-
Tak, mówię bardzo serio. Sakura ja muszę już iść, ale mam
nadzieję, że nie będziesz mnie unikała, bo może się powtórzę,
ale naprawdę pełnisz ważną rolę w moim życiu. - Uśmiechnąłem
się, wstałem, spojrzałem jeszcze raz na zapłakaną dziewczynę i
wyszedłem z jej pokoju. Odetchnąłem z ulgą, że mam już to za
sobą i wyszedłem z jej domu. Kierowałem się teraz do Ino, żeby
jej wszystko powiedzieć…
Oczami
Naruto;
Kiedy
rano wstałem zjadłem śniadanie i poszedłem na trening.
Znajdowałem się teraz na polu treningowym numer siedem i
doskonaliłem swoje nowe techniki. Kiedy skończyłem swój
wyczerpujący trening, postanowiłem odwiedzić sklep ze sprzętem
ninja. Kiedy do niego wszedłem zostałem miło przywitany.
-
Ohayo, w czym mogę pomóc? - Spytał szeroko się uśmiechając
sprzedawca.
-
Witam, chciałbym się dowiedzieć czy robi pan sprzęt na
zamówienie?
-
Ależ oczywiście, jak najbardziej.
-
Dorobiłby mi pan kilka kunai nietypowego kształtu?
-
Raczej tak, tylko musiałbym mieć jakiś wzór. - Wyjąłem z
kieszonki kunai youndaime hokage i podałem go sprzedawcy.
-
Ahh, taki nietypowy kunai. Przywraca wspomnienia, skąd pan go ma?
-
Dostałem go od swojego mistrza Hatake Kakashi, on otrzymał go od
youndaime hokage i mi go podarował. Niestety dysponuję tylko dwoma
z nich.
-
Nie ukrywam, że to zamówienie nie będzie proste, ale postaram się
jak najlepiej wykonać to zadanie, będzie trudno, bo czwarty
zaprojektował te kunaie sam. Ile chciałby pan takich mieć?
-
Jeśli można by było i jeśli nie był by to kłopot to z
dwadzieścia.
-
Dobrze, postaram się. - Uśmiechnął się serdecznie.
-
Powinny być gotowe za jakieś dwa tygodnie.
-
Dobrze, poczekam ile będzie trzeba. - Mężczyzna wyjął kartkę z
szafki i wziął pióro do ręki.
-
Pana godność?
-
Uzumaki Naruto.
-
Dobrze, czy to już wszystko?
-
Tak. Dziękuję, do widzenia. - Wyszedłem ze sklepu i udałem się
do domu. Kiedy dotarłem do mojego mieszkania od razu poszedłem
wziąć prysznic. Ubrałem się w białą koszulę i czarne spodnie,
jakoś naszła mnie ochota na ten komplet. Popryskałem się jeszcze
nowymi perfumami i wyszedłem z domu. Co ja będę robił w chacie
skoro na dworze taka ładna pogoda? Poszedłem do parku, bo lubiłem
tam przesiadywać. Od razu udałem się na kładkę, pod którą
przepływała rzeczka. Kiedy tam stałem, ktoś podszedł i ustał
obok mnie. Kątem oka spojrzałem na tę osobę i zobaczyłem lekko
spuchnięte, ale nadal piękne szmaragdowe oczy i burzę różowych
włosów. Sakura chyba mnie nie zauważyła, bo nawet słowem się
nie odezwała, wywnioskowałem, że Sasuke już z nią zerwał. Serce
pękało mi na jej widok, była zmarnowana. Przysunąłem się do
niej troszkę i się odezwałem.
-
Co tak piękna dziewczyna jak ty robi sama w ten piątkowy poranek? -
Posłałem jej szeroki uśmiech.
-
Co tu robisz Naruto? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-
Nudziło mi się w domu, a że uwielbiam tu przychodzić to oto i
jestem. A ty? Co tu robisz?
-
Przyszłam się przewietrzyć, bo mój mózg potrzebuje tlenu i muszę
sobie jakoś poradzić z … - Nie dokończyła.
-
Może usiądziemy na ławkę i pogadamy?
-
Nie, jakoś nie mam ocho… - Nie pozwoliłem jej dokończyć.
Rzuciłem kunai w stronę jednej z ławek, wziąłem dziewczynę na
ręce i szybko przetransportowałem się w tamto miejsce zanim
zdążyła mi odmówić. Podniosłem swoją cenną broń z ziemi i
schowałem w bezpieczne miejsce.
-
Ty debilu! Zawału przez ciebie dostanę kiedyś! - Wbiła mi palec w
żebra.
-
Auu! Przestań, bo będę musiał cię unieruchomić. - Uśmiechnąłem
się chytrze, to było do przewidzenia, że dziewczyna nie posłucha
moich ostrzeżeń, bo po chwili zaczęła się wić i próbowała
uciec, więc zrobiłem coś, czego mogłem później nieźle żałować.
Złapałem ją za obie ręce i mocno do siebie przytuliłem, mimo tak
wielkiej siły jaką posiadała nie mogła się wyrwać.
-
To bezcelowe, nie wierć się, bo i tak się nie uwolnisz. Tylko się
namęczysz i tyle. - Spojrzałem na nią uwodzicielsko. Lekko
speszona odwróciła wzrok.
-
Naruto
-
Hmm?
-
Dzięki.
-
Za co? Nic jeszcze przecież nie zrobiłem.
-
Zrobiłeś i to dużo. Zawsze umiesz mnie rozśmieszyć w trudnych
dla mnie chwilach i zawsze jesteś przy mnie, nawet nie wiem jak ci
się to udaje. - Zdziwiłem się słysząc od niej te słowa. Może
moje flirtowanie z nią zmierza w dobrym kierunku?
-
Wyspecjalizowałem się już, a teraz gadaj co leży ci na sercu. -
Uśmiechnąłem się. Nadal siedzieliśmy w trochę krępującej dla
niej pozycji, ale chyba już jej to nie denerwowało. Dla mnie wręcz
było czymś wspaniałym, mogłem ją do siebie przytulać i nawet
się nie wyrywała. Mogłem napawać się tak upragnioną przeze mnie
jej obecnością.
-
Nie chcę, bo dla mnie to przykre i bolesne. - Odpowiedziała
załamanym głosem. Nadal trzymałem jej ręce.
-
Powiedz, będzie ci lżej. - Nalegałem.
-
Sasuke ze mną zerwał. - Wygadała się.
-
Przykro mi, ale jestem pewny, że znajdziesz jeszcze tego jedynego.
Jesteś bardzo atrakcyjną dziewczyną i każdy cię pragnie, jak
wieść się rozejdzie, że jesteś singlem to chyba będę musiał
cię codziennie pilnować. - Uśmiechnąłem się co ona wyczuła.
-
Wiesz co jest śmieszne? Sasuke powiedział prawie to samo. -
Zaśmiałem się.
-
No widzisz, przynajmniej w jednym się zgadzamy.
-
Nie przesadzasz troszeczkę? - Spytała.
-
Z czym? Że jesteś piękna, wyjątkowa i że chłopacy nie mogą
oderwać od ciebie wzroku? Ależ skąd, patrzyłaś kiedyś w lustro?
-
Tak, ale wśród tych wielu chłopaków nie ma raczej tego jedynego.
- Coś zakuło mnie w serce.
-
Nie mów tak. - Podniosłem ją teraz tak, żeby mogła dobrze
zobaczyć moje oczy. Puściłem jej nadgarstki. - Sasuke to nie
koniec świata. Musisz żyć i nie patrzeć w tył, on zawsze będzie
twoim najlepszym przyjacielem tak samo jak i ja. - Ledwo to ostatnie
przeszło mi przez gardło. Okropnie chciałem ją pocałować
mówiąc, że nie chcę być tylko jej przyjacielem, ale kimś
więcej, lecz nie mogłem. Z każdym dniem coraz bardziej jej
pożądałem, jej bliskości. Zdałem sobie sprawę z tego, że ostro
się zadurzyłem i że to raczej miłość na całe życie.
-
Chyba masz trochę racji, ale i tak nie będzie to dla mnie łatwe,
bo ja go kocham i na razie nie zanosi się na to, żebym przestała.
Mimo wszystko jestem ci wdzięczna Naruto, muszę już iść, ale
może później jeszcze się spotkamy. - Szybkim ruchem pocałowała
mnie w policzek i pobiegła w stronę domu, a ja siedziałem jak
otępiały. Niemożliwe! Sakura mnie pocałowała?! Przecież ona
nigdy by tego nie zrobiła. A może zmieniła o mnie zdanie? No nic,
muszę teraz wcielić swój plan w życie. Misja pod tytułem
,,Rozkochać w sobie Sakurę'' rozpoczęta. Na początek kilka
małych, drobiazgowych prezentów. Później sprawdzę, czy jest o
mnie zazdrosna, a jeśli będzie, to obiecuję sobie, że zrobię
wszystko, by ją zdobyć. W sumie mały flirt z jakąś inną
dziewczyną nie zaszkodzi. Wstałem z ławki i poszedłem prosto do
Sasuke, lecz ciekawi mnie, czy zastanę go w domu. Wszedłem do
dzielnicy Uchiha, było tu tak cicho i spokojnie. Pamiętam, że jak
byłem mały i rodzice Sasuke jeszcze żyli było tu mnóstwo ludzi,
słuchałem różnych opowieści, które opowiadał mi
Kakashi-sensei. Mój mistrz uwielbiał kiedyś tu przychodzić, choć
wcześniej się do tego nie przyznawał. Szedłem uliczkami i
skręciłem na dróżkę prowadzącą prosto do domu mojego
przyjaciela. Zapukałem w drzwi i cisza, nikt nie otwierał.
Powtórzyłem czynność i nadal nic. Zrezygnowany odszedłem od jego
domu i chciałem się już zawrócić, kiedy wpadłem na pomysł.
Sasuke powinien być teraz u Ino, a więc troszkę się tu rozejrzę,
chciałbym tu na niego zaczekać, bo i tak w domu nic nie mam do
roboty i troszeczkę mi się nudzi. Kiedy chodziłem po dzielnicy,
widziałem kilka plam krwi, które zapewne nie chciały się domyć.
Sasuke pewnie starał się jak mógł doprowadzić wszystko do
porządku, ale przydałoby się tu malowanie. Prawie przy każdym
domu widać było niewielkie plamy krwi, co przyprawiało o dreszcze.
Tylko dawna świątynia Uchiha została nienaruszona, wyglądała jak
dawniej tyle, że nie kręciło się przy niej tyle ludzi jak za
dawnych lat. Kiedyś to miejsce tętniło życiem, a teraz nie ma tu
żadnej żywej duszy prócz mojego przyjaciela. Z tego co opowiadał
mój mistrz znajdował się tu sklep z przepysznymi wyrobami
cukierniczymi, które robiła ciotka Sasuke. Minąłem kilka domów i
zauważyłem jeden wyróżniający się, był dużo większy od
pozostałych, może nie tak duży jak Sasuke, ale wielki. Zakładałem,
że był to dawny dom Obito, przyjaciela mojego mistrza, bo jego
rodzina zajmowała drugie miejsce w klanie zaraz po rodzinie Sasuke.
Chodziłem tu prawie godzinę, dlatego postanowiłem wrócić pod dom
kruczowłosego. Kiedy dotarłem na miejsce ponownie zapukałem, tym
razem drzwi się otworzyły, a w nich ujrzałem zmarnowanego
posiadacza sharingana.
-
Oho widzę, że niełatwo poszło ci z Sakurą. - Powiedziałem na
powitanie.
-
Nie za bardzo, ale mam nadzieję, że będzie dobrze. Co cię do mnie
sprowadza?
-
Chcę pogadać.
-
Właź. - Powiedział ponuro. Kiedy weszliśmy do jego domu od razu
udaliśmy się do salonu. Chłopak gestem wskazał mi, żebym sobie
usiadł, więc tak zrobiłem.
-
No, więc jak się czujesz po zerwaniu z Sakurą?
-
Źle, bo wiem, że strasznie ją zraniłem, postanowiliśmy z Ino na
razie się ze sobą nie spotykać, dopóki nie poukładamy sobie
spraw. - Powiedział smutny.
-
Widziałem się dziś z Sakurą i była przybita.
-
Przykro mi to słyszeć, ale ja naprawdę nic nie poradzę, gdybym
jeszcze trochę poczekał byłoby mi jeszcze trudniej. - Spuścił
wzrok w ziemię.
-
Tak, wiem co czujesz. - Powiedziałem trochę smutnym tonem głosu.
Kruczowłosy nagle podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie z
chytrym uśmieszkiem.
-
A właśnie! Mówimy tylko o mnie od jakiegoś czasu, a ja nawet nie
wiem kto ci się podoba. - Zbystrzałem, wiedziałem, że do tego
dojdzie. Tylko co ja mam teraz zrobić? Skłamać, czy powiedzieć
prawdę? - Aha i nie próbuj mnie oszukać, bo jeśli wyczuję, że
kłamiesz, to użyję na tobie sharingana i każę ci wszystko
wyśpiewać. - Uśmiechnął się chytrze. Z trudem przełknąłem
ślinę. To oznaczało, że muszę mu powiedzieć, bo inaczej nie da
mi spokoju i wiem, że nie mówi na żarty.
-
Dobra, ale nie miej do mnie pretensji za to, że cały czas cię
oszukiwałem. - Patrzyłem prosto na niego z powagą.
-
Okay. - Powiedział niezdecydowanie.
-
Dobra. - Odetchnąłem. - Pamiętasz może jak leżeliśmy w
szpitalu?
-
No tak i co w tym związku? - Spytał zdziwiony.
-
Wtedy spytałeś mnie, czy nadal czuję coś do Sakury. -
Odetchnąłem. - Kłamałem… - Spuściłem głowę w dół, po czym
szybko dodałem. - Skłamałem, bo ja wciąż ją cholernie kocham i
to nawet bardziej niż wcześniej. - Spojrzałem na niego
wyczekująco, nie byłem pewien co odpowie.
-
Dlaczego mnie wtedy okłamałeś głąbie? - Powiedział ze złością.
-
Bo nie chciałem, żebyś myślał, że chcę odbić ci dziewczynę.
- Broniłem się.
-
Mniejsza o to, dziś byłem u hokage i za jakieś dwa dni będziemy
mieli misję. Dlatego chciałbym cię prosić, abyś przekazał tę
wiadomość Sakurze. Przygotujcie się psychicznie, bo Tsunade-sama
stwierdziła, że to nie będzie łatwa misja, dlatego do naszej
drużyny dołączy jeszcze Sai oraz Ino. Trochę nie jest mi to na
rękę, ale nic nie mogę na to poradzić. - Zasmucił się.
-
No, nareszcie jakaś misja! Już myślałem, że Tsunade-baachan o
nas zapomniała. Nareszcie będzie można się wyrwać od kłopotów.
- Odetchnąłem z wyraźną ulgą.
-
Nie zapomnij powiadomić o tym Sakury.
-
Spoko, na pewno nie zapomnę. - Uśmiechnąłem się. - Dobra, czas
spadać, tylko… powiedział ktoś o tym Ino i Saiowi? - Odezwałem
się.
-
Sai wie, ale Ino jeszcze nie. Nią zajmę się sam. - W jego oczach
zauważyłem nagły błysk.
-
Okayyy… Dobra, ja się zbieram, na razie. - Nie czekając na
odpowiedź kruczowłosego wyszedłem z jego mieszkania, kierowałem
się od razu do wyjścia z dzielnicy Uchiha. Postanowiłem, że
jeszcze dziś odwiedzę Saki, ale najpierw zjem jakiś obiad.
Kierowałem się w tej chwili do Ichiraku Ramen. Miałem jeszcze
troszkę czasu zanim dziewczyna wróci z pracy, zazwyczaj w domu była
już o czternastej trzydzieści. Wszedłem do swojej ulubionej
knajpki i tam zjadłem swój ukochany posiłek. Przesiedziałem tam
do godziny czternastej czterdzieści pięć, bo troszeczkę
rozgadałem się ze staruszkiem. Zapłaciłem, pożegnałem się i
wyszedłem. Kierowałem się teraz do swojej przyjaciółki, ponieważ
już dawno miałem z nią porozmawiać, ale jakoś wyleciało mi to z
głowy. Kiedy stanąłem pod jej drzwiami miałem już zapukać, ale
nagle wyleciał na mnie ktoś jak oparzony.
-
Konosuke… - Powiedziałem wstrętnie. Patrzyłem na niego z
wściekłością, nie miałem ochoty go oglądać po naszej ostatniej
‘’ sprzeczce ‘’.
-
Naruto… - Odpowiedział równie złośliwie i zaraz zszedł mi z
drogi. Spojrzałem jeszcze za nim i spostrzegłem, że czarnowłosy
dalej biegnie. Nie krępując się wszedłem do domu mojej
przyjaciółki i usłyszałem odgłosy w kuchni. Od razu tam się
udałem i zobaczyłem coś co mnie rozśmieszyło, Saki stała nad
jakimś ciastem. Miała całe włosy i twarz w mące, a na biodrach
zwisał jej różowy fartuszek. Ustałem w kuchni i oparłem się o
ścianę, skrzyżowałem ręce na piersi i przybrałem jeden z moich
najlepszych uśmiechów.
-
Witaj Saki, co porabiasz? - Spytałem opanowanym głosem. Dziewczyna
odwróciła się gwałtownie, po jej zachowaniu wywnioskowałem, że
lekko się wystraszyła.
-
Naruto! Ile razy mam ci łaskawie tłumaczyć, że jeżeli będziesz
nadal mnie w taki sposób prześladował to zejdę na zawał w bardzo
młodym wieku? A wiesz, mam swoje plany na przyszłość. Chciałabym
się ożenić, mieć dzieci, kupić psa. No, ewentualnie kotka, więc
proszę cię, nie strasz mnie więcej.
-
Saki, jeżeli się boisz to znaczy, że masz coś do ukrycia.
Przyznaj się co zrobiłaś złego i będzie po wszystkim. -
Wypowiedziałem to lekko zatroskanym głosem.
-
Aleś ty głupi, a z innej beczki, czym zawdzięczam twą wizytę?
-
Saki. - Podsunąłem się do niej bliżej. - Muszę zdradzić ci
pewien sekret... - Przybrałem poważny wyraz twarzy.
-
To coś poważnego?
-
Tak, muszę ci powiedzieć, że…
-
Że…
-
Że… lepiej ci bez mąki we włosach i fartucha, ale z drugiej
strony to dodaje ci więcej kobiecego uroku. - Powiedziałem
najbardziej czarującym głosem jaki udało mi się wydobyć, a to
było bardzo trudne, bo widziałem na początku u dziewczyny poważny
wyraz twarzy, ale później zmienił się sygnalizując słowa ,, Już
nie żyjesz!’’.
-
Naruto… - Saki stała teraz bardzo blisko mnie. - Spodziewałam
się, że do mnie wpadniesz, więc przygotowałam twoje ulubione
ciasto… no, ale wiesz, skoro się tak ze mną droczysz to zostawię
całe mojemu kochanemu braciszkowi, on na pewno się ucieszy.
-
Tylko nie to, tak nie można. - Zrobiłem minę zbitego psa. - Zostaw
dla mnie chociaż kawałek tego cudownego ciasta.
-
Dobra, z racji tego, że nie chcę siedzieć sama w domu to możesz
zjeść ze mną. Siadaj w salonie, ogarnę się trochę i zaraz
przyjdę. - Dziewczyna wyszła z kuchni kierując się na górę po
schodach do swojego pokoju, a ja usiadłem w salonie na sofę…
******
Rozdzial jak zwykle dobry a do szantaz to wybaczam zycze weny
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny... szkoda mi Sakury, mam nadzieję że szybko zrozumie że z Sasuke nie miała przyszłości i tak naprawdę było to tylko przyzwyczajenie.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się sytuacja w parku między Naruto i Sakuro oraz rozbawiła gdy Naruto był u Saki.
Co do waszego szantażu? Wybaczam wam, mieliście swoje powody, ale naprawde się trochę przestraszyłem, bo już nie jeden blog kończył się, w połowie, lub pewnym momencie jego trwania.
Pozdrawiam i życzę weny i oczekuję next.
Heh notka super cieszę się że macie pomysły na następne.A co do tego szantażyku to wam się nie dziwię wiadomo że chcecie wiedzieć ile macie czytelników :D.
OdpowiedzUsuńNotka świetna sytuacja między Sakurą, a Naruto w parku była cudowna, a na końcu z Saki bardzo mnie rozśmieszyła. Jak zawsze z niecierpliwością czekam na next. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Juki
to wstawcie z 2 notki w pt albo jakąś w weekend !! Notka świetna Naruto lubi widac różowowłose .. Czekam z niecierpliwością na next
OdpowiedzUsuńjuhu notatak ekkstra juhu notata fanttyczn jihu ale fajen juhu dzieki za pisane @
OdpowiedzUsuń