- Stary, co ty
robisz? Ogłupiałeś do reszty? - Odezwał się z wyrzutem
kruczowłosy.
- O co ci chodzi?
- Gdybym cię
stamtąd nie wyciągnął to pewnie w życiu byś nie wyszedł.
- Nie przesadzaj.
- Niech ci
będzie, nie będę cię już dręczył. - Odgryzł się...
Chodziliśmy po tej pięknej wiosce jakieś pięć minut
od wyjścia z hotelu. Do tej pory nie znaleźliśmy żadnej apteki,
ani żadnego sklepu medycznego. Mimo okropnego i bezdusznego władcy,
wioska tętniła życiem. Przyglądaliśmy się w milczeniu budowlom
zrobionym z lodu, to było dziwne, bo nie było tu wcale tak zimno, a
one się nie topiły. Co dziwniejsze, kiedy weszliśmy do jednej z
takich budowli w środku wcale nie było zimno, a wręcz przeciwnie.
Chyba dlatego ta wioska nosi miano najbardziej dziwnej na świecie.
Naprawdę jestem zafascynowany pięknem tego kraju.
- Hej, Naruto! - Usłyszałem głos
kruczowłosego.
- Czemu krzyczysz? Ucho mi rozerwie. -
Powiedziałem.
- Mówię do ciebie, a ty nawet nie reagujesz.
- Sorki, zamyśliłem się troszeczkę.
- No właśnie widzę. Słuchaj, nie ma rady,
musimy się kogoś spytać o tą cholerną aptekę. Pamiętaj, żeby
nie strzelić jakiejś gapy.
- Za kogo ty mnie uważasz? Przecież wiem, że nie
możemy się wyróżniać. - Powiedziałem z wyrzutem.
- Spokojnie młotku, chciałem się tylko upewnić. -
Powiedział opanowanym głosem. Ten ton czasami wyprowadzał mnie z
równowagi.
- Tooo, kogo pytamy? - Wokół nas kręciło się multum
ludzi, a my nie wiedzieliśmy do kogo zagadać, cóż za ironia.
- Może po prostu podejdziemy tam. - Wskazał stoisko z
rybami. - I spytamy kogoś, kto prawdopodobnie pochodzi z tej wioski.
- Wiesz? To dobry pomysł. - Powiedziałem, Sasuke
pokręcił głową z dezaprobatą i ruszył we wskazanym kierunku.
Doszliśmy do starszej kobiety, która właśnie podniosła na nas
swój mądry wzrok.
- Ohayo, wie może pani gdzie znajdziemy aptekę, albo
sklep medyczny? - Spytałem z serdecznym uśmiechem.
- Ohayo. Widzę, że przybysze. - Powiedziała miłym
głosem, a my tylko skinęliśmy głowami. - Apteki u nas panowie nie
znajdą, ale za to sklep medyczny. Znajduje się obok hotelu
Kurisutaru. Nosi nazwę Medik, znajdziecie go po prawej stronie od
hoteliku.
- Bardzo dziękujemy pani za pomoc. Do widzenia. -
Powiedzieliśmy równocześnie i ruszyliśmy na przód.
- Po co łazimy po tej wiosce, skoro ten cholerny sklep
medyczny znajduje się obok hotelu, w którym się zameldowaliśmy?
Zamiast się rozejrzeć to tracimy drogocenny czas. - Powiedziałem.
- Tak, byłeś za bardzo zafascynowany tą babką, którą
spotkałeś w holu, żeby się rozglądać za jakimś nic nie
znaczącym sklepem medycznym. - Powiedział z wyrzutem.
- Hej, czy ty mi coś sugerujesz? Ta panienka po prostu
mnie spytała, czy wiem, gdzie można znaleźć jakiś sklep. -
Broniłem się.
- Ehe. Dobra, skupmy się na ważnych rzeczach, a nie
pierdołach. Musimy jak najszybciej wrócić do dziewczyn i podać im
leki. - Powiedział po chwili namysłu.
- Tak, to teraz akurat jest najważniejsze. - Resztę
drogi do naszego celu szliśmy w milczeniu. Zastanawiałem się nad
słowami Sasuke, a dokładniej o tym dlaczego uważał, że ta
dziewczyna mi się spodobała. Owszem, była śliczna i taka inna niż
kobiety, które znam. Była dojrzalsza i bardziej kobieca. Cholera,
co ja pieprzę!
- Naruto, uważaj wchodzimy do sklepu. - Jak zwykle na
ziemię sprowadził mnie kruczowłosy.
- Ehe, ty kupujesz, bo ja nie wiem o jakie leki ci
dokładnie chodzi. - Powiedziałem otwierając drzwi.
- Okey. - Weszliśmy do środka. Wnętrze upodobnione
było do apteki. Podeszliśmy do okienka.
- Ohayo. - Powiedział Sasuke.
- Witam pana, w czym mogę pomóc? - Odezwał się
mężczyzna w średnim wieku.
- Chcielibyśmy kupić coś na gorączkę, wymioty i
biegunkę. Czy dostaniemy odpowiednie leki? Aha i jeszcze coś na
wzmocnienie organizmu. - Rzekł Sasuke.
- Pewnie, zaraz coś się znajdzie. Poczeka pan chwilę,
a ja pójdę na zaplecze. - Mężczyzna wyszedł i zostaliśmy sami.
- Jak tylko wrócisz to podasz Sakurze wszystkie te
leki, zrozumiano młotku?
- Przecież wiem, umiem zająć się swoją dziewczyną.
- Odgryzłem się.
- Tak, w szczególności, kiedy gadasz z brązowowłosą
pięknością. - Dodał po cichu co usłyszałem, ale wolałem puścić
to obok uszu. Po chwili do pomieszczenia wrócił starszy facet z
ręką pełną przeróżnych leków.
- To wszystko co znalazłem. Najmocniejsze leki, podacie
panowie trzy dawki leków i jutro chory powinien być jak nowo
narodzony. - Uśmiechnął się.
- Ile za wszystko razem? - Spytałem. Sasuke zgromił
mnie wzrokiem.
- Hmm, pięćdziesiąt jenów. - Odpowiedział starzec.
- Niech pan nam zapakuje te wszystkie leki, weźmiemy
je. - Powiedział Sasuke.
- Bunta, daj dwadzieścia pięć Jenów. - Zwrócił się
tym razem do mnie. Cieszyłem się w duchu, że nie zapomniał jak ma
się do mnie zwracać. Wygrzebałem z kieszeni spodni pieniądze i
podałem je przyjacielowi. Zapłacił, wziął leki i wyszliśmy ze
sklepu.
- Kiedy zajdziemy do holu podzielimy się tabletkami i
jak najszybciej podamy je dziewczynom, póki jeszcze jest wcześnie.
Pamiętaj, musisz jej to podać trzy razy.
- Okey. - Po około pięciu minutach weszliśmy do
hotelu, przysiedliśmy na chwilę na kanapę i podzieliliśmy się
lekami. Sasuke zostawił mnie i poszedł już na górę, a ja
włożyłem swoje tabletki do spodni. Podniosłem się z kanapy i
ruszyłem do schodów. Kiedy wchodziłem na drugie piętro kogoś
trąciłem. Spojrzałem się w górę.
- Znowu się spotykamy. - Powiedziała brązowooka
kobieta.
- Witam panią i się żegnam, muszę podać leki żonie.
- Uśmiechnąłem się.
- Ach, to pan ma żonę. - Uśmiechnęła się
praktycznie niezauważalnie.
- Tak, jest wspaniała. A teraz przepraszam, ale
obowiązki wzywają. - Uśmiechnąłem się. - Rozumie pani ,,W
zdrowiu i chorobie''. - Zacytowałem i zaśmiałem się, z taką
łatwością przychodziło mi oszukiwanie innych. Ruszyłem galopem
do mojej ukochanej. Szedłem korytarzem i szukałem naszego pokoju.
Wreszcie znalazłem, otworzyłem i zamknąłem na klucz za sobą
drzwi. Poszedłem w głąb, zajrzałem do salonu, nie było jej tam.
Udałem się do sypialni, na łóżku leżało coś zwinięte w
kłębek. Podszedłem bliżej, spała. Jest tu, gdzie ją wcześniej
zostawiłem. Uwielbiam patrzeć jak śpi, wygląda wtedy tak
niewinnie i bezbronnie. Usiadłem na skrawek łóżka i uniosłem
lekko rękę, skierowałem ją obok głowy Sakury. Wziąłem skrawek
jej pięknych włosów, którymi się właśnie bawiłem i
uśmiechałem do siebie jak debil. Jak mogłem chociaż przez chwilę
pomyśleć o innej kobiecie, skoro obok siebie mam taki skarb? Pod
moim dotykiem dziewczyna lekko drgnęła. Jej twarz odwrócona była
w moją stronę, ujrzałem jak jej powieki powolutku unoszą się ku
górze. Wreszcie otworzyła swoje zielone hipnotyzujące oczka. To
dopiero piękność, chociaż chora i tak kocham ją całym sercem.
- Hej. - Powiedziałem półszeptem, najbardziej czułym
głosem jaki mogłem z siebie wydobyć.
- Co tak długo skarbie? - Spytała ledwo. Ma okropną
chrypę. Nieźle się załatwiły.
- Godzinę szukaliśmy tej cholernej apteki, a okazało
się, że obok tego hotelu jest sklep medyczny. - Uśmiechnąłem się
bezradnie.
- Ojej, mój biedny blondynek się nachodził. -
Uśmiechnęła się słodko.
- Dla takiej wyjątkowej dziewczyny jak ty jest warto. -
Posłałem jej uwodzicielski uśmiech.
- Ehe. - Odpowiedziała trąc swoje skronie.
- Poczekaj chwilę, zaraz do ciebie wrócę. - Musnąłem
ją w czoło i wyszedłem z sypialni. Wszedłem do pokoju i od razu
podszedłem do barku. Wziąłem szklankę i wypełniłem ją całą
orzeźwiającą wodą. Wyjąłem potrzebne tabletki, każdej po
jednej, wziąłem wodę i wróciłem do sypialni. Postawiłem ją na
szafkę nocną i przycupnąłem obok dziewczyny.
- Kochanie, usiądź, bo muszę podać ci leki. -
Powiedziałem czułym głosem. Dziewczyna niechętnie, ale podniosła
się do pozycji siedzącej. Wyciągnęła rękę, a ja się
uśmiechnąłem i podałem jej tabletki. Wziąłem do ręki szklankę
wody i podałem ją Sakurze. Dziewczyna wzięła garść leków naraz
i popiła całą wodą. Uśmiechnąłem się i odezwałem.
- Widzę, że bardzo śpieszy ci się, aby wyzdrowieć.
- Ciekawa jestem, czy ty byś nie chciał kochanie. -
Uśmiechnęła się słodko.
- Kocham cię. - Nawet nie wiem, kiedy mi się to
wymsknęło.
- Nawet zasmarkaną i chorą? - Spytała.
- Kochanie, nie ważne w jakich sytuacjach, ale zawsze
będę cię kochał bez względu na wszystko. - Musnąłem jej wargi
swoimi.
- Głuptasie! Zarazisz się! - Warknęła.
- Nieważne. Nie wytrzymam bez twoich pocałunków. -
Uśmiechnąłem się, przysunąłem do różowowłosej i ją objąłem.
- Mogę z tobą poleżeć? Chciałbym spędzić z tobą
chociaż jeden dzień skoro jesteś chora. Później nie będziemy
mieli okazji pobyć sam na sam.
- Dlaczego się pytasz? - Spytała bawiąc się moimi
włosami. Odsunąłem się i wpełzłem do niej pod kołdrę. Sakura
posunęła się trochę i położyła się mi na rękę. Nastawiłem
jeszcze budzik na szesnastą w razie gdybym zasnął. Dziewczyna
położyła głowę na mój tors, a ja mocno ją objąłem. Bawiłem
się jej włosami, a ona wodziła palcem po moim brzuchu.
- Nie pomyślałabym nigdy w życiu, że może mi być z
tobą aż tak dobrze.
- A tak jest? - Spytałem.
- A jak myślisz głupku? Gdyby było mi z tobą źle to
czy bym z tobą była?
- No chyba raczej nie. - Odpowiedziałem.
- No właśnie. - Moje powieki zrobiły się okropnie
ciężkie. Zamknąłem oczy i poddałem się, bo zasnąłem.
***
Obudził mnie jej anielski głos, który nie brzmiał
już tak ciężko jak ostatnim razem, gdy go słyszałem.
- Obudź się skarbie. - Powiedziała czułym tonem.
Bawiła się moimi włosami. Nie chciałem otwierać oczu, ale cóż,
czego nie robi się dla ukochanej kobiety. Powoli uniosłem powieki i
ujrzałem Sakurę, która podpierała się ręką i w skupieniu
patrzyła na mnie. Zobaczyłem jej przepiękny, szczery uśmiech.
- Czemu mnie obserwujesz? - Spytałem lekko zaspanym
głosem.
- Lubię na ciebie patrzeć, a szczególnie, gdy śpisz.
Jesteś wtedy taki spokojny. - Ciągle bawiła się moimi kosmykami
włosów.
- Ah tak?
- Yhym. - Mruknęła i pocałowała mnie w policzek.
- Hmm, liczyłem na coś więcej.
- Na więcej nie licz, bo mogę cię zarazić skarbie, a
wtedy naszą misję szlag trafi.
- Nie zarazisz mnie kotku. - Powiedziałem czarującym
głosem. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Ja wiem, że tak i koniec kropka. - Spojrzałem na
nią, dla nas czas chwilowo się zatrzymał. Ona spoglądała na
mnie, a ja na nią. Nasze twarze wyrażały totalną powagę. Trwało
to troszeczkę, zanim oderwałem od niej wzrok. Podciągnąłem się
trochę i jakby to powiedzieć rzuciłem się na nią, a raczej
przygniotłem swoim ciałem. Nasze twarze dzieliło kilka nic nie
znaczących centymetrów. Jedną rękę trzymałem nad jej głową
bawiąc się różowymi kosmykami włosów, a drugą rękę miałem
pod plecami dziewczyny. Jej oczy wpatrzone były w moją twarz,
błądziły po niej zjeżdżając na moje wargi i podnosząc się
znów na moje oczy. Moje usta wydęte były w leciutkim, prawie
niezauważalnym uśmiechu. Nie mogłem oprzeć się pokusie i mimo
zakazu pocałowałem ją w słodkie i pełne miłości usta. Nasze
pocałunki wyrażały więcej niż słowa, przelane w nie były
wszystkie nasze uczucia, a największym z nich była miłość.
Dziewczyna wplotła palce w moje gęste włosy, a ja rozkoszowałem
się jej obecnością. Przypomniałem sobie właśnie o ważnej
rzeczy i lekko oderwałem swoje usta od warg dziewczyny. Między
pocałunkami zadałem pytanie.
- Która godzina?
- Za dziesięć szesnasta. - Odpowiedziała.
- Ciężko mi się od ciebie oswobodzić, ale muszę
podać ci leki. - Oparłem swoje czoło o jej.
- Ojejku, znowu?
- Niestety. - Uśmiechnąłem się. - Musisz je wziąć
jeszcze dwa razy łącznie z tym. O godzinie szesnastej i dwudziestej
drugiej.
- Daj szybko te leki i będzie po wszystkim.
- Skarbie, nie bądź taka niecierpliwa. Muszę ci je
przynieść. - Odsunąłem się i wstałem. Obdarzyłem ją
spojrzeniem i podszedłem do szafki nocnej. Wziąłem z niej szklankę
i poszedłem prosto do salonu. Podszedłem do barku i wyciągnąłem
potrzebne tabletki. Nalałem pełną szklankę wody i wróciłem do
dziewczyny.
- Kochanie, oto twoje upragnione leki. - Zakpiłem.
- Ehe. Jak ty będziesz chory to też będę się z
ciebie nabijała. - Wyciągnęła dłoń w moją stronę. Podszedłem
i dałem jej tabletki oraz wodę w drugą rękę. Sakura je połknęła
i zwróciła mi pustą szklankę, którą odstawiłem na stoliczek.
- Skarbie, masz coś przeciw temu, żebym poszedł
sprawdzić co z Ino? - Spytałem na wszelki wypadek.
- To ty u niej nie byłeś? I ty jeszcze pytasz? Idź do
niej i to szybko. - Ponaglała mnie. Sakura bardzo lubiła Ino,
blondynka była dla niej wręcz jak siostra.
- Okey, okey już idę tylko nie krzycz. - Pocałowałem
ją w czoło i wyszedłem z sypialni. Skierowałem się do drzwi i
wyszedłem z pokoju. Stanąłem przed tymczasowym mieszkaniem swoich
przyjaciół i zapukałem do drzwi. Chwilę tak sterczałem. Drzwi
powoli się otwierały i zobaczyłem Sasuke.
- Nie mów mi tylko, że Sakurze się pogorszyło. -
Powiedział dziwnym głosem chłopak.
- Właściwie to ja nie w tej sprawie. Czy Ino nie czuje
się lepiej? Wywnioskowałem to po twoich podejrzeniach.
- To dobrze. Nie pogorszyło się jej, ale też nie za
dużo poprawiło.
- Dałeś jej teraz leki? Następna tura o dwudziestej
drugiej.
- Wiem przecież. Już została obsłużona. -
Uśmiechnął się nieznacznie.
- Ja tylko wolę przypomnieć. - Powiedziałem. Zapadła
między nami głucha cisza. Każdy patrzył w inną stronę.
Postanowiłem ją przerwać i się odezwałem.
- Eee, to ten tego. Idziesz ze mną do restauracji wziąć
coś do jedzenia dla dziewczyn?
- W sumie to byłby dobry pomysł. Jakby na to patrzeć
to od dawna nic nie jedliśmy.
- Idź powiedzieć Ino, że zaraz wracasz, bo będzie
się niepokoiła. - Powiedziałem z uśmiechem.
- To nie będzie konieczne. Przed chwilą zasnęła i
nie chcę jej budzić.
- No dobra. To chodź.
Sasuke wyszedł z pokoju i stanął obok mnie. Spojrzał
na mnie i zaczął iść w kierunku schodów. Ruszyłem zaraz po nim
i szliśmy teraz ramię w ramie.
- No i co się tak szczerzysz? - Spytał kruczowłosy.
- Ja? No coś ty. Po prostu przypomniałem sobie o
pewnym incydencie i tak jakoś mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Yhym. - Schodziliśmy po schodach i weszliśmy do
holu, gdzie kręciły się tłumy. Podeszliśmy do recepcjonistki,
gdzie jak zwykle ja zabrałem głos.
- Przepraszam bardzo, szukamy z kolegą jakiejś
restauracji, gdzie można zabrać coś na wynos.
- Idźcie panowie prosto, a potem w lewo i ostatnia sala
na samym końcu. Jeśli chcecie państwo wziąć coś na wynos to
radzę udać się prosto do szefa kuchni. - Odpowiedziała miłym
głosem.
- Dobrze, dziękujemy bardzo. - Odeszliśmy od recepcji
i poszliśmy we wskazanym kierunku.
- Naruto, nie sądzisz, że coś tu jest dziwnego w tej
wiosce?
- Hmm, zależy o czym dokładnie mówisz. - Spojrzałem
na niego.
- Nie uważasz, że skoro jest tu tak ciepło to te
lodowe rzeźby i żyrandole powinny się topić?
- Nooo, tak wskazuje zdrowy rozsądek. Jednak wydaje mi
się, że używają w tym mieście jakiejś techniki, która pozwala
na takie rzeczy. Wydaje mi się, że ta wioska zasłużyła na miano
najdziwniejszej. Mimo jej tajemniczości jest tu bardzo pięknie.
- Nie powiedziałeś mi niczego czego bym już sam nie
wiedział. - Zapanowała między nami chwilowa cisza. - Uważaj,
zbliżamy się na miejsce Bunta. - Dodał i zaśmiał się pod nosem.
- Sam uważaj Kenji. - Podeszliśmy jeszcze kilka kroków
i weszliśmy do wielkiej sali, która oczywiście wypełniona była
ogromem ludzi. Wszędzie poustawiane były okrągłe stoliki nakryte
białymi obrusami. Na ich wierzchu stały duże, piękne róże w
każdym odcieniu. Na środku sali wisiał ogromny, przepiękny,
lodowy żyrandol. Po naszej lewej stronie od wejścia stał chyba
jakiś kelner, który właśnie się do nas odezwał.
- W czym mogę państwu służyć? Zaprowadzić do
stolika?
- Nie, dziękujemy, ale szukamy wejścia do kuchni.
Chcemy zabrać coś na wynos dla naszych chorych żon. - Odezwałem
się, bo Sasuke był tak zafascynowany wnętrzem sali, że nawet
chyba nie zauważył tego faceta w śmiesznym wdzianku.
- Rozumiem. W takim razie musicie panowie iść cały
czas prosto. Widzi pan te drzwi? - Wskazał na wprost siebie. - Tam
znajduje się kuchnia.
- Dobrze, bardzo dziękujemy za pomoc. - Szturchnąłem
kruczowłosego w ramię.
- Cholera skup się! Niby to ja jestem głąbem. -
Powiedziałem cicho, kiedy szliśmy we wskazane miejsce. Po chwili
znaleźliśmy się pod drzwiami, które szybko pchnąłem i weszliśmy
do środka. Przestronna, duża kuchnia wypełniona była kucharzami w
białych wdziankach. Cholera, no i do którego tu się zwrócić?
- Tu nie można wchodzić. Czego szukacie? - Spytał
facet podchodzący do nas z tyłu.
- Powiedzieli nam, że tu możemy znaleźć jedzenie,
które możemy wziąć na wynos. - Odezwał się Sasuke.
- Kim jesteś? - Spytał szatyn o niebieskich oczach.
- Nazywam się Kenji, dlaczego pytasz? A tobie jak na
imię? - Spytał dość chłodno mój przyjaciel.
- Pytam z ciekawości. Skoro obchodzi cię tak bardzo
jak się nazywam to ci powiem, Taichi. Moje imię to Taichi. - Chwila
jakoś dziwnie znajomo brzmi.
- Chwila. Czy ty jesteś tym o kim myślę? -
Przysunąłem się trochę do mężczyzny i wyszeptałem mu do ucha
kilka następnych słów. - To ty prosiłeś wioskę liścia o pomoc
w sprawie obalenia władzy? - Chłopak natychmiast zdębiał.
- Tak. Proszę być cicho, bo zaraz ktoś jeszcze
usłyszy. To wy jesteście tym wsparciem?
- Ehe. Mam na imię Naruto, a to Sasuke. Są z nami
jeszcze Sakura oraz Ino, ale niestety zachorowały, chociaż to było
bardzo dziwne.
- Miło mi was poznać. Nie dziwię się, że dziewczyny
zachorowały. Zapewne miały wycieńczony organizm po podróży, a
jeszcze ten zimny drań panujący wioską nałożył na nią jakąś
ochronę. No dobrze, jak mam się do was zwracać? Co prawda mieliśmy
spotkać się po tygodniu, ale skoro tu pracuję, a wy przypadkiem
się tu zatrzymaliście to mogę się o to spytać.
- Okey. Do mnie mów Bunta, do tego tu Enji, a
dziewczyny przedstawię ci później. Wracając do rzeczy, czy możemy
tu coś dostać na wynos? - Spytałem. - Wybacz nam, ale troszkę się
spieszymy. - Uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Chodźcie ze mną, dam wam coś specjalnego co postawi
was wszystkich na mocne nogi. - Uśmiechnął się chytrze. Widząc
moją minę dodał. - Nie bój się, to nie będzie ohydne, ani nic z
tych rzeczy. - Podeszliśmy do jakiegoś barku, gdzie jedzenie
przygotowane było w białych pojemniczkach. Było jeszcze gorące.
Chłopak zapakował nam jedzenie do dwóch toreb, w jednej znajdowało
się moje i Sakury , a w drugiej Sasuke i Ino. Kiedy dostaliśmy
posiłek podeszliśmy do drzwi.
- No dobrze, w takim razie widzimy się za tydzień.
Życzcie swoim kobietom powrotu do zdrowia i proszę, abyście jak
najszybciej zaczęli obserwację.
- Przekażemy im. Co do misji to spoko. Zaczniemy jak
najszybciej. - Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z kuchni. W sali
zrobiło się mniej ludzi. Poszliśmy prosto przed siebie.
Oczami
Sakury;
Obudził mnie nieznośny katar. Przetarłam oczy i
usiadłam opierając się o ramę łóżka. Zastanawiałam się kiedy
wróci mój ukochany Naruto i jak czuje się Ino. W sumie ja byłam w
dobrym stanie, ale ten katar mnie dobijał. Mam bardzo dobrą opiekę.
Na usta wkradł mi się uśmiech. Powoli wstałam z łóżka, ale
niestety zakręciło mi się w głowie, spowodowane to jest tym, że
ciągle leżę i jestem osłabiona. Złapałam się oparcia i
poczekałam aż zawroty głowy ustąpią. Otworzyłam oczy i na moje
szczęście widziałam już normalnie. Szłam w kierunku drzwi,
wyszłam z sypialni, rozejrzałam się po pokojach i nigdzie nikogo
nie zobaczyłam. Powędrowałam do korytarza, po drodze założyłam
buty i wyszłam z pokoju uprzednio oczywiście biorąc kartę, bo bez
niej bym nie weszła z powrotem. Oprócz klucza dostaliśmy takie
karty, które przykłada się do czytnika i wtedy otwiera się pokój.
Wracając do chwili obecnej, podeszłam kilka kroków w bok i
znalazłam się przed pokojem moich przyjaciół. Zapukałam, długo
nie doczekałam się odpowiedzi, ale na szczęście drzwi pokojowe
powoli się otwierały. Kiedy otworzyły się na oścież ujrzałam
zakatarzoną i marną na oczach Ino.
- Hej, jak się czujesz? - Spytałam
- Siemka, całkiem nieźle, myślałam, że będzie
gorzej. - Przyjrzała mi się. - A co z tobą? Wyglądasz dużo
lepiej.
- Bo tak się czuję. Sama jesteś?
- Tak, kiedy się obudziłam nie było Sasuke.
- Pewnie polazł gdzieś z Naruto. Odwiedził cię, ale
pewnie spałaś, więc poszedł z Sasuke nie wiadomo gdzie.
- O jak miło. Właśnie wydawało mi się, że chyba go
słyszałam, ale nie byłam pewna. Matko kochana, gdzie ja mam głowę.
- Zaśmiała się. - Wejdź, nie będziemy gadały na korytarzu. -
Uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
- Idź od razu do salonu. - Powiedziała blondynka.
Posłuchałam jej i od razu przeszłam do największego
pomieszczenia. Usiadłam na kanapę, a za moment moja przyjaciółka
się do mnie przysiadła.
- No, więc powoli wracamy do zdrowia i jutro pewnie
będziemy musieli zacząć misję. - Powiedziała z niesmakiem Ino.
- Tak, masz rację. Z drugiej strony to dobrze, bo
szybciej wrócimy do wioski, ale szkoda, że nie będziemy miały już
takiej opieki zdrowotnej. - Zachichotałyśmy.
- Dokładnie. - Poparła mnie blondynka. - Co jak co,
ale chłopcy bardzo się starają.
- Huh? Czemu nas obgadujecie? - Usłyszałyśmy głos
dochodzący prosto z drzwi. Spojrzałyśmy w tamtym kierunku. To był
Naruto i Sasuke mieli pełne ręce reklamówek. Najbardziej mnie
dziwi dlaczego ich nie usłyszałyśmy.
- Wcale was nie obgadujemy, wręcz przeciwnie. Mówimy o
was w samych superlatywach przystojniaczku. - Rzekła Ino z
uśmieszkiem. Naruto opierał się o futrynę, a Sasuke o ścianę w
pokoju. - Dziękuję, że mnie odwiedziłeś kiedy spałam. To bardzo
miłe z twojej strony.
- Ehh, drobiazg. Po prostu się o ciebie martwię mała.
- Blondyn szeroko się uśmiechnął.
- No, co macie w tych torbach? - Spytałam z ciekawości.
- Jedzonko, które szybko postawi was na nogi. -
Powiedział Sasuke.
- No to na co jeszcze czekacie? Jesteśmy okropnie
głodne, co nie Sakurcia? - Skinęłam głową w poparciu dla Ino.
Sasuke pokręcił głową z uśmieszkiem i podszedł do mojej
przyjaciółki, zaś Naruto do mnie. Otworzył torebkę i podał mi
danie zapakowane w plastikowe pudełeczko. Dla siebie oczywiście też
wyjął i usiadł obok mnie. Wyszło tak, że ja i Ino siedziałyśmy
w środku, a chłopcy po zewnętrznej stronie.
- Miałaś nigdzie nie wychodzić kochanie. - Nachylił
się i szepnął mi do ucha, a mnie przeszły dreszcze. Uśmiechnęłam
się i również szepnęłam mu do ucha.
- Wiem, ale lepiej się poczułam. - Blondynek odsunął
się ode mnie i uśmiechnął. Wróciliśmy do rozpakowywania swoich
cieplutkich jeszcze dań. Wzięłam pierwszy kęs i moje podniebienie
oszalało. Te jedzenie jest przepyszne. Pod koniec naszego posiłku
nagle głos zabrał Naruto.
- Zapomnieliśmy wam powiedzieć, kiedy braliśmy te
dania to spotkaliśmy naszego zleceniodawcę. Pracuje w tym hotelu
jako kucharz.
- O, to ciekawe. - Stwierdziła Ino.
- Na razie mamy się z nim obchodzić tak, jakbyśmy go
nie znali. Powiedział nam, że władca patrzy mu na ręce od kiedy
mu się sprzeciwił. - Dodał Sasuke.
- Odważny z niego człowiek. - Powiedziałam.
- I to jeszcze jak. - Dodał Naruto. Między nami
ponownie zapadła cisza aż do chwili kiedy zjedliśmy swoje dania.
- Dobra, koniec tego posiedzenia. Kochanie, wracamy do
pokoju, żebyś się położyła.
- Ale mi się tak nudzi, nie możemy jeszcze tu chwili
zostać? - Spytałam swojego ukochanego blondynka.
- Nie, trzeba zregenerować się i odpocząć na jutro.
- Wstał i podał mi dłonie z uśmiechem. Nie miałam żadnego
wyjścia i złączyłam swoje ręce z jego. Pomógł mi wstać.
- No to ja was odprowadzę. - Zaproponował Sasuke.
- Idźcie przodem, a ja was zaraz dogonię. -
Powiedziałam.
- Okey, ale jak za chwilę do mnie nie wyjdziesz to będę
zmuszony użyć siły. - Uśmiechnął się.
- Zapamiętam. - Mój chłopak i Sasuke wyszli z pokoju.
Oczami
Naruto;
Wyszliśmy z Sasuke na korytarz. Dręczyła mnie jedna
sprawa, dlatego wolałem się jeszcze raz upewnić. Zatrzymałem się
przy drzwiach i odwróciłem do kumpla.
- Sasuke, mogę na ciebie liczyć?
- Przecież mówiłem, że tak.
- To.. to nie powiesz o tym Sakurze? - Wolałem się
upewnić.
- Nie, ale radzę ci szybko wyjaśnić tą sytuację, bo
dziewczyna będzie cierpieć.
- Tak, ja wiem. Muszę to załatwić, ale jeszcze nie
teraz. Na razie nie mam czasu i boję się jej reakcji. Przecież ona
mnie znienawidzi.
- Nie przesadzaj, nie będzie tak źle. Zrozumie to
prędzej czy później.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz. Nie chcę jej
ranić, ale raczej mi się to nie uda.
- Czasami tak bywa. Zobaczysz, pozbiera się, chociaż
nie ukrywam, że nie będzie jej łatwo. Widać, że zakochała się
w tobie na maksa stary. - Mówiliśmy szeptem, żeby dziewczyny nas
nie usłyszały.
- No tak, ale... - Zacząłem, lecz nie udało mi się
dokończyć.
- Cicho, Sakura idzie. - Powiedział troszkę głośniej.
Ogarnąłem się i po chwili ujrzałem swoją dziewczynę.
- I co, wygadałaś się już z Ino? - Spytałem
zmuszając się do uśmiechu, wcale nie było mi tak wesoło. W co ja
się wpakowałem, jak zwykle zresztą.
- Tak, możemy już iść. - Uśmiechnęła się słodko.
Wyciągnąłem do niej dłoń, którą chwyciła.
- No to my spadamy. Do jutra Sasuke. - Powiedziałem.
- Na razie głąbie. - Pociągnąłem za sobą Sakurę i
wyszliśmy od naszych przyjaciół. Od razu skierowałem się do
naszego wspólnego pokoju. Otworzyłem drzwi, wpuściłem przodem
Sakurę i od razu wszedłem do salonu, gdzie rozsiadłem się na
kanapie. Podniosłem dłonie do góry i przetarłem twarz. Opuściłem
ręce i głęboko odetchnąłem.
- Czy coś się stało skarbie? - Spojrzałem w kierunku
skąd dochodził głos. Nie zauważyłem nawet, kiedy weszła do
pokoju. Stała ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach opierając się
o framugę drzwi. Zmusiłem się do uśmiechu i odpowiedziałem
najnormalniejszym głosem jaki udało mi się z siebie wydobyć w tej
chwili.
- Nie, jestem po prostu troszkę zmęczony i to
wszystko.
- Chyba czegoś mi nie mówisz. - Przecież nie mogę
jej powiedzieć, nie teraz. Muszę sam się z tym uporać.
- Ja? No co ty. Jestem z tobą w pełni szczery. -
Uśmiechnąłem się.
- No dobrze, nie będę cię dręczyć.
- Przyjdziesz do mnie? - Spytałem.
- Hmm, wiesz co? Chyba wolę poleżeć w sypialni. -
Byłem tak zdekoncentrowany, że z początku nie zrozumiałem o co
jej chodzi.
- Okey, jak chcesz. Idź sobie odpocząć, a ja tu
posiedzę. - Sakura o mały włos nie wybuchła śmiechem.
- Głuptasie, chodziło mi o to, że chciałabym poleżeć
z tobą. Ja muszę odpoczywać, a sama nie chcę.
- Aaa, przepraszam. - Wypuściłem powietrze z płuc. -
Wybacz, jestem dziś troszkę nieobecny. - Uśmiechnąłem się
przepraszająco.
- Dokładniej to jesteś taki odkąd wyszedłeś po
jedzenie. Czy chciałabyś mi coś powiedzieć?
- Nie, naprawdę nic mi nie jest. Martwię się o ciebie
i tyle.
- Już nie musisz. Powoli mi przechodzi.
- Cieszę się. Naprawdę.
- To co, idziemy, czy będziemy tu tak sterczeć? -
Spytała.
- Jasne, że idziemy. - Poderwałem się do góry i
podszedłem do Sakury. Pocałowałem ją w jej miękkie wargi i
pociągnąłem za rękę do sypialni. Położyliśmy się, ona miała
głowę na moim ramieniu, a ja obejmowałem ją dłonią. Spojrzałem
na zegarek stojący na szafeczce po mojej stronie. Wskazówka
wskazywała godzinę dziewiętnastą trzydzieści. Co będziemy robić
do tej usranej dwudziestej drugiej? O tej porze znów mam dać leki
Sakurze.
- Korzystając z okazji, że sobie tak tu teraz leżymy
zadam ci pytanie, tylko nie myśl, że się ciebie uczepiłam, bo tak
nie jest. - Mruknąłem w odpowiedzi. Dziewczyna podniosła się
troszkę i spojrzała mi w oczy. - O czym rozmawiałeś z Sasuke?
Pytam, bo kiedy weszłam to ucichliście. - Przełknąłem ślinę.
Przecież nie mogę teraz jej o tym powiedzieć, nie wiem jak na to
zareaguje. Wymyśliłem coś szybko i się odezwałem.
- To nic takiego. Mówiliśmy o tym, że... no kurczę
nie wiem, czy mogę ci o tym powiedzieć. - Uśmiechnąłem się
głupkowato, zauważyłem, że Sakurze nie jest do śmiechu i
kontynuowałem dalej. - No mówiliśmy o tym, że jak wrócicie do
zdrowia to znowu dacie nam popalić, a ucichliśmy dlatego, że nie
wiedzieliśmy, czy nam się nie oberwie. - Widząc jej spojrzenie
dodałem. - No wiesz, przecież jesteście kapitankami drużyny.
- Aha, to myślicie, że skoro jesteśmy kapitankami
drużyny to będziemy się na was wyżywać? Fajnie, że macie o nas
takie zdanie. - Dziewczyna odsunęła się ode mnie i odwróciła na
drugi bok. Złapałem się za włosy i przejechałem po nich dłońmi.
- Co ja teraz zrobiłem? Nie obrażaj się, bo nie masz
o co. - Powiedziałem łagodnym głosem.
- Tak, rzeczywiście nic złego nie powiedziałeś.
Jesteście z Saskiem tacy uprzejmi i w ogóle. - Zielonooka odwróciła
się do mnie na chwilę, ale potem wróciła do swojej pozycji.
Leżała plecami w moją stronę, nie widziałem jej twarzy.
- Sakurcia kochanie...
- Nie nazywaj mnie tak, przecież jestem zimną suką,
która wyżywa się na ludziach czując, że ma jakąś władzę. -
Odburknęła groźnie.
- Nic takiego nie powiedziałem. - Broniłem się,
dotknąłem jej ramienia, ale szybko zrzuciła moją dłoń.
- Nie powiedziałeś, ale myślałeś. - Cholera! Jakim
ja jestem palantem! Nie mogłem wymyślić czegoś lepszego? Muszę
ją jakoś udobruchać, choć wcale nie mam na to ochoty.
Przybliżyłem się do Sakury, podparłem się łokciem i na ręce
położyłem głowę. Leżałem teraz twarzą do jej pleców.
Podniosłem lewą rękę i dłonią przejechałem od jej włosów po
bark i bok dziewczyny. Poczułem jak jej ciałem zawładną dreszczyk
emocji. Uśmiechnąłem się zwycięsko.
Oczami
Sakury:
Cholera!
Czemu on to robi akurat w tym momencie, kiedy jestem na niego
wściekła? Zawsze tak na mnie działa i zawsze ulegam. O nie! Tym
razem będę zimna jak lód i nie dam się tak łatwo podejść. O
cholera! Poczułam jego wargi na moim barku, to jest silniejsze ode
mnie. Nie, nie mogę się odwrócić. Chłopak zjechał dłonią po
moim boku i splótł swoją dłoń z moją, chociaż ja jej nie
zacisnęłam. Tym razem musnął wargami mój obojczyk, przez moje
ciało przebiegł przyjemny dreszczyk. Znów poczułam jego oddech na
mojej szyi, a włosy na mojej twarzy. Cholera! Czuję, że nie dam
rady mu się oprzeć. Powoli odwrócił mnie w swoim kierunku,
spojrzał w oczy i złożył całusa na moich ustach. Nie
odwzajemniłam go. Spojrzał na mnie z tym seksownym półuśmieszkiem
na twarzy i pocałował. Nie oddawałam jego pocałunków, ale on
wcale się tym nie zniechęcił. Wręcz przeciwnie, to dawało mu
doping, postanowił, że mnie złamie i będzie próbował do skutku.
Zdziwiłam się, bo jeszcze mu nie uległam. W tym momencie przysunął
się jeszcze bliżej i całował mnie namiętniej, ale nie dałam za
wygraną póki nie przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
Poczułam jego ciepłe ciało i szybkie bicie serca, w tej chwili się
złamałam. Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam oddawać jego
czułe, a zarazem namiętne pocałunki. Poczułam jak uśmiecha się
triumfalnie. Nasze serduszka zaczęły bić w tym samym szybkim,
szalonym tempie. Przejechałam palcem po jego torsie aż po brzuch.
Wróciłam do jego klatki piersiowej i niechcący zahaczyłam o guzik
od koszuli, który odpięłam. Chłopak lekko podwinął moją
bluzeczkę do góry i włożył pod nią swoją ciepłą dłoń,
którą wodził po moich plecach. Chciał rozpiąć mój koronkowy
stanik, ale zawahał się na chwilę i zrezygnował. Zdziwiło mnie
to, ale też zadowoliło, bo powiedział, że nie zrobi niczego wbrew
mojej woli i słowa dotrzymał. Przewróciłam go na plecy i usiadłam
na niego okrakiem, przejechałam dłonią wzdłuż jego klatki
piersiowej i mocno umięśnionego brzucha. Rozpięłam do końca jego
koszulę i zaczęłam obcałowywać jego tors. Naruto jęknął z
rozkoszy, a ja szyderczo się uśmiechnęłam, nie wiedział co go
czeka. Z każdą sekundą z pocałunkami wchodziłam coraz to wyżej.
Na chwilę zatrzymałam się na wgłębieniu jego szyi, a potem
wróciłam do obcałowywania jego słodkich ust. Naruto trzymał
dłonie na moich biodrach. Przygryzłam lekko jego wargę, ale po
chwili ją puściłam. Nasze pocałunki były dość chaotyczne,
przepełnione żądzą, namiętnością oraz czułością. Powoli
podchodziłam do mojego planu i całowałam go coraz to niżej
wzbudzając w nim najgłębsze uczucia. Kiedy dojechałam do brzucha
zatrzymałam się na nim i zjechałam troszeczkę niżej. Z chytrym
uśmieszkiem po około piętnastu sekundach podniosłam się i
wróciłam na swoją dawną pozycję, czyli ułożyłam się plecami
do niebieskookiego. Zostawiłam go bardzo zdezorientowanego.
- Czy mogłabyś mi wytłumaczyć co ty właściwie ze
mną zrobiłaś? - Spytał zawiedzionym głosem.
- Ehe, dałam ci nauczkę przystojniaczku. Następnym
razem dobrze pomyślisz o czym myślisz.
- Ale... Jak mogłaś mnie teraz tak zostawić?
Przecież...
- Kochaniutki, miej pretensje tylko i wyłącznie do
siebie. W ten sposób pokazałam ci, że nie masz nade mną takiej
kontroli jakbyś chciał mieć, nie możesz mnie udobruchać kilkoma
czułymi pocałunkami. - Chociaż wiem, że mówiłam same kłamstwa
to on wcale nie musiał o tym wiedzieć, prawda?
- Jesteś tego pewna? - Spytał.
- W stu procentach kochanie. - Powiedziałam pewnie.
- Okey, jeszcze zobaczymy.
- Yhym.
- Cholera! Kobieto co ty ze mną robisz! - Odwróciłam
się na chwilę i zobaczyłam jak przeczesuje swoje włosy dłonią.
Wygląda bardzo seksownie leżąc w rozpiętej koszuli.
Oczami
Naruto:
Leżąc na łóżku troszeczkę ochłonąłem i
doszedłem do wniosku, że dobrze iż między nami nic się nie
wydarzyło. Po pierwsze, nie miałem na to ochoty, a po drugie, to
nie chciałabym tego robić jednocześnie mogąc ją zranić.
Najpierw muszę z nią szczerze pogadać, ale to nastąpi dopiero,
gdy dojdę do ładu z drugą sprawą, która okropnie siadała mi na
sumieniu. Czuję, że muszę się troszkę przewietrzyć, więc
wstałem z łóżka. Sakura odwróciła się w moją stronę,
spojrzała na mnie przygryzając dolną wargę.
- Gdzie się wybierasz? - Spytała, gdy zapiąłem swoją
koszulę zostawiając trzy pierwsze guziki rozpięte.
- Potrzebuję tlenu. Zaraz wrócę, ale muszę wyjść
na świeże powietrze. - Odpowiedziałem całkiem normalnie.
- Obraziłeś się?
- Nie. Po prostu muszę pooddychać świeżym
powietrzem. - Uśmiechnąłem się.
- Okey, tylko wracaj szybko. Nie chcę zostać tu znowu
sama. - Podszedłem do niej i o dziwo musnęła wargami mój
policzek. Wyszedłem z sypialni i od razu korytarzem podszedłem do
drzwi. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do holu, gdzie od razu
powędrowałem wolnym krokiem na podwórko. W końcu dotarłem na
upragnione świeże powietrze. Zauważyłem ławkę po lewej stronie
od wejścia, więc tam się udałem. Kiedy usiadłem zakryłem twarz
dłońmi i głęboko westchnąłem.
- Witaj Naruto. Ponownie się spotykamy. - Usłyszałem
czyjś głos nad swoją głową. Uniosłem ją powoli ku górze. A
niech to!
******
Ohayo!
Witajcie kochani! Mamy nadzieję, że rozdział się Wam spodobał :D
Troszkę tajemniczy co nie? Jak myślicie, czy nasz bohater ma
wątpliwości co do Sakury? Czy chce nadal z nią być? Dowiecie się
tego w następnym rozdziale naszej historii :D Liczymy na Wasze
szczere komentarze i bardzo, bardzo, bardzo prosimy, żeby się
pojawiły :) Aha , co do One-shota jest jeszcze w przygotowaniu i
może, ale nie obiecujemy, może pojawi się w następnym tygodniu :)
No cóż, życzymy Wam miłego weekendu i do zobaczenia następnym
razem :) Pozdrawiamy Patty i Paula.
notka na prawdę świetna już nie mogę się do czekać next pozdrawiam i zycze weny dużo weny
OdpowiedzUsuńNotka świetna. Naruto jaki czuły i opiekuńczy :D Ciekawi mnie co Naruto ukrywa przed Sakurą i mam nadzieję, że szybko się to wyjaśni. Dzisiaj tak krótko, bo muszę wyłączyć komputer, a nie mogłam zostawić tej notki bez mojego komentarza :D Nie mogę doczekać się następnej notki oraz one-shoota :D Pozdrawiam i życzę dużo weny na te wspaniałe notki.
OdpowiedzUsuńWasza oddana czytelniczka Juki :*
Notka jak zwykle świetna <3 Życze weny i mam pytanie kiedy pojawi sie nowa część One-shota ?
OdpowiedzUsuń