piątek, 23 maja 2014

21 Rozdział


- O, kogo ja widzę! Naruto, co robisz pod szpitalem? - Spytał kruczowłosy dochodząc do nas. Podszedł do Sakury i pocałował ją w usta. Odwróciłem wzrok i zacisnąłem szczękę. Czuję się cholernie niezręcznie, do tego dochodzi jeszcze zazdrość. Sasuke przerwał pocałunek, podał mi rękę i przywitał się ze mną…


- Spaceruję, jakoś nie mogę znaleźć dla siebie miejsca. - Odpowiedziałem uśmiechając się lekko. Wsadziłem obie dłonie do kieszeni spodni.
- Nie wyglądasz za dobrze. - Dodał Sasuke.
- Wiem. - Zmuszam się do uśmiechu. - Ja już pójdę, bo nie chcę wam przeszkadzać, do zobaczenia. - Ruszyłem nie dając im dojść do słowa. Minąłem ogrodzenie szpitala i zmierzałem w kierunku kwiaciarni Yamanaka. Kiedy dotarłem na miejsce wziąłem kilka głębokich oddechów i wszedłem. Za ladą stała blond włosa dziewczyna natarczywie coś licząc.
- Hey Ino, co porabiasz? - Spytałem opanowanym głosem. Niebieskooka podniosła wzrok znad papierów i spojrzała w moim kierunku.
- Naruto, nie spodziewałam się ciebie. - Uśmiechnęła się łagodnie. - Co cię do mnie sprowadza? Chcesz kupić jakieś kwiaty? - Obsypała mnie wieloma pytaniami na raz.
- Nic z tych rzeczy. Przyszedłem po prostu sprawdzić co u ciebie. - Posłałem jej uśmiech. - No i muszę przyznać, że trochę mi się nudziło. Spotkałem przed szpitalem Sasuke i Sakurę. Uciekłem od nich. - Zaśmiałem się.
- Uciekłeś? Dlaczego? - Spytała.
- Chcieli mnie zabrać na spacer do parku, ale ja nie miałem na to ochoty.
- Rozumiem. Masz jakieś plany na dzisiaj? - Oparła łokcie o blat.
- O siedemnastej zaczynam trening z Kakashim-sensei i prawdopodobnie nie wrócę do domu przez jakieś dwa tygodnie. - Uśmiechnąłem się. - Masz czas przed siedemnastą? Zabrałbym cię na obiad.
- Nie wiem, czy mama zastąpiłaby mnie w sklepie, bo akurat dzisiaj pracuję do dziewiętnastej. - Odparła smutnym głosem.
- To idź i się jej spytaj, daleko nie masz. - Zaśmiałem się. - Ja popilnuję przez chwilę kwiaciarni.
- Już idę, zaraz wracam. - Powiedziała i wyszła z pomieszczenia kierując się do domu. Ruszyłem się z miejsca i powędrowałem w stronę lady, ustałem naprzeciwko niej i w ciszy wyczekiwałem na dziewczynę. Po kilku minutach usłyszałem kroki. Do pomieszczenia weszła Ino, ustała naprzeciwko mnie, tylko, że za ladą.
- Mogę iść, dała mi dzień wolnego. - Odetchnęła z wyraźną ulgą.
- No to chodźmy, bo powoli zbliża się siedemnasta i niestety będę musiał się zmywać. - Dziewczyna wyszła do mnie i niespodziewanie pocałowała mnie w policzek.
- Dziękuję za wszystko, Naruto. - Powiedziała lekko speszona, zadarła lekko głowę do góry i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie masz za co… chociaż muszę przyznać, że to było miłe. - Odpowiedziałem zadziornie na co dziewczyna lekko uderzyła mnie w bark. Po chwili wychodziliśmy już z kwiaciarni i kierowaliśmy się do restauracji, która znajduje się niedaleko. W drodze rozmawialiśmy na temat misji, którą otrzymała razem z Sasuke. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia zajęliśmy miejsce i zamówiliśmy coś do jedzenia. Po chwili przynieśli nam zamówione danie i zaczęliśmy jeść.
- Ja już opowiedziałam ci o mojej misji, teraz twoja kolej. - Powiedziała i napiła się wody.
- Nie ma co opowiadać. - Uśmiechnąłem się. - Było nudno jak na każdej misji, w której trzeba eskortować jakiegoś vipa. Kiedy odstawiliśmy z Sakurą tą dziewczynę wracaliśmy do domu i ktoś nas zaatakował. Trochę ucierpiałem, ale jak widzisz jestem cały i zdrów. - Dopiłem do końca swój napój. - Jest już trochę późno, za godzinę muszę iść na trening, a strasznie chciałbym z tobą posiedzieć.
- Nie martw się, jeszcze będzie dużo okazji.
- Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli cię odprowadzę?
- Ależ skąd, będzie mi bardzo miło. - Odpowiedziała z entuzjazmem. Zapłaciłem za siebie oraz dziewczynę i wyszliśmy z budynku. W drodze powrotnej jak zwykle kłóciła się ze mną, że to ona powinna za siebie zapłacić, a ja mówiłem jej, że jeśli ja ją zaprosiłem to nie wypada mi od niej brać za to pieniędzy. Kiedy doszliśmy pod dom Ino pożegnałem się z nią i poszedłem w stronę pola treningowego. Nie musiałem się już przygotowywać, bo byłem w pełni gotowy. Dotarłem na miejsce piętnaście minut przed wyznaczonym czasem, więc podszedłem do słupka, do którego zostałem kiedyś przywiązany i trochę się zamyśliłem. Rozbolały mnie jednak nogi i postanowiłem usiąść opierając się plecami o grube drewno. Minęło piętnaście minut, a po moim mistrzu dalej śladu nie było. Swoją drogą dawno nie widziałem erosennina, pewnie jak zwykle zbierał te swoje informacje. Po dwudziestu minutach zobaczyłem postać, która się do mnie niebezpiecznie przybliżała. Kiedy stanęła naprzeciwko mnie odezwała się do mnie lekko dysząc.
- Ohayo Naruto, Kakashiego senpai jeszcze nie ma?
- Jak widzisz Yamato senchō jeszcze się nie zjawił. - Westchnąłem. - Cały Kakashi-sensei. - Po pięciu minutach bezczynnego czekania w białych kłębach dymu pojawił się tak wyczekiwany przez nas szaro włosy shinobi.
- Yo, już jestem. - Spod jego maski widać było lekki uśmiech, po jego oczach też można było wywnioskować, że się uśmiecha.
- Kakashi-sensei, znów się spóźniłeś. - Odpowiedziałem trochę zdenerwowanym tonem głosu.
- Przepraszam, ale musiałem pomóc starszej pani, która…
- Nie kłam! - Nie dałem mu dokończyć. - Mniejsza o to, wytłumacz mi, czego chcesz mnie nauczyć.
- Chcę nauczyć cię Hiraishin no Jutsu, które przyniosło sławę Youndaime hokage. - Zrobił chwilową pauzę, po czym dodał. - Dopracujesz również swojego rasengana, który nie jest ukończony, aby go dokończyć musisz dodać do niego swoją naturę chakry. Trzecim jutsu zajmiemy się później, bo nie jest ono tak istotne.
- Nie wierzę, chcesz mnie nauczyć Hiraishin youndaime hokage? - Zachwycałem się.
- Tak, ale to nie będzie łatwe, nawet ja tego nie opanowałem. Kiedyś mój mistrz pokazał mi tylko pieczęcie i opowiedział jak się tego nauczyć. - Odparł trochę smutnym głosem.
- Rozumiem, ale czym zajmiemy się na początek? - Spytałem zaciekawiony.
- Udoskonalimy twojego rasengana. Jak już wiesz, nawet mój mistrz nie dokończył tej techniki i tak ma ona już wysoki poziom, ale jeśli dodasz do niej swoją naturę chakry będzie na dużo wyższym.
- Ale w jaki sposób mam to zrobić? - Yamato senchō stał w miejscu i przysłuchiwał się naszej rozmowie, domyślam się, że Kakashi-sensei już mu wcześniej wszystko wyjaśnił.
- No tak, zapomniałem, sensei przeprasza. - Pomachał ręką w geście przeprosin. - Jak już wiemy twoja natura chakry to wiatr, więc ukończony rasengan będzie się na niej opierał. Spytam teraz, czy uczyłeś się już manipulacji tejże chakry, czy używałeś jej na chybił trafił?
- Eee, raczej to drugie. - Zaśmiałem się i podrapałem w tył głowy.
- W takim razie nauczymy cię manipulacji wiatrem. - Westchnął.
- No dobrze, ale w jakim celu jest tu z nami Yamato senchō? - Spytałem, bo nadal tego nie wiedziałem.
- Yamato będzie pilnował, żeby twój towarzysz Kyuubi nie wydostał się na zewnątrz. Umie on posługiwać się Mokotunem. - Kakashi-sensei widząc, że chcę o coś spytać szybko dodał. - Tak Naruto, to była tylko i wyłącznie zdolność Shodai hokage, ale Yamato w jakiś sposób umie się nią posługiwać. Używa on elementu wody i ziemi do stworzenia drzewa. Yamato mógłbyś zaprezentować? - W pewnym momencie brązowo włosy mężczyzna złożył ręce i przed nami wyrosło duże drzewo.
- Wow, niesamowite! - Krzyknąłem.
- Pierwszą częścią twojego treningu będzie przecięcie liści. Opracowałem metodę, dzięki której szybciej nauczysz się tej techniki. Załóżmy, że gdybyś miał opanować coś w rok to opanujesz to w tydzień, rozumiesz? - Spytał szaro włosy.
- Mniej więcej. - Odpowiedziałem.
- Dobra, stwórz tyle klonów, co liści na tym drzewie. - Wskazał palcem na potężne drzewo, które stworzył czarnooki. Po chwili cały teren spowiły moje wierne kopie trzymające w dłoni po jednym listku.
- Teraz postaraj się przeciąć na pół ten liść. - Ponownie głos zabrał mój mistrz. Skupiłem się i udawało mi się je trochę naciąć, ale nic więcej. To, że używałem natury wiatru nie znaczyło, że dobrze się nią posługiwałem. Moje wszystkie techniki oparte na tym żywiole tak naprawdę powstawały przypadkowo. Nareszcie usłyszałem głos mojego klona.
- Jestem najlepszy! Udało mi się!
- Naruto, odwołaj teraz swoje klony i skup się na treningu. - Zrobiłem to, o co mój mistrz prosił i po chwili wiedziałem już jak przeciąć ten cholerny liść. Popatrzyłem chwilę na niego i złożyłem ręce, usłyszałem świst wiatru, a w dłoni ujrzałem idealnie przecięty na połowę liść.
- Kakashi-sensei, to działa! - Krzyknąłem uradowany.
- To dobrze, teraz przejdziemy do trudniejszego zadania. Yamato?
- Już się robi senpai! - Brązowo włosy złożył ręce w odpowiednią formułkę do elementu ziemi i po chwili podłoże - na którym stał - podniosło się razem z nim całkiem wysoko w górę. Następnie wykonał pieczęcie odpowiadające elementowi wody i ten żywioł zalał ziemię tworząc piękny wodospad. Na koniec po bokach stworzył dwa drzewa, które połączył za pomocą grubej i szerokiej deski.
- Twoim kolejnym zadaniem będzie przeciąć wodospad. - Powiedział opanowanym głosem Kakashi-sensei.
- Ż-że co?! Przeciąć wodospad? W jaki sposób? - Zalałem go potokiem pytań.
- Używając elementu wiatru, musisz zrobić to samo z wodospadem, co z listkiem. Tyle, że to dużo trudniejsze zadanie.
- A kiedy to zrobię, to opanuję ten żywioł bardzo dobrze? - Spytałem.
- Tak. Nie trać ani chwili i wskakuj na deskę, kiedy będziesz już tam stał stwórz klony. - Kiedy się rozebrałem i zostałem w samych szortach usłyszałem znajomy głos.
- Naruto?! Co ty tu robisz?! - To była Sakura, która szła trzymając Sasuke za rękę, nie zastanawiając się odpowiedziałem.
- Trenuję element wiatru! - Krzyknąłem, bo byli troszkę daleko, kiedy do nas doszli odezwał się kruczowłosy.
- Czekaj, chwila. To w jaki sposób posługujesz się swoimi technikami jak nie opanowałeś do końca wiatru? - Spytał zdziwiony, uśmiechnąłem się przebiegle i powiedziałem.
- Może nie uwierzysz, ale stworzyłem je niechcący. - Podrapałem się po czuprynie trochę ją czochrając.
- Niemożliwe, opowiedz mi o tym. - Zaciekawił się.
- Przepraszam, kiedy indziej, bo muszę przeciąć wodospad. - Uśmiechnąłem się głupkowato.
- Że co?! Przeciąć wodospad? - Chłopak i dziewczyna wykrzyknęli równocześnie.
- No tak, prawdopodobnie mam przeciąć wodospad, żeby nauczyć się manipulować naturą wiatru. Do zobaczenia. - Krzyknąłem i zostawiłem ich z senseiem. Stali i patrzyli się na mnie jak na głupka. Kiedy stałem już na desce usłyszałem krzyk mojego mistrza.
- Naruto! Stwórz teraz klony! - Zrobiłem co kazał i po chwili w tumanach białego dymku pojawiły się moje kopie. Przystawiliśmy dłonie do wodospadu i skupiliśmy się na naturze wiatru, niestety udawało nam się tylko zrobić dziury i nic poza tym. Widziałem jak młoda para shinobi zawzięcie rozmawiała z naszym senseiem.
- Wątpię, żeby mu się udało. - Powiedział kruczowłosy.
- Sasuke, on w jeden dzień przeciął liść, musi mu się udać. Ja w niego wierzę. - Odpowiedział szaro włosy.
- Ale to wydaje się nierealne. - Odpowiedział spadkobierca klanu Uchiha.
- Ale jest możliwe, poczekamy zobaczymy.
- Yamato, jesteś gotowy? On może wyjść w każdej chwili. - Rzucił opanowany Kakashi.
- Hai! Zaraz będę gotów. - Odpowiedział.
- Kto może wyjść? - Odezwała się różowo włosa.
- Kyuubi. - Powiedział brązowo włosy, który siedział na trawie po turecku. Tworzył jakieś pieczęcie, po których z ziemi wytworzyło się jedenaście filarów, z których wystawały kolce.
- Co to jest? - Spytała różowo włosa.
- Technika pierwszego hokage, dzięki której Yamato może stłumić chakrę kyuubiego, kiedy zajdzie taka potrzeba. - Uśmiechnął się szaro włosy.
- Kakashi-sensei! Muszę zwiększyć ilość klonów, bo tyle mi nie wystarcza! - Odezwałem się odwracając w jego stronę.
- Nie możesz, bo będziesz miał mniej chakry!
- Proszę, pozwól mi to zrobić! - Mój mistrz podszedł do brązowo włosego i szepnął mu coś na ucho. Po chwili Yamato senchō z chytrym uśmieszkiem na ustach wykonał jakieś pieczęcie i po chwili wodospad znacznie się wydłużył, a drzewo, które stało wcześniej po lewej stronie znajdowało się teraz na środku. Na końcu wodospadu po lewej utworzyło się nowe drzewo, dzięki któremu gruba i szeroka deska znacznie się powiększyła. Niestety w wyniku wstrząsu moje wszystkie klony uległy zniszczeniu. Kiedy wszystkie znikły poczułem zmęczenie i zasłabłem, usłyszałem Sakurę.
- Naruto! - Zacisnęła mocniej dłoń Sasuke. - Kiedy miałem już spaść ktoś mnie złapał, spojrzałem lekko w górę i spostrzegłem swojego senseia.
- Mówiłem, żebyś nie przeholował z klonami?
- Tak, ale w taki sposób szybciej się nauczę. - Odpowiedziałem wstając na swoje nogi. - Dziękuję, że mnie złapałeś Kakashi-sensei, ale teraz chcę wrócić do treningu. - Uśmiechnąłem się przebiegle. Kiedy spojrzałem w stronę moich przyjaciół spostrzegłem, że Yamato senchō obok siebie stworzył drzewko, a w jego cieniu postawił ławkę, na której usiadł szaro włosy shinobi. Złożyłem ręce i obok mnie pojawiło się znacznie więcej klonów niż wcześniej…


******


Ohayo! Witajcie Kochani! Dzisiejszą notkę wstawiamy troszkę wcześniej :D Mamy nadzieję, że notka się spodobała i czekamy na szczere komentarze :) A tak z innej beczki, jak podobał się Wam ostatni odcinek Naruto? Bo według nas był świetny i z niecierpliwością czekamy na następny. Pozdrawiamy Patty i Paula.

5 komentarzy:

  1. Rozdzal bardzo fajny czekam na nastepna notke. A co do odcinka fajny ale nie podoba mi sie zmieniony glos Obito a Tak to Supcio

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny. Podoba mi się że Naruto i Ino przyjaźnią się i mają dobre stosunki (brzmi dwuznacznie hehe). Dalej nie mogę doczekać się co to za trzecia technika Naruto będzię się uczył. Ciekawe jak długo Naruto będzie trenował pierwsze dwie techniki. Pozdrawiam i życzę weny i oczywiście czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. No dzięki bardzo naruto bedzie sie uczyl Hiraiashin No Jutsu. Bardzo wciągająca notka ale chciałbym żeby było ich więcej :D narazie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie
    Rozdział jest super:) Czekam z niecierpliwością na kolejny;p

    Pozdrawiam
    Ukyo

    OdpowiedzUsuń
  5. notatka świetna czekam na next i ostatni odcinek naruto był też świetny pozdrawiam i życze weny

    OdpowiedzUsuń