Zdecydowanym
ruchem przysunął rękę do mojego brzucha i zakręcił pieczęć,
poczułem wtedy ogromny ból, ale po chwili zniknął.
-
Naruto, zanim odejdę muszę ci coś powiedzieć…
-
Siedemnaście lat temu wioskę zaatakował zamaskowany mężczyzna,
który przywołał lisiego demona. Twierdzi, że nazywa się Uchiha
Madara, uważaj na niego. Jestem pewny, że ma zamiar powtórzyć
atak sprzed siedemnastu lat, a tego bym nie chciał.
- Mam
już tego wszystkiego dość, Jiraiya sensei chce, abym doprowadził
do pokoju na świecie i jeszcze na dodatek muszę walczyć z tym
całym idiotycznym akatsuki, żeby przeżyć i nie wykitować.
Jeszcze na dodatek na głowę zwala nam się jakiś obłąkany Madara
Uchiha.
-
Heh. - Zaśmiał się. - Wierzę, że odnajdziesz drogę do pokoju na
świecie. Jako jedna z ról rodzica jest bezgraniczna wiara w swoje
dziecko i bezgraniczna miłość do niego. Jestem w stu procentach
pewien, że sobie poradzisz.
-
Naprawdę? - Spytałem i znowu w oczach zakręciły mi się łzy
szczęścia.
-
Tak, a teraz słuchaj, weź sobie do serca moje rady dotyczące
zamaskowanego mężczyzny. Już na mnie pora, moja chakra słabnie,
pamiętaj, że cię kocham i zawsze nad tobą czuwam wraz z mamą.
Żegnaj synku!
-
Czekaj! Chcę cię jeszcze spytać o tyle różnych spraw, nie
odchodź! - Wykrzyknąłem, a on tylko się uśmiechnął.
-
Niestety to nie ode mnie zależy. - Usłyszałem od niego te słowa
zanim na dobre zniknął. Otarłem łzy ręką. Czas się wziąć do
roboty! Po chwili z powrotem powróciłem duszą do świata żywych,
udało mi się nawet zebrać naturalną energię. Skała, którą
zrobił Pain zaczęła się już kruszyć, więc swobodnie spadałem
na ziemię. Stanąłem z nim twarzą w twarz. Rozejrzałem się po
okolicy i wstrząsnął mną zimny dreszcz, wszystko było
zniszczone, przez myśl przeszło mi kilka wizji, miałem głęboką
nadzieję, że nie zrobiłem krzywdy swoim przyjaciołom. Lekko
przybity ponownie spojrzałem na Paina, jego ubranie było poszarpane
i sam nie był w najlepszym stanie, zresztą to samo tyczyło się i
mnie. Wszystko okropnie mnie bolało, musiałem mieć nadwyrężone
mięśnie. Zrobiłem dwa klony i szybkim ruchem rzuciłem w niego
rasenshurikenem, tak jak się spodziewałem uniknął ataku
odpychając go, czyli miałem jeszcze co najmniej pięć sekund, żeby
go rozwalić. Minęły trzy sekundy i jedyne jutsu, które
przychodziło mi do głowy to Futon Kaze no ryu. Wykonałem niezbędne
pieczęcie, po czym przede mną zmaterializowały się dwa smoki.
Zostały mi dwie sekundy. Z ogromną szybkością dwa smoki nacierały
na wroga, zraniły go dość mocno, po czym wyparowały. Teraz
postanowiłem użyć Futon Kaze no ha, kiedy ostrze powędrowało do
przeciwnika on ponownie odbił go Shinra Tensei. Teraz wszystko
działo się bardzo szybko, stworzyłem obok siebie dużo klonów, na
dłoni zmaterializował mi się rasenshuriken, rzuciłem nim w
przeciwnika, a on odskoczył na bok. Na jego nieszczęście nie
zauważył drugiego, który przeciął kamień znajdujący się za
nim i trafił go prosto w plecy. Mężczyzna wydał zdławiony
dźwięk, po czym plunął krwią. Bez żadnego znaku życia jego
ciało zsunęło się na ziemię. Odwróciłem się i bez
sprawdzenia, czy mój przeciwnik na pewno nie żyje zacząłem iść
w poszukiwaniu przyjaciół. To był mój błąd, nagle w klatce
piersiowej poczułem coś zimnego, spojrzałem na nią i przeraziłem
się. Wystawał z niej gruby pręt, odwróciłem się powoli i
dostrzegłem parę zimnych i szalonych oczu. Z kieszonki udało mi
się wyjąć kunaia i z trudnością wbiłem go w Paina. Tym razem
padł na dobre. Przypomniałem sobie, że kiedy Ino spała
naznaczyłem ją pieczęcią, dzięki temu w każdej chwili mogłem
przenieść się do dziewczyny. Z ostatkiem sił i na totalnym
wyczerpaniu użyłem ostatniego jutsu, którym było Hiraishin no
Jutsu. Miałem szczęście, że moi przyjaciele znajdowali się na
ziemi, kiedy tylko zmaterializowałem się przed blondynką wydała
zdławiony okrzyk. Uśmiechnąłem się do niej lekko, po czym jak
zwykle odleciałem.
Oczami
Sakury;
Stałam
odwrócona plecami do swojej przyjaciółki, kiedy usłyszałam jej
krzyk. Natychmiast się odwróciłam patrząc w jej kierunku i od
razu zamarłam. Ino trzymała w ramionach Naruto, który był
totalnie pokiereszowany. Na całym jego ciele znajdowały się liczne
rany, z których sączyła się czerwona ciecz. Najbardziej jednak
wystraszyłam się pręta, który wystawał z klatki piersiowej
chłopaka. Od razu rzuciłam się w ich stronę. Ino delikatnie
położyła go na ziemi, po czym ja zaczęłam leczyć jego
największe obrażenia. Powoli wyjęłam pręt z pomocą swojej
przyjaciółki. Chłopaki stali i patrzyli się troszkę wystraszeni.
Po około dziesięciu minutach zauważyłam, że blondyn próbuje
otworzyć swoje piękne oczy. Kiedy to zrobił spojrzał na mnie i
odezwał się lekko słyszalnym głosem.
-
Widzisz? Nic mi nie jest. Muszę tylko trochę odpocząć. -
Uśmiechnął się krzywo, po czym wypluł krew, wiedziałam, że
cierpi. Nie mogłam tego znieść, widok jego ran mnie przerażał,
były głębokie. Na dodatek miał rozciętą z tyłu głowę.
-
Wykończysz nas któregoś dnia. - Powiedział Sasuke.
-
Musimy dojść… - Skrzywił się z bólu. - Musimy dojść do Suny.
- Zdławił jęk.
-
Dobra, zaraz ruszymy tylko Sakura zajmie się tą okropną raną. -
Odezwał się Sasuke. Spojrzał na Naruto z troską. - Sai, mógłbyś
narysować ptaka, żeby niósł na swoich plecach Naruto? Jak wszyscy
widzimy on nie nadaje się teraz do wędrówki, a zajmie nam to
jeszcze przynajmniej z półgodziny.
-
Okey, już się robi. - Po chwili obok chłopaka zmaterializował się
czarno-biały, duży ptak.
Oczami
Naruto;
Leżałem
na ziemi ciągle wijąc się z bólu. Sakura nadal leczyła mi tę
wielką dziurę, na jej twarzy malowało się lekkie zdenerwowanie i
obawa.
-
Czemu się denerwujesz? - Spytałem bardzo cicho, dziewczyna mnie
usłyszała i przeniosła wzrok z rany na moją twarz. Patrzyła na
mnie tak krótką chwilę, aż w końcu się odezwała.
- Bo
jesteś głupi, mogłeś dziś zginąć, wiesz o tym?
-
Tak, ale przynajmniej nie zrobiłem wam krzywdy, podczas gdy Kyuubi
przejął nade mną kontrolę. - Powiedziałem nadal słabym głosem.
Sakura odwróciła wzrok i po chwili wstała z ziemi podchodząc do
Ino.
-
Naruto, teraz musimy cię wsadzić na grzbiet ptaka. Dasz radę sam,
czy ci pomóc? Nie ukrywamy, że będzie bolało jak cholera. -
Powiedział Sasuke i do mnie podszedł.
-
Pomóż mi się podnieść, a dojść… dojdę sam. - Mój głos
wydawał się coraz silniejszy.
-
Okey. - Chłopak podszedł do mnie i pomógł mi się podnieść do
pozycji siedzącej. W jednym miał rację, ból był tak
przeszywający, że omal nie zemdlałem, chyba jeszcze nigdy tak nie
miałem. Po chwili dałem znak i kruczowłosy pomógł mi ustać na
moje własne nogi. Zachwiałem się lekko, po czym odzyskałem
równowagę. Podszedłem do wielkiego ptaka i usiadłem na nim, by po
chwili paść na niego plecami. Poczułem taki ból, że aż
zemdlałem. Nie wiem po jakim czasie, ale wróciła mi przytomność,
poczułem zapach, który często gości w szpitalach. Niechętnie
otworzyłem oczy, jednak zaraz z powrotem je zamknąłem. Widziałem
rozmazany obraz i bardzo mocno raziło mnie słońce. Zmrużyłem
oczy i ponownie próbowałem je otworzyć, tym razem znacznie
wolniej. Na początku widziałem rozmazany obraz, ale po chwili to
się zmieniło. Rozejrzałem się po wszystkich kątach, byłem w
jakimś szpitalu, to było pewne. Rozejrzałem się lepiej i w rogu
salki zauważyłem burzę różowych i blond włosów. Zebrałem w
sobie siłę i zdołałem unieść się do pozycji siedzącej, jednak
nadal sprawiało mi to ogromny ból. Wychyliłem się lekko i
spostrzegłem dwie postacie siedzące na dwóch fotelach, kiedy wzrok
mi się wyostrzył rozpoznałem je. To była Sakura i Ino, czy one
powariowały? Zamiast spać w przytulnych pokojach to czatują i
czuwają nade mną w tym szpitalnym pokoju. Postanowiłem je obudzić
i na nie nawrzeszczeć.
- Ja
przepraszam, ale czy wy musicie siedzieć i spać w tych niewygodnych
fotelach?! - Krzyknąłem na co dziewczyny podskoczyły do góry ze
strachu, a później wlepiły we mnie mgliste spojrzenie.
- Hej
przystojniaczku, też się cieszymy, że cię widzimy i że nic już
ci nie grozi. - Pierwsza odezwała się Ino lekko zirytowanym głosem.
- My
tu siedzimy i pilnujemy, żebyś miał odpowiednią opiekę medyczną,
a ty nas jeszcze straszysz. - Odparła Sakura bezbarwnym głosem.
-
Przepraszam, ale czy nie powinnyście odpoczywać w wygodnych
łóżkach? Przecież wszystkie kości będą was bolały, jeśli
będziecie tu spały.
- I
tak będziemy w lepszej formie niż ty. Widziałeś siebie w lustrze
mój kochany? - Zauważyła uszczypliwie blondynka.
-
Nie, jakoś nie miałem okazji, dopiero co się obudziłem. -
Odgryzłem się. Zauważyłem, że Ino grzebie w jakiejś szafce i
wyciąga z niej duże lusterko.
-
Spójrz, a sam się przekonasz. - Podeszła do mnie i podała mi
przedmiot. Spojrzałem w swoje odbicie, rzeczywiście wyglądałem
koszmarnie. Całą głowę miałem obandażowaną, to samo było z
klatką piersiową, w którą został wbity gruby, metalowy pręt.
Odczuwałem też ogromny ból w prawym barku, który promieniował
wprost do mojej dłoni, przypuszczam, że jest złamana lub bardzo
mocno uszkodzona. Zauważyłem również, że moje rany goją się
znacznie wolniej niż dotychczas, może to dlatego, że broń, której
używał Pain była przesiąknięta jego chakrą?
-
Rzeczywiście, wyglądam jak pół dupy zza krzaka. - Przyznałem po
chwili.
-
Kochany, to nie wszystko, w prawej ręce masz zerwane niektóre
mięśnie, które muszą się zrosnąć, dlatego nasza kochana Sakura
za chwilę podleczy trochę twoją rękę, po czym założy ci gruby
gips ciągnący się od barku aż po dłoń. Fajnie żeś się
załatwił. - Skwitowała blondynka.
-
Cholera! Nie wiedziałem, że aż tak załatwił mnie ten gburowaty
Pain. - Stęknąłem z bólu.
-
Rękę musiał ci uszkodzić wtedy, gdy złapał cię od tyłu i
wykręcił ręce, ale mam też dobrą wiadomość. A brzmi ona tak:
Jak tylko Sakura podleczy trochę tę twoją śliczną rączkę
będziesz mógł opuścić szpital i udać się do pokoju, który ci
przysługuje na wieczny spoczynek. No, niedosłownie wieczny. -
Zachichotała, a mnie od razu poprawił się humor, jak ja
uwielbiałem jej towarzystwo.
- To
bardzo świetna wiadomość! - Ucieszyłem się. - Działo się coś
ciekawego, gdy byłem nieprzytomny?
-
Nawet bardzo ciekawego, kiedy szliśmy do Suny zaatakował nas jakiś
czerwono włosy wariat wyskakując z krzaków, mówił, że nazywa
się Nagato i jest przywódcą Peinów. Czyli wychodzi na to, że
tego najważniejszego kolesia nie zabiłeś. Chciał z tobą
porozmawiać, ale zakaszlał się na śmierć, z ust zaczęła lecieć
mu krew i po niedługim czasie umarł. Powiedział nam, żeby
przekazać ci, że pokłada w tobie nadzieję, abyś zmienił ten
świat.
-
Okropne, naprawdę to był ich przywódca?
-
Tak. Dobrze, teraz zostawiam was samych i lecę do swojego
ukochanego, bo się z nim umówiłam na małą pogawędkę. -
Odwróciła się do różowo włosej. - Wybacz kochanie, że
zostawiam cię z nim s a m ą, ale naprawdę muszę pogadać z
Sasuke, mam nadzieję, że mi wybaczysz. Do zobaczenia później! -
Powiedziała i wybiegła z sali zostawiając w niej oszołomioną
Sakurę.
-
Przepraszam, że przysparzam ci kłopotów i dodatkowej roboty. -
Uśmiechnąłem się lekko.
-
Nieprawda, nie mów tak. Z chęcią ci pomogę. - Odwzajemniła
uśmiech i podeszła do mojego łóżka. - Wyciągnij rękę i połóż
ją na kołdrze. - Zrobiłem co kazała i po chwili leczyła już
moją poharataną rękę. Kiedy skończyła zajęła się gipsem.
-
Dziękuję. - Powiedziałem zanim skończyła.
- Za
co?
- Za
to, że się o mnie troszczysz. - Tym razem szeroko się
uśmiechnąłem.
-
Przecież nie zostawiłabym przyjaciela na pastwę losu. - Jej
zielone oczy wpatrywały się w moją klatkę piersiową, a jej
drobne dłonie wędrowały po mojej ręce kończąc robienie grubego
opatrunku. Dopiero teraz dotarło do mnie słowo, które
wypowiedziała. Stwierdziła, że jestem dla niej zwykłym
przyjacielem, odbiło się to echem w mojej duszy, przepełniając
moje serce smutkiem.
-
Gotowe. - Powiedziała, odwróciła się plecami i miała wychodzić,
jednak złapałem ją za rękę.
- Mam
do ciebie prośbę, pomogłabyś mi dostać się do mojego pokoju?
Jestem wciąż bardzo obolały i nie wiem, czy sam dam radę się tam
dostać. - Moja ręką powoli ześlizgiwała się z jej łokcia aż
po dłoń. Wtedy lekko musnąłem ją palcami, po czym położyłem
dłoń z powrotem na łóżko. Dziewczyna na początku nadal stała
plecami do mnie, lecz po chwili odwróciła się w moją stronę.
Uśmiechnąłem się łobuzersko.
-
Jasne, że ci pomogę, jednak najpierw musisz się ubrać, poradzisz
sobie? - Spytała lekko speszona.
- Mam
też kolejną prośbę, ale jak nie chcesz to nie musisz tego robić.
-
Słucham, muszę najpierw usłyszeć tę prośbę zanim się zgodzę.
- No,
więc nie dam rady założyć na siebie koszuli, która powinna leżeć
w moim plecaku. Pomogłabyś mi? - Spytałem słodko.
- No
dobrze, ten jeden jedyny raz się zgodzę ze względu na twoje
położenie. - Odparła lekko zdenerwowana.
-
Okey. Koszula jak już wspomniałem powinna znajdować się w moim
plecaku, jest czerwona. - Uśmiechnąłem się. Dziewczyna podeszła
do fotela przy oknie, na którym leżała wcześniej wymieniona
rzecz. Pogrzebała trochę po plecaku zanim znalazła koszulę.
Podeszła do mnie niepewnym krokiem, ustała przy łóżku i lekko
się skrzywiła.
-
Sądząc po twoim stanie, nie zdziwię się, że będzie bolało jak
cholera, wiedz jednak, że nie chcę sprawiać ci bólu. - Spojrzałem
w jej piękne oczy.
-
Wiem o tym, ale to nic, jakoś muszę to znieść. - Uśmiechnąłem
się.
- No
i czego się szczerzysz? Tak lubisz ból?
-
Nie, nie lubię bólu, ale ten rodzaj można jeszcze jakoś znieść.
Gorzej jest z bólem, który rodzi się w sercu i w duszy. - Odparłem
bardzo poważnie. Dziewczyna się zawahała, ale po chwili podeszła
do mnie bliżej. Włożyłem zdrową rękę w rękaw, lecz z drugą
było gorzej, syknąłem z bólu, a Sakura o mało co ode mnie nie
odskoczyła.
- Nie
bój się, pomóż mi, bo sam sobie nie poradzę. - Uśmiechnąłem
się krzywo. Sakura kontynuowała i po chwili byłem już ubrany w
czerwoną koszulę na krótki rękawek. Zostały tylko guziki do
zapięcia, jednak nie dam rady sam ich zapiąć ze względu na moją
pogruchotaną rękę, która cała pokryta jest grubym bandażem.
- Co,
pewnie guziki też mam ci zapiąć? - Westchnęła głęboko. -
Zapamiętaj sobie, że robię to pierwszy i ostatni raz.
-
Okey i tak bardzo ci dziękuję. - Dziewczyna po chwili zaczęła
zapinać mi guziki jeden po drugim uważając przy tym, aby mnie nie
zranić.
-
Dobra, skończone. Teraz zostawię cię na chwilę samego i pójdę
powiadomić recepcję, że wychodzisz do hotelu. Zaraz wracam Naruto.
-
Okey. - Dziewczyna obdarzyła mnie spojrzeniem i opuściła pokój.
Nie mam pojęcia jak, ale zwlokłem się z łóżka i podszedłem
obolały do plecaka. Wyciągnąłem z niego czarne spodnie z czarnym
paskiem i wciągnąłem je na siebie. Po chwili wróciłem na łóżko,
zastanawiając się ile czasu byłem nieprzytomny. Za około pięć
minut Sakura wróciła do mojego dotychczasowego pokoju.
- O,
widzę, że ze spodniami sobie poradziłeś. - Stwierdziła posępnie.
-
Spodnie to co innego. Słuchaj Sakura, ile czasu byłem nieprzytomny?
-
Jakieś dwie godziny. Nie martw się, na dworze jeszcze jest widno.
- A
wiesz może która godzina?
-
Około siódmej, a co?
- Nie
nic, tak pytam. To co, pomożesz mi się stąd wynieść? -
Uśmiechnąłem się zawadiacko i przeczesałem dłonią swoje włosy,
które wystawały spod białego bandaża.
-
Tak. Czekaj, nie wstawaj. Już do ciebie idę. - Po chwili dziewczyna
była blisko mnie. Usiadła obok, powoli wzięła moją zdrową rękę
swoją i przełożyła ją za szyję.
-
Wstajemy, ale powoli, nie chcę, żebyś mi tu jeszcze zemdlał z
bólu, bo nie dam rady cię podnieść…
********
Ohayo!
Witajcie Kochani! Dziś wyjątkowo notka pojawia się wcześnie. Mamy
nadzieję, że się spodobała i liczymy na wasze komentarze.
Pozdrawiamy Patty i Paula.
Notka świetna, najlepsze jak Sakura ubierała Naruto. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Juki
Super notka, trochę szkoda mi było Nauto po tym jak Sakura nazwała go przyjacielem :( Czekam na next i życzę weny :D.
OdpowiedzUsuńWitajcie:)
OdpowiedzUsuńRozdział jest super:) Naruto a to cwaniak wykorzystał swoje położenie a żeby Sakura zaprowadziła go do pokoju. pewnie po to to zrobił zeby byc bleżej niej hehehe
Pozdrawiam Was i weny życzę
Ukyo
notatka ŚWIETNA ciekawi mnie nastepny rozdział nie ma co tu dużo pisać po prostu ŚWIETNA notatka pozdrawiam i zycze dużo weny
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, pojedynek Naruto z Painem i jej zakończenie, bardzo mi się podobało... pojawiło się także trochę dramaturgii.
OdpowiedzUsuńNaruto umie wykorzystać swoje położenie na swoją korzyść hehe.
Pozdrawiam i życzę weny, oraz czekam na next.