-
Dziękuję bardzo za posiłek, ale nie jestem głodny, jadłem tuż
przed podróżą, a od tego czasu dużo nie minęło. - Powiedziałem.
-
No, skoro nie dasz rady zjeść to trudno. - Uśmiechnęła się pani
ropucha.
-
Naruto, musimy omówić trening...
- Więc słucham bardzo uważnie. - Powiedziałem.
-
Zaczniemy od kontroli naturalnej energii wokół ciebie.
-
Co to znaczy? - Spytałem.
-
Na świecie istnieje naturalna energia, którą wykorzystuje się w
walce. Można ją cały czas zbierać w przeciwieństwie do twojej
chakry. Można powiedzieć, że się nie kończy i przynosi ci
gigantyczne korzyści.
-
Rozumiem, a gdzie będę to ćwiczył?
-
Zabierzemy cię zaraz w specjalne miejsce. - Powiedział z chytrym
uśmieszkiem erosennin. Nie mogłem doczekać się, kiedy zacznę
swój trening, jednak najpierw oni musieli zjeść swoje ohydne
danie. Na samą myśl robiło mi się niedobrze. Po około dziesięciu
minutach ciszy odezwał się Fukasaku.
-
Dobrze, teraz kiedy się najedliśmy możemy już iść. Chodźcie za
mną, w sumie ty Jiraiya znasz już drogę. - Wstaliśmy i
kierowaliśmy się za starszą ropuchą. Przechodziliśmy akurat obok
wielkiej fontanny i posągów, postanowiłem skorzystać z okazji i
się czegoś o nich dowiedzieć.
-
Co to jest? - Wskazałem na wymienione obiekty.
-
To sadzawka z ropuszym olejem, a te posągi to shinobi zamienieni w
żaby.
-
J-jak to? - Spytałem zszokowany.
-
Trzeba uważać, żeby nie przesadzić z olejem i naturalną energią,
bo kiedy zbierze się jej za dużo wtedy mogą wystąpić takie
skutki. - Powiedziała starsza ropucha.
-
W takim razie ja też mogę zamienić się w posąg żaby? - Trochę
się zdenerwowałem, nie chciałem tak skończyć, a z resztą kto by
chciał?
-
Tak, ale my jesteśmy od tego, żeby do tego nie dopuścić. Nie
przejmuj się, z nami nic ci nie grozi, musisz tylko nauczyć się
dobrze zbierać naturalną energię i to wszystko. - Tym razem
odpowiedział erosennin uśmiechając się do mnie.
-
Trochę się uspokoiłem. Daleko jeszcze?
-
Nie, prawie jesteśmy na miejscu. - Powiedział mój mistrz. Szliśmy
jeszcze z pięć minut. Dotarliśmy na plac, gdzie z pod ziemi
wyrastały szpiczaste słupki. Nie wiem co to, ale było strasznie
twarde i ostre. Nagle Fukasaku wziął trzy kwadratowe deski całkiem
sporych rozmiarów i dał po jednej mi i Jiraiyi, zostawiając jedną
dla siebie.
-
Po co nam to? - Spytałem zaciekawiony.
-
Będziesz na tym siedział. Potrzebujesz tego, aby siedzieć na tej
ostrej łodydze i trenować bezruch, to konieczne, aby nauczyć się
wyczuwać i gromadzić naturalną energię. Musisz stać się
jednością z naturą.
-
Heh, to będzie proste. - Zaśmiałem się.
-
Nie, uwierz. To nie będzie łatwe. - Tym razem głos zabrał
erosennin. Fukasaku szybkim ruchem wdrapał się na szczyt i usiadł
na deskę koncentrując się, żeby nie spaść. Po chwili to samo
zrobił mój mistrz.
-
Naruto! Wchodź na górę i zaczynaj trening! W razie czego Fukasaku
cię złapie i się nie zabijesz! - Zrobiłem tak jak kazał i
wszedłem na górę siadając na deskę, z której od razu spadłem.
Gdyby starsza ropucha nie złapała mnie w porę swoim językiem
spadłbym na ostre łodygi, które najprawdopodobniej by mnie
przebiły i zabiły na miejscu. Za drugim podejściem udało mi się
usiąść na pięć sekund. Trenowałem tak do wieczora i udawało mi
się utrzymywać równowagę na nie więcej niż pięć minut. Po tym
wyczerpującym dniu strasznie zgłodniałem, kiedy wróciliśmy do
chatki, Shima podała nam ciepły posiłek, który składał się z
tego samego co w porę obiadową. Ku mojemu zdziwieniu nawet mi
posmakowało, może dlatego, że byłem cholernie głodny. Kiedy
skończyliśmy jeść pożegnałem się ze wszystkimi i poszedłem do
łazienki przygotować się do spania. Gdy wyszedłem od razu
położyłem się spać do salonu, gdzie miałem rozłożony śpiwór.
Była godzina dwudziesta druga, położyłem się tak wcześnie, gdyż
miałem wstać o siódmej nad ranem i musiałem być w pełni
wypoczęty. Po trzech dniach mojego intensywnego i wyczerpującego
treningu nauczyłem się w końcu równowagi i nie spadałem już na
dół. Przez te wszystkie dni mogłem intensywnie pomyśleć nad
swoim życiem i wszystko sobie poukładać. Uświadomiłem sobie, że
kocham Sakurę. Postanowiłem, że kiedy wrócę do wioski zerwę z
Ino, bo nie mogę dłużej jej okłamywać i krzywdzić. Co do mojego
treningu to Fukasaku był pod wielkim wrażeniem, że tak szybko
zakończyłem ten etap, bo erosenninowi zajął on dużo dłużej niż
mnie.
-
Dobrze Naruto. Opanowałeś już tę sztukę, więc możemy zająć
się dużo trudniejszym zagadnieniem. Otóż, teraz będziesz
próbował zgromadzić i utrzymać naturalną energię. Kiedy już to
opanujesz będziesz musiał przejść trening pod moim nadzorem. -
Powiedział Fukasaku.
-
Yoshi! Zaczynajmy!
-
Nie tak szybko młodzieńcze, jesteś bardzo niecierpliwy. Musimy
przejść do sadzawki, gdzie jest żabi olej, który pomoże ci w
treningu. Dzięki niemu będziesz mógł łatwiej zgromadzić
naturalną energię i pokaże on ci mniej więcej jak masz zbierać
tę siłę, ale nie możesz z nim przesadzić, bo staniesz się
posągiem ropuchy. - Dzisiaj mojego mistrza z nami nie było, bo
dostał wiadomość od Tsunade-baachan, że na jeden dzień
potrzebuje go pilnie w wiosce. Po chwili dotarliśmy do celu, gdzie
miałem nauczyć się zbierać naturalną energię.
-
Co mam teraz zrobić?
-
Usiądź tu. - Wskazał mi obręcz sadzawki, zrobiłem co kazał. -
Daj mi teraz rękę. - Zamoczył palec w sadzawce i wtarł olej w
moją dłoń. - Muszę powiedzieć ci też o wielkim minusie trybu
mędrca. Mianowicie, możesz utrzymać naturalną energię około
pięciu minut i żeby ją zebrać musisz zostać w bezruchu. Niestety
w walce nie jest to możliwe. Żeby ukończyć senjutsu musimy się z
tobą połączyć, aby w czasie walki za ciebie zbierać naturalną
energię, ale o tym porozmawiamy później. - Kiedy skończył
nacierać mnie olejem uważnie na mnie spojrzał, a ja zerknąłem na
swoje odbicie w sadzawce, moja prawa strona ciała była podobizną
ropuchy, strasznie się wystraszyłem.
-
Aaaaa co jest do cholery?! Ja nie chcę być żabą! Pomocy! -
Poczułem na plecach uderzenie, to był Fukasaku.
-
Uspokój się Naruto! Musisz postarać się zachować równowagę.
-
Równowaga?
-
Za mało energii, nie będziesz w stanie jej używać. Za dużo,
zaczniesz zmieniać się w żabę. Możesz wrócić do normalnej
postaci jeśli nie zaabsorbowałeś jej za dużo, ale jeśli weźmiesz
zbyt wiele zostaniesz na zawsze żabą.
-
Na zawsze żabą? - Przyznam, że się wystraszyłem.
-
Nie martw się, jeśli zaczniesz się przeistaczać w ropuchę będę
cię bił dopóki nie powrócisz do swojej normalnej postaci. Dobrze
więc, zaczynajmy. Usiadłem na poręczy sadzawki i siedziałem w
bezruchu. W pewnym momencie Fukasaku zaczął chlapać mnie olejem,
nagle na swojej skórze poczułem silny ból spowodowany uderzeniem.
-
Cholera, do rana będę cały fioletowy!
-
Przepraszam, musiałem to zrobić, bo zmieniałeś się w żabę. -
Po chwili wznowiłem swój trening. Wróciliśmy do chatki dopiero na
wieczór, a jutro miałem iść do Wielkiego ropuszego mędrca, bo
widział mnie we śnie. Całe ciało miałem poobijane i obolałe.
Jak tylko zjadłem kolację przygotowałem się do spania i padłem z
wycieńczenia.
***
Gdy obudziłem się o szóstej nad ranem, w chatce był już erosennin i rozmawiał z Fukasaku. Kiedy zauważyli, że już nie śpię szaro włosy mężczyzna zabrał głos.
-
Oo witaj Naruto. Wstawaj, ubierz się, zjedz śniadanie i idziemy do
Wielkiego ropuszego mędrca.
-
Już? Tak szybko?
-
Tak, pospiesz się, bo musisz wznowić trening.
-
Już, już. - Wygramoliłem się z mojego dotychczasowego posłania i
ruszyłem w stronę łazienki. Ogarnąłem się trochę i poszedłem
zjeść śniadanie. Po skończonym posiłku od razu udaliśmy się do
wielkiej ropuchy. Kiedy weszliśmy do środka świątyni usłyszałem
gruby i chrapoczący głos.
-
Witajcie, oczekiwałem was.
-
Witaj wielki ropuszy mędrcze. - Odezwał się erosennin.
-
Miałem sen dotyczący ciebie, dzieciaku. Będziesz walczył z bardzo
silnym chłopcem, który ma złe zamiary według ciebie. Spotkasz
również wielką ośmiornicę, która pomoże ci w treningu nad
demonem. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
-
Co to będzie za ośmiornica? Jak mam jej szukać?
-
Wszystkiego dowiesz się potem. - Odpowiedział.
-
Jiraiya - zwrócił się teraz do mojego mistrza - już pora, abyś
dał coś chłopakowi, nie sądzisz?
-
Tak, masz rację. - Erosennin złożył ręce w odpowiednią
formację, po czym z ust wyszła mu wielka podłużna ropucha.
-
Ohyda! - Krzyknąłem.
-
Po co mnie wezwałeś Jiraiya?
-
Zgodnie z prośbą youndaime oddaję Naruto klucz do pieczęci, który
trzyma kyubiego w jego ciele. - Powiedział bardzo poważnie.
-
Ale jak to?! Uważam, że to jeszcze za wcześnie. - Powiedziała
podłużna ropucha.
-
To prośba youndaime hokage! Nie sprzeciwiaj się jego woli!
-
Jak chcecie.
-
Naruto. - Mój mistrz patrzył teraz na mnie. - Oddaję ci klucz do
uwolnienia mocy kyubiego, jeśli zechciałbyś go kontrolować musisz
to mieć. Zbierz chakrę w palcach i przyłóż do tego miejsca. -
Pokazał mi pusty kwadracik. - Oczywiście nie musisz tego robić
jeśli nie chcesz. - Zastanawiałem się nad tym trochę i w końcu
się odezwałem.
-
Nie, chcę to zrobić, może w końcu uda mi się go opanować i
zrobić z jego mocą coś pożytecznego. - Bez chwili wahania
podszedłem do ropuchy ze zwojem i przystawiłem swoje palce w
odpowiednie miejsce, po czym kawałek odsunąłem się do tyłu.
-
Dobrze Naruto, teraz musisz połknąć ropuchę. - Uśmiechnął się
Jiraiya.
-
Że co?! O nie, w życiu nie wezmę go do ust, a tym bardziej nie
połknę!
-
Oj nie kapryś Naruto! - Odpowiedział erosennin.
-
Otwórz paszczę i mnie wpuść. - Z wielką niechęcią zrobiłem to
co kazał.
-
Szerzej, bo nie wejdę. - Po chwili żaba zwinęła zwój i
wślizgnęła się do mojego żołądka. Strasznie chciało mi się
wymiotować, ale się powstrzymałem.
-
My już pójdziemy, musimy wznowić trening. - Powiedział Fukasaku.
-
Do zobaczenia. - Odpowiedział wielki ropuszy mędrzec. Chwilę
później wyszliśmy ze świątyni i wróciliśmy do naszego
poprzedniego zajęcia, czyli ulepszania moich umiejętności. Po
pięciu dniach intensywnego treningu udało mi się opanować
senjutsu, niestety przez kyubiego nie powiodło mi się połączenie
z Shimą i Fukasaku. Znalazłem jednak wyjście z tej sytuacji,
podczas walki będę robił klony, które zajmą się zbieraniem
naturalnej energii za mnie i w odpowiednim momencie będę je po
kolei odwoływał. Dziewiątego dnia, kiedy mieliśmy wracać do
wioski Jiraiya chciał coś jeszcze wypróbować. Zabrał mnie na
plac treningowy i kazał utworzyć mi moją zakazaną technikę Futon
Kingyoso. Kiedy na moim ręku pojawił się srebrny lew ze złotymi
oczami i pomarańczową zbroją mój mistrz kazał mi nim rzucić. W
tym czasie stało się coś niesamowitego, zwierze powiększyło się
i przybrało naturalną wielkość, skupiłem się na drzewie
stojącym nieopodal, a lew z zawrotną szybkością rozgryzł je na
malutkie kawałki, po czym zniknął. Na szczęście tym razem fala
uderzeniowa nic nam nie zrobiła. Byłem szczęśliwy, że mogę
używać już tej wspaniałej techniki.
-
To było ostatnie stadium tego jutsu. Możesz już go bez obaw
używać. - Mój mistrz się uśmiechnął.
-
Bardzo ci dziękuję erosennin! - Wykrzyknąłem.
-
Dobra, chodź pożegnamy się i wrócimy do Konohy. - Przybliżył
się do mnie i zaczął iść w kierunku chatki państwa ropuch.
Kiedy dotarliśmy na miejsce pożegnaliśmy się oraz podziękowaliśmy
za gościnę i trening.
-
Jak trafimy teraz do wioski? - Spytałem.
-
Przez portal. - Uśmiechnął się. Pociągnął mnie za rękę i
weszliśmy w tajemniczą studnię. Po chwili znaleźliśmy się przed
główną bramą w Konosze.
-
Ohayo! Jak trening Naruto? - Spytał uradowany mężczyzna stojący
na warcie.
-
Oo Kotetsu! Bardzo dobrze. - Powiedziałem uśmiechnięty od ucha do
ucha.
-
To świetnie, idźcie złożyć raport, bo jak hokage-sama dowie się,
że wróciliście, a jej nie powiadomiliście to wpadnie w szał.
-
Okey. Do zobaczenia. - Powiedziałem. Odeszliśmy kawałek i w
reszcie odezwał się erosennin.
-
Ja pójdę złożyć raport, a ty możesz iść do domu trochę
odpocząć.
-
Dzięki erosennin! - Powiedziałem i ruszyłem w stronę swojego
domu. Kiedy szedłem uliczkami mojej ukochanej wioski uświadomiłem
sobie, że jestem głodny i musiałem zajść na ramen. Zjadłem moje
ulubione danie, pożegnałem się z właścicielem, zapłaciłem i
wyszedłem. Kiedy w końcu ruszyłem do swojego domu spotkałem
Sasuke, który szedł w moim kierunku.
-
Naruto? Jak poszło na treningu?
-
Świetnie, lepiej mi powiedz co u ciebie i dziewczyn. - Uśmiechnąłem
się.
-
Nie ciekawie, ostatnio kłócę się z Sakurą o tego chłopaka
Konosuke. Raz poszedłem do niej i zobaczyłem jak ten chłoptaś ją
całował. Gdybym mu nie przerwał posunął by się dalej.
Oczywiście oberwał ode mnie w zęby, ale nie wiem, czy chcę dalej
być z Sakurą. Nie układa nam się już tak dobrze, ale o tym kiedy
indziej, bo się trochę spieszę. Dostałem misję z Ino i właśnie
po nią idę.
-
Rozumiem, powiedz jej, że kiedy wróci musimy porozmawiać. -
Powiedziałem poważnym głosem.
-
Mogę spytać o co chodzi?
-
Muszę z nią zerwać, nie chcę więcej dawać jej nadziei. Po
prostu ona mi się tylko podoba i nic więcej.
-
Aha, pogadamy jak wrócę, na razie.
-
Do zobaczenia. - Kruczowłosy w szybkim tempie się ode mnie oddalił,
a ja ruszyłem do swojego domu. Kiedy dotarłem na miejsce rzuciłem
torbę w kąt i pierwsze co zrobiłem to poszedłem do toalety wziąć
prysznic. Skończyłem się myć, wytarłem ciało ręcznikiem i
ubrałem się w pomarańczową koszulkę, czarne spodnie i czarne
buty shinobi. Na czoło założyłem opaskę ze znakiem mojej
ukochanej wioski. Nie zdążyłem zejść na dół, a już ktoś
dobijał się do mojego mieszkania. Poszedłem do korytarza i
otworzyłem drzwi...
******
Mamy
nadzieję, że notka się spodobała :D Tak jak mówiłyśmy
postaramy się wstawiać je w Poniedziałek, Środę i Piątek :)
Niektóre zdania zostały zaczerpnięte z anime :D Jak myślicie, kto
stoi w drzwiach i po co? Tego dowiecie się w Piątek :D Pozdrawiamy
Patty i Paula.
notatka świetna ciekawa fajnie to wam wychodzi pisanie pozdrawiam i czekam niecierpliwie na next pozdrawiam i życze weny
OdpowiedzUsuńNotka podobała mi się... ale jak przeczytałem że Konosuke całował się z Sakuro, po prostu się wkurzyłem... ciekawi mnie czy Sakura odwzajemniała pocałunek, mam nadzieję że nie... bo bym się zdziwił i wkurzył że zdradziła swojego chłopaka (sasuke) od tak, mam nadzieję że to się wyjaśni. A co do misji, Sasuke i Ino razem? może będą razem. A kto przyszedł do Naruto, mam nadzieje że może Sakura i Naruto będzie chciał wyjaśnić sprawę z tym konosuke i ich pocałunkiem. Pozdrawiam i czekam na next.
OdpowiedzUsuń