To
był miecz, ostatkiem sił mój przeciwnik doszedł do mnie wbijając
we mnie zimne ostrze, by po chwili paść na ziemię i godnie umrzeć.
Słyszałem jeszcze tylko zmartwione głosy dziewczyn, które mnie
wołały.
-
Naruto! - Przed moimi oczami pojawiła się ciemność i upadłem
brzuchem na ziemię. Więcej nic już nie pamiętam…
Oczami
Sakury;
Kończyłam
opatrywać swoje rany, mój wzrok mimowolnie powędrował na mojego
blond włosego przyjaciela. Zobaczyłam jak Naruto klęczy na ziemi z
wbitym mieczem w klatkę piersiową, poczułam jak serce ciśnie mi
się do gardła. Spojrzałam na Ino, a ona na mnie, miała oczy pełne
łez.
-
Naruto! - Krzyknęłyśmy równocześnie. Moja przyjaciółka w
jednej chwili zakończyła swoją walkę powalając przeciwniczkę na
ziemię, a sama podbiegła do Naruto. Nie zastanawiając się ani
chwili dłużej zrobiłam to samo, by za moment znaleźć się przy
nim. Razem z Ino zaczęłyśmy leczyć jego rany.
-
Naruto! Nie waż się umierać, słyszysz?! Nie zostawiaj nas samych!
Cholera! Przecież jesteś kapitanem, nie możesz teraz umrzeć, nie
spełniłeś swojego największego marzenia! - Zaczęłam do niego
krzyczeć.
Oczami
Naruto;
Powoli
wracała mi przytomność, wokół siebie słyszałem krzyki. Kto tak
krzyczy, Ino? Nie, to… Sakura, ale w tle słychać też Ino. Co się
stało? Powoli otwierałem swoje oczy, ujrzałem jak nade mną
pochylają się obydwie kunoichi leczyły moje rany. Płakały.
Chciałem wstać, powiedzieć, że ze mną już wszystko w porządku,
ale nie mogłem, nie miałem siły. Spojrzałem na swoją klatkę
piersiową, przeraziłem się i dopiero teraz poczułem ogromny ból
przeszywający moje ciało. Nic dziwnego, że dziewczyny się
wystraszyły. Zebrałem w sobie trochę siły i ponownie spróbowałem
się odezwać, tym razem się udało.
-
J-już do-dobrze n-nie pła-płaczcie, proszę. - Powiedziałem cicho
i ledwo się uśmiechnąłem. Sakura i Ino od razu spojrzały na mnie
smutnym, zapłakanym wzrokiem. Zobaczyłem jak na ich twarze wpełza
lekki uśmiech.
-
Kochanie, nic nie mów. Zaraz będzie po wszystkim. - Posłuchałem
rady i zamilkłem do czasu, aż przestały mnie leczyć. Podniosłem
się na rękach i usiadłem podpierając się na dłoniach. Na moją
szyję od razu rzuciła się Ino.
-
Jak dobrze, że nie umarłeś, strasznie się o ciebie martwiłam,
nie strasz mnie tak więcej. - Szlochała w mój tors. Odwzajemniłem
uścisk i kątem oka spojrzałem na Sakurę. Stała wpatrując się
we mnie z troską i lekkim uśmiechem na ustach. Rozejrzałem się
dookoła i zobaczyłem jak zmierzają do nas Sasuke i Shikamaru. Byli
cali poobijani, a na ciele mieli dużo głębokich ran. Doszli do
nas, usiedli na ziemię mocno dysząc, ponieważ zużyli prawie całą
chakrę na swoje pojedynki. Natychmiast dziewczyny odwróciły się i
zaczęły leczyć naszych towarzyszy. Moje ciało nadal przeszywał
straszliwy ból, mimo tego, że zostałem uleczony. Kiedy moje
przyjaciółki skończyły swoją robotę zabrałem głos.
-
Cieszę się, że nikt nie ucierpiał dużo poważniej. Ino i Sakura
dziękuję za uratowanie mi życia. - Posłałem im uśmiech. - Kiedy
trochę odpoczniemy wyruszymy w dalszą drogę, dobrze? - Wszyscy
zgodzili się kiwając głową, po dziesięciu minutach ponownie
zabrałem głos.
-
Czy możecie już powoli iść? Siły nabierzemy po drodze, co wy na
to? - Spytałem.
-
Możemy, tylko nie za szybko. - Odezwał się Shikamaru.
-
Zgadzam się z nim. - Dodał Sasuke.
-
No to ruszajmy. Pamiętajcie, żeby obserwować teren. Dobrze?
-
Tak. - Odparli prawie równocześnie. Powoli wstaliśmy z ziemi i w
miarę szybkim krokiem ruszyliśmy w dalszą drogę. Sakura pomagała
iść Sasuke, który opierał się na nią ramieniem, a Ino zajęła
się Shikamaru, bo ją o to poprosiłem. Zresztą ja sam nie
potrzebowałem pomocy, ponieważ powoli oddziaływała na mnie
uleczająca chakra kyubiego. Wędrowaliśmy tak chyba z pół
godziny, kiedy wyczułem, że zbliżają się do nas dwie osoby.
-
Słuchajcie wszyscy, ktoś się do nas zbliża, ukryjemy się w
drzewach, bo nie mamy siły na kolejne pojedynki, zgadzacie się ze
mną? - Spytałem i po chwili otrzymałem odpowiedź.
-
Tak. Tylko się pospieszmy, bo mogą zaraz do nas dojść. -
Powiedziała Ino.
-
Ale to kłopotliwe. - Dodał Shikamaru. Po chwili znaleźliśmy się
w krzakach, ja leżałem po zewnętrznej stronie, a obok mnie Sakura,
tak jakoś wyszło. W pewnym momencie na nią spojrzałem, a nasze
twarze znalazły się dość blisko siebie. Dziewczyna nieznacznie
się zaczerwieniła, szybko odwróciła wzrok przed siebie, zrobiłem
to samo. Coraz głośniej było słychać kroki, aż nagle ustały.
Naprzeciwko nas stali dwaj mężczyźni. Jeden z nich był ciężko
ranny i opierał się na koledze. Przyjrzeliśmy się im dokładniej
i zobaczyliśmy, że to anbu, których szukamy. Natychmiast wyszliśmy
z krzaków i stanęliśmy naprzeciwko nich. Mężczyźni lekko się
wystraszyli, bo stanęli w pozycji obronnej, kiedy dokładniej się
nam przyjrzeli jeden z nich zabrał głos.
-
Wysłała was Tsunade-sama? Jakie szczęście, mój kompan potrzebuje
pilnej pomocy. - Powiedział zmartwionym głosem. Na te słowa Sakura
oddała w moje ręce Sasuke i zaczęła leczyć poszkodowanego.
Mężczyzna był bardzo ciężko ranny i sporo czasu zajęło mu
dojście do odpowiedniej formy. Gdy Sakura skończyła, odezwał się
jeden z anbu, który miał maskę ptaka.
-
Pewnie jesteście ciekawi co nam się stało, kiedy wracaliśmy do
wioski zaatakowała nas pięcioosobowa grupa. Twierdzili, że chcą
zniszczyć Konohę i jej mieszkańców. W nieoczekiwanym momencie
zaczęli wszyscy nas atakować i nie mieliśmy z nimi szans.
-
W każdym bądź razie mam rozumieć, że wykonaliście swoją misję,
która polegała na dostarczeniu informacji do wioski skały?
-
Hai!
-
To świetnie. Dobrze, że nie zginęliście. Nie musicie się już
martwić o tamtą piątkę, bo my się nimi zajęliśmy i możemy
spokojnie wrócić do domu. - Powiedziałem ze zwycięskim uśmiechem.
Dwoje mężczyzn spojrzało na mnie, a potem na siebie i jeden z nich
się odezwał.
-
Wy ich pokonaliście? Nawet tego z elementem błyskawicy? - Na ich
twarzy widniało lekkie zdziwienie, a nawet podziw. Nagle głos
zabrała Ino.
-
Tego z elementem błyskawicy pokonał mój chłopak, Naruto. -
Powiedziała z naciskiem na słowa ‘’ mój chłopak ‘’
Uśmiechnęła się do mnie zadziornie. - Resztą zajęliśmy się
my. - Dopowiedziała.
-
Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo nawet my nie potrafiliśmy ich
pokonać, ale widzę Naruto, że zostałeś poważnie ranny. Musisz
udać się do szpitala. - Tym razem odezwał się ten w masce kota.
-
Nie trzeba, szybko dojdę do formy… - Nie dokończyłem, bo ktoś
uderzył mnie w głowę, to była Sakura.
-
Już ja z Ino tego dopilnujemy, prawda?
-
Oczywiście. - Powiedziała z zadziornym uśmiechem. Stałem i
masowałem się w bolące miejsce na głowie, swoją drogą strasznie
bolała mnie klatka piersiowa, może to dobry pomysł, żeby po
powrocie udać się do szpitala?
-
To co, wracamy do wioski? - Odezwałem się w końcu.
-
Hai! - Powiedzieli wszyscy z radością, bo nie chcieliśmy tu zostać
ani minuty dłużej. W końcu ruszyliśmy z miejsca powoli człapiąc
się do Konohy. W czasie drogi spytałem każdego jakie obrażenia
odniósł, bo chciałem zorientować się kto mógłby walczyć w
razie konieczności. Po obejrzeniu wszystkich doszedłem do wniosku,
że najbardziej ucierpiał Sasuke no i ja. Po jakimś czasie
postanowiliśmy wskoczyć na drzewa i szybkim tempem przemieszczać
się do tak upragnionego celu. Reszta drogi minęła bardzo cicho,
ponieważ nikt się nie odzywał. Upłynęło może z pięć godzin,
kiedy dotarliśmy prawie pod bramę naszej ukochanej wioski. Gdy
zeskoczyliśmy z drzew i kroczyliśmy do wejścia upadłem na ziemię
ciężko dysząc. Nie mogłem złapać powietrza.
-
Naruto! Nic ci nie jest?! - Wykrzyknęły zdezorientowane dziewczyny.
-
N-nie to nic. - Wstawałem powoli na drżących nogach. - Żeby was
uspokoić obiecuję, że pójdę do szpitala jak tylko złożę
raport. - Uśmiechnąłem się serdecznie. Na twarzy Sakury i Ino
dostrzegłem, że lekko je uspokoiłem. Przechodziliśmy już bramę,
gdy o czymś sobie przypomniałem.
-
Sakura, weź koniecznie Sasuke do szpitala, bo jego obrażenia mnie
niepokoją, teraz możecie iść do domu, a ja złożę raport. -
Powiedziałem. W jednej chwili wszyscy się rozeszli, chociaż nie,
nie wszyscy. Została moja dziewczyna patrząca na mnie badawczym
wzrokiem. Wolnym krokiem podszedłem do kunoichi, aby po chwili objąć
ją jak najczulej umiałem.
-
Naruto, obiecaj mi, że kiedy wyjdziesz ze szpitala spędzimy chociaż
jeden dzień razem. - Powiedziała cichym głosem i wtuliła się we
mnie jeszcze mocniej. - Oczywiście będę cię tam odwiedzać, tak
łatwo się mnie nie pozbędziesz. - Dodała i spojrzała mi głęboko
w oczy. Przejąłem inicjatywę i odsunąłem ją lekko od siebie, by
po chwili namiętnie pocałować.
-
Obiecuję, teraz idź do domu i wypocznij, bo nie chcę, żeby moja
dziewczyna była zmęczona. - Uśmiechnąłem się zadziornie. - Ja
udam się do Tsunade-baachan.
-
Dobrze kochanie. - Rzuciła i cmoknęła mnie na pożegnanie. Chwilę
stałem i patrzyłem jak odchodzi, otrząsnąłem się i udałem do
dużego czerwonego budynku. Po drodze rozmyślałem o Sasuke,
zaniepokoiły mnie te jego obrażenia, bo walczył on z mężczyzną,
który używał trucizn. Jego rany goiły się naprawdę wolno.
Zatracony w myślach wszedłem do budynku i zderzyłem się z
Shizune.
-
Oj, przepraszam pana… - Powiedziała patrząc się w podłogę,
podniosła wzrok i dodała. - Naruto? Już wróciliście?
-
Wróciliśmy przed chwilą, misja się udała i znaleźliśmy żywych
anbu.
-
To dobrze. - Spojrzała na moją klatkę piersiową. - Naruto, jak
tylko złożysz raport to błagam cię, idź do szpitala.
-
Wiem. Przepraszam Shizune, ale muszę już iść. - Pożegnałem się
i wyminąłem dziewczynę, by za chwilę zapukać do gabinetu.
-
Wejść! - Usłyszałem.
-
Ohayo Tsunde-sama, przyszedłem zdać relacje z misji. - Ustałem na
środku, skłoniłem się i wyprostowałem na baczność.
-
Ohayo, jak misja? - Spytała z powagą. Zacząłem opowiadać
Tsunade-bachan wszystkie szczegóły tej wyprawy. Kiedy skończyłem
odezwała się. - Rozumiem. Dobrze, że nic wam nie jest. Świetnie
się spisałeś jako kapitan. - Uśmiechnęła się serdecznie. -
Możesz już odejść, bo widzę, że jesteś zmęczony.
-
Hai! - Ukłoniłem się i zmierzałem do drzwi, gdy nagle mnie
zatrzymała.
-
Zapomniałam o jednej ważnej rzeczy. Jiraya wrócił do wioski i
chciał się z tobą widzieć, ale najpierw udasz się do szpitala i
na trochę tam zostaniesz z tego co widzę. Możesz już iść. -
Otworzyłem drzwi i wyszedłem, byłem bardzo ciekaw co chce ode mnie
erosennin. Znalazłem się na ulicy i jak rozkazała mi
Tsunade-bachan poszedłem do szpitala. Recepcjonistka powiedziała
mi, że mam leżeć razem z Sasuke. Wziąłem głęboki oddech i
wszedłem do pokoju, ujrzałem jak Sakura bandażuje prawą rękę
Uchihy.
-
Tego jeszcze brakowało, muszę dzielić z tobą pokój Sasuke. -
Powiedziałem ironicznie. Nagle dwie pary oczu skierowane były na
moją osobę.
-
To moja kwestia młotku.
-
Co mówiła hokage? - Spytała Skura. Podszedłem do łóżka i
rzuciłem się na nie.
-
Powiedziała, że dobrze się spisaliśmy i ja z Sasuke mamy poleżeć
cztery dni na obserwacji. - Zdjąłem bluzę i koszulkę, żeby
zobaczyć co dzieje się z moją klatką piersiową, bo piekielnie
mnie bolała i paliła, jednak nie spodziewałem się tego co
zobaczyłem…
******
Ohayo!
Witajcie Kochani! No i jest kolejna notka, mamy nadzieję, że się
spodobała :D Aha, no i następna ukarze się najprawdopodobniej w
piątek, bo mamy te nieszczęsne egzaminy. Prosimy o szczere
komentarze, które bardzo się przydadzą. Pozdrawiamy Patty i Paula.
bardzo ciekawa notatka ciekawe co jest naruto pozdrawiam i zycze weny i czekam na nastepnom notatke
OdpowiedzUsuńNotka świetna.. ale nie mogę się doczekać jakiejś małej iskierki u Naruto i Sakury :3 Ciekawi mnie co Naruto zobaczył i jak potoczy sie dalej ta sprawa i ich ranami
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny !! ~"Boga"
Już niedługo coś się między nimi wydarzy :D W piątek powinna ukazać się następna notka :D
UsuńPozdrawiam Patty i Paula
Boże tak długo czekać na notkę nie wytrzymam chyba :P hahahaha
Usuń~"Boga"