- Czego tu
chcesz? - Spytała moja dziewczyna. Wyszedłem na korytarz i w
drzwiach ujrzałem Hisę.
- Mam
ci coś bardzo ciekawego do powiedzenia różowa...
W moim sercu zrodził się ogromny niepokój.
- Powiedz o co ci chodzi i won stąd. - Odezwała się
Sakura.
- Chodzi o to, że wczoraj twój chłopiec o mało co
nie przeleciał mnie w schowku na szczotki. - Uśmiechnęła się
triumfalnie. Poczułem się jak największy bydlak, a moje serce
zaczęło okropnie boleć. Nie chciałem nawet widzieć jaką minę
ma moja dziewczyna. - Niby cię tak kocha i tak dalej, a jak tylko
nadarzyła się okazja to rzucił się na mnie jak wygłodniały lew.
Nawet nie wiesz...
- Czy mogłabyś się zamknąć? - Spytała Sakura
łamiącym się głosem. Odwróciła się w moją stronę, widziałem
jej piękne oczy, które zrobiły się szkliste. Jednym mocnym ruchem
dłoni trzasnęła drzwi przed nosem Hisy. Skrzyżowała ręce na
piersi i odchrząknęła. - Naruto, czy to, co ta suka powiedziała
to prawda? - Spytała, a ja milczałem. Nie miałem odwagi się
odezwać, zawiodłem jej zaufanie. - Do cholery! Naruto, odpowiedz
mi, czy to prawda?! - Po jej policzku spłynęła jedna samotna łza.
- Tak. - Powiedziałem cicho. Sakura patrzyła na mnie
pustym wzrokiem, z jej oczu poleciało więcej łez.
- Jak mogłeś? Jak mogłeś mi to zrobić draniu!
Zabawiałeś się z nią po kątach, a później przylazłeś do
mnie! Cholera! Jaka ja byłam głupia, przecież ty wczoraj od niej
wróciłeś. Najpierw się z nią spotkałeś, a później
zaciągnąłeś mnie do łóżka. - Nie mogłem już tego wytrzymać.
Niekontrolowanie z moich oczu zaczęły cieknąć łzy. Przecież ona
mnie nienawidzi i nigdy w życiu mi nie wybaczy. Podszedłem do niej
bliżej.
- Kochanie, pozwól mi wszystko wytłumaczyć. -
Powiedziałem załamanym głosem. Nagle poczułem cholerne pieczenie
prawego policzka. Dostałem w zęby, jednak ten ból był mniejszy w
porównaniu do tego, który czułem w środku. Dziewczyna odsunęła
się ode mnie.
- Nie nazywaj mnie tak i nie zbliżaj się do mnie!
Między nami już wszystko skończone, nie chcę cię znać,
rozumiesz? Jesteś cholernym draniem, wykorzystałeś mnie i okropnie
skrzywdziłeś. - Sakura pociągnęła klamkę i wyszła na zewnątrz
z wielkim hukiem zostawiając mnie samego w pokoju. Nawet nie dała
mi się wytłumaczyć. Po moich policzkach stoczyło się kilka łez.
Oparłem się plecami o zimną ścianę i opuściłem po niej na
podłogę, oparłem łokcie na swoich kolanach i przejechałem dłońmi
po głowie. Teraz kiedy moje marzenie się spełniło ponownie
zostałem sam, straciłem miłość swojego życia. Moje serce wręcz
krwawiło od środka, roztrzaskało się na milion kawałeczków.
Przecież ja nie mogę bez niej żyć, co ja teraz zrobię? Jak ją
odzyskam skoro nie chce mnie nawet wysłuchać? Siedziałem tu
samotny z dwadzieścia minut, moje oczy na pewno były przekrwione i
spuchnięte od słonych łez. Nim zdążyłem się podnieść
oberwałem drzwiami. Podniosłem wzrok i ujrzałem Ino. Na jej twarzy
widniało rozczarowanie, smutek, wściekłość i odrobina troski.
Nim zdążyła mi się przyjrzeć schowałem twarz w dłoniach.
Zamknęła drzwi i odezwała się najbardziej szorstko jak tylko
potrafiła.
- Co ty narobiłeś do kurwy nędzy? Wiesz jak Sakura
przez ciebie cierpi palancie? Sasuke siedzi z nią w pokoju i ją
pociesza. Co ty do cholery sobie myślisz?! Nie możesz łamać serca
tak świetnej dziewczynie jak Sakura, ona na to nie zasłużyła. Co
się z tobą dzieje? - Podniosłem na nią wzrok. Ujrzałem
zdziwienie na jej twarzy, gdy dokładnie mnie zobaczyła.
- To nie tak. To nie tak jak wszyscy myślicie. Proszę
Ino, odejdź jeśli chcesz mnie jeszcze bardziej zranić i
skrzywdzić. Już wystarczająco nasłuchałem się z ust dziewczyny,
którą naprawdę kocham. - Powiedziałem okaleczonym tonem głosu.
Brzmiał jak u człowieka, który ma dość życia i nie chce mu się
dalej żyć.
- Więc jak? No proszę, wytłumacz się. Dlaczego
zabawiałeś się z tą panienką, a później jakby nigdy nic
kochałeś się z Sakurą? - Spojrzałem na nią zimno. - Tak, ona
nam o wszystkim powiedziała.
- Cholera! To nie tak. - Rozpłakałem się. Widząc mój
stan blondynka przykucnęła i objęła mnie z całej siły. - Ja...
nie chciałem jej zdradzić ani nic z tych rzeczy. Po prostu
myślałem, że ona jest w tym pieprzonym kantorku, oszukała mnie,
rozumiesz? Oszukała i spieprzyła mi życie. Sakura nigdy mi nie
wybaczy. Ja nie chciałem, naprawdę nie chciałem. - Powtarzałem te
słowa jak mantrę.
- Opowiesz mi jak to było i jak do tego doszło? -
Spytała łagodnym głosem. Skinąłem głową i zacząłem
opowiadać.
Retrospekcja;
Dziewczyna
jak mniemam została w samej bieliźnie, było ciemno i nic nie
widziałem. Kobieta zdecydowanym ruchem zdjęła moje spodnie.
Przejechała językiem po mojej klatce piersiowej, aż dotarła do
cienkiej linii, którą tworzyły moje bokserki. Jednak w całej tej
sytuacji coś nie dawało mi spokoju. Mimo tego kontynuowałem naszą
małą grę wstępną. Złapałem dziewczynę za biodra i rzuciłem
na ścianę naprzeciw nas. Nagle w pokoju zrobiło się jasno,
otworzyłem oczy i doznałem wielkiego szoku. Jak oparzony
odskoczyłem od dziewczyny.
-
Co do cholery?! - Spytałem.
-
Jak to co? Nie podoba ci się? - Dziewczyna ruszyła w moją stronę
i zaczęła obcałowywać mój tors. Złapałem ją za ramiona i
rzuciłem na stare łóżko, które zapewne było do wyrzucenia.
-
Co ty odpierdalasz?! - Spytałem ponownie, czułem się jak kretyn,
jak mogłem pomylić Sakurę z Hisą? Jestem skończonym idiotą!
-
Chciałam się z tobą przespać, a niby co? Prawie mi się udało. -
Uśmiechnęła się triumfalnie.
-
Ty jesteś jakaś popieprzona! Chcesz rozwalić mi związek. -
Zacząłem się ubierać. - Nie zbliżaj się do mnie, nie odzywaj i
nie nękaj, nie chcę cię znać!
Oczami
Naruto;
- Od razu od niej odskoczyłem i wychodząc
powiedziałem, żeby więcej się do mnie nie zbliżała, bo nie chcę
jej znać. Teraz wszystko się spieprzyło i Sakura nawet nie chciała
mnie wysłuchać. Ino, ja umrę, albo sobie coś zrobię, jeśli ona
do mnie nie wróci. - Powiedziałem całkiem szczery. Do oczu cisnęły
mi się nowe, gorzkie łzy.
- Cii, uspokój się. Nawet tak nie myśl, rozumiesz?
Nie możesz tak myśleć. Postaram się wyjaśnić wszystko Sakurze,
ale proszę cię, nie płacz już, bo serce mi pęka przystojniaczku.
- Zaśmiała się wypowiadając ostatnie słowo.
- Moje życie właśnie dziś straciło sens, nie mam
już po co żyć. Mała, mam do ciebie prośbę, zostaw mnie samego.
Chciałbym być sam. - Wydusiłem.
- No dobrze, ale pamiętaj, że o siódmej trzydzieści
masz przyjść do holu. Wiem, że to dla ciebie teraz nieważne i
chciałbyś wrócić do wioski, ale trzeba wykonać tą misję do
końca. Powiem Sakurze co zaszło między tobą, a tą dziwką, ale
niczego nie obiecuję. - Uśmiechnęła się i wyszła zostawiając
mnie samego tak jak prosiłem. Z trudem podniosłem się z podłogi.
Poszedłem do łazienki, wyjąłem z szafki ochraniacz Konohy, miałem
już wyjść, ale na dnie ujrzałem również różowy ochraniacz.
Wziąłem go do ręki i przycisnąłem do serca. Wyszedłem z toalety
i ruszyłem korytarzem do drzwi. Wyszedłem chowając ochraniacze do
spodni, zamknąłem za sobą i ruszyłem w kierunku holu. Zszedłem i
kierowałem się do białej kanapy, gdzie usiadłem. Oparłem łokcie
na kolanach i ukryłem twarz w dłoniach. Bałem się ponownego
spotkania z Sakurą, jak ona zareaguje na mój widok? Na pewno nie
odezwie się do mnie ani słowem. Pewnie teraz nienawidzi mnie z
całego serca i brzydzi się mną. Zresztą wcale bym się nie
zdziwił, ja sam czuję do siebie obrzydzenie. Siedziałem tak sobie
i rozmyślałem przez piętnaście minutek. Poczułem jak ktoś smyra
mnie po włosach. Podniosłem wzrok, to była Ino, za nią stał
Sasuke i patrząca prosto przed siebie Sakura. Jej twarz wyrażała
więcej niż miliony słów, cierpiała. Cierpiała i to przeze mnie,
a ja obiecywałem, że nigdy jej nie zranię. Jej oczy były
napuchnięte od płaczu i szkliste. Podniosłem się z kanapy i
krzywo uśmiechnąłem do blondynki.
- Chodźmy już. - Powiedział Sasuke. Sakura przelotnie
na mnie spojrzała. Ujrzałem w jej oczach ogromny ból i zawód.
Ruszyliśmy do miejsca, gdzie wczoraj szpiegowaliśmy tego
przeklętego Akirę. Stanęliśmy tam i mieliśmy czekać na
Taichiego.
- Sasuke chodź ze mną na chwilę. - Nagle odezwała
się Ino. Pociągnęła kruczowłosego na bok. Wiedziałem, że daje
mi czas na to abym mógł porozmawiać z Sakurą, która stała z
pięć metrów ode mnie i patrzyła gdzieś w dal.
- Czy...czy możemy porozmawiać? - Spytałem zbolałym
głosem.
- Chyba już wszystko mi powiedziałeś. - Powiedziała
oschle. Zacząłem powolutku podchodzić, ale kiedy to zrobiłem
dziewczyna uniosła dłoń w geście obronnym. Drugą przetarła
swoją twarz. - Proszę, nie zbliżaj się do mnie.
- Proszę, wysłuchaj mnie. Ja nie wiedziałem, że
ona... - Zacząłem, ale mi przerwała.
- Tak, wiem. Ino mi o wszystkim powiedziała.
- Wierzysz mi? Przecież nie mógłbym cię skrzywdzić,
a tym bardziej nie chciałbym cię stracić, jesteś dla mnie
najważniejsza. - Powiedziałem.
- Nic więcej nie mów, bo to staje się jeszcze
trudniejsze.
- O czym ty mówisz? - Spytałem.
- Naruto, ja.. ja muszę to wszystko przemyśleć.
Potrzebuję przerwy, rozumiesz? To dla mnie ciężkie, ale...nie chcę
być już z tobą. - Te słowa odbiły się echem w mojej duszy.
Rozbiły moje serce na drobne kawałki.
- Czy możesz dać mi jeszcze jedną szansę? - Spytałem
pełen nadziei.
- Nie. Przynajmniej nie teraz. Powiem wprost, nie wiem,
czy jeszcze kiedykolwiek do ciebie wrócę. Wiem, że zrobiłeś to
nieumyślnie, ale skrzywdziłeś mnie. Skrzywdziłeś mnie cholernie.
Na chwilę obecną, nie jestem w stanie ci zaufać. - To
powiedziawszy odwróciła się do mnie plecami. Moje szczęśliwe
życie skończyło się właśnie w tym momencie. Straciłem ją,
straciłem miłość swojego życia. Ten ból, ten ból rozrywający
całą moją duszę był nie do zniesienia. Chciałem zniknąć, tak
po prostu. Chciałem już nic nie czuć. Nie czuć tej miłości,
która teraz wydawała się taka trująca, wręcz zabijała mnie od
środka, wyżerając kawałek po kawałeczku moje człowieczeństwo.
Tak, jeśli przeżyję na tej misji stanę się zimnym draniem, tylko
to już mi pozostanie. Jeśli Sakura do mnie nie wróci to właśnie
tak zrobię.
- Gotowi? Gdzie Sasuke i Ino? - Spytał podchodzący do
nas chłopak. Wskazałem dłonią na drzewo, które stało za moimi
plecami.
- Czy coś się stało? - Spytał mnie.
- Nie. Nic co może wpłynąć na misję. - Powiedziałem
patrząc na Sakurę, która stała naprzeciw mnie. Patrzyliśmy na
siebie, ale zaraz dziewczyna odwróciła wzrok na Taichiego.
Kruczowłosy i blondynka podeszli do nas.
- To co, zaczynamy? Najpierw damy mu wybór, albo
zrzeknie się tronu, albo zostanie zaatakowany, pojmany i wrzucony do
więzienia na dożywocie za czyny, których się dopuścił. - Rzekł
Taichi.
- Zaczynamy, ale zrobimy to po cichu. Przeniosę nas do
środka budynku. Chyba wiem, gdzie się teraz znajduje ten palant. -
Powiedziałem, moje oczy były zimne.
- A jak zamierzasz nas tam przenieść? - Spytał
chłopak.
- Zaraz zobaczysz. - Stworzyłem trzy klony, każdy z
nich podszedł do moich towarzyszy. Ja mimo wszystko podszedłem do
Sakury. Złapałem jej ciepłe ramię i w żółtym błysku
zniknęliśmy pojawiając się na półpiętrze schodów. Od razu
odsunąłem się od różowo włosej i wszedłem wyżej na schody.
Moje klony zniknęły zaraz po tym jak przeniosły moich przyjaciół.
- Ale super! - Prawie wykrzyknął.
- Ciszej. - Skarciłem go. Usłyszeliśmy jakieś
pojękiwania dochodzące z pokoju.
- No nie, znowu? - Spytała rozczarowana Ino. Jako, że
nie miałem już dziewczyny, poszedłem pierwszy, a zaraz za mną moi
towarzysze. Wparowałem do pokoju i ujrzałem uroczy widoczek. Aiko
leżała pod Akirą i pozbawiona była już całej górnej garderoby.
Oczywiście byli tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli.
Wyciągnąłem ochraniacz z kieszeni i założyłem na swoje czoło,
drugi rzuciłem Sakurze. Klasnąłem w ręce i wtedy cała uwaga
skupiła się na mnie. Aiko miała taką minę, że na moich ustach
od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Brawo! - Powiedziałem. Widziałem odkryty biust
dziewczyny, wziąłem jakąś szmatę z kanapy i jej ją rzuciłem. -
Masz, zakryj się czymś.
- Czego tu szukacie i jak się tu dostaliście?! -
Krzyknął Akira.
- Hmmm, zastanówmy się. Jestem tym jak ty to
powiedziałeś „chłopaczkiem”, czy jakoś tak, dobrze mówię?
Ehh, mniejsza z tym. Jestem chłopaczkiem z klanu Uzumaki. Chciałeś
mnie? Masz mnie na wyciągnięcie ręki łajdaku! - Moi towarzysze
stali i nie wiedzieli co się ze mną dzieje. W sumie słusznie,
kiedy jestem rozgniewany nie da się mnie pohamować. Aiko patrzyła
na mnie ze łzami w oczach.
- A ty co? Pieprzysz się z każdym moim wrogiem, czy to
tylko przypadek, hm? - Spytałem prosto na nią patrząc. - No
odpowiedz! Podobno byłaś we mnie tak zakochana. - Zaśmiałem się
wrednie. - Żal mi ciebie dziewczyno. Dam ci wybór, możesz się
stąd zmywać i o mnie zapomnieć, albo zostać i walczyć lub iść
do więzienia. Co wybierasz? - Spytałem. Dziewczyna wzięła swoje
ubrania i przykryła się prześcieradłem. Doszła w moją stronę.
- Widzisz? Wiedziałem, że podejmiesz dobrą decyzję. -
Uśmiechnąłem się sztucznie.
- Co cię napadło? - Spytała płacząc.
- Co mnie napadło? Ta misja doszczętnie spieprzyła mi
życie! To mnie napadło, a teraz zmykaj. - Pomachałem jej na
pożegnanie i uśmiechałem się jak debil. Dziewczyna ominęła mnie
i wybiegła z pokoju. Spojrzałem na przyjaciół, byli kompletnie
zdezorientowani. Jakby dostali ogromną patelnią w łeb i stracili
orientację.
- Ah tak. To ty jesteś tym szczeniakiem? Wyśmienicie,
sam się ciebie pozbędę. - Rzekł pewny siebie.
- Uważaj, bo możesz się rozczarować bufonie. -
Uśmiechałem się do niego jak debil, szkoda, że nie wiem co myślą
sobie teraz moi przyjaciele. - Taichi, chodź tu do mnie. Powiedz
Panu jaką masz dla niego propozycję.
- Ekhem, masz dwa wyjścia, poddasz się dobrowolnie,
albo będziesz do tego zmuszony. Wioska chce, żebyś zrzekł się
tronu. - Akira stał chwilę spokojnie, ale zaraz wybuchł gromkim
śmiechem.
- Chyba zwariowałeś chłopczyku. W mózgu ci się... -
Nie dałem mu dokończyć, bo z całej siły uderzyłem go w jego
przebrzydłą gębę. Oparł się dopiero na ścianie wycierając
stróżkę krwi z ust.
- Zła decyzja głąbie. - Powiedziałem. - Mam do was
prośbę. - Odwróciłem się do przyjaciół ze słodkim
uśmieszkiem. - Nie mieszajcie się między niego, a mnie. Nie chcę
was przez przypadek skrzywdzić, a mam z nim porachunki, które muszę
wyrównać. Przecież ten cholerny drań wybił prawie cały mój
klan. Dacie radę?
- Naruto przerażasz mnie, co się z tobą do cholery
dzieje?! - Krzyknęła na mnie Ino. Dopiero teraz trochę się
otrząsnąłem, muszę uspokoić trochę blondynkę.
- Przepraszam, nie chciałem was wystraszyć. Nic się
ze mną nie dzieje, zachowuję się normalnie, tak jak zawsze. - Moi
przyjaciele nie znają takiego Naruto, mam nadzieję, że nie ujrzą
jeszcze gorszej wersji mnie. Muszę się trochę opanować, zanim
zrobię coś głupiego.
- Proszę was o jedno, nie mieszajcie się, chyba, że
poproszę o pomoc. Chciałbym załatwić to jeden na jednego.
- Dobra, ale jeśli zobaczę, że coś idzie nie tak to
od razu się wtrącę. - Powiedział Sasuke. Zobaczyłem, że po
policzku Sakury spływa jedna samotna łza. Mam nadzieję, że kiedyś
ją odzyskam, bo bez niej czuję się jak puste naczynie.
- Ty gnoju! Nie masz ze mną szans. - Mężczyzna
podszedł do okna, które otworzył na oścież. - Straż! Do mnie! -
Nie wiadomo jak pojawił się obok mnie, uderzył mnie tak mocno, że
przebiłem się przez ścianę. Za sobą usłyszałem urywany krzyk
dwóch pań.
- Naruto!!
Jakby jeszcze tego było mało, ponownie zobaczyłem go
przed sobą i w jakiś dziwny sposób znalazłem się na dworze.
Spadałem tworząc przed sobą długą, czerwoną linię. Po chwili
rozbiłem się o ziemię z wielkim hukiem. W dziurze ujrzałem swoich
przyjaciół i zapłakane dziewczyny. Szczególnie jedna z nich
zrobiła na mnie największe wrażenie, które dodało mi siły aby
wstać. Na chwiejnych nogach podniosłem się do góry. Otarłem
dłonią krew i rozejrzałem się dookoła mnie. Nigdzie go nie
widziałem. Zamknąłem oczy i skupiłem się na otaczającej mnie
naturze. Znalazłem! Znajdował się za mną w jakichś krzaczorach.
Wyczułem jak rusza, kiedy znajdował się blisko mnie odwróciłem
się i uderzyłem go z całej siły w twarz. Wszedłem w tryb sage,
więc odrzuciło go na potężne drzewo, które złamał swym
cielskiem.
- Hmm, muszę przyznać, że niezły jesteś. Nie wiem,
używasz jakiejś błyskawicy, czy czegoś na tą szybkość i siłę?
- Spytałem. Całe szczęście, że jeszcze jakoś racjonalnie myślę
i oznaczyłem go swoją pieczęcią Hiraishin no jutsu.
- Nie, po prostu jestem silny i szybki. Też byś taki
chciał być, co? - Spytał plując krwią.
- Niee. To dla mnie banał. - Zaśmiałem się. - Mam
coś lepszego. - Wykonałem pieczęcie i znalazłem się tuż za tym
bydlakiem, wziąłem go z zaskoczenia i kopnąłem w plecy.
- Co do cholery! - Zdążył krzyknąć, kiedy odwrócił
się w moją stronę.
- Witaj w moim świecie. - Uśmiechnąłem się
zwycięsko. Spojrzałem w górę, moi przyjaciele toczyli zażarty
bój z jego zgrają. Rozproszyłem się podczas walki ponownie myśląc
o Sakurze, nie potrzebne było dziś to cholerne przedstawienie i
nasze zerwanie. Dostałem mocną piąchę w brzuch aż się zgiąłem
w pół, nie zdążyłem się wyprostować, a zostałem przygnieciony
do drzewa. Akira dusił mnie i powoli brakło mi tchu. Nie mogłem
nic zrobić, rzeczywiście miał krzepę w łapach. No cóż, czy tak
będzie wyglądał mój koniec? Olśniło mnie, ostatkiem sił
rzuciłem kunaia za plecami Akiry. Wysiliłem się i po chwili
znalazłem się za jego plecami okropnie dysząc i desperacko łapiąc
tlen.
- Nie tylko ty znasz jakieś sztuczki chłoptasiu. -
Powiedział powoli odwracając się w moją stronę. No dobrze,
miałem mięśnie i kaloryfer na klacie, ale ten koleś był dwa razy
większy ode mnie. Nawet nie wiem, czy zna jakieś ciekawe jutsu.
-
Yūdokuna kemuri. - No i stało się najgorsze, facet wypluł z
siebie jakiś ohydny dym, który mnie dusił. Nie wiem na czym
polegał, ale był nieprzyjemny. Stworzyłem dwa klony i na mojej
dłoni pojawił się Rasenshuriken, którym rzuciłem w smugę dymu.
Rozproszyłem go i w końcu mogłem zobaczyć tego palanta.
-
O proszę, nie tylko ja mam jakieś zaskakujące techniki. - Zaśmiał
się.
-
Poczekaj aż zobaczysz resztę, a może i nie zobaczysz? -
Uśmiechnąłem się. Mężczyzna ruszył w moją stronę, zakręciło
mi się w głowie i straciłem równowagę, palant wykorzystał to i
jednym kopniakiem tak jak piłkę wybił mnie na pobliski murek.
Skręciłem się z bólu, ale wstałem mimo to. Nie mogłem się
poddać, przynajmniej nie teraz. Jeśli mam tu zginąć to tylko z
nim. Wykonałem pieczęcie i obok mnie pojawiły się dwa
majestatyczne smoki, którym rozkazałem natarcie na Akirę. Nie mogę
wykorzystać swojej całej mocy, bo mogliby zginąć moi przyjaciele.
Wolę sam umrzeć.
-
Futon Kaze no ryu! - Jeden z nich zdołał go zranić, ale on tylko
syknął z bólu, nie załamał się ani na chwilę. Mocny jest. Nie
mam pojęcia jak go załatwić, pierwszy raz w życiu. Mężczyzna
uśmiechnął się wrednie. Zaczął iść w moim kierunku, powoli
chód zmieniał się w bieg aż w końcu straciłem go z oczu.
Ponownie zakręciło mi się w głowie i nie mogłem się ruszyć.
Niespodziewanie obok mnie pojawił się ten idiota przygwożdżając
mnie do ziemi. Kopnął mnie w brzuch, a ja wypuściłem stróżkę
krwi z ust. Kiedy zdążyłem wziąć wdech ponownie dostałem, ale
tym razem w klatkę piersiową. Usłyszałem jakieś chrupnięcie, a
zaraz po tym okropny ból. Wystraszyłem się, bo nie mogłem złapać
oddechu przy czym był płytki i nierównomierny. Zaraz ponownie
zostałem uderzony w brzuch, ten cios wbił mnie w ziemię. Po chwili
oberwałem w twarz, gdzie z rozciętej wargi poleciała mi krew.
Ostatkami sił przeniosłem się tam, gdzie zostawiłem ostatnią
pieczęć, czyli na półpiętro. Kiedy tam dotarłem upadłem na
schody trzymając się za klatkę piersiową, wyczułem, że jest
jakichś nieregularnych kształtów. Usłyszałem hałas dobiegający
z góry. Po chwili zza ściany wyłoniła się różowo włosa
dziewczyna walcząca z zamaskowanym mężczyzną.
-
Shaaannaroo! - Krzyknęła i jednym ciosem położyła mężczyznę.
Piękna i brutalnie silna. Zanim spojrzała w moim kierunku zdołałem
się podnieść na lekko uginających się nogach. Oparłem się o
balustradę schodów. Nareszcie mnie dostrzegła, uśmiechnąłem się
nieznacznie, nie wiem czemu, ale na jej ustach pojawił się dziwny
grymas, a zaraz po tym jej oczy zrobiły się jakby szkliste. Może
mi się wydawało. Usłyszałem, że ktoś sapie i desperacko wciąga
powietrze do płuc. A nie, przepraszam, to ja. Dziewczyna ruszyła w
moim kierunku, powstrzymałem ją unosząc dłoń do góry.
-
Eee, za-pomniałaś? Nie chcesz że-że, cholera! żebym się d-do
ciebie zbli-zbliżał. - Wydawało mi się, że mówię głośno, ale
mój głos brzmiał bardzo słabo.
-
Idioto, chcesz zginąć?! Masz połamane żebra, które wbijają ci
się w płuca! - Krzyknęła i zaczęła do mnie podchodzić.
-
Mo-może to i le-lepiej je-jeśli zginę? Je-jestem chyba ostatni z
mojego k-klanu. - Uśmiechnąłem się. - T-trzymaj s-się! -
Powiedziałem i zniknąłem w żółtym błysku. Ponownie pojawiłem
się za plecami Akiry tym razem z rasenganem w ręku. Trafiłem go w
plecy. Dysząc podniósł się z ziemi. Wykonałem cztery pieczęcie,
tak, nareszcie przyszła pora, żeby znowu jej użyć. Mam nadzieję,
że powali go tak jak innych.
-
Futon Uzumaku Uzu! - Nabrałem resztki powietrza do płuc i wyplułem
je na zewnątrz, przede mną pojawił się mały wirek, który za
chwilę przerodził się w spore tornado, nie spuszczało się z
nieba, ale wirowało w dzikim szale. Z jego wnętrza wyłoniło się
dwa smoki z czerwonymi oczami. Tak, to znacznie lepsza technika od
Kaze no ryu. W sumie to ostatnia forma tej techniki, bynajmniej tak
powiedział mi Erosennin. Jednak nie jest to bezpieczne jutsu, jedna
pomyłka i mnie również może wciągnąć do środka, zużywa także
dużo mojej chakry, więc jest ryzykowna. Kiedy kogoś zassie do
środka to nie skończy póki nie poszatkuje jego komórek, działa
na prawie tej samej zasadzie co Rasenshuriken, ale jest znacznie
skuteczniejsza. Po tej technice trzeba dobić przeciwnika, ale ja już
chyba nie dam rady, nawet nie wiem, czy ujrzę jak te doskonałe
jutsu wciągnie go do środka, a później wypluje. Z braku tlenu
padłem na trawę i to jeszcze na brzuch. Wyobraźcie sobie jak teraz
musiało być mi ciężko. Ha, może jeszcze to zobaczę. Ogromny wir
coraz to bardziej zbliżał się do Akiry, tak naprawdę nie miał
już drogi ucieczki, za bardzo go to przyciąga, żeby dał radę
uciec. No i nareszcie, to prawie koniec. Wciągnęło go, usłyszałem
jego okropny krzyk. A dlaczego mówię, że to prawie koniec? Ano
dlatego, że nie zdołam go dobić, a ten sukinsyn może się jeszcze
uratować. Wprawdzie nie będzie mógł się ruszać, ale przypadki
chodzą po ludziach. Odkałsnąłem krwią, wyplułem ją przed
siebie. Ujrzałem jak moi przyjaciele do mnie biegną, krzyczeli coś.
Chyba o tym, żebym nie zamykał oczu, ale ja nie mogę wytrzymać.
Moje powieki są tak ciężkie, tak cholernie ciężkie. Poczułem
szarpnięcie, zostałem odwrócony na plecy, Ino płakała ślęcząc
nade mną, Sasuke skrzywił się i miał smutną minę. Sakura zaś,
ehh szkoda gadać. Ona to już w ogóle miała nietęgą minę i na
dodatek płakała. Uśmiechnąłem się, mogę się domyślić, że
nie był to piękny uśmiech, a dlaczego? Dlatego, że w ustach
miałem pełno krwi.
-
Nie zamykaj oczu idioto! Słyszysz? Nawet się nie waż! - Krzyknął
Sasuke. Uniosłem trochę głowę. O nie, wiedzę krew, wszędzie
krew. Moja koszulka cała nią przesiąkła. No nic, w sumie i tak
już nic nie czuję, dla mnie wszystko jedno. Wskazałem dłonią na
leżącego Akirę, haha jak to śmiesznie wygląda, leży sobie pod
drzewkiem. Kruczowłosy chyba zrozumiał moją aluzję, kiwnął mi
głową i podszedł do niego. Przekręciłem w tamtą stronę głowę,
Uchiha wykonał pieczęcie i na ręku pojawiło mu się chidori.
Pchnął przeciwnika, jedyne co zobaczyłem to krew tryskająca mu z
ust. Tak, jakoś dużo tu tej krwi. Sakura klęknęła po mojej
prawej stronie. Dwie ważne kobiety w moim życiu były na
wyciągnięcie ręki, brakowało Saki. Żałuję, że nie mogę się
z nią pożegnać. Wyciągnąłem dłonie w kierunku dziewczyn.
Pogłaskałem je po policzku, one jednak nie przestały mnie leczyć,
były skupione, nawet bardzo. Ups, coraz ciężej mi oddychać.
Poczułem jak moje dłonie swobodnie opadają na ziemię. To jest mój
koniec, może nawet się cieszę? Myślę, że na to zasługuję,
popełniłem w życiu zbyt wiele złych rzeczy. Wydaje mi się, że
moje serce przestało już bić. No cóż, dołączę w końcu do
rodziców...
Oczami
Sasuke;
Dobiłem
drania tak jak prosił Naruto. On jest silny, da radę, na pewno
przeżyje. Przecież ma po co żyć, musi odzyskać Sakurę. Wyjąłem
dłoń z ciepłego jeszcze ciała Akiry. W tym momencie usłyszałem
przeraźliwy krzyk dziewczyn.
-
Idioto! Nie umieraj! Nie zostawiaj mnie przystojniaczku! - Krzyczała
Ino. Odwróciłem się i natychmiast pobiegłem w stronę dziewczyn.
Cholera! Ja chyba mięknę, coraz bardziej lubię tego kretyna, on
nie może zginąć. Sakura zachowała zimną krew. Wykonała jakieś
pieczęcie i wsadziła rękę w ciało chwilowo martwego chłopaka.
Zaczęła coś robić, ale nie jestem pewny co.
-
J-jego klatka piersiowa została po części naprawiona, ale muszę
zrobić mu masaż serca, bo przestało bić. - Na chwilę głos się
jej załamał. Patrzyłem na to z osłupieniem, kompletnie nie
wiedziałem co się dzieje. Nie chcę patrzeć jak mój najlepszy
kumpel umiera.
-
Cholera! - Krzyknęła różowo włosa. Spojrzała na jego
zakrwawioną twarz. Nawet jego włosy były czerwone. Ino niezgrabnie
zaczęła wycierać krew z jego ust.
-
Zrób to Sakura! Nieważne co jest teraz między wami, jeśli tego
nie zrobisz to on umrze, wiesz o tym. Jego serce za długo nie bije,
tu nie pomoże tylko masaż, przecież o tym wiesz. - Sakura
spojrzała na blondynkę, a później na Naruto. Zbliżyła się do
niego i wykonała oddychanie usta usta. Powtórzyła to kilka razy,
dopiero za którymś blondyn złapał oddech powracając przy tym do
żywych. Sakura powoli wyjęła dłoń z jego środka, otarła pot z
czoła i uśmiechnęła się do nas.
-
Udało się. Udało nam się. - Powiedziała.
-
Tak, masz rację. Szkoda tylko, że nie możemy bardziej mu pomóc,
będzie okropnie cierpiał. Jego kości klatki piersiowej muszą się
same zrosnąć. Kochanie, dasz radę go jakoś wziąć do hotelu? -
Spytała mnie dziewczyna. Nie byłem optymistycznie na to nastawiony,
no ale cóż.
-
Tak, tylko od razu mówię, że nie biorę go na ręce, po prostu
zaciągnę go włokiem. Która z was zabandażuje mu tą poharataną
klatkę? - Spytałem, żadna nie pałała zapałem.
-
Sakura to zrobi, ja pomogę Taichiemu. Trzeba tu jakoś...hmm...
ogarnąć. Wynieść zwłoki i tak dalej. - Wykręciła się moją
dziewczyna.
-
No dobra, jak mus to mus. - Odburknęła zielono oka.
-
Dołączę do ciebie, kiedy zostawię go w pokoju. - Powiedziałem.
-
Dobrze, będę czekać skarbie. - Ino wstała, obdarzyła mnie
uśmiechem i całusem na odchodne. Westchnąłem i powoli zacząłem
podnosić mojego przyjaciela z ziemi. Kiedy to zrobiłem ruszyliśmy
z Sakurą do hotelu. Dziesięć minut zleciało nam w totalnej ciszy,
kiedy weszliśmy do holu ludzie zaczęli spoglądać na nas jak na
jakichś morderców, albo i gorzej. Od razu podleciał do nas
ochroniarz.
-
Przepraszam bardzo, ale co mu się stało?
-
Ucierpiał w walce przeciw waszemu tyranowi. - Mężczyzna chciał
już coś wyciągnąć z kieszeni. - Spokojnie kolego. Nie napadliśmy
na waszą wioskę, zostaliśmy wynajęci przez tutejszą ludność i
wykonaliśmy swoją misję. Odtąd jesteście wolni, ten drań Akira
zginął z rąk naszego przyjaciela. A teraz prosiłbym Pana o
odsunięcie się, muszę go położyć, bo jakby z pozoru nie
wyglądał to w tej pozycji okropnie cierpi. Ma poharatane żebra i
nadal ciężko mu oddychać, a przed chwilą prawie go straciliśmy.
- Powiedziawszy to ominąłem faceta i ruszyłem na górę. Sakura
otworzyła mi drzwi do pomieszczenia, wszedłem od razu i położyłem
go na sypialnie, gdzie będzie mu najwygodniej. Spojrzałem na
przyjaciółkę.
-
Jak się czujesz? - Spytałem.
-
Umm, całkiem dobrze, dziękuję. - Odpowiedziała patrząc na
Naruto.
-
Wiem, że to nie moja sprawa i tak dalej, ale wybaczysz mu? Nie
musisz odpowiadać jeśli nie chcesz. - Powiedziałem, spojrzała na
mnie i po chwili się odezwała.
-
Nie jestem w stanie mu wybaczyć, nie dlatego, że nie chcę, bo chcę
bardzo, ale nie potrafię. Wiem, że nie zranił mnie umyślnie, ale
to okropnie boli. Zamiast mi powiedzieć o tej sytuacji to... Zresztą
sam wiesz. Nie jestem w stanie zaufać mu ponownie w tych sprawach i
nie wiem, czy kiedykolwiek będę potrafiła. To koniec i wątpię,
żebyśmy ponownie byli razem. Mam już tego serdecznie dosyć,
wiesz? Niech najpierw sam upora się z kobietami, które poznał na
tym cholernym treningu, a mi dupy niech nie zawraca. Nie chcę dalej
przez niego cierpieć. - Mówiła całkiem spokojnie.
-
No dobrze, to twoja decyzja, nie będę się mieszał i nie będę
niczego ci narzucał. Mam tylko prośbę, zajmij się tym kretynem i
spróbuj nie zadawać mu aż takiego bólu fizycznego, dziś dużo
się już nacierpiał. Spróbuj założyć mu bandaż delikatnie.
Później możesz przenieść rzeczy do mnie i do Ino, a ja wprowadzę
się do tego głąba. Pewnie jeszcze z dzień tu posiedzimy. -
Powiedziałem.
-
Dobrze, dziękuję Sasuke. - Uśmiechnęła się krzywo.
-
Nie ma za co, przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Pójdę
do Ino, bo się wścieknie. - Puściłem jej oczko i wyszedłem.
Oczami
Sakury;
Spojrzałam
na blondyna, nie był świadomy, ale na jego twarzy widniał grymas
bólu. Podeszłam do niego i usiadłam na skrawku łóżka. Uniosłam
dłoń i lekko pogłaskałam go po zakrwawionym policzku. Przeżyłam
z nim cudowne chwile, ale na tym koniec. Nie chcę użalać się nad
sobą, ale obiecywał, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Kłamał, po
prostu kłamał. Nawet nie zauważyłam jak po policzku popłynęła
mi jedna samotna łza, która rozbiła się o jego usta. Zawiódł
mnie tak bardzo, że naprawdę nie wiadomo jakbym się starała to
nie potrafię mu zaufać. Tak, powtarzam się, ale to tak okropnie
boli. Oderwałam dłoń od jego policzka i poszłam do toalety.
Poszperałam w szafce i znalazłam szeroki, długi bandaż. Wzięłam
gąbkę i miseczkę, w którą nalałam czystej wody. Wróciłam do
sypialni, zostawiłam to wszystko na szafeczce. Wzięłam do ręki
nożyczki i rozcięłam materiał jego koszulki. Wyjęłam ją spod
jego ciężkiego ciała, było trudno, ale jakoś się udało.
Wycisnęłam gąbkę i powoli zaczęłam wycierać krew z jego
skóry. Kiedy to zrobiłam przyszedł czas na bandaż, ale bez jego
współpracy mi się to nie uda. Odstawiłam wszystkie rzeczy, które
miałam w ręku na półkę obok. Z wahaniem wyciągnęłam dłoń w
jego stronę. Położyłam ją na rozgrzany bark. Zacisnęłam na
nim dłoń i lekko potrząsnęłam jego ciałem.
-
Naruto? - Wołałam cicho. Nie dostałam żadnego odzewu. No cóż,
chyba muszę zrobić to brutalniej. Potrząsnęłam mocniej jego
barkiem i głośniej powiedziałam.
-
Naruto?! - Chłopak skrzywił się z bólu i powoli otworzył swoje
cudowne oczy, w których też byłam okropnie zakochana.
-
Cholera, jak boli. Wo-wolałem b-być martwy. - Zaśmiał się. -
T-to było le-lepsze uczucie.
-
Nie wygaduj głupot. - Skarciłam go ostro.
-
Mogłyście mnie n-nie ratować. Byłbym w końcu sz-szczęśliwy z
m-moimi r-rodzicami. - Chłopak syknął. - Jed-jednak mi-mimo
wszystko dz-dziękuję.
-
Ratowałyśmy tylko przyjaciela. - Powiedziałam, nawet nie wiem, czy
boli go nasze rozstanie tak cholernie jak mnie.
-
Ah, no tak. - Wyszeptał. - Dla-dlaczego tu jesteś? Z-znaczy obok
m-mnie. - Z sykiem powoli podnosił się do pozycji siedzącej.
Trochę mu pomogłam i usiadłam obok niego.
-
Muszę cię zabandażować. - Powiedziałam.
-
To chyba nie j-jest mi po-potrzebne. - Skrzywił się i złapał za
klatkę. - Czy to ma tak cholernie boleć? - Spytał, jego głos się
załamał. Odchrząknął i spojrzał prosto w moje oczy.
-
To dopiero początek, gorzej będzie jak twoje kości zaczną się
zrastać, a w twoim przypadku nastąpi to szybko. - Byłam totalnie
szczera.
-
Aha. Do-dobrze wiedzieć.
-
Muszę prosić cię, żebyś usiadł i się nie opierał. Zrobię to
szybko i pójdę pomóc Ino i Sasuke. - Powiedziałam nie wyrażając
żadnych uczuć.
-
Niech ci bę-będzie. - Uśmiechnął się krzywo i powoli usiadł,
przyciągnął jedną nogę przed brzuch, oparł na niej łokieć i
wplótł rękę w swoje włosy. Wzięłam bandaż i zaczęłam swoją
robotę. Przysiadłam się jeszcze bliżej niego. Najgorsze było
uczucie, kiedy musiałam prawie się do niego przytulać i przełożyć
bandaż na drugą stronę. Chłopak bacznie mi się przyglądał.
Zdjął dłoń z głowy i zwyczajnie oparł ją o kolano. Naruto
patrzył na moją twarz. Starałam się nie okazywać żadnych uczuć
i prawie się udało, gdyby nie zaczął bawić się moimi włosami.
Moje ciało na sekundę zesztywniało, ale zaraz ogarnęłam się i
wróciłam do przerwanej czynności. Starałam się nie zwracać na
to uwagi. Kiedy skończyłam trochę się zdenerwowałam. Koniec
bandaża znalazł się z tyłu jego pleców. Odetchnęłam i wzięłam
się w garść. Przysunęłam się jeszcze bliżej niego, chłopak
siedział niewzruszony, patrzył się na wprost drzwi. Dopiero teraz
zorientowałam się, że zostawił moje włosy w spokoju, jego oddech
był ciężki i płytki. Czasami zaciskał zęby, spojrzałam na
niego, usiadłam bardziej na kolanach i tak jakby objęłam go w
pasie. Musiałam położyć brodę na jego ramieniu. Zrobiło mi się
gorąco, drżącymi rękoma zaczęłam wiązać bandaż.
-
Nie de-denerwuj się. P-przecież nic ci nie zrobię. - Nagle się
odezwał. Starałam się zachować spokój, po kilku sekundach
powolutku zaczęłam się od niego odsuwać. Usiadłam naprzeciw
niego, cały czas siedział w tej samej pozycji patrząc prosto przed
siebie. Dotknął swoich ust.
-
Umm, czy mo-mogłabyś zrobić coś z mo-moją dolną wargą? -
Spytał drżącym głosem, nadal nie patrzył mi w oczy. Miał pusty
wzrok. - Wy-wydaje mi się, że jest w opłakanym stanie. -
Wyciągnęłam rękę w stronę miski, zamoczyłam wacik i wycisnęłam
go.
-
Pokaż. - Chłopak odwrócił twarz w moją stronę, lekko rozchylił
usta. Dotknęłam palcem jego ciepłych warg, rzeczywiście dolna
część była całkowicie rozwalona. Przełożyłam wacik w drugą
rękę. - Boli? - Spytałam.
-
Nie tak bardzo. - Powoli wypowiadał każde słowo, sprawiało mu to
wielką trudność. Przyłożyłam wacik do jego dolnej wargi, Naruto
cicho syknął. Starałam się nie zwracać na to uwagi, więc mimo
wszystko kontynuowałam. Jedyne co mogłam zrobić to oczyścić to z
krwi. Blondyn obdarzył mnie swoim spojrzeniem. Wrzuciłam wacik do
brudnej wody, kiedy miałam wstać niespodziewanie złapał mnie za
dłoń i przyciągnął tym samym bliżej siebie. Patrzyliśmy sobie
w oczy, wyciągnął dłoń w moją stronę i przejechał kciukiem po
moim policzku. Nie mogłam niczego wyczytać z jego twarzy. Nie
zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem coraz bliżej niego, a może
to on był bliżej mnie? Nim się zorientowałam poczułam jego
ciepłe wargi na moich, pocałował mnie, a ja głupia oddałam jego
czułe pocałunki. Zjechał dłonią na moje biodro, dopiero teraz
się opamiętałam, odsunęłam go ostrożnie za tors uważając,
żeby nie zrobić mu krzywdy.
-
Naruto, proszę, nie rób tego więcej. Między nami jest już
wszystko skończone, ja...ja naprawdę nie jestem na razie w stanie
ci wybaczyć ani zaufać. - Chłopak patrzył na mnie zmęczonym
wzrokiem, wstałam, wzięłam miskę i wyszłam z sypialni zamykając
za sobą drzwi. Z moich oczu popłynęło kilka łez, będę
cierpiała, ale długo to nie potrwa. Wszystko pochowałam na swoje
miejsce, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju kierując się
do tymczasowego mieszkania Ino i Sasuke.
Oczami
Naruto;
Siedziałem
na łóżku myśląc o tym, co się właściwie przed chwilą
wydarzyło. Dopiero teraz dotarło do mnie, że Sakura ciągle mówiła
całkiem poważnie. Po co mnie ratowały? Wolałbym dalej dryfować
po niebie. Ja wszystko widziałem. Widziałem, bo oddzieliłem się
od ciała i spoglądałem na wszystko z góry. Widziałem rozpacz Ino
i Sakury, widziałem co zrobiła, aby mnie uratować. Wcale nie
musiała, ale jednak to zrobiła. Ehh, muszę znaleźć nową
dziewczynę, jakoś zapomnę o Sakurze, chociaż na treningu mi się
to nie udało, a teraz mam przez to same problemy. Ojeju, ale mnie
klatka piersiowa cholernie boli, pieprzony Akira. Ciekawe, czy brał
jakieś dopalacze, sam chciałbym spróbować. Haha, żartuję.
Powolutku, ale to naprawdę powoli kładłem się na łóżko. Muszę
zasnąć i zregenerować się do jutra, bo chcę stąd jak
najszybciej uciec. Zamknąłem oczy i coś tu było nie tak.
Znalazłem się w ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu...
******
Ohayo! Witajcie kochani! Zgodnie z obietnicą wstawiamy kolejną notkę :) Cieszymy się, że pod ostatnim rozdziałem pojawiło się aż dwanaście komentarzy, za które bardzo serdecznie dziękujemy, bo miło się je czytało :D Doceniamy Wasz wysiłek włożony w te komentarze ;) Tak, wiemy, że nie jesteście zadowoleni z obrotu takiej sytuacji, ale przecież jej nie zdradził co nie? A to przecież najważniejsze :D Zresztą te opowiadanie byłoby nudne tak jak wcześniej pisałyśmy, gdyby wszystko było pięknie i kolorowo haha :D No więc prosimy o kolejne dziesięć komentarzy, bo one naprawdę nakręcają nas do pisania ;) Serdecznie pozdrawiamy oraz dziękujemy, że z nami jesteście! Patty i Paula :)
O kurde .. No nieźle ... szkoda ale ja się jej nie dziwie ... Licze na to tylko, że kiedyś znowu beda razem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next z niecierpliwoscią :)
Przecież to blog NS co nie? Jak mogą nie być razem? Pozdrawiamy gorąco :*
Usuńbosko
OdpowiedzUsuńNotka po prostu cud, miód i orzeszki :D Szkoda, że Sakura mu nie wybaczyła, ale się jej nie dziwię. Notka naprawdę świetna i bardzo mnie cieszy, iż próbujecie trochę namieszać, bo będzie na pewno bardziej ciekawie. No nie mogę doczekać się następnej, więc czekam na szybki next. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę ogromu weny.
OdpowiedzUsuńWasza wierna czytelniczka Juki
Notka świetna i do tego dużo żółtego błysku :D cudownie czekam na next ! :D
OdpowiedzUsuńCo tu dużo gadać notka jest zajebista i mam nadzieję że następna pojawi się w sobotę lub niedzielę
OdpowiedzUsuńWOW zajebista notka dawano mnie tak nie ciekawiło co będzie w następnej notce ;P. Mam nadzieje ze to rozstanie nie będzie długie i naruto z nikim się nie zwiąże. Mam taki jeden pomysł co mogło by sie teraz stać oczywiście to wasze opowiadanie ale napisze :P a wiec ( Naruto i Sakura ostania noc spędzili w łóżku robiąc tam rożne sprawy xd a z tego mogą wyjść konsekwencje chyba nie muszę pisać jakie i te konsekwencje można by wykorzystać do połączenia narusaku :D) oczywiście to tylko moje sugestie ale fajnie by było już o tym przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życie DUŻOOOOOO weny
no cóż zerwali >...< ciekawe czy zanim do siebie wrócą będą z kimś byle tylko sakura nie była z konosuke bo sie załamie :D weny i czekam na next
OdpowiedzUsuńpowiem jedno jeżeli teraz naruto bedzie sie starał o sakure ona bedzie w kołko powtarzać" to twoja wina bo mnie zdradziłeś" to jest to temat w przynajmniej 90% stosowany przez autora bloga zawsze wine ma facet chciałbym chociaz raz przeczytać że facet ma wreście dośc donsania sie dziewczyny i potem to ona sie o niego stara i nie pisze tego bo jestem facetem ale dlatego że mase blogów czytałem kiedy cała wina spadała na faceta ,weny i do następnej
OdpowiedzUsuńNie no coś w tym jest... zresztą zawsze przynajmniej w moim przypadku to ona okazuje się nie warta zaufania i rani... ale autorki bloga to Kobiety i mają inny światopogląd... a i wydaje mi się, że Sakura będzie z Konsuke :D
UsuńNowy
Ej no! Chłopaki! My nie jesteśmy po żadnej stronie ;) Kto powiedział, że Naruciak będzie jej w dupe właził za przeproszeniem? Zobaczycie w następnych rozdziałach co dla was przyszykowałyśmy ;) Trzymajcie się :*
Usuńnocia zajebista moze bedzie szczesliwy bez Sakury choc ja i tak mam nadzieje ze wroca do siebie
OdpowiedzUsuńzycze weny Angela
no i tak ma być :D Naruto ma zaostać zimnym draniem :) niech ciągle trenuje, chodzi na imprezy, odetnie się od znajomych xD a może niech dojdzie do ANBU? podoba mi się to, że w końcu nie jest kolorowo... opowieść nabrała ciekawego obrotu i mam nadzieje że po 2 rozdziałach się nie pogodzą -.- Weny !!!
OdpowiedzUsuńNowy
zajebista nota nic dodać nic ująć
OdpowiedzUsuńCudna nocia.. :) z niecierpliwością czekam na kolejną :)
OdpowiedzUsuń(myśle że) sakura zauważy w przyszłych notkach naruto i inną laska i bedzie albo zazdrosna albo bedzie ona o niego walczyć przynajmniej taka jest moja wizja
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisać... większość już było napisane.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję że Sakura nie będzie taka głupia i nie zacznie kręcić z konosuke... bo to by było najgorszą rzeczą.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny.
Saba20
po pierwsze NOTKA ŚWIETNA ŚWIETNA ŚWIETNA bardzo fajnie się ją czytało pod notatką 57 nie było mojego komentarza bo do mnie nie było w domu przesz 3 dni już nie mogę się do czekać next jestem ciękawy co będzie dalej z naruto i sakurą już nie mogę się do czekać nowego rozdziału pozdrawiam i życzę weny dużo weny
OdpowiedzUsuńem kiexy nastepna nota jest juz tyle komentarzy a tu nic ��
OdpowiedzUsuńWstawimy ją jeszcze dzisiaj :D Wiemy, że jest bardzo dużo komentarzy, ale nie o to chodzi, już dawno byśmy ją wstawiły, ale nie miałyśmy czasu. Zaraz ją dodamy, bo oczywiście mamy parę notek przygotowanych do przodu :D. Pozdrawiamy Paula i Patty.
UsuńO nie tylko nie to! Oni do siebie pasuja! Niech wroca do siebie, a Naruto wara od innych.
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial, pozdrawiam