-
O, kogo ja widzę! Naruto, co robisz pod szpitalem? - Spytał
kruczowłosy dochodząc do nas. Podszedł do Sakury i pocałował ją
w usta. Odwróciłem wzrok i zacisnąłem szczękę. Czuję się
cholernie niezręcznie, do tego dochodzi jeszcze zazdrość. Sasuke
przerwał pocałunek, podał mi rękę i przywitał się ze mną…
-
Spaceruję, jakoś nie mogę znaleźć dla siebie miejsca. -
Odpowiedziałem uśmiechając się lekko. Wsadziłem obie dłonie do
kieszeni spodni.
-
Nie wyglądasz za dobrze. - Dodał Sasuke.
-
Wiem. - Zmuszam się do uśmiechu. - Ja już pójdę, bo nie chcę
wam przeszkadzać, do zobaczenia. - Ruszyłem nie dając im dojść
do słowa. Minąłem ogrodzenie szpitala i zmierzałem w kierunku
kwiaciarni Yamanaka. Kiedy dotarłem na miejsce wziąłem kilka
głębokich oddechów i wszedłem. Za ladą stała blond włosa
dziewczyna natarczywie coś licząc.
-
Hey Ino, co porabiasz? - Spytałem opanowanym głosem. Niebieskooka
podniosła wzrok znad papierów i spojrzała w moim kierunku.
-
Naruto, nie spodziewałam się ciebie. - Uśmiechnęła się
łagodnie. - Co cię do mnie sprowadza? Chcesz kupić jakieś kwiaty?
- Obsypała mnie wieloma pytaniami na raz.
-
Nic z tych rzeczy. Przyszedłem po prostu sprawdzić co u ciebie. -
Posłałem jej uśmiech. - No i muszę przyznać, że trochę mi się
nudziło. Spotkałem przed szpitalem Sasuke i Sakurę. Uciekłem od
nich. - Zaśmiałem się.
-
Uciekłeś? Dlaczego? - Spytała.
-
Chcieli mnie zabrać na spacer do parku, ale ja nie miałem na to
ochoty.
-
Rozumiem. Masz jakieś plany na dzisiaj? - Oparła łokcie o blat.
-
O siedemnastej zaczynam trening z Kakashim-sensei i prawdopodobnie
nie wrócę do domu przez jakieś dwa tygodnie. - Uśmiechnąłem
się. - Masz czas przed siedemnastą? Zabrałbym cię na obiad.
-
Nie wiem, czy mama zastąpiłaby mnie w sklepie, bo akurat dzisiaj
pracuję do dziewiętnastej. - Odparła smutnym głosem.
-
To idź i się jej spytaj, daleko nie masz. - Zaśmiałem się. - Ja
popilnuję przez chwilę kwiaciarni.
-
Już idę, zaraz wracam. - Powiedziała i wyszła z pomieszczenia
kierując się do domu. Ruszyłem się z miejsca i powędrowałem w
stronę lady, ustałem naprzeciwko niej i w ciszy wyczekiwałem na
dziewczynę. Po kilku minutach usłyszałem kroki. Do pomieszczenia
weszła Ino, ustała naprzeciwko mnie, tylko, że za ladą.
-
Mogę iść, dała mi dzień wolnego. - Odetchnęła z wyraźną
ulgą.
-
No to chodźmy, bo powoli zbliża się siedemnasta i niestety będę
musiał się zmywać. - Dziewczyna wyszła do mnie i niespodziewanie
pocałowała mnie w policzek.
-
Dziękuję za wszystko, Naruto. - Powiedziała lekko speszona,
zadarła lekko głowę do góry i spojrzała mi prosto w oczy.
-
Nie masz za co… chociaż muszę przyznać, że to było miłe. -
Odpowiedziałem zadziornie na co dziewczyna lekko uderzyła mnie w
bark. Po chwili wychodziliśmy już z kwiaciarni i kierowaliśmy się
do restauracji, która znajduje się niedaleko. W drodze
rozmawialiśmy na temat misji, którą otrzymała razem z Sasuke.
Kiedy weszliśmy do pomieszczenia zajęliśmy miejsce i zamówiliśmy
coś do jedzenia. Po chwili przynieśli nam zamówione danie i
zaczęliśmy jeść.
-
Ja już opowiedziałam ci o mojej misji, teraz twoja kolej. -
Powiedziała i napiła się wody.
-
Nie ma co opowiadać. - Uśmiechnąłem się. - Było nudno jak na
każdej misji, w której trzeba eskortować jakiegoś vipa. Kiedy
odstawiliśmy z Sakurą tą dziewczynę wracaliśmy do domu i ktoś
nas zaatakował. Trochę ucierpiałem, ale jak widzisz jestem cały i
zdrów. - Dopiłem do końca swój napój. - Jest już trochę późno,
za godzinę muszę iść na trening, a strasznie chciałbym z tobą
posiedzieć.
-
Nie martw się, jeszcze będzie dużo okazji.
-
Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli cię odprowadzę?
-
Ależ skąd, będzie mi bardzo miło. - Odpowiedziała z entuzjazmem.
Zapłaciłem za siebie oraz dziewczynę i wyszliśmy z budynku. W
drodze powrotnej jak zwykle kłóciła się ze mną, że to ona
powinna za siebie zapłacić, a ja mówiłem jej, że jeśli ja ją
zaprosiłem to nie wypada mi od niej brać za to pieniędzy. Kiedy
doszliśmy pod dom Ino pożegnałem się z nią i poszedłem w stronę
pola treningowego. Nie musiałem się już przygotowywać, bo byłem
w pełni gotowy. Dotarłem na miejsce piętnaście minut przed
wyznaczonym czasem, więc podszedłem do słupka, do którego
zostałem kiedyś przywiązany i trochę się zamyśliłem. Rozbolały
mnie jednak nogi i postanowiłem usiąść opierając się plecami o
grube drewno. Minęło piętnaście minut, a po moim mistrzu dalej
śladu nie było. Swoją drogą dawno nie widziałem erosennina,
pewnie jak zwykle zbierał te swoje informacje. Po dwudziestu
minutach zobaczyłem postać, która się do mnie niebezpiecznie
przybliżała. Kiedy stanęła naprzeciwko mnie odezwała się do
mnie lekko dysząc.
-
Ohayo Naruto, Kakashiego senpai jeszcze nie ma?
-
Jak widzisz Yamato senchō jeszcze się nie zjawił. - Westchnąłem.
- Cały Kakashi-sensei. - Po pięciu minutach bezczynnego czekania w
białych kłębach dymu pojawił się tak wyczekiwany przez nas szaro
włosy shinobi.
-
Yo, już jestem. - Spod jego maski widać było lekki uśmiech, po
jego oczach też można było wywnioskować, że się uśmiecha.
-
Kakashi-sensei, znów się spóźniłeś. - Odpowiedziałem trochę
zdenerwowanym tonem głosu.
-
Przepraszam, ale musiałem pomóc starszej pani, która…
-
Nie kłam! - Nie dałem mu dokończyć. - Mniejsza o to, wytłumacz
mi, czego chcesz mnie nauczyć.
-
Chcę nauczyć cię Hiraishin no Jutsu, które przyniosło sławę
Youndaime hokage. - Zrobił chwilową pauzę, po czym dodał. -
Dopracujesz również swojego rasengana, który nie jest ukończony,
aby go dokończyć musisz dodać do niego swoją naturę chakry.
Trzecim jutsu zajmiemy się później, bo nie jest ono tak istotne.
-
Nie wierzę, chcesz mnie nauczyć Hiraishin youndaime hokage? -
Zachwycałem się.
-
Tak, ale to nie będzie łatwe, nawet ja tego nie opanowałem. Kiedyś
mój mistrz pokazał mi tylko pieczęcie i opowiedział jak się tego
nauczyć. - Odparł trochę smutnym głosem.
-
Rozumiem, ale czym zajmiemy się na początek? - Spytałem
zaciekawiony.
-
Udoskonalimy twojego rasengana. Jak już wiesz, nawet mój mistrz nie
dokończył tej techniki i tak ma ona już wysoki poziom, ale jeśli
dodasz do niej swoją naturę chakry będzie na dużo wyższym.
-
Ale w jaki sposób mam to zrobić? - Yamato senchō stał w miejscu i
przysłuchiwał się naszej rozmowie, domyślam się, że
Kakashi-sensei już mu wcześniej wszystko wyjaśnił.
-
No tak, zapomniałem, sensei przeprasza. - Pomachał ręką w geście
przeprosin. - Jak już wiemy twoja natura chakry to wiatr, więc
ukończony rasengan będzie się na niej opierał. Spytam teraz, czy
uczyłeś się już manipulacji tejże chakry, czy używałeś jej na
chybił trafił?
-
Eee, raczej to drugie. - Zaśmiałem się i podrapałem w tył głowy.
-
W takim razie nauczymy cię manipulacji wiatrem. - Westchnął.
-
No dobrze, ale w jakim celu jest tu z nami Yamato senchō? -
Spytałem, bo nadal tego nie wiedziałem.
-
Yamato będzie pilnował, żeby twój towarzysz Kyuubi nie wydostał
się na zewnątrz. Umie on posługiwać się Mokotunem. -
Kakashi-sensei widząc, że chcę o coś spytać szybko dodał. - Tak
Naruto, to była tylko i wyłącznie zdolność Shodai hokage, ale
Yamato w jakiś sposób umie się nią posługiwać. Używa on
elementu wody i ziemi do stworzenia drzewa. Yamato mógłbyś
zaprezentować? - W pewnym momencie brązowo włosy mężczyzna
złożył ręce i przed nami wyrosło duże drzewo.
-
Wow, niesamowite! - Krzyknąłem.
-
Pierwszą częścią twojego treningu będzie przecięcie liści.
Opracowałem metodę, dzięki której szybciej nauczysz się tej
techniki. Załóżmy, że gdybyś miał opanować coś w rok to
opanujesz to w tydzień, rozumiesz? - Spytał szaro włosy.
-
Mniej więcej. - Odpowiedziałem.
-
Dobra, stwórz tyle klonów, co liści na tym drzewie. - Wskazał
palcem na potężne drzewo, które stworzył czarnooki. Po chwili
cały teren spowiły moje wierne kopie trzymające w dłoni po jednym
listku.
-
Teraz postaraj się przeciąć na pół ten liść. - Ponownie głos
zabrał mój mistrz. Skupiłem się i udawało mi się je trochę
naciąć, ale nic więcej. To, że używałem natury wiatru nie
znaczyło, że dobrze się nią posługiwałem. Moje wszystkie
techniki oparte na tym żywiole tak naprawdę powstawały
przypadkowo. Nareszcie usłyszałem głos mojego klona.
-
Jestem najlepszy! Udało mi się!
-
Naruto, odwołaj teraz swoje klony i skup się na treningu. -
Zrobiłem to, o co mój mistrz prosił i po chwili wiedziałem już
jak przeciąć ten cholerny liść. Popatrzyłem chwilę na niego i
złożyłem ręce, usłyszałem świst wiatru, a w dłoni ujrzałem
idealnie przecięty na połowę liść.
-
Kakashi-sensei, to działa! - Krzyknąłem uradowany.
-
To dobrze, teraz przejdziemy do trudniejszego zadania. Yamato?
-
Już się robi senpai! - Brązowo włosy złożył ręce w
odpowiednią formułkę do elementu ziemi i po chwili podłoże - na
którym stał - podniosło się razem z nim całkiem wysoko w górę.
Następnie wykonał pieczęcie odpowiadające elementowi wody i ten
żywioł zalał ziemię tworząc piękny wodospad. Na koniec po
bokach stworzył dwa drzewa, które połączył za pomocą grubej i
szerokiej deski.
-
Twoim kolejnym zadaniem będzie przeciąć wodospad. - Powiedział
opanowanym głosem Kakashi-sensei.
-
Ż-że co?! Przeciąć wodospad? W jaki sposób? - Zalałem go
potokiem pytań.
-
Używając elementu wiatru, musisz zrobić to samo z wodospadem, co z
listkiem. Tyle, że to dużo trudniejsze zadanie.
-
A kiedy to zrobię, to opanuję ten żywioł bardzo dobrze? -
Spytałem.
-
Tak. Nie trać ani chwili i wskakuj na deskę, kiedy będziesz już
tam stał stwórz klony. - Kiedy się rozebrałem i zostałem w
samych szortach usłyszałem znajomy głos.
-
Naruto?! Co ty tu robisz?! - To była Sakura, która szła trzymając
Sasuke za rękę, nie zastanawiając się odpowiedziałem.
-
Trenuję element wiatru! - Krzyknąłem, bo byli troszkę daleko,
kiedy do nas doszli odezwał się kruczowłosy.
-
Czekaj, chwila. To w jaki sposób posługujesz się swoimi technikami
jak nie opanowałeś do końca wiatru? - Spytał zdziwiony,
uśmiechnąłem się przebiegle i powiedziałem.
-
Może nie uwierzysz, ale stworzyłem je niechcący. - Podrapałem się
po czuprynie trochę ją czochrając.
-
Niemożliwe, opowiedz mi o tym. - Zaciekawił się.
-
Przepraszam, kiedy indziej, bo muszę przeciąć wodospad. -
Uśmiechnąłem się głupkowato.
-
Że co?! Przeciąć wodospad? - Chłopak i dziewczyna wykrzyknęli
równocześnie.
-
No tak, prawdopodobnie mam przeciąć wodospad, żeby nauczyć się
manipulować naturą wiatru. Do zobaczenia. - Krzyknąłem i
zostawiłem ich z senseiem. Stali i patrzyli się na mnie jak na
głupka. Kiedy stałem już na desce usłyszałem krzyk mojego
mistrza.
-
Naruto! Stwórz teraz klony! - Zrobiłem co kazał i po chwili w
tumanach białego dymku pojawiły się moje kopie. Przystawiliśmy
dłonie do wodospadu i skupiliśmy się na naturze wiatru, niestety
udawało nam się tylko zrobić dziury i nic poza tym. Widziałem jak
młoda para shinobi zawzięcie rozmawiała z naszym senseiem.
-
Wątpię, żeby mu się udało. - Powiedział kruczowłosy.
-
Sasuke, on w jeden dzień przeciął liść, musi mu się udać. Ja w
niego wierzę. - Odpowiedział szaro włosy.
-
Ale to wydaje się nierealne. - Odpowiedział spadkobierca klanu
Uchiha.
-
Ale jest możliwe, poczekamy zobaczymy.
-
Yamato, jesteś gotowy? On może wyjść w każdej chwili. - Rzucił
opanowany Kakashi.
-
Hai! Zaraz będę gotów. - Odpowiedział.
-
Kto może wyjść? - Odezwała się różowo włosa.
-
Kyuubi. - Powiedział brązowo włosy, który siedział na trawie po
turecku. Tworzył jakieś pieczęcie, po których z ziemi wytworzyło
się jedenaście filarów, z których wystawały kolce.
-
Co to jest? - Spytała różowo włosa.
-
Technika pierwszego hokage, dzięki której Yamato może stłumić
chakrę kyuubiego, kiedy zajdzie taka potrzeba. - Uśmiechnął się
szaro włosy.
-
Kakashi-sensei! Muszę zwiększyć ilość klonów, bo tyle mi nie
wystarcza! - Odezwałem się odwracając w jego stronę.
-
Nie możesz, bo będziesz miał mniej chakry!
-
Proszę, pozwól mi to zrobić! - Mój mistrz podszedł do brązowo
włosego i szepnął mu coś na ucho. Po chwili Yamato senchō z
chytrym uśmieszkiem na ustach wykonał jakieś pieczęcie i po
chwili wodospad znacznie się wydłużył, a drzewo, które stało
wcześniej po lewej stronie znajdowało się teraz na środku. Na
końcu wodospadu po lewej utworzyło się nowe drzewo, dzięki
któremu gruba i szeroka deska znacznie się powiększyła. Niestety
w wyniku wstrząsu moje wszystkie klony uległy zniszczeniu. Kiedy
wszystkie znikły poczułem zmęczenie i zasłabłem, usłyszałem
Sakurę.
-
Naruto! - Zacisnęła mocniej dłoń Sasuke. - Kiedy miałem już
spaść ktoś mnie złapał, spojrzałem lekko w górę i
spostrzegłem swojego senseia.
-
Mówiłem, żebyś nie przeholował z klonami?
-
Tak, ale w taki sposób szybciej się nauczę. - Odpowiedziałem
wstając na swoje nogi. - Dziękuję, że mnie złapałeś
Kakashi-sensei, ale teraz chcę wrócić do treningu. - Uśmiechnąłem
się przebiegle. Kiedy spojrzałem w stronę moich przyjaciół
spostrzegłem, że Yamato senchō obok siebie stworzył drzewko, a w
jego cieniu postawił ławkę, na której usiadł szaro włosy
shinobi. Złożyłem ręce i obok mnie pojawiło się znacznie więcej
klonów niż wcześniej…
******
Rozdzal bardzo fajny czekam na nastepna notke. A co do odcinka fajny ale nie podoba mi sie zmieniony glos Obito a Tak to Supcio
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Podoba mi się że Naruto i Ino przyjaźnią się i mają dobre stosunki (brzmi dwuznacznie hehe). Dalej nie mogę doczekać się co to za trzecia technika Naruto będzię się uczył. Ciekawe jak długo Naruto będzie trenował pierwsze dwie techniki. Pozdrawiam i życzę weny i oczywiście czekam na next.
OdpowiedzUsuńNo dzięki bardzo naruto bedzie sie uczyl Hiraiashin No Jutsu. Bardzo wciągająca notka ale chciałbym żeby było ich więcej :D narazie :D
OdpowiedzUsuńWitajcie
OdpowiedzUsuńRozdział jest super:) Czekam z niecierpliwością na kolejny;p
Pozdrawiam
Ukyo
notatka świetna czekam na next i ostatni odcinek naruto był też świetny pozdrawiam i życze weny
OdpowiedzUsuń