Jeszcze
raz spojrzałem na różowo włosą i ruszyłem w stronę drzwi.
Kiedy pod nimi stanąłem wziąłem głęboki wdech i położyłem
dłoń na klamkę. Teraz nie ma odwrotu, pociągnąłem za nią
zamaszystym ruchem. Zdębiałem jak tylko zobaczyłem kto stoi za
drzwiami.
-
T-to ty? - Tylko tyle zdołałem wydusić.
-
Nie spodziewałeś się mnie, prawda?...
-
P-przecież t-ty nie żyjesz! - Cofnąłem się kilka kroków w tył.
Stałem w rozpiętej koszuli jak idiota.
-
Naruto, nie bój się mnie. Wpuść mnie to porozmawiamy, wszystko ci
wytłumaczę. - Byłem zbyt przestraszony, żeby cokolwiek zrobić.
-
Przecież ty nie żyjesz. - Powtarzałem jak mantrę te cztery słowa.
Niespodziewanie oparłem się o ścianę z boku. Dziewczyna nadal
stała za drzwiami.
-
Naruto, proszę, porozmawiajmy. Ja ci wszystko wytłumaczę, tylko
daj mi chwilę. - Usłyszałem kroki, spojrzałem do tyłu. Za mną
ustała Sakura, spojrzała na dziewczynę, a później na mnie z
lekkim przerażeniem w oczach.
-
Naruto, co się dzieje? Jesteś blady jakbyś zobaczył jakiegoś
trupa. - Odezwała się cudownym głosem.
-
W pewnym sensie tak jest. - Odezwał się niespodziewany gość.
Różowo włosa spojrzała na nią. - Ah, przecież się nie
przedstawiłam, najmocniej przepraszam. Mam na imię Satomi. -
Uśmiechnęła się. Nadal nie mogłem uwierzyć, że stoi przede mną
cała i zdrowa.
-
Miło mi, jestem Sakura. Mogłabyś mi wytłumaczyć, dlaczego mój
chłopak jest cały biały jak kreda?
-
To długa historia. Z chęcią ją opowiem i wszystko wyjaśnię. -
Uśmiechnęła się. - Czy mogę wejść? - Ledwo skinąłem głową.
Już prawie do siebie dochodziłem.
-
Kochanie, chodź do salonu, przecież nie przyjmiesz gościa w
korytarzu. - Zielonooka spojrzała na mnie z troską. Z ledwo biedą
doszedłem do salonu i usiadłem na kanapę. W krok za mną poszły
obie dziewczyny.
-
Napiłabyś się czegoś Satomi? - Spytała Sakura.
-
Nie, dziękuję. - Dziewczyna usiadła w fotelu naprzeciw mnie. - No,
widzę, że w końcu zdobyłeś miłość swojego życia. - Zaśmiała
się. - Kiedy spędzałam czas w towarzystwie twojego chłopaka
ciągle mi o tobie opowiadał, więc czuję się jakbym cię znała.
-
Oh, naprawdę?
-
Uwierz, mówię prawdę. - Dziewczyna miała brązowe długie włosy,
delikatną cerę, różane usta i brązowe oczy. Jakbym miał opisać
ją jednym słowem to wybrałbym określenie piękna.
-
Jakim cudem żyjesz? Przecież widziałem jak umierasz. To stało się
tak szybko, ale nigdy nie zapomnę tego widoku… - W końcu nabrałem
odwagi i się odezwałem, ale jak zwykle nie udało mi się
dokończyć.
-
Tak wiem, wykrwawiałam się na śmierć w twoich ramionach. Nie
musisz mi o tym przypominać, to było straszne. - Sakura spojrzała
na mnie pytającym wzrokiem.
-
Zanim twój chłopak zacznie opowiadać ci skąd się znamy i co się
ze mną stało, może ja odpowiem na jego pytanie. Jak przeżyłam?
Naruto, kiedy zostałeś zmuszony, żeby zostawić moje zwłoki, ja
po jakichś trzydziestu minutach wróciłam do życia. To nie twoja
wina, że musiałeś mnie opuścić, więc się nie obwiniaj, wiem,
że od tamtego incydentu zaprzątasz sobie mną głowę. Postąpiłeś
słusznie zostawiając mnie przy tamtym drzewie, gdybyś tego nie
zrobił pewnie bym już z tobą nie rozmawiała. - Zaśmiała się. -
Kiedy sobie tak leżałam i przestało bić mi serce to jakaś
staruszka do mnie podeszła. Zrobiła coś i oto jestem cała i
zdrowa. Nie pytaj, bo nie wiem jak tego dokonała, ważne, że żyję
i nie mam już rozciętego brzucha na pół. - Zaśmiała się, a mi
zrobiło się słabo.
-
Przecież twój ojciec cię pochował. Jak to możliwe?
-
Oszukał ciebie i Jirajię. Tak naprawdę nie mógł znaleźć moich
zwłok, więc pochował pustą trumnę, rozumiesz? Nie mogłam
wcześniej powiedzieć, że żyję, bo nie byłam... hmm jak by to
powiedzieć, w odpowiedniej formie. - Sakura słuchała tego
wszystkiego z ogromną ciekawością.
-
Nawet nie wiesz jakie piekło przeżyłem. - Zanim się zorientowałem
co powiedziałem było już za późno.
-
Domyślam się. To nie twoja wina, że zechciało mi się ciebie
uratować. - Powiedziała. - Może teraz opowiesz Sakurze całą
historię? - Spojrzałem na zielonooką i wziąłem głęboki oddech.
-
No dobrze. Kiedy wyruszyłem z erosenninem na trening zatrzymaliśmy
się w jakiejś wiosce. On jak zwykle poszedł się zabawiać, a ja
całymi dniami się włóczyłem. Pewnego ranka spotkałem Satomi.
Usłyszałem jakieś szmery i postanowiłem, że pójdę sprawdzić
co się dzieje. Wyszedłem na jakąś polankę i zobaczyłem jak
jakaś dziewczyna walczy z pięcioma mężczyznami. - Zaśmiałem
się. - Jak to ja ruszyłem w środek całego zamieszania i jej
pomogłem. Tak się poznaliśmy. Zaprosiła mnie do siebie i ojca,
który uczył ją, jak zostać wyśmienitym shinobi. Spędzałem z
nią prawie każdą chwilę i uczyliśmy się różnych technik. Tak
minęły nam dwa miesiące. Pewnego wieczoru pobiegliśmy do lasu, bo
usłyszeliśmy, że jest tam jakieś magiczne źródełko, lecz to
była bujda na resorach. Dziesięcioro mocnych shinobi zastawiło na
nas pułapkę. Od tamtej pory dowiedziałem się, że jestem ścigany.
To przeze mnie Satomi została przecięta w pasie, gdybym nie pojawił
się w jej życiu nigdy by do tego nie doszło.
-
Wróć do opowiadania, a nie gadasz tu o jakichś głupotach. Ile
razy mam powtarzać, że to nie twoja wina? Jak ty z nim wytrzymujesz
Sakura? - Uśmiechnęła się.
-
Jakoś muszę, miłości się nie wybiera. - Zaśmiała się
zielonooka.
-
No dobrze. Kiedy uciekaliśmy pięciu z nich zagrodziło nam drogę.
To była długa i wyczerpująca walka. Do świtu uporaliśmy się z
siedmioma, ale byliśmy okropnie wyczerpani. Straciłem równowagę i
się zachwiałem, wtedy jeden z nich wykorzystał okazję i
wyprowadził atak. Nie wiem jakim cudem, ale Satomi stanęła przede
mną i nie zdążyła się obronić. Przyjęła na siebie atak i
miecz zatopił się w jej ciele. Byłem tak zdezorientowany i
zrozpaczony, że wziąłem ją na ręce i ukryłem się w jakichś
krzakach obok potężnego drzewa. Nigdy nie robiłem takich rzeczy,
nie uciekałem przed problemami, ale to była wyjątkowa sytuacja.
Satomi wykrwawiała mi się na rękach, a ja byłem bezradny. W
pewnym momencie wyczułem, że oni się zbliżają, więc ona kazała
mi uciekać. Nie chciałem tego zrobić, ale mnie zmusiła.
Zostawiłem ją na tej zimnej, przeklętej ziemi, a sam zacząłem
uciekać jak tchórz. Musiałem to zrobić, bo oni mnie nadal gonili.
Nie mogłem pozwolić na to, by zabrali jej ciało, więc odbiegłem
kawałek i w furii się nimi zająłem. Niestety straciłem nad sobą
kontrolę i wydostał się Kyuubi. Nie pamiętam co zrobiłem, ale
obudziłem się przed domem ojca Satomi. Powiedziałem mu o
wszystkim, pochowaliśmy ją i wyruszyłem z erosenninem dalej. -
Domyślam się, że miałem szkliste oczy, bo dziewczyny patrzyły na
mnie ze smutkiem.
-
No i dalszą historię znacie obydwoje. - Uśmiechnęła się
szatynka.
-
Nie mogę w to uwierzyć. Czemu mi tego nie powiedziałeś? Byłoby
ci lżej na duszy. - Stwierdziła moja dziewczyna głaszcząc mnie po
włosach.
-
Nie miałem odwagi i nie chciałem do tego wracać. To było dla mnie
strasznie bolesne. - Wielki kamień spadł z mojej duszy, kiedy
dowiedziałem się, że Satomi żyje.
-
No, ja tylko tyle chciałam. Aha, zatrzymam się na parę miesięcy,
a może rok w Konosze. Mam tu sprawy do załatwienia. - Uśmiechnęła
się.
-
Co u twojego ojca? - Spytałem.
-
No właśnie, przecież ci jeszcze nie powiedziałam. - Satomi nagle
posmutniała. - Jakieś siedem miesięcy temu zmarł na zawał. -
Widząc moją minę kontynuowała.
-
Spokojnie, przed śmiercią dowiedział się, że żyję. Spędziliśmy
naprawdę cudowne ostatnie chwile jego życia.
-
Przykro mi. - Odezwałem się.
-
No, tak naprawdę to nie wiem gdzie mam się podziać, gdzie
zamieszkać na stałe. Zastanawiam się nad tą wioską. -
Uśmiechnęła się.
-
Więc trafiłaś świetnie! To jest najwspanialsze miejsce na całej
ziemi. - Odezwała się Sakura.
-
Przejdę się jutro do Hokage i ustalę co i jak. Potem dam wam znać.
- Dziewczyna odgięła rękaw i spojrzała na zegarek.
-
O cholercia! Już dwudziesta, jak ten czas szybko zaiwania. -
Zaśmiała się. - Będę już leciała, muszę wynająć jeszcze
pokój w hotelu. Cieszę się, że w końcu poznałam tę słynną
Haruno Sakurę. - Puściła oczko do zielonookiej, a ona się
uśmiechnęła.
-
A ja się cieszę, że mogłam poznać ciebie.
-
Poczekaj, odprowadzę cię. - Wstałem i podszedłem do Satomi, która
stała przy futrynie. Dziewczyna obrzuciła mnie spojrzeniem,
uśmiechnęła się i rzuciła się na moją szyję. Oddałem uścisk.
-
Tak się cieszę, że znowu cię widzę. Stęskniłam się chłopie!
- Odsunęła się, a ja wybuchłem śmiechem. - Nie masz nic
przeciwko, że ściskam twojego chłopaka? - Zwróciła się do
zielonookiej.
-
Skądże! - Uśmiechnęła się.
-
To dobrze. Spadam już, wrócę do ciebie kiedy indziej, albo
spotkamy się przypadkiem. Narka Sakura. - Powiedziała i powoli
pchała się do wyjścia.
-
Do zobaczenia! - Usłyszeliśmy w korytarzu. Podeszliśmy do drzwi,
otworzyłem je i usunąłem się na bok, żeby przepuścić Satomi.
Dziewczyna ustała i przyglądała mi się badawczo.
-
Co? - Spytałem.
-
Nic, po prostu cieszę się, że w końcu jesteś szczęśliwy.
-
To prawda, jestem prze szczęśliwy. - Dziewczyna szturchnęła mnie
w bok.
-
Do zobaczenia.
-
Narka. - Satomi obdarzyła mnie uśmiechem i wyszła. Zamknąłem za
nią drzwi i wszedłem do salonu. Usiadłem na fotel i zapatrzyłem
się w Sakurę. Można by rzec, że obczaiłem ją od góry do dołu,
od jej ślicznej twarzy po piękne nogi. Dziewczyna spojrzała się
na mnie nieco speszonym wzrokiem, a dla mnie to było jak dodać
oliwy do ognia. Uśmiechnąłem się troszkę bezczelnie. To wszystko
musiało wyglądać trochę dziwnie, bo nadal miałem rozpiętą
koszulę.
-
Mógłbyś tak na mnie nie patrzeć? - Odezwała się w końcu.
-
Znaczy jak? - Udawałem głupka.
-
Tak, jakbyś chciał mnie pożreć. - Zaśmiała się nerwowo.
-
A skąd wiesz, że nie chciałbym?
-
Naruto, proszę cię, przestań.
-
Przecież nic nie robię. - Sakura wyciągnęła rękę do poduszki,
którą się zakryła. Rozśmieszyło mnie to i wybuchłem śmiechem.
-
Nie śmiej się. - Wzięła kolejną poduszkę i rzuciła ją w moim
kierunku.
-
No dobrze, przepraszam. Przyglądam się, bo wyglądasz naprawdę
seksownie i pociągająco. - Powiedziałem powoli się uspokajając.
-
A ty wyglądasz jak pedofil. - Skwitowała.
-
A dlaczego to?
-
Bo tak. Ja tak mówię i tak jest. - Wstałem z fotela i ruszyłem do
swojej dziewczyny. Przykucnąłem przed nią i położyłem dłonie
na jej ciepłe kolana.
-
Co robisz?
-
Klęczę, nie widać? - Zapytałem z uśmiechem. Zatopiłem się w
jej pięknych oczach.
-
Naruto, przerażasz mnie.
-
Nie bój się, jeszcze ci się nie oświadczam, ale w niedalekiej
przyszłości to planuję. - Jej mina stała się poważna. - Zmieńmy
temat. Na czym to my skończyliśmy, zanim przerwał nam domniemany
trup?
-
Jak możesz tak mówić o swojej koleżance? - Spytała kręcąc
głową.
-
Ojej, ja naprawdę myślałem, że nie żyje. Ciężko mi się było
po tym pozbierać, naprawdę. - Dziewczyna złapała moją twarz z
obu stron.
-
Nawet sobie nie wyobrażam co musiałeś przeżywać, katując się
za ten incydent. - Zdążyłem tylko skinąć głową, bo moje usta
zostały zamknięte czułym, przepełnionym miłością pocałunkiem.
Oddawałem go z wielką rozkoszą. Odczekałem chwilę i zacząłem
się unosić, złapałem Sakurę za biodra i powoli położyłem na
kanapę. Ułożyłem się w wygodnej pozycji i zacząłem pieścić
jej boskie ciało. Zagiąłem kawałek bluzki dziewczyny, powoli
złapałem za jej skrawek i unosiłem do góry. W ostatniej chwili
Sakura złapała mnie za rękę i lekko się odsunęła. Spojrzała
na mnie przepraszająco i wyszeptała.
-
Nie dzisiaj, ja i tak muszę się zaraz zbierać. - Skinąłem głową.
Prawdę powiedziawszy ucieszyło mnie stwierdzenie „Nie dzisiaj”.
Podniosłem się i usiadłem na kanapę, Sakura zrobiła to samo.
Przeczesałem dłonią włosy i spojrzałem w jej stronę.
-
Gniewasz się na mnie? - Spytała.
-
Ja? Oszalałaś kobieto? Za co miałbym się na ciebie gniewać,
przecież nic mi nie zrobiłaś. - Mrugnąłem do niej, a ona
wybuchnęła śmiechem.
-
Okey. Wybacz, ale ja się będę powoli zbierała. Już późno i
rodzice będą się niepokoić. A poza tym mamy jutro misję, czyżbyś
zapomniał?
-
Nie, ale mogłabyś mi przypomnieć, o której mamy być pod bramą?
- Podrapałem się w tył głowy, a ona tylko pokręciła głową.
-
Jak ty funkcjonujesz? Jutro punkt siódma mamy być przy bramie i
dobrze byłoby gdybyś się nie spóźnił.
-
Okey. - Sakura podniosła się z kanapy, rozejrzała i ruszyła w
kierunku plecaka. Byłem szybszy i znalazłem się obok niego.
-
Nie, nawet o tym nie myśl, chyba nie myślałaś, że puszczę cię
samą w tą ciemnicę. - Zarzuciłem plecak przez ramię. Dziewczyna
złapała się ręką za czoło i potrząsnęła głową.
-
Czuję się jakbyś był moim gorylem.
-
Bez przesady, jestem tylko twoim chłopakiem. Panie przodem. -
Uśmiechnąłem się i wskazałem dłonią drogę.
-
Już, już. - Dziewczyna wyszła do korytarza, a ja tuż za nią.
Założyliśmy buty i wyszliśmy z domu. Zanim ruszyliśmy zamknąłem
jeszcze mieszkanie. Sakura zeszła już na dół, więc musiałem do
niej dołączyć. Wyciągnąłem do niej rękę i spletliśmy ze sobą
dłonie. Uśmiechnęliśmy się do siebie i powolnym krokiem
ruszyliśmy do naszego celu.
-
Spytam dla pewności, o której masz być pod bramą? - Spytała
słodko się przy tym uśmiechając. Odwzajemniłem ten gest i
otworzyłem usta.
-
Kochanie, nie rób ze mnie jakiegoś tumana, przecież wiem, że mam
być o siódmej.
-
Okey. Wolałam się upewnić.
-
Wyjątkowo cicho, prawda? - Odezwałem się po chwili milczenia. Na
drodze nie było żadnej żywej duszy, no, oprócz błąkającego się
kota, który skakał z dachu na dach.
-
Tak, troszkę dziwnie.
-
Ale z drugiej strony nie ma się co dziwić, jutro Poniedziałek, a
trzeba ruszać na misje.
-
A właśnie, powiedziałeś komuś kim byli twoi rodzice?
-
Właściwie napomknąłem tylko Sikamaru o mojej mamie.
-
O ojcu nic nie wspominałeś?
-
Nie, na razie chciałbym zachować to tylko dla siebie. Z tobą
podzieliłem się tą informacją, bo cię kocham i ci bezgranicznie
ufam.
-
Ehe, rozumiem. - Uśmiechnęła się. Zbliżyłem trochę twarz i
złożyłem całusa na jej czole.
-
Zaraz dojdziemy do mojego domu i niestety będziemy musieli się
rozstać.
-
Przecież będziemy się widzieć jutro. Jeszcze ci się znudzę,
zobaczysz. - Zaśmiałem się.
-
Nie wygaduj głupot głuptasie. - Szturchnęła mnie w bok.
-
No i dotarliśmy na miejsce. - Powiedziałem po chwili. Podeszliśmy
do drzwi.
-
Nie zapomnij się spakować. - Pokręciłem głową z uśmiechem,
przysunąłem się do dziewczyny, objąłem ją w pasie i
pocałowałem.
-
Nie zapomnę. - Zanim się odwróciłem złożyłem całusa jeszcze
na jej policzku, nie mogłem się z nią rozstać. Kiedy skończyłem
zszedłem ze schodów i miałem już iść, kiedy zatrzymał mnie na
chwilę jej głos.
-
Naruto, poczekaj! Chodź do mnie do pokoju to oddam ci bluzę, którą
niedawno od ciebie pożyczyłam. Jeśli nie chcesz, nie musisz
wchodzić na górę, ale przynajmniej zostań w korytarzu. Jesteś na
krótki rękawek to ci się przyda, bo jest chłodno na dworze.
-
No dobrze. - Uśmiechnąłem się i podszedłem do swojej dziewczyny.
Złapała mnie za rękę i wprowadziła do środka. Wprawdzie miałem
koszulę, ale bluza się przyda.
-
Poczekaj, zaraz ci ją zniosę.
-
Spoko. - Zielonooka wbiegła po schodkach na górne piętro domu.
Stałem jak kołek przy drzwiach. Usłyszałem jakieś szmery i po
chwili z kuchni wyszła pani Haruno. Jak się domyślacie do salonu
trzeba było wejść przez korytarz. Uśmiechnęła się do mnie
ciepło, odwzajemniłem gest i się odezwałem.
-
Dobry wieczór.
-
Dobry wieczór młodzieńcze. Czekasz na moją córkę?
-
No tak jakby. - Zaśmiałem się. - Czekam na bluzę, którą ode
mnie pożyczyła.
-
Czekaj... ty jesteś… Naruto, tak?
-
We własnej osobie proszę pani.
-
Ah, to ty jesteś jej chłopakiem, prawda?
-
Noo… tak. - Odpowiedziałem po chwili. Byłem troszkę spięty i
zestresowany.
-
Spokojnie, spokojnie. - Upiła łyczek z trzymanej w ręku filiżanki.
- Wiesz, ona nie chciała się przyznać do tego, że ma chłopaka,
ale ja od pewnego czasu to podejrzewałam. - Zrobiło mi się głupio.
Sakura nic nie powiedziała mamie, a ja to wygadałem. Może miała
jakieś swoje powody, żeby jej tego nie mówić? Co za kretyn ze
mnie. Usłyszałem jak różowo włosa powoli schodzi po schodach. Po
chwili wyłoniła się zza ściany i mina jej troszkę zrzedła.
Ukazała mi gest typu „Co ona tu robi?!” Mimo wszystko się
uśmiechnąłem.
-
Ekhem, przepraszam, że wam przeszkadzam. - Zeszła na dół i
wyciągnęła rękę w moją stronę. - Naruto, twoja bluza. Dziękuję
za pożyczenie mi jej. - Uśmiechnąłem się.
-
No Sakurcia, masz gust do chłopaków. On jest naprawdę przystojny.
- Zaśmiała się pani Haruno.
-
Mamo, przestań. - Upomniała ją córka. Przyglądałem się tej
scence z małym rozbawieniem.
-
No co? Przecież mówię prawdę. Ojciec! Chłopak Sakury tu jest,
chodź się przywitać! - Moja dziewczyna była nieco zdenerwowana,
jej mimika twarzy ukazywała wszystkie jej emocje. To mnie tak
bawiło. Nie zdążyłem się wykręcić, a tata Sakury przyszedł do
korytarza. Przyjrzał się mi, po czym wyciągnął dłoń w moją
stronę, zrobiłem to samo.
-
Witam, miło mi pana poznać.
-
Oho, młodzieńcze mi ciebie też miło poznać. - Zaśmiał się.
-
Widzisz stary, mówiłam, że to miły chłopak. - Odezwała się
matka Sakury w między czasie popijając jakiś płyn w filiżance.
-
No, no Sakurka, przyznam, że jest na czym oko zawiesić. Widzisz
matka? Moja córcia ma świetny gust. - Zielonooka podeszła do mnie
i złapała mnie za rękę. Zwróciła się twarzą do mnie.
-
Przepraszam. - Wyszeptała. Uśmiechnąłem się i mocniej ścisnąłem
jej dłoń.
-
Um, przepraszam państwa bardzo, ale muszę już iść. Jutro mamy
misję, a ja się jeszcze nie spakowałem.
-
Jak mus to mus. Czasami i tak bywa. - Uśmiechnął się. - Kiedy
byłem w waszym wieku…
-
Tato, nie rozgaduj się. Naruto naprawdę musi już iść. -
Przerwała ojcowi w pół zdania Sakura.
-
Tak, jeszcze raz bardzo przepraszam. Miło było państwa poznać, na
pewno spotkamy się jeszcze nie raz. Dobranoc. - Powiedziałem i
zostałem popchnięty w stronę drzwi. Sakura uczepiła się mnie jak
jakiś rzep. Zanim wyszliśmy na dwór usłyszałem jeszcze ciepłe
słowa pani Haruno.
-
Miło było cię poznać młodzieńcze! Wpadaj do nas częściej! -
Zielonooka zamknęła za sobą drzwi i się o nie oparła. Odetchnęła
i się odezwała.
-
Przepraszam cię za nich.
-
Kochanie, nie masz za co, to bardzo mili ludzie. - Uśmiechnąłem
się i pocałowałem ją w czoło.
-
Tak, ale są czasami natarczywi.
-
Wcale mi nie przeszkadzali. - Dziewczyna spojrzała na mnie i lekko
się uśmiechnęła.
-
Do zobaczenia jutro?
-
Ależ oczywiście skarbie. - Uśmiechnąłem się i złożyłem
całusa na jej słodkich ustach. Odsunąłem się od niej i
odwróciłem do tyłu. Zszedłem ze schodków i jeszcze raz
spojrzałem w jej kierunku.
-
Kocham cię Naruto.
-
Ja ciebie też. Śnij o mnie skarbie, ja będę śnił o tobie. -
Uśmiechnąłem się i powoli odchodziłem w kierunku mojego domu. Na
dworze naprawdę panowała jakaś cisza i prawie nigdzie nie było
ludzi. Która to może być godzina? Dotarłem do domu w jakieś
piętnaście minut. Otworzyłem drzwi, po czym je zamknąłem. Od
razu udałem się na górę, nie zwracając uwagi na godzinę
podszedłem do szafy znajdującej się w mojej sypialni i wyjąłem z
niej krótkie spodenki. Wyszedłem z pokoju i podreptałem do
łazienki. Zrzuciłem ubrania i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem
kurek i na moje ciało polała się ciepła, odprężająca woda. Z
pod prysznica wyszedłem za jakieś dziesięć minut, ubrałem się i
podszedłem do umywalki. Spojrzałem w swoje odbicie, byłem
zadowolony. Jak na razie wszystko w moim życiu układało się
pięknie. Mam dziewczynę, którą od zawsze darzyłem szczerym
uczuciem, mam wspaniałych przyjaciół i więcej do szczęścia nic
mi nie potrzeba. Wycisnąłem pastę na szczoteczkę i zacząłem myć
moje kły. Kiedy to zrobiłem z powrotem udałem się do sypialni.
Tym razem spojrzałem na zegarek, była już dwudziesta druga
trzydzieści. Wyciągnąłem plecak i spakowałem wszystko co jest mi
niezbędne na jutro. Kiedy się ogarnąłem była już dwudziesta
trzecia. Rzuciłem plecak gdzieś w kąt i wgramoliłem się do
zimnego łóżka. Nakryłem się po samą szyję kołdrą i
próbowałem zasnąć. Udało mi się to po dłuższym czasie.
***
Obudził
mnie dźwięk natrętnego budzika. Podniosłem się i wyłączyłem
te cholernie denerwujące urządzenie. Spojrzałem na nie zaspanymi
oczami. Budzik wskazywał godzinę szóstą dziesięć. Przeczesałem
dłonią włosy i spuściłem nogi na podłogę. Podniosłem się,
podszedłem do szafy i wyjąłem z niej jakieś ubrania. Poszedłem
do łazienki, umyłem się i przebrałem. Po drodze zabrałem plecak
i zszedłem na dół. Od razu udałem się do kuchni, zrobiłem sobie
jakieś jedzenie, zjadłem i pozmywałem naczynia. Z domu wyszedłem
o szóstej czterdzieści pięć. Szedłem w totalnej ciszy, kurczę
co się dzieje? Przecież nigdy nie było tu tak cicho. Kiedy
maszerowałem pod punkt spotkania minąłem zaledwie piętnaście
osób, czy działo się tu coś, kiedy nas nie było? Dochodziłem
właśnie na wyznaczone miejsce, z dala widziałem jakieś dwie
sylwetki. Podchodziłem bliżej i obraz stawał się coraz
wyraźniejszy. Od dwóch osób dzieliło mnie piętnaście metrów.
Dziesięć metrów, jestem coraz to bliżej. Osiem metrów, pięć
metrów, trzy metry i w końcu jestem na miejscu. Uśmiechnąłem się
i podszedłem najpierw do doskonale znanej mi osoby.
-
Hej kochanie, mam nadzieję, że się wyspałaś. - Powiedziałem
szeptem. Odwróciłem się w tył i spojrzałem na poważną kobietę.
-
Ohayo Tsunade-baachan. - Uśmiechnąłem się zadziornie, dawno nie
używałem tego zwrotu w jej obecności. Kobieta na powitanie
zdzieliła mnie po łbie. Troszkę zabolało, ale mój uśmieszek nie
schodził mi z ust.
-
Naruto! Ja cię w końcu kiedyś zabiję. Nie nazywaj mnie tak!
-
Przepraszam, ale nie jestem w stanie tego zrobić. Odzywam się tak
do ciebie odkąd pamiętam i już się przyzwyczaiłem.
-
Nawet się nie waż tak do mnie gadać, bo znajdziesz się daleko od
wioski i to jeszcze cały poobijany! - Warknęła wściekła.
-
Co on znowu zrobił Tsunade-sama? - Spytała podchodząca do nas
blondynka.
-
Nic, nic. - Uśmiechnęła się. - No dobrze, skoro już wszyscy
jesteście to wyjaśnię wam pokrótce waszą misję. Otóż, macie
znaleźć i szpiegować faceta o imieniu Akira, ukryjecie się na
tydzień w hotelu w tej całej wiosce Lodu. Załatwiłam wam fałszywe
papiery. - Kobieta wyciągnęła dłoń w moją stronę, trzymała w
niej niemałą kopertę. Z lekkim opóźnieniem wziąłem ją od
niej. - Tu są wasze nowe tożsamości, zapoznajcie się z nimi w
czasie drogi. Przypominam wam, że przez tydzień macie go
szpiegować, później dołączy do was niejaki Taichi, który najął
nas do wykonania jego misji. Chodzi konkretnie o obalenie władzy.
Czy wszystko jest jasne?
-
Hai! - Powiedzieliśmy wszyscy zgodnie.
-
No dobrze, kapitanem będzie Sakura i Ino. Macie się ich słuchać i
wykonywać każdy drobny rozkaz, czy się rozumiemy?
-
Hai! - Dziewczyny były bardzo zadowolone, uśmiech nie schodził im
z tych pięknych twarzyczek.
-
Możecie już wyruszać, w razie czego przyślemy wam jakiegoś
posłańca. Powodzenia. - Pożegnaliśmy się z Tsunade-baachan i
ruszyliśmy w drogę. Kiedy byliśmy piętnaście minut od wioski
otworzyłem kopertę. Pierwsze papiery były Ino.
-
Ino, od tej pory przy ludziach nazywasz się Eiko.
-
Jakie durnowate imię. - Burknęła blondynka. Uśmiechnąłem się i
podałem kartę dziewczynie. Jako następne wyciągnąłem kartkę ze
zdjęciem Sakury.
-
Kochanie, ty nazywasz się Eri. - Podałem następną kartę
zielonookiej.
-
Pocieszam się, że to tylko tymczasowe. - Powiedziała. Trzeci raz
sięgnąłem do koperty.
-
Sasuke, ty masz na imię Kenji. - Podałem mu kartę. Te imię
przełknął z honorem. Jako ostatnią wyciągnąłem swoją kartę.
-
Ja nazywam się Bunta. - Dziewczyny wybuchły śmiechem.
-
Czy mi się wydaje, czy to skrót od Gamabunta? - Spytała blondynka.
-
Chyba ci się nie wydaje mała. Nie śmiej się, bo sama nie masz
lepszego imienia. Schowajcie dobrze dokumenty i nie zgubcie ich, bo
są bardzo ważne. Mam tu jeszcze opaski. - Rozdałem je każdemu z
nich. Na blaszce widniał symbol nie naszej wioski, lecz jakiś
zawijas, w gruncie rzeczy na pierwszy rzut oka wyglądał jak symbol,
który nosimy na ramieniu, jednak kreska pozioma i pionowa w środku
tego rozwiewała wszelkie wątpliwości.
-
Dziwne te ochraniacze. - Odezwał się Sasuke.
-
Tak. Przypominają mi coś. - Odezwała się Sakura. - Już wiem! Ten
jakby ślimaczek w środku to symbol kraju wiru.
-
Chyba masz rację. - Powiedziałem. Droga do nocy zleciała nam w
mgnieniu oka. Kiedy ponownie wyruszymy nad ranem dotrzemy na miejsce
o trzynastej. Rozłożyliśmy sobie śpiwory i położyliśmy się
spać, żeby wypocząć do dalszej drogi…
******
Ohayo!
Witajcie Kochani! Wstawiamy Wam notkę po długiej nieobecności.
Chcemy za to bardzo przeprosić, ale zaczęła się szkoła, więc
rozdziały będą wstawiane w miarę możliwości szybko. Myślimy
nad tym, czy rozdziałów nie wstawiać w Piątki. Mamy nadzieję, że
nie opuścicie naszego bloga i będziecie czytać wszystkie notki :D
Oczywiście liczymy na wasze komentarze i mamy nadzieję, że
rozdział przypadł Wam do gustu. Zdradzimy, że niedługo powinien
pojawić się one-shot, który jest w przygotowaniu. Pozdrawiamy
Patty i Paula.
Haha smieszne jesteście :D 5 dni to nie jest długo. Co innego jakby notka pojawiła się po dwóch tygodniach czy coś :) Nie mówie, że to źle ale wydaje mi się że jesteście za surowe dla siebie ;) co do rozdziału to na początku myślałem, że Satomi to jego zombi girlfriens :D i znów pod drzewem akcja była :D A Sakura wstydzi się swoich rodziców tylko o czym bedzie ten one shot jak do glownego wprowadzacie motyw rodziny ? Hmmm ^^ Misia zapowiada się suuuuuper, ale ja i tak czekam na Konsuke :p No i 12 komentarzy pod notką, swoją drogą pomyslałem nad ankietą dzieki ktorej wkońcu wiadomo by było ilu macie czytelników (pisanie komentarzy dla niektórych jest najwidoczniej bardzo upierdliwe) nie wierze, że 9 osob czyta ten blog. To tyle z mojej strony i do następnego rozdziału paaaaaaa :D
OdpowiedzUsuńNowy
Notka świetna, na początku myślałam, że Satomi to była dziewczyna Naruto, a jednak nie :D Najbardziej czekam na rozmowę Sakury z Konosuke, a i jeszcze ciekawi mnie co będzie na misji :D One-shot w waszym wykonaniu... wybornie! Już nie mogę się go doczekać. Rodzice Sakury mnie tak rozśmieszyli, że o mało co z krzesła nie spadłam. Serio, śmiałam się tak, że mama nie wiedziała o co chodzi :D Mniejsza o to, nie mogę doczekać się następnej notki. Życzę wam dużo weny. Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńWasza oddana czytelniczka Juki.
rozdzial fajny no coz bede czekac na nastepny pozdro i weny
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny nie mogę się doczekać się na stepnego 5 dni to nie tak długo pozdrawiam i życzę wen dużo
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle świetna. sam początek ma niezły zawrót zdarzeń dla głównego bohatera
OdpowiedzUsuńi jeszcze ta misja. ciekawe dlaczego Tsunade wyposażyła ich w ochraniacze wymarłej wioski wiru. cóż trzeba poczekać aby się dowiedzieć
Pozdrawiam Kuraj
P.S. zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl
Rozdział jest po prostu świetny.
OdpowiedzUsuńJak widać, misje czas zacząć. Już nie mogę doczekać się co się w niej wydarzy...
ciekawe imiona dostali, a tym bardziej Naruto hehe.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.
Saba20
Witajcie:)
OdpowiedzUsuńRozdział jest super:) Akcje z koleżanką naruto a potem przydzielone imię na misję to mnie neźle rozbawiły haha
Pozdrawiam Was i czekam na kolejne rozdziały"D
Ukyo
kiedy tu się pojawi następny rozdział
OdpowiedzUsuńPrzepraszamy, że tak długo nie ma następnego rozdziału. Postaramy się go wstawić do końca tygodnia, bo ten tydzień mamy zawalony nauką. Pozdrawiamy Paula i Patty.
UsuńZapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl
OdpowiedzUsuńpozdrawiam