poniedziałek, 2 czerwca 2014

24 Rozdział


- Niemożliwe! Mogę mieć dwie natury chakry? - Spytałem nie dowierzając.
- Tak. Technika, którą będę cię uczył to Gōkakyū no Jutsu.


- To na początek, ponieważ później stworzysz własne, potężniejsze jutsu. - Uśmiechnął się. - Wiesz na czym polega ta technika, prawda? - Spytał patrząc na mnie.
- Tak, widziałem ją wiele razy, gdy używał jej Sasuke. - Odpowiedziałem lekko się uśmiechając.
- To co, zaczynamy? - Ponownie odezwał się szaro włosy.
- Tak, już nie mogę się doczekać. - Mój mistrz spojrzał na mnie i zaczął iść w kierunku, gdzie znajdował się Yamato senchō. Nagle się zatrzymał.
- Chodź za mną, musimy iść nad wodę. Yamato - zwrócił się teraz do brązowo włosego - możesz iść odpocząć, nie będziesz nam potrzebny i tak już dużo zrobiłeś.
- Dobrze Kakashi-senpai, ale jeśli będziecie mnie potrzebować to proszę śmiało wołać. - Uśmiechnął się, wstał i poszedł w kierunku wioski.
- No to zostaliśmy sami, chodź za mną. Nie chciałbym tracić więcej czasu, bo w każdej chwili może mnie wezwać hokage-sama.
- Okay, prowadź sensei. - Odpowiedziałem. Szliśmy teraz do jakiejś rzeczki, która znajdowała się niedaleko pola treningowego. Musieliśmy wrócić na drogę, która prowadziła do wspomnianego miejsca. Kiedy weszliśmy na tę dróżkę wędrowaliśmy z dziesięć minut prosto, aby później skręcić w lewą stronę. Szliśmy teraz drogą, którą otaczały drzewa, z każdym metrem dróżka robiła się coraz węższa. Po chwili znajdowaliśmy się w lesie, za którym przebijała się wspomniana rzeczka.
- Teraz tutaj będziesz ćwiczył.
- Okey, to od czego zaczniemy? - Spytałem patrząc na rzekę, była dość szeroka.
- Zaczniemy od pieczęci, zaraz ci je zademonstruję i pokażę jak to wszystko działa. - Odpowiedział zbliżając się do wody. Mój mistrz wykonał siedem znaków, zebrał chakrę w płuca i wypuścił powietrze ustami, przez które przeciskał się ogień. Po chwili nad rzeką pojawiła się wielka kula ognia.
- No, więc tak to działa. Możesz manipulować ogniem wypuszczając węższy lub szerszy strumień chakry. Dzięki temu kula jest, albo większa, albo mniejsza.
- Rozumiem.
- Chodź teraz tutaj do mnie, zanim zaczniemy coś sprawdzimy. - Podszedłem do swojego mistrza, grzebał w kieszeni, po czym wyciągnął z niej białą, niezapisaną kartkę. - To jest kartka papieru, która sprawdzi twój typ chakry. Jeśli będziesz miał załóżmy wiatr i ogień, najpierw przetnie się na pół, a później spopieli. - Podał mi kartkę i po chwili ona się przerwała, a później spopieliła tak jak mówił mój mistrz.
- Tak jak myślałem. Możesz korzystać z elementu ognia dzięki Kyuubiemu. Podejdź do mnie, a ja pokażę ci pieczęcie. Później zrobisz to samo co ja, czyli spróbujesz utworzyć wielką kulę ognia. - Zrobiłem co kazał i za chwilę umiałem już wykonać pieczęcie, składały się z siedmiu znaków, ale i tak były łatwe. Wciągnąłem powietrze do ust i wypuściłem je. Jedyne co mi się udało to wypuścić małą wiązkę ognia z ust.
- Na początek i to dobre. - Pocieszył mnie Kakashi.
- Sensei, błagam cię. Nie pocieszaj mnie, bo to co zrobiłem było żałosne. - Odpowiedziałem patrząc na niego.
- Dobra, dobra. Próbuj dalej. Zrób klony, a z tym jutsu powinieneś wyrobić się w dwa dni, bo jest ono całkiem łatwe.
- Okey. - Po chwili w kłębach białego dymu obok mnie pojawiło się dwadzieścia moich klonów.
- Nie przesadziłeś zbytnio z ich ilością? Nie wystarczyłyby ci, no nie wiem, na przykład dziesięć? - Spytał lekko zdziwiony.
- Nie, w ten sposób szybciej załapię. Im więcej, tym lepiej. Wychodzę z takiego założenia. - Uśmiechnąłem się i wraz z moimi klonami powróciłem do treningu. Do wieczora moja sytuacja z tym jutsu o wiele się polepszyła. Udawało mi się tworzyć malutką, cienką kulkę, jednak po mniej niż minucie rozpadała się. Gdy zebrałem doświadczenie wiedziałem co muszę poprawić, ale jeszcze nie do końca. Tej nocy spałem w lesie wraz z Kakashim-sensei, nie było warto wracać do domu.

***

Gdy rano się obudziłem od razu poszedłem ćwiczyć zapominając o śniadaniu, przez kilka dni niezbyt dobrze się odżywiałem, ale kiedy skończę ten trening znowu powrócę do swojej dawnej świetności. Zrobiłem dwadzieścia klonów tak jak wczoraj i zabrałem się za te jutsu. Do wieczora udało mi się dużo zdziałać, miałem nadzieję, że następnego dnia opanuję już tą technikę. Po dzisiejszym dniu moja kula ognia utrzymywała się znacznie dłużej i była troszkę większa. Oczywiście zyskała też na objętości, gdy wydychałem teraz powietrze nie było aż tyle prześwitów co wcześniej. Położyłem się spać strasznie padnięty, miałem troszkę poparzone usta i palce u prawej ręki, ale to nic. Tym razem wstałem o szóstej, zjadłem śniadanie i poszedłem ćwiczyć.

Oczami Kakashiego;
Spało mi się strasznie dobrze, gdy nagle obudził mnie jakiś hałas. Gdy otworzyłem oczy zerknąłem na budzik, była już dwunasta. Strasznie zdziwiłem się dlaczego tak długo spałem, ale po chwili przypomniałem sobie, że spać poszedłem o czwartej nad ranem. Spojrzałem w kierunku rzeki i przetarłem oczy z wrażenia. Ujrzałem Naruto, który opanował już do końca technikę Katon Gōkakyū no Jutsu. Nie pomyliłem się mówiąc, że ten dzieciak nauczy się jej w ciągu dwóch dni, nie była ona dość skomplikowana, ale jego upór też mu w tym pomógł.
- No, widzę, że mam zdolnego ucznia. - Postanowiłem się odezwać i uśmiechnąłem się pod maską.
- Dopiero pierwszy raz mi się udało. - Powiedział chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Spróbuj jeszcze raz to przekonamy się, czy to był przypadek. - Odpowiedziałem podnosząc się z mojego dotychczasowego łóżka. Chłopak wykonał pieczęci, po czym po chwili przed nami pojawiła się wielka kula ognia. - Widzisz? Jednak to nie był przypadek. Trening możemy na razie zakończyć, bo w innym czasie mam zamiar pomóc ci stworzyć jakieś nowe techniki.
- Naprawdę?! Jesteś super Kakashi-sensei. - Wykrzyknął mój podopieczny.

Oczami Naruto;
Kiedy pożegnałem się z moim mistrzem, poszedłem od razu do domu, gdy dotarłem na miejsce postanowiłem, że muszę trochę tu ogarnąć. Przecież w domu nie było mnie ponad dwa tygodnie. Szybko zabrałem się za sprzątanie i skończyłem o pierwszej. Poszedłem na górę i kierowałem się prosto do toalety, wziąłem prysznic i przebrałem się w czyste, świeże ubrania. Miałem na sobie białą koszulkę, pomarańczowe spodenki i czarne buty shinobi. Na czoło założyłem opaskę swojej kochanej wioski i wyszedłem z domu. Kierowałem się teraz do mojej ulubionej budki z ramen. Szedłem blisko kwiaciarni swojej blond włosej przyjaciółki, postanowiłem, że na chwilę do niej zajdę. Kiedy dotarłem na miejsce, trochę się zdziwiłem, bo w środku budynku nie było Ino, tylko jej mama. Postałem chwilę, po czym chciałem już odejść, ale nagle z domu w pośpiechu wybiegła dziewczyna, która nie zauważając mnie z impetem na mnie wpadła. Gdyby nie ja dawno leżałaby już na ziemi.
- Dokąd się tak spieszysz Ino? - Spytałem, a dziewczyna nie podnosząc na mnie wzroku lekko się zarumieniła.
- Co ty tutaj robisz Naruto? Nie miałeś ćwiczyć? - Spytała lekko zadzierając głowę do góry, ponieważ była troszkę niższa ode mnie.
- Nie, już skończyłem trening. - Uśmiechnąłem się lekko odsuwając się od dziewczyny. - Ale nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie.
- Mój zespół umówił się do restauracji i jestem troszeczkę spóźniona.
- To idź, nie zatrzymuję cię.
- Okey, może później się spotkamy i pogadamy. - Uśmiechnęła się słodko. Zanim zdążyłem coś odpowiedzieć już obok mnie jej nie było, widziałem jak biegnie w stronę umówionego miejsca spotkania. Po chwili ja także ruszyłem do swojej ulubionej knajpki. Kiedy szedłem mijałem dzieci bawiące się w ninja, od razu przypomniało mi się jakie miałem smutne dzieciństwo. Cieszyłem się w duchu, że moi przyjaciele nie musieli przeżywać tego samego piekła co ja. Kiedy dotarłem na miejsce wszedłem do budki i doznałem szoku. Usiadłem cicho na stołku przy barze i nasłuchiwałem rozmowę dwójki shinobi.
- Jak myślisz, skończył już? - Spytał chłopak.
- Prawdopodobnie tak, ale nie jestem pewna. Trzeba by było się do niego przejść i zobaczyć. - Doradzała dziewczyna. W pewnej chwili w moją stronę odwrócił się staruszek.
- Oh, witaj. Dawno cię u nas nie było, myślałem, że już o nas zapomniałeś, co podać?
- Witaj staruszku, byłem troszeczkę zajęty. Poproszę dużą porcję ramen… albo nie, najlepiej dwie. - Uśmiechnąłem się przebiegle. Na swojej skórze poczułem dwie pary oczu skierowanych na mnie.
- Tak, tak. Skończyłem już. - Nie wytrzymałem i się uśmiechnąłem.
- Przecież minęło dopiero dwa tygodnie, więc jak tak szybko udało ci się… - Nie dałem dokończyć chłopakowi, bo trochę mnie to irytowało.
- Przy pomocy klonów, Sasuke.
- I tej nowej techniki z Katon też się nauczyłeś? - Spytała różowo włosa uśmiechając się serdecznie.
- Tak. A wy? Co tu robicie?
- Wybraliśmy się na obiad, bo Sakury rodziców nie ma i może korzystać z wolności. - Kruczowłosy uśmiechnął się do dziewczyny.
- Rozumiem. Nie wiecie przypadkiem, czy może ktoś mnie nie szukał przez te dni? - Spytałem, bo dochodziły do mnie różne informacje na ten temat i nie wiem, czy były prawdziwe.
- Ahh, jak teraz o tym wspomniałeś to szukał cię Konochamaru. - Powiedziała Sakura.
- Cholera! Zupełnie o nim zapomniałem.
- Proszę oto twoje ramen. - Odezwał się staruszek stawiając przede mną dwie miski ramen. Wziąłem pałeczki i od razu zacząłem jeść. Bardzo szybko zjadłem moją ulubioną potrawę.
- Wybaczcie mi, muszę znaleźć Konochamaru, spotkamy się kiedy indziej. - Powiedziałem do przyjaciół i wybiegłem z budki zostawiając ich lekko oszołomionych. Zupełnie zapomniałem, że Konochamaru prosił mnie, żebym nauczył go jakiejś techniki. Szukałem go teraz wszędzie. Wpadłem na pomysł gdzie może być, jednak nie byłem tego pewien. Poszedłem w miejsce, w którym pierwszy raz szczerze rozmawialiśmy i staliśmy się rywalami o tytuł hokage. Nie pomyliłem się, młody siedział na kamieniu i mocno o czymś myślał. Podszedłem do niego po cichu.
- Ohayo Konochamaru. - Chłopak lekko się wystraszył. - Przepraszam, że przychodzę do ciebie dopiero teraz, ale trenowałem i teraz mam czas wolny dla siebie.
- To czego mnie nauczysz? - Powiedział prosto z mostu, jednak w jego głosie można było wyczuć lekki smutek.
- Czy coś się stało? Jesteś jakiś dziwny.
- Nie. Trochę tęsknie za dziadkiem i tylko tyle. - Odpowiedział.
- Ja też tęsknię za swoimi rodzicami. - Uśmiechnąłem się. - No dobra, powiedz mi, czego ty byś chciał się ode mnie nauczyć?
- Rasengana, ale nie wiem, czy się zgodzisz. - Powiedział lekko skołowany.
- A czemu miałbym cię nie nauczyć? Tylko nie teraz, zaczniemy jak poukładam wszystkie swoje sprawy, bo trochę się ich nazbierało. Poczekasz, prawda?
- Poczekam ile będzie trzeba braciszku Naruto! Dziękuję. - Jego oczy rozbłysły nowym blaskiem. Można było wywnioskować, że jest szczęśliwy.
- Wybacz, ale muszę już iść, mama mnie zabije jak zaraz nie wrócę do domu. - Pożegnał się i poszedł. Po krótkim namyśle postanowiłem iść do Saki, bo dawno się z nią nie widziałem i byłem ciekaw co u niej słychać. Kiedy szedłem główną uliczką na swojej drodze spotkałem brązowo włosego chłopaka i Akamaru.
- Co słychać Kiba?
- Idę na misję z Shino i Hinatą. - Przy tej ostatniej osobie lekko się uśmiechnął co zauważyłem.
- Mogę o coś spytać?
- Tak, tylko szybko, bo oni mnie rozszarpią jak się spóźnię.
- Podoba ci się Hinata? - Spytałem ni z gruchy ni z pietruchy. Szczerze mówiąc trochę mnie to ciekawiło.
- N-nie, a dlaczego pytasz? - Lekko poczerwieniał.
- Tak sobie, dobra, leć. Ja też się trochę spieszę, na razie. - Odpowiedziałem i ruszyłem w dalszą drogę. Ogłupiłem swojego przyjaciela i zostawiłem go na pastwę losu. Prędzej czy później i tak dowiem się prawdy, czy Hinata podoba się Kibie. Kiedy dotarłem pod dom Saki, odetchnąłem, podszedłem do drzwi, podniosłem rękę do góry zaciskając ją w pięść i zapukałem. Po dłuższym oczekiwaniu drzwi otworzył mi czarno włosy chłopak.
- Jak dobrze, że cię widzę Konosuke. Czy jest Saki?
- Nie, wróci za półgodziny. Czego tu szukasz? - Spytał z nadętą miną. Chyba wiedział co go czeka.
- Skorzystam z okazji, że na razie jesteś sam. Chciałbym z tobą porozmawiać. - Odparłem. - Wpuścisz mnie?
- Tak, wchodź…


******


Ohayo! Witajcie Kochani! Oto kolejna notka, wyszła trochę krótka jak dla mnie, bo Paula się ze mną nie zgadza :) No, ale cóż, opinię zostawiamy Wam nasi drodzy czytelnicy :D Prosimy o szczere komentarze, bo naprawdę się nam przydadzą, zresztą jak zwykle. Jak każdy wie, tylko one dają nam najlepszego kopa do pisania. Pozdrawiamy Patty i Paula.



8 komentarzy:

  1. Świetna notka , Naruto jak zwykle narwany :D Nie mogę doczekać się następnej. Życzę weny.
    Pozdrawiam Juki

    OdpowiedzUsuń
  2. Notki dobre ale wciąż brakuje mi tutaj Natusaku bo wgl nic o nich nie ma nie mówie że maja być razem albo cos ale nawet nie iskrzy u nich ! Czekam na szybki next i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam czy jest moze cien szansy ze notka pojawi sie jeszcze dzis
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Super notka,czekam na next i życzę weny :D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest świetny... Naruto wreszcie skączył trening i ma czas wolny dla siebie. Także wiem że szybko nie pojawi się NaruSaku, ale czekam aż wreszcie zacznie iskrzyć między Naruto i Sakuro.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka jest już w przygotowaniach i pojawi się na pewno jutro. Brakuje nam jednej strony do zakończenia :D Zapewniamy was, że będzie się w niej dużo działo, nie będziemy wam zdradzać szczegółów, bo co to by była za przyjemność czytania jeżeli byście wiedzieli co się tam wydarzy ;) Pozdrawiamy Patty i Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Witajcie:)
    Notka jak zwykle super jest:D No Naruto w końcu zakończył trening cieszy mnie to:)

    Pozdrawiam i weny wam życzę
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń