Dokończymy naszą rozmowę, kiedy indziej. Dziś nie
mam zbytnio czasu, bo mam - nakreślił w powietrzu cudzysłów. -
zlot rodzinny.
- No
okey. Rozumiem cię. - Zaśmiała się. - Ale pamiętaj. Jeszcze nie
dokończyliśmy naszej rozmowy. - Uśmiechnęła się zadziornie i
przejechała kościstym palcem po jego torsie. Chciało mi się tak
śmiać, ale jakoś się powstrzymałam. Puściła mu oczko i
wycofała się pozostawiając go samego. Westchnął i odwrócił się
w moją stronę. Szybko schowałam się za barierkę i podeszłam do
huśtawki, na którą usiadłam. Po trzech minutach chłopak postawił
nogę na pierwszym schodku. Miał przyklejony dziwny uśmieszek do
twarzy. Kiedy pokonał ostatnie dwa schodki stanął przede mną.
Miał dłonie ukryte w kieszonkach, które znajdowały się w
spodniach. Patrzył się na mnie chyba z minutę.
- No
i co się tak na mnie gapisz? - Spytałam w końcu.
-
Przyznaj się, zrobiłaś to specjalnie. - Powiedział z wyrzutem.
- Że
niby co takiego? - Spytałam z niewinną minką.
-
Zawołałaś mnie, kiedy ona... - Przerwał na chwilę i się
zaśmiał. - Mniejsza z tym. - Dodał i usiadł obok mnie. Dużo
dalej ode mnie.
-
Kiedy próbowała cię pocałować? - Spytałam z szatańskim
uśmieszkiem, uwielbiam mu dokuczać. Widząc jego mordercze
spojrzenie dodałam. - Nie, nie zrobiłam tego specjalnie. Mam do
ciebie sprawę i tyle. - Spojrzał na mnie.
-
Jaką znowu sprawę? - Spytał z uśmiechem.
-
Kakashi-sensei kazał mi przekazać, że mamy wolny tydzień, a
później zaczyna się ostry trening w Poniedziałki i Środy. -
Powiedziałam zmarnowana.
-
Przynajmniej tydzień wolny. - Powiedział. - W sumie to się cieszę,
będziemy mogli poćwiczyć, bo chyba niektóre osoby nie są w
najlepszej kondycji. - Dodał.
- Czy
ty coś sugerujesz?! - Spytałam groźnie.
- No
co ty, ja? - Podniósł ręce w geście obronnym.
-
Wiem, że mówisz o mnie pajacu! - Uderzyłam go z otwartej dłoni w
bark.
-
Aua! Kretynko, nie mówię wcale o tobie! - Powiedział chłodno. -
Mam na myśli siebie idiotko!
-
Ehe. Na pewno! - Krzyknęłam.
-
Właśnie, że tak. Jakbyś nie zauważyła, to po ostatniej misji
trochę ucierpiałem, a nie powinienem był. - Powiedział. Zapadła
między nami cisza, którą po minucie przerwali nasi rodzice.
- O,
tu się schowaliście? - Spytała moja mama. Tata Naruto obejmował
ją rękoma w talii i położył brodę na jej ramieniu. Chyba są
szczęśliwi. Mimo to nadal nie mogę pogodzić się z ich
małżeństwem. Zaledwie dwa lata temu zmarł mój ojciec, a mama już
żeni się z Namikaze.
-
Musieliśmy zaczerpnąć świeżego powietrza, prawda? - Blondyn
przejął inicjatywę, a ja skinęłam głową. - A wy, co tu
robicie? - Odezwał się ponownie.
-
Odprowadzam do drzwi Mebuki. - Odezwał się Pan Minato. - Już jutro
nie będziesz musiała ode mnie wracać. - Pocałował moją mamę w
policzek, a ona się uśmiechnęła.
-
Nareszcie to już jutro kochanie. - Powiedziała moja mama. Przecież
ja nie chcę wyprowadzać się ze swojego domu rodzinnego, gdzie
mieszkałam wraz z tatą. To jedyna pamiątka, która mi po nim
została. Zawsze, gdy tam jestem, wydaje mi się, że jest ze mną.
-
Fajnie. - Powiedziałam cicho. Moja mama spojrzała na mnie.
- A
właśnie, mam dla ciebie niespodziankę Sakura. - Powiedziała.
-
Jaką niespodziankę? - Zdziwiłam się.
- Nie
sprzedajemy naszego starego domu. Zostaje on dla ciebie. Będziesz
mogła w nim zamieszkać, kiedy uzyskasz pełnoletniość. -
Myślałam, że pęknę z radości. Na mojej twarzy pojawił się
ogromny, szczery uśmiech. Wstałam z huśtawki i podeszłam do mamy
rzucając się jej na szyję.
-
Mówisz poważnie? - Spytałam dla pewności.
-
Tak, wiem jak bardzo kochasz ten dom, dlatego postanowiłam, że
oddam go w twoje ręce. - Czułam jak się uśmiecha.
-
Naprawdę bardzo ci dziękuję mamo.
Oczami
Naruto;
Mimo
tego, że nie lubię Sakury miło jest popatrzeć na jej szczęście
i prawdziwy uśmiech. Trochę brakuje mi czasów, gdy byliśmy
zgranym zespołem. Potrafiliśmy się dogadać, a teraz? Teraz się
za bardzo nie lubimy. Znaczy, chodzi mi tu o mnie i Sakurę.
- No
dobrze. My się już zbieramy Minato. - Odezwała się Pani Mebuki.
-
Odprowadzić was? - Spytał mój ojciec.
-
Nie, poradzimy sobie kochanie. - Powiedziała kobieta.
- No
dobrze, jak chcesz. Wyśpij się, bo jutro nasz wielki dzień. - Mój
ojciec pocałował mamę Sakury w policzek. Obdarzyła go uśmiechem
i zaczęła iść z różowo włosą w stronę schodków.
- Do
zobaczenia kochanie. - Powiedziała na odchodne schodząc ze schodów.
Po chwili zniknęły za zakrętem, a mój tata nadal patrzył się w
to miejsce z głupim uśmieszkiem. Nigdy go nie zrozumiem, jak można
się tak głupkowato śmiać samemu do siebie. Ja wciąż siedziałem
na huśtawce.
-
Tato, zmień minę. - Powiedziałem w końcu.
- Hę?
- Spytał jakby wyciągnięty z jakiegoś transu.
-
Zmień minę. - Powtórzyłem.
-
Odczep się Naruto. - Powiedział z uśmiechem. - Lepiej chodźmy
spać, bo jutro nie wstaniemy.
- No
tak. Wiesz co? Naprawdę idzie zapomnieć, że jutro bierzesz ślub.
- Powiedziałem udając entuzjazm. Wstałem i skierowałem się do
drzwi, kiedy mijałem ich próg ojciec złapał mnie za ramię.
- Czy
coś się stało? - Spytał z poważną miną. Spojrzałem na niego.
Chyba zbyt chłodno.
-
Nie, ale to wszystko zaczyna mnie trochę irytować. Dobranoc tato. -
Powiedziałem i wszedłem do domu. Kiedy odwiesiłem swoją kurtkę
wdrapywałem się po schodkach na górę. Korytarzem poszedłem
prosto do swojego pokoju, gdzie zamknąłem za sobą drzwi.
Podszedłem do łóżka i rzuciłem się na nie plecami. Uniosłem w
górę dłonie i przetarłem nimi twarz. Jestem bardzo zmęczony. Po
chwili wstałem i wziąłem z szafy swoją piżamkę, czyli krótkie
spodenki. Wszedłem do toalety i przygotowałem się do spania. Kiedy
wykonałem ostatnią czynność, czyli umyłem zęby wyszedłem z
toalety. Usiadłem na łóżko i nastawiłem budzik na dziesiątą,
po co mam wstawać wcześniej? Ślub dopiero na dwunastą, więc na
pewno zdążę. Kiedy odstawiłem zegarek na stoliczek nocny, który
znajdował się po mojej prawej stronie łóżka, wślizgnąłem się
pod kołdrę. Nie musiałem długo czekać, żeby zasnąć.
***
Obudził
mnie rozchodzący się po całym moim pokoju dźwięk budzika. Z
wielką niechęcią otworzyłem oczy i macając po stoliku dłonią
wreszcie zdołałem wyłączyć zegarek. Przeciągnąłem się i po
chwili podniosłem się do pozycji siedzącej. Ziewnąłem leniwie i
wstałem z łóżka. Podszedłem do szafy, na której powieszony był
mój wczorajszy zakup, czyli garnitur, który kupiłem z Ino.
Niechętnie wziąłem go do ręki i poszedłem prosto do toalety.
Zawiesiłem go na wieszaczek, rozebrałem się i od razu wszedłem
pod prysznic. Umyłem się i zacząłem ubierać. Jako pierwsze
zarzuciłem na siebie białą koszulę, którą starałem się za
bardzo nie wygnieść. Kolejno założyłem na siebie czarne spodnie
z paskiem, na szyi uwiązałem czerwoną muchę, a na koniec
założyłem czarną marynarkę. Popsikałem się perfumami i jak
zawsze ułożyłem włosy w artystyczny nieład. Wyszedłem z
toalety. Pod biurkiem stały moje nowe pantofle, które za chwilę
wsunąłem na swoje nogi. Podszedłem do lusterka.
Wyglądam...hmm...nawet bardzo elegancko. Mimo wszystko uśmiechnąłem
się do siebie, spojrzałem na zegarek umieszczony na stoliczku
nocnym obok mojego łóżka. Zegar wskazywał godzinę dziesiątą
czterdzieści dziewięć. W miarę szybko się uwinąłem. Mój wzrok
zawiesił się na biurku, gdzie leżała czerwona chusteczka jak by
to powiedziała Ino. Podszedłem i wziąłem do dłoni poszetkę,
którą umieściłem w górnej kieszonce po prawej stronie. Teraz
jestem gotów do wyjścia. Opuściłem swój pokój i wolnym krokiem
zszedłem na dół. Od razu skierowałem się do salonu. Kiedy do
niego wszedłem napotkałem tam tatę. Stał odwrócony do mnie tyłem
i zakładał na siebie marynarkę. Spojrzałem na zegarek jedenasta
dwadzieścia. Chyba mam złą godzinę ustawioną u siebie.
- Nie
przejmuj się tak, wyglądasz świetnie. - Powiedziałem, żeby go
uspokoić. Od razu odwrócił się w moją stronę, a na jego ustach
pojawił się uśmieszek.
-
Ojej, jakiego ja mam eleganckiego syna! - Powiedział.
- Co?
Mam to ściągnąć? Wyglądam jak pajac, wiedziałem. Co prawda Ino
pomagała mi wybierać, ale...
- Nie
wyglądasz jak pajac. Po prostu wyglądasz inaczej, tak elegancko. -
Powiedział z uśmiechem.
- No
dobra, zbieraj się ojciec, bo będziesz spóźniony na swój własny
ślub. - Uśmiechnąłem się, nie chcę zniszczyć mu tego dnia.
- A
co z tobą? - Spytał, a ja się zaśmiałem.
-
Ruszam po swoją partnerkę.
- Z
kim idziesz? Z tą, ee... Kasumi?
-
Nie. Moje plany uległy zmianie, idę z Saki. - Uśmiechnąłem się.
- Dobra tato, ja będę leciał, bo nie chcę się spóźnić i
przynieść ci wstydu. - Powoli zmierzałem już do wyjścia, kiedy
byłem w progu na chwilę zatrzymał mnie głos mojego taty.
- Ty
nigdy nie przynosisz mi wstydu. Zapamiętaj to Naruto. Jeśli coś mi
przynosisz to dumę. - Uśmiechnąłem się pod nosem.
-
Dzięki tato. Lepiej się pospiesz, bo naprawdę nie zdążysz. -
Powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia. Skierowałem się do
drzwi, z wieszaka na ubrania wziąłem jeszcze elegancki płaszcz,
który kupiłem z Ino jakieś pięć dni temu. Zarzuciłem go na
siebie i wyszedłem. Zszedłem z werandy i od razu ruszyłem po Saki.
Mijałem dzieci rzucające się śnieżkami, rozbawił mnie ten
widok. Każda napotkana przeze mnie osoba witała się ze mną. Nie
wiem, może spowodowane to było tylko dlatego, że jestem synem
czwartego. Nie zaprzątając więcej sobie tym głowy dotarłem pod
mieszkanie mojej przyjaciółki. W gruncie rzeczy nie mieszkała tak
daleko ode mnie. Uniosłem do góry rękę i zacisnąłem dłoń w
pięść. Zapukałem do drzwi i po chwili otworzyła mi różowo
włosa dziewczyna. Spojrzałem na nią i po prostu zabrakło mi słów.
Po chwili jednak się pozbierałem, bo trochę głupio to wyglądało.
-
Ekhem. Saki, wyglądasz cudownie. - Uśmiechnąłem się.
-
Dzięki głąbie. Chyba widzę, że dziś będę musiała cię
pilnować. - Zaśmiała się.
- A
to niby dlaczego? - Spytałem.
- Bo
jeszcze jakieś dziewczyny mogą mi ukraść tak przystojnego
partnera. - Uśmiechnęła się, a ja się zaśmiałem. Saki jest
ubrana w czerwoną, krótką sukienkę. Była prosta, ale dziewczyna
wyglądała w niej bardzo pięknie.
-
Chodźmy już, bo się spóźnimy. - Powiedziałem. Dziewczyna
złapała mnie pod rękę i ruszyliśmy prosto do kościoła. Jest
chłodno i do tego pada śnieg. W międzyczasie rozmawialiśmy o
różnych głupotach i śmieliśmy się z tego. Stanęliśmy przed
naszym celem, a ja głęboko odetchnąłem. Spojrzałem się na Saki,
a ona na mnie.
- Nie
przejmuj się, będzie dobrze. - Uśmiechnęła się dodając mi
otuchy.
-
Tak, chyba masz rację.
- No
i wiesz, zawsze są jakieś plusy nie?
- Co
masz na myśli? - Spytałem.
- No
jak to co. Przecież będziesz miał przyrodnią siostrę, której
będziesz mógł bronić przed złymi kolesiami. - Zaśmiała się, a
ja spoważniałem.
-
Saki, błagam cię. Przecież ja jej nie cierpię i vice versa. -
Powiedziałem.
- Oj,
przesadzacie już z tą nienawiścią do siebie. Coście sobie
zrobili? - Spytała ruszając przed siebie do kościoła. Podszedłem
do niej i wziąłem ją za rękę.
-
Nic. Po prostu ona mnie irytuje, a ja ją denerwuję i jak to ona
mówi jestem szczeniakiem, który nie wyrósł jeszcze z pieluch. -
Zaśmiałem się.
-
Ehh, co my wszyscy z wami mamy. - Westchnęła. Zamilkliśmy, bo
właśnie wchodziliśmy do kościoła. Nie przekroczyliśmy progu
drzwi, a ja już widziałem tych wszystkich ludzi. Powiem szczerze,
że trochę się spiąłem, naprawdę nie chciałem zrobić nic
głupiego. Mój ojciec stał już przed ołtarzem czekając na pannę
młodą. Wraz z Saki zaczęliśmy iść do przedniej ławki, gdzie
mieliśmy zarezerwowane miejsca. Wszyscy się na nas patrzyli, to
mnie krępowało, no ale cóż. Starałem się patrzeć przed siebie,
co nie zawsze mi wychodziło. Kiedy zerkałem na ławki, niektóre
dziewczyny się do mnie uśmiechały. Doszliśmy na swoje miejsca,
najpierw przepuściłem Saki, a później zająłem miejsce obok
niej. Mój ojciec odwrócił się w moją stronę, widać, że jest
bardzo zestresowany. Obdarzyłem go zaraźliwym uśmiechem. Nagle
usłyszeliśmy muzykę, to zapowiedź, że zaraz zjawi się Mebuki,
tak jak się spodziewałem za chwilę w progu kościoła stanęła
przyszła żona mojego taty. Przyznam szczerze, że wygląda pięknie.
Do ołtarza prowadził ją jej ojciec, zdążyłem już go poznać.
Zaraz za nią szła różowo włosa dziewczyna w towarzystwie
kruczowłosego chłopaka. Przyznam się, że oczarowała mnie swoim
wyglądem. Ma na sobie piękną sukienkę do kolan. Od góry jest
koloru kremowego. W pasie zaś przeplatana czarną koronką. Od
brzucha w dół jest również czarna, na samym końcu ma lekkie
falbanki. Pierwszy raz nie mogłem oderwać od niej wzroku i kiedy
tylko podeszła z Sasuke do ławki, w której siedzieliśmy zrobiło
mi się trochę gorąco. Kruczowłosy przepuścił najpierw różowo
włosą, a później sam zajął miejsce. Ustała obok mnie, a ja
musiałem oprzeć się rękoma o oparcie, zrobiło mi się naprawdę
duszno. Saki przeniosła wzrok z Sakury na mnie, pochyliła się i
szepnęła.
-
Hej, wszystko w porządku? - Spojrzałem na nią.
-
Tak, zrobiło mi się trochę duszno, ale już przeszło. -
Uśmiechnąłem się i podniosłem.
-
Cześć Sasuke. - Wychyliłem się i podałem mu dłoń. Musiałem
trochę się wychylić przez co prawie stykałem się ciałem z
zielonooką. Znów zaczęła mnie irytować, kiedy tak się
szczerzyła do Uchihy.
-
Witaj Sakura. - Powiedziałem już bardziej chłodno.
-
Cześć głupku. - Wycofałem się do Saki, wolałem ugryźć się w
język niż coś jej odpowiedzieć.
- Czy
musicie zaczynać kłótnię w takim miejscu? - Usłyszałem nagle
głos Saki.
-
Nie. Przecież ja się nie odzywam. Grzecznie się tylko przywitałem.
- Obroniłem się. Nikt już się nie odezwał, bo spojrzeliśmy na
ołtarz, przy którym stali nasi rodzice. Większa połowa mszy
zleciała bardzo szybko, czas wolniej płynął w momencie, gdy
Mebuki i mój ojciec mówili sobie ''tak''. Wtedy już klamka zapadła
i nie było odwrotu. Na koniec kapłan udzielił im pozwolenia, żeby
się pocałowali, przy tym incydencie ludzie klaskali i wiwatowali.
Po tym wydarzeniu zaczęto opuszczać kościół, nasza czwórka
zrobiła to jako ostatnia. Po drodze spotkaliśmy Ino wraz z
Shikamaru.
-
Hej! - Powiedziałem do dwójki.
-
Cześć.
-
Witaj przystojniaczku. - Przywitali się równocześnie, co brzmiało
wesoło. - Widzę, że założyłeś te wdzianko co ci wybrałam.
Przyznam, że dziś wyglądasz w nim jeszcze bardziej seksownie. -
Mrugnęła do mnie. Powiedziała to tak, że wszyscy to słyszeli.
- To
samo mu mówiłam. Muszę go pilnować, bo jeszcze mogą ukraść mi
tego blondynka. - Wtrąciła Saki, a ja się zaśmiałem.
- Czy
wy aby nie przesadzacie moje piękne panie? - Spytałem z uśmiechem.
-
Nie! - Powiedziały równocześnie i wybuchły śmiechem. Wyszliśmy
z kościoła i wtopiliśmy się w tłum ludzi tam stojących. Kiedy
wszyscy złożyli im życzenia przyszła kolej na nas. Jako pierwsi
wcisnęli się Sakura i Sasuke, później Ino i Shikamaru. Na koniec
podszedłem ja wraz z Saki.
-
Tato, wybacz, ale najpierw podejdę do kobiety. - Zaśmiałem się i
stanąłem naprzeciw małżonki mojego ojca.
-
Ehmm. - Odetchnąłem. - W tym szczególnym dniu chciałbym Pani
życzyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Dużo
dobrego, zdrowia, szczęścia i żeby Pani wytrzymała z moim tatą,
bo czasami jest nie do zniesienia. - Uśmiechnąłem się i
zakończyłem swoją przemowę.
-
Dziękuję bardzo, tylko mam jedno zastrzeżenie. Naruto, nie mów mi
Pani, nazywaj mnie po prostu Mebuki.
-
Dobrze, bynajmniej się postaram. - Zaśmiałem się, a ona mnie
przytuliła. W sumie było to całkiem miłe. Kiedy się od niej
odsunąłem podszedłem do ojca.
- No,
tato. Przyszła kolej na ciebie. - Zaśmiałem się nerwowo. - Chcę
ci przede wszystkim życzyć wszystkiego dobrego. Traktuj dobrze
swoją nową żonę i poświęcaj jej tyle samo czasu co przed
ślubem. - Uścisnąłem ojca i poklepałem go po plecach.
-
Dziękuję synku. - Powiedział. Na początku głos mu się trochę
załamał.
-
Teraz zapraszamy wszystkich na wesele trwające do godziny
dziewiętnastej. Wybaczcie, że tak krótko, ale musimy wyjechać na
naszą podróż poślubną. - Czwarty hokage krzyknął do tłumu,
kiedy się ode mnie uwolnił. Po jego słowach słychać było
śmiechy. Wszyscy ruszyli do sali, której dokładne miejsce opisane
było w zaproszeniu. Podszedłem do Saki i wziąłem ją pod rękę.
-
Wiesz? - Zaczęła.
- Hm?
- Mruknąłem.
-
Pięknie się zachowałeś. - Pochwaliła mnie Saki.
-
Dziękuję moja piękna partnerko. - Uśmiechnąłem się.
- A
właśnie. Czy coś ci jest? Jesteś chory, czy jak?
- Ja?
No co ty, czuję się doskonale. - Odpowiedziałem.
- To
dlaczego zrobiło ci się słabo w kościele?
-
Saki, nie zrobiło mi się słabo, tylko duszno, a to dwie różne
sprawy.
-
Dziwne, że zrobiło ci się duszno akurat wtedy, kiedy Sakura
stanęła obok ciebie. - Drążyła temat.
- No
właśnie, sama widzisz jaki ma negatywny wpływ na moją osobę. -
Uśmiechnąłem się.
- Na
wszystkich tak reagujesz? To znaczy chodzi mi o tych, których nie za
bardzo lubisz. - Spojrzała mi w oczy.
-
Nie, tylko na nią. - Na chwilę zapanowała między nami cisza. -
Zobacz, już jesteśmy na miejscu. - Powiedziałem patrząc na biały
budynek. Ta sala jest naprawdę bardzo piękna. Weszliśmy do środka
zadziwiając się wnętrzem. Na sali było już dużo ludzi,
zauważyłem machającą nam i krzyczącą do nas Ino. Zajęła nam
miejsca i masz ci los obok Sasuke i Sakury. Saki poszła przede mną
i zajęła już sobie miejsce. Na moje nieszczęście zmuszony jestem
siedzieć przy Sakurze. Usiadłem i czekałem na kolejne kłótnie z
jej strony, ale o dziwo się nie czepiała. Czas do godziny szóstej
zleciał nam bardzo szybko i miło. Mając pozwolenie popijaliśmy
sobie sake, w sumie mamy prawie osiemnaście lat. Nie ukrywając
jesteśmy już trochę podpici, ale najbardziej to chyba dziewczyny.
Widać, że mają naprawdę słabą głowę. Coś mi odbiło, wstałem
i odwróciłem się w stronę Sakury.
-
Zatańczysz ze mną? - Spojrzała się na mnie zdziwiona, ale po
chwili się uśmiechnęła.
-
Dlaczego prosisz mnie do tańca? - Spytała.
- Bo
obiecałem ojcu, że chociaż raz zatańczę z moją przyrodnią
siostrą. - Dziewczyna na chwilę zmieniła wyraz twarzy na wrogi,
ale po chwili chwyciła moją dłoń. Wyszliśmy na parkiet, gdzie
tańczył tłum ludzi. Na początku stanęliśmy jak wryci i nikt nie
chciał zrobić pierwszego kroku. Postanowiłem to zmienić i jedną
dłoń położyłem na plecy dziewczyny, a drugą chwyciłem jej
rękę. Sakura zaś położyła wolną dłoń na moje ramię. Jak na
moje oko byliśmy zbyt daleko siebie, więc przysunąłem ją bliżej
mnie. Spojrzała mi w oczy z przestrogą.
-
Spokojnie złośnico, nie zjem cię. - Powiedziałem. - Robię to
tylko i wyłącznie dlatego, że mnie poproszono. - Puściłem jej
oczko, a ona nadepnęła na moją stopę. Spojrzałem na nią wrogo.
-
Ups. - Zakryła usta dłonią. - Przepraszam, chciałam mocniej. -
Zaśmiała się.
-
Uważaj, żebyś nie żałowała swoich czynów idiotko. -
Powiedziałem sztucznie się uśmiechając. Że też musiała lecieć
wolna piosenka.
-
Mogę powiedzieć to samo o tobie debilu. - Sakura ze sztucznym
uśmieszkiem przejechała dłonią po moim policzku.
-
Wiesz, że ostro się naprułaś? - Spytałem.
- Ehe
i jest mi z tym bardzo dobrze. Przynajmniej trochę odlatuję od tej
wstrętnej rzeczywistości. Ty Naruto też nie wyglądasz najlepiej.
- Odparła sarkastycznie.
-
Wiem, ale pilnuję się, żeby nie zepsuć im - Wskazałem na naszych
rodziców, którzy namiętnie o czymś dyskutowali. - tego dnia. -
Dokończyłem. - Radzę ci zrobić to samo i przestać już pić,
masz słabą główkę.
- Jak
byś idioto lepiej patrzył to wiedziałbyś, że już od pewnego
czasu nie piję. - Odparła.
- Ja
myślę. Nie zamierzam ciągnąć cię wrakiem do domu. -
Powiedziałem wrednie.
- Jak
to ty? - Spytała zdziwiona.
- A
ty myślałaś, że kto? Nasi kochani rodzice mają już walizki w
powozie konnym, który od razu zawiezie ich na statek, którym gdzieś
tam sobie popłyną. Ty chyba nie myślałaś, że z nami do domu
wrócą? - Spytałem kpiącym głosem.
- Ja
pierdziele, serio głąbie?
-
Ehem. - Skinąłem głową. - Będziemy musieli się z sobą męczyć
przez trzy tygodnie, ale spokojnie. Dom jest duży i będziemy mogli
się mijać. - Uśmiechnąłem się sztucznie.
-
Całe szczęście. Powiedz mi, czy kupiliście już dla mnie rzeczy,
o które prosiłam do pokoju?
-
Ależ oczywiście. Musisz już tylko urządzić go według własnych
widzi mi się.
- W
takim razie, nie wierzę, że to mówię, ale dziękuję. -
Zaskoczyła mnie. Nareszcie skończyła się piosenka. Zeszliśmy z
parkietu i poszliśmy do naszego stolika. Siadając zdjąłem
marynarkę, bo zrobiło mi się duszno. Zauważyłem, że Ino wybrała
mi taką koszulę, w której idealnie widać moje wszystkie mięśnie.
- Oj,
zmęczyłeś się biedaczku? - Spytała napita Ino.
- Nie
mała. Po prostu mi gorąco. - Puściłem jej oczko. Saki uchodziła
mnie w tańcu wcześniej i ilekroć podchodziła do mnie jakaś
dziewczyna odrywała mnie od niej siłą.
-
Naruto, weźmiesz ze sobą Sakurę, co nie? - Spytał Sasuke.
-
Ehh, niestety będę musiał, bo zostałem do tego zobowiązany. -
Westchnąłem. Shikamaru już dawno wykruszył się nam z
towarzystwa.
-
Sasuke, a ja mam do ciebie prośbę. Zabierz ze sobą Ino i ją
odprowadź, dobra? Ona nie jest w stanie iść sama do domu. - Widząc
jej minę skarciłem ją wzrokiem. Wiedziałem, że chciała się w
jakiś sposób wykręcić, ale jej nie dałem. Mam swój plan i
zamierzam go wykonać.
- Nie
ma sprawy, zrobię to z chęcią. - Kruczowłosy uśmiechnął się
do blondynki, a ta z opóźnionym zapłonem odwzajemniła gest.
-
Sasuke, pójdziesz ze mną na stronę? Zajmę ci chwilkę. - Spytała
słodko Sakura.
-
Ehem. Chodź. - Chłopak wstał i chwycił dziewczynę za dłoń. Po
chwili zniknęli gdzieś w tłumie.
Oczami
Sakury;
Sasuke
zabrał mnie do cichszego miejsca. Korzystając z okazji chcę mu coś
wyznać i boję się jego reakcji. Stanęliśmy sobie z boku.
- No,
to o co chodzi? - Spytał uśmiechając się.
-
Sasuke, powiem prosto z mostu, bo nie chcę dłużej tego ukrywać. -
Odetchnęłam.
-
Ukrywać czego? - Wyraźnie go zaciekawiłam.
-
Chodzi o to, że ja się w tobie zakochałam. Kocham cię od czasów
Akademii i nie mogę wybić sobie ciebie z głowy. Rozumiesz?
Cholernie drażni mnie to, kiedy jakieś dziewczyny kręcą się
wokół ciebie, tak jak ta cała przeklęta Karin. - Westchnęłam.
Chłopaka totalnie zamurowało i miał zdziwioną minę. Po dłuższej
chwili przerwał jednak tą stresującą dla mnie ciszę.
-
Sakura, jesteś pijana i nie wiesz co mówisz. - Uzasadniał moje
zachowanie.
-
Nieprawda! Ja wiem co czuję i tego nie zmienisz. Kocham cię Sasuke.
Mogę to nawet wykrzyczeć całemu światu. - Powiedziałam i
przysunęłam się bliżej kruczowłosego.
-
Sakura błagam cię, nie mów nic więcej. Jutro na pewno nie
będziesz pamiętała o tej rozmowie i bardzo dobrze. Nie chcę cię
ranić, ale chyba muszę to zrobić. Ja cię kocham, ale inaczej.
Kocham cię jak przyjaciółkę. Nie. Kocham cię jak siostrę,
której nigdy nie miałem. - Zabolały mnie jego słowa i to bardzo.
Spojrzałam w jego oczy, były totalnie szczere.
-
Mówisz prawdę, widzę to. Matko, jaka ja jestem beznadziejna!
Dlaczego nic nigdy mi nie wychodzi? To naprawdę boli. Boli mnie to,
że nie odwzajemniasz moich uczuć do ciebie. - Wyrzuciłam to z
siebie i po moich policzkach potoczyło się kilka łez. Chłopak
przysunął się do mnie i objął mnie bardzo mocno w pasie.
Wtuliłam się w niego chłonąc ten piękny zapach jego perfum i
skóry.
Oczami
Naruto;
- To
co, zaraz się zbieramy no nie? Dochodzi dziewiętnasta. - Odezwała
się Saki.
-
Tak, muszę dowlec jeszcze te zwłoki do domu. - Powiedziałem.
-
Chodzi ci o Sakurę? - Spytała Ino. Może nie słychać, ale
dziewczyny naprawdę się upiły. Jeszcze nigdy nie widziałem ich w
takim stanie.
-
Tak, chodzi mi o nią. Saki, oczywiście najpierw odprowadzimy
ciebie. - Uśmiechnąłem się.
- No
co ty? Myślałam, że księżniczka mnie odprowadzi. - Zaśmiała
się różowo włosa.
- A w
twoim przypadku to raczej nie książę? - Spytałem drażniąc się
z pijaną dziewczyną. Spojrzała się na mnie i chwilę zastanowiła.
Mrużyła przy tym śmiesznie oczy.
- No
przecież powiedziałam, że książę! - Zaprotestowała.
-
Nie. Powiedziałaś coś innego. - Drażniłem się.
- Nie
wpieraj mi!
- No
dobrze, niech ci będzie. - Rozejrzałem się po sali, została
garstka gości. Mój ojciec wraz z Mebuki żegnali kolejnych. Hmm,
która to godzina? Zerknąłem na zegarek, który znajdował się na
moim prawym nadgarstku. Dziewiętnasta czterdzieści dziewięć,
niedługo wyjeżdżają. Rzuciłem jeszcze raz okiem na salę. Daleko
w kącie zauważyłem Sakurę i Sasuke. Przytulali się. Czy mój
plan legł właśnie w gruzach? Nie, na pewno nie. Po chwili odsunęli
się od siebie, ale nie za daleko. Kruczowłosy uniósł dłoń i
przejechał kciukiem po jej policzku, czy ona płacze? Uśmiechnęli
się do siebie i zaczęli iść w naszym kierunku. Natychmiast
odwróciłem wzrok i ujrzałem cudny widoczek. Ino wraz z Saki
podpierały się łokciami o stół na wpół śpiące. Kiedy je
zobaczyłem musiałem powstrzymać się od wybuchnięcia gromkim
śmiechem. Po chwili za mną pojawili się moi towarzysze z drużyny.
-
Sasuke, zabierzesz Ino do domu? Spójrz jak ona wygląda. - Odezwałem
się odwracając w jego stronę. Chłopak uśmiechnął się na widok
blondynki.
-
Pewnie, już ją biorę. - Puścił Sakurę i podszedł do Ino.
-
Hej, obudź się. - Powiedział łagodnie. Dziewczyna od razu
podniosła głowę na dźwięk jego głosu. Uśmiechnęła się.
-
Mała wstawaj. Sasuke odprowadzi cię do domu. - Powiedziałem.
-
Właśnie to mam zamiar zrobić, ale tylko z twoją pomocą. -
Uśmiechnął się przyjaźnie. Dziewczyna jak zaczarowana podniosła
się i wyszła zza stołu stając obok niego. Muszę przyznać, że
byliby fajną parą, ale to już nie ode mnie zależy. Zauważyłem
jak Sakura wlewa sobie do gardła chyba z piątego kieliszka sake. Po
prostu pięknie i jak ja mam ją teraz dowlec?
- Do
zobaczenia przystojniaczku. - Ino podeszła do mnie i obdarzyła mnie
całusem w policzek.
- Pa
mała. - Sasuke podał mi dłoń, a następnie objął w pasie
blondynkę. Po chwili opuścili nasze towarzystwo, kruczowłosy
starał się podtrzymywać potykającą się dziewczynę. Odwróciłem
się do dwóch różowo włosych dziewczyn.
-
Poczekajcie na mnie chwilę. - W odpowiedzi usłyszałem jakieś
pomruki. Sakura dalej piła, a Saki spała na stole. Wstałem i
zarzuciłem na siebie marynarkę. Odwróciłem się w stronę
stolika, gdzie siedzieli nasi rodzice. Powoli szedłem w tym
kierunku. Akurat siedzieli na swoim miejscu, bo robili im zdjęcie.
Kiedy do nich doszedłem fotograf skończył już swoją pracę.
Stanąłem naprzeciw nich i się uśmiechnąłem.
-
Fajnie ze sobą wyglądacie. - Na ich twarzach zagościło
zdziwienie. - Ale nie chcę o tym. Żegnam się z wami za siebie i
Sakurę, ona nie może podejść, bo nie jest w stanie. Życzymy wam
przyjemnej podróży poślubnej i czekamy na was za te trzy tygodnie.
Zabieram już ją do domu, bo jeśli tego nie zrobię to będę
musiał ją nieść, a to będzie troszkę uciążliwe. - Zaśmiałem
się, a oni się uśmiechnęli. Chcieli wstać, ale im nie dałem. -
Siedźcie sobie, nie wstawajcie. - Podszedłem do nich za stół,
najpierw przytuliłem mamę Sakury, a później swojego tatę.
-
Dziękujemy ci bardzo Naruto. Jak jutro Sakura się obudzi to
pożegnaj ją od nas i powiedz, że jak wrócimy to będę zmuszona z
nią porozmawiać. - Stanąłem obok nich.
-
Jeśli nie zapomnę to na pewno jej przekażę. Wybaczcie, ale już
pójdę. Widzę, że Sakura sięga po kolejny kieliszek. -
Uśmiechnąłem się i zniknąłem im z oczu. Po cichu zaszedłem od
tyłu zielonooką i złapałem jej dłoń, która znajdowała się
obok ust. Wyrwałem kieliszek z jej ręki i odstawiłem na stół.
Drastycznie odwróciła się w moją stronę.
-
Idziemy już. - Powiedziałem.
- Nie
będziesz mi mówił co mam robić. - Uśmiechnęła się wrednie i
na przekór wypiła trunek z kieliszka, który odstawiłem na bok.
-
Wstaniesz grzecznie, czy muszę cię podciągnąć siłą? Ten drugi
wariant nie jest za dobry, bo się ośmieszysz. - Dziewczyna
spojrzała na mnie wrednie.
- Już
wstaję głąbie. Lepiej obudź Saki. - Spojrzała na naszą
przyjaciółkę, a ja zaraz za nią zrobiłem to samo. Jako, że
siedziały obok siebie miałem do obydwu blisko. Chwyciłem za ramię
Saki i potrząsałem nim.
-
Hej, pobudka śpiąca królewno. - Nie odniosło to żadnych skutków.
- Saki do cholery jasnej, obudź się. - Postanowiłem zawołać
drugi raz i o dziwo podziałało.
-
Czego się tak drzesz? Już wstaję. - Jak powiedziała tak zrobiła
i stała już obok mnie. Wsunęła prawą rękę pod moją.
Spojrzałem na Sakurę. Podniosła się z niezadowoleniem i stanęła
obok nas.
-
Nawet o tym nie myśl głąbie. - Powiedziała. - Sama dam radę iść.
- Podeszła kawałek i gdyby nie ja rąbnęła by na podłogę.
- Rób
to co Saki i się nie stawiaj, doskonale widzisz, że sama nie dasz
rady iść. - Z wielkim niezadowoleniem dziewczyna zrobiła to co
powiedziałem. Wyszedłem z sali w otoczeniu dwóch pijanych kobiet.
Szliśmy sobie właśnie drogą prowadzącą do domu Saki.
-
Przyznam, że nie wiem jak ty ją dowleczesz do domu. Ja aż tak
pijana to nie jestem, a jak tak idziemy to można powiedzieć, że
troszeczkę wytrzeźwiałam. - Zmniejszyła odległość między
swoimi dwoma palcami demonstrując mi ile wytrzeźwiała. Zaśmiałem
się i spojrzałem na wpół przytomną Sakurę.
-
Najwyżej przerzucę ją przez plecy i zaniosę wrakiem, przecież od
ciebie nie mam tak daleko do swojego domu. - Zielonooka uniosła
głowę w górę.
- O-o
nie! J-ja się nie zga-zgadzam! - Zaprotestowała.
- W
tym stanie nie masz prawa głosu. - Powiedziałem.
-
W-właśnie, ż-że mam. - Jąkała się. Resztę drogi szliśmy w
ciszy. Byliśmy okropnie zmęczeni i nikt nie miał na to ochoty.
Nareszcie podeszliśmy pod dom Saki.
- Do
zobaczenia kochana. - Powiedziałem.
- No
tak. Trzymaj się i powodzenia w dowleczeniu tej tutaj do domku. -
Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. - Narka! -
Krzyknęła i znalazła się przed drzwiami swojego domu, którymi za
chwilkę weszła. Spojrzałem na Sakurę i pokiwałem głową z
niedowierzaniem. Jak ona mogła się tak spić?
-
Dasz radę dojść do domu? - Spytałem, a ona skinęła głową.
Powolutku ruszyliśmy do naszego celu. Po chwili coś mnie natchnęło.
- Dlaczego się tak upiłaś? Przecież ty nie lubisz alkoholu. -
Stwierdziłem.
-
Przez Sasuke. - Na moment moje ciało zesztywniało, ale po chwili
się rozluźniłem. Było mi już niewygodnie w tej pozycji, więc
tak jakby ją objąłem. - Co ty robisz kretynie? - Spytała.
- Nie
wygodnie mi. - Powiedziałem oschle. - Tooo... dlaczego upiłaś się
przez Sasuke? - Dopytywałem.
-
Muszę ci o tym mówić? - Spytała.
-
Tak. Jeśli się wygadasz zrobi ci się lżej. - Powiedziałem
zwodząc ją.
-
Ojejku. Na początku trochę wypiłam, bo nie byłabym w stanie
powiedzieć mu prawdy. - Odrzekła kładąc dłoń na mojej klatce
piersiowej, trzęsła się. Wcale się nie dziwię, przecież jest
zima. Stanęliśmy na chwilę i zgrabnie zdjąłem z siebie swój
płaszcz pozostając jedynie w marynarce i koszuli. Nakryłem nim
dziewczynę. - Nie musiałeś tego robić. - Powiedziała patrząc mi
w oczy, jej wzrok troszkę się zmienił, nie był tak oziębły jak
zazwyczaj.
-
Jeśli się rozchorujesz ojciec nie da mi żyć. - Powiedziałem bez
entuzjazmu. To nie znaczy, że jeśli jej nie lubię to nie mogę
czasem być miły.
-
Ehe. - Mruknęła.
-
Wracając do tematu. Jakiej prawdy nie byłabyś w stanie mu wyjawić?
- Dociekałem dalej.
- Że
kocham go całym sercem i duszą. - Westchnęła, a mnie oblało
jakieś głupie uczucie.
-
Ekhem. - Odchrząknąłem. - Powiedziałaś mu o tym?
-
Tak. - Odpowiedziała krótko.
- I
co? - Spytałem nie dowierzając w to, co przed chwilą powiedziała.
- I
nic. - Powoli zaczynała mnie drażnić.
- Jak
to nic? - Dopytałem.
-
Powiedział, że też mnie kocha, ale... - Urwała.
- Co
ale? - Ponaglałem ją.
- Ale
kocha mnie jak siostrę, a nie kobietę. - Mimo wszystko zrobiło mi
się jej szkoda.
-
Przykro mi. - Powiedziałem całkiem szczerze.
- Nie
kłam, cieszysz się, że teraz cholernie cierpię. - Powiedziała, a
ja poczułem coś mokrego na dłoni. Spojrzałem w dół, ona
płakała!
- Nie
kłamię, naprawdę mi przykro. Gdyby tak nie było to na pewno bym
tego nie mówił. - Dziewczyna skinęła głową. Na sekundę
zamgliło moje oczy, cholera przecież ja też dużo wypiłem. Kiedy
przeszło dostrzegłem mój dom, nie. Dostrzegłem NASZ dom. Od tej
pory dzielę go z Sakurą i Mebuki. - Jesteśmy na miejscu. -
Oświadczyłem. Weszliśmy schodkami i znaleźliśmy się przed
drzwiami. Wygrzebałem z kieszeni klucze i otworzyłem. Weszliśmy do
środka. Ściągnąłem płaszcz z dziewczyny po czym odwiesiłem go
na wieszak. Nie zatrzymywałem się nigdzie tylko wszedłem ciągnąc
za sobą Sakurę na górę. Nasze pokoje znajdowały się naprzeciw
siebie, ale wszedłem do sypialni dziewczyny. Zmierzałem do jej
kanapy, kiedy byłem blisko potknęliśmy się. Wylądowałem plecami
na tym cholernym meblu. Sakura znalazła się na mnie, nasze głowy
dzieliły centymetry. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy i jak
zwykle mi, czyli debilowi wyrwało się coś nieodpowiedniego.
-
Masz piękne oczy. - Bardziej szepnąłem niż powiedziałem. Nie
wiem, czy mi się wydawało, ale ona chyba była coraz bliżej mnie.
-
Naruto...
-
Hmm?
-
Jesteś głąbem wiesz? - Szepnęła. Zanim zdążyłem coś
odpowiedzieć spostrzegłem, że nasze usta coraz bliżej zbliżają
się do siebie. Po chwili poczułem jej wargi na swoich. To jest
niedorzeczne, ale podobało mi się to. Zanim do końca przyswoiłem
tą myśl wyrwałem się od niej zostawiając ją samą na kanapie.
-
Sakura, my... przecież my się nienawidzimy. - Zacząłem się
śmiać. - Czy możesz mi wyjaśnić co się przed chwilą stało? -
Spytałem roztrzęsiony. Trochę zwlekała z odpowiedzią.
-
Sama nie wiem. Przecież ja jestem pijana, zapomniałeś? To był
błąd, który nie powinien się zdarzyć. - Powiedziała sennym
głosem. Odwróciłem się do niej tyłem. Przeczesałem dłonią
włosy biorąc kilka głębokich wdechów. Po chwili ochłonąłem i
z powrotem odwróciłem się twarzą do Sakury, która była dziwnie
spokojna. Musiałem bliżej podejść, bo w pokoju panował mrok.
Zbliżyłem się do niej. Sakura spała. Ściągnąłem z siebie
marynarkę i przykryłem nią jej drobne ciało. Po chwili opuściłem
jej pokój i wszedłem do swojego. Nawet nie zamknąłem drzwi, bo
nie miałem już na to siły. Walnąłem się na nierozłożoną
kanapę i podłożyłem ręce pod głowę. Miałem widok na różowo
włosą. Powróciłem myślami do naszego krótkiego, nic nie
znaczącego pocałunku. To na pewno wina alkoholu, oboje wypiliśmy
dość sporo. Zresztą nie powinienem zaprzątać sobie tym głowy,
skupię się na Kasumi. Ta dziewczyna podobno mnie kocha, a ja nie
zaprzeczam, że ona mi się podoba. Na moich ustach pojawił się pół
uśmieszek. Jestem naprawdę padnięty. Ułożyłem się wygodnie i
po krótkiej chwili totalnie odpłynąłem.
Oczami
Sakury;
Poczułam
okropny ból głowy, przez który od razu się przebudziłam.
Otworzyłam oczy, ale od razu poraziło mnie światło słoneczne,
którego w tej chwili szczerze nienawidziłam. Podjęłam drugą
próbę i przy mrużeniu powiek nareszcie udało mi się otworzyć
oczy. W pierwszej chwili niezupełnie wiedziałam, gdzie dokładnie
jestem. Usiadłam na kanapę, a w tej samej chwili z mojego ciała
zsunęła się czarna marynarka. Spojrzałam na nią, wydawała mi
się jakaś znajoma. Wróciłam pamięcią do wczorajszego dnia.
Szczerze mówiąc nic nie pamiętam od rozmowy z Sasuke. Cholera!
Powiedziałam mu, że go kocham i to był mój największy życiowy
błąd. Jak ja się teraz mu na oczy pokażę? Odetchnęłam.
Spojrzałam w dół, czyja to marynarka? Nagle dostałam olśnienia,
przecież wczoraj miał ją na sobie Naruto. Nie mogę się mylić,
bo na początku zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, kiedy się
tak odstroił. Powoli podniosłam się z kanapy, dziwne, że moje
kości mnie nie bolały. Dopiero teraz spostrzegłam, że drzwi w obu
pokojach są otwarte. Wyszłam z sypialni, domyślam się, że mojej.
Niepewnie podeszłam do progu drzwi, gdzie na kanapie leżała jakaś
postać. W dłoni trzymałam czarną marynarkę. Wolno weszłam do
jego pokoju. Naruto spał, miał coś zaciśniętego w dłoni.
Rzuciłam na to okiem. Wydaje mi się, że to opaska Konohy, ale nie
jego, bo ta jest bardzo poszarpana i porysowana. Nie wiem czemu, ale
zrobiło mi się go szkoda. Nakryłam go marynarką i opuściłam
jego pokój. Szłam korytarzem wzdłuż i na moje szczęście
znalazłam się przy schodach, po których za chwilę zeszłam. Od
razu pokierowałam się do salonu, gdzie zauważyłam czarną wielką
torbę. Ucieszyłam się ogromnie, bo tam zawarte były wszystkie
moje ubrania. Przykucnęłam przy walizce i otworzyłam ją.
Wyciągnęłam stamtąd wycieruchy i różową bluzkę, która opada
na jedno ramię. Poszłam do łazienki i natychmiast wzięłam
orzeźwiający prysznic. Zajęło mi to chyba z dziesięć minut.
Ubrałam się i wyszłam z toalety. Z powrotem wróciłam się do
salonu, jednak jedno nie było tam na swoim miejscu. Na kanapie
siedział Naruto, ma na sobie jedynie spodnie od garnituru.
-
Ubrał byś się. - Powiedziałam sarkastycznie. Chłopak odwrócił
się w moją stronę, jest jakiś zmarnowany. Dopiero teraz
zauważyłam, że nadal trzyma opaskę w ręku tylko...ona jest lekko
zakrwawiona.
-
Widzisz... z chęcią bym się ubrał, ale najpierw muszę zaprać
swoją koszulę.
- Co
ty zrobiłeś? - Spytałam podchodząc bliżej. Naruto spojrzał w
dół i utkwił wzrok na przedmiocie, który trzymał w dłoni. On
też był lekko zakrwawiony.
-
Hmm, odkąd wróciłem z tej cholernej misji miewam...małe koszmary
senne. Zapewne przejdą mi szybko tak jak pozostałe, ale kiedy
położyłem się spać prawdopodobnie wziąłem do ręki opaskę,
która należała do mojej mamy. Tak się niefortunnie złożyło, że
w trakcie snu musiałem zacisnąć na niej dłoń i skaleczyłem się
o zadartą blaszkę. Szczerze mówiąc nie za wiele pamiętam z
wczorajszego dnia.
-
Ehh, to tak jak i ja. - Przyznałam.
-
Ojciec zostawił mi wiadomość. Jeszcze przed Świętami mamy
urządzić twój pokój. - Powiedział beznamiętnie.
- Jak
to mamy? - Spytałam.
-
Jeśli chodzi o mnie to mam pomóc ci pomalować ściany, kupić
potrzebne meble i je poustawiać. A no właśnie, jutro musimy ubrać
choinkę. - Chłopak wyliczał, a mnie od samego myślenia głowa
rozbolała. Ja mam spędzić z tym głąbem trzy tygodnie? To chyba
jakaś kpina.
-
Okey. - Odetchnęłam. - Zrobimy to co mamy zrobić razem, a później
nie będziemy wchodzić sobie w drogę.
-
Mnie to pasuje. - Odpowiedział, po czym dodał. - Przynajmniej będę
mógł się zająć innymi sprawami. - Zaśmiał się pod nosem.
- A
ja swoimi. - Powiedziałam. Między nami zapadła cisza. Po kilku
minutach przerwał ją blondyn.
-
Ubiorę się i możemy iść do sklepu.
-
Pierwszy raz się w czymś zgadzamy. - Chłopak wstał i podszedł w
moim kierunku. Dotknął mnie barkiem i ominął, ale po chili się
cofnął. Spojrzał w moje oczy.
-
Sakura, czy pamiętasz może jak my wróciliśmy do domu? - Spytał z
nadzieją.
-
Nie, właściwie miałam spytać o to samo. - Powiedziałam. Naruto
patrzył się na mnie przez chwilę, po czym ruszył do korytarza.
Jejku jak ja go nie cierpię! Rozsiadłam się na kanapie i czekałam
na blondyna. Zerknęłam w lewą stronę, gdzie stała komoda. Na
niej spoczywał niewielki zegarek, który wskazywał godzinę ósmą
trzydzieści. Chyba wczoraj położyliśmy się wcześniej spać. Po
piętnastu minutach w salonie zjawił się Naruto. Ubrał się w
czarną koszulę z czerwonym wykończeniem oraz nieco jaśniejsze
spodnie z czarnym paskiem. Włosy miał jak zwykle w artystycznym
nieładzie. Stanął przy progu, a ja podniosłam się z kanapy i
zmierzałam w jego kierunku. Mijając go powiedziałam.
-
Dłużej nie mogłeś się stroić? - Zdążyłam zobaczyć jego
uśmieszek.
-
Musiałem się wykąpać i owinąć dłoń bandażem, kiedy robi się
to samemu wcale nie jest tak prosto. - Doszedł do mnie i zarzucił
na siebie szarą kurtkę. Muszę niechętnie przyznać, że gust ma
piekielnie dobry. Ja zaś nałożyłam na siebie jasno brązową
kurteczkę z kapturem wyłożonym mięciutkim futerkiem. Kiedy się
ubrałam blondyn wskazał mi dłonią drzwi.
-
Panie przodem. - Uśmiechnął się.
-
Mózg ci się przygrzał? - Spytałam wrednie.
-
Próbuję choć jeden dzień nie wchodzić z tobą w kłótnie, ale
ty to psujesz. - Powiedział przez zaciśnięte zęby. Stanęłam
naprzeciw niego.
-
Dobra. Zawrzyjmy rozejm na ten jeden jedyny dzień. - Wyciągnęłam
do niego prawą dłoń. Spojrzał na nią. Chwilę się zawahał, ale
szybko chwycił ją swoją prawą zabandażowaną dłonią.
Uśmiechnął się.
-
Zgoda. Wydaje mi się, że jeden dzień chyba wytrzymamy. - Zaśmiałam
się i wyszłam za drzwi. Od razu spotkałam się z mroźnym powiewem
i grubym, gęsto padającym śniegiem. Natychmiast naciągnęłam
kaptur na głowę. Blondyn wyszedł do mnie i zamknął za sobą
drzwi. Odwrócił się w moją stronę.
- To
co, idziemy do tej ogromnej galerii? - Spytał po chwili.
-
Chyba tak, tam jest wszystko, a przede wszystkim mamy do niej blisko.
- Powiedziałam, ale za chwilę dodałam. - Nie jest ci zimno?
-
Nie. Nawet w takie chłodne dni nie jest mi zbyt zimno. - Uśmiechnął
się.
-
Potrafisz wyjaśnić dlaczego? - Zaciekawiłam się.
-
Hmm. - Wypuścił powietrze i wsadził dłonie w kieszenie. - Może
to sprawka Kyuubiego? Sam nie wiem.
-
Ciekawe. - Wymsknęło mi się.
- Co
jest ciekawe? - Spytał chłopak schodząc z werandy, po chwili do
niego dołączyłam i szliśmy już w kierunku galerii.
- To
jak on na ciebie wpływa. Nie tylko masz ogromne zasoby chakry, ale
dodatkowo są jakieś inne plusy. - Wyjaśniłam.
-
Taa, są również ogromne minusy, a przynajmniej były do niedawna.
- Odpowiedział patrząc przed siebie.
- Co
konkretnie masz na myśli? - Spytałam, a on spojrzał na mnie
dziwnym wzrokiem.
- Do
niedawna mógł mną zawładnąć w nieodpowiednich chwilach, co na
pewno skończyłoby się bardzo źle. Teraz nie muszę się o to
martwić, bo mam go pod kontrolą, od kiedy wygrałem z nim walkę.
- Tu
muszę przyznać ci rację. - Powiedziałam.
-
Może jednak dziś nam wyjdzie ta nasza umowa. - Zaśmiał się.
- Na
to wygląda. - Chwilę szliśmy w ciszy.
-
Jesteś szczęśliwa? - Spytał po chwili. Zdziwiło mnie jego
pytanie, ale postanowiłam odpowiedzieć szczerze.
- Nie
bardzo. Wybacz, ale nie cieszy mnie ten cały ślub.
-
Spoko. Ja też nie jestem szczęśliwy z tego powodu.
-
Naruto, szczerze mówiąc to nie wiem, czy nasze stosunki się
polepszą. - Powiedziałam nagle.
-
Tak. Ja też bym tego nie oczekiwał. Za dużo się między nami
wydarzyło, żeby było dobrze, tak mi się wydaje.
-
Może nie być łatwo mieszkać razem. - Powiedziałam. Nastała
długa cisza.
-
Jesteśmy na miejscu. - Naruto zatrzymał się pod wielką galerią,
do której właśnie wchodziliśmy. Ilekroć tu byłam zawsze
zadziwiała mnie ta konstrukcja. - To gdzie najpierw idziemy? -
Spytał.
-
Może wybierzemy jakąś farbę? - Spytałam.
-
Okey, mi to obojętne. - Odpowiedział. Weszliśmy na ruchome schody,
które prowadziły na trzecie piętro, gdzie znajdowały się sklepy
budowlane. Naruto poprowadził mnie do najlepszego sklepu.
-
Oszalałeś? - Spytałam cicho. - Tu jest okropnie drogo. - Blondyn
odwrócił się w moją stronę i szepnął mi do ucha. Chętnie bym
go za to zabiła, ale nie będę robić obciachu.
- Mój
ojciec wyraźnie napisał. Kup dla niej wszystko co najlepsze. -
Odsunął się kawałek. - To jaki kolor ścian? - Spytał z
uśmiechem.
-
Hmm, skoro kanapa jest szara to może...fiolet i szary. - Naruto
zrobił zdziwioną minę. - Czemu masz taki wyraz twarzy? - Spytałam.
-
Myślałem, że wybierzesz różowy, czy coś takiego.
-
Wyprowadzę cię z błędu. Różowy to nie jedyny kolor na tym
świecie. - Zostawiłam go i ruszyłam przodem do jakiegoś
sprzedawcy. Odwrócony był tyłem do mnie. - Przepraszam bardzo. Czy
mógłby mi Pan dać jakąś szarą i jasno fioletową farbę? -
Spytałam. Ekspedient odwrócił się w moją stronę. Okazał się
być bardzo przystojnym szatynem o brązowych oczach. Uśmiechnął
się do mnie.
- Dla
tak pięknej dziewczyny wszystko.
-
Dziękuję, ale czy Pan nie przesadza? - Zaśmiałam się.
-
Ależ skąd i proszę nie mów do mnie tak oficjalnie. Mam na imię
Taro.
-
Miło mi cię poznać, mam na imię Sakura. - Uśmiechnęłam się.
-
Piękne imię. Wiem, że to może dziwne, ale czy umówiłabyś się
ze mną? - Rozwalił mnie tym pytaniem.
- Z
chęcią. - Odpowiedziałam, coś mnie napadło.
- Co
robisz jutro? - Spytał.
-
Ubieram choinkę, ale później jestem wolna.
- Co
powiesz na godzinę osiemnastą?
- Mi
pasuje. - Zaśmiałam się.
- No
to jesteśmy umówieni. Powiedz mi jeszcze, gdzie mieszkasz.
-
Wiesz może, gdzie mieszka czwarty hokage? - Spytałam.
- No
pewnie, kto by nie wiedział? To gdzieś obok? - Spytał, a ja się
zaśmiałam.
-
Nie. Mieszkam dokładnie w domu czwartego. - Oczy chłopaka zrobiły
się większe.
-
Wybierzesz nam w końcu tą farbę? - Usłyszałam za sobą głos
Naruto. Przypomnijcie mi, żebym go zabiła.
-
Oczywiście Naruto. - Zaśmiał się.
- Wy
się znacie? - Spytałam.
-
Ehem. - Odpowiedzieli równocześnie.
-
Chcesz mi powiedzieć, że z nim mieszkasz? - Zwrócił się do mnie
szatyn.
-
Niestety tak. - Powiedziałam skrzywiona.
-
Chyba to moja kwestia Sakura. - Powiedział patrząc na mnie. Teraz
patrzył się na Taro. - Nasi rodzice dokładnie wczoraj wzięli
ślub. - Westchnął.
- To
muszę pogratulować twojemu ojcu. - Powiedział szatyn i spojrzał
na mnie.
-
Naruto, przypominam ci o naszej dzisiejszej umowie. - Powiedziałam
groźnie.
-
Sory, zapomniałem. - Wyratował się z sytuacji z uśmiechem. -
Wiesz, zawarliśmy pakt, że wyjątkowo dziś będziemy dla siebie
mili. - Taro się uśmiechnął.
-
Rozumiem. Wybaczcie, ale na pierwszy rzut oka widać, że skaczecie
sobie do gardeł. - Zaśmiał się. - Sakura, wracając do
jutrzejszego dnia, wpadnę po ciebie o osiemnastej.
-
Okey. - Powiedziałam.
- No
dobrze, chodźcie za mną. Dam wam w końcu tą farbę. - Zaśmiał
się. Naruto szedł na końcu, kiedy szatyn prowadził nas po
regałach z farbami.
-
Taro, jak tam praca w klubie? - Spytał blondyn.
-
Jakoś leci. Swoją drogą dawno nas nie odwiedzałeś.
- Nie
za bardzo miałem czas. - Przerwał na chwilę. - Słuchaj stary,
skorzystam z okazji, że się spotkaliśmy. Możesz przekazać
swojemu szefowi, żeby się tak nie spieszył sam wiesz z czym? - W
co on się wpakował? Taro odwrócił się na chwilę w stronę
Naruto.
-
Tak, wiem.
-
Martwię się o niego. Na razie to nie jest mi potrzebne, a nie
chciałbym, żeby narobił sobie długów u kogoś innego.
-
Spoko. Mówiłem mu już o tym, ale wspomnę jeszcze raz. Mam
nadzieję, że tym razem mnie posłucha. - Zaśmiał się i zatrzymał
sięgając na regał. - Mam. To najładniejsze kolory. - Odwrócił
się w naszą stronę z dwoma rodzajami farby. Przysunął się i
podał je Naruto. Brązowooki znajduje się bardzo blisko mnie.
Zadarłam lekko do góry głowę, patrzył się na mnie z uśmiechem.
Odwzajemniłam go.
-
Dzięki Taro. Nie zapomnij przekazać szefowi tego o czym mówiłem.
- Powiedział blondyn.
- Nie
ma sprawy. - Spojrzał teraz na mnie. - Czekaj na mnie piękna. -
Mrugnął i obdarzył całusem w policzek. Jestem wniebowzięta.
Chłopak pożegnał się z blondynem i ruszył tylko w sobie znanym
kierunku. Odwróciłam się do Naruto.
-
Możesz mi powiedzieć o co chodzi z tym całym „szefem”? -
Spytałam. Patrzył na mnie jak na jakąś głupią.
-
Jako, że dziś jestem miły to tak. Kilka miesięcy temu pożyczyłem
mu kilkanaście tysięcy z moich oszczędności. - Zrobiłam wielkie
oczy.
- Że
co?!
-
Ciszej! - Zrugał mnie. - Staruszek potrzebował forsy to mu ją
zapewniłem. Teraz boję się, żeby nie zapożyczył się u innych,
bo wtedy będzie niefajnie. - Powiedział całkiem spokojnie.
Zastanowiłam się chwilę.
- Nie
wiedziałam, że jesteś taki hojny.
- Nie
jestem hojny, lubię pomagać ludziom w potrzebie i tyle. - Wzruszył
ramionami. - Chodźmy do kasy, bo inaczej spędzimy tu cały dzień,
a mamy kupę roboty.
-
Prowadź. - Powiedziałam. Chłopak znajdował się przede mną,
szliśmy między regałami.
-
Gdzie jest ta cholerna kasa? - Spytał nagle. Stanęłam i
rozejrzałam się dokładnie.
- Po
drugiej stronie. - Westchnęłam. Zaczęłam iść w drugim kierunku.
- Nie denerwuj się tak. - Powiedziałam i zaśmiałam się. To jest
takie komiczne widzieć jak on się złości.
-
Mamy dużo roboty to jak mam się nie denerwować? - Spytał
poddenerwowany.
- Na
pewno się wyrobimy. Naruto, to nie jest duży pokój, pójdzie nam w
miarę szybko.
- Mam
taką nadzieję. - Doszliśmy do upragnionej kasy. Nikogo nie było w
kolejce, więc w miarę sprawnie nam to poszło. Kiedy kupiliśmy
farby wyszliśmy z tego sklepu i ruszyliśmy w poszukiwaniu
następnego. Kiedy okrążaliśmy galerię Naruto zabrał głos.
-
Tooo jutro nie pomożesz mi ubierać choinki? - Spytał lekko
zażenowany.
-
Niby dlaczego? - Spytałam.
- No
bo, o ile mi się nie wydaje, a nie wydaje na pewno to wychodzisz
gdzieś z Taro. - Odwrócił wzrok przed siebie. Uśmiechnęłam się
mimowolnie.
-
Tak, wychodzę, ale dopiero o osiemnastej, więc spokojnie będziemy
mieli czas. - Odwrócił głowę w moją stronę.
- To
bardzo dobrze. - Po chwili zastanowienia dodał. - W sensie, że nie
będę musiał sam się męczyć.
-
Taaa. - Powiedziałam zmarnowanym głosem.
-
Chodźmy może tutaj. Mają najlepsze meble. - Ponownie odezwał się
do mnie za jakąś minutę. Po chwili weszliśmy do ogromnego sklepu
z ekskluzywnymi meblami. Czy oni postradali zmysły? Nie wystarczyłby
jakiś zwykły sklep?
-
Naruto, czy ty nie przesadzasz?
-
Huh? Niby z czym? - Spytał nie odwracając w moją stronę głowy.
Szedł dalej po sklepie.
- Z
tymi drogimi rzeczami. Nie wystarczyłoby coś taniego? - Spytałam.
Chłopak nagle się zatrzymał, a ja o mało co na niego nie wpadłam.
Powoli odwrócił się w moją stronę.
-
Słuchaj. Już ci to tłumaczyłem, ale skoro chcesz to mogę jeszcze
raz. Mój ojciec kazał mi wybrać same najlepsze rzeczy. Jeśli ma
kasę to bierz ją bez zastanowienia. Może już zdążyłaś się
zorientować, ale my nie jesteśmy biedni. Nie rozrzucamy też kasy,
gdzie popadnie. Widocznie jeśli ojciec chce ci kupić takie rzeczy
to cię bardzo ceni i tyle. - Trochę zaskoczyły mnie jego słowa,
lekko spuściłam głowę w dół i skinęłam nią na znak zgody. -
Chodź, wpadło mi już coś w oko do twojego pokoju, ale jeśli tego
nie zechcesz to spoko. - Odwrócił się i zaczął iść w tylko
sobie znanym kierunku. Niechętnie, ale poszłam za nim...
******
Ohayo! Witajcie kochani! Wybaczcie, ale pojawiły się drobne komplikacje i rano nie mogłyśmy wstawić notki, bo się nie dało. Mamy nadzieję, że rozdział się spodobał :D Życzymy Wam jeszcze raz Wesołych Świąt i masy dobrych prezętów ;) Oraz tego, żęby te Święta były spędzone w świetnej atmosferze oraz gronie rodziny, bo ona jest najważniejsza. Życzymy Wam również dużo zdrówka, szczęścia i aby ten rok był dla Was udany :D Wiecie co byłoby dla nas dobrym prezentem? Oczywiście nie zmuszamy, ale miło by nam było, gdyby każdy z naszych stałych czytelników skomentował tego One Shota. Niekoniecznie długim wywodem, ale jakimś słowem :D Jeszcze raz Wesołych i magicznych Świąt! Pozdrawiamy Patty i Paula.
WZAJEMNIE DZIEWCZYNY !!!! Ja już swój prezent dla was ofiaruje <3 oczywisćie mój komentarz :D Swietna notka, fabuła wciąga ojjjjj wciąga :D bardzo miło się czyta :D nie moge doczekać się kolejnej notki :( nooo i wielki plus za wstawienie one shota w Wigilje :) Podziw dziewczynki :*
OdpowiedzUsuńWESOŁYCH ŚWIĄT
Nowy
Świetny One Shot wciąga jak nie jedna dobra książka,fajnie się go czyta i oby więcej takich historyjek :) Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńWzajemnie ... Notka Super :)
OdpowiedzUsuńCzekam na SZYBKI NEXT !! :)
Pozdrawiam
Fajny One Shot.
OdpowiedzUsuńTak a pro po stałego czytelnika to nim jestem czytam bloga od ok 3 notki pewnie gdzieś tam są moje komentarze nie komentuje za często bo to trochę trudne z telka. Rozdziały jak i One Shoty były fajne a teraz są zajebiste
Pozdrawiam i Wesołych Świąt
robi się coraz ciekawiej, czyżby Naruto był zazdrosny o Sakurę ? :) życzę dużo weny, czekam na szybki next a przede wszystkim wesołych dziewczyny :*
OdpowiedzUsuńświetna notka robi się ciekawie szkoda ze nie pamiętają ze się całowali po pijanemu dajcie szybko kolejną cześć One Shot i też czekam na główne opowiadanie pozdrawiam i życzę wesołych świąt dużo weny życzę
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemna notka...
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to robicie,ale gdy czytam te notki w nocy to nie mogę się od nich oderwać,drugi raz już przeczytałem wszystkie ROZDZIAŁY i czekam na kolejne
A One shoty też są ciekawe,ale czekam z niecierpliwością na rozdział :D
świetna notka czytałem ją i czytałem i mimo rozmiarów wcale mnie nie nudziła akcja zaczyba sie rozkręcać i widać pierwsze objawy narusaku :P weny i czekam na next
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa jest to nowe odrębne opowiadanie. Naruto i Sakura są rodzeństwem, bomba. Nigdy mi nawet taka wersja nie przyszła do głowy i do tego widać, że zaczynają pałać do siebie jakimiś uczuciami. Nie moge się doczekać kolejnej części
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Kuraj
P.S. zapraszam na nowy rozdział
http://pieczecprzeznaczenia.blog.pl/
One shot świetny! Macie naprawdę talent.
OdpowiedzUsuńTez życzę dużo zdrowia i mam nadzieję że dostalyscie mase prezentow ;)
Pozdrawiam.
kiedy nowa cz.One Shot
OdpowiedzUsuńWybacz, ale nie jesteśmy w stanie określić kiedy ją wstawimy :) Teraz trzeba coś wrzucić z głównego opowiadania ;) Pozdrawiamy Patty i Paula :)
UsuńKiedy nowa natka głównego opowiadania jeśli można wiedzieć :)
OdpowiedzUsuńMożna wiedzieć :D Prawdopodobnie w tym tygodniu. Pozdrawiamy Paula i Patty.
UsuńMam przyjemność nominować Was do "Liebster Avard". Szczegóły na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://only-live-for-me.blogspot.com
Proszę o potwierdzenie najlepiej na moim blogu przyjęcia nominacji i Ps. czarne tło i czarna czcionka no nie fajnie się czyta :)
UsuńJuż zmienione ;)
UsuńWitajcie;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest super:)
Pozdrawiam
Ukyo
A i wszystkiego najleprzego w Nowym Roku Wam życzę :D:D