czwartek, 17 kwietnia 2014

7 Rozdział

To był miecz, ostatkiem sił mój przeciwnik doszedł do mnie wbijając we mnie zimne ostrze, by po chwili paść na ziemię i godnie umrzeć. Słyszałem jeszcze tylko zmartwione głosy dziewczyn, które mnie wołały.
- Naruto! - Przed moimi oczami pojawiła się ciemność i upadłem brzuchem na ziemię. Więcej nic już nie pamiętam…


Oczami Sakury;
Kończyłam opatrywać swoje rany, mój wzrok mimowolnie powędrował na mojego blond włosego przyjaciela. Zobaczyłam jak Naruto klęczy na ziemi z wbitym mieczem w klatkę piersiową, poczułam jak serce ciśnie mi się do gardła. Spojrzałam na Ino, a ona na mnie, miała oczy pełne łez.
- Naruto! - Krzyknęłyśmy równocześnie. Moja przyjaciółka w jednej chwili zakończyła swoją walkę powalając przeciwniczkę na ziemię, a sama podbiegła do Naruto. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zrobiłam to samo, by za moment znaleźć się przy nim. Razem z Ino zaczęłyśmy leczyć jego rany.
- Naruto! Nie waż się umierać, słyszysz?! Nie zostawiaj nas samych! Cholera! Przecież jesteś kapitanem, nie możesz teraz umrzeć, nie spełniłeś swojego największego marzenia! - Zaczęłam do niego krzyczeć.

Oczami Naruto;
Powoli wracała mi przytomność, wokół siebie słyszałem krzyki. Kto tak krzyczy, Ino? Nie, to… Sakura, ale w tle słychać też Ino. Co się stało? Powoli otwierałem swoje oczy, ujrzałem jak nade mną pochylają się obydwie kunoichi leczyły moje rany. Płakały. Chciałem wstać, powiedzieć, że ze mną już wszystko w porządku, ale nie mogłem, nie miałem siły. Spojrzałem na swoją klatkę piersiową, przeraziłem się i dopiero teraz poczułem ogromny ból przeszywający moje ciało. Nic dziwnego, że dziewczyny się wystraszyły. Zebrałem w sobie trochę siły i ponownie spróbowałem się odezwać, tym razem się udało.
- J-już do-dobrze n-nie pła-płaczcie, proszę. - Powiedziałem cicho i ledwo się uśmiechnąłem. Sakura i Ino od razu spojrzały na mnie smutnym, zapłakanym wzrokiem. Zobaczyłem jak na ich twarze wpełza lekki uśmiech.
- Kochanie, nic nie mów. Zaraz będzie po wszystkim. - Posłuchałem rady i zamilkłem do czasu, aż przestały mnie leczyć. Podniosłem się na rękach i usiadłem podpierając się na dłoniach. Na moją szyję od razu rzuciła się Ino.
- Jak dobrze, że nie umarłeś, strasznie się o ciebie martwiłam, nie strasz mnie tak więcej. - Szlochała w mój tors. Odwzajemniłem uścisk i kątem oka spojrzałem na Sakurę. Stała wpatrując się we mnie z troską i lekkim uśmiechem na ustach. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem jak zmierzają do nas Sasuke i Shikamaru. Byli cali poobijani, a na ciele mieli dużo głębokich ran. Doszli do nas, usiedli na ziemię mocno dysząc, ponieważ zużyli prawie całą chakrę na swoje pojedynki. Natychmiast dziewczyny odwróciły się i zaczęły leczyć naszych towarzyszy. Moje ciało nadal przeszywał straszliwy ból, mimo tego, że zostałem uleczony. Kiedy moje przyjaciółki skończyły swoją robotę zabrałem głos.
- Cieszę się, że nikt nie ucierpiał dużo poważniej. Ino i Sakura dziękuję za uratowanie mi życia. - Posłałem im uśmiech. - Kiedy trochę odpoczniemy wyruszymy w dalszą drogę, dobrze? - Wszyscy zgodzili się kiwając głową, po dziesięciu minutach ponownie zabrałem głos.
- Czy możecie już powoli iść? Siły nabierzemy po drodze, co wy na to? - Spytałem.
- Możemy, tylko nie za szybko. - Odezwał się Shikamaru.
- Zgadzam się z nim. - Dodał Sasuke.
- No to ruszajmy. Pamiętajcie, żeby obserwować teren. Dobrze?
- Tak. - Odparli prawie równocześnie. Powoli wstaliśmy z ziemi i w miarę szybkim krokiem ruszyliśmy w dalszą drogę. Sakura pomagała iść Sasuke, który opierał się na nią ramieniem, a Ino zajęła się Shikamaru, bo ją o to poprosiłem. Zresztą ja sam nie potrzebowałem pomocy, ponieważ powoli oddziaływała na mnie uleczająca chakra kyubiego. Wędrowaliśmy tak chyba z pół godziny, kiedy wyczułem, że zbliżają się do nas dwie osoby.
- Słuchajcie wszyscy, ktoś się do nas zbliża, ukryjemy się w drzewach, bo nie mamy siły na kolejne pojedynki, zgadzacie się ze mną? - Spytałem i po chwili otrzymałem odpowiedź.
- Tak. Tylko się pospieszmy, bo mogą zaraz do nas dojść. - Powiedziała Ino.
- Ale to kłopotliwe. - Dodał Shikamaru. Po chwili znaleźliśmy się w krzakach, ja leżałem po zewnętrznej stronie, a obok mnie Sakura, tak jakoś wyszło. W pewnym momencie na nią spojrzałem, a nasze twarze znalazły się dość blisko siebie. Dziewczyna nieznacznie się zaczerwieniła, szybko odwróciła wzrok przed siebie, zrobiłem to samo. Coraz głośniej było słychać kroki, aż nagle ustały. Naprzeciwko nas stali dwaj mężczyźni. Jeden z nich był ciężko ranny i opierał się na koledze. Przyjrzeliśmy się im dokładniej i zobaczyliśmy, że to anbu, których szukamy. Natychmiast wyszliśmy z krzaków i stanęliśmy naprzeciwko nich. Mężczyźni lekko się wystraszyli, bo stanęli w pozycji obronnej, kiedy dokładniej się nam przyjrzeli jeden z nich zabrał głos.
- Wysłała was Tsunade-sama? Jakie szczęście, mój kompan potrzebuje pilnej pomocy. - Powiedział zmartwionym głosem. Na te słowa Sakura oddała w moje ręce Sasuke i zaczęła leczyć poszkodowanego. Mężczyzna był bardzo ciężko ranny i sporo czasu zajęło mu dojście do odpowiedniej formy. Gdy Sakura skończyła, odezwał się jeden z anbu, który miał maskę ptaka.
- Pewnie jesteście ciekawi co nam się stało, kiedy wracaliśmy do wioski zaatakowała nas pięcioosobowa grupa. Twierdzili, że chcą zniszczyć Konohę i jej mieszkańców. W nieoczekiwanym momencie zaczęli wszyscy nas atakować i nie mieliśmy z nimi szans.
- W każdym bądź razie mam rozumieć, że wykonaliście swoją misję, która polegała na dostarczeniu informacji do wioski skały?
- Hai!
- To świetnie. Dobrze, że nie zginęliście. Nie musicie się już martwić o tamtą piątkę, bo my się nimi zajęliśmy i możemy spokojnie wrócić do domu. - Powiedziałem ze zwycięskim uśmiechem. Dwoje mężczyzn spojrzało na mnie, a potem na siebie i jeden z nich się odezwał.
- Wy ich pokonaliście? Nawet tego z elementem błyskawicy? - Na ich twarzy widniało lekkie zdziwienie, a nawet podziw. Nagle głos zabrała Ino.
- Tego z elementem błyskawicy pokonał mój chłopak, Naruto. - Powiedziała z naciskiem na słowa ‘’ mój chłopak ‘’ Uśmiechnęła się do mnie zadziornie. - Resztą zajęliśmy się my. - Dopowiedziała.
- Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo nawet my nie potrafiliśmy ich pokonać, ale widzę Naruto, że zostałeś poważnie ranny. Musisz udać się do szpitala. - Tym razem odezwał się ten w masce kota.
- Nie trzeba, szybko dojdę do formy… - Nie dokończyłem, bo ktoś uderzył mnie w głowę, to była Sakura.
- Już ja z Ino tego dopilnujemy, prawda?
- Oczywiście. - Powiedziała z zadziornym uśmiechem. Stałem i masowałem się w bolące miejsce na głowie, swoją drogą strasznie bolała mnie klatka piersiowa, może to dobry pomysł, żeby po powrocie udać się do szpitala?
- To co, wracamy do wioski? - Odezwałem się w końcu.
- Hai! - Powiedzieli wszyscy z radością, bo nie chcieliśmy tu zostać ani minuty dłużej. W końcu ruszyliśmy z miejsca powoli człapiąc się do Konohy. W czasie drogi spytałem każdego jakie obrażenia odniósł, bo chciałem zorientować się kto mógłby walczyć w razie konieczności. Po obejrzeniu wszystkich doszedłem do wniosku, że najbardziej ucierpiał Sasuke no i ja. Po jakimś czasie postanowiliśmy wskoczyć na drzewa i szybkim tempem przemieszczać się do tak upragnionego celu. Reszta drogi minęła bardzo cicho, ponieważ nikt się nie odzywał. Upłynęło może z pięć godzin, kiedy dotarliśmy prawie pod bramę naszej ukochanej wioski. Gdy zeskoczyliśmy z drzew i kroczyliśmy do wejścia upadłem na ziemię ciężko dysząc. Nie mogłem złapać powietrza.
- Naruto! Nic ci nie jest?! - Wykrzyknęły zdezorientowane dziewczyny.
- N-nie to nic. - Wstawałem powoli na drżących nogach. - Żeby was uspokoić obiecuję, że pójdę do szpitala jak tylko złożę raport. - Uśmiechnąłem się serdecznie. Na twarzy Sakury i Ino dostrzegłem, że lekko je uspokoiłem. Przechodziliśmy już bramę, gdy o czymś sobie przypomniałem.
- Sakura, weź koniecznie Sasuke do szpitala, bo jego obrażenia mnie niepokoją, teraz możecie iść do domu, a ja złożę raport. - Powiedziałem. W jednej chwili wszyscy się rozeszli, chociaż nie, nie wszyscy. Została moja dziewczyna patrząca na mnie badawczym wzrokiem. Wolnym krokiem podszedłem do kunoichi, aby po chwili objąć ją jak najczulej umiałem.
- Naruto, obiecaj mi, że kiedy wyjdziesz ze szpitala spędzimy chociaż jeden dzień razem. - Powiedziała cichym głosem i wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. - Oczywiście będę cię tam odwiedzać, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - Dodała i spojrzała mi głęboko w oczy. Przejąłem inicjatywę i odsunąłem ją lekko od siebie, by po chwili namiętnie pocałować.
- Obiecuję, teraz idź do domu i wypocznij, bo nie chcę, żeby moja dziewczyna była zmęczona. - Uśmiechnąłem się zadziornie. - Ja udam się do Tsunade-baachan.
- Dobrze kochanie. - Rzuciła i cmoknęła mnie na pożegnanie. Chwilę stałem i patrzyłem jak odchodzi, otrząsnąłem się i udałem do dużego czerwonego budynku. Po drodze rozmyślałem o Sasuke, zaniepokoiły mnie te jego obrażenia, bo walczył on z mężczyzną, który używał trucizn. Jego rany goiły się naprawdę wolno. Zatracony w myślach wszedłem do budynku i zderzyłem się z Shizune.
- Oj, przepraszam pana… - Powiedziała patrząc się w podłogę, podniosła wzrok i dodała. - Naruto? Już wróciliście?
- Wróciliśmy przed chwilą, misja się udała i znaleźliśmy żywych anbu.
- To dobrze. - Spojrzała na moją klatkę piersiową. - Naruto, jak tylko złożysz raport to błagam cię, idź do szpitala.
- Wiem. Przepraszam Shizune, ale muszę już iść. - Pożegnałem się i wyminąłem dziewczynę, by za chwilę zapukać do gabinetu.
- Wejść! - Usłyszałem.
- Ohayo Tsunde-sama, przyszedłem zdać relacje z misji. - Ustałem na środku, skłoniłem się i wyprostowałem na baczność.
- Ohayo, jak misja? - Spytała z powagą. Zacząłem opowiadać Tsunade-bachan wszystkie szczegóły tej wyprawy. Kiedy skończyłem odezwała się. - Rozumiem. Dobrze, że nic wam nie jest. Świetnie się spisałeś jako kapitan. - Uśmiechnęła się serdecznie. - Możesz już odejść, bo widzę, że jesteś zmęczony.
- Hai! - Ukłoniłem się i zmierzałem do drzwi, gdy nagle mnie zatrzymała.
- Zapomniałam o jednej ważnej rzeczy. Jiraya wrócił do wioski i chciał się z tobą widzieć, ale najpierw udasz się do szpitala i na trochę tam zostaniesz z tego co widzę. Możesz już iść. - Otworzyłem drzwi i wyszedłem, byłem bardzo ciekaw co chce ode mnie erosennin. Znalazłem się na ulicy i jak rozkazała mi Tsunade-bachan poszedłem do szpitala. Recepcjonistka powiedziała mi, że mam leżeć razem z Sasuke. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do pokoju, ujrzałem jak Sakura bandażuje prawą rękę Uchihy.
- Tego jeszcze brakowało, muszę dzielić z tobą pokój Sasuke. - Powiedziałem ironicznie. Nagle dwie pary oczu skierowane były na moją osobę.
- To moja kwestia młotku.
- Co mówiła hokage? - Spytała Skura. Podszedłem do łóżka i rzuciłem się na nie.
- Powiedziała, że dobrze się spisaliśmy i ja z Sasuke mamy poleżeć cztery dni na obserwacji. - Zdjąłem bluzę i koszulkę, żeby zobaczyć co dzieje się z moją klatką piersiową, bo piekielnie mnie bolała i paliła, jednak nie spodziewałem się tego co zobaczyłem…


******


Ohayo! Witajcie Kochani! No i jest kolejna notka, mamy nadzieję, że się spodobała :D Aha, no i następna ukarze się najprawdopodobniej w piątek, bo mamy te nieszczęsne egzaminy. Prosimy o szczere komentarze, które bardzo się przydadzą. Pozdrawiamy Patty i Paula.


4 komentarze:

  1. bardzo ciekawa notatka ciekawe co jest naruto pozdrawiam i zycze weny i czekam na nastepnom notatke

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka świetna.. ale nie mogę się doczekać jakiejś małej iskierki u Naruto i Sakury :3 Ciekawi mnie co Naruto zobaczył i jak potoczy sie dalej ta sprawa i ich ranami
    Pozdrawiam i życzę weny !! ~"Boga"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo coś się między nimi wydarzy :D W piątek powinna ukazać się następna notka :D
      Pozdrawiam Patty i Paula

      Usuń
    2. Boże tak długo czekać na notkę nie wytrzymam chyba :P hahahaha
      ~"Boga"

      Usuń