środa, 2 lipca 2014

37 Rozdział

Zdecydowanym ruchem przysunął rękę do mojego brzucha i zakręcił pieczęć, poczułem wtedy ogromny ból, ale po chwili zniknął.
- Naruto, zanim odejdę muszę ci coś powiedzieć…


- Siedemnaście lat temu wioskę zaatakował zamaskowany mężczyzna, który przywołał lisiego demona. Twierdzi, że nazywa się Uchiha Madara, uważaj na niego. Jestem pewny, że ma zamiar powtórzyć atak sprzed siedemnastu lat, a tego bym nie chciał.
- Mam już tego wszystkiego dość, Jiraiya sensei chce, abym doprowadził do pokoju na świecie i jeszcze na dodatek muszę walczyć z tym całym idiotycznym akatsuki, żeby przeżyć i nie wykitować. Jeszcze na dodatek na głowę zwala nam się jakiś obłąkany Madara Uchiha.
- Heh. - Zaśmiał się. - Wierzę, że odnajdziesz drogę do pokoju na świecie. Jako jedna z ról rodzica jest bezgraniczna wiara w swoje dziecko i bezgraniczna miłość do niego. Jestem w stu procentach pewien, że sobie poradzisz.
- Naprawdę? - Spytałem i znowu w oczach zakręciły mi się łzy szczęścia.
- Tak, a teraz słuchaj, weź sobie do serca moje rady dotyczące zamaskowanego mężczyzny. Już na mnie pora, moja chakra słabnie, pamiętaj, że cię kocham i zawsze nad tobą czuwam wraz z mamą. Żegnaj synku!
- Czekaj! Chcę cię jeszcze spytać o tyle różnych spraw, nie odchodź! - Wykrzyknąłem, a on tylko się uśmiechnął.
- Niestety to nie ode mnie zależy. - Usłyszałem od niego te słowa zanim na dobre zniknął. Otarłem łzy ręką. Czas się wziąć do roboty! Po chwili z powrotem powróciłem duszą do świata żywych, udało mi się nawet zebrać naturalną energię. Skała, którą zrobił Pain zaczęła się już kruszyć, więc swobodnie spadałem na ziemię. Stanąłem z nim twarzą w twarz. Rozejrzałem się po okolicy i wstrząsnął mną zimny dreszcz, wszystko było zniszczone, przez myśl przeszło mi kilka wizji, miałem głęboką nadzieję, że nie zrobiłem krzywdy swoim przyjaciołom. Lekko przybity ponownie spojrzałem na Paina, jego ubranie było poszarpane i sam nie był w najlepszym stanie, zresztą to samo tyczyło się i mnie. Wszystko okropnie mnie bolało, musiałem mieć nadwyrężone mięśnie. Zrobiłem dwa klony i szybkim ruchem rzuciłem w niego rasenshurikenem, tak jak się spodziewałem uniknął ataku odpychając go, czyli miałem jeszcze co najmniej pięć sekund, żeby go rozwalić. Minęły trzy sekundy i jedyne jutsu, które przychodziło mi do głowy to Futon Kaze no ryu. Wykonałem niezbędne pieczęcie, po czym przede mną zmaterializowały się dwa smoki. Zostały mi dwie sekundy. Z ogromną szybkością dwa smoki nacierały na wroga, zraniły go dość mocno, po czym wyparowały. Teraz postanowiłem użyć Futon Kaze no ha, kiedy ostrze powędrowało do przeciwnika on ponownie odbił go Shinra Tensei. Teraz wszystko działo się bardzo szybko, stworzyłem obok siebie dużo klonów, na dłoni zmaterializował mi się rasenshuriken, rzuciłem nim w przeciwnika, a on odskoczył na bok. Na jego nieszczęście nie zauważył drugiego, który przeciął kamień znajdujący się za nim i trafił go prosto w plecy. Mężczyzna wydał zdławiony dźwięk, po czym plunął krwią. Bez żadnego znaku życia jego ciało zsunęło się na ziemię. Odwróciłem się i bez sprawdzenia, czy mój przeciwnik na pewno nie żyje zacząłem iść w poszukiwaniu przyjaciół. To był mój błąd, nagle w klatce piersiowej poczułem coś zimnego, spojrzałem na nią i przeraziłem się. Wystawał z niej gruby pręt, odwróciłem się powoli i dostrzegłem parę zimnych i szalonych oczu. Z kieszonki udało mi się wyjąć kunaia i z trudnością wbiłem go w Paina. Tym razem padł na dobre. Przypomniałem sobie, że kiedy Ino spała naznaczyłem ją pieczęcią, dzięki temu w każdej chwili mogłem przenieść się do dziewczyny. Z ostatkiem sił i na totalnym wyczerpaniu użyłem ostatniego jutsu, którym było Hiraishin no Jutsu. Miałem szczęście, że moi przyjaciele znajdowali się na ziemi, kiedy tylko zmaterializowałem się przed blondynką wydała zdławiony okrzyk. Uśmiechnąłem się do niej lekko, po czym jak zwykle odleciałem.

Oczami Sakury;
Stałam odwrócona plecami do swojej przyjaciółki, kiedy usłyszałam jej krzyk. Natychmiast się odwróciłam patrząc w jej kierunku i od razu zamarłam. Ino trzymała w ramionach Naruto, który był totalnie pokiereszowany. Na całym jego ciele znajdowały się liczne rany, z których sączyła się czerwona ciecz. Najbardziej jednak wystraszyłam się pręta, który wystawał z klatki piersiowej chłopaka. Od razu rzuciłam się w ich stronę. Ino delikatnie położyła go na ziemi, po czym ja zaczęłam leczyć jego największe obrażenia. Powoli wyjęłam pręt z pomocą swojej przyjaciółki. Chłopaki stali i patrzyli się troszkę wystraszeni. Po około dziesięciu minutach zauważyłam, że blondyn próbuje otworzyć swoje piękne oczy. Kiedy to zrobił spojrzał na mnie i odezwał się lekko słyszalnym głosem.
- Widzisz? Nic mi nie jest. Muszę tylko trochę odpocząć. - Uśmiechnął się krzywo, po czym wypluł krew, wiedziałam, że cierpi. Nie mogłam tego znieść, widok jego ran mnie przerażał, były głębokie. Na dodatek miał rozciętą z tyłu głowę.
- Wykończysz nas któregoś dnia. - Powiedział Sasuke.
- Musimy dojść… - Skrzywił się z bólu. - Musimy dojść do Suny. - Zdławił jęk.
- Dobra, zaraz ruszymy tylko Sakura zajmie się tą okropną raną. - Odezwał się Sasuke. Spojrzał na Naruto z troską. - Sai, mógłbyś narysować ptaka, żeby niósł na swoich plecach Naruto? Jak wszyscy widzimy on nie nadaje się teraz do wędrówki, a zajmie nam to jeszcze przynajmniej z półgodziny.
- Okey, już się robi. - Po chwili obok chłopaka zmaterializował się czarno-biały, duży ptak.

Oczami Naruto;
Leżałem na ziemi ciągle wijąc się z bólu. Sakura nadal leczyła mi tę wielką dziurę, na jej twarzy malowało się lekkie zdenerwowanie i obawa.
- Czemu się denerwujesz? - Spytałem bardzo cicho, dziewczyna mnie usłyszała i przeniosła wzrok z rany na moją twarz. Patrzyła na mnie tak krótką chwilę, aż w końcu się odezwała.
- Bo jesteś głupi, mogłeś dziś zginąć, wiesz o tym?
- Tak, ale przynajmniej nie zrobiłem wam krzywdy, podczas gdy Kyuubi przejął nade mną kontrolę. - Powiedziałem nadal słabym głosem. Sakura odwróciła wzrok i po chwili wstała z ziemi podchodząc do Ino.
- Naruto, teraz musimy cię wsadzić na grzbiet ptaka. Dasz radę sam, czy ci pomóc? Nie ukrywamy, że będzie bolało jak cholera. - Powiedział Sasuke i do mnie podszedł.
- Pomóż mi się podnieść, a dojść… dojdę sam. - Mój głos wydawał się coraz silniejszy.
- Okey. - Chłopak podszedł do mnie i pomógł mi się podnieść do pozycji siedzącej. W jednym miał rację, ból był tak przeszywający, że omal nie zemdlałem, chyba jeszcze nigdy tak nie miałem. Po chwili dałem znak i kruczowłosy pomógł mi ustać na moje własne nogi. Zachwiałem się lekko, po czym odzyskałem równowagę. Podszedłem do wielkiego ptaka i usiadłem na nim, by po chwili paść na niego plecami. Poczułem taki ból, że aż zemdlałem. Nie wiem po jakim czasie, ale wróciła mi przytomność, poczułem zapach, który często gości w szpitalach. Niechętnie otworzyłem oczy, jednak zaraz z powrotem je zamknąłem. Widziałem rozmazany obraz i bardzo mocno raziło mnie słońce. Zmrużyłem oczy i ponownie próbowałem je otworzyć, tym razem znacznie wolniej. Na początku widziałem rozmazany obraz, ale po chwili to się zmieniło. Rozejrzałem się po wszystkich kątach, byłem w jakimś szpitalu, to było pewne. Rozejrzałem się lepiej i w rogu salki zauważyłem burzę różowych i blond włosów. Zebrałem w sobie siłę i zdołałem unieść się do pozycji siedzącej, jednak nadal sprawiało mi to ogromny ból. Wychyliłem się lekko i spostrzegłem dwie postacie siedzące na dwóch fotelach, kiedy wzrok mi się wyostrzył rozpoznałem je. To była Sakura i Ino, czy one powariowały? Zamiast spać w przytulnych pokojach to czatują i czuwają nade mną w tym szpitalnym pokoju. Postanowiłem je obudzić i na nie nawrzeszczeć.
- Ja przepraszam, ale czy wy musicie siedzieć i spać w tych niewygodnych fotelach?! - Krzyknąłem na co dziewczyny podskoczyły do góry ze strachu, a później wlepiły we mnie mgliste spojrzenie.
- Hej przystojniaczku, też się cieszymy, że cię widzimy i że nic już ci nie grozi. - Pierwsza odezwała się Ino lekko zirytowanym głosem.
- My tu siedzimy i pilnujemy, żebyś miał odpowiednią opiekę medyczną, a ty nas jeszcze straszysz. - Odparła Sakura bezbarwnym głosem.
- Przepraszam, ale czy nie powinnyście odpoczywać w wygodnych łóżkach? Przecież wszystkie kości będą was bolały, jeśli będziecie tu spały.
- I tak będziemy w lepszej formie niż ty. Widziałeś siebie w lustrze mój kochany? - Zauważyła uszczypliwie blondynka.
- Nie, jakoś nie miałem okazji, dopiero co się obudziłem. - Odgryzłem się. Zauważyłem, że Ino grzebie w jakiejś szafce i wyciąga z niej duże lusterko.
- Spójrz, a sam się przekonasz. - Podeszła do mnie i podała mi przedmiot. Spojrzałem w swoje odbicie, rzeczywiście wyglądałem koszmarnie. Całą głowę miałem obandażowaną, to samo było z klatką piersiową, w którą został wbity gruby, metalowy pręt. Odczuwałem też ogromny ból w prawym barku, który promieniował wprost do mojej dłoni, przypuszczam, że jest złamana lub bardzo mocno uszkodzona. Zauważyłem również, że moje rany goją się znacznie wolniej niż dotychczas, może to dlatego, że broń, której używał Pain była przesiąknięta jego chakrą?
- Rzeczywiście, wyglądam jak pół dupy zza krzaka. - Przyznałem po chwili.
- Kochany, to nie wszystko, w prawej ręce masz zerwane niektóre mięśnie, które muszą się zrosnąć, dlatego nasza kochana Sakura za chwilę podleczy trochę twoją rękę, po czym założy ci gruby gips ciągnący się od barku aż po dłoń. Fajnie żeś się załatwił. - Skwitowała blondynka.
- Cholera! Nie wiedziałem, że aż tak załatwił mnie ten gburowaty Pain. - Stęknąłem z bólu.
- Rękę musiał ci uszkodzić wtedy, gdy złapał cię od tyłu i wykręcił ręce, ale mam też dobrą wiadomość. A brzmi ona tak: Jak tylko Sakura podleczy trochę tę twoją śliczną rączkę będziesz mógł opuścić szpital i udać się do pokoju, który ci przysługuje na wieczny spoczynek. No, niedosłownie wieczny. - Zachichotała, a mnie od razu poprawił się humor, jak ja uwielbiałem jej towarzystwo.
- To bardzo świetna wiadomość! - Ucieszyłem się. - Działo się coś ciekawego, gdy byłem nieprzytomny?
- Nawet bardzo ciekawego, kiedy szliśmy do Suny zaatakował nas jakiś czerwono włosy wariat wyskakując z krzaków, mówił, że nazywa się Nagato i jest przywódcą Peinów. Czyli wychodzi na to, że tego najważniejszego kolesia nie zabiłeś. Chciał z tobą porozmawiać, ale zakaszlał się na śmierć, z ust zaczęła lecieć mu krew i po niedługim czasie umarł. Powiedział nam, żeby przekazać ci, że pokłada w tobie nadzieję, abyś zmienił ten świat.
- Okropne, naprawdę to był ich przywódca?
- Tak. Dobrze, teraz zostawiam was samych i lecę do swojego ukochanego, bo się z nim umówiłam na małą pogawędkę. - Odwróciła się do różowo włosej. - Wybacz kochanie, że zostawiam cię z nim s a m ą, ale naprawdę muszę pogadać z Sasuke, mam nadzieję, że mi wybaczysz. Do zobaczenia później! - Powiedziała i wybiegła z sali zostawiając w niej oszołomioną Sakurę.
- Przepraszam, że przysparzam ci kłopotów i dodatkowej roboty. - Uśmiechnąłem się lekko.
- Nieprawda, nie mów tak. Z chęcią ci pomogę. - Odwzajemniła uśmiech i podeszła do mojego łóżka. - Wyciągnij rękę i połóż ją na kołdrze. - Zrobiłem co kazała i po chwili leczyła już moją poharataną rękę. Kiedy skończyła zajęła się gipsem.
- Dziękuję. - Powiedziałem zanim skończyła.
- Za co?
- Za to, że się o mnie troszczysz. - Tym razem szeroko się uśmiechnąłem.
- Przecież nie zostawiłabym przyjaciela na pastwę losu. - Jej zielone oczy wpatrywały się w moją klatkę piersiową, a jej drobne dłonie wędrowały po mojej ręce kończąc robienie grubego opatrunku. Dopiero teraz dotarło do mnie słowo, które wypowiedziała. Stwierdziła, że jestem dla niej zwykłym przyjacielem, odbiło się to echem w mojej duszy, przepełniając moje serce smutkiem.
- Gotowe. - Powiedziała, odwróciła się plecami i miała wychodzić, jednak złapałem ją za rękę.
- Mam do ciebie prośbę, pomogłabyś mi dostać się do mojego pokoju? Jestem wciąż bardzo obolały i nie wiem, czy sam dam radę się tam dostać. - Moja ręką powoli ześlizgiwała się z jej łokcia aż po dłoń. Wtedy lekko musnąłem ją palcami, po czym położyłem dłoń z powrotem na łóżko. Dziewczyna na początku nadal stała plecami do mnie, lecz po chwili odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Jasne, że ci pomogę, jednak najpierw musisz się ubrać, poradzisz sobie? - Spytała lekko speszona.
- Mam też kolejną prośbę, ale jak nie chcesz to nie musisz tego robić.
- Słucham, muszę najpierw usłyszeć tę prośbę zanim się zgodzę.
- No, więc nie dam rady założyć na siebie koszuli, która powinna leżeć w moim plecaku. Pomogłabyś mi? - Spytałem słodko.
- No dobrze, ten jeden jedyny raz się zgodzę ze względu na twoje położenie. - Odparła lekko zdenerwowana.
- Okey. Koszula jak już wspomniałem powinna znajdować się w moim plecaku, jest czerwona. - Uśmiechnąłem się. Dziewczyna podeszła do fotela przy oknie, na którym leżała wcześniej wymieniona rzecz. Pogrzebała trochę po plecaku zanim znalazła koszulę. Podeszła do mnie niepewnym krokiem, ustała przy łóżku i lekko się skrzywiła.
- Sądząc po twoim stanie, nie zdziwię się, że będzie bolało jak cholera, wiedz jednak, że nie chcę sprawiać ci bólu. - Spojrzałem w jej piękne oczy.
- Wiem o tym, ale to nic, jakoś muszę to znieść. - Uśmiechnąłem się.
- No i czego się szczerzysz? Tak lubisz ból?
- Nie, nie lubię bólu, ale ten rodzaj można jeszcze jakoś znieść. Gorzej jest z bólem, który rodzi się w sercu i w duszy. - Odparłem bardzo poważnie. Dziewczyna się zawahała, ale po chwili podeszła do mnie bliżej. Włożyłem zdrową rękę w rękaw, lecz z drugą było gorzej, syknąłem z bólu, a Sakura o mało co ode mnie nie odskoczyła.
- Nie bój się, pomóż mi, bo sam sobie nie poradzę. - Uśmiechnąłem się krzywo. Sakura kontynuowała i po chwili byłem już ubrany w czerwoną koszulę na krótki rękawek. Zostały tylko guziki do zapięcia, jednak nie dam rady sam ich zapiąć ze względu na moją pogruchotaną rękę, która cała pokryta jest grubym bandażem.
- Co, pewnie guziki też mam ci zapiąć? - Westchnęła głęboko. - Zapamiętaj sobie, że robię to pierwszy i ostatni raz.
- Okey i tak bardzo ci dziękuję. - Dziewczyna po chwili zaczęła zapinać mi guziki jeden po drugim uważając przy tym, aby mnie nie zranić.
- Dobra, skończone. Teraz zostawię cię na chwilę samego i pójdę powiadomić recepcję, że wychodzisz do hotelu. Zaraz wracam Naruto.
- Okey. - Dziewczyna obdarzyła mnie spojrzeniem i opuściła pokój. Nie mam pojęcia jak, ale zwlokłem się z łóżka i podszedłem obolały do plecaka. Wyciągnąłem z niego czarne spodnie z czarnym paskiem i wciągnąłem je na siebie. Po chwili wróciłem na łóżko, zastanawiając się ile czasu byłem nieprzytomny. Za około pięć minut Sakura wróciła do mojego dotychczasowego pokoju.
- O, widzę, że ze spodniami sobie poradziłeś. - Stwierdziła posępnie.
- Spodnie to co innego. Słuchaj Sakura, ile czasu byłem nieprzytomny?
- Jakieś dwie godziny. Nie martw się, na dworze jeszcze jest widno.
- A wiesz może która godzina?
- Około siódmej, a co?
- Nie nic, tak pytam. To co, pomożesz mi się stąd wynieść? - Uśmiechnąłem się zawadiacko i przeczesałem dłonią swoje włosy, które wystawały spod białego bandaża.
- Tak. Czekaj, nie wstawaj. Już do ciebie idę. - Po chwili dziewczyna była blisko mnie. Usiadła obok, powoli wzięła moją zdrową rękę swoją i przełożyła ją za szyję.
- Wstajemy, ale powoli, nie chcę, żebyś mi tu jeszcze zemdlał z bólu, bo nie dam rady cię podnieść…


********



Ohayo! Witajcie Kochani! Dziś wyjątkowo notka pojawia się wcześnie. Mamy nadzieję, że się spodobała i liczymy na wasze komentarze. Pozdrawiamy Patty i Paula.

5 komentarzy:

  1. Notka świetna, najlepsze jak Sakura ubierała Naruto. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Życzę weny.
    Pozdrawiam Juki

    OdpowiedzUsuń
  2. Super notka, trochę szkoda mi było Nauto po tym jak Sakura nazwała go przyjacielem :( Czekam na next i życzę weny :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witajcie:)
    Rozdział jest super:) Naruto a to cwaniak wykorzystał swoje położenie a żeby Sakura zaprowadziła go do pokoju. pewnie po to to zrobił zeby byc bleżej niej hehehe

    Pozdrawiam Was i weny życzę
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń
  4. notatka ŚWIETNA ciekawi mnie nastepny rozdział nie ma co tu dużo pisać po prostu ŚWIETNA notatka pozdrawiam i zycze dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest świetny, pojedynek Naruto z Painem i jej zakończenie, bardzo mi się podobało... pojawiło się także trochę dramaturgii.
    Naruto umie wykorzystać swoje położenie na swoją korzyść hehe.

    Pozdrawiam i życzę weny, oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń