Kiedy
spojrzałem w stronę moich przyjaciół spostrzegłem, że Yamato
senchō obok siebie stworzył drzewko, a w jego cieniu postawił
ławkę, na której usiadł szaro włosy shinobi. Złożyłem ręce i
obok mnie pojawiło się znacznie więcej klonów niż wcześniej…
Po chwili wznowiłem swój trening. Kątem oka zauważyłem, że moi przyjaciele już odchodzą. Jak dla mnie to bardzo dobrze, że szli, bo pewna kunoichi trochę mnie rozpraszała, a teraz mogłem w pełni oddać się treningowi. Ponownie przyłożyłem ręce do wodospadu i skupiłem się na przecięciu go, jednak znowu mi się nie udało.
Oczami Sakury;
Ja
i Sasuke byliśmy na głównej drodze prowadzącej do centrum wioski.
Kruczowłosy miał odprowadzić mnie już do domu, bo dochodziła
godzina dziewiętnasta i dość szybko ściemniało się na dworze.
Niebo pokryły ciemne chmury, a w okolicy nie było widać żadnej
żywej duszy. Zacisnęłam mocniej dłoń Sasuke, co chłopak od razu
zauważył.
-
Boisz się? - Spytał zadziornie.
-
Nie. Ja niczego się nie boję. - Odpowiedziałam serdecznie się
uśmiechając.
-
To czemu zacisnęłaś mocniej moją dłoń? Przyznaj się, boisz się
burzy. - Na dworze strasznie się błyskało i grzmiało. Kruczowłosy
odkrył mój sekret, od dzieciństwa trochę się tego boję, a w
szczególności, kiedy noc wygląda jak dzień pod wpływem
zabójczych piorunów.
-
No dobra, może troszeczkę się boję. - Odpowiedziałam, a chłopak
lekko się uśmiechnął i z powrotem wbił wzrok w ziemię.
-
O czym myślisz? - Spytałam zaciekawiona tą szybką zmianą
nastroju Sasuke. Kruczowłosy chwilę nic nie odpowiadał, ale po
chwili przełamał się i odezwał.
-
Jak myślisz, czy… Naruto zdoła nauczyć się Hiraishin youndaime
hokage?
-
Tak szczerze to nie wiem, ale on nigdy się nie poddaje i zawsze za
wszelką cenę dąży do celu, nie obchodzi go na przykład, że
naraża swoje życie. Ilekroć upada to wstaje z podniesioną głową,
więc raczej opanuje tę technikę. - Powiedziałam mojemu chłopakowi
to co myślę, a on patrzył na mnie jak na jakąś idiotkę. - Nie
patrz tak na mnie, po prostu to jest moje zdanie o naszym
przyjacielu. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. - A ty? Co o nim
myślisz? - Spytałam zaciekawiona.
-
Ja? Sam nie wiem. Jest dobrym przyjacielem i… jest całkiem silny.
- To ostatnie ledwo przeszło mu przez gardło.
-
No proszę, czyli masz o nim dobre zdanie. - Podniosłam się na
palcach i pocałowałam kruczowłosego w policzek, a on się
uśmiechnął.
-
Chodźmy, bo jak się nie pośpieszymy to zmokniemy. - Powiedział
patrząc mi w oczy. Po chwili przyśpieszyliśmy. Kiedy doszliśmy
pod mój dom pożegnaliśmy się i od razu poszłam do mojego pokoju.
Wzięłam prysznic i przygotowałam się do spania. Kiedy wyszłam z
łazienki była już dwudziesta druga, więc wgramoliłam się do
swojego łóżka i zasnęłam.
Oczami Naruto;
Trenowałem
tak zawzięcie, że nawet nie zwróciłem uwagi, iż jest już późno.
Nadal nie udawało mi się przeciąć wodospadu. Chociaż widziałem,
że zrobiłem postępy, bo woda pod moimi rękoma rozdzielała się
coraz więcej.
-
Naruto! Odwołaj klony! - Usłyszałem za swoimi plecami nawoływanie.
-
Teraz?! Ja chcę jeszcze poćwiczyć Kakashi-sensei! Mam jeszcze
chakrę! - Odpowiedziałem, patrząc na niego.
-
Ty może tak, ale on nie. - Pokazał ręką na dyszącego Yamato
senchō, spojrzałem na niego i lekko się skrzywiłem, mężczyzna
był totalnie wyczerpany.
-
Nie przejmujcie się mną. - Zakasłał. - Mogę… mogę jeszcze
posiedzieć. - Nie zwracając uwagi na jego słowa złożyłem ręce,
skupiłem się na treningu i odwołałem swoje klony. Już wiedziałem
mniej więcej co robię źle i co muszę dopracować, bardzo przydało
mi się zebrane przez moje kopie doświadczenie. Kiedy moje klony
zniknęły odczuwałem ogromne wycieńczenie i upadłem na kolana.
Zanim się obejrzałem mój mistrz stał już nade mną, pochylił
się i odezwał.
-
Mówiłem, żebyś nie przesadzał z tym treningiem? Naruto, nie
obciążaj aż tak swojego organizmu, wystarczyłoby gdybyś ćwiczył
do dwudziestej.
-
Ale to tylko chwilowe, zaraz wrócę do normy. Kakashi-sensei, nie
mogę się obijać. Najchętniej bym jeszcze potrenował. -
Odpowiedziałem bardzo poważnie i posłałem swojemu mistrzowi
szeroki uśmiech.
-
No dobra, ale na dzisiaj koniec, chyba będzie padało. Pomóc ci
zejść, czy sobie poradzisz?
-
Nie, sam dam radę. Idziemy do swoich domów, czy jak?
-
Niestety, ale tak szybko nie wrócisz do swojego wygodnego łóżka.
- Uśmiechnął się. - Będziemy spali pod gołym niebem, a w razie
deszczu schowamy się pod drzewo przy ławce.
-
Ahhh, wiedziałem. - Podniosłem się, moje nogi wydawały się
niestabilne, po chwili zeskoczyłem na ziemię. Wziąłem ze swojego
plecaka śpiwór i rozłożyłem go pod drzewem, bo nie chciałem
zmoknąć w nocy. Yamato senchō leżał już przy ognisku i prawie
zasypiał, nic dziwnego, biedak się dzisiaj strasznie namęczył.
Położyłem się wreszcie i przykryłem cieplutkim śpiworem,
nagrzał się, bo plecak leżał blisko ognia. Zanim zasnąłem jak
zawsze rozmyślałem o Sakurze, zazdrościłem Sasuke, że mógł ją
przytulać, całować i spędzać z nią każdą wolną chwilę. Ile
ja bym dał, żeby odwzajemniła moje uczucia. Zamknąłem oczy i
nawet nie pamiętam, kiedy zasnąłem.
***
Gdy się obudziłem spojrzałem w stronę Kakashiego-sensei i na Yamato senchō, którzy sprawiali wrażenie, że jeszcze śpią. Postanowiłem wykorzystać okazję i szybko wyszedłem spod mojego tymczasowego łóżeczka. Powędrowałem pod wodospad. Rozebrałem się, wskoczyłem na deskę i stworzyłem dużo klonów. Przyłożyłem ręce do wodospadu i zacząłem swój trening.
-
Yamato, wstawaj i zabieraj się do roboty, bo kyuubi może w każdej
chwili wyjść. - Powiedział szaro włosy.
-
Hai, hai. Już idę. - Mężczyzna ustał na nogi i przeszedł w to
samo miejsce, gdzie siedział wczoraj.
-
Nie możesz poczekać aż wszyscy wstaną i dopiero zacząć trening,
co Naruto?! - Popatrzył w moją stronę z lekkim uśmiechem.
-
Muszę jak najszybciej przeciąć ten cholerny wodospad! -
Odpowiedziałem i wróciłem do wcześniej wykonywanej czynności.
Około godziny osiemnastej okropnie zgłodniałem i padłem z
wycieńczenia, kiedy mój mistrz do mnie wskoczył zdołałem wydusić
tylko jedno słowo.
-
Jeeeśść… - Kakashi-sensei od razu zrozumiał o co mi chodzi i
zaprowadził mnie do Ichiraku ramen. Weszliśmy do budki i posadzili
mnie przy barze. Zamówiłem dla siebie dwie porcje ramen i kiedy mi
je podali od razu zacząłem jeść. Gdy wszyscy skończyliśmy swój
posiłek staruszek podał rachunek mojemu mistrzowi.
-
Patrz co w takich sytuacjach można teraz zrobić. - Wyszeptał mi do
ucha. - Yamato, pozwalam ci ten raz za nas zapłacić. - Powiedział
z szerokim uśmiechem szaro włosy.
-
Ale ja myślałem, że to ty zapłacisz Kakashi-senpai, jako, że
jesteś naszym przełożonym. - Zdziwił się brązowo włosy.
-
Hai, hai tylko, że ja traktuję cię jako równego sobie i jeszcze
nigdy w życiu nie miałem tak doskonałego podopiecznego. -
Odpowiedział szeroko uśmiechnięty czarno oki.
-
No dobrze, skoro tak się sprawy mają to zapłacę. - Uśmiechnął
się i wyciągnął swój portfel. - To ile płacę?
-
Yamato, poczekamy na ciebie przed budką. - Brązowowłosy kiwnął
głową na znak zgody, a my zostawiliśmy go samego.
-
Nie ładnie Kakashi-sensei. - Powiedziałem poważnie.
-
Ahh, ucz się. Może ci się to kiedyś w życiu przyda. - Uśmiechnął
się. Kiedy Yamato senchō wyszedł z budki od razu ruszyliśmy w
miejsce, w którym trenowałem. Gdy dotarliśmy do naszego celu od
razu rozebrałem się i wszedłem na deskę, która znajdowała się
naprzeciwko wodospadu. Zrobiłem dużo klonów, przyłożyliśmy ręce
do wody i zaczęliśmy trening. Znów ćwiczyłem do godziny
dwudziestej, ale kiedy poczułem zmęczenie od razu poszedłem spać.
Minęło pięć dni i nadal nie mogłem przeciąć wodospadu. Przez
cały ten czas ciągle obserwowany byłem przez moją towarzyszkę z
drużyny i Saia. Dziewczyna robiła dla mnie pigułki wzmacniające,
które prawdę mówiąc były ohydne. Piątego dnia, kiedy na dworze
już się ściemniało postanowiłem odesłać moje kopie i zebrać
doświadczenie, wtedy coś mnie natchnęło. Zrobiłem jeszcze raz
klony, po czym z powrotem próbowałem przeciąć wodospad. Za
pierwszym i za drugim razem się nie udało, ale za trzecim cały
wodospad podzielił się na dwie części. Byłem w szoku, odwróciłem
się do Kakashiego-sensei.
-
Udało się! Opanowałem to! - Krzyczałem.
-
Spróbuj jeszcze raz! - Odpowiedział z uśmiechem. Za drzewami
zauważyłem postać, była to różowo włosa, która mnie
obserwowała. Z powrotem odwróciłem się twarzą do wodospadu i się
na nim skoncentrowałem.
-
Zrób to teraz bez klonów! - Dodał mój mistrz. Przyłożyłem ręce
do wody i ponownie udało mi się rozdzielić wodospad. Zszedłem na
ziemię.
-
Okay, tą rundę masz już za sobą Naruto, teraz czeka cię
manipulowanie kształtem.
-
Eeee, manipulowanie kształtem? - Spytałem trochę zdziwiony.
-
Ahh, no tak. Mistrz przeprasza, pokażę ci to na przykładzie mojego
chidori. - Kakashi-sensei wykonał pieczęcie, po czym jego dłoń
zajaśniała chakrą, to nie wyglądało jak jego popisowe jutsu.
-
Teraz skoncentrowałem swoją chakrę na dłoni, a jeśli teraz dodam
do niej naturę błyskawicy stworzę chidori. Mogę manewrować swoją
błyskawicą poprzez wydłużanie i zmniejszanie zasięgu ataku.
Rozumiesz? - Spytał.
-
Tak, teraz już kapuję. - Odpowiedziałem.
-
A więc od dzisiaj zajmiesz się dodaniem do swojego rasengana
elementu wiatru, ale nie mamy pojęcia, czy to się uda, bo nawet
czwarty nie mógł tego dokonać.
-
To w takim razie skąd masz pewność, że mi się uda?
-
Bo ty Naruto jesteś jedynym, który może przewyższyć mojego
mistrza. - Powiedział, a ja byłem w szoku, ale po chwili się
otrząsnąłem.
-
To co? Zaczynamy Kakashi-sensei?
-
Tak, stwórz rasengana i spróbuj dodać do niego swoją naturę
chakry. - Obok mnie w białych kłębach dymu pojawił się mój
klon, który za chwilę na moim ręku utworzył moją popisową
technikę. Próbowałem dodać do niej swoją naturę chakry, ale
kiedy to robiłem moja technika się dezaktywowała.
-
Zrób więcej klonów. - Powiedział szaro włosy. Zrobiłem o co
poprosił, kiedy miałem już rasengana i próbowałem dorzucić do
niego element wiatru, on albo wybuchał, albo znikał. Ćwiczyłem to
do końca dnia i nie udało mi się uzyskać chociaż chwilowego
pełnego efektu. Kiedy położyłem się spać od razu zasnąłem.
***
Obudziłem się wcześnie rano i znów trenowałem do późna, ale znowu mój trening nie przyniósł oczekiwanych przeze mnie efektów. Powtarzałem te czynności jeszcze przez kilka dni, aż piątego dnia udało mi się manipulowanie kształtem, chociaż nie do końca. Mój mistrz chciał sprawdzić jak mój nowy - jeszcze nie do końca ukończony - rasengan poradzi sobie z jego. Byłem zazdrosny, że mój mistrz potrafi moją najlepszą technikę, no, ale cóż, w końcu był uczniem youndaime. Stworzyliśmy techniki, Kakashi-sensei nieukończoną wersję rasengana, a ja troszkę ulepszoną, po czym zderzyliśmy się dłońmi. Moje jutsu zmiażdżyło jego i przetarło jego rękawiczkę, co pokaleczyło trochę jego dłoń.
-
Jestem pod wrażeniem. - Wydusił.
-
Dlaczego?
-
Bo w tak krótkim czasie udało ci się stworzyć nową technikę,
nad którą musisz jeszcze troszeczkę popracować. Nie myliłem się,
że tylko ty możesz przewyższyć youndaime hokage…
******
notatka świetna fajnie się czyta pozdrawiam i czekam na next zycze weny
OdpowiedzUsuńNotka świetna, mówicie, że nie umiecie opisywać treningów, ale to nie prawda, a wasze notki nigdy nie są nudne :-) przynajmniej dla mnie :-P. Z niecierpliwością czekam na next. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Juki
Rozdział mi się podoba, również opis treningu był dobrze opisany. Pozdrawiam i życzę weny i czekam na next
OdpowiedzUsuńSuper rozdział:) Czekam na next:D No i oczywiście weny wam duuużooo życzę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ukyo